z wizytą u lekarza

źródło:pixabay.com

Dobra, wystarczy-pomyślałam, kiedy znów nie mogłam wsiąść do Pędzidła z powodu bólu kręgosłupa- idę do lekarza. Może jakiś cud się u niej wydarzy.
Wierzę w  ten cud!-Dzień dobry, Pani… -zerka w kartę- Chomikowa- wita mnie moja pani doktor od pierwszego i potencjalnie ostatniego kontaktu-Proszę najpierw wypełnić deklaracje- rzuca mi pod oczy kilka doszczętnie zapisanych kartek.

Wypełnię, podpiszę. Położną też poproszę. Oczywiście. Przecież to kolejny rok od wielu lat, kiedy może jednak będę jej potrzebować…
-Co panią sprowadza?
-Boli mnie kręgosłup lędźwiowy. Tzn.już mnie nie boli. Teraz jest strasznie napięty przez co nie mogę się schylać ani siedzieć a muszę.
-Ile ma pani lat?
Rety… kocham to pytanie. Ostatnio to pytanie usłyszałam jakiś rok temu u ginekologa. Po nim nastąpiła seria pytań o posiadanie dziecka. Ten dzień śni mi się po nocach. Teraz widzę będzie ciąg dalszy. Cudownie.
Pani Chomikowa- zaśmiewa się po moim westchnięciu- najważniejsze na ile się czujemy!
Czuję się na jeszcze raz tyle. Codzienne wstawanie w nocy do pracy i niedoczynność tarczycy sponiewiera mną i rzuca bezwładnie o codzienność. Mam 70 lat. Czas umierać…
-Ćwiczy pani?
-Pewnie, że ćwiczę. Mam orbitrek, na który wydałam za dużo pieniędzy, żeby stał się wieszakiem na ubrania. I staram się chodzić na basen. Nieregularnie niestety.
-Rozciąganie?
-Zawsze przy ćwiczeniach.
-No dobrze… Jakieś inne objawy? Jak to się stało, że zaczął panią boleć?
-Żadnych innych objawów. Ani drętwienia czegokolwiek ani promieniującego bólu. A stało się w Wigilię- po sprzątaniach, zakupach przedświątecznych. Kobietą jestem.
Zaśmiałyśmy się obie.
-No przeciążyła się pani. Dam pani tabletki na zapalenie i suplement na układ nerwowy. Ćwiczy pani 5 razy w tygodniu, rozciąga się codziennie.
Co, co, co…?????
-Pani doktor! – Wtrącam się w jej wywód. -Jakie 5 razy w tygodniu? 3 razy w tygodniu! I 3 razy w tygodniu się rozciągam! Nie dałabym rady z życia wyciągnąć więcej!
-No to musi być 5 razy w tygodniu i codziennie a nawet 2 razy dziennie się rozciągać. Nie dość, że jest pani wysoka, to jeszcze w pracy pani siedzi. Wystarczająco pani ten kręgosłup obciąża. I jeszcze schudnąć.
-SCHUDNĄĆ?! Pani wie ile mnie kosztuje ten wygląd teraz?
Zaraz trzasnę drzwiami a najpierw moim tyłkiem. Wielki jest. Jest czym trzaskać.
-Domyślam się Pani Chomikowa. Ale trzeba zadbać o siebie. Tu recepta- podaje mi z gracją żółtą kartkę z magicznym numerem do e-recepty.

BOSKO.
I schudnąć.

Z depresji wychodzę! Żebym schudła, to musiałabym znów w depresję wpaść!
No albo dobra figura albo dobry stan psychiczny!
Jakiś kompromis muszę sama ze sobą i swoim kręgosłupem wypracować.

4 odpowiedzi na “z wizytą u lekarza”

  1. Schudnąć, to jest takie gadanie, które przynosi więcej szkody, niż korzyści. Najważniejszy przy kręgosłupie jest ruch i unikanie siedzenia. Jeżeli jest to tylko możliwe najlepiej pracować na stojąco (staram się stawiać laptopa wysoko i pracować na stojąco). Jeżeli chodzi o ruch, to ważne aby był częsty, ale nie musi być obciążający. Staram się co godzinę, co dwie, robić krótkie przerwy w pracy i trochę pochodzić – np. uporządkować przestrzeń wokół siebie. No i nordic walking na kręgosłup dobrze robi 🙂

    1. Zgadzam się z Tobą. Syaram się podobnie funkcjonować. Stanie co prawda przy biurku u mnie nie przejdzie ale odchodzę od niego jak tylko mogę i w przerwie na lunch już nie siadam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.