ciotka kierowcą

kierowcaJak to się stało, że ja w ogóle zrobiłam prawo jazdy? Miałam już 24 lata, trasy MPK w moim mieście miałam opanowane do perfekcji i NIGDY wcześniej nie siedziałam za kierownicą. Jedyne co wiedziałam o samochodzie to to, że to kółko pod przednią szybą to kierownica a któryś z tych trzech pedałów dumnie wystających znad podłogi to hamulec 😛 NIE NADAWAŁAM SIĘ NA KIEROWCĘ 😛
Ale moja ciotka uznała, że chce zrobić „prawko” i ona sama nie pójdzie i jeśli ja z nią nie pójdę, to ona zaprzepaści swoją szansę.
Bożesz…
A ja  niewiele myśląc powiedziałam SPOKO. IDZIEMY.
I poszłyśmy.
Nie będę opisywać mojej walki o zdobycie tego cennego papierka, bo więcej było w tym absurdu, niż co warte, ale obie z ciotką w końcu prawko ZROBIŁYŚMY.
I tak jeździmy. Jeśli to, co ta kobieta robi za kierownicą można nazwać jeżdżeniem…

Naszą pierwszą przejażdżkę wspominam koszmarnie. Moja ciotka jest dość… „ciekawą” kobietą. Eleganckie ubranie, krótkie blond włosy zawsze w artystycznym nieładzie a w ustach dzierży nieodłączny element jej image- papierosa. Za kierownicą włącznie… Pamiętacie postaćcruella-de-vil-1 Cruelly DeMon ze 101 Dalmatyńczyków? WŁAŚNIE! Pamiętam, że nasza pierwsza przejażdżka jej samochodem nie była zbyt długa, ale utkwiła mi w pamięci do końca życia. Tak- taka TRAUMA 😛 Ciotka bardzo się stresowała przed wsiadaniem za kierownicę, więc jeszcze przed wyjściem z domu wzięła… tabletkę na uspokojenie.
-Ciociu, ty mi nie mów, że teraz będziemy jechać?- pytam dość nieśmiało, bo znam ją doskonale i boję się, że zaraz się na mnie wydrze.
-OCZYWIŚCIE! A co to takiego? Ja inaczej nie pojadę! Zresztą to nic takiego. A ty nie dyskutuj, tylko bierz kluczyki i idziemy. Idziemy, nie? Boisz się? Bo ja się boję.
Bożesz… przecież widzę, że się boi! Ręce jej się trzęsą i to nie od braku alkoholu! Inaczej tabletek by nie brała! Nie chcę z nią jechać, nie chcę… Jak nie wsiądę z nią do auta, to będzie na mnie wrzeszczeć i nie odezwie się do mnie przez najbliższy miesiąc. Bo przecież co ja wiem o życiu!
Wsiadamy.
Trzęsącymi się rękoma odpala papierosa. Oczywiście.
-Trzymaj pudełko i w ogóle trzymaj mi tego papierosa, bo ja muszę mieć ręce na kierownicy a ty będziesz mi podawać papierosa do ust.
Pięknie… awansowałam na podajnika fajek 😛
Nerwowo poprawia lusterka, zapina pasy i wkłada kluczyk do stacyjki. Odpala. Samochodem potrząsa i … NIC.
Na jej twarzy maluje się duże zdziwienie.
-Ciociu… a nacisnęłaś sprzęgło…?
I tu nastąpiła pierwsza wiązanka wulgaryzmów. W oczach ma szał. Ja się tulę sama w sobie i spinam tak samo, jak wtedy gdy miałam na studiach kolokwium z gry na pianinie a grać NIE UMIAŁAM i nie chciałam a na pewno nie przed całą grupą… Nieważne 😛
-Ciociu, to może jeszcze jedną tabletusię ci dam…?- pytam nieśmiało i zadziornie 😛 Bo ja już tej naszej jazdy nie widzę i nie czuję…
W końcu udaje nam się wyjechać na ulicę. Wrzeszczy na każdy samochód, który jest w zasięgu jej wzroku. Ciągle każe mi podawać sobie papierosa. Ruchy kierownicą wykonuje za kolkiemnerwowo. Hamuje w ostatniej chwili (cud, że w ogóle hamuje…). Żółte światło nie jest dla niej żadnym ostrzeżeniem. Pierwsze sekundy czerwonego również nie.  A ja? Ja się BOJĘ. Oczy mam szeroko otwarte a zmysły wyostrzone jak antylopa na sawannie.
Po jakiś 10 minutach jazdy, ciotka jakimś cudem omija rowerzystę.
-Cholerni rowerzyści! W domu z dupą siedzieć a nie po ulicach jeździć! Ja to bym ich wszystkich wystrzelała!
Uuuu… ciocia ma zapędy hitlerowskie. Nadawałaby się. Z tą posturą i szałem w oczach miałaby możliwość wykończyć nie jedną zlęknioną i zaszczutą istotę…
Rowerzysta na swoje nieszczęście dojechał do nas na czerwonym świetle. Jakoś równowaga mu się zachwiała i dotknął przez przypadek samochodu ciotki. DOTKNĄŁ. A w tamtą jakby piorun strzelił… Odpina pasy, ze wściekłością otwiera drzwi i wysiada z samochodu.
Czołg naciera…
Nie chcę na to patrzeć, bo obawiam się, że ona go pobije. Chcę ZNIKNĄĆ. Zsuwam się z fotela, ręką zakrywam twarz i udaję, że zniknęłam. Tak, jak w dzieciństwie chowałam się pod kołdrę i udawałam, że mnie nie ma… Drze się na niego. Po prostu drze. To umie robić najlepiej. Drzeć się. Na męża, na współpracowników, na dziadków i na siostrę swoją czyli moją matkę. Nie ma się co dziwić, że wszyscy ją omijają szerokim łukiem.
Jakimś cudem dojechałyśmy na miejsce…
-Dziecko, coś ty taka poważna i zestresowana?- pyta się mnie moja Rodzicielka po powrocie do domu- ciotunia cię wykończyła?- śmieje się.
-A tobie, matka dowcip się wyostrzył? Nie chcę o tym gadać, chcę o tym zapomnieć. Zresztą niedługo sama się z nią przejedziesz, to poczujesz prawdziwe EMOCJE- odpowiadam zaczepnie 😉
-Ty mnie, dziecko nie strasz!
Gdzieżbym śmiała 😛

