Chomikowa leci samolotem…

źródło własne
źródło własne

Jakiś czas temu wspominała z moją N. nasze wspólne wakacje w Turcji. Jest co wspominać, oj jest 😀 To był mój pierwszy zagraniczny urlop i od tego czasu pokochałam podróże  daleko  od deszczowej Polski. I wszystko może byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że na ten urlop trzeba jakoś DOTRZEĆ. Najszybciej i najtaniej dla jednej osoby jest niestety podróż SAMOLOTEM… Tu zaczynają się dla mnie schody. I to wcale nie chodzi mi o schody prowadzące na pokład samolotu…
Pierwszy raz, kiedy wybierałam się na zagraniczny urlop i pierwszy lot samolotem, nie za bardzo myślałam o tym, że może być to dla mnie jedno z największych przeżyć w moim jeszcze nie za długim życiu. Oczywiście pamiętałam o moim lęku wysokości, który mi doskwiera z racji mojego wzrostu już w butach na obcasie 😉 ale obiecałam sobie, że przez okno wyglądać nie będę i DAM RADĘ.

Myliłam się.

Pierwszy niepokój poczułam, kiedy usiadłam w fotelu. Koło okna oczywiście. Przeraziła mnie ilość ludzi w samolocie i brak normalnych drzwi. Przed oczami zaczynałam mieć też widok, który będzie się rozpościerał przez okno- czyli wszystko z cholernie dużej wysokości. Kazałam N. zamienić się miejscami. Ta się ucieszyła, bo latać uwielbia, ale ja mniej, bo jak będzie katastrofa samolotu (przecież te samoloty CIĄGLE spadają prawda? 😛 ), to jak zidentyfikują moje zwłoki, jeśli nie będzie mnie na swoim miejscu? Po obrączce, której przecież NIE MAM? Czy ewentualnie po krzywym zgryzie? 😛 Niedobrze… oj, niedobrze. Zaczynam się pocić i nerwowo rozglądać po pokładzie samolotu. Moja N. widzi, że chyba jestem zdenerwowana i próbuje mnie zagadywać. Staram się jak mogę udawać, że jestem zainteresowana tym, co mi opowiada, ale tak naprawdę najchętniej wróciłabym na ląd i kombinuję jak to wykonać, kiedy wejście został już zamknięte na amen. Narobiłabym tylko hałasu i wszyscy pstrykaliby mi foty. Nie chciałam oglądać siebie na demotywatorach, czy kwejku…
Prawdziwy koszmar jednak miał się dopiero rozpocząć.
Pasy do startu zapięłam. Sprawdziłam tysiąc razy, czy na pewno dam radę w razie ewakuacji szybko je odpiąć i skupiłam się na stewardessie, która instruowała pasażerów, co robić w razie alarmu niebezpieczeństwa. Boże Mój… Ja już to widzę… Widzę, jak samolot niekontrolowanie spada na ziemię, jak pasażerowie drą się w niebogłosy a maski tlenowe spadają wprost na moje kolana…  Optymistycznie.
Chomikowa, tylko nie panikuj. NIE PANIKUJ. Jak zginiesz, to w miarę szybko. Byleby tylko uderzenie był na tyle mocne, że nie poczuję jak się palę 😛

Start samolotu to już dla mnie za wiele. Serce mi wali 5 tysięcy razy mocniej, niż na widok faceta, w którym jestem zakochana (słabo kochasz Chomikowa, SŁABO 😛 ), dłonie mam tak spocone, że krótkie spodenki od wycierania w nie moich dłoni są już wilgotne. Czuję, jak mi tyłek wbija w fotel i wiem, że to wszystko jest tak cholernie nienaturalne, że nie ma prawa się dziać! No jakim cudem tyle ton wznosi się do góry i nie spada?! No JAKIM?! Już nie raz niektórzy próbowali mi wyjaśnić ten fenomen, ale ja i tak wiem swoje 😛 Nie dam się wkręcić w jakieś chore prawa fizyki i matematyki. NIE ZE MNĄ TAKIE NUMERY!
Jako-taki spokój odzyskuję dopiero wtedy, kiedy samolot uzyskuje swoją wysokość i leci swoim miarowym, spokojnym torem. Na tyle jestem w stanie się opanować, że decyduję się na wyciągnięcie książki. Godzina upływa miło i spokojnie. Jestem już na tyle odważna, że decyduję się skorzystać z toalety 😛 A CO! Jak szaleć, to szaleć! Do odważnych świat należy!
A tam zaczyna trząść. Słyszę piknięcie oznajmiające obowiązek zapięcia pasów bezpieczeństwa. Zaczynam wpadać w taką panikę, że nawet nie zapinam wszystkich guzików w spodenkach. Dopadam do swojego fotela i nerwowo zapinam pasy. Samolot raptownie opuszcza się w dół, po czym szybko podnosi się w górę. Trzęsie przy tym cholernie. Turbulencje. Wtedy były one dla mnie ogromne i nie do wytrzymania. Jednak jak mi pokazały kolejne moje loty samolotami, mogą być zdecydowanie gorsze…
-Chomiczku, nie denerwuj się tak. Przecież to tak, jak w samochodzie byś jechała po naszych polskich dziurach.- N. próbuje mnie uspokoić.
Niby ma rację, ale …
-Ale tu nie ma ASFALTU! Pod nami NIC nie ma! To o jakich ty mi tu dziurach mówisz?!
-A opowiadałam ci, jak moja mam poszła na rynek po warzywa i zapomniała portfela?
-Mała, ja wiem, że ty mnie teraz próbujesz zagadać tylko po to, żebym się uspokoiła i ja ci bardzo dziękuję, ale DAJ, PROSZĘ SPOKÓJ.
Daje.
Nie wrzeszczę, nie wpadam w kompletny ryk i nie błagam stewardess o jak najszybsze lądowanie GDZIEKOLWIEK tylko dlatego, bo wiem jak bardzo N. by się na mnie wściekła i jak wielkiego obciachu bym jej narobiła. Tylko i wyłącznie strach przed zrobieniem sobie i N. kompletnego wstydu sprawił, że nie pokazywali mnie w ogólnopolskich wiadomościach. I tureckich oczywiście 😛
Podczas lądowania zacisnęłam bardzo mocno oczy, włączyłam mp3 na full audio i wbiłam paznokcie w kolana. Od czasu do czasu starałam się tylko słuchać faceta koło mnie, który mi mówił, że to jest jego 15-sty lot i wszystko, co się aktualnie dzieje jest NORMALNE, nie wskazuje na żadną katastrofę i naprawdę nie mam się czego obawiać. To on mnie trochę uspokoił.

