homoseksualizm, czyli o domu dziecka

źródło:pixabay.com
źródło:pixabay.com

Dom dziecka- całodobowa placówka opiekuńczo-wychowawcza typu socjalizacyjnego” (cyt.Wikipedia).  Małe piekło, do którego się trafia z większego piekła. W skrócie- taka ostateczność.Mam nadzieję, że nikt z czytających tego bloga nigdy nie musiał spędzić tam choćby minuty. My-dorośli chcemy myśleć, że jest to miejsce, w którym dzieci i młodzież mają zapewniony dach nad głową, pożywienie, jakąś tam opiekę oraz jakąś tam miłość (z naciskiem na słowo „jakąś”). Jak to wygląda w rzeczywistości?
STRASZNIE.
Uwierzcie mi, że strasznie.
Kiedy pracowałam w szkole (w wyjątkowo patologicznym środowisku), byłam świadkiem przeróżnych historii. Alkoholizm w rodzinie, to był mój chleb powszedni. W klasach miałam kilkoro dzieci z rodzin dotkniętych alkoholizmem, dzieci dotknięte przemocą w rodzinie i przynajmniej 2 dzieci, których rodzice byli pozbawieni praw rodzicielskich (na szczęście dziadkowie byli zawsze w stanie przejąć opiekę nad maluchami). Zawsze miałam przynajmniej 4 dzieciaków z opieką kuratora. Byłam kompletnie załamana tym, co się dzieje w tych rodzinach. Głód, smród i ubóstwo to wielki skrót tego, co te dzieciaki przechodziły. Do tego przemoc i obojętność rodziców oraz co niestety bardzo częstej ich roszczeniowość i bezczelność. Wiele razy przez myśl mi przechodziło, czy nie lepiej byłoby tym dzieciakom właśnie w domu dziecka. Głupie pomysły od razu wybiła mi z głowy pani dyrektor, która powiedziała, że tym dzieciakom będzie prawie wszędzie lepiej, ale nie w domu dziecka.
I chyba coś w tym jest.
Moja Matka Polka, która jest nadal nauczycielką mówi, że ma w klasie dwójkę dzieciaków z domu dziecka. Jedno ma chorobę sierocą i spędza lekcje pod kaloryferem a drugie albo kradnie innym jedzenie, albo śpi w ławce. Wychowanki domu dziecka ze starszych klas są permanentnie molestowane seksualnie przez chłopców z domu dziecka oraz przez okolicznych mieszkańców. Bo to przecież margines społeczny, takie nic, z którym można zrobić co się chce.
Świetne życie.
Nie wiem, kto może mieć gorsze dzieciństwo. Chyba tylko dzieci wojny…

Ostatnio dyskutowaliśmy na zajęciach językowych o związkach homoseksualnych. Wiecie, że tolerancję mam mocno rozwiniętą. Nie mam nic przeciwko związkom homoseksualnym. Póki nikt nikogo nie krzywdzi, to niech sobie ludzie żyją jak chcą. Nie mam natomiast jeszcze wyrobionego zdania odnośnie posiadania dzieci przez pary homoseksualne. Czekam na konkretne wyniki badań, które pokażą wpływ wychowania w rodzinie homoseksualnej na dalsze życie w rodzinie i społeczeństwie. Jednego  jestem pewna- dzieciaki z domu dziecka otrzymałyby w takiej rodzinie zdecydowanie więcej miłości, niż w tejże placówce.
-Ja nie wiem po co w ogóle ta rozmowa o adopcji dzieci przez osoby tej samej płci? Takie rzeczy powinny być na całym świecie zabronione- wygłasza znajomy podczas zajęć.
-Ale dlaczego?- pyta prowadząca- Nie uważasz, że tym dzieciom z domów dziecka byłoby lepiej w jakiejkolwiek rodzinie, w której panuje miłość i zgoda?
-Nie. Uważam, że tym dzieciom działaby się ogromna krzywda. Homoseksualizm do dewiacja taka sama jak zoofilia. Nie wiadomo, co by się stało z tymi dziećmi w takiej chorej rodzinie. Tam na pewno groziłoby im niebezpieczeństwo.
Jak siedziałam cicho i nie chciałam wdawać się w kłótnię, tak stanęły mi przed oczami te wszystkie nieszczęśliwe maluchy i nie wytrzymałam.
-Człowieku! Czy ty kiedykolwiek byłeś w takiej placówce?! Miałeś do czynienia z tymi dziećmi?! Widziałeś lgnące do ciebie 3-4-latki, które szukają tylko odrobiny uczucia?!

-Tak, byłem przez chwilę. Przywiozłem paczkę dla nich.
Fanfary.

Brakło mi dalszych argumentów.
Najlepsze jest to, że facet szykuje się do jakiś wyborów na burmistrza, czy kogoś tam. Ma ambicje startować do sejmu. Straszny żal, że tacy ludzie rządzą i nadal będą rządzić i to nie tylko naszym krajem, bo w wielu krajach podobne podejście triumfuje.
W Iranie na przykład 😛

P.S Tylko błagam… bez dyskusji stricte o homoseksualizmie, bo nie o to mi chodziło…

jak każda kobieta?