I pojechały… Rodzicielka z drogi wysłała mi dwa smsy. Pierwszy z prośbą o modlitwę a drugi ze wskazówkami jaki utwór chciałaby, żeby był puszczony na jej pogrzebie 😛
-Uuuu, mamusia a co ty taka bladziutka? Ciotunia cię wykończyła?- pytam Rodzicielki po jej powrocie z wycieczki samochodowej.
-Jesteś złośliwa.
Gdzieżbym śmiała 😛
-Czy znów jechała na prochach?
-Oczywiście, że TAK! I to nie jednym!
Pięknie. Prochowiec.
-A próbowałaś coś jej przetłumaczyć?
-Wydarła się na mnie. I przecież ona nie hamuje na czerwonym świetle!
Nie hamuje. Czyli nic nowego.

Na pewno słyszeliście o kierowcy, który szalał po sopockim molo. Nie był pod wpływem alkoholu ani pod wpływem narkotyków. A co z LEKAMI???? Dlaczego nie bada się kierowców pod kątem obecności we krwi niedozwolonej ilości psychotropów???

Moja ciotka stylu jazdy przez te lata nie zmieniła. Czerwone światło to dla niej pikuś. Tabletki na uspokojenie i tabletki przeciwbólowe? To przecież nieodłączny zestaw kierowcy. A w wydychanym powietrzu ani śladu alkoholu.
Cudnie. Bajecznie wprost.

