nie chcę być sama, więc… wyjdę za mąż

źródło pixabay.com

Z czym mi się kojarzy małżeństwo z rozsądku…? Z wpadką. Albo z jakimś układem finansowym. Zresztą prawie na to samo wychodzi 😉 Gdzieś w głowie zawsze miałam obraz materialistek, które wychodzą za mąż za bogatych facetów, żeby mieć w miarę spokojne ustatkowane życie.
Ale chyba się myliłam. Rozglądając się w okół siebie i słuchając znajomych o znajomych 😉 zaczęłam dostrzegać kilka małżeństw, które trwają kilka lat, bo dochodzą do wniosku, że bezpieczeństwo i partnerstwo są ważniejsze od porywów serca. Są to osoby, które dłuższy czas nie mogły sobie kogoś znaleźć, bo… nie miały czasu. Bo szukały księcia lub księżniczki z bajki. Bo porzucona matka szuka spokoju i bezpieczeństwa u boku wartościowego człowieka, który zapewni im spokojną codzienność. Bo gdzieś coś poszło nie tak, jak innym w standardzie. I nagle budzą się gdzieś w okolicach 40-stki i pragną stworzyć rodzinę. Budują swoje związki nie na fascynacji, uderzeniach piorunów i innych takich 😉 tylko na przyjaźni.
Kiedyś rozmawiałam z koleżanką z pracy, która opowiedziała mi jak to się stało, że ma tak spokojne i dobre życie. Z pierwszym mężem jej nie wyszło. Odszedł od niej, kiedy syn miał kilka lat. Oczywiście pieniędzy na alimenty nie wysyłał. Żeby utrzymać rodzinę, dziewczyna zasuwała z pracy do pracy a syna wychowywała babcia. W tej dodatkowej pracy poznała Krzysztofa- swojego przełożonego. Prawie od samego początku proponował jej że się zaopiekuje nią i jej dzieckiem, ale ona bała się, że chce wykorzystać jej trudną sytuację do tego, żeby się zabawić.
Krzysztof co jakiś czas ponawiał propozycję, a ona coraz bardziej się do niego przekonywała. Zaprzyjaźnili się a on jej pomagał w wielu kwestiach- kiedy mały był chory, on ich wiózł do lekarza. Gdy ona nie wiedziała jaki kupić komputer, on służył dobrą radą.
-Jesteś szczęsliwa?-pytałam.
-Tak. Mam dobrego męża, spokojny dom i szczęśliwe dziecko. I mam też w końcu czas dla siebie. Nie muszę już biegać z pracy do pracy. Może i nie był to ślub z wielkiej miłości, ale Krzysztof o tym wiedział. On chciał tego, co ja- spokoju i ciepłego domu. Mówię ci, Chomik- dobrze mi. Dobrze nam.

Po tej historii zaczęłam spoglądać na te „inne” małżeństwa troszkę przychylniej. Kilka dni temu, kiedy spotkałam znajomą ze studiów, powiedziała mi, że za rok wychodzi za mąż. Za przyjaciela.
-Wiesz co, Chomik? Miałam w swoim życiu dwa poważniejsze związki. Pierwszy się rozpadł, bo on wyjechał za granicę a drugi, bo mnie facet zdradził podczas wjazdu służbowego z koleżanką z pracy. To Daniel dwa razy ocierał mi łzy. Pytałam się go, co jest ze mną nie tak, a on zawsze mnie przytulał i patrzył na mnie tymi swoimi pełnymi uczucia ślepiami. W sumie to głupia byłam, że wcześniej go nie chciałam. Mam 33 lata. Nie chcę już marnować czasu na coś, na co nie ma sensu. Na Daniela mogę liczyć i wiem, że mnie nie zdradzi.
-Nie boisz się, że kiedyś się zakochasz?- pytam spokojnie, bo jestem ciekawa, ale jakoś chyba jednak bardzo o nich spokojna.
-Raczej nie. I ty wiesz… ja tego mojego Daniela kocham. Taką spokojną, fajną miłością. Polecam ci, Chomikowa. POLECAM!
Nie karcę tej dziewczyny w myślach jak zapewne bym karciła jeszcze kilka lat temu. Znam ją, ona nigdy nie była głupia. Wie, co robi i robi, jak mi się zdaje bardzo mądrze.
Bardzo cenię sobie te historie. Są pełne rozsądku i ciepła.
Może ja kiedyś też podejmę taką decyzję.
Tylko… seksu jakoś sobie w tej sytuacji nie wyobrażam 😉