źródło: pixabay.com
źródło: pixabay.com

Ostatnio na zajęciach językowych, znajomy zapytał się mnie jaki jest MÓJ sposób na prawdziwe odstresowanie się. Po chwili namysłu powiedziałam „Jak każda kobieta lubię iść na przyjemne zakupy”. Powiedziałam i od razu pomyślałam „Kurde… jaka KAŻDA? Przecież znam kobiety, które chodzić na zakupy nie lubią. Rodzicielka na przykład 😛 „. Sama się zdziwiłam moją spostrzegawczością w tym temacie, bo przecież tak często się mówi „każda kobieta”, „każdy facet”. Uogólnia się po prostu. Czyli robi się coś, do czego ja sama mam skłonność, choć próbuję z tym walczyć 😛 Bo co? Bo każda kobieta nosi szpilki. Pitu, pitu- sama nie noszę. Moja N. też nie. Bo każda kobieta lubi chodzić do fryzjera. Nienawidzę. Zostawiam tam za dużo pieniędzy. Wolałabym sama sobie zrobić to wszystko, co mi tam robią. Każda kobieta marzy o dziecku. Znam przynajmniej 2, dla których posiadanie dzieci to obrzydliwość. Każda kobieta marzy o całej szafie butów. Hmmm… jest tu taka, która o tym nie marzy…? Ja bym wolała całą szafę toreb, ale w sumie butami też bym nie pogardziła 😛 Już mam- moja Rodzicielka marzy o jednej parze butów, które będą na nią pasować. Czyli znów pudło.
To o czym marzy ta każda kobieta?
Pytam wujka google.
Skubany ma dla mnie mnóstwo odpowiedzi…
Królewicz z bajki. W sumie… Jakby był nieskazitelny, to czemu nie… Z drugiej jednak strony taki nieskazitelny… nudny by był…
Idealny kochanek. O! O! O! Brałabym 🙂
Spotkania przy świecach. Odpada, uczulenie mam.
Upominki. Oj, coś w tym jest 🙂 Kochamy dostawać prezenty, ale tylko TRAFIONE! Bo to pewnego typu sprawdzian „słuchał/a co chcę dostać, czy nie; zna mnie, czy nie”. Dla dobra ogółu, lepiej, żeby upominek był trafiony 😛
w dalszej kolejności są oczywiście kosmetyki, gadżety, modne i dopasowane sukienki (istnieją takie?), perfumy i inne duperele.
A co ze zdrowiem? Co ze SZCZĘŚCIEM? Naprawdę żadna nie wymieniła takich punktów? Nie wierzę. To nie może tylko o to chodzić…
To czemu mówimy „jak każda kobieta?” Mam wrażenie, że tylko po to, żeby się jakoś usprawiedliwić. Bo czemu znów wydałam 200zł na torebkę? – Przecież kocham zakupy, jak każda kobieta. To „jak każda kobieta” brzmi jak usprawiedliwienie czegoś głupiego, infantylnego, czegoś za co mogłybyśmy zostać skarcone.
Czyli idąc wielkim skrótem. Być kobietą, to być głupiutką, infantylną istotką?

A może by tak w końcu „być jak każda kobieta”, czyli być odważna, zaradna. I co z tego, że ze słabościami? Nawet największa wichura może wyrwać najsilniejsze drzewo.

kolejna mała emigracja

sienna miller smoking made by me thinking staring
źródło: giphy.com

Kiedy po poprzednim sezonie w Bułgarii, zaczęłam rozglądać się za pracą rezydentki w innym biurze podróży, szybko okazało się, że mogę pracować w każdej firmie, jakiej tylko zechcę. Po ostatniej pracy z Oślicą, nie mogłam się w tej sytuacji odnaleźć. Bo jak to?- wbijano mi do głowy, że na moje miejsce pracy znajdzie się 10 chętnych osób a jeśli chcę cokolwiek osiągnąć, to tylko jako czopek Oślicy, a tu proszę- wyboru miejsc pracy cała talia.
Przewracałam karty książki wymarzonych miejsc do pracy, kombinowałam, zbierałam opinie, aż chwilę przed Bożym Narodzeniem zadzwonił do mnie Szef.
-Witam Pani Chomikowa, z tej strony Szef- przywitał mnie SZEF 😉
-Ojej! Witam pana serdecznie! Jak miło pana słyszeć!- ucieszyłam się ciut nadmiernie…
-O, jaka radość! Jeszcze nikt nigdy tak mnie nie witał przez telefon-odparł chyba nieco onieśmielony.
SZLAG BY! Opanuj emocje, Chomikowa.
-Pani Chomikowa, jak się pani na pewno domyśla dzwonię do pani w sprawie kolejnego sezonu. Nie ukrywam, że zależy nam na dalszej współpracy z panią. Czy byłaby pani zainteresowana kolejnym sezonem z nami? Oczywiście proponuję lepsze warunki.