Jakim cudem ta kobieta się jeszcze nie zabiła? Albo kogoś…? Jak sobie pomyślę, że tacy ludzie wsiadają za kierownicę, to odechciewa mi się prowadzić samochód.
A zresztą jaki to paradoks, że ja trzeźwa i czyściuteńka jak poranna rosa spowodowałam wypadek, a ciotunia jedyne co uszkodziła w samochodzie podczas swojej kariery kierowcy, to lakier- ocierając się o inny samochód na parkingu…

74 odpowiedzi na “ciotka kierowcą”

  1. hahahaha,…..ciotka rządzi! 🙂

    ale wielu kierowców jeździ jeszcze gorzej, czasami mam ochotę kupić pałke bejsbolową, i zajeżdżać takim drogę i …….po tyłku, a co…….

    a już mnie nic tak nie wkurza jak ci, co wyjeżdżają z drogi podrzędnej, ja muszę hamować, a palant co tak wyskoczył, bo przecież spieszył się – jedzie 40-tką ………ani to wyprzedzić, ani co…..tylko zatłuc, grrrr…..

    1. tak, ciotka rządzi, DOKŁADNIE 😛
      a Ty widzę, że nerwowa też jesteś 😉 Musisz kiedyś takiego wyciągnąć zza kółka i mu wtłuc 😀

  2. Cioteczka niezła. 🙂 Prawie zdobyła moje serce. „Prawie” wycofam, jak przestanie stwarzać zagrożenie na drodze. 😉 Pamiętam, jak odbywałam pierwszą jazdę z koleżanką, która zrobiła prawko tuż po maturze. O rany! To było przeżycie. Wchodziła w zakręty niczym kierowca rajdowy. Jak wysiadłam w końcu z tego cholernego samochodu, też byłam bladziutka. 🙂

    1. Hahaha. A człowiek myśli, że jak dopiero co zdobył prawko, to się boi i jakoś ostrożnie jeździ a tu FIGA 😉 Wierz mi, że ciotka nie zdobyłaby Twojego serca…

  3. Phi… to jest NIC;) Jakiś czas temu słyszałem o wypadku w Warszawie… Spowodował go kierowca… który porusza się przy pomocy balkonika…

  4. Jak bym czytała o jednej znajomej ale Ona tutaj po Pomorzu szaleje (nie w Sopocie) . Na szczęście zrozumiała że stanowi zagrożenie dla ludzi i wyjeżdża przeważnie wieczorem i nocą, a w dzień korzysta z komunikacji miejskiej. Przy badaniu kierowców to dużo jest czynników ale według mnie powinny być badania przez psychologa przeprowadzane przed egzaminem w sprawie odporności na stres. Na prawdę niektórzy nie nadają się do prowadzenia pojazdów np. ja. Próbowałam zrobić prawo jazdy ale to nie dla mnie, rowerzyści by mnie wyprzedzali a większość czasu spędzałabym na poboczu bo jak samochód nadjeżdża z naprzeciwka to mam wrażenie że się nie zmieścimy. Może to tkwić w moim kłopocie z błędnikiem, więc na rowerze również nie jeżdżę, pozostają moje dolne kończyny i komunikacja miejska. Ma to plusy, nie grozi mi nadwaga 😉
    Pozdrawiam słonecznie

    1. Powiem Ci Muszko, że ja też na początku byłam pewna, że się nie zmieszczę na ulicy z takim tirem na przykład. W sumie nawet do tej pory czasem tak mam, że jak z naprzeciwka jedzie jakieś takie wielki coś, to ja odrobinkę zjeżdżam na bok a problemów z błędnikiem nie mam 😉

              1. to weź sobie babę w takim razie i obserwujmy jak jedną drugą ściąga w dół 😛

  5. uwierz mi, że zanim jeszcze zobaczyłam zdjęcie Cruelli to jakoś podobnie sobie Twoją ciocię wyobraziłam;)
    ja na szczęście nie miałam podobnych przejść jako pasażer, za to będąc kierowcą nie raz widziałam strach w oczach moich pasażerów bo lubię dynamiczną jazdę, ale człowiek czasami dopiero po fakcie lub sytuacji „podbramkowej” puka się w głowę i zastanawia gdzie mu się tak śpieszy

  6. Prawka nie mam i chyba już nie zrobię, ale mam swojego prywatnego Męża-Szofera, więc po co mi 😉 ?

    A co do ciotki, straszne rzeczy piszesz. Mój Mąż jeździ dużo na rowerze i każdorazowo boję się, żeby jakiś pirat drogowy akurat nie szarżował po ulicach…

    Pozdrawiam 🙂 .

