tańczący z Chomikową ;)

Uwielbiam tańczyć 🙂 To jest mój sposób na odzyskanie uśmiechu i energii. Gdybym nie miała powyżej 180 cm wzrostu, to zapewne poszłabym w taniec zawodowy albo na pewno poświęciłabym bardzo dużo czasu tańcu towarzyskiemu. A że niestety jest jak jest… W podstawówce, kiedy chodziłam na lekcje tańca towarzyskiego, to z powodu niechęci chłopaków do udziału w w/w zajęciach, instruktor zawsze mnie wybierał na partnera dla którejś z koleżanek.
No jasne.
Nie ma co się dziwić, że kiedy tylko mam okazję, to wychodzę z dziewczynami do knajpy, żeby potańczyć. Pokołysać się, pokręcić tyłkiem, poczuć rytm i odpłynąć… 🙂 Prawdopodobieństwo, że cały wieczór przetańczymy tylko w swoim- kobiecym gronie jest… znikome. Jakiś osobnik płci przeciwnej mniej lub bardziej odważnie w końcu się przyczłapie 🙂 I w sumie SUPER 🙂 Uwielbiam patrzeć jak gdzieś zerka z końca sali w moją stronę, potem niby nigdy-nic zbliża się do mnie, bacznie obserwuje czy dużo jest ode mnie niższy lub czy jest w jego mniemaniu prawdziwym maczo i jednak głowę ma odrobinę wyżej od mojej 😉  Później z reguły bardzo nieśmiało proszą do tańca LUB!- co też się zdarza- szarpią za rękę i PORYWAJĄ (dosłownie!) na środek parkietu. Okej, okej! Byleby to wszystko było właśnie… w RYTMIE 😛
Te setki godzin spędzonych na parkietach wszelakich, dały mi możliwość posegregowania kilku najbardziej charakterystycznych partnerów tańca i ich zaszufladkowania 😉 Jakie to u mnie typowe 😛

1. Maczo
Ten typ ma to do siebie, że najpierw przez dłuższy czas obserwuje rybki w akwarium. Nie jedną wyłowi wzrokiem, puści do niej oczko lub zalotnie się do niej uśmiechnie. Ale nie! Nie myślcie sobie, że to właśnie ta jedna stanie się jego zdobyczą do końca wieczoru! On tak będzie „podpuszczał” kilka rybek, aż natchniony odpowiednią ilością alkoholu podpłynie do jednej z nich. On z reguły nie prosi do tańca. On bez pytania bierze, to co do niego „należy”. Jeśli nie dostanie w gębę od faceta, któremu wyrwał partnerkę z rąk, to taniec z wybranką będzie pełen namiętności i pewności siebie. Najczęściej nie będzie mieć trudności ze złapaniem rytmu, nie podepcze partnerce stóp ani nie uderzy jej łokciem w twarz (choć niestety nie jest to regułą, bo zdarzają się też Maczo, którzy mają po prostu zbyt mocno wywindowane poczucie pewności siebie na parkiecie). Jeśli partnerka nie wykaże zbyt dużego zainteresowania osobnikiem Maczo, to ten w dość szybkim tempie wyłowi sobie następną „ofiarę” z akwarium.
2. Wesołek
Osobiście bardzo lubię ten typ 🙂 Pomimo braku poczucia rytmu i znajomości kroków jakiegokolwiek tańca, wszystko nadrabia poczuciem humoru i urokiem osobistym 😉 Jego nogi żyją swoim życiem, jego tułów żyje swoim a partnerka albo się podda żartobliwym ruchom partnera, albo ich wspólny taniec będzie tańcem dwóch zupełnie innych bajek 😉 W Wesołkach bardzo lubię dystans, jaki mają do swoich podlegających dyskusji umiejętności tańca 😉 Wygłupiają się, żartują. Niektórzy na ucho swojej partnerce przyznają, że tańczyć kompletnie nie potrafią, ale starają się nadrobić braki uśmiechem. Śmiać się uwielbiam z sytuacji przeróżnych, więc kilka tanecznych ruchów z Wesołkami jest gwarancją dobrej zabawy 🙂
3. Treser
Oj, takiego chyba nie lubię najbardziej… Jedyne, w czym trzeba mu przyznać rację, to w tym, że poczucie rytmu ma na pewno. I pewność siebie. Myślę, ze nawet więcej tego drugiego, niż samego poczucia rytmu… Do knajpy przyszedł po to, żeby się popisać swoją umiejętnością tańca. Może nawet i grzecznie a nawet szarmancko poprosi kobietę do tańca, ale tych jego dobrych manier to by było na tyle. Popisuje się i wymachuje moimi rękoma i nogami tak, że boję się, że za chwilę zrobi ze mnie kawałek koszuli, którą prawie każdy pijak-tancerz wymachuje nad głową. A ja bardzo nie lubię tracić gruntu pod nogami. Poza tym ciągle musztruje: „Chomikowa, połóż mi tę nogę na biodrze, no wyżej! Przechyl się! No nie bój się! Przecież cię trzymam! Teraz będzie obrót. Dobrze! Wyżej tę rękę! Więcej seksu! Pięknie! Musimy się spocić, żeby to był taniec! Nie oddalaj się! Chomikowa! ” Nie, ja się nie oddalam a tylko uciekam. Bo to ma być zabawa i przyjemność a nie tresura jak na siłowni z trenerem 😛
4. Uwodziciel
Taki ma chyba największe „branie”. Bo skubanego ciężko rozszyfrować a radzi sobie na parkiecie całkiem nieźle. Zresztą nie tylko na parkiecie 😉
Nogi i biodra nawet całkiem nieźle pracują (jeśli nie rzec „aż za dobrze” 😉 ). Sam taniec przybiera postać czysto erotyczną i w sumie taki ma być- ma być grą wstępną. Ciąg dalszy w toalecie lub hotelu. W sumie która mu się oprze?- Facet ma poczucie rytmu, po drodze prawi masę komplementów. To wszystko to gra. Gra, której on dzisiaj wieczorem nie może przegrać.
5. Napalony
Tak naprawdę różni się niewiele od Uwodziciela. Uwodziciel jednak ma jakieś wyczucie, jest cierpliwy a jego gra jest opanowana do perfekcji. U Napalonego tego nie ma. On nie ma czasu, on nie ma cierpliwości. On chce JUŻ, TERAZ i NATYCHMIAST. Nie zwraca uwagi na kroki, nie zwraca uwagi na muzykę, Najważniejszym jest „zaliczenie” partnerki lub chociażby dogłębna penetracja migdałków. Łapska będzie wpychał pod bluzkę lub spódniczkę. Ciałem będzie napierał na partnerkę. OSACZY ją. Jeśli gdzieś po drodze nie dostanie w gębę, to może i nawet dobrnie do finału…
6. Nieszczęście
Już wiecie, że mam na ten typ uczulenie. Jeśli więc pierwsze wspólne kroki na parkiecie rozpoczynają się słowami „Poprowadzisz?” to już wiem, że będzie FATALNIE. Każda jego noga żyje swoim życiem- jedna tańczy rock&rolla, druga goni za melodią z „Titanica” . Tułów ma tak sztywny, jak mój dziadek, kiedy chodził w gipsie z powodu złamanego kręgosłupa. Po drodze usłyszę tysiąc komplementów na temat moich umiejętności tańca. Wypyta się mnie o wszystko. Będzie przy tym tak sztywny i zestresowany, jak 12- latek przed pierwszym pocałunkiem.
Tragedia.
7. Nawalony-ledwo przytomny
Znacie to… Chwiejny krok… nieskoordynowane ruchy, mętny wzrok. Aż przykre 😉 A do tego jeszcze próbuje tańczyć 😀 Ba! On jeszcze próbuje poderwać jakieś dziewczę! Nie dość, że poderwanie tyłka od krzesełka kiepsko mu idzie, to cała reszta jest z góry skazana na porażkę.
Jeden raz w życiu próbowałam nawet z takim zatańczyć (nie pytajcie mnie dlaczego…). Usnął mi na ramieniu….
8. Mix
Niektóre typy mogą występować w jednej postaci. Zdarza się, choć nieczęsto. Jak na moje oko, to zmiksować  się nie da tylko Nieszczęścia. A może jeszcze zbyt mało w życiu widziałam? 😉

