„Atlas: Doppelganger” Dominiki Słowik to długo oczekiwany debiut na polskim rynku wydawniczym, bo książka jest bardzo inna od tych, które w ciągu ostatnich lat zostały napisane przez polskich autorów.
Dominika Słowik to urodzona w latach 80-tych Ślązaczka. I podróżniczka. To bardzo ważne, ponieważ te dwie kwestie mają wpływ na cały obraz książki.
Kiedy zerknęłam w druk, pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to brak wielkich liter. Czemu to miało służyć? Nie wiem. A może to po prostu zwrot ku transformacji, jaka rodzi się w polskiej gramatyce?
Cała książka napisana jasnym i nowoczesnym (czasem wulgarnym) językiem przedstawia dwie historie- dzieci wychowujących się w latach 90-tych w szarym, smutnym blokowisku oraz historia dziadka- marynarza i podróżnika. W powieści przedstawiona jest transformacja, jaką przechodzi w latach 90-tych Polska. Nie ma tam patosu, nie ma zwrotu ku polityce. Jest tylko nasza rodzima, przeciętna rzeczywistość przeciętnego Polaka. Z drugiej strony czytamy historię dziadka, który opowiada dzieciom historie swojego życia. Podróżniczego życia. Kto z nas nie wsłuchiwał się w opowieści swoich dziadków? Ale kto z nas miał możliwość słuchać wspomnień z dalekich wypraw?
Jak elementy przedstawiające polską rzeczywistość widzianą oczami dziecka były dla mnie swoistą podróżą do lat dziecinnych, które spędzało się z rówieśnikami między blokami, tak historie dziadka chwilami bywają nużące. Zresztą kogo z nas nie nużyły opowieści starszych? 😉 Ja zapewne też będę moje dzieci i wnuki zanudzać wspomnieniami z mojego Chomikowego świata
Niektórzy w powieści Dominiki Słowik doszukują się różnych interpretacji świata podwórek i świata podróży. Żyjemy na szczęście w wolnym kraju, więc każdy z nas może ją odbierać na swój sposób. Jaka będzie Wasza interpretacja?
Lektura konieczna dla każdego, który dzieciństwo spędził w latach 90-tych. Idealna książka dla mojego pokolenia.