Jak myślicie, kto klaskał najgłośniej po wylądowaniu????? 😀
Dobra odpowiedź, Bystrzaki 😀

Tylko niech mi nikt nie mówi, żebym podczas latania się czegoś napiła. Próbowałam. Łeb mi trzeźwiał natychmiast. To normalne przy bardzo dużym lęku. Jedynie, co mnie ratuje to tabletki na uspokojenie. Metoda wypróbowana przy samotnym locie do Grecji 🙂 Podwójna dawka OCZYWIŚCIE. Uwierzcie mi, że wtedy było mi obojętne, czy spadnę, czy nie spadnę i w jaki sposób ewentualnie mieliby identyfikować moje zwłoki 😉

78 odpowiedzi na “Chomikowa leci samolotem…”

  1. 😀
    Stres samolotowy przeżyłem raz – jak pierwszy raz miałem lecieć samolotem i nie wiedziałem czy czegoś nie zapomniałem, czy dopełniłem wszystkich formalności, czy moja torba zmieści się do Ryanowego „koszyczka” i w ogóle – jak to będzie wyglądać.
    A że leciałem z równie zieloną niewiastą, która polegała na mnie jak na Zawiszy – obciach byłby podwójny 😀
    Od tamtej pory – stres był tylko jak leciałem nad krymem jakoś w kwietniu 🙂
    Ale moja siostra pierwsze co robi po wejściu na pokład to żąda alkoholu. W ilości odpowiedniej do znieczulenia 🙂

    1. 😀 To naprawdę współczuję tej pierwszej i podwójnej odpowiedzialności 😀 Rozumiem, że zadanie odrobiłeś celująco? 😀
      A co do lotu nad Kremlem… Skoro tu jesteś z nami, to znaczy, że jednak wszystko poszło zgodnie z planem i nie byłeś na szczęście celem separatystów. Co dziwne, bo takie SokoleOko mógłby się im przydać 😉

      1. Oczywiście, że celująco… Londyn zwiedziliśmy i wróciliśmy cało i zdrowo 🙂
        A zestrzelone Oko – nawet sokole – na niewiele by im się zdało… może dlatego oszczędzili 🙂

        1. Jako że jestem fanką Jamesa Bonda 😉 to ja bym widziała obok jakiś odrzutowiec, który tylko takiego SokoleOko przejmuje podczas spadania samolotu pasażerskiego. Później proponują mu tajną współpracę i SokoleOko zostaje najsłynniejszym szpiegiem 😀 Z tymi wszystkimi pięknymi kobietami włącznie 😀

          1. No te piękne kobiety brzmią zachęcająco…
            Ale dziękuję, już i tak raz mi się zdarzyło wyjść z samolotu w trakcie lotu… wrażeń mi wystarczy 🙂

              1. Matko kochana! Nie zazdroszczę! Ale że Ty tak teraz normalnie sobie żyjesz… żadna trauma, ni nic… PODZIWIAM!
                😀 😉

              2. Czy tak normalnie? Zobacz… przyjaźnię się z backspace i delete, pracuję z Hindusami i czytam bloga Chomikowej…
                Ja bym tak pewny mojego zdrowia psychicznego nie był 😀

              3. Ooo! Ja przepraszam,ale tego fragmentu o czytaniu bloga nie rozumiem! Nie uważam tego za skutek uboczny skoku/wypchnięcia ale za rozwój duchowy i emocjonalny będący efektem zdroworozsądkowego działania! 😉