Jak myślicie?- na który typ trafiałam najczęściej? BINGO! Napaleni i Nieszczęścia do mnie lgną jak muchy do… MIODU 😛
A marzy mi się choć raz w życiu zatańczyć tak z pełną namiętnością, nie uciekając stopami przed stopami napastnika, nie ściągając niczyich łapsk w mojego tyłka. Poczuć się, jak prawdziwa kobieta na parkiecie. Ech…..

tolerancyjna Chomikowa uciekła z tramwaju…..

imigranci muzulmanie

Troszkę już mnie znacie. Wiecie, że do życia podchodzę dość realnie. Coś, co da się obliczyć, zbadać, doświadczyć i racjonalnie wytłumaczyć ma dla mnie rację bytu. Reszta już niekoniecznie 😉 Tak samo podchodzę do tolerancji i akceptacji ( w szerokim tego słowa znaczeniu). Staram się nikogo nie szufladkować i nie generalizować. To, że ktoś mieszka dajmy na to w Warszawie nie znaczy, że musi być nadęty. Urodzonemu na wsi nie musi „wystawać słoma z butów”. Nie każdy Polak jest złodziejem. Nie w każdym „Ruskim” budzą się mordercze instynkty na widok Polaka oraz nie każdy muzułmanin musi być terrorystą…
Proszę, ukamienujcie mnie za naiwność i głupią tolerancję.
Zatrzymując się jednak na chwilę przy muzułmanach. Nie oszukujmy się- jest ich w Polsce coraz więcej. Najczęściej z wymiany studenckiej. Pamiętam, że 5 lat temu, kiedy przechodziłam przez centrum mojego miasta, spotykałam najwyżej dwie osoby z ciemną karnacją skóry, która wskazywałaby na bank, że Polakami z dziada- pradziada to oni nie sa 😉 Dzisiaj takich osób widuję zdecydowanie więcej. Nie ma takiej możliwości, żeby publicznym środkiem transportu nie podróżować wraz z facetem z ciemną karnacją skóry. Od pamiętnego 11.09.2001 roku pomimo mojej ogromnej tolerancji i sympatii dla każdego obcokrajowca, na widok Araba stawałam się bardziej czujna. Wiecie- wzrok wytężony, słuch wyostrzony, bodźce odbierane nawet przez skórę 😉 Zawsze jednak rozsądek wygrywał z lękiem i potrafiłam sobie przetłumaczyć, że ta walizka, którą trzyma w dłoni na pewno nie jest walizką z bombą a pod kurtką nie jest obwieszony dynamitem 😛
Kilka dni temu usłyszeliśmy o kolejnym ataku terrorystycznym zorganizowanym przez islamistów. Wydałam z siebie głośny dźwięk westchnienia… Dobrze. Ataki terrorystyczne były zawsze. Są i będą. Tak to sobie tłumaczę w tym moim Chomikowym móżdżku, żeby nie zwariować. Tłumaczę, ale…
Kilka dni temu, wieczorem wpakowałam się w tramwaj (niesamowite, ilu młodych ludzi przemieszcza się wieczorami publicznymi środkami transportu). Chomikowa siedziała sobie najspokojniej w świecie wymieniając się wiadomościami tekstowymi w telefonie ze znajomymi. Nagle gdzieś z tyłu usłyszałam jak dwóch facetów zaczyna się o coś kłócić. Ton głosu zaczął się podnosić coraz bardziej a ilość testosteronu powoli wylewała się z wagonu. Oczywiście. Przecież jak Chomikowa wybierze się w podróż publicznymi środkami transportu, to na bank coś się musi wydarzyć. To taki standardzik.
Zaczęłam się troszkę niepokoić.
Po chwili, na przystanku, wsiadł do tramwaju jeden z tych facetów z ciemną karnacją skóry. Z plecakiem oczywiście. Oni do cholery tylko z plecakami podróżują! Moja czujność i nerwy zaczęły diametralnie wzrastać, ale jeszcze zachowałam w sobie resztki rozumu i rozsądku. Panowie z tyłu wagonu zaczęli okładać się pięściami. Kilku pasażerów zaczęło przesuwać się w moją stronę, czyli z daleka od dwóch tłuczących się idiotów. Jakby tego było mało, na kolejnym przystanku wsiadł następny Arab z telefonem przy uchu, który był znajomym tego pierwszego. Skąd to wiem? Bo dawali sobie jakieś dziwne sygnały rękoma i patrzyli w swoim kierunku (czemu nie stanęli koło siebie?- NIE WIEM). Ten z telefonem prowadził dialog bardzo głośno i bez przerwy krzyczał „Allah! Allah!”. I na nic mi się zdało moje racjonalne tłumaczenie, że oni tak gadają CIĄGLE, bo to jest jak zwykły przecinek w rozmowie, wyrażenie zaskoczenia itp. Z tramwaju mnie WYMIOTŁO (w przenośni oczywiście 😛 ). Ta racjonalna, rzeczowa i rozsądna Chomikowa uciekła z tramwaju na najbliższym przystanku. Odważnie. Bardzo odważnie………..
Jak tak dalej pójdzie, to ja z łóżka nie wyjdę i to wcale nie dlatego, bo będzie w nim jakieś rozkoszne ciacho 😛
Chociaż takim kawałkiem jabłecznika lub sernika też bym nie pogardziła;) Hmmm… 🙂
————————————————–
Lojalnie uprzedzam, że ewentualne komentarze nacechowane prymitywną ksenofobią zostaną przeze mnie zablokowane.

