byłam nauczycielką. Uciekłam

źródło:pixabay.com

Tak- BYŁAM nauczycielką. Po prawie 4 latach walki (bo inaczej tej pracy nie można nazwać jeśli nie walką) z dorosłymi, systemem, biedą, agresją, niesprawiedliwością UCIEKŁAM.
Porzuciłam wolne ferie, wolne wakacje, 20 godzin dydaktycznych na rzecz pracy po 8h a często nawet po 9-10h, 26-dniowego urlopu, spokojniejszej głowy i zdecydowanie lepszych ZAROBKÓW. Jedyne, czego było mi żal to DZIECI. Dzieci to naprawdę fajne istoty. Chłoną WSZYSTKO, co jest dookoła nich. Wystarczy powiedzieć im jedno zdanie dwa razy a one będą je powtarzać. Wystarczy powiedzieć, że ktoś, kto ma ciemną karnację skóry jest takim samym człowiekiem, jak my a one będą go akceptować. Wystarczy im powiedzieć, że praca górnika czy lekarza to bardzo ciężka praca i bardzo odpowiedzialna a one będą ten zawód respektować. Wystarczy im powiedzieć, że czytanie książek rozwija inteligencję a one będą do tych książek zaglądać. Wystarczy im powiedzieć, że nauczyciele to darmozjady a one będą to im powtarzać…………………….

Nie mogłam się pogodzić z cholernie niesprawiedliwym systemem. Nie mogłam patrzeć na dzieci, które wychowują się w rodzinach, które nie powinny mieć NIGDY dzieci. Miałam dość spędzania wielu godzin w gabinecie psychologiczno-pedagogicznym na rozmowach z kuratorami, które tak naprawdę NIC nie wnosiły. Dokumenty, które wypełniałam po tych wszystkich spotkaniach plątały mi się po całym mieszkaniu. Byłam totalnie zmęczona niekończącymi się rozmowami z rodzicami na temat wsparcia w wychowywaniu i nauczaniu. Psychicznie męczyły mnie spotkania z rodzinami dotkniętymi przemocą domową. Czułam się totalnie bezradna, kiedy chłopiec po raz tysięczny skopał moją kochaną Weronikę, opluł mojego Maciusia i ukradł kanapkę mojemu Dawidkowi. Potem nasikał do kosza na śmieci. 2 lata prób opanowania dziecka, rozmów, dziesiątek stron dokumentacji dla dziecięcego psychiatry…. Ile ja wieczorów spędziłam na pisaniu dokumentów, ile minut przepłakałam w pokoju nauczycielskim, ile długopisów wypisałam na marne. O tych wszystkich radach pedagogicznych, zebraniach, konsultacjach nawet mi się nie chce wspominać. A, przepraszam- jeden weekend w miesiącu obowiązkowo spędzony na kursach doszkalających. Często płatnych. Przeze mnie oczywiście. Kursy są obowiązkowe, jeśli chce się robić awans zawodowy. A awans zawodowy to zawsze jakieś 100-150 zł podwyżki 😀
Odchodząc z pracy myślałam, że za 1000 zł więcej mogłabym to robić dalej. Ale na pewno nie za te pieniądze. Kiedy odchodziłam- po prawie 4 latach pracy i zaliczonym jednym awansie zawodowym zarabiałam 1750zł netto. Długie wakacje? Super. Tylko, że nie miałam dobrze zarabiającego partnera/męża, więc mnie na jakikolwiek wyjazd nie było stać.
Wiem, że zarobki nauczycieli od tego czasu odrobinę się poprawiły, ale naprawdę odrobinę. Mam przyjaciółki, które nadal są nauczycielkami. To dziewczyny, które naprawdę chcą robić, to co robią. Jedna ma wsparcie finansowe męża, druga rodziców, więc jakoś dają radę. Z naciskiem na „jakoś”. Jedna z nich jest nauczycielem dyplomowanym z 11-letnim stażem pracy. Dyplomowany nauczyciel to oznacza, że już dalej nie podskoczy. Wyżej już nic nie ma. Dziewczyna ma doświadczenie, wiedzę, masę energii i zarabia 2600 netto. W przedszkolu spędza czasem 24h/dobę. Przez akcje, które organizuje- typu nocowanie w przedszkolu. Przez wszystkie przedstawienia, które organizuje i w które angażuje się bez końca. Widzę, że jest zmęczona i rozgoryczona. Wiem, zawsze mogą iść do pracy do Biedronki. Obie sobie świetnie tam poradzą. Nauczycielki poradzą sobie prawie wszędzie. Ale panie, które pracują w Biedronce dam sobie wszystko poucinać, że nie poradziłyby sobie w szkole czy przedszkolu.
Wspieram je w STRAJKU całym sercem. Dzisiaj z nimi rozmawiałam. Wiemy, że podwyżek nie dostaną. Budżet państwa to nie jest dziura bez dna. Finanse na kulturę, promocję czy na leczenie (tak- na leczenie…) zostały BARDZO mocno poucinane. Nie ma pieniędzy dla rezydentów, ratowników i nie ma dla nauczycieli. Ich strajk to walka o honor i o dobre imię.
Ani przez chwilę nie pożałowałam mojej decyzji o odejściu z zawodu. Czasem tylko jest mi troszkę przykro… Szczególnie, kiedy słyszę o darmozjadach-nauczycielach z ust uczniów… Kopii swoich rodziców.