    1. Jak ja bym miała szofera, to pewnie też bym prawka nie miała 😉 ale z drugiej strony jak to dobrze pobyć samej- ile człowiek się nuczy, ile doszkoli 😉
      A jeśli chodzi o Męża, to ja teraz serio mówię= bez kasku na ulicę bym nie wyjechała.

      1. To dobrze, że nie masz szofera…
        Nijak nie mogę zrozumieć – z lenistwa, strachu czy wygody kobiety rezygnują z mobilności i niezależności.
        A później nawet na większe zakupy nie mogą same pojechać.

      2. Samej dobrze pobyć, fakt, ale tak dużo sama chodzę (dobrze mi się wówczas myśli), że już jeździć nie muszę 😉 .

        Sokole Oko, jestem niezależna, codziennie poruszam się po mieście komunikacją miejską oraz pieszo a większe zakupy zamawiam internetowo i nie tylko mi je przywożą, ale jeszcze wnoszą 🙂 . A że czasami, kiedy pracuję do późna, Mąż mnie odbiera? Świetna sprawa 🙂 .

        Pozdrawiam.

  7. Zdałam egzamin za pierwszym razem, chociaż byłam przygotowana, że będę go zdawać z 10 razy. Jeździć natomiast boję si e do tej pory, wolę jak ktoś inny prowadzi. Oczywiście jak muszę to jadę, ale żadna to przyjemność dla mnie . Pozdrawiam

    1. jak mało jeździsz, to nie ma się co dziwić, że się boisz… Ja przez pierwsze pół roku też się bałam. Ale skoro wydałam tyle kasy i na prawko i na samochód, to JAK MIAŁAM NIE JEŹDZIĆ? 😉

  8. Ahh te ciocie :).
    Moja odwoziła mnie raz na dworzec… Byłem w ciężkim szoku, że się za kółko pcha, ale jak zobaczyłem jak wszystkie siły niebieskie wzywa na pomoc „żebym szczęśliwie i bezpiecznie bratanka odwiozła” to wiedziałem, że będzie wesoło :).
    Ale nie było tak źle – ona mówiła gdzie chce skręcić, ja mówiłem, że można jechać/ruszać/skręcać i wspólnymi siłami daliśmy radę :). A później sama wróciła… :).

    1. bezpiecznie?
      przypuszczam, że droga powrotna była dla niej większym stresem. Aczkolwiek z drugiej strony jechała już sama – mniejsza odpowiedzialność, no i nabyła już jakieś doświadczenie wioząc Ciebie, może obudził się w niej mistrz kierownicy i droga do domu była już przyjemnością i sprawdzeniem „osiągów” pojazdu 😉

      1. Pewnie, że bezpiecznie…
        Było to zresztą jakieś 6 lat temu, ciocia w międzyczasie zmieniła samochód i nadal praktycznie nie jeździ :).
        Ale jak już wsiada za kółko, to – co by nie gadać – dojeżdża na miejsce cało i zdrowo :).

    2. Wróciła sama, bo mniej więcej kojarzyła znaki w tamtą stronę 😉
      Nie chcę nikogo potępiać za niepatrzenie na znaki, bo sama właśnie dostałam mandat za wjazd w niedozwolone miejsce 😛 Przez 5 lat żadnego mandatu a tu w ciągu miesiąca dwa 😛
      I znów robiłam z siebie słodką idiotkę 😛

      1. Słusznie, wykorzystuj atrybuty… szczególnie jeżeli bardzo często podstawowym celem mandatu jest łatanie dziury budżetowej :).
        A ze znakami to niestety – taka optymalizacja zasobów umysłowych. Dzięki temu nie jesteśmy wykończeni po godzinnej przejażdżce, ale… można się naciąć na taką przykrą niespodziankę :/.