faceta-nieszczęścia przygód ciąg dalszy

źródło: Internet
źródło: Internet

Z pewnością pamiętacie Faceta- Nieszczęście, o którym wspominałam m.in. tutaj: http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2015/03/02/kolejny-przyklad-faceta-nieszczescia/
Otóż przygoda Justyny z Nieszczęściem miała niestety ciąg dalszy. Po ich ostatnim pożegnaniu i jego „rozterkach” dotyczących potencjalnego związku z Justyną, nie obiecywałyśmy sobie po tym facecie zbyt wiele…
W ciągu dwóch tygodni zadzwonił do Justyny AŻ 2 razy (jest progres 😛 ), tylko że rozmowy trwały od 2-5 minut i nie zaowocowały umówieniem się na spotkanie (jakże by inaczej…). Jak nietrudno się domyślić ów Nieszczęście znów spotkałyśmy w naszej ulubionej knajpie. Chłopczyna niezmiernie ucieszyła się na nasz widok i wpakowała się do naszego stolika umiejętnie rozpychając swoim tyłkiem przestrzeń pomiędzy mną a Justyną…
-A może byś się chociaż z nami przywitał, hm?- zagaduję jeszcze dość przyjaźnie do Nieszczęścia.
-A pewnie, sorka Chomikowa! To żółwik!- strzelamy żółwika, po czym pytam się już na poważnie:
-To może teraz przywitamy się, jak przystało na ludzi dorosłych i chociaż podamy sobie rękę?
Słuchajcie… nie wiem. Może jestem już za stara, może byt zmanierowana, ale naprawdę lubię się witać z ludźmi jak przystało na ludzi, to znaczy podając sobie rękę lub dając buziaka w policzek. Jak nie ma tego wprowadzenia do kontaktu, to czuję się niezręcznie. Bez tego elementu powitalnego to spotkanie przypomina mi jedzenie obiadu bez sztućców lub kładzenie się do łóżka bez umytych zębów 😛
-Chomikowa, odpada, bo mam kurzajki- odpowiada mi rozbawiona chłopczyna. A mnie to jakoś nie bawi… Bo może to nie jest wcale żart?
-To dawaj buziaka- i już nadstawiam policzek, kiedy słyszę jeszcze bardziej rozbawione:
-Chomikowa, gorzej! Bo mam afty!
WTF?!
Teksty tak mnie zniechęciły, że wymiotło mnie od stolika, który przecież sama jeszcze dzień wcześniej rezerwowałam 😐 Uznałam, że chwilowo każde miejsce będzie dobre, ale na pewno nie przy MOIM stoliku.
Po godzinie plątania się po knajpie, dyskusji z towarzyszkami wieczoru o sprawach zarówno dość przyziemnych jak i o wyższości wibratora nad potencjalnym partnerem 😉 postanowiłam wrócić do bądź co bądź, ale też MOJEGO stolika.
Wepchnęłam pupsko koło Nieszczęścia, zamoczyłam usta w napoju i usłyszałam od niezmiernie zmartwionego dorosłego mężczyzny (!)
-Chomikowa! No i ty mi powiedz, co ja mam z tą Justyną zrobić, żebym jej nie stracił?
?!
Przecież ja chyba będę musiała się zacząć czymś odurzać, żeby znosić takie teksty… Patrzę na niego z takim rozczarowaniem, że Toto małe zrobiło się przy tym stoliku jeszcze mniejsze…
-Chłopie! No ja cię BARDZO proszę! Wybacz, ale ja już nic więcej ci nie pomogę i nie doradzę.
Bo co mam mu powiedzieć? Ja go nie zmienię. Jak ktoś się urodził nieszczęściem, to orłem nie umrze 😛
Wyciągam telefon i udaję NIEZMIERNIE zajętą odpisywaniem na wiadomości. I tak mimochodem słyszę chłopczynę, który karmi Justynę takim oto tekstem:
-Ty wiesz Justyna, że byłabyś świetnym przedstawicielem konduktu pogrzebowego?
Z wrażenia aż mi mój ukochany telefon wypadł z rąk! Jak Bozię kocham! Przerażona i w lekkim szoku pakuję się pod stolik prezentując całej sali moją bieliznę.
Na ratunek pod stolik pakuje się do mnie znajoma.
-Chomik! Ogarnij się! Co ty wyprawiasz? Majtki ci widać przecież jak się tak wypinasz!
-Ty mi tu nie o majtkach, jak ja usłyszałam taki komplement kierowany w stronę Justyny, że aż mój smartphonik z rąk mi wypadł!
-Co ty gadasz? Co on jej powiedział?
– Że nadawałaby się na przedstawiciela konduktu pogrzebowego!
-Wiedziałam! Ja ci mówiłam, Chomikowa, że z nim jest coś NIE TAK! Wiesz co on mi powiedział kilka minut temu?- Że mam uszy jak elf! Chomikowa! Czy ja naprawdę mam uszy jak elf???? Ja mam tyle kompleksów Chomiczku mój, że ja nie chcę jeszcze myśleć o uszach!- dziewczę jest zmartwione nie na żarty.
-Popieprzyło cię?! Jaki elf?! Przecież ty śliczna jesteś! I głupia widzę… Dobra, to miejmy to za sobą- a na mnie co powiedział? Pewnie, że wielka jestem?
-Oczywiście, ze coś było, że długa jesteś, ale generalnie to mi powiedział, że jesteś jak walkiria.
-Jak kto? To jakieś boginki były, ale wcale nie wiem czy pozytywne. Gdzie jest ten cholerny telefon, bo muszę to wygooglać, żeby mieć pewność że mnie nie obraził na amen!
-Chomik! To szukaj tego telefonu, bo my cały czas siedzimy pod stołem! Boziu… Chomiczku, czy ja naprawdę mam uszy jak elf…? Bo mnie się już płakać chce…
-Ty mi tu nie Boziuj i nie Chomiczkuj. Masz śliczne uszy!- zagaduję ją, bo naprawdę zaraz się popłacze i macam w ciemnościach podłogę w poszukiwaniu mojego telefonu- Mam! Wyłazimy stąd, bo obciach na całą knajpę.