Oczywiście nie ukrywam, że mogę tak słuchać i słuchać…
-Panie Szefie, bardzo mi miło, że pomyślał pan o mnie, ale proszę mi powiedzieć jaki kierunek wchodziłby w grę?- pytam z lekkim niepokojem, bo w Bułgarii była mowa tylko o Bułgarii.
-Nie ukrywam, że potrzebuję pani w Bułgarii…
-Nie ukrywam, że wolałabym nie wracać w to miejsce…
Głośne westchnienie 😛
-A gdzie by pani chciała wyjechać?
-Wie pan, że zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. To taki magiczny czas… Ludzie marzą… Ja również…-przeciągam ton, jak słodka idiotka. Coraz częściej stosuję metodę na „słodką idiotkę”. Niestety działa…
-No dobrze, pani Chomikowa- to o czym pani marzy? Postaram się zagrać rolę Świętego Mikołaja dla pani- żartuje.
A mnie nie jest do śmiechu. Mam od cholery marzeń. Chcę dom wyremontować. I podróżować. Chcę pomagać ludziom. Marzy mi się pokój na świecie i mądra polityka w tym cholernym kraju. Do tego Pędzidło muszę podratować. Jeszcze jakiś czas temu marzył mi się normalny związek, ale to takie mission impossible. Szybciej wygram w totka na ten cholerny remont domu, niż spotkam normalnego faceta.
To jak będzie z tymi marzeniami…? Da się załatwić? 😛
-Halo, pani Chomikowa! Słyszy mnie pani?
-Rety! Słyszę, słyszę… Panie Szefie. Marzy mi się Portugalia, albo chociaż Grecja. Dałoby radę?
Znów westchnienie.
Może ma astmę?
-Zobaczę, co da się zrobić. Tymczasem przesyłam pani umowę. Proszę się zastanowić.

Pod umową zapytanie: A może manager w Bułgarii?
Szlag!
Nie umiem wydawać poleceń! Jestem beznadziejna w wydawaniu poleceń komuś innemu, niż dzieciom! I psom ewentualnie.
Bez sensu…
Jestem zdecydowana nie wracać do Bułgarii. Czekam na spełnianie marzeń.
-Chomik! Jednak chcę znów wrócić na rezydenturę do Słonecznego Brzegu. Lecisz ze mną?-dzwoni Prawie Idealny.- Wiesz ile osób będzie ze starej ekipy? I Szef z nami będzie Szefował! Fajnie by było znów być razem!- opowiada rozentuzjazmowany.
Serce mi się wyrwało! Już miałam… już!
Ale muszę zbierać doświadczenie.
Przecież chciałam spełniać marzenia.
W przyszłym tygodniu lecę do Grecji.
Mam masę lęków. I to wcale nie chodzi o uchodźców.

o definicjach miłości

group-464644_1280
źródło:pixabay.com

Po moim ostatnim osobistym wpisie http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2016/03/13/taki-idealny-w-sam-raz-dla-chomikowej/ zaczęłam się bardzo mocno zastanawiać nad tym, z kim najczęściej tworzymy związek a potem decydujemy się na dalszy krok, jakim jest założenie rodziny. To znaczy, nie chciałabym zostać źle zrozumiana… Chodzi mi o to, co bierzemy pod uwagę w wyborze partnera/partnerki i dlaczego akurat TA a nie inna osoba staje się naszą „drugą połową” czegoś tam 😉
Ten mętlik w głowie pojawił się po licznych komentarzach pod ww. wpisie. Bo przez 30 lat mojego istnienia tym świecie byłam głęboko przekonana, że jak się z kimś wiązać, to tylko z miłości. Mówiąc o miłości, mam na myśli prawdziwe uczucie, którym darzymy drugą osobę, przywiązanie do niego (nie tylko materialne 😛 )i poczucie, że bez tej osoby, nasze życie byłoby… niepełne.
Znów naiwna? 🙁
Zawsze uważałam, że aby doczołgać się w końcu do miłości, muszę przejść przez pierwszy etap, jakim jest zakochanie/zauroczenie tą drugą osobą. Myślałam, że czasy, kiedy miłość jest traktowana za czysty wytwór społeczny prowadzący do małżeństwa a to do umocnienia pozycji społecznej rodziny i połączeniu wspólnego majątku (tzw.małżeństwo z rozsądku) jest już jakoś za nami, ale czytając komentarze bardzo mocno się zdziwiłam…
Dobra, dobra… Nie jestem księżniczką zamkniętą w wielkiej wieży, która za lektury ma tylko bajki i baśnie opowiadające tylko o pięknych uczuciach, waleniu grzmotów miłości i innych takich 😛 więc zdaję sobie sprawę, że spora część z nas kieruje się nie tylko miłością przy wyborze swojego partnera, ale bierze pod uwagę inne aspekty, takie jak status materialny (oczywiście 😛 ), wygląd czy inne mniej lub bardziej absurdalne czynniki. Jednak wierzyć mi się nie chce, że większość z nas nie przeszła przez jakąś fascynację tą drugą osobą…
Czy ktoś tutaj związał się z drugą osobą licząc na to, że jakieś uczucie pojawi się później…? Czy ktoś wziął ślub z rozsądku???? A jeśli tak, to czy było warto? Czy nie macie poczucia, że coś pięknego przeszło obok nosa?
Podzielcie się z Chomikową swoją historią 🙂 Gorąco namawiam 🙂