              4. „rozwój duchowy i emocjonalny będący efektem zdroworozsądkowego działania! ”
                No powiedz… czy w dzisiejszych czasach zdroworozsądkowe działanie jest normalne? 😀

  2. Podobno statystycznie samoloty to jeden z najbezpieczniejszych środków komunikacji. W sumie faktycznie mniej samolotów spada, niż samochodów rozbija się w wypadkach. Rzecz w tym, że jak już któryś spadnie to zazwyczaj liczba ofiar przekracza kilkadziesiąt wypadków samochodowych i mówi o tym cały świat.
    Ja osobiście lubię latać. W tym roku nie miałam okazji nigdzie dalej lecieć i mi tego brakuje. Z nostalgią patrzę na samoloty za oknem. Nie oznacza to jednak, że wcale się nie denerwuję podczas lotu. Stres zawsze jest. Czasami mam podobne myśli jak Ty, dotyczące identyfikacji i tym podobnych. Jednak jak jadę pociągiem i pomyślę o katastrofie kolejowej to podobne mnie wyobrażenia dopadają.
    Pierwszy lot odbyłam 16 lat temu „wielkim gruchotem” tunezyjskich linii lotniczych. To było jeszcze przed zamachami z 11 września więc idąc do toalety pomyliłam drzwi i wpadkowałam się wprost do kabiny pilotów. Zanim zdążyli mnie opierdzielić przeprosiłam (po polsku bo jakby inaczej w chwili szoku) i wyszłam.
    Najgorszy był jednak lot Air France dwa tygodnie po katastrofie ich samolotu na tej samej trasie. W czasie lotu w nocy samolot opadł gwałtownie. Wszyscy pasażerowie nagle się obudzili i zaczęli nerwowo zapinać pasy. Przeżycie niezapomniane. Najzabawieniejsze w tym było to, że najbardziej zestresowany z całej grupy kolega tylko na chwilę się ocknął, mruknął coś pod nosem i znowu zasnął jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Do tej pory, gdy twierdzi, że boi się latać to mu to przypominam:)

    1. Taaaa… PODOBNO najbezpieczeniejszy… ale właśnie- jak już coś się dzieje, to raczej na przeżycie nie ma się szans. Zresztą ja nawet pilota na oczy nie widziałam, to jak mam mu ufać, że mnie całą i zdrową na ziemię sprowadzi????
      A z tym spadaniem samolotu, to ja bym chyba jednak zaczęła tam wyć. Nie wiem, czy bym to zniosła 😉 No chyba że byłabym na tych prochach 😉

  3. Nie znoszę latania, człowiek zdecydowanie NIE JEST do takich warunków przystosowany ewolucyjnie, oj nie jest. No ale cóż, szybkość jest na tyle dużą zaletą tego środka transportu, że nie zarzekam się, że już nigdy więcej 🙂 . Pozdrawiam.

    1. Prawda, że nie jest??? To jest nienaturalne! Jak czuję grunt pod nogami, to czuję się pewnie 😉 Ale właśnie… gdyby nie fakt, że docieramy tymi samolotami szybko i to w bardzo ładne miejsca, to też bym w to nie wsiadała…

  4. Kilka luźnych uwag…
    1) Przed swoim pierwszym (a zarazem przedostatnim – jakby ludzie mieli umieć latać, to by mieli skrzydła…) obejrzałem sobie Oszukać Przeznaczenie 1…
    2) Jeśli kojarzysz komedię „Czy leci z nami pilot?” – pasażerowie tego samolotu oglądali składankę lotniczych katastrof…
    3) http://www.youtube.com/watch?v=vLBKOcUbHR0 – piosenka, która pojawiła się w Armageddonie… Jej autor zginął w katastrofie lotniczej…;D
    4) Zapamiętaj drogi Chomiczku jedną rzecz – KAŻDY samolot prędzej czy później znajdzie się na ziemi (pomijamy wypadki związane z Trójkątem Bermudzkim;D)
    5) W kwestii identyfikacji zwłok… pomysł też zaczerpnięty z jakiegoś filmu… Tam padła propozycja, by dowód (oczywiście papierowa wersja… z plastikiem byłby problem;P) zwinąć w rulonik i wcisnąć sobie w … no w miejsce, z którego taki rulonik będzie wystawał, ale z niego nie wypadnie… ;p obciachu i tak już nie zaliczysz;D

    A teraz poważniej… Ponoć guma pomaga w momencie startu i lądowania (wtedy jest spora różnica ciśnień…), a co do reszty lotu … Prawdopodobieństwo, że zginiemy w powietrzu wynosi 1 do 52 600 000…

    1. Ten film Oszukać Przeznaczenie też mi nie pomaga wsiadać na pokład 😛
      Guma pomaga tylko wtedy, gdy ma się problem z ciśnieniem w uszach. A to w porównaniu z moim lękiem jest mniejszym problemem niż ten słynny pikuś 😉