Wydostaję się na powierzchnię i obserwuję Justynę. Jeszcze siedzi. Dziwię się, bo po takim komplemencie z ust faceta, to ja już bym leżała.
Biorę dziewczynę na stronę.
-Justyna, u ciebie na pewno jest OK? Bo ja usłyszałam jaki ci walnął komplement, więc może już wystarczy?
Tak, Chomikowa, wystarczy. Ty nie słyszałaś wszystkiego. On się mnie zapytał, czy jutro nie poszłabym z nim na cmentarz. Może i on jest inteligentny, ale jedna zaleta to zdecydowanie za mało. Ja was, dziewczyny bardzo proszę- ostatni drink i idziemy do domu. Idź, Chomikowa do swojego barmana, pouśmiechajcie się tak ładnie do siebie, jak się uśmiechacie, miej coś z tych naszych wyjść i zmywamy się stąd.
-Dobrze, proszę pani. Oczywiście robimy jak prosisz!
Poszłam do barmana (boski jest… BOSKI, ale ewidentnie zajęty 🙁 ), uśmiechem numer 6 załatwiłam tańsze drinki i po kilku minutach opuszczamy knajpę.

Facet- Nieszczęście stracił w moich oczach resztki godności. Może jako kolega byłby całkiem przystępny, ale ŻADNEJ koleżance bym go nie życzyła 😛

a może… MŁODSZY???

źródło: fakt.pl
źródło: fakt.pl

Nie wiem jak to wyszło, ale w ciągu ostatnich miesięcy miałam bardzo dużo do czynienia ze studentami… Sama nie wiem jak to się dzieje, ale jakoś tak sami się przyplątują nie wiadomo skąd 😛 Luźno prowadzę dialogi, śmieję się, flirtuję i… i jestem coraz bardziej ZAUROCZONA.
Nigdy w życiu bym nie przypuszczała, że jakaś tam studencina może tak mnie zafascynować, ale jednak 😉
Zastanawiając się nad tym, co sobą reprezentują mężczyźni w moim wieku, jak bardzo zaczynają być „zwichrowani” przez kobiety, które pragną się wepchnąć na siłę do ich łóżka lub do ich portfeli, zaczęłam dostrzegać masę pozytywnych aspektów związku z młodszym.
Przede wszystkim można ich sobie „wychować” 😉 Powiedzenie stare jak świat a ponadto wywołuje uśmieszek na twarzy. Skoro jednak powiedzenie jest stare jak świat, to coś w sobie musi mieć… 😉 Przecież taki studencik jest jeszcze w wieku bardzo „plastycznym”. On dopiero uczy się zachowań mile widzianych w związku. To kto go tego najlepiej nie nauczy, jeśli nie jego starsza kobieta, w którą będzie wpatrzony jak w obrazek? Sprzątanie po sobie, gotowanie, pranie (nie, pranie nie- lubię wstawiać pranie i wyjmować czyściutkie ciuchy 😛 ), budowanie przeświadczenia że kobieta ma zawsze rację a w trakcie okresu ma rację podwójną 😉 , koszenie trawy (chociaż… koszenie trawy jak na kobietę przystało (taaa…) mnie relaksuje, więc tu też mu odpuszczam) oraz wiele innych.
Poza tym takie młode Toto nie jest „skażone” jeszcze złem związków wszelakich. Jest wierny swoim wszelkim zasadom, nie chadza do klubów GoGo (czyli jednak MOŻNA 😛 ), jeszcze naiwnie wierzy w miłość oraz traktuje kobietę jak na kobietę przystało. Ha! Mało tego! Jaka on ma młodzieńczą fantazję w sypialni!-w jakiej sypialni…?! – każde miejsce staje się miejscem idealnym na realizowanie fantazji 😉
Nad czym ty się, Chomikowa jeszcze zastanawiasz 😛
Ostatnio sporo rozmawiam z takim studentem (nie z Polski niestety) traktując nasze rozmowy jako „wymianę doświadczeń kulturowych” oraz szlifowanie języka angielskiego w komunikacji werbalnej (zabrzmiało tak poważnie, jakbym miała pisać pracę doktorską o kontaktach z obcokrajowcami 😀 ). Poznając chłopczynę coraz lepiej, z dnia na dzień jestem pod większym wrażeniem. Ambitny, z marzeniami które jeszcze nie zostały zgaszone trudami dnia codziennego, celami, znający się na samochodach (NARESZCIE), uprawiający sporty walki (ach! To POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA u boku mężczyzny!) i z zamiłowaniem do kuchni (nie jako pomieszczenia, w którym stoi „samo zapełniająca się” lodówka, tylko z pasją gotowania!) oraz z zasadami, których kurczowo się na ten moment trzyma.
IDEAŁ!
Co prawda nie omówiliśmy jeszcze kwestii dotyczącej planowanych dzieci, ale to już w powiązaniu z powyższymi zaletami wydaje się pryszczem, nieprawdaż? 😀 😛
BIORĘ! ZDECYDOWANIE!