P.S. Niedawno skończyłam czytać książkę o Teheranie (recenzja za jakiś czas). Kilka razy były w niej przywoływane historie zaaranżowanych małżeństw (normalka w Islamie), które zostały zawarte mimo tego, że partnerzy przed ceremonią zaślubin znali się bardzo powierzchownie i niczego do siebie nie czuli. Każde małżeństwo opierało się na kłamstwach, zniewadze, smutku i rozczarowaniu…
Ale to tylko reportaż.
Może ma się nijak do rzeczywistości…?

taki idealny. W sam raz dla Chomikowej!

sad-674807_960_720
źródło: pixabay.com

Już prawie 2 lata prowadzę tego bloga. Prawie 24 miesiące daję wyraz swojemu rozczarowaniu w poszukiwaniach Idealnego. Samotnie przedzieram się przez to życie prawie z takim samym samozaparciem, jak postać grana przez Leo DiCaprio w „Zjawie” 😛 Rozpaczam, szlocham, narzekam na brak faceta, który posiadałby cechy godne Idealnego a jak już się taki pojawi na horyzoncie i to bez bagażu w postaci rodziny czy narzeczonej (!), to Chomikowej serce nie pyka 😛
Będę wyć. Dajcie mi chusteczki, albo wino chociaż 😛
O Rozsądnym już wspominałam… http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2016/01/27/wstyd-i-wyzwanie-w-budapeszcie/ .W Bułgarii dawał mi do zrozumienia, że chciałby, żeby coś z tego było. Zawsze miły, kulturalny, pomocny, ambitny. Taki prehistoryczny gentleman. I na każde moje skinienie paluszkiem. Czekaj, czekaj Chomikowa! Jakie ty zawsze cechy wymieniasz, kiedy ktoś się ciebie pyta o ideał faceta? Miły, kulturalny, pomocny, ambitny? Taaaaa. Nawet wysoki jest! Niech mnie ktoś uszczypnie!
No to o co chodzi, że… nie wychodzi..?
-Chomikowa! To jak na spowiedzi! O co ci chodzi, że ten Rozsądny to jednak nie to?-zdenerwowana pyta się mnie Moja N.
-Nie wiem! Zabij mnie! Nie wiem! Może to ten jego żabi uśmiech?
-Co?-wybucha śmiechem- ale ty głupiutka jesteś! Przecież nie jest z nim aż tak źle! Lepiej wymyśl mi coś innego, bo inaczej cię skrzywdzę!
-Jejuuu- kombinuję pełna wyrzutów sumienia-Chemii brak! No nie ma chemii!
-Chomik! Cholera jasna! Za stara jesteś na chemię! Facet ma wszystko, czego mogłabyś potrzebować i wygląda na takiego, który na pewno by cię nie zostawił z byle powodu i nie poszedł w tango z młodszą, czy jakąkolwiek inną.
-WIEM! Nie krzycz na mnie, bo i tak mam wystarczająco dużo wyrzutów sumienia z tego powodu! Nie wiem! Może dlatego, że jest zbyt kulturalny?! Widzę, że przy każdym moim „fuck” sztywnieje a ja często rzucam „fuck”! Mam faceta narażać na śmiertelne zesztywnienie?
-Dobra, czyli nie czujesz się przy nim swobodnie, tak?
-No w sumie tak. I za rzadko się przy nim śmieję. Ja tak bardzo lubię się śmiać…. N, rozumiesz mnie…?-pytam już kompletnie podłamana.
-W takim razie, teraz już cię rozumiem i rozgrzeszam. Nie smuć się.

Kiedy ja i tak się smucę… Wczoraj rozmawialiśmy przez skype’a. Znów miły, szarmancki, pomocny, z tysiącem planów na siebie.
-Chomiczku, wiesz, że zawsze możesz do mnie przylecieć? Pamiętam, że Anglia to nie jest dla ciebie wymarzone miejsce, ale znalazłabyś tu na pewno pracę. Ja bym ci pomógł. A jak nie tak, to przyjedź po prostu w odwiedziny. Jesteś zawsze u mnie mile widziana.

SZLAG!!!!!
A tak go lubię…
Głupi Chomik… Dowcipów sobie życzy i chemii.
Takie rzeczy już nie w tym wieku! 😛

———————————————————————-
A aplikacja audio-blog już ściągnięta? Blogi wysłuchane? No, ja myślę 😉