22 odpowiedzi na “byłam nauczycielką. Uciekłam”

  1. Też byłem nauczycielem. Przez 7 lat. Brakuje mi uczenia innych, ale szkoła nie tylko mało płaci, ale jest też fatalnie zorganizowana. Przeraża mnie ten system nauczania, który nie zmienił się zbytnio od czasów wymyślenia powszechnego szkolnictwa w Prusach w XVII w….

  2. Właśnie o to chodzi, oprócz zarobków jakie są i są godne pożałowania jak dla osób które de facto kształtują kolejne pokolenia, to od zawsze brakuje w szkole wszystkiego. Ja naprawdę bym chciała by nauczyciel nie musiał zabierać pracy do domu. Nauczyciel ma w domu odpocząć, spędzić czas z rodziną. Niestety obecnie to nauczyciele w dużej mierze finansują szkoły poprzez kupowanie papieru, tuszów, i wszelkich innych pomocy które są potrzebne do zorganizowania lekcji. Oprócz tego że nauczyciel powinien mając swoje 20g lekcji mieć drugie 20godz. w szkole, i tam by pracował. A za zebrania z rodzicami wieczorem, za inne tego typu rzeczy powinien mieć płacone jak za nadgodziny, za wyjazd z uczniami czy wyjście do kina – delegacje. A kursy dokształcające powinien opłacać pracodawca – samorząd. Naprawdę mam wrażenie że nauczyciele to genialni ekonomiści, bo finansują swoje życie oraz system oświaty. Przecież to jest chore…

    1. Myślałam o tym 8-godzinnym systemie pracy i doszłam do wniosku,że to nie byłby taki głupi pomysł. Tak samo z urlopem 26-dniowym. Ale oczywiście, źeby można było wziąć ten urlop kiedy się chce a nie tylko w wakacje lub ferie. Za kursy niech płaci samorząd. I myślę,źe nie byłoby źle.

  3. Właśnie. Super tekst, spostrzeżenia.

    Wyobraź sobie, że wróciłam do instytucji, która zajmuje się młodzieżą. Zarabiam gówniane pieniądz (najniższa krajowa), tonę w papierach. Przerażająca biurokracja zamiast działania. Ledwo człowiek się ruszy, a musi w milionach miejsc dokonywać zapisów. Zamiast być z młodymi ludźmi i rozmawiać to robię papiery, papiery i……..chyba pójdę na taśmę. Więcej kasy i wewnętrznego spokoju.

    Poza tym ten kraj schodzi na psy…………

    1. Biurokracja! Uwielbiam to! I w ogóle nie wiem na cholerę tyle tych papierków!
      Arte… trzymam za Ciebie kciuki ale długo tam nie wytrzymasz…

  4. 24 lata przy tablicy, dyplomowana, doceniana, nagradzana. Kasa w Biedronce zaczyna mi się podobać 🙂

    A w papierach zawsze jestem do tyłu. Wolę robić inne rzeczy 🙂

  5. A ja myślę, że największym problemem jest brak szacunku człowieka do człowieka.
    Nikt nie szanuje pracy policjanta, nauczyciela, pielęgniarki, lekarza, śmieciarza, pani na kasie w markecie, sprzątaczki… i wielu, wielu przestawiecieli innych zawodów.
    Zobaczcie jak wygląda (wyglądałby) świat dookoła nas, jeżeli przedstawiciele zawodów, które wymieniłem nie wykonują (nie wykonywaliby) swojej pracy tak jak należy.
    Kiedyś dzieciom do głowy tłoczony był stary (jakiś dureń orzekł KOMUNISTYCZNY) wierszyk pana Brzechwy
    „Murarz domy buduje, krawiec szyje ubrania
    Ale gdzieżby co uszył, gdyby nie miał mieszkania…”
    Wierszyk niby naiwny w treści, ale jakże prawdziwy i mądry, nie boję się tego słowa MĄDRY.

