podejście do Warszawy nr 2 i niegościnność miejscowych

DSC_0375Kilka dni temu miałam znów wątpliwą przyjemność pofatygować się do stolicy. Tym razem na jak to nazwali w mailu „casting” 😀 A u mnie na wiosce nazywają to rozmową kwalifikacyjną…. 😛 Od razu przepraszam czytelników- warszawiaków, że nie poinformowałam nikogo o mojej obecności w stolicy, ale czas miałam jeszcze bardziej ograniczony na Warszawę, niż tydzień wcześniej. O 16.00 miałam swój kurs językowy a później musiałam być w pracy. Choćbym wsadziła sobie motorek w moje szanowne pupsko, to NIE DAŁABYM RADY …
Do wycieczki krajoznawczej byłam znów przygotowana bardzo dobrze (Phoenix(L)k-Twoja mapka rozczula mnie po dzień dzisiejszy 😉 ) Do wykonania miałam tylko dwa proste zadania- kupić bilet tramwajowy i dostać się do pojazdu szynowego. BANAŁ!
Ale nie dla Chomikowej…
Z Dworca Centralnego udało mi się wybiec nawet bez włączania GPS-a 😛 Rozejrzałam się po okolicy, doczłapałam do ulicy, która miała mnie bezpośrednio doprowadzić na przystanek i moim oczom ukazał się wspaniały kiosk ruchu. „Bilet Chomikowa, BILET KUP”– tłumaczyłam sobie w myślach, niczym mała, beztroska dziewczynka wybierająca się z koszyczkiem pełnym dobroci wszelakich do babuni 😛 Kiosk ruchu sprawił, że poczułam się jak u siebie, bo wyglądał IDENTYCZNIE jak te w moim mieście- trzeba otworzyć do nich drzwi, wejść i dojść do lady, aby zakupić bilety, papierowe przedmioty „niezbędne” podczas podróży lub jakiś szybki napój. Dopadam beztrosko do drzwi, szarpię za klamkę i pewnym krokiem pcham się do środka….
ZLEW?????
TOREBKA?????
Dlaczego jakieś dziewczę mnie atakuje i krzyczy do mnie, żebym wyszła….?
Boże… Chomikowa jak totalna wiejska baba… 🙁 Wpakowałam się dziewczynie do kiosku 😛 Zero ogłady. ZERO. Tylko ja tak potrafię…
-Ja przepraszam, niech pani tylko nie krzyczy i ochrony nie wzywa… Ja JUŻ idę do okienka. Wie pani, ja ze wsi najwidoczniej przyjechałam- zrezygnowana tłumaczę przerażonej ekspedientce, bo widzę, że wpadła w lekką panikę- Niech no ja je tylko znajdę. NIECH NO JA ZNAJDĘ TO OKIENKO, to się na nim wyżyję. Od razu będzie wiedziało jak witać przyjezdnych 😛

Swoją droga jacy ci warszawiacy niegościnni 😛
—————————————————
w aplikacji audio-blog do posłuchania nowe nagranie 🙂

29 odpowiedzi na “podejście do Warszawy nr 2 i niegościnność miejscowych”

  1. Chomikowa wpis pierwsza klasa 🙂 rozbawiłaś mnie do łez. Oj jak Ty lubisz przygody a one Ciebie 😉 uwielbiam takich ludzi:) i jeszcze potrafisz odpowiednio opisać te zdarzenia – poczucie humoru super :):)

      1. Też tak mam że same albo z własnej głupoty 😉 tylko nie wiem czemu akurat mnie lubią tak te przygody 😉
        ale widzę, że Ciebie Chomikowa również 😉

  2. Chomikowa ty niczym terrorysta wpakowałaś się kobicie do kiosku. A wiesz to stolica, kto wie co sobie pomyślała jak tam weszłaś. Jeszcze by po policje zadzwoniła czy coś.

  3. Na przyszłość – w w większości przypadków w kiosku okienko jest z przodu… ;p

    Szkoda, żeś mnie powstrzymała przed stworzeniem mapki v. 2.0 ;D

    1. Ale dla mnie przodem kiosku były te drzwi właśnie 😛 Jak masz taką pasję, to możesz tworzyć mapki dla turystów 😉 Może na tym zarobisz 😉

      1. tak z ciekawości – czy tylko przypadkiem sparafrazowałaś Osła??:D

        Mapki dla turystów nie zawierałyby wykazu setki najniebezpieczniejszych dla Chomikowej pułapek ukrytych pod miłymi dla oka nazwami „Cukiernia” ;D

  4. a jak znowu trzasnęła byś tyłkiem to też nie zdążyła byś ?:D

    jeśli tyle jeździsz dobra opcja jest płatna wersja aplikacji „jak dojade” które dokładnie z gpsem przystanki wskazuje 😉

    i swoja drogą chomiczku…telefon HTC czy Sony posiadasz ?