Dobra, dobra… Tak, ja wiem że taki układ ma tysiące wad, które za chwilę zaczniecie mi z pasją wymieniać, ale pozwólcie starej Chomikowej odrobinę pofantazjować 😉 Niech coś mam z tego życia, oprócz udręki i kołowrotka dnia codziennego 😉

——————————————————
W zakładce „zrecenzowane przez Chomikową” znajduje się recenzja książki, którą naprawdę POLECAM 🙂 „Pensjonat”- Piotr Paziński

o klubie GoGo i o tym, jak straciłam miłość swojego życia

Jessica Day, New Girl, crying Inconsolably gif
źródło: emotiongifs.com/

Pod którymś z niedawnych postów ktoś mi zarzucił, że mam abstrakcyjne wymagania odnośnie mojego Przyszłego Potencjalnego oraz że nie ma we mnie empatii podczas oceny zachowania mężczyzn.
Matko kochana i wszyscy święci! Zmartwiłam się niezmiernie, ponieważ zaczęłam sobie uzmysławiać, że skoro moje poprzednie związki się rozpadały przez moje wymysły i brak empatii, to jestem najdelikatniej mówiąc suką straszną… 🙁 Mogę mieć pretensję o to, że dobiegając w tempie już błyskawicznym do 30-stki, nie mam jedynego, ukochanego i najwspanialszego mężczyzny pod słońcem (taaa 😛 ) tylko sama do siebie…
Próbując ratować swoją reputację i pisząc gdzieś tutaj jakieś zdanie o zerwaniu znajomości z człowiekiem, który oznajmił mi, że idzie do klubu GoGo z kolegą, pogrążyłam się jeszcze bardziej. Okazało się bowiem, że nie rozumiem męskiej potrzeby dosięgania estetycznych wartości tkwiących w pięknym kobiecym ciele…

Boże… Cóż za ignorantka ze mnie!
Zaczynam mieć coraz więcej kompleksów z tego powodu 🙁

Zasięgnęłam opinii kilku znajomych płci męskiej- tak z czystej ciekawości jak oni widzą chodzenie do klubów GoGo w celach doświadczania wartości ESTETYCZNYCH. Pomyślałam, że może jeśli pozbieram opinie mężczyzn z różnych środowisk, miast, z różnych grup społecznych, to jednak większość powie mi, że chodzenie do tego rodzaju klubów nie jest niczym ekscytującym, i że wolą tego typu występy SWOICH partnerek/ żon czy innych tam postaci 😉 Po kilku rozmowach i dyskusjach okazało się jednak, że jest to ich zdaniem całkiem przyjemna forma spędzenia wolnego wieczoru z kolegami….

Taaaaaaak…………

Czytałam i słuchałam tych wszystkich opinii z lekko rozdziawioną buzią. Gdzieś mi się neurony plątały po tym moim Chomikowym móżdżku i szukały celu… I jak mi raptem coś pierdyknęło pod sufitem! Jak mi w głowie zaszumiało! Jak mi w uszach zadudniło! W oczach pojaśniało! Bo coś sobie uzmysłowiłam! Coś BARDZO WAŻNEGO!
Przecież ja te kilka lat temu… STRACIŁAM MIŁOŚĆ SWOJEGO ŻYCIA!

Wpadłam w popłoch. Myśli zebrać nie mogłam, bo serce mi waliło, jak oszalałe (z MIŁOŚCI oczywiście), stanąć na nogach porządnie nie mogłam, bo z tych emocji całe mi się trzęsły! Nie mogąc opanować tych wszystkich uczuć, usiadłam w sypialni i wybuchnęłam płaczem…

Co ty, Chomikowa najlepszego zrobiłaś…? Kilka miesięcy (bardzo „kilka”) związku a ty rzuciłaś fochem na wiadomość, że twój ukochany pójdzie na panienki do klubu GoGo… Nic go nie chciałaś zrozumieć, kiedy ci mówił, że to nic nowego, że on tak chodzi od zawsze i to dla niego to samo, co oglądanie filmów erotycznych. Po co, Chomikowa wchodziłaś z nim w dyskusję, że filmy erotyczne to coś zupełnie innego a oglądanie na żywo roznegliżowanych babek to coś też zupełnie innego? I skąd ci się w ogóle wziął wymysł, że skoro twój ukochany już po kilku miesiącach znajomości czuje potrzebę łażenia po tego typu klubach, to po 10 latach wspólnego pożycia po prostu będzie chodził na dziwki? NO SKĄD?! Głupi ty Chomiczek, głupi 🙁 Trzasnęłaś tyłkiem rozgniewana i w pełnym fochu jego mieszkanie opuściłaś, ani myśląc oczywiście o jakimkolwiek powrocie.
Boże… a on przecież później tygodniami próbował pokazać jak bardzo mnie KOCHA, bo do mnie wydzwaniał i pisał na gg, że skoro tak nam się świetnie układało w łóżku, to moglibyśmy się spotykać tylko na jakieś szybkie numerki, bo związku to raczej z MOJĄ osobowością nie stworzymy. A ja co?- nic! Ślepo ograniczona swoimi zasadami…

Co ja mam teraz zrobić? Przecież ją tę miłość odzyskać muszę ino w mig! Tylko czy po tylu latach, to on jeszcze będzie chciał ze mną rozmawiać…? Jak ja mam go skłonić do rozmowy? Wiem, że nadal życia sobie nie ułożył i się nie ożenił (jedyny „były” wyjątkowo 😛 )… To takie przykre, że inne kobiety nie mogły zrozumieć jego potrzeb dosięgania wartości estetycznych… Ale ja już zmądrzałam! Już wiem, co straciłam!
Wszystko dzięki szczerym rozmowom z kolegami…

podejrzany ideał i co na to RODZICE?

