Podczas kolejnych dni mojej obecności na portalu randkowym wyodrębniła się kolejna kategoria wiadomości. Są to wiadomości „ateistów czyli niedowiarków”. Panowie wysyłający do mnie taką wiadomość nie tracą czasu na pytanie jak mi mijają dni. Ba! Nie tracą czasu nawet na powitanie! Oni od razu przechodzą do pytania: „Serio jesteś taka wysoka?”, „Naprawdę masz tyle wzrostu?” Nie! Tak se machnęłam te cyferki- dla FANU! I już ich później nawet nie ratuje zdanie „Uwielbiam takie kobiety!” Tak się zastanawiam… jakbym była OTYŁA, to czy ludzie pisaliby do mnie z pytaniem „Ile ważysz?”, „Serio jesteś taka pulchna?”
Po dziesiątkach nieudanych maili, w końcu pojawia się kolejny konkretny Potencjalny. Na zdjęciu wygląda całkiem w porządku (co prawda nie jest to zdjęcie jakoś specjalnie z bliska, ale raczej faceta dobrze widzę). Wymieniamy się kilkoma mailami i facet proponuje, że do mnie zadzwoni. W sumie SUPER- już przez telefon będę mogła stwierdzić, czy człowiek potrafi prowadzić konwersację, czy nie jest typem pesymisty i czy warto w ogóle się umawiać.
DZWONI.
I po 25 minutach rozmowy odbieram Potencjalnego za całkiem pozytywną postać 😉 Dużo żartuje (no chwała!), zadaje pytania odnośnie mojej osoby i opowiada też trochę o swojej pracy. Okej. Tylko czemu w ogóle nic nie wspomniał o swoim dziecku…? Ma w profilu wpisane, że ma jedno dziecko, więc czemu jako rodzic nic o tym nie wspomina…? I czy ja gdzieś tam w rozmowie usłyszałam piorunujące „poszłem”…?????
Z racji, że facet mieszka 50 km od mojego miasta, to umawiamy się w galerii handlowej, czyli tam, gdzie on dobrze wie jak dojechać. Na umówione spotkanie przybywam trochę za wcześnie, ale to znaczy, że mam czas na wejście do jakiegoś sklepu i poplątanie się po drogeriach. I tak drepcząc pomiędzy tymi kosmetykami, zaczynam mieć coraz więcej wątpliwości… Nie powinno mnie tu być… to znaczy nie- ja NIE CHCĘ tu być. Chcę być na spacerze nad morzem. Chcę być z innymi ludźmi. Chcę czuć. Chcę… I czuję, że łzy napływają mi do oczu. Siadam na pufach gdzieś w kącie galerii i wyciągam telefon. Szukam ratunku oczywiście u mojej N.
-„Mała, jestem przed kolejną randką a chce mi się po prostu wyć… Nie chcę tam iść. Nie chcę…”
– „Ale czujesz, że to kolejny idiota, czy ci się nie chce tego znów sprawdzać?”
Jak to dobrze, że ją mam…
–Nie chcę tego sprawdzać. Niby jest zabawny, ale chyba sepleni i chyba… mam różne dziwne przeczucia. On tu jedzie kawał drogi, nie mogę tego odwołać. Najwyżej mu się popłaczę na tej randce i będzie GIT 😛 Trzymaj kciuki.”
-Nie świruj! To tylko spotkanie. Na szczęście żyjemy w XXI wieku i nie musisz wychodzić za niego za mąż 😉 Idź i pogadaj z kimś innym, niż zwykle.”
No ma rację dziewczyna… Zbliża się godzina „W”. Ogarnij się, Chomikowa. Jesteś dorosłą, rozsądną kobietą i nie takie rzeczy trzeba było w tym nieogarniętym życiu ogarnąć. Zepnij tyłek i IDŹ.
Nacieram na miejsce spotkania niczym czołg. Pewnym krokiem podchodzę do faceta i… CZEMU ON DO CHOLERY MA NA SOBIE BLUZĘ???? Boże, i warga zdradzająca jakąś bójkę najdalej przedwczoraj! Boże, Boże… Nie zadaję mu pytania o przyczynę tego wszystkiego. Ja po prostu nie chcę znać prawdy.
Szybko decyduję gdzie siadamy. Szybko zamawiam kawę. Te kawy mi niedługo wyjdą bokiem, tak samo jak ta cała siłownia 😛
Potencjalny (inaczej Dresiarz 😛 ) prawie cały czas patrzy przez okno. Zdaje się nie być mną zainteresowany nawet w najmniejszym stopniu. W sumie nie ma się czemu dziwić- reprezentujemy dwa zupełne inne światy. Wpatruję się w faceta bardzo intensywnie wymuszając kontakt wzrokowy. Nareszcie jest skory do rozmów.