  5. Oh Chomikowa, wiem o czym mówisz. Z tą małą różnicą, że ja w trakcie lotu obżarłam sie złocistymi wafelkami princepolo, a potem rzygałam jak kot podczas kilku głębszych wstrząsów 😛
    Po kilku latach od tego zdarzenia mogę śmiało powiedzieć, że zrobiłabym to samo, bo ja uwielbiam te złociste wafelki…

  6. a ja latać uwielbiam podróże samolotem i tak to mogłabym codziennie podróżować 🙂
    I uwielbiam lotniska i widok samolotów i te tłumy ludzi czekające na swoją kolej i tę atmosferę która tam jest, a gdy już siadam w fotelu, to bez końca mogę oglądać te cudne widoki zza okna … echhh…:)
    Rozmarzyłam się…
    I chociaż w czasie lotu przeżyłam burzę z piorunami i potężne turbulencje, to i tak nie cierpię w nim na lęk wysokości i klaustrofobię, nie mam też choroby lokomocyjnej…
    echhh…:) 🙂

    1. Oj, zazdroszczę! Chciałabym z taką przyjemnością pokonywać te powietrzne podróże 🙂 A jak grzmiało, to może nie krzyczałaś jak taka czarownica „BARDZIEJ! MOCNIEJ NATURO! POKAŻ CO POTRAFISZ!”? 😉

  7. ChomiQ, czego się bać? Jakbym mógł to latałbym samolotem po bułki do piekarni. Jeśli o mnie chodzi to lubię to bardziej niż … A co do tego dlaczego to lata polecam dwie książeczki „Dlaczego rekiny nie chodzą do dentysty? Historyjki dla ciekawskich dzieci” i „Skąd się biorą dziury w serze? Historyjki dla ciekawskich dzieci”. W jednej z nich wytłumaczono to w taki sposób, że nawet ja zrozumiałem  , a w której nie powiem, bo starszy człowiek/NIEdźwiedź jestem i pamięć już nie ta. Na wszelki wypadek podaję odnośniki do książek.
    http://www.empik.com/szukaj/produkt?q=dlaczego+rekiny+nie+chodz%C4%85+do+dentysty%3F+historyjki+dla+ciekawskich+dzieci&ac=true&qtype=basicForm
    http://www.empik.com/skad-sie-biora-dziury-w-serze-historyjki-dla-ciekawskich-dzieci-schmitt-petra-maria-dreller-christian,p1065375559,ksiazka-p
    PS. A książki w sam raz pod choinkę dla miłego dzieciaka. I żeby jasne było nie reklamuję sieci sprzedaży książek, sam preferuję inne sklepy 

    1. Pięknie…. 😀 czytelnicy polecają mi książeczki dla dzieci 😀 ładny poziom inteligencji muszę w takim razie reprezentować 😀

      No jak to czego się bać? Że spadnie i nie będzie, co zbierać 😛

      1. Już? Tak szybko nabyłaś? Że o przeczytaniu nie wspomnę… No podziwiam, podziwiam. Mnie te książeczki rajcują bardziej niż tzw. „poważna literatura”. A wiesz, że jest już trzecia z serii? Ale tytułu nie podam ;P. (Ale numer, pogniewałem Chomikową.)

  8. Moj pierwszy lot, bylam tak zmeczona ze nie wiem kiedy usnelam. Obudzily mnie turbulencje i jak juz myslalam ze spadamy (nie do konca sie wybudzilam ze snu chyba :D) to sie okazalo ze wlasnie wyladowalismy heheheh….:D

  9. Co prawda chomiki nie latają, ale jak widać w razie potrzeby dają radę 😉 . Najgorzej jak widzę nie było bo wspominasz że to nie był pierwszy i ostatni lot. Poza tym źle to jest jak obok się dosiada poddenerwowany facet w turbanie…choć z drugiej strony z nim to o tyle dobrze, że masz lądowanie już z głowy ( w końcu ponoć start i lądowanie są najniebezpieczniejsze ) 😉 .

    1. 😀 Jak zwykle rzuciłeś mnie na biurko 😀 Jakkolwiek to brzmi… 😛
      Raz w życiu leciałam z takim jednym ciemnym… Ze współpasażerami omawialiśmy ewentualne techniki obezwładnienia typa 😉 Po wylądowaniu czule się witał ze swoją żoną Polką 😛
      Wsiadam w samolot tylko dlatego, bo wiem, że całą tą komedię wynagrodzi mi mój pobyt na wakacjach. Jeszcze się na szczęście nie zawiodłam 😉

  10. Cóż, ja jeszcze w ogóle nie leciałem samolotem, ot co :P. Całe życie tylko cztery kółka, no i jakoś nie było okazji ;). Ale może kiedyś, w przyszłości, kto wie…

    Jak już Jane Doe zauważyła, samolot to statystycznie najbezpieczniejszy środek transportu (nie licząc katastrof związanych z zestrzeleniem takiego samolotu albo rozbiciem go o wieżowiec :> ). Miałem Ci coś o alkoholu napisać, ale widziałem, że już we wpisie o tym wspomniałaś. A jeszcze byś się zaczęła zachowywać jak też żony byłych PiS-posłów i dopiero byłby obciach :P.