źródło: własne
źródło: własne

Jakiś czas temu poznałam dziewczynę (dajmy jej na imię Marta). Kolejna postać bez wymarzonego mężczyzny oczekująca (wbrew pozorom nie z założonymi rękoma 😛 ) na księcia z białym lub jakimkolwiek innym rumakiem 😛 Byleby nie była to szkapa mająca wyzionąć ducha przy najmniejszym obciążeniu 😉
Marta jest na takim etapie swojego życia, że nie oczekuje aż miłość niespodziewanie zapuka do jej drzwi z bukietem róż (a potem żyli długo i szczęśliwie 😛 ), tylko wzięła sprawy w swoje ręce i entuzjastycznie od ponad roku szuka partnera… w sieci rzecz jasna.
-Słuchaj, Chomikowa jakiego gościa ostatnio poznałam!- rozbawiona zaczyna snuć opowiastkę-Poznaliśmy się oczywiście przez Internet. Facet jest UWAŻAJ… PRAWNIKIEM! Idealnie, prawda? Rodzice by się na pewno ucieszyli!- ironizuje a ja wybucham śmiechem. Faktycznie, jak na wykonywany zawód, wydaje się być IDEALNY, no i rodzice na bank byliby wniebowzięci 😉
-Słuchaj mnie dalej, Chomikowa, bo najważniejsze przed tobą!
-Słucham cię, słucham nieprzerwanie przecież- odpowiadam i cały czas się zaśmiewam, bo dziewczę jest tak rozbawione i opowiada z taką żywą gestykulacją, że nie sposób usiedzieć spokojnie.
-Poszliśmy na randkę i wyobraź sobie, że facet jest IDEALNY. Całkiem przystojny. Ani słowa o żonie, ani słowa o posiadanych dzieciach, kwiaty, komplementy, bogaty zasób słów… Kolacja itd. Idealny, prawda?
-Faktycznie idealny, ale skoro za mąż nie wychodzisz, to jednak coś poszło nie tak, prawda?
-Wiesz… facet coś był zbyt DOSKONAŁY. Takich przecież NIE MA. A jeśli są to na pewno nie są wolni i nie szukają miłości w sieci, nie uważasz?
-W sumie uważam, ale…- próbuję coś powiedzieć, ale Marta widzę że jest jak w transie i lepiej jej nie przerywać. Tak więc nie przerywam.
-Kontynuując, Chomikowa- jeśli mężczyzna w naszym wieku jest idealny i WOLNY, to mnie się zapala żółta żaróweczka. Ijooo, ijooooo, ijooooo- dziewczę jest na etapie naśladowania dźwięków ostrzegawczych a ja już prawie pokładam się ze śmiechu.- To przecież niemożliwe, żeby nie miał dzieci. I wiesz, Chomikowa, ja nawet nie mam nic przeciwko dzieciom. Niech ma, tylko niech mi o nich MÓWI. Wybacz, ale jak facet nic nie wspomina o swoich dzieciach to chyba jest coś nie tak, nie uważasz?
-Uważam.-mądre spostrzeżenie. Mężczyzna, który posiada dzieci i nic o nich nie wspomina, to jest delikatnie mówiąc nie najlepszym tatusiem. Bo co? wstydzi się tego, że jest ojcem, czy jak?  Dziecko powinno być dla niego całym światem. To tylko wskazuje na to, że jeśli będzie posiadał kolejne ( z kimkolwiek), to będzie ono dla niego również całym światem.
-No to ja biorę tego idealnego pana w takim razie pod lupę, bo to NIEMOŻLIWE, żeby był idealny. Wpisuję jego dane w wyszukiwarkę i CO?!- gestykulacja zamarła, ja również…- i mi się wyświetlają informacje z gazet i TELEWIZJI, Chomikowa (!!!), że facet PORWAŁ SWOJE DZIECKO i jest poszukiwany listem gończym. I masz tatusia, Chomikowa! Musi być świetnym tatusiem, skoro nawet je porwał, nie uważasz? Szkoda tylko, że ani jednym słowem nie pisnął że w ogóle dziecko jakiekolwiek ma, nie tylko porwane…
-Żartujesz sobie ze mnie, Marta?!- oczy i buzię mam otwartą jak niemowlę, które pierwszy raz widzi traktor.- I co z tym zrobiłaś?
-Zadzwoniłam do niego oczywiście i powiedziałam, co wiem. Chyba cię nie zaskoczę, tym że mówił, że to jest inaczej, niż przedstawiają media i że on nie miał innego wyjścia? Ale co mnie to obchodzi? Rany boskie! Nie dość że mi nie pisnął słowem o dzieciaku, to jeszcze je porwał! Już widziałam siebie w tych gazetach jako „kochanka, która brała czynny udział w zacieraniu śladów”. PRAWNIK, Chomikowa! Prawnik!- Marcie wróciła żywa gestykulacja i nawet zaczęła się zaśmiewać z całej sytuacji.
-Ale nie dałaś mu szansy, nie chciałaś wysłuchać…? Może faktycznie nie miał innego wyjścia i musiał tak zrobić…? Wiesz… jest mnóstwo nieobliczalnych kobiet, które…
-Zwariowałaś, Chomikowa?! Ty myślisz, że ja mam mało kłopotów w życiu? Jeszcze porywacz jest mi potrzebny?! Prawnik, Chomikowa! Prawnik!- wykrzykuje- Taki prawnik mi się trafił!
-Nooo, ale rodzice byliby na pewno zachwyceni…

