moja N. wysyła mnie na randkę, czyli niech szlag trafi moją intuicję

Emma Watson hyperreacts conformity gif
żródło: emotiongifs.com

Kilka dni temu na portalu społecznościowym odebrałam wiadomość od BARDZO starego znajomego. Pamiętam, że spędziliśmy razem czas na koloniach i kilka razy na rodzinnych wczasach. Bardzo ciepło wspominam tę znajomość, bo chłopak był naprawdę fajnym człowiekiem i trochę żałowałam, że nasze drogi się rozeszły. Tym bardziej ucieszyłam się na wiadomość, że chciałby się ze mną spotkać. Coś jednak budziło moją czujność. Gdzieś tam w głowie paliła mi się czerwona żaróweczka ostrzegająca przed tego typu znajomościami. Bo po 15 latach czego może chcieć ode mnie facet, który życie ma ułożone, i który raptem wraca do Polski z pracy za granicą…?  Liczyłam po cichu na to, że nie będzie chciał ode mnie pożyczać pieniędzy na rozkręcenie jakiegoś interesu w ojczyźnie, ale masa innych podejrzanych  ewentualności krążyła mi po głowie…
Spotykam się z moją N.
-Wiesz mała, kto do mnie pisał wczoraj?- Mateusz.* Pamiętasz go? Minęło wiele lat, ale powinnaś go kojarzyć.
-Kurczę, jak przez mgłę. Ja chyba bardziej kojarzę jego siostrę, bo to z nią bawiłam się w podchody a ty się tam plątałaś zawsze z Mateuszem. Ej! Ale PO CO on do ciebie pisał?- widzę po jej oczach, że już mi węszy romans albo choćby szybką randkę. Szybko gaszę jej zapał.
-Bo wrócił zza granicy i jak to ujął „musi coś ze swoim życiem zawodowym zrobić”.
-Chomik! Przecież on chce iść z tobą na randkę! NARESZCIE pójdziesz na jakąś randkę!-niebezpiecznie się ekscytuje. Ja nie wiem skąd u niej tyle tej naiwności. Przecież już stara jest a nadal wierzy w jakieś bajki 😛
-N! Ty się OGARNIJ w końcu! To że facet do mnie dzwoni, czy pisze i chce się ze mną spotkać, to nie oznacza, że chce iść ze mną na RANDKĘ! Życie to nie tylko RANDKI!
-Ale ty jesteś twardo stąpającą po ziemi babą! A co on miałby chcieć od ciebie?! Co?! Przecież on nie wie gdzie ty pracujesz i czy w ogóle pracujesz, więc nie sądzę, aby chciał, żebyś cokolwiek mu „łatwiła”. Dlatego jak na moje oko, to on bardzo chce się z tobą spotkać na randkę. I już wiem w co się ubierzesz! Masz tę piękną nową spódniczkę! Ją założysz!
-NIE ZAŁOŻĘ, bo to nie jest randka! Ty już mi tyle razy wmawiałaś, że faceci chcą się ze mną umawiać i brać śluby, że to już się nudne robi! I nie chcę ci przypominać (BARDZO CHCĘ 😛 ), ale ZAWSZE to ja miałam rację, więc się uspokój!
-Dobra Chomikowa! To się zakładamy! O co?! Wiem! O najpyszniejsze lody w naszej galerii, że to będzie randka!
Przewracam oczami i wierzyć mi się nie chce, że ona ma w sobie tyle tej dziewczęcej naiwności. I chyba też dlatego tak ją uwielbiam 😀
-Dobra! O najpyszniejsze lody!

Z Mateuszem jestem umówiona w południe. Witamy się jak para starych przyjaciół, jednak moja czujność osiąga stan szczytu Czomolungmy 😛 Spotkanie przebiegało dość przyjemnie. Wspominaliśmy, opowiadaliśmy sobie ostanie 15 lat, pokazywał mi zdjęcia córeczki, snuł plany na przyszłość a ja siedziałam jak na szpilkach oczekując jednego wielkiego BUM. Przecież po coś do cholery chciał się ze mną spotkać! W pewnym momencie zaczęłam wyłapywać pewne informacje o zdrowym stylu życia.
-Oho!- pomyślałam- coś czuję, że to jest punkt dzisiejszego spotkania. A nic mnie tak nie irytuje jak ten modny ostatnio zdrowy styl życia.
-I wiesz, Chomikowa… Ja bym chciał, żeby społeczeństwo wiedziało, że to co, robimy, to co jemy to jest jeden wielki chłam i że musimy swoje organizmy nauczyć żyć w zgodzie z naturą.
Sztywnieję. Takie gadanie jest dla mnie porównywalne do zmuszenia mnie do zmiany wiary i wmawianie, że jest tylko jeden sposób na udane życie i ON właśnie TEN sposób zna, irytuje mnie jak mało co. Szlag by to.
Przez grzeczność (niech szlag moją Rodzicielkę, że wychowała mnie na taką grzeczną osobę 😛 ) i wzgląd na stare dobre czasy nie rzucam widelcem o talerz i nie opuszczam restauracji.
-Wiesz Mateusz. Ameryki nie odkryłeś mówiąc, że wcinamy chemię i że najzdrowszy byłby powrót do natury. Ale ludzie sami sobie wybierają swój sposób na życie i nic nam do tego.
-Tak, Chomikowa, ale ja znam sposób na to, żeby ludzie byli zdrowsi. W Stanach trwają badania…
Aaaa badania w Stanach. No oczywiście. Tylko w Stanach teraz się robi badania nad czymkolwiek. I coś czuję, że teraz poznam złoty środek na to, żeby ludzie żyli całą wieczność, tylko będę za ten złoty środek musiała słono zapłacić.
I tak na stole restauracyjnym nagle lądują buteleczki z tym magicznym „czymś”. Oczywiście to magiczne „coś” sprawi, że: pozbędę się z organizmu wszystkich toksyn, poprawi się gospodarka hormonalna mojego organizmu, oczyści się mój układ trawienny, cera będzie bardziej promienna, będę zdrowsza i piękniejsza…
Ach! Czyli taki zestaw „zęby wyrywa, krawaty wiąże i usuwa ciążę”. A po zażyciu tego preparatu (oczywiście specjalnie dla mnie okazyjna cena) znajdę miłość swojego życia, wygram miliony w totolotka i świat stanie przede mną otworem. Ja już dobrze wiem, którym otworem 😛
Patrzę na ten zestaw buteleczek i zastanawiam się co ja tu robię…
A mogłam w tym czasie siedzieć w ogrodzie i kosić trawę. Ba! Mogłabym świat ratować 😛 I po cholerą ja tu przylazłam…. Trzeba było słuchać intuicji i siedzieć z tyłkiem w domu. Ale nie- Chomikowa naiwnie myślała, że może choć RAZ moja intuicja mnie zawiedzie i spędzę czas kreatywnie…

Wieczorem piszę do mojej N.
Wisisz mi najlepszą porcję lodów w mieście.
Ojej! Znów się myliłam??? Przepraszam! Dobrze, jak już wrócisz z tych Bałkanów, to kupię ci wszystko, co tylko będziesz chciała. To cóż to za biznes Mateusz wymyślił?
-Jakieś magiczne zioło do „wszystkiego”.
-Matko kochana… Chomikowa, wiesz…….. Ty to masz życie 😛

ZAPRASZAM NA FB 🙂 tam też jest wesoło 😉
———————————————————
* Imię zmienione