    1. Tu nie było miejsca na trzaskanie tyłkiem 😛
      Mam nadzieję, że z jeżdżeniem to na razie koniec. Ewentualnie jeżdżenie po innym kraju 😉 A mam Sony… a czemu pytasz…?

      1. ah z ciekawości tylko, gdyż fotka naszego pięknego pałacu kultury dokładnie tak wyglądała jak z tego aparatu 😉

  5. Chomikowa w wielkim mieście:) Można by serial nakręcić z tych przygód:) Na pocieszenie powiem, że ja pewnie w Twoim mieście latałabym dookoła kiosku i szukała okienka a w życiu bym o drzwiach nie pomyślała;)

  6. Uwielbiam Warszawę.
    Kocham! 🙂

    I to tak bardzo że jestem w stanie przejechać 400 km w jedną stronę by tam pobyć choc godzinkę… 🙂

      1. Jasne 😀 Tylko czekaj powiem mężowi „Kochanie bo wiesz umówiłam się na kawę z takim jednym,…” 😀

        1. spoko – mnie się nie spieszy, zaczekam jeszcze z 5 minut…;D trochę poważniej – robiłaś foty w Skaryszaku??

  7. No to ja mam kilka uwag do Twojego postu:

    1. Hahahaha, fantastyczne masz przygody. Można by z Tobą doktorat jakiś napisać o prawie Murphy’ego.

    2. Nie wiem jak na Twojej wiosce, ale na mojej to przed wejściem do kiosku jest zawsze taki palik gdzie można podwiązać wierzchowca albo krowę. Po tym się rozpoznaję gdzie jest front kiosku 😉 .

    3. Zawsze możesz potraktować swoje działanie jako obywatelską lekcję bezpieczeństwa. Może się kobieta nauczy drzwi zamykać i uchroni ją to przed prawdziwym napadem.

    4. Podeszłaś od przodu i kupiłaś bilet czy umknęłaś z miejsca zbrodni jak spłoszona łania 😛 ?

    1. I znów po moim makijażu, Takitam. Zacznę Cię obciążać rachunkami za tusze do rzęs 😛
      Nie trzeba pisac pracy doktorskiej, aby stwierdzić, że jak ktoś jest zagubiony/roztrzepany to Prawo Murphyego dosięgnie go w najciemniejszym zakątku piwnicy 😛
      U mnie na froncie kiosku oprócz palika zawsze można spotkać okolicznych szanownych żuli z odpowiednim napojem odżywczym w ręku, w stolicy oczywiście takowych nie było, więc może to mnie zmyliło 😉
      Wiesz… wiele razy miałam ochotę umknąć… zakryć twarz kapturem czy coś takiego, ale uzmysłowiłam sobie kilka lat temu, że i tak zostanę zawsze i wszędzie rozpoznana i skojarzona z moim wzrostem, więc zaczęłam brać moją głupotę na klatę 😉

      1. Absolutnie odżegnuję się od jakiejkolwiek odpowiedzialności za Twój tusz. Mój adwokat twierdzi, że nie masz szans w sądzie 😛 .

        Z tym wzrostem aż tak źle nie jest. 1,8 nadal pozwala aby w razie potrzeby się wtopić w tłum. Jakbyś miała ze 2 metry – o to byłby problem.

        1. beznadziejnego masz adwokata! Mój mi podpowiada, że jak mu zapłacę odpowiednią kwotę (co to znaczy odpowiednia…?), to nawet będziesz się smażył jako sprzedawca kosmetyków w drogerii 😉

          1. No właśnie co to znaczy odpowiednia? Coś mi się wydaje, że Twój adwokat próbuje Cię naciągnąć.

            Poza tym, nie wiem czy wiesz, ale tego typu sprawy są rozpatrywane w sądzie przypisanym do miejsca zamieszkania pozwanego – a to znaczy, że będziesz musiała do mojej wioski dojeżdżać na rozprawy 😛 . Warty tego tuszu czas poświęcony na dojazdy 😉 ?

            1. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że musiałabym tyłek przyciągnąć gdzieś w te Twoje okolice, ale ja już wszystko przemyślałam. Po pierwsze nie zapominaj, że bardzo lubię poplątać się po Polsce a po drugie w perspektywie mam podróż z tym PRAWNIKIEM! A jak prawnik, to Rodzicielka będzie zachwycona! 😉

              1. …czy tylko moja złośliwa wyobraźnia podsunęła w tym momencie scenkę rodzajową z serii „Chomikowa trafia na prawnika będącego zestawem wszystkich jej „ukochanych” cech”, czy może jednak jest nas więcej??:D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.