        1. DOKŁADNIE! Ja zawsze się zastanawiałam jakim cudem ludzie są w stanie prowadzić samochód 10-18h… Przecież ja wysiadam po 6h od patrzenia i uważania na znaki…
          A coś czuję, że zaraz będzie jeszcze gorzej- że będzie się wymagać d kierowcy cudów i umiejętności superbohaterskich…

          1. Nie martw się, będzie wręcz przeciwnie…
            Samochody już Cię ostrzegą przed zjechaniem z pasa, zaparkują za Ciebie, a w całkiem niedalekiej przyszłości same za Ciebie pojadą.
            Bardziej martwi mnie sytuacja odwrotna – za jakiś czas ZABRONIĄ prowadzenia samochodu, bo będziemy zdecydowanie gorszymi kierowcami niż maszyny i będziemy powodować zagrożenie i utrudnienia w skomputeryzowanym świecie motoryzacji.
            I to nie Science Fiction, to kwestia – na moje oko – 20-30 lat.

    1. No tak- plus za jazdę dynamiczną 😛 Tylko te prochy mnie niepokoją 😛
      Dyrektor lodówki??? Może zarządziłbyś u mnie jakiś posiłek? Bo pustkę tam mam, nawet światło mi wysiada…

      1. No wiesz jedni nie funkcjonują bez kawy, inni bez fajek, może ciotka bez prochów zaczęła by zabijać zamiast wrzeszczeć.
        Oczywiście w sprawie lodówki pomogę.
        Zarządzenie w sprawie likwidacji pustości lodówki Chomikowej.
        1. Zasuwaj Chomikowa natychmiast do sklepu.
        2. Nie zapomnij o latarce.
        Dyrektorlodówki.

        A poważnie to dyrektorem lodówki zostałem dla tego że na dyrektora zapalniczki wybrali tego z Kobranocki. Był jeszcze wolny dyrektor klozetu, ale odstąpiłem przyjacielowi. Zresztą dobrze się stało bo mogłem ci pomóc.

        Nie ma za co. Cześć.

        1. Tak, ja myślę, że bez prochów zaczęłaby zabijać. tak więc zgadzam się z Tobą 😉
          Za pomoc a raczej motywację w pomaszerowaniu do sklepu bardzo dziękuję, ale jakoś… latarki mi brakło 😉

  9. Pozdrowienia dla Cioci już mi się podoba ta kobieta – tak bardzo mi kogoś przypomina 🙂
    Tak na wszelki wypadek spytam, w jakim mieście Ciocia jeździ?

      1. Oj jeździ, jeździ… jedna taka, tak mnie przewiozła w ubiegłą niedzielę, że wszystkie pacierze sobie przypomniałam, wszystkich Świętych, a najbardziej się uczepiłam Św. Antoniego – tego od rzeczy zagubionych – bo zdrowy rozsądek zgubiłam zanim wsiadłam do tego wozu psia ich m…ć! Przyrzekałam sobie, hulajnogą wracać do miasta!

        1. no ale przecież nie wiedziałaś jak prowadzi, to nie mogłaś niczego zgubić (łącznie z rozsądkiem i rozumiem 😉 ). Teraz to co innego- lepiej nie wsiadaj lub wcześniej… weź tabletką na uspokojenie 😉

          1. Otóż … wiedziałam… nie wiem na co liczyłam tym razem, ale się przeliczyłam, było jeszcze gorzej niż poprzednio 🙂

        2. św. Krzysztof – patron mostów, miast położonych nad rzekami, przewoźników, flisaków, biegaczy i żeglarzy, podróżników i pielgrzymów, również patron dobrej śmierci – szczególnie na wschodzie, a obecnie kierowców

          Nie musicie dziękować;)

    1. Chomik mnie pewnie zastrzeli (ale najpierw musiałaby mnie spotkać… w sumie to jakiś plus;p), ale ja wiem, o jakie miasto chodzi;p

