Rodzicielka z Przyszywanym pojechali nad morze na urlop. Nie wiem jakim cudem udało im się ustalić, że nad morze i że każde z nich wsiadło w ten sam samochód i pojechało, bo zgodni oni nie są w niczym. Nawet w tym jakie sztućce rzucić na stół albo gdzie powinno być wywieszone pranie- przy jabłonce, czy przy gruszy. Jakby to w ogóle miało jakiekolwiek ZNACZENIE. Dlatego jestem pełna podziwu, że na ten urlop w ogóle pojechali i to w to samo miejsce razem 😛
O to, czy mam kosić trawę podczas ich nieobecności też nie byli zgodni. Rodzicielka się martwi, bo do odpalenia kosiary często potrzebuję pomocy. Ja odpalam, pociągając obiema rękoma za sznur, Rodzicielka trzyma z całej siły maszynę. Po 15 próbach zmiana- ja trzymam, Rodzicielka ciągnie… Taki rytuał… Ale trawę podczas ich nieobecności skosić TRZEBA.
-Chomik, ty leniu! Trzeba skosić trawę-dopingował mnie w swój osobliwy sposób Przyszywany.
-Ale jak ona sama odpali to cholerstwo?! Nową kosiarkę trzeba kupić! Tym bardziej, że ona się teraz zacina i w ogóle jest z nią ciężko.
-Jak się postara, to skosi!
Milczę.
Milczenie jest przecież złotem.
Niech w końcu jadą. I tak zrobię po swojemu. Ręce już 2 tygodnie ćwiczyłam, żeby tylko mieć siłę na odpalanie. Jakby co, to… to NIE WIEM, ale skoszę 😛
Po pracy, wyciągnęłam sprzęt z garażu. Nalałam benzynę, pojechałam z kosiarką w ustronne miejsce, żeby nikt mnie nie widział jaką toczę z nią nierówną walkę i zabrałam się za odpalanie.
Po 10-ciu kur*ach, kilkunastu groźbach rzuconych w jej stronę i błagań skierowanych w niebiosa, wydając z siebie głośny, ochrypły dźwięk, RUSZYŁA. Kosiarka dla jasności 😛
Ja zaraz za nią.
Niczego nieświadoma kosiłam sobie tył ogródka. Zapomniałam o planach zakupienia kozy lub dwóch i pogrążyłam się w myślach.
Zgasła.
Znów kosiara. Nie ja 😛
Benzyna jest. Wszystko jest… Muszę walczyć. Rzucam znów dziesiątkami ku*ew. Odpala.
Ufff…..
Udało się prawie skończyć cały ogródek. Byłam z siebie coraz bardziej dumna, kiedy to małe cholerstwo zgasło mi na amen. Tym razem nie pomagało już nic. Walczyłam za winklem ze sprzętem i NIC.
Spojrzałam bezradnie na te 10m², które mi zostało do skoszenia i byłam bliska płaczu. Nożyczki…???? Przecież będę to ciąć do północy! Po ciemku??? Z latarką? jestem tak zła, że rozpatruję taką opcję. NIENAWIDZĘ zostawiać nieskończonej roboty. NIENAWIDZĘ. Jestem tak zła, że napływają mi łzy do oczu. NIE MOGĘ TAK TEGO ZOSTAWIĆ. Ale dzisiaj muszę.
Rano w pracy błagam koleżankę, żeby mi pożyczyła swoją kosiarkę.
-Chomik, ale wiesz, że to małe elektryczne gówienko…?
-Wiem, ale mnie tylko zostało 10 m! Przecież to 10 minut roboty! Proszę cię!
Zaśmiewa się i po południu jedziemy razem do niej do domu po kosiarkę.
Już dawno tak się nie cieszyłam!
Zapakowałam maleństwo w autko i pognałam Pędzidełkiem do domu.
JA NIE SKOSZĘ?! JA DO CHOLERY?