41 odpowiedzi na “nie chcę być sama, więc… wyjdę za mąż”

  1. Hmmm …. A dlaczego nie miałoby być dobrego seksu? Teoretycznie sytuacja wyjściowa jest taka sobie, ale w sumie bywają – i to wcale nierzadko – zaskoczenia 🙂
    I czy z każdym gościem, w którym byłaś zakochana, seks był rewelacyjny? 😉

    1. Hahaha. No nie był 😉 ale wiesz… bo ja na ten moment nie mogę sobie wyobrazix seksu z kimś, kto mnie jakoś nie fascynuje (na początku choćby), więc… no nie wiem. Alw może to kwestia poprzestawiania sobie czegoś w głowie. Ludzie sie bzykają z obcymi dla siebie ludźmi, więc może i można z kimś kogo się po prostu lubi… 😉

  2. Ha! I widzisz Chomiś – miłość jest przereklamowana!
    Lepiej chujowy początek,niż koniec.Ależ to zabrzmiało 😛 😛 😛
    Pamiętaj – Twój rozsądek jest zdrowy 😉

    1. Haha. To Ci się udało 😀
      Eee… zakochanie jest przereklamowane a nie miłość. Zresztą ile książek i babć mowi, że miłość to umiejętność przyjaźni 🙂

      1. Zawsze mam z tym problem – bo jeśli przyjaźnię się z mężem to mówimy sobie wszystko.No raczej bym mu nie powiedziała,że mam ochotę przespać się z tym czy tamtym…A Ty byś powiedziała? 😛
        Ładnie powiedziane ale to chyba zależy od tego jaka była sytuacja wyjściowa owej miłości.

            1. Hahaha. Ty się sama rozgrzesz 😉 A nie o wszystkich grzechach będziesz opowiadać 😉 Wystarczająco ma ich każdy z nas 😉

  3. Hmmm…, a nie mylisz czasami zakochania z miłością? Bo to o czym piszesz u znajomych, to jest miłość, a to takie uczucie wielkiej ekscytacji i bum, to tylko zakochanie…

      1. hahaha odd głowy się zaczyna, jesteśmy bandą hormonów, genów, atomów….obłąkanie, które znajduje w ukojenie w pieszczotach, a jeśli dotyk drażni to …… leżanka u terapeuty, łokcie na barze, …..przeładowana skrzynka smsami 😛 😀

  4. Ale przecież seks to fizjologia. Przynajmniej u faceta. Nie musi kochać, żeby mieć ochotę. A co do miłości to każde uczucie trochę słabnie z czasem. I przyjaźń, jakaś wspólnota jest tym spoiwem dla długotrwałych związków.

    1. No właśnie wiem, że fizjologia… Tylko dla mnie to tak trochę więcej, dlatego troszkę ciężko mi sobie to wyobrazić z kimś do kogo nie czuje się fascynacji czy jakiś tam małych choćby fajerwerek 😉
      A pod resztą się podpisuję 🙂

  5. Mnie się wydaje, że miłość ma różne odcienie i chyba nie można zakładać, że ta romantyczna miłość jest trwalsza od tej zdroworozsądkowej. Sama mogłabym być w takim związku gdzie mam „wszystko”, włącznie z dobrym seksem oczywiście ( tak a propos przekonałam się, że można mieć dobry seks, drogie Panie:-), nie kochając partnera) , ale nie ma porywów i sztormów miłosnych. W pewnym wieku docenia się bezpieczeństwo i spokój.