      POLSKIE:D

            1. I tak to już z tymi dziewczynami w moim życiu jest – obiecują gruszki na wierzbie, a jak co do czego, to ni cholery nie chcą obietnicy dotrzymać;p

              1. Więc chyba tej kawy nie zdążymy wypić 🙂 więc mi opowiedz już teraz przed śmiercią, o tym gościu, co przy pomocy balkonika wypadek spowodował:)))

              2. w sumie to krótka piłka – kolizja dwóch aut na jednej z warszawskich ulic. Kolizję spowodował właśnie facet (lat – jeśli dobrze kojarzę – 88), który po wyjściu z pojazdu poruszał się o balkoniku… Co ciekawe – twierdził, że wcześniej nie spowodował żadnego wypadku;D Jak widać – kiedyś musi być ten pierwszy raz;p

              3. Zdążycie 😉 Phoenix musiałby mocno sobie zasłużyć na szybką śmierć poprzez otrzymanie kulki w najczulsze z miejsc ;P
                nie przeszkadzajcie sobie na tej kawie- ja tylko od czasu do czasu zerknę, czy aby grzeczni jesteście 😉

              4. Oczywiście! Ja nie deprawuję młodzieży:)))Phoeniks jest dla mnie zdecydowanie za młody, abym miała być niegrzeczna! Co najmniej o dwa lata! Mogę ewentualnie wystąpić jako opiekun:)))

              5. Widzisz drogi Chomiczku – jeśli chcesz się ze mną spotkać to musisz znaleźć inny pretekst;p

  10. Takich kierowców jak twoja ciotka, to na naszych drogach jest całkiem sporo. Sama jechałam kiedyś z kimś takim i trzeba przyznać, że to dopiero była jazda 😉 Z drugiej strony wystarczy raz się z takim kimś przejechać, po czym wysiąść odetchnąć z ulgą i od razu zaczynamy się cieszyć, że żyjemy, a nasze życie zaczyna się nam podobać 🙂

    1. Oj, ja za każdym razem jak wysiadam od niej z auta, to odmawiam lekka modlitwę dziękczynną… Jak widać- przydaje się 😉

  11. Ja jechałam kiedyś samochodem z pewną wspaniała kobietą, która miała podobny sposób prowadzenia pojazdów czterokołowych, z jedną różnicą – bez środków uspokajających. Tyle, że dla mnie to nie była wielka trauma, raczej parskałam śmiechem i dodzisiaj parskam, kiedy to wspominam. Robi mi się, bądź, co bądź ciepło, kiedy czytam ten wpis i myślę o wspomnianej osobie, bo bardzo ją lubię i szanuję – oczywiśnie nie za wariacją jazdę ;). Pozdrawiam. Świetny wpis.

    1. To chociaż mój wpis wywołał jakieś pozytywne wspomnienia… 🙂

      P.S. Ciebie coś łączy z dyrektorem lodówki??? 😉 Wspólnie zarządzacie sprzętem? 😉

  12. Wy tak na poważnie? Aż tak zabawne się to wam wydaje? No pogratulować super cioci…
    Z taką ciocią zrobilabym jedno….zabrałabym jej prawko…ewentualnie poszla na poicję. No błagam, tablety…czerwone światła…super…ciekawe kiedy kogoś zabije? Pozdrawiam

    1. Życie jest wystarczająco poważne,żeby jeszcze ciągle poważnie je opisywać… Chóć śmieszne to nie jest faktycznie. Pozdrawiam.

  13. to jeszcze nic… prawie że nieletnią dzieweczką byłam, jak moja przyjaciółka prawko zrobiła ( prawie do rymu ). No i stwierdziła, że mi umiejętności zademonstruje… człowiek był młodszy i odważniejszy (albo głupszy) i wsiadł…. bo dlaczego nie…. Jedziemy w dół ulicy (lekka górka) z coraz większym rozpędem. Więc mówię: nie rozpędzaj się tak, bo nam się ulica kończy, a dalej światła… CZY TY NIE WIDZISZ ? Patrzę a tu moja przyjaciółka jedzie ze szczelnie zamkniętymi oczami …. bezcenne….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.