zbliżają się Święta Bożego Narodzenia

image
źródło: Internet

Jest taki piękny czas… jeden z najpiękniejszych w roku. Pełen magii, cudów, nadziei, uśmiechów i oczekiwań… I ja tak właśnie też oczekuję. Jak co roku naiwnie na CUD. Biegam, sprzątam, kupuję prezenty, w uśmiechu ubieram najpiękniejszą choinkę, słucham kolęd, zakładam ozdoby na okno, zapalam najpiękniejsze świąteczne świece, z radością i zapałem opowiadam dzieciom o Świętym Mikołaju i po cichu liczę na CUD. Jak co roku…
Tak mało nam cudów…
Po północy wychodzę z jakiejś tzw. Wigilii. Mnóstwo ludzi, mnóstwo uśmiechów, litry alkoholu, kilogramy jedzenia i żadnego opłatka… Wychodzę na środek ulicy. Z nieba leci drobny deszcz. Nie mam parasola, zaraz spłynie mi cały makijaż, który kilka godzin temu robiłam z takim namaszczeniem. Nie wiem po co. I tak nie ukryję nim tego, czego nie powinno być widać. Na przystanku chłopak tuli swoją dziewczynę. Przez ulicę przebiega wychudzony bezpański pies. A mnie smutek paraliżuje. Staję nieruchomo na przejściu dla pieszych i nie mogę złapać oddechu… Prawdziwie boli każda próba.
Tak mało nam cudów przed Bożym Narodzeniem…
-Halo! Proszę pani! Niech pani nie stoi na środku przejścia! Halo!- krzyczy taksówkarz.
Siadam na najbliższym murku. Wraca mi oddech, lecą tysiące nikomu niepotrzebnych łez.

Odłożyć Dzień Narodzenia na inny czas. Lepszy czas.
Co roku na inny czas.

Niech każdy poczuje ciepło drugiego człowieka.
Żadne dziecko niech nie traci życia.
Niech w żadnym miejscu na świecie nie leje się krew. Niczyja.
Niech żadne zwierzę nie cierpi z powodu człowieka.
Niech nikt nie zna głodu.
Niech każda matka tuli swoje dziecko.
Ani jedna bomba niech nie niszczy domu.
Niech nikt nie opuszcza gabinetu lekarza z wyrokiem śmierci w ręku.
Niech każdy mąż usiądzie koło swojej kobiety.
Z żadnej broni niech nie wyleci ani jeden pocisk.
Niech każdy zbłąkany znajdzie swój dom.

Na tym najsmutniejszym świecie… Niech w końcu zdarzy się CUD.
Choćby na te kilka dni.

Tego życzę sobie i Wam, Kochani.

cechy idealnego faceta

Gdzieś w sieci trafiłam ostatnio na (jak się później okazało bardzo popularny ostatnio) filmik blogerki Olfaktoria. Autorka bez najmniejszego zająknięcia przedstawia w nim 8 cech, które powinien mieć facet jej marzeń. Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji zobaczyć „gwiazdy internetu”, która ostatnio święci triumfy za sprawą tegoż właśnie filmiku, wklejam vloga poniżej:

https://www.youtube.com/watch?v=eRKTtl8iMPE
I co? Kiedy dobrnęłam do końca, z moich ust nie schodził mały, błąkający się uśmieszek 😉 Dlaczego? Bo dziewczyna nie oszukujmy się, ale… powiedziała prawdę. Prawdę, którą my- kobiety boimy się mówić głośno i otwarcie, bo zostaniemy posądzone o materializm i snobizm. Większość kobiet szuka w mężczyznach przynajmniej połowy cech, o których opowiada Olfaktoria czyli Dorota. Ja również. Oczywiście szanse, że istnieje facet, posiadający wszystkie cechy, o których wspomniała autorka są… niewielkie (a jeśli taki istnieje, to ma naokoło siebie setki adoratorek i z pewnością połowie z nich „nie odmawia”) i ocierają się o marzenia o księciu z bajki 😉
Oczywiście, że wolałabym, żeby mój wybranek był ode mnie starszy lub chociaż w moim wieku. Badania pokazują (matko, muszę ograniczyć czytanie pism psychologicznych…), że mężczyźni pozostają infantylni do 40 roku życia. Z pewnością są od tego wyjątki, ale szanse, że akurat ja na taki wyjątek trafię… są wyjątkowo niewielkie 😉 A nie ma nic gorszego, niż związek z dziecinnym facetem, który uwielbia spędzać czas na grach komputerowych i bawią go dowcipy typu „piernę, beknę”…
Facet powinien być ambitny i zorientowany na sukces? Zależy jaki sukces. Dla niektórych facetów sukcesem jest już otrzymanie prawa jazdy… Uważam, że każdy człowiek powinien dążyć do rozwoju osobistego. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że są takie okresy w naszym życiu, kiedy walka o sukces jest bardzo trudna (np. posiadanie małych dzieci), ale przychodzi taki czas, kiedy powinniśmy postawić na siebie. Mężczyzna przede wszystkim. Nie jest tajemnicą fakt, że to jednak kobiety poświęcają więcej czasu utrzymaniu ogniska domowego, więc to właśnie facet ma więcej czasu na rozwój osobisty. To czy mnie to boli, czy nie, jest tematem odrębnym. Facet powinien być ambitny. Sama jako kobieta stawiam sobie wymagania, więc tego samego oczekiwałabym od faceta. I to wcale nie chodzi o to, że mój facet miałby być dyrektorem banku, prezesem dużej firmy, czy głównym koordynatorem Bóg wie czego. Niech on sobie nawet będzie doradcą klienta, czy księgowym, ale niech podnosi swoje kwalifikacje i dąży do choćby awansu.
Mężczyzna musi być przedsiębiorczy i mieć swoją własną firmę. Hola, hola! Posiadanie własnej firmy w naszym kraju jest jak dla mnie bardzo ryzykowne. Żeby się utrzymać na naszym rynku trzeba mieć dużo szczęścia, pieniędzy na start i samozaparcia. Lepiej być dobrym specjalistą i mieć pewność zatrudnienia w innych firmach. A przedsiębiorczością facet zawsze może się wykazać w inny sposób np. odkładając pieniądze na wspólny wymarzony urlop 🙂
Facet musi zarabiać więcej, niż kobieta. Z pewnością więcej, niż ja, bo inaczej może z głodu nie umrzemy, ale o jakichkolwiek życiowych przyjemnościach moglibyśmy zapomnieć 😛 Nie wspominając o swobodnej decyzji posiadania potomka… Był taki okres w moim życiu, kiedy zarabiałam więcej od mojego ówczesnego partnera. Czułam się z tym FATALNIE. Gdzieś mi nawet przemknęło przez myśl, że jestem z nieudacznikiem. Może za mocno się zagalopowałam, ale jakby przyjrzeć się bliżej zakresowi słowa „nieudacznik”, to chyba niestety coś w tym było. Poza tym badania wykazują (znów te badania), że mężczyźni lubią zarabiać więcej, niż kobiety. Nie tak dawno znajoma mi opowiadała, jak jej były już mąż robił jej wyrzuty, ponieważ kilka razy przyniosła do domu więcej pieniędzy, niż on. Właśnie. A jeśli tak mu to przeszkadzało, to mógł się mocno postarać, żeby jednak przynosić więcej pieniędzy (iść do dodatkowej pracy na przykład).
Musi być kulturalny. Błagam. O takich oczywistych kwestiach nawet nie ma się co rozpisywać. Szkoda mi świeżo umalowanych na czerwono paznokci 😉
Facet musi być mądrzejszy ode mnie. Bingo. No niestety, ale BINGO. Inteligentny facet mi imponuje. Zmusza mnie do rozwijania się, do poszerzania swojej wiedzy. Jakbym miała w domu faceta, który tępo spogląda w komputer lub telewizor a jego wiedza ogranicza się do wiedzy o wynikach meczów wszelakich, to no cóż… Umarłabym.
Powinien być męski. Autorka co prawda kasuje facetów z brodami, ale ja nie mam nic przeciwko (chyba że byłaby to broda a la Mikołaj). Już wspominałam o tym, że wolę faceta „drwala”, niż metroseksualnego, który przed wyjściem z domu spędza przed lustrem więcej czasu ode mnie. To ja mam być ozdobą faceta a nie on moją. I oczywiście musi mieć masę zachowań typowych dla faceta: na przykład nie panikuje na widok pająka, tylko go LIKWIDUJE. Zepsute drzwiczki od szafki naprawia a nie prosi o pomoc tatę no i na pewno nie ucieka, kiedy jego dziewczynę napastuje jakiś typ…
Mężczyzna musi akceptować i wspierać. To chyba bardzo ważne… Skoro chce ze mną być, to chyba jest to naturalne, że mnie akceptuje, prawda? To samo zresztą działa w drugą stronę… Nikogo nie zmienimy na siłę a próbując to zrobić, tylko doprowadzimy tą drugą osobę do depresji. Chyba że ta druga połówka jest zakompleksiona i bardzo lubi tylko przytakiwać. To gratuluję. Chociaż w sumie… to ich sposób bycia i życia. Jeśli daje im to jakieś poczucie bezpieczeństwa na przykład, to proszę bardzo. Choć nie powiem, że nie jest mi takich osób autentycznie szkoda…

Tak może troszkę na podsumowanie… Pamiętacie Wiecznie Niezadowoloną? Zapytałam się jej, czemu nie zostawi swojego faceta, skoro ciągle sypia z innymi.
-Wiesz Chomikowa… On ma stabilną sytuację finansową. Nie powiem, że mało zarabia. Do tego jest inteligentny, kulturalny i towarzyski. Tylko w łóżku mało męski.

sekrety szczęścia

źródlo: Internet
źródlo: Internet

Kilka dni temu spotkałam się z Moją Blondyną. Dziewczyna jest nauczycielką i spędza w swojej pracy… dużo za dużo. Pracuje od 8-13 godzin na dobę nie zapominając oczywiście o „wolnych weekendach”. Jest zabiegana, zmęczona, oczywiście samotna a jej jedyną radością są zajęcia zumby. Na nic innego nie ma ani czasu, ani siły. Dobra, ale nie o fantastycznej (jak to się niektórym wydaje) pracy nauczycieli miało być 🙂 Moja Blondyna na spotkaniu ze mną pokazała mi zdjęcie ślicznego jesiennego drzewa, które zrobiła po zajęciach zumby.
-Chomiczku, zobacz jakie piękne, prawda?
Spoglądam na fotkę i szczerze przyznaję jej rację. Drzewko pełne koloru pomarańczowego. Tylko gdzieniegdzie jakby od niechcenia pociągnięte żółtą farbą.  Naprawdę urocze. Jak zresztą nasza jesień 🙂
– I wiesz, Chomiczku… ja sobie tak stałam pod tym drzewkiem jak kompletna blondynka (nie ubliżając nikomu oczywiście i samej sobie)- uradowana opowiada- ale mnie to drzewo zachwyciło. Tak sobie stałam, patrzyłam, zachwycałam się i byłam po prostu szczęśliwa… Dlaczego, Chomiczku jesteśmy w życiu tak rzadko szczęśliwi?
-Wiesz co…? Mam wrażenie, że tylko na własne życzenie…