    PS Klaskanie po wylądowaniu? A feeeee :P.

    1. Maryjan! Jak ja bym miała takie cudo wielkie, to też bym tylko tym się poruszała! 😀 Wiem, że jakbym tylko miała z kim, to podróżowałabym autem (koszty rozkładają się na więcej osób).
      Gdybyś był tak spanikowany lataniem i tak ogromnie cieszył, że znów udało się wylądować to nie tylko byś klaskał, ale nawet poszedłbyś wycałować kapitana 😛 😛 😀

  11. Chomiku już wiem, Ty nie latasz, bo nie masz skrzydeł. No ale Chomik ze skrzydłami to chyba…NIEtoperz, prawda? Z drugiej strony z tego braku skrzydeł, to Ty pewnie Aniołem też nie jesteś…
    Tak przy okazji kiedyś kolega opowiadał jak leciał samolotem (rejsowym) z jednym spadochroniarzem. Facet ponoć przeżywał strasznie lądowanie. 10, czy nawet więcej razy startował i nigdy nie lądował, jak to będzie….
    A dla dodania odwagi przed następnym lotem, to przeczytaj, zapamiętaj i przypomnij sobie takie coś (jak już zapniesz pasy):

    Samolot wystartował z lotniska. Po osiągnięciu wymaganego pułapu, kapitan odzywa się przez intercom:
    – Panie i panowie, witam na pokładzie samolotu. Pogodę mamy dobrą, niebo czyste, więc zapowiada nam się przyjemny lot. Proszę usiąść, zrelaksować się i… o jasna cholera, tylko nie to!
    Po chwili ciszy intercom odzywa się znowu:
    – Panie i panowie, najmocniej przepraszam, jeśli przed chwilą państwa wystraszyłem, ale w trakcie mojej wypowiedzi drugi pilot wylał na mnie filiżankę gorącej kawy. Powinniście państwo zobaczyć przód moich spodni.
    Na to odzywa się jeden z pasażerów:
    – To pewnie nic w porównaniu z tyłem moich…

    1. Nietoperz??? 😀 😀 😀 Oj, Chłopaki, rozkładacie mnie na łopatki 😀 ALE! Na szczęście nie mam odstających uszu, więc ten nietoperz ODPADA. Anioł również 😛
      Dowcip piękny! Zapamiętam 🙂 Choć najbliższy mój lot/ odlot nie zapowiada się w ciągu najbliższych miesięcy, więc spokojnie 😉 Ty idź spać Niedźwiedź, bo zaraz zrobisz ze mnie wiewiórkę/ szynszyla lub nie daj Boże PINGWINA nielota… 😛

      1. ChomiQ. wiewiórka? latająca wiewiórka? Czy Ty aby nie „znieczulałaś” się przed snem? No bo nie wmawiaj mi, że komentarze musisz czytać po „znieczuleniu”? (Czarny sen NIEdźwiedzia -Chomikowa pisze bloga po „znieczuleniu” …. ale numer) ;P

          1. No nie widziałem, latających wiewiórek nie widziałem. Wiem, że zdarza się ludziom po „znieczuleniu” białe myszki widzieć, ale TAKICH zwidów… nie jestem w stanie TYLE wypić ;).ChomiQ w samolocie rozumiem, ale w samochodzie, tj. Pędzidle się nie znieczulasz? No nie jako kierowca…

  12. Ja przeważnie zasypiam już przy starcie, może mi po prostu krew odpływa z głowy do nóg, a może to koniec stresu z pakowaniem, bo to większy dla mnie stres, każdy ma swoje 😉
    Jak się tutaj leci, to spędza się w samolocie najpierw chyba 10, a po przesiadce jeszcze z 14 godzin 😉
    Polecam słuchawki z „noise canceling”, czyli wyciszaniem hałasu, super sprawa, samolotu się wtedy prawie, że nie słyszy.
    Stres to mam raczej, jak jadę rowerem i mnie samochody wyprzedzają, utrzymując przepisową odległość, to znaczy, nie większą niż 10 cm 😉
    Pewnie oglądałaś „French Kiss”? jakoś mi się z Tobą skojarzył 😛
    Wiadomo, statystyka, to statystyka, ale pewnie znasz więcej osób, które miały wypadek samochodowy, niż samolotowy 😛 Nie wspominając tego, że piloci są bardziej doświadczeni od wielu kierowców samochodu 😉
    Słoneczne pozdrowienia, choć tu rano nawet kropiło 😉

    1. Marzę o Australii, ale właśnie ten lot mnie przeraża 😛 „French Kiss’? Coś było, ale skoro to było „coś”, to znaczy, że nie zrobił na mnie piorunującego wrażenie 😉
      Te słuchawki to musi być świetna rzecz! Kurczę, nie słyszałam o nich i chyba zaczynają być numerem jeden w moim liście do Świętego Mikołaja 🙂
      kropiło? Taki fajny ciepły deszcz… U nas „picno” 😉 ale będzie coraz gorzej 🙁