podejście do Warszawy nr 2 i niegościnność miejscowych

DSC_0375Kilka dni temu miałam znów wątpliwą przyjemność pofatygować się do stolicy. Tym razem na jak to nazwali w mailu „casting” 😀 A u mnie na wiosce nazywają to rozmową kwalifikacyjną…. 😛 Od razu przepraszam czytelników- warszawiaków, że nie poinformowałam nikogo o mojej obecności w stolicy, ale czas miałam jeszcze bardziej ograniczony na Warszawę, niż tydzień wcześniej. O 16.00 miałam swój kurs językowy a później musiałam być w pracy. Choćbym wsadziła sobie motorek w moje szanowne pupsko, to NIE DAŁABYM RADY …
Do wycieczki krajoznawczej byłam znów przygotowana bardzo dobrze (Phoenix(L)k-Twoja mapka rozczula mnie po dzień dzisiejszy 😉 ) Do wykonania miałam tylko dwa proste zadania- kupić bilet tramwajowy i dostać się do pojazdu szynowego. BANAŁ!
Ale nie dla Chomikowej…
Z Dworca Centralnego udało mi się wybiec nawet bez włączania GPS-a 😛 Rozejrzałam się po okolicy, doczłapałam do ulicy, która miała mnie bezpośrednio doprowadzić na przystanek i moim oczom ukazał się wspaniały kiosk ruchu. „Bilet Chomikowa, BILET KUP”– tłumaczyłam sobie w myślach, niczym mała, beztroska dziewczynka wybierająca się z koszyczkiem pełnym dobroci wszelakich do babuni 😛 Kiosk ruchu sprawił, że poczułam się jak u siebie, bo wyglądał IDENTYCZNIE jak te w moim mieście- trzeba otworzyć do nich drzwi, wejść i dojść do lady, aby zakupić bilety, papierowe przedmioty „niezbędne” podczas podróży lub jakiś szybki napój. Dopadam beztrosko do drzwi, szarpię za klamkę i pewnym krokiem pcham się do środka….
ZLEW?????
TOREBKA?????
Dlaczego jakieś dziewczę mnie atakuje i krzyczy do mnie, żebym wyszła….?
Boże… Chomikowa jak totalna wiejska baba… 🙁 Wpakowałam się dziewczynie do kiosku 😛 Zero ogłady. ZERO. Tylko ja tak potrafię…
-Ja przepraszam, niech pani tylko nie krzyczy i ochrony nie wzywa… Ja JUŻ idę do okienka. Wie pani, ja ze wsi najwidoczniej przyjechałam- zrezygnowana tłumaczę przerażonej ekspedientce, bo widzę, że wpadła w lekką panikę- Niech no ja je tylko znajdę. NIECH NO JA ZNAJDĘ TO OKIENKO, to się na nim wyżyję. Od razu będzie wiedziało jak witać przyjezdnych 😛

Swoją droga jacy ci warszawiacy niegościnni 😛
—————————————————
w aplikacji audio-blog do posłuchania nowe nagranie 🙂

kolejny przykład faceta-nieszczęścia

 

źródło: własne
źródło: własne

Jakiś czas temu pisałam, że na jednej z imprez poznałam całkiem sympatycznego chłopaka, który wzbudził we mnie wiele pozytywnych uczuć http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2015/02/08/chomikowa-ze-wzrostem-na-swieta/  Z racji, że już na pierwszy rzut oka miał wadę, której niestety nie da się przeskoczyć (raczej on nie dałby rady przeskoczyć 😉 ) podsunęłam mu prawie, że pod nos moją koleżankę, która zdawała się pasować do niego IDEALNIE prawie pod każdym względem. Gołąbeczki radośnie przegadały przy stoliku ponad 5 godzin a ja tylko czekałam aż facet weźmie od znajomej numer telefonu i w roli świadka  będę na zdjęciach uwieczniać przed ołtarzem ich „i żyli długo i szczęśliwie” 😛 Nic bardziej mylnego…
Obserwując pana Prawie Idealnego, widziałam że wyciąganie numeru telefonu od dziewczyny, z którą spędza się całą noc przy stoliku, może być zadaniem wykraczającym poza standardy zachowań tegoż dżentelmena… Już zaczynałam się godzić w duchu z porażką Chomikowej- swatki, kiedy jednak zauważyłam, że Prawie Idealny wyciąga telefon i zapisuje numer telefonu Justyny*  Ha! I już oczami duszy swojej widzę ich pięknych przed ołtarzem i planuję zbiórkę pieniędzy na podróż poślubną 😛 Nad ranem decydujemy się z dziewczynami opuścić lokal i powędrować do SWOICH (podkreślam- SWOICH łóżek 😉 ) Prawie Idealny odprowadza nas do taksówki, po czym… PRZYTULA na pożegnanie Justynę. PRZYTULA?! To pies pogrzebany. Dobrze znam typ panów PRZYTULACZY porandkowych. To wyjątkowo ciężkie przypadki. Są nieśmiali, z reguły „z problemami”, nieszczęśliwi, nieporadni i w ogóle „przepraszam, że żyję”. Takie totalne przeciwieństwo faceta z prawdziwego zdarzenia 😕  Nie, ja wcale nie mówię, że on miał zaciągnąć znajomą do pierwszej lepszej bramy na „szybką zabawę” ani też nie musiał się na nią rzucać z ustami dokonując przeglądu migdałków 😛 ale… no błagam.
-Justyna, widziałam, że Prawie Idealny wziął od ciebie numer telefonu, tak? To chyba dobrze, tak?- zarzucam dziewczynę lawiną pytań, bo w sumie ciekawość mnie zżera jak ona to widzi…
-Niby wziął, ale Chomikowa… Widziałaś?! On mnie PRZYTULIŁ! Już chyba bym wolała, żeby w szale namiętności mnie pocałował, ale nie przytulał…
Ech… Chyba nie ja jedna mam taką a nie inną opinię o „przytulaczach”.
-Ale to źle?- robię z siebie niedomyślną, bo bardzo mnie ciekawi opinia innych o tym sposobie pożegnania.
-Wiesz… to od razu mi pokazuje, ze typ jest cholernie nieśmiały i może być ciężko… A ja za stara jestem na podchody- Justyna na chwilę milknie w zamyśleniu- Chomikowa! On ma 32 lata a nie 14, że mnie przytula…
WŁAŚNIE!
Dobra, ale nie stawiajmy jeszcze krzyżyka na nieśmiałych facetach. Może weźmie w tygodniu coś mocniejszego i zbierze się na odwagę, żeby do Justyny zadzwonić…