Bo co czyni nas szczęśliwym?
Podwyżka?
Chyba nie za bardzo… No może chwilowo.
Awans?
Wydaje mi się, że jw.
Wygrana na loterii?
Na pewno rozwiązałaby kilka problemów, ale czy uczyniłaby nas szczęśliwym?
Nie odkryję dzisiaj Ameryki mówiąc, że już dawno zbadano, że ilość cyferek na koncie bankowym wcale nie czyni nas szczęśliwym. Ile sław, celebrytów, bogatych i popularnych ludzi wpadało w depresję i popełniało samobójstwa? Właśnie.

Eksperci, którzy badają poziom szczęścia (swoją drogą ciekawe, czy sami są szczęśliwi 😉 ) twierdzą, że wyższe zarobki nie podnoszą poziomu szczęśliwości. Podobno nawet ludzie z wyższymi zarobkami częściej się martwią, częściej im tych pieniędzy brakuje (nie dziwi mnie to) oraz częściej się denerwują. Obserwując nawet we własnej rodzinie tych, których zarobki wcale nie są takie małe, nie sposób mi się z tą opinią nie zgodzić. Ci sami eksperci twierdzą też, że poziomu szczęścia nie podnosi posiadanie dzieci (jak są to „wyjątkowe” dzieci, to też trudno się nie zgodzić 😛 ), zwierząt, czy posiadanie w ogóle.
No szlag by…
To co to jest?
Jak dla mnie, to Ferrero Rocher 🙂 Pozwólcie mi jeść 3 dziennie i nie zapłaczę do końca moich dni! Oczywiście bez opcji tycia.
Nie da się? Siet… 🙁
A może, gdyby usiąść na spokojnie pod tym pięknym jesiennym drzewem, zmówić modlitwę do kogo lub czegokolwiek, w co wierzymy, wziąć głęboki wdech… Może wtedy odkrylibyśmy, że szczęście to żadna tajemnica…
To ulubiona piosenka w radio. To uśmiech do przypadkowych ludzi. Mieć świadomość, że nikt i nic nie jest wieczne. Akceptować swoje odbicie w lustrze. Śmiać się do utraty tchu. Odpuścić. Mieć odwagę do zmian. Zapalić odświętne świece w dzień powszedni. Bez okazji założyć najlepszą bieliznę. Wycieczki poza miasto. Uśmiech dziecka. Rzucanie się śnieżkami. Prowadzenie samochodu w środku nocy na wiejskiej drodze. Niebo pełne gwiazd.
To być wiernym sobie i swojemu partnerowi. Taniec. Głowa pełna marzeń. Zabawa z dzieckiem w „a ku ku!” Ciepły koc w środku zimy. Być konsekwentnym. Nie robić innym przykrości. Zapach świeżo skoszonej trawy. Używanie emotikonek-Minionków. Dostawać odręcznie pisane listy. Wybierając się samochodem pierwszy raz w jakąś trasę, trafić w miejsce docelowe za pierwszym razem. Przyznawać się do błędów. Życzenie na widok spadającej gwiazdy. Ciepła noc nad morzem. Słuchać. Nowa para butów. Wywołane zdjęcia. Obiad z najbliższymi. Iść na zwolnienie lekarskie. Powiedzieć wrogowi komplement. Noc pełna namiętności. Wybrać się w podróż z dnia na dzień.
Szczęście to spacery w lesie. Dobre ubezpieczenie. Huśtawki. Przyjaciele. Sałatka owocowa. Kwiaty w wazonie. Słońce na niebie. Idealnie dopasowana sukienka. Zapach starej książki. Ciepły powiew wiatru podczas letniej nocy. Rozmowa z mamą. Wspomnienia dziadków. Dobra książka. Wodoodporny tusz do rzęs.
To powiedzieć „kocham cię” nie będąc pewnym uczuć tej drugiej osoby…
To radość z tego, co jest tu i teraz. Wszędzie naokoło nas. Tylko trzeba się troszkę rozejrzeć. Może jest nawet na wyciągnięcie ręki… 🙂

Nigdy nie powiedziałam „Kocham cię” pierwsza…
Ale!
Gdzieś tu było jeszcze Ferrero Rocher…

a chciałam być ostrożna…

źródło: internet

Jestem przeciwna romansom w pracy czy też związkom ludzi, którzy pracują w jednym miejscu. Tak samo jak boję się związków z sąsiadem, czy kimś z tej samej uczelni. Czy w ogóle z miejsca, w którym przebywam dość często 😛 Bo to niebezpieczne. Z wielu powodów. Aspołeczna wariatka? Raczej przewidywalna. Wariatka 😛 Bo np. co jak jednak NIE WYJDZIE? Będziemy się mijać na korytarzu z zaciśniętym gardłem i słodką niewypowiedzianą „kurwą” w myślach? Albo unikać się jak ognia??? Wrrr….
Mieszkam w hotelu.
Niewielkim.
Niewielu tu pracowników, ale dominują mężczyźni.
Całkiem przystojni, ale … Ale nic poza tym 😀
Poza tym MIESZKAMY  można powiedzieć RAZEM. I co jak… NICO? Mam robić mijanki i wychodzić z hotelu bocznym wyjściem? Masakra 😛
Unikałam kontaktów wszelakich, robiłam uniki, dialogów starałam się za dużo nie prowadzić i CO?