  13. A dla mnie pierwszy lot to była mega frajda wielkie przeżycie ot w końcu polecę samolotem wow przecież to tylko na filmach latają samolotami :P(naiwniak ze mnie był przyznaje 😛 ) poza tym jak pewnie większość facetów strasznie „jarałem” się tym kolosem obdarzonym mocą zdolna oderwać te kilkaset ton. A teraz to nuda jak duży autobus za to irytuje mnie cały proces wsiadania/wysiadania z samolotu bo trzeba się dostać się na lotnisko, odprawić bagaż, przejść cały safety check, a potem oczekiwanie w napięciu wyjedzie walizka czy też nie ;). I niby wszystko fajnie lot trwa tylko kilka godzin ale w rzeczywistości cala podróż wydłuża się kilka razy przez cały dodatkowy ceremoniał.
    A na uspokojenie dodam że naprawdę prawo lotnicze ma tyle obostrzeń że europejskie/amerykańskie linie lotnicze są naprawdę bezpieczne a i flota jest cały czas wymieniana na bieżąco. To co się już wysłużyło jest sprzedawane do Afryki więc tamtejszymi liniami bym raczej nie latał.

    1. Zauważyłam, że im częściej latałam, tym stresa miałam mniejszego. I chyba to normalne, że człowiek obyty z lękiem już tak na niego nie reaguje. Nie leciałam już 2 lata, więc obawiam się, że moje kolejne wejście na pokład będzie okupione psychotropami 😉
      A za takie informacje ku uspokojeniu bardzo dziękuję i biorę sobie do serca 😉 Będę je sobie powtarzać jak mantrę podczas kolejnego lotu 😉

  14. Też posiadam przeżycia związane z podróżami. Bardzo lubię wycieczki ale dla mnie najlepiej jak podróżuje pociągiem, samochodem lub autobusem. Inne środki transportu to frajda ale dla otaczających mnie ludzi – w samolocie za każdym razem (a leciała już 14 razy) odstawiam show, że artyści światowi odpadają w przedbiegach. Załoga samolotu po dwóch minutach chce mnie zapiąć w kaftan bezpieczeństwa po wcześniejszym upiciu lub uśpieniu. Ilość pytań, wezwań, próśb, dopytywania się i paniki jaką sieję jest niewspółmierna do pracy jaką wykonują stewardesy. Przy locie ze mną na pokładzie powinny dostawać dodatek – za trudne, a wręcz ekstremalnie trudne warunki pracy. Co się tyczy statków, to tu ja mam większy problem, po prostu lekkie kołysanie wywołuje u mnie chorobę morską. I tak przez cały czas pobytu na czymkolwiek co płynie. Lekarstwo to – stały ląd. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że moja praca zmusza mnie do takich podróży i nie zawsze udaje mi się do danego miejsca dotrzeć po lądzie. Dlatego wiem co czujesz przy lotach. Niestety ale chyba nic nie pomaga oprócz, podwójnej dawki leków nasennych – w moim przypadku alkohol nie wchodzi w rachubę, zaczynam być jeszcze bardziej ruchliwa – problem tylko czy mnie dobudzą po wylądowaniu?

    1. Kobieto! To jakbyśmy miały razem podróżować, to nie wiem czy by nas w końcu gdzieś przymusowo nie wypchnęłi z pokładu 😀 Ja myślę, że byłabym w stanie przeżyć lot, jakbym mogła leżeć i mieć zatkane czymś uszy. Dlatego zawsze marzę o rozłożeniu się w przejściu 😉 Nie masz tak? Znaczy się jestem stworzona tylko do podróżowania najdroższymi liniami lotniczymi 😉

      1. A wiesz na to leżenie w przejściu nie wpadłam. :)) Może to dlatego że każdy lot to economic class, firmy ani mnie na więcej nie stać. Nie omieszkam namówić personel przy najbliższym locie (za 3 tygodnie) do wyrażenia zgody na taki eksperyment – możliwe że się zgodzą gdy zacznę odstawiać szopkę. Trzymaj kciuki :))

  15. Chomikowa,przeczytałam i umarłam,padłam i ryknęłam ze śmiechu 😀
    sama nigdy nie leciałam, więc prawdopodobieństwo że właśnie moją przyszłą reakcję tu opisałaś 😀
    a fragment o ASFALCIE kocham! <3

  16. Przed pierwszym lotem sprawdziłem jakie grożą mi skutki uboczne – od rzygania po napady paniki. Byłem przekonany, że wszystkie wystąpią. Nie wystąpiły. Żadne. Trochę byłem tym faktem rozczarowany i pewnie w ramach rekompensaty zachowałem się jak kompletny kretyn podczas poszukiwania bagażu na lotnisku. Ale to dłuższa historia.
    Moja mama boi się latać samolotem tak bardzo, że w trakcie lotu się nie odzywa. To są jedyne momenty, kiedy moja mama nic nie mówi (za wyjątkiem snu, oczywiście 🙂
    Gratulacje, Chomik jest na głównej 🙂

