Są ze sobą razem już kilka lat. To inteligentni ludzie. Oboje mają dobrą pracę, w której się spełniają a decyzja o dziecku wcale nie była przypadkowa.
Wszystko ładnie poukładane.
I pojawia się dziecko…Spotykamy się raz na kilka miesięcy. W pewnym sensie służbowo. Zawsze dużo o słyszę o synku. Ojciec jest w nim zakochany i nie widzi świata poza nim. Cudownie tego słuchać. O partnerce słyszę bardzo mało a jeśli już, to trafiam na przemycane słowa niechęci. Udaję, że nie słyszę, przecież to nie moja sprawa. Skupiam się na synku, zadaję pytania, oglądam zdjęcia. Prawie na żadnym zdjęciu nie widzę matki małego.
-Ona nie lubi za nim biegać, zresztą to zawsze jest tak, że ona traci do niego cierpliwość, on zaczyna ją gryźć a ona się wścieka- słyszę gdzieś pomiędzy opowieściami o wakacjach. Staram się pomóc, coś delikatnie doradzić, ale widzę, że on wie lepiej… Bo on sobie radzi. To ona sobie nie radzi.
Wzdycham. Nie będę się narzucać z dobrymi radami. Nie jestem od tego przecież. Zresztą nie chcę w to ich rodzinne zagmatwane życie wnikać. Swoje mam pogmatwane, więc w czyjeś tym bardziej się wpierdzielać nie zamierzam.
Był u mnie wczoraj. Podpisaliśmy jakieś umowy, napiliśmy się kawy. Widzę, że znów się nakręca opowieściami o synku. Słucham. To mi często wychodzi najlepiej.
-A Ilona* znów mi powiedziała, żebym sobie go wziął a ona sobie zrobi normalne i grzeczne dziecko z kimś innym! Nienawidzę jej!
Zesztywniałam. Na mojej ukochanej kanapie. Na mojej bezpiecznej, beżowej kanapie. I nie wiem co mam powiedzieć.
To w sumie obcy mi człowiek a dzieli się ze mną straszną informacją. Mówi mi, że nienawidzi matki swojego dziecka, z którą żyje pod jednym dachem, z którą sypia w jednym łóżku i z którą za tydzień wyjeżdża na urlop za granicę…
Nienawidzi jej.
-Wiesz, że wasz syn wam się przygląda…? On się teraz uczy relacji międzyludzkich a wy się nienawidzicie… Najbliżsi mu ludzie.
-On nie ma się czemu przyglądać…. Bo nas nie ma. Mój ojciec mówi, że lepsze zło, które się na, niż to, którego się nie zna.
Bzdury gada.
Ale tego mu przecież nie powiem…
Biorę głęboki wdech i mam wrażenie, że się zapowietrzam.
-Ej! Przecież całe życie jeszcze przed tobą! Możesz wszystko sobie poukładać.
-Mnie w sumie dużo w życiu nie przeszkadza. Samotność też by mi nie przeszkadzała. Tylko wiesz… czasem chciałbym, żeby ktoś syna mojego przytulił. Ja też bym tego chciał.
Matko kochana… Moja bezpieczna beżowa kanapa…… Wbijam w nią paznokcie, bo nie wiem co mam zrobić. Przecież go NIE PRZYTULĘ! Rany boskie! Nie powiem mu, żeby pakował walizki i spieprzał od tej Ilony. Milczę i wbijam paznokcie w moją beżową, bezpieczną kanapę…….
-Dobra, pokaż mi jakieś nowe zdjęcia twojego chłopaka. W jakich zawodach go ostatnio puściłeś?- Zmieniam temat. Jak boska sierota zmieniam temat.
A on jej NIENAWIDZI.
Nie mogę przestać o tym myśleć…
——————————
*imię zmienione
Ale serio dziwi Cię to? Bo mnie… A dziecko najpierw uczy się od matki. Wszystkiego, zwłaszcza emocji. Zwłaszcza w stosunku do siebie…
Nie wiem czy dziwi… Przeraża bardziej.
Dziecko już będzie spaczone…
Ale czemu przeraża? To samo życie…
To życie ludzi, którzy nie potrafią normalnie żyć i mają ze sobą problemy. Normalne życie tak nie wygląda, Tati.
W sumie nie wiem jak wygląda normalne życie, bo wychodzi na to, że nigdy takiego nie miałam ale Ty trochę idealizujesz. Powiedział to