-Chomikowa, czemu jeszcze nie usiedliśmy tutaj razem i nie pogadaliśmy? Ciągle tylko pracujesz, ale przecież godzinę znajdziesz. Jakie lubisz drinki?-zagaduje chłopak z mojego hotelu.
No masz ci.
Nie mam czasu na drinki. Nie mam czasu nóg ogolić. Nie wspominając o manicurze 😛 Poza tym boję się bliskich kontaktów z ludźmi, z którymi praktycznie mieszkam, bo cenię sobie prywatność. BARDZO cenię.
Pogadaliśmy chwilę pod hotelem i po cichu
Czytaj dalej „a chciałam być ostrożna…”

a może… MŁODSZY???

źródło: fakt.pl
źródło: fakt.pl

Nie wiem jak to wyszło, ale w ciągu ostatnich miesięcy miałam bardzo dużo do czynienia ze studentami… Sama nie wiem jak to się dzieje, ale jakoś tak sami się przyplątują nie wiadomo skąd 😛 Luźno prowadzę dialogi, śmieję się, flirtuję i… i jestem coraz bardziej ZAUROCZONA.
Nigdy w życiu bym nie przypuszczała, że jakaś tam studencina może tak mnie zafascynować, ale jednak 😉
Zastanawiając się nad tym, co sobą reprezentują mężczyźni w moim wieku, jak bardzo zaczynają być „zwichrowani” przez kobiety, które pragną się wepchnąć na siłę do ich łóżka lub do ich portfeli, zaczęłam dostrzegać masę pozytywnych aspektów związku z młodszym.
Przede wszystkim można ich sobie „wychować” 😉 Powiedzenie stare jak świat a ponadto wywołuje uśmieszek na twarzy. Skoro jednak powiedzenie jest stare jak świat, to coś w sobie musi mieć… 😉 Przecież taki studencik jest jeszcze w wieku bardzo „plastycznym”. On dopiero uczy się zachowań mile widzianych w związku. To kto go tego najlepiej nie nauczy, jeśli nie jego starsza kobieta, w którą będzie wpatrzony jak w obrazek? Sprzątanie po sobie, gotowanie, pranie (nie, pranie nie- lubię wstawiać pranie i wyjmować czyściutkie ciuchy 😛 ), budowanie przeświadczenia że kobieta ma zawsze rację a w trakcie okresu ma rację podwójną 😉 , koszenie trawy (chociaż… koszenie trawy jak na kobietę przystało (taaa…) mnie relaksuje, więc tu też mu odpuszczam) oraz wiele innych.
Poza tym takie młode Toto nie jest „skażone” jeszcze złem związków wszelakich. Jest wierny swoim wszelkim zasadom, nie chadza do klubów GoGo (czyli jednak MOŻNA 😛 ), jeszcze naiwnie wierzy w miłość oraz traktuje kobietę jak na kobietę przystało. Ha! Mało tego! Jaka on ma młodzieńczą fantazję w sypialni!-w jakiej sypialni…?! – każde miejsce staje się miejscem idealnym na realizowanie fantazji 😉
Nad czym ty się, Chomikowa jeszcze zastanawiasz 😛
Ostatnio sporo rozmawiam z takim studentem (nie z Polski niestety) traktując nasze rozmowy jako „wymianę doświadczeń kulturowych” oraz szlifowanie języka angielskiego w komunikacji werbalnej (zabrzmiało tak poważnie, jakbym miała pisać pracę doktorską o kontaktach z obcokrajowcami 😀 ). Poznając chłopczynę coraz lepiej, z dnia na dzień jestem pod większym wrażeniem. Ambitny, z marzeniami które jeszcze nie zostały zgaszone trudami dnia codziennego, celami, znający się na samochodach (NARESZCIE), uprawiający sporty walki (ach! To POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA u boku mężczyzny!) i z zamiłowaniem do kuchni (nie jako pomieszczenia, w którym stoi „samo zapełniająca się” lodówka, tylko z pasją gotowania!) oraz z zasadami, których kurczowo się na ten moment trzyma.
IDEAŁ!
Co prawda nie omówiliśmy jeszcze kwestii dotyczącej planowanych dzieci, ale to już w powiązaniu z powyższymi zaletami wydaje się pryszczem, nieprawdaż? 😀 😛
BIORĘ! ZDECYDOWANIE!

Dobra, dobra… Tak, ja wiem że taki układ ma tysiące wad, które za chwilę zaczniecie mi z pasją wymieniać, ale pozwólcie starej Chomikowej odrobinę pofantazjować 😉 Niech coś mam z tego życia, oprócz udręki i kołowrotka dnia codziennego 😉

——————————————————
W zakładce „zrecenzowane przez Chomikową” znajduje się recenzja książki, którą naprawdę POLECAM 🙂 „Pensjonat”- Piotr Paziński