    1. Aaa… czyli do pierwszego lotu byłeś przygotowany rewelacyjnie 😀 Ja zakładałam, że skoro w samochodzie nic mi nie dolega, to tam oprócz tego lęku wysokości też nic nie powinno mi być. Jaka ja naiwna byłam 😛
      A mamusię to widzę, że najlepiej tylko wsadzać w samolot 😉
      Z tym bagażem to może jakiś wpis będzie u Ciebie? 🙂 Za gratulacje dziękuję, ale to powinno być ze wzajemnym podaniem sobie dłoni 🙂

  17. Uwielbiam latać. Podróże drogą morską są równie fascynujące, ale ze względu na czas – zdecydowanie wolę samolot. Tak było od zawsze, a najbardziej ekscytuje mnie to, co może się zdarzyć. Ja nie chcę umierać we własnym łóżku, tym bardziej w szpitalnym, więc podróżuje samolotem tak często, jak tylko się da:))) Trochę przykra jest procedura odprawy, wolałabym tradycyjną, ale chcąc latać, musiałam polubić to co na lotnisku.

  18. Haha! Przypomniała mi się opowieść mojej mamy, jak jeden jedyny raz w życiu dała się przekonać do lotu samolotem. Krótki bo z jednego końca Polski na drugi. Choroba lokomocyjna tak bardzo jej dokuczała, że mama modliła się o to, by samolot jak najszybciej spadł, rozbił się i w ten sposób zakończył jej męczarnię. Chorowała jeszcze tydzień po opuszczeniu pokładu. 🙂

      1. W toalecie, ehh, gdyby choroba lokomocyjna była związana tylko z wymiotami:) Również modliłam się o to żebyśmy się w końcu rozbili „bo ja dłużej nie wytrzymaaaam”, ale chorowałam tylko cały jeden dzień, może dlatego że lot krótki (1h 20min) i byłam po 2 aviomarinach.

  19. A ja uwielbiam latac, szczegolnie kocham start, kiedy wgniata w fotel 😀 Chociaz moj pierwszy lot tez byl stresujacy – jakimis tanimi liniami do Tunezji, na skrzydle brakowalo srubek, lotki na nim dziwnie sie chybotaly, do tego czesc lotu nad morzem, a ja w razie czego plywac nie umiem…

  20. Kiedys zamiescilem ta porade na forum interi. Moze sie przyda Tobie, albo komus innemu. Opanowanie strachu nie jest trudne, jesli zrozumiemy najpierw intelektualnie co go wywoluje, jak dziala …. i potem doswiadczalnie sami to sprawdziamy na sobie. Usuniecie zablokowanej emocji strachu z ciala … to inna sprawa, ale tez nie bardzo skomlikowana. Trzeba TYLKO chciec sie go NAPRAWDE pozbyc. Wiekszosc czeka zeby KTOS za nich to zrobil. A gdzie nas tego ucza … nie bede pisal, bo wielu osobom sie to niespodoba. Potega jest w Kazdym z nas. Trzeba sie tylko nauczyc ja uzywac. A zaslania nam ja TYLKO STRACH.

    Mozna stosowac przed wylotem, jak i w samolocie:

    * Skup swoje mysli tylko na tym co sie dzieje w danej chwili .
    * Jesli uwaga Twoja zwroci sie ku myslom o tym co moze sie stac, patrz pt. 1
    * Jesli nie umiesz odwrocic uwagi od mysli przynoszacych uczucie strachu to mozesz kazda mysl usunac z umyslu poprzez zadanie sobie tych 2 pytan (w umysle a nie na glos):
    – „Do kogo ta mysl?” – przyjdzie odp. „Do mnie”
    – „Kim ja jestem” – I po mysli.
    Mozesz odbijac kazda nastepna mysl w ten sposob, az uczucie strachu przejdzie (TYLKO mysli twoje przynasza to uczucie) Jak nie ma mysli to nie ma uczucia.
    * Mozesz tez starac sie skupic uwage na energi twojego ciala. Poczuje gdzie jest lewa reka, prawa, lewa noga, prawa … itp. Tym sposobem odbierasz czesc energi ktora idzie w myslenie i jest mniej mysli i strachu.

    Czasami mysli te beda operowac tylko w podswiadomosci i nie bedziesz ich swiadoma, ale uczucie bedzie.

    Co wtedy?

    Musisz zrozumiec ze uczucie strachu to tylko uczucie, a nie prawdziwa smierc czekajaca Ciebie. (Patrz na to sie w danej chwili dzieje i porownaj z myslami) Twoje mysli klamia jesli nie sa skupione na chwili obecnej – stad strach. Mysli tworza fikcyjny obraz, ktory nie istnieje, a ktory Twoj umysl traktuje jak prawdziwy. Musisz swiadomie widziec roznice pomiedzy tym co sie faktycznie dzieje, a co tworza mysli. Musisz skupic na tym swoja uwage. Zauwaz tez, ze strach ma swoj poczatek i koniec, wiec to tylko uczucie ktore mija. Nie boj sie tego. Jesli uciekasz od mysli to wzmacniasz strach. Staraj sie obserwowac mysli neutralnie, jakbys obserwowala ludzi idacych chodnikiem.

    I teraz najwazniejsze

    Przy uczuciu (strach), ktore jest budzone poprzez mysli, ktore operuja tylko w Twojej podswiadomosci – czyli nie widzisz ich w swojej swiadomosci (nazwijmy to w glowie) chcesz pozwolic sobie czuc to uczucie jak najbardziej. Chcesz by to bylo blizsze niz „kochanek”. wtul sie w to uczucie, przygarnij je do siebie, nie uciekaj …. a totalnie je obseruj swoja uwaga. Moze to nie byc przyjemne na poczatku, ale po chwili zobaczysz ze to uczucie zacznie topniec (zmniejszac sie). Po niedlugim czasie (czasami moze to trwac dluzej) zacznie sie rozplywac jak mgla w promieniach slonca. Mysli przestana przychodzic….i poczujesz sie lepiej.
    Jesli nie mozesz tego zrobic za jednym podejsciem. Rob sobie przerwy i wracaj do pracy, az zaczniesz czuc ze to dziala i po tym pojdzie szybciej.
    Zazwyczaj trzeba to robic przy kazdej podrozy, jako ze mamy mase strachu (przed zyciem i smiercia) skumulowana w ciele i nie mozna jego calego usunac za jadnym razem. Jednak po pierwszych udanych probach nie bedzie juz to tak wielkie przezycie.

    Strach jako emocja to energia elektromagnetyczna ( przy dobrej koncentracji mozna ja poczuc jako falujaca fale w srodku ciala) skupiona w ciele, w miesniach i narzadach wewnetrznych, ktora jest aktywowana poprzez (pamiec) myslenie o tym co sie zdarzylo, lub znalezienie sie w podobnej sytuacji, ktora w przeszlosci przyniosla strach. Energia ta przynosi okreslone reakcje w ciele, ktorych sie najbardziej boimy i potegujemy strach w sobie. Jesli temu damy uwage, rozmyslamy o tym co pojawia sie w umysle to powiekszamy te energie w ciele …. i bedzie wiecej mysli. Wystarczy zaobserwowac w sobie jak to dziala, jak jest polaczone z mysleniem i zaczniemy miec nad tym kontrole. Trzeba byc neutralnym obserwatorem tego co przeplywa przez umysl.

    Pzdrv.

    1. Mądre rzeczy napisałeś. Faktycznie dotyczy to tylko osób,które naprawdę chcą się przestać bać. W samolocie stosowałam pierwszą metodę-skupiałam myśli na tym,co się aktualnie dzieje,na książce,na ulotkach. Działało dopóki nie zaczęły się turbulencje. Taką samą metodę stosuję,gdy spotyka mnie coś niemiłego na co nie mam wpływu-robię wszystko, zeby o tym nie myśleć. Nie sądziłam jednak,że pomóc może przytulenie się do strachu…
      Pozdrawiam ciepło! 🙂

  21. Ta metode „przytulania” mozna stosowac do kazdego uczucia, od ktorego chcesz sie uwolnic. Jest to lepsze nawet niz zmiana mysli, bo pomaga uwolnic z ciala to co JUZ chce sie „ulotnic”. Gdyby nie ta zablokowana energia uczuciowo/myslowa nie byloby naplywajacych bezwiednie mysli i odczuwalabys ciagly spokoj w ciele i radosc. W procesie tym bardzo pomaga rozpoznanie (nazwanie) tego co czujesz w danym momencie w ciele np. znuzenie, poddenerwowanie, niepokoj, roznego rodzaju bole (glowy, ucha, miesniowe), dyskomfort itp. Wszystko to co mozesz zaobserwowac w sobie i nazwac jakos, odniesiesz do jednego lub kilku podstawowych uczuc: apatia, zal, strach, pozadanie, zlosc, duma, odwaga, akceptacja i spokoj. Jesli bedzie kilka, to zawsze bedzie jedno dominujace. Wystarczy siebie spytac CZY to co czuje TERAZ (np. nie moge usnac bo czuje NIEPOKOJ) to jest _____ ? (wstaw po kolei jedno z 9 podstawowych uczuc i w umysle dostaniesz odp. TAK lub NIE). Jak dostaniesz TAK to powtorz nazwe uczucia (np. ZAL), utrzymuj to slowo w umysle i obserwuj miejsca w ciele, ktore swiadcza o tym, ze to uczucie jest tam „zablokowane”. A po tym „PRZYTULAJ” sie do woli 🙂 … i mozliwosc (kazde zablokowane uczucie to bol fizyczny i psychiczny, wiec nie zawsze latwo jest to zniesc przez dluzszy czas). Pamietaj tez, ze nie nalezy sie bac, jak to co czujesz zacznie „rosnac”, powiekszac sie, rozkwitac jak kwiat, lub przesuwac. To jest OK – tak ma byc. Jak nauczysz sie tego procesu to bedziesz to mogla stosowac wszedzie i o kazdej porze. Zycie staje sie latwiejsze jak wiemy ze sami mamy kontrole nad tym o czujemy. Polecam sprobowac.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.