– Potencjalny, to kiedy teraz znów wyjeżdżasz do Holandii?
-Jak będę miał kolejne zlecenia od szefa. Nigdy dokładnie nie wiem kiedy będę musiał wyjechać.
A jedź, jedź i nie wracaj…
-To co wy tam dokładnie robicie? O co chodzi tak dokładnie z tym wizerunkiem Internecie?
-Wizerunkiem? Wiesz, ja tam remonty ludziom robię. Ocieplam domy itd.
Nawet nie jestem zła, że mnie okłamał mówiąc przez telefon, że jeździ do Holandii, bo ma jakieś zlecenia związane z Internetem itp. Mój wyraz twarzy i intensywne spojrzenie w oczy chyba mówiło samo za siebie. Potencjalny próbuje jakoś wszystko obrócić w żart i robi to tak nieudolnie, że nawet mnie bawi.
-Słuchaj, a kiedy coś mi powiesz na temat swojego dziecka? Masz córeczkę, synka…?- zadaję pytanie z nie skrywaną ciekawością, bo chciałabym wiedzieć czemu facet tak skrzętnie unika tego tematu a jest to przecież jedna z najważniejszych kwestii w jego życiu.
-No mam syna, ale o czym tu opowiadać? Ma 6 lat.
-I??? Widujecie się, czy coś?
-Tak- co drugi weekend.
Czekam aż może jakoś rozwinie temat, coś mi opowie o swoim jedynym dziecku, ale na marne.
-Potencjalny, przecież to jest twoje DZIECKO, to nie chciałbyś, żeby kobiety coś wiedziały na jego temat?
-Niby tak, ale o czym tu opowiadać? Ale nie ukrywam, że chciałbym jeszcze mieć jeszcze jedno.
Tatuś, tatulek, tatuńcio. Noż ty! Która będzie chciała sobie zrobić z takim gościem dzieciaka? Z człowiekiem, który generalnie wstydzi się swojego syna i najchętniej schowałby je w szafie? Dresiarz pretenduje do zdobycia tytułu jednego z najgorszych tatusiów.
I nagle facet zaczyna się rozwijać w swoich wypowiedziach. Opowiada, snuje plany na przyszłość, komplementuje a ja słucham i wyłapuję coraz to ciekawsze newsy z jego życia. Chwali się, że pasów bezpieczeństwa to on nie zapina, bo ich NIE LUBI; że kocha jeździć samochodem niebezpiecznie przekraczając przy tym prędkość. Dziecka w foteliku po mieście też nie wozi, bo po mieście to bez sensu. A! I najlepsze! Po jednym piwie to bez skrępowania wsiada do auta, bo co to jest jedno piwko? Jak siedziałam w pozycji „noga na nogę” tak mi jedna bezwładnie opadła na podłogę… Mniemam, że to wszystko mi mówił, bo chciał zrobić rażenie i wyjść na chojraka… Ale cóż… wyszedł na buraka.
Dopijam kawę i kończę tą farsę.
-Chomikowa, jesteś samochodem? Bo bym cię odwiózł, co ty na to?
-Samochodem! Samochodem! Nie! Dziękuję!
Przecież nawet, jakbym miała w perspektywie zasuwać te 10 km na pieszo, to bym dała z pięty, żeby tylko z tym świrem nie wsiadać do auta.
Tym razem jestem naprawdę zła. To wszystko to jakaś paranoja. Pomyłka a ja przez przypadek znalazłam się w jej epicentrum.
Dojeżdżam do domu. Rzucam torbę w przedpokoju Rodzicielki i Przyszywanego Ojca. Nos mi mówi, że siedzą na tarasie i grillują. Nie mylę się 🙂
-Macie coś mocniejszego?
-Dziecko, gdzie ty byłaś, że wracasz taka zła?
-Aaaa, powiem ci mamusiu, że na randce byłam! W takich emocjach w dzisiejszych czasach kobieta wraca z RANDKI.
-Oooo, dziecko, to ja ci zrobię dobrego drinka, bo widzę, że lekko nie było. A już się do ciebie odezwał „po”?
-OCZYWIŚCIE!
-I co?
-No jak to CO? Muszę go szybko spławić!
-Tak, ja ci koniecznie tego drinka już zrobię.