    PS. Też miałem być nauczycielem, ale … stare dzieje nie ma co wracać….

    1. Kilka dni temu Byłam w sklepie o nazwie Żabka. Późny wieczór, ale nie tylko ja byłam klientką tejże sklepu, więc kilka osób było świadkiem scenki: Sprzedawcy (pani po 50-tece oraz chłopak na moje oko 20-letni) bardzo głośno rozmawiali z klientem o strajku „NIC bym tym DARMOZJADOM i PASOŻYTOM nie dała! NIC!” „Niczego w szkole nie uczą!” „Tak tym leniom dobrze a jeszcze chcą podwyżki”.
      Bardzo mi było przykro. Podłamana wyszłam, bo wychodzi na to, że ludzie poza czubkiem swojego własnego zadartego nosa NIC nie widzą. NIC. EGOIZM i poglądy godne pożałowania stają się tymi, które trzeba nasladwować.
      Tylko CZUBEK własnego nosa. Cholernie to przykre.
      Dodam, że osoby dyskutujące na moje oko nie mają chyba nawet matury.

      1. Spotkałem się z identyczną opinią, tyle tylko, że wygłoszoną przez ludzi po studiach…
        Prawda jest taka, że w każdym zawodzie (także między nauczycielami) trafiają się partacze.
        A niestety człowiek ma to do siebie, że na podstawie jednej osoby lub kilku (ciekawostka, zawsze najgorszej/szych) wyrabia sobie opinię o całej grupie zawodowej i stąd mamy stereotypy,
        policjant – łapówkarz
        lekarz – łapówkarz
        pani z dziekanatu – opryskliwa
        kierowca MPK – cham, który na pewno ci przytrzaśnie drzwi przed nosem i jeszcze cię wodą z kałuży ochlapie…
        ksiądz – lepiej nie gadać…
        ITD, itp…

        A wracając do meritum, prawda jest taka, że w wielu miejscach (zwłaszcza większych miastach) brakuje nauczycieli, a ci, którzy zostają często (napisałem CZĘSTO, a NIE WSZYSCY!!!) pozostawiają wiele do życzenia ….

        Święto majowe, a ode mnie optymizmem nie powiało, oj nie…

  6. Czytałam wiele komentarzy opluwających nauczycieli i w większości pisane były z błędami,a więc o czymś to świadczy.

  7. Dzień dobry ,
    Bardzo proszę o radę. Pracuję w szkole od 3 lat. Mam spore alimenty po mężu, więc jakoś daję radę. Irytuje mnie wiele rzeczy w szkole , ale lubię uczyć i moich uczniów. Jestem wykonczona wiecznym sprawdzaniem prac, przygotowywaniem się do lekcji, czytaniem lektur. Pojawiła się propozycja w korporacji. Trochę się boję. Z jednej strony szansa na coś innego, z drugiej, nie wiem czy nie będę żałować . Mam 43 lata i samodzielnie wychowyje dwoje dzieci… czy jest ktoś , kto odszedł ze szkoły i żałuje?

    1. Witaj ??? 3 lata jako nauczycielka to nie tak długo czyli zaczęłaś coś nowego w okolicach 40stki i dałaś radę ? brawo ?
      Denerwuje Cię praca jako taka a nie to, że psychicznie nie dajesz rady (ja nie dawalam rady finansowo i psychicznie i czułam, że się uwsteczniam a nie rozwijam). Elementy pracy, której nie lubisz będą praktycznie wszędzie tak jak teraz sprawdzanie prac czy czytanie lektur…
      Alimenty…. Raz są a raz może ich nie być. Trzeba umieć liczyć na siebie.
      Nie znam nikogo kto by żałował odejścia z zawodu nauczyciela…. Też lubię uczyć. Czasem trafią mi się korepetycje ?

      1. Witam, serdecznie dziękuję za odpowiedź. Z dnia na dzień trafiła mi się świetna fucha. Dowiedziałem się, że nauczyciel nie może się zwolnić z dnia na dzień. Nie sądzę, że dyr. Zgodzi się na porozumienie stron. Co robić? Jakie są konsekwencje porzucenia pracy?

        1. W każdej pracy obowiązuje okres wypowiedzenia ale wszystko zależy od „ugadania” się z dyrektorem. Może da radę opuścić miejsce pracy z 2tygodniowym okresem wypowiedzenia?

  8. Witam, serdecznie dziękuję za odpowiedź. Z dnia na dzień trafiła mi się świetna fucha. Dowiedziałem się, że nauczyciel nie może się zwolnić z dnia na dzień. Nie sądzę, że dyr. Zgodzi się na porozumienie stron. Co robić? Jakie są konsekwencje porzucenia pracy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.