  6. Hmm… Krzysztof i Daniel byli niesamowicie cierpliwi… Co do tej od Daniela – to wcale nie była głupia – po prostu nie chciała związku z Danielem, bo kto inny otarłby Jej łzy? Ano właśnie…

    Czasem Wy dziewczyny wychodzicie z jakiegoś kretyńskiego przekonania, że jak facetowi na Was zależy, to trzymacie go przy sobie jako przyjaciela – szukacie u innych uczuć czy świetnego seksu, oczywiście z przeświadczeniem, że pozostałe cechy zmienicie na lepsze… a przyjaciel jest gdzieś tam pod ręką – na wypadek, jakby trzeba było się wypłakać…

    Dobra rada – nie każdy facet jest cierpliwy… i nie każdy zniesie sytuację, że dziewczyna, z którą on chciałby być – po raz kolejny mu się wypłakuje, że ona trafia na samych drani i że żaden normalny facet jej nie pokocha… Zwłaszcza, gdy taka sytuacja się wiele razy powtarza…

    1. Bo dobry przyjaciel jest droższy niż wszystkie skarby świata! I spieprzyć to wszystko jakimś związkiem?Seksem?No absolutnie nie! Ojjj Phoenix…I jeśli ten przyjaciel kocha swoją przyjaciółkę powinien jej o tym powiedzieć.Szczerość przede wszystkim 😛

  7. Miłość przychodzi z czasem 🙂 najpierw jest zauroczenie…,które nie zawsze przeradza się w miłość
    A jeśli jest dobry seks to podstawa już jest 🙂

    1. Majka zgadzam się całkowicie. Miłość przychodzi z czasem. Fajnie jak na początku człowiek sie zauroczy i są te fajerwerki i iskry, ale to nie zawsze też jest potrzebne by sie milosc pojawiła. Czasami my do tej miłości musimy po prostu dotrzeć.

    2. Szlag by to… naprawdę seks bez choćby najmniejszego porywu serca…? Naprawdę…?
      te cholerne bajki z dzieciństwa mnie tak ukształtowały 😉

  8. Nachlałam się…
    A było to tak:
    Poszłam na dyskotekę – szybkie spojrzenie w menu – nie, nie serwują dzisiaj niczego apetycznego.
    No ale przypałętał się taki jeden…
    Od słowa do słowa – ani się obejrzałam, a już sączyłam pierwszego drinka. Myślę sobie – w sumie nie taki brzydki ten Zenek.
    Po drugim moczajto brzuch już mnie bolał z jego żartów… A po trzecim białe paski na jego dresie świeciły bosko w ultrafiolecie.
    Okazało się, że jesteśmy dla siebie stworzeni – mój Apollo okazał się szarmancki, zaradny, odważny i gotów dla mnie do największych szaleństw. Udowodnił to wyrywając dla mnie krzak róż z klombu przed posterunkiem policji.
    Nie trzeźwiałam przez dwa tygodnie – pokazał mi cały swój świat. Zabrał mnie swoim BMW do kumpli na osiedle, potem oglądaliśmy filmy… i te szalone noce…
    Niestety – po jakimś czasie chyba zaczęłam się uodparniać na alkohol, a gdy całkiem wyparował okazało się, że ma kumpli debili, ogląda wyłącznie kiepskie horrory, dres się pobrudził od ziemi z klombu a w BMW nie ma paliwa.

    Cóż… po tej przygodzie została mi moja kochana córeczka Dżesika.
    Jak trochę podrośnie – powiem jej, że alkohol to kiepski doradca.
    Że powinna się zakochać…

  9. Parę razy zdarzało mi się przekomarzać z przyjacielem „jeśli w wieku 40 lat dalej będziemy singlami, to się pobierzemy”. Ale jednak nie wyobrażam sobie spełnienia takiej obietnicy… Oby nie było trzeba! 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.