kurs na wychowanie

 child GIF
źródło:giphy.com

Chcesz być księgową? Musisz przez pół roku chodzić na kurs.
Chcesz prawo jazdy? Na cokolwiek. Musisz zrobić kurs.
Masz ochotę być instruktorem? Czegokolwiek. Kilka weekendów musisz poświęcić na kurs przygotowawczy.
Kimkolwiek chcesz być, to musisz skończyć studia. Albo przynajmniej jakiś kurs.
Chcesz zostać rodzicem?
No właśnie.
W zawodzie nauczycielki nie pracuję już kilka ładnych lat, ale że fascynuje mnie psychologia dziecięca i psychologia dorosłych oraz kocham patrzeć na rezultaty pracy z dziećmi, zajmuję się pokrewnymi kwestiami po godzinach mojej pracy. Problemy wychowawcze? Problemy z nauką? Chomikowa do usług 😉 Ostatnio podjęłam się współpracy z matką, która póki co samotnie wychowuje dwójkę chłopców (mąż w ciągłej delegacji gdzieś tam za granicą). Starszy chłopiec (6 lat) już pomijam fakt, że nie potrafi trzymać ołówka w ręku (badania w poradni nie wykazały żadnego upośledzenia ani innych odchyleń od normy poza podejrzeniem dysleksji), to nie wykonuje niczego sam. Ledwo koloruje, nie literuje nawet swojego imienia, nie wie w jakim mieście mieszka itd. Troszkę się załamałam, ale musiałam się przyjrzeć rodzinie. I proszę bardzo- wystarczyło mi 15 minut obserwacji i 5 minut rozmowy z babcią. Chłopiec najczęściej jest karmiony przez mamę albo babcię (!) Tak samo z ubieraniem się- aby było szybciej chłopiec jest ubierany od A do Z przez mamę. Telewizor gra w domu cały czas. Wszystkim zajmuje się mama lub babcia. Chłopcy w domu rządzą a panie biegają naokoło nich. Już widzę jak rosną męskie tyrany. Najlepszy był moment, kiedy 6-latek położył się na podłodze i powiedział, że nie założy butów i nie zje obiadu, tylko chce wyjść TERAZ NA DWÓR.
-Synuś, ja cię bardzo proszę- błaga synalka mamusia-wstań z tej podłogi. Mamusia złoży ci buciki i wyjdziesz.
Synalek oprócz wicia się po podłodze zaczyna powoli wpadać w histerię.
-Synek, ja cię bardzo proszę, nie płacz. Zaraz założymy buciki i wyjdziesz.
-A co z obiadem?-Pytam ja.
-No dobrze by było, żeby obiad też zjadł, ale jak nie chce, to niech idzie do kolegów.
Wzdycham. Stary numer.
-Pani Jagodo. Proszę przestać go PROSIĆ. Pani nie jest od proszenia. A już na pewno nie w tej chwili. Proszę się nie bać podnieść głos. Zdecydowanym głosem proszę powiedzieć, że póki nie zje obiadu i nie założy butów (SAM), to NIGDZIE nie wyjdzie.
Mama podnosi na synka głos a ten jest w szoku. To chyba jej pierwszy raz… Co prawda chłopiec stawia jeszcze opory, ale chociaż wstaje z podłogi i z płaczem idzie do kuchni.
Mama mi się tłumaczy, że nie ma na nic siły. Ja ją doskonale rozumiem. Sama jestem wykończona,  kiedy wracam wieczorem do domu. Naprawdę jestem. Nie wyobrażam sobie jeszcze o godzinie 18.00 walczyć z dzieckiem i się z nim zabawiać. Dlatego póki co NIE MAM dzieci. I to wcale nie chodzi o to, że nie mam z kim ich mieć. Wiem, że jeśli nie będę miała z kim ich mieć, to będę miała dziecko sama. Z całą odpowiedzialnością.
Bo dziecko to odpowiedzialność. Jeśli już jest na tym świecie, to TRZEBA się nim zająć. BEZ wymówek. My też od swoich partnerów/ partnerek mimo ich zmęczenia, oczekujemy uwagi. Dziecko potrzebuje tej uwagi 100 razy mocniej.
Po dwóch tygodniach współpracy z mamą i babcią widzę bardzo duże postępy u chłopca. Zaczyna po sobie sprzątać, mniej dyskutuje i mniej się irytuje. Bardzo optymistycznie patrzę w przyszłość 🙂
Wczoraj rozmawiałam ze znajomą. Była na jakimś kończącym zebraniu w szkole jej syna. Po zebraniu chciała chwilę porozmawiać z wychowawczynią i stała się mimowolnym świadkiem jej rozmowy z rodzicem innego ucznia.
-Wie pani, że syn pali od czasu do czasu papierosy, prawda?-Nauczycielka pyta matki.
-Wiem…
-I co pani na to? Myślę, że należałoby o tym porozmawiać z synem i wspólnie opracować jakiś plan działania?- Proponuje nauczycielka.
-Oj, wie pani… No co ja mogę? On już ma 16 lat… W ogóle mnie nie posłucha- Bezradnie odpowiada matka.
Najlepiej bezradnie rozłożyć ręce.
I tak się zastanawiam… Może rodzice naprawdę powinni przechodzić raz na jakieś kilka lat obowiązkowy kurs wychowania? Taki chociaż jednodniowy, ale OBOWIĄZKOWY. Bez możliwości dostarczenia zwolnienia lekarskiego 😉
Przez te „bezradności”, „ulegania” dzieci rosną na „nieszczęścia” lub na małych terrorystów a w przyszłości na ludzi, których opisuję właśnie tutaj 😉