Nie zadzwonił.
Jakoś zaskoczona nie byłam… Justyna też nie 😛

Po tygodniu udałyśmy się kolejny raz do naszej ulubionej knajpy. Prawie Idealny też tam był… Nawet nabrał w sobie tyle śmiałości, żeby do nas podejść i przywitać się z Justyną. Tyle że Justyna była już tak rozczarowana brakiem kontaktu, że nie miała zbyt dużej ochoty na jakiekolwiek dialogi z Prawie Idealnym. Wcale się jej nie dziwię. Też bym nie miała 😛
Złoszczę się. Przez takich facetów ten damsko-męski świat wygląda jak wygląda  😡

Z racji, że to ja poznałam dżentelmena, i że razem przegadaliśmy dłuższy czas, to uzurpuję sobie prawo do szczerego dialogu z Prawie Idealnym. Może zbawię świat od rozczarowań 😉
-Możesz mi powiedzieć, czemu nie zadzwoniłeś do Justyny, skoro wziąłeś do niej numer telefonu?
-A ona chciała, żebym zadzwonił?-patrzy mi w oczy szczerze zdziwiony i pytaniem i tym że ona czekała na telefon.
Wierzyć mi się nie chce!  Moja anielska cierpliwość właśnie znajduje swoje granice.
-I to właśnie dlatego dała ci telefon? Bo nie chciała, żebyś dzwonił, TAK?- zaczynam podnosić głos, ale jeszcze nad sobą panuję 😛
-Wiesz Chomikowa… to nie jest takie proste… A może dała, bo nie miała innego wyjścia? Może wcale nie jest zainteresowana…?
Nieszczęście. Kompletnie nieszczęście jak w mordę strzelił! Zagotowałam się i już przestałam nad sobą panować:
-I właśnie DLATEGO przesiedziała z tobą 5 godzin przy stoliku zaśmiewając się co 10 minut??? Człowieku, co ty mi w ogóle opowiadasz?! Ile ty masz lat?! Bądź FACETEM! FA-CE-TEM! Których nota bene coraz mniej na tym świecie…
-Bo ja nie byłem przekonany, że ona by chciała…
-To teraz ja ci nie dam gwarancji, że nadal by chciała.
Trzasnęłam tyłkiem i poszłam do baru.
Gołąbeczki przesiedziały kolejną noc przy stoliku. Przy pożegnaniu schemat się powtórzył a nam ręce opadły.
To typ niereformowalny. Postawiłam na nim krzyżyk. Justyna również.
Zadzwonił do niej po… 5 dniach. Znacie standard telefonu do kobiety? – maksymalnie 3 dni, chyba że żona rodzi 😛 ewentualnie tsunami zalewa Polskę. Wtedy wykonanie telefonu może się opóźnić o JEDEN dzień 😉
-Cześć Justyna- chwila krępującej ciszy…- pamiętasz mnie…?
-Tak, choć przyznaję, że jak przez mgłę- typowa złośliwość kobiety 😛
-Będziecie jutro w knajpie?
-Nie, ponieważ Chomikowa wyjeżdża na szkolenie do Warszawy.- prawdę powiedziała przecież!
-Acha. To przepraszam. Cześć.
Justyna jest naprawdę porządną dziewczyną. Następnego dnia przemyślała sprawę i uznała, że może była zbyt ostra (?!) w tej rozmowie i wysłała mu smsa z pytaniem jak mija dzień.
Nie odpisał.
URAŻONY? WYSTRASZONY?
LITOŚCI. Wiecie co? Taki typ osobowości jak dla mnie nadaje się na ciężką pracę z psychologiem. Jednak dobrze mi moja intuicja podpowiadała, że gość może mieć jednak inne wady oprócz tej „najmniejszej” 😉 Panowie… My- kobiety poszukujemy w mężczyźnie OPARCIA, zdecydowania. Chcemy czuć się przy Was bezpieczne (piękne, pożądane i kochane również 😉 ) Naprawdę nie chcemy kogoś, przy kim to my będziemy musiały bronić swojego gniazda przed innymi drapieżnikami… Takim zachowaniem dajecie nam do zrozumienia, że w razie niebezpieczeństwa zwiejecie szybciej, niż my pomyślimy o spakowaniu walizki 😛

Po dwóch tygodniach znów odwiedziłyśmy naszą ulubiona knajpę (pytając zawczasu Justynę, czy w razie spotkania z Panem Idealnym będzie w stanie to znieść). Nieszczęście siedziało samo przy stoliku. Od razu dopadło w zachwycie do Justyny i zaciągnęło do stolika. Przewracam w zrezygnowaniu oczami i nawet nie chcę na to patrzeć.
-I co, Chomikowa… znów nawaliłem, prawda?- zagaduje mnie późnym wieczorem.
-Jak się o to pytasz, to chyba wiesz, że tak.
-Bo wiesz… Justyna to naprawdę wartościowa dziewczyna. Nie chciałbym zrobić czegoś nie tak…
-Na ten moment robisz wszystko nie tak.
-Ale czemu mnie atakujesz?
No zagotowałam się.
-Ja CIEBIE?! Cholera jasna! Bądź facetem do cholery! Ja i tak się zastanawiam jakim cudem ta dziewczyna chce jeszcze z tobą gadać! Chyba dlatego, ze jak sam powiedziałeś, jest wartościowa i może próbuje w tobie odnaleźć coś, czego szuka od dłuższego czasu? NIE WIEM. Ale jeśli nie chcesz jej stracić, to idź do przodu! Bo w tym tempie to do emerytury będziecie się plątać!
A ja się roztyję i na pewno nie zmieszczę w sukienkę na wasz ślub 😛 Nie- tego na szczęście nie powiedziałam 😉
Kątem oka widziałam, jak Prawie Idealny porwał Justynę w namiętnym pocałunku.
Odwróciłam wzrok, jak onieśmielone dziewczę 😉 😀

Ale chyba i tak nic z tego nie będzie…
Za dużo nieszczęścia w tym nieszczęściu 😛

———————————————————
Zapraszam na fb 🙂
* Imię zmienione

Przypominam o tym, jak wygląda dodawanie komentarzy na blogu… Zanim spróbujesz mnie obrazić lub co gorsza moją rodzinę, to zerknij na wcześniejszy post.