Podłączyłam wszystkie możliwe przedłużacze z domu i z uśmiechem zabrałam się do roboty.
Po 3 minutach zauważyłam wydobywający się spod kosiarki niepokojący dym…
Kosiarka się DYMI!
DYMI!
Nie wierzę…
Wyłączam to cholerstwo i jestem bliska płaczu.
zostało mi jakieś 7 metrów do skoszenia. 7! Jestem w stanie oddać wszystko, byleby tylko skosić to cholerstwo do końca! Chcę to SKOŃCZYĆ!
Załączam kosiarkę z powrotem. Nie mijają 2 minuty a ona znów zaczyna dymić.
SKOSZĘ JĄ DO CHOLERY!
I tak systemem włącz-wyłącz skosiłam cały trawnik. Nie chcę myśleć o tym, czy kosiarkę spaliłam czy nie, oraz czy nie doprowadziłam do jakiegoś spięcia elektryczności w domu. Najważniejsze, że wyszłam z tej walki zwycięsko i trawę SKOSIŁAM.
BRAWO JA.
Historia miała miejsce jakiś czas temu, ale kilka dnie temu wspominałam z koleżanką od kosiarki całą przygodę.
-Chomik, wczoraj kosiłam ta kosiarką działkę i właśnie cię wspominałam, wiesz?-Zagaduje zaśmiewając się do łez.
Po całej akcji zakupiłam nową kosiarkę. Już nie robi mi wrednych numerów 😛
Kosiarka była z serii inteligentnych urządzeń i postanowiła sobie trochę trawki spalić… ;D
Powinnam zrobić to samo co ona ;p
?????
Polecam kosiarkę ręczną ? ale dziwne że w tym przypadku kurwa mać nie miała magicznych mocy ???
kosiarka z magiczną mocą???
No ba! 😉 Nie wierzysz?zapraszam do mnie 😀
komu, jak komu, ale Tobie wierzę;)
😀 ;*
Daj spokój… Po ręcznej wiesz ile jest grabienia i zbierania trawska? W życiu! Doba ma tylko 24 h 😛
Wsterzelilas mi się z tematem. 😉 Bite dwa dni kosilam – kosiarką, wykaszarką, traktorkiem i piłą. Zakwasy będę mieć chyba z tydzień. 🙂 Ale i tak wolę się pracować w ogrodzie niż np. gotować. 😛
Ale to przepraszam masz sądowe prace społeczne????? ;P
Ja sesobie skosiłam w 30 sekund. Ostatecznie jedna doniczka na balkonie nie może długo stawiać oporu :))))))
😀 😀 😀 jakby stawiała, to chciałabym to zobaczyć 😀
A wiesz, że ja też? Tymczasem to była trawia piata kolumna, udawała, ze jest lobelią, póki nie wyrosła na całkiem spory krzaczek…
Podstępna!
U mnie też dwie kosiarki z trudem dały radę, ale ogród na wsi duży – mama musi mieć hektary, aby sadzić kwiaty….
Ej hegemon rozumiem cię, Ja też posiadam u mamuni dwie kosiarki, co by jej lepiej robota szła to zawsze kosi się w parze. A że ogród duży to cały dzień schodzi no i jeszcze oczywiscie podkaszarka bo nie wszędzie dojedziesz spalinówką.
Cieszę się, że mnie rozumiesz :-). U mnie podkaszarka też musi swoje odpracować, bo zrobiła mi się prawdziwa dżungla na działce
I te kwiaty… Jak to poomijać kosiarą…
Omijanie kwiatów kosiarką, to wyższa szkoła jazdy. Najważniejsze, aby mamy przy tym nie było, bo krzyk byłby wielki
Ha, ha 🙂 Ja dzisiaj mam w planie kosić, ale moja kosiarka jest grzeczna. 🙂
nie chwal dnia… 😉
Phoenix! 😀
Mówisz, że Ty ją prowadzisz a nie ona ciebie? 😉