Nawymądrzałam się JA-Chomikowa. Doskonała 😉

45 odpowiedzi na “kurs na wychowanie”

  1. A widzisz,jednak wychowanie…Później taki Stasio,Jasio i inny chuj napisze do kobiety – zaraz zrobisz mi loda…

    Jestem za takim kursem,jestem za takimi lekcjami w szkole,jestem za rozmową z dziećmi i o dzieciach ?

      1. Wiesz Chomiś,z racji tego że moja córka jest Aspikiem,to sobie chadzamy na różne terapie tu i tam i z całą odpowiedzialnością,świadomością i czym tam jeszcze mogę,stwierdzam że bardziej tych różnych terapii potrzebują ci rodzice,niż ich dzieci…To jest masakra jak się tak posiedzi,posłucha i naogląda…

          1. Ojjj nie.Wreszcie nauczyłam się nie odzywać.No chyba że ktoś ewidentnie przegina pałę w stosunku do dziecka,to nic i nikt mnie nie powstrzyma.Choćby wczoraj – Młoda złamała rękę tydzień temu.Wczoraj wizyta w poradni chirurgicznej i 4 godziny oczekiwania na wizytę.Luz…Siedzi obok nas matka z synem,lat ok.8.Dziecko się boi,co chwilę płacze.No i ta oto „mądra” matka taki monolog odwaliła – czego beczysz?nie ma się czego bać!taki duży a się boi,wstyd…I tak w kółko.Wytrzymałam kwadrans,oddechy nie pomogły 😉 Mówię do niej – a pani jak jechała rodzić to się nie bała? Cisza… 😛 😛 😛
            Zabić to mało 😀

            1. Boże… też bym się wtrąciła. Ciekawe czy tego chłopca matka w ogóle przytula i mówi, że go kocha.
              Sama na pewno wiesz jaki facet z niego potem wyrośnie.
              A Twoja córcia już ok? Jak zniosła lekarzy?

    1. uprzedziłaś mnie…

      Znam pewną rodzinę…

      Babcia, matka i syn… Matka wcześniej nie miała czasu na romanse, w wieku 40+ poczuła potrzebę macierzyństwa… i się jakoś tak stało…

      obecnie chłopak idzie do szkoły średniej – mamusia zaniosła papiery do 7 szkół, no ale co jeśli się nie dostanie… a uczyć się nie chce – woli d 4 rano grać na kompie… Szkoła? nauczycielka od matmy to idiotka, bo synek dobrze rozwiązał zadanie, a ona się go nie wiadomo czemu czepia… Jakieś treningi sportowe? 2-3 treningi i dość, bo w tej konkurencji sobie nie poradzi…

      A że czasem ganiał swoją matkę z nożem? Cóż – miał gorszy dzień…

      ma papiery na adhd… moim skromnym zdaniem do tego papieru zabrakło mu jednego paska…

          1. Z regularnością też nie jestem na ty, ale jakoś nie widzę, by mi to w czymś przeszkadzało 🙂 Fakt, dzięki swoim przerwom pewnie tracę sporo czytelników, ale licznik wciąż mi się obraca… 😉

  2. Zgadzam się w 100%. Ostatnio też w rozmowie z koleżanką stwierdziłam, że zanim się zostanie rodzicem powinno zdać się egzamin poprzedzony wielogodzinnym kursem. Inaczej rodzicielstwo powinno być zabronione. Może wtedy mniej byłoby dzieci które rodzicom tylko przeszkadzają, takich które nie wiedzą co to przytulenie, oraz tych których rodzice używają jedynie klapsa jako metody wychowawczej.

  3. no sory, ale tacy ludzie nie powinni wejść w posiadanie myszki czy szczurka a co dopiero zostać rodzicami. Wiesz co zrobiłam jak Młody jako mały dzieć rzucił się na glebę w sklepie bo chciał lizaka? Wyszłam zostawiając go wijącego się w samotności (otoczonego wianuszkiem zatroskanych pań) ale jak zobaczył, że własna matka ma gdzieś jego spazmy – odpuścił i to na zawsze 🙂

    1. Boże! I ten wianuszek zatroskanych bab! A żadna w nagrodę mu przypadkiem nie dała 10 takich lizaków? Bo takie akcje też widziałam…
      I właśnie-jak matka wyszła bez reakcji, to dzieciak od razu wie, że nic nie zdziała.

  4. Tak szukam dziury w całym, kombinuję… no w zasadzie nie widzę powodów, żeby się uczepić 🙂
    Dobry pomysł Chomik.
    Skoro są kursy przedmałżeńskie, to kursy przedrodzicielskie tym bardziej mogłyby być.
    Sam bym chętnie na taki poszedł.
    SokoleOko lubi to 🙂

    1. Ale jesteś pewien…? Dobrze wpis przeczytałeś? Na trzeźwo…? Bo nie mogę się odnaleźć z tej Twojej zgodności z wpisem ;P

  5. Sam nie jestem doskonały (czego nie da się powiedzieć o najlepszym Dziecku teściowej :D)
    Ale 7 lat temu, po pierwszym zebraniu w przedszkolu stwierdziłem (cytat dosłowny z siebie samego)
    „wzorem kursów na prawo jazdy powinny być wydawane jakieś licencje na bycie rodzicem”
    7 lat to powtarzam – żadna nauczycielka jeszcze nie zaprzeczyła ŻADNA.
    Chomiś, co jest przykre – ja z punktu widzenia rodzica widzę TO SAMO co dostrzegłaś Ty rodzicem jeszcze nie będąc.

    Przykład JEDEN (bo jakbym się rozkręcił to na nowego bloga byłoby za dużo)
    Klasa 2 SP, dzieci przechodzą z ołówków na długopisy. Na zebraniu rodziców nauczycielka proponuje zakup, w ramach mikołajków (prezent na 6 grudnia), długopisu ścieralnego (ciemny chłop ze wsi nie wiedziałem, że ludzkość już takie cuda wynalazła)…
    Na to wstaje jedna mama i proponuje
    „może byśmy dzieciom coś na tych długopisach wygrawerowali…”
    Ręce, nogi mi opadły i nie tylko …

  6. A teraz przykład z drugiej strony.
    Rzecz dzieje się na wsi lat temu 30 z okładem. Rodzina, gdzie matka za kołnierz nie wylewa, a ojciec jest już kompletnym degeneratem, jak to ktoś mówił, ponoć ostatnie radio z domu na wódkę wyniósł. W chałupie 6cioro dzieci… Krótko – rodzina dysfunkcyjna.
    Pod koniec szkoły średniej, czy już na studiach najstarszej córki facet się ogarnął
    Dzień dzisiejszy.
    Facet od ponad 20 lat kropli alkoholu do ust nie wziął. Dzieci, każde z 6 pokończyło studia, pozakładały rodziny, żyją jak ludzie.
    Można?
    No przecież grono mądralów (do jakich i ja się zliczyłem) tej rodzinie „licencji na posiadanie dzieci” by nie dało, a już na pewno zabrało.
    Summa summarum – nic nie jest proste i nic nie jest czarne i białe

    1. Właśnie takie przykłady pokazują, że nie powinniśmy zabraniać rodzinom posiadania dzieci. Ja bym tylko chciała, żeby były obowiązkowe kursy,na których mówi się o podstawowych zasadach wychowania. Co rodzic z taką wiedzą zrobi, to jego sprawa. Niektórzy na pewno „oleją” wszystkie wskazówki, ale niektórym na pewno wiele kwestii poruszanych na takim kursie da do myślenia.

      1. Ale zobaczcie jak to jest,a jak było.Jak wychowywano nas,jak wychowywani byli nasi rodzice,dziadkowie a jak teraz się dzieci wychowuje.Coś poszło nie tak…

        1. Rodzice robili masę błędów… Ale też nikt się z dziećmi szczególnie nie szczypał. A my się teraz z dziećmi bardzo szczypiemy. Rozpieszczamy je do granic możliwości. Dajemy, co chcą i mało uczymy zasad współżycia w społeczeństwie. Social media ich tego uczą…

  7. Ech, Chomikowa, myślisz, że kursy cokolwiek dają? Szczególnie jednodniowe? Popatrz, wszyscy kierowcy są po kursach i egzaminach i jedni jeżdżą świetnie, a inni strasznie.
    Być może gdyby w szkole były takie przedmioty jak komunikacja interpersonalna, rozumienie potrzeb, i inne psychologiczne, to może by to coś dało (optymistą nie jestem). Rozróżnianie moreny dennej od czołowej czy mitozy od mejozy, jakości życia nie zmieni, natomiast umiejętność radzenia sobie ze stresem, z sytuacjami trudnymi, techniki negocjacji, to miałoby wpływ na całe życie. Na wychowanie też

    1. To na pewno też… 🙂 Ale z małymi dziećmi nie zawsze jest tak, że techniki interpersonalne pomagają. Tam trzeba prostych komunikatów i dużego samozaparcia 😉
      Poza tym mnogość rzeczy, których uczymy się nie wiem po co, przeraża mnie .

  8. O tym temacie mogłabym napisać książkę – i z pozycji nauczyciela, i z pozycji rodzica.

    Wiele razy bywało tak, że matka prosiła mnie (!) o rozmowę z dzieckiem, bo syn/ córka nie słucha ich. A przede mną dziecko czuje respekt, to może mnie posłucha? I co śmieszne – bywało, że trzepanie sumienia przeze mnie przynosiło efekty 🙂 Tylko kurczę, to jednak jest odwrócenie ról. Jednak docenić tu trzeba, że taki rodzic szuka pomocy, gdy sam sobie nie radzi.

    Najważniejszym problemem – w mojej ocenie – jest obecna we współczesnej pedagogice tendencja do stawiania dzieci w centrum wszechświata. Dziecko jest człowiekiem i jako takiemu należy mu się szacunek, miłość i opieka. Natomiast jest także tylko JEDNYM Z WIELU LUDZI, jednym z członków rodziny, jednym z uczniów. Tymczasem współcześni rodzice są tak skupieni na SWOIM dziecku, że nie dostrzegają potrzeb innych dzieci, innych ludzi, swoich własnych także, co prowadzi do niewydolności wychowawczej (filozofia wychowania by madamme:)))

    1. Nic dodać, nic ująć
      No może poza jedną modyfikacją.
      Nie tyle we współczesnej pedagogice, co … w całym otaczającym nas świecie, a zwłaszcza tym wirtualnym
      Ludzi nie uczy się życia, nie uczy się brać przeciwności „za bary”, ale raczej cwaniactwa, kombinowania, unikania (może jakiś frajer to za ciebie zrobi). Zobacz te wszystkie orzeczenia o dysleksji, dysortografii i dys…. cholera wie czym jeszcze.
      Popatrzcie na reklamy, zwłaszcza te kierowane do młodych ludzi, łatwe życie, no problem i jeszcze „róbta co chceta” ech… wynurzenia starzejącego się faceta (NIEdźwiedzie czasem tak mają, że też narzekają 🙂 )

      1. Z opiniami i orzeczeniami jest tak… że są potrzebne. Niektóre dzieci – mimo właściwego poziomu inteligencji i ogromu pracy – nie są w stanie nauczyć się pewnych rzeczy tak szybko i tak dobrze, jak ich rówieśnicy. Dlatego potrzebne jest im więcej ćwiczeń i inne metody uczenia, nieco więcej uwagi i wsparcia ze strony nauczyciela. Temu służą te „papiery”. Czy to coś złego?

        Złe jest to, ze niektórzy rodzice uważają, że skoro ich dziecko ma np. dysortografię, to jest już na całe życie zwolnione z pracy nad swoim pisaniem, podczas gdy jest dokładnie odwrotnie.

        Co do reszty wynurzeń – możemy przybić sobie piąteczkę 😉

        1. No ale właśnie o ten papier mi chodzi.
          Ludzie (rodzice) często sprawę sprowadzają do TEGO PAPIERKA.
          „No czego się pani czepia, przecież ma papier i [tu dwie możliwości]:
          1) ocena z tego przedmiotu powinna być inna,
          2) ocena z tego przedmiotu nie powinna się liczyć do średniej”.

          I w rozważania włazi następny papier, czyli świadectwo, które podparte poprzednimi papierami, nie oddaje właściwej wartości….
          Na marginesie.
          My Polacy lubimy kombinować i ułatwiać sobie życie. Ile to osób pobiera zasiłki z pomocy społecznej (a potem pani z MOPSa sprawdza zdjęcia z Facebook’a, a tam pani „na chleb nie mająca” ma zdjęcie z wakacji pod palmą; a to cała rzesza cwaniaków, którzy jeżdżą „ciężarowym” seicento bo wszystko jedna kratka załatwiła.
          Jakby to Tati [prawdopodobnie] ujęła „papier, kratka – jeden ch…”
          PS. Tati moją intencją nie było i nie jest urażanie kogokolwiek, więc jeżeli przegiąłem Z GÓRY PRZEPRASZAM

    2. Pani nauczycielka… 🙂 nie sposób się nie zgodzić 🙂
      teraz właśnie też za dużo się skupiamy na SWOIM dziecku. I chyba najbardziej na jego rozpieszczaniu 😉

      1. Napisałam Sokolemu,że rozpieszczenie nie oznacza że wszystko się dziecku należy.Ale widzę,że chyba jestem odosobniona w tej definicji…

              1. Tak,wiem.Ale zauważyłam również że rodzice się tego wstydzą – okazywania uczuć swoim pociechom.No cóż…Tego można się nauczyć.
                I po tym co napisał Phoenix zaczynam rozumieć w czym szkopuł.Otóż dla większości rodziców rozpieszczanie to rekompensata za braki,zagłuszanie wyrzutów sumienia…A gdzie wychowywanie dziecka?Gdzie milion rozmów?Gdzie wspólnie spędzony czas?Teraz rozumiem dlaczego rozpieszczanie ma wydźwięk pejoratywny.Tylko dla mnie dziecko to taki sam człowiek jak ja.Zasługuje na taki sam szacunek co dorosły.A może jeszcze większy?
                I to nie jest tak,że postrzegam się za idealną matkę.Bo popełniam błędy,a jak mnie kurwica dopadnie…lepiej uciekać 😛
                Tak,rozpieszczam moją córkę – słowem,czynem ale codziennie jej powtarzam że nie jest na tym świecie sama,że nie jest pępkiem świata,że fakt iż ja jej na tyle pozwalam wcale nie oznacza że tak będą robić inni ludzie których spotka w swoim życiu.

        1. Nie – nie jesteś;)

          owszem – rozpieszczać dziecko można też słowem… niby skąd te wszystkie awantury zrobione nauczycielom, że ich dziecko to geniusz, a nauczyciel się uwziął?

  9. Tati, Twoja córcia potrzebuje więcej pozytywnych wzmocnień, niż inne dzieci, więc to Twoje słowne rozpieszczanie jest potrzebne. Innym dzieciom takie rozpieszczanie może zaszkodzić. Uwierz mi, że znam dzieciaki ciągle chwalone i którym ciagle się słodz. To małe potwory…. Przepraszam za te słowa, ale nie potrafię znaleźć innego określenia;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.