ale czy ty jesteś, Chomik szczęśliwa?

źródło:własne
źródło:własne

Czytaliście na fb rozmowę, jaką zafundowała mi Moja N.zaraz po moim powrocie do kraju? Właśnie.
-Chomik! Teraz to już musisz sobie znaleźć jakiegoś faceta! Chcę iść na twój ślub! Wesele! Może spróbujesz znaleźć sobie kogoś przez biuro matrymonialne? Wiesz, to w sumie modne teraz. Poza tm jest taki nowy portal randkowy „zaadoptuj faceta”…
-Nie jest nowy. Zaraz po rozstaniu z Ekshibicjonistą (a to było dobre 6 lat temu) zajrzałam na ten portal i właśnie on już tam był.

-Ooo, to FATALNE miejsce w takim razie. Ale przecież MUSI być jakiś sposób na znalezienie tobie, Chomik faceta.
-A co wy wszyscy tak się uparliście? Na Rodos mnie męczyli, czemu nikogo nie mam, to teraz ty. No NIE MAM i nie wiem czy mieć będę.
-Co ty mówisz?! Bredzisz!- Moja N.już widzę traci wiarę i cierpliwość zarazem a ja ze spokojem piję kolejną kawę. Nie jestem pewna, jak szybko ta moja dziewczyna odpuści, bo znam ją już prawie całe życie i wiem, że jak się zaprze, to będzie mi wiercić dziurę w brzuchu. Może nie codziennie, ale systematycznie przez dłuższy czas (biedny ten jej mąż :P) i nie wiem czy nie zabraknie mi kontrargumentów…
-No dobra, Chomik, a czy ty w ogóle jesteś bez tej miłości szczęśliwa?

Odkąd tylko pamiętam byłam zakochana i miłością sponiewierana. Moją pierwszą miłością był Łukasz. Śliczny, miły, niedostępny dla wielkiej dziewczynki, jaką była Chomikowa:P Miał cały wianuszek wiernych fanek i ma zapewne do tej pory, pomimo faktu, że utył bardzo i zbrzydł. Fakt, że jest w miarę popularnym  muzykiem działa jak afrodyzjak. Jako 7-latka wyznałam mu wielką miłość na gondoli. Rok później poprawiłam 😀 tym razem na ognisku. Nie odwzajemniał mojego uczucia (nic a nic się nie dziwię 😀 ) i mam dziwne wrażenie, że nawet jako 20-latek zerkał na mnie podejrzliwie 😉
Później w podstawówce miłością ogromną darzyłam Roberta, Piotrka, Krzyśka, Łukasza, Bartka i… już sama nie wiem kogo jeszcze 😀 Moim pierwszym chłopakiem został Grześ. Byłam w I klasie liceum a poznałam go przez moją koleżankę. Cóż to była za miłość! 4 miesiące i całe 2 czy 3 spotkania! Dzieliło nas 100 km, więc miłość rozkwitała telefonicznie 😀 I telefonicznie się zakończyła, kiedy również przez telefon jego brat mi doniósł o nowej wybrance Grzesia. Znajomość zakończyłam. I tak to wygląda po dzień dzisiejszy 😀 Oni mną kołują a ja znajomości kończę 😀 i nie wiem czemu mnie to w tej chwili bawi 😉
2 lata po Grzesiu był Szymuś, który tak sponiewierał moją psychiką, że jestem do tej pory wyczulona na facetów z problemami emocjonalnymi i będę już chyba do końca życia. Natychmiast po Szymusiu był Piotr, który bardzo wiele mnie nauczył o relacjach damsko-męskich. Kołował mną i kręcił a ja głupia zakończyłam znajomość dopiero, jak mi powiedział, że się żeni 😀 Jejku, jak mnie to dzisiaj bawi 😀 A tyle chusteczek wydmuchałam przez niego, tyle nocy nie przespałam 😀 Jedyny plus tej znajomości to papier gwarantujący zakaz zbliżania się Szymusia do mojej osoby.
Szybko po Piotrze, serce oddałam… Piotrkowi (Moja N.już jest wyczulona, jak jej tylko wspominam o kolejnym facecie. Dostałam od niej zakaz nawiązywania znajomości z mężczyznami o tymże imieniu…). Piotrek to było coś… wielkiego 😉 Tak,właśnie tak 😉 Tkwiłam w tym związku zakochana po uszy a nawet jeszcze wyżej. To z nim chciałam mieć dom i dzieci. Byłam gotowa oddać za tego człowieka życie. Ba! Faktem świadczącym o tym, jak bardzo byłam zaślepiona miłością, były wieczory spędzone przy garach. Tak- nawet dla niego uczyłam się gotować. Uczyłam- to słowo klucz 😀 Może właśnie dlatego się ze mną rozstał 😉 I taki argument bym zrozumiała a nie, że robię mu awantury 😉 😀 Po rozstaniu z Piotrkiem w ciągu miesiąca schudłam prawie 10 kg. Taka depresja! I nigdy potem już nie byłam taka szczupła, jak wtedy 😀 Po dzień dzisiejszy zastanawiam się, czy za te kilogramy nie wysłać mu maila w podzięce  😉 Dość szybko po Piotrku był… Piotrek (Moja N.mało wylewu nie dostała), który był ewidentnie tylko i wyłącznie pocieszeniem. Jego zaletą był wzrost. I na tym lista zalet się kończy 😛 No dobrze- przepraszam, miał jeszcze inne wybitne umiejętności… 😉 Później chwilkę Kamil i Paweł a potem Puszek, z którym próbowałam stworzyć prawdziwy, przyszłościowy związek. Niestety Puszek trafił na okres, kiedy mocno określiłam jakiego faceta chciałabym mieć koło siebie… Niestety nie mogłam znaleźć tych cech u niego… Tak mną miotały wyrzuty sumienia, że znów płakałam.
Firma od chusteczek higienicznych powinna mi je zacząć przesyłać za free 😛

Później był Dan i…….. No i jestem, gdzie jestem. Pierwsze tak długie 2 lata bez nikogo. 2 lata bez łez, bez sponiewierki emocjonalnej, bez „kocha, nie kocha?”, bez tysięcy niepotrzebnych myśli.

-Tak, N. Jestem szczęśliwa.

38 odpowiedzi na “ale czy ty jesteś, Chomik szczęśliwa?”

    1. Nie jest taka imponująca-dużo z tych imion to kilka randek, z których nic nie wynikało, pomimo tego że chciałam żeby wynikło (z perspektywy czasu widzę, że dobrze się stało 😉 )
      Dobrze mi samej. Nareszcie jestem spokojna i nic mną nie targa. Szczególnie ostatni rok był spokojny.

      1. a chcesz pod ogon za ściemnianie?

        „Dobrze mi samej. Nareszcie jestem spokojna i nic mną nie targa. Szczególnie ostatni rok był spokojny.”

        Gdyby tak było, to po cholerę to spotkanie choćby z Rili Muziną?

        1. Z Muziną pisałam, że mi się nudziło 😛 poza tym ja nie mowię, że się zamykam na facetów. Jak się jakiś nawinie to czemu nie 😉 ale na pewno nie zamierzam szukać

      2. Tak tylko szybko chciałam ci powiedzieć że jak kobieta ten wyczekiwany spokój i szczęście odnajduje w byciu samą ze sobą, to zazwyczaj krótko po tym pojawia się miłość w jej życiu. Ja byłam pewna po ponad 2-óch latach że jest mi dobrze jak jest i jestem szczęśliwa. I masz babo placek minęły kolejne 2 lata a ja mam mojego własnego prywatnego faceta. Którego oczywiście kilka razy w tyg. chce mordować. Ale jest mój i koniec!

  1. Każdy z nas po cichu marzy o udanym związku i kochającej drugiej połówce. A jak! Ale związek nie jest wyznacznikiem szczęścia. A jeśli próbujemy „na siłę” to zazwyczaj efekt jest przeciwny do zamierzonego…
    Dobrze, że dajesz sobie czas i dystans. A co ma być to będzie… 🙂

  2. W Twoim wypadku od imienia Piotr bym uciekał, jak najdalej. No, chyba, że podpisze tę umowę sponsorską z firmą od chusteczek, wtedy trzeba będzie mieć powód do płaczu….
    A poważnie, poniewierka emocjonalna jest bolesna, ale naprawdę kiepsko zaczyna się żyć, gdy odetniemy do siebie dostęp emocjom, wtedy jest dobrze, ale… nijako. Przetestowałem na sobie i chyba wolę poniewierkę emocjonalną. Wiem, wygląda to jak wyznanie, masochisty 🙂

    1. Hegemon! Ty masochista? 😀 wierzyć mi się nie chce 😉
      Nie przesadzajmy! Nie odcinam od siebie emocji, np.świetnie się czuję z radością 😉 a jak bardzo chce popłakać to zaczynam się interesować pomocą biednym zwierzętom i ludziom 😛

  3. I tu rodzi się pytanie: kto kogo wybiera. Albo oni nie potrafią, albo Ty wybierasz samych niewłaściwych. Imię tu nie ma nic do rzeczy. A może przyciągasz do siebie egocentryków, dla których nie Ty, a oni najważniejsi.P Poznaj charakter i przetestuj w różnych sytuacjach. A przede wszystkim zdejmij różowe okulary.
    Serdeczności.

    1. A widzisz… Wiesz jak często tutaj czytam „daj mu szansę! może coś z tego będzie!”, no więc daję, bo nie chcę nigdy pomyśleć, że może coś pięknego mnie w życiu ominęło. Tak więc testuję (jak sama zreszta napisałaś 😉 ) I jest jak jest 😉
      pozdrawiam ciepło!

  4. No pięknie… 2 lata temu był jakiś Dan, a my nic na ten temat nie wiemy.
    Ładnie to tak chować takową wiedzę przed czytelnikami?
    Sama sobie szkodzisz, moja droga 😀
    Jak siądziemy tu społem, to facetowi taką psychoanalizę zrobimy na podstawie Twoich wpisów, że od razu będzie wiadomo czy z tej mąki będzie chleb… 😀
    Się popraw następnym razem 🙂

    A z tym szczęściem – no bycie singlem ma oczywiste plusy. Nikt nie marudzi (poza N. 😀 ), ma się sporo wolnego czasu, a i pozwolić sobie można na więcej…
    Minusy też są – wiadomo.
    Tym niemniej Twoje podejście podoba mi się – bycie zadowolonym, uśmiechniętym i nie zdesperowanym to bardzo dobry punkt wyjściowy 🙂

    1. Różnych rzeczy nie wiecie 😉
      Jak siądziecie tu społem, to boję się, że internety tego nie zniosą 😀
      właśnie Sokole… Ja już tyle czasu singielka, że nie wiem czy zniosę kogoś na stałe ze mną 😉 Mam już nawyki starej panny 😉

  5. Ty masz w życiu szczęście do kochasiów o imieniu Piotr, a w mojej rodzinie kobiety wiązały się z mężczyznami -sierotami(moja matka, siostra i ja). Mój syn przejął chyba „pałeczkę” bo związał się z dziewczyną, która wyrzucona z domu przez matę, nie utrzymuje z rodziną kontaktu. Widać „każdy ród ma swój smród”. Masz taki styl pisania, że czytający wie, kiedy żartujesz, więc nie musisz co rusz zamieszczać uśmiechniętej buźki. Pozdrawiam szczęśliwą Chomikową.

    1. Jejuuu! To trzeba jakoś przerwać tę „skłonność”! Masz więcej dzieci? 😉
      Właśnie nie wszyscy wiedzą, że żartuję… Ale przywracasz mi wiarę w dowcip, dziękuję 🙂

  6. To jest jakaś masakra z tym przymusem bycia w związku… Ludzie, jest tyle fajniejszych rzeczy od użerania się z „miłością życia”. Cudzysłów nieprzypadkowy :). Pod wpływem amerykańskich komedii romantycznych (tak sądzę) doszliśmy gromadnie do wniosku, że jedyny sens życia leży w kochaniu i byciu kochanym. No i ja tak pytam – rzeczywiście? Nie da się życ bez- excusez le mot – przylepy?

    Nachalne wciskanie miłości jako bardzo chodliwego towaru w filmach, książkach, reklamach poprzestawiało nam priorytety w głowach. I dopiero gdy zmęczeni tą kołomyją zaczynamy się dystansować od tego amoku, możemy normalnie pożyć. I rzeczywiście znaleźć spokój.

    1. Wiesz… miłość może i jest przereklamowana, ale świat w pojedynkę wcale nie jest taki przyjazny (wiem o czym mówię 😉 ). Wiele razy do rozwiązania pewnych kwestii potrzebna jest druga osoba (byleby to był ktoś normalny). Pewnie, że można iść przez życie w pojedynkę i pewnie, że się da, tylko wbrew pozorom lekko nie jest.

  7. Chomikowa, przywracasz mi wiarę w ludzi. W ludzi inteligentnych, których nie opuszcza poczucie humoru, nawet na swój temat. Bo teraz to już tylko do tanga trzeba dwojga, a druga połówka nie zawsze czyni nas szczęśliwymi. Czasem wręcz przeciwnie. Tak, że jeśli miałabyś wybierać miedzy szczęściem w samotności, a nieszczęściem we dwoje, wiem co wybierzesz… I tak trzymaj!

    1. Z tą inteligencją bym się tak nie rozpędzała 😉 ale dziękuję 😉 Z dwojga złego lepiej jest się samej z siebie pośmiać, niż płakać nad własnym losem…
      Wiesz… jak tam patrzę na te nieszczęśliwe związki, to modlę się, żebym tylko ja tak nie skończyła…

      1. Spotkałaś kiedyś istotę obdarzoną inteligencją, która nie miałaby poczucia humoru? I odwrotnie. U ograniczonych, poczucia humoru za grosz ( nie mylić z tymi, co robią sobie jaja z poważnych spraw, bo to wynika z głupoty i z humorem nie ma nic wspólnego). Śmiać się z siebie, jeśli coś idzie nie tak, zamiast obwiniać innych i szukać winnych dookoła siebie, to wielka sztuka, ale najlepszy sposób na życie. Masz małe szanse na to aby się władować w nieszczęśliwy związek, bo nie jesteś beznadziejnie zdeterminowana i patrzysz trzeźwo. Masz poczucie własnej wartości i świadomość, że nie potrzebujesz koniecznie jakiejkolwiek drugiej połówki, aby się dowartościować. Sądzę, że znajdziesz to, czego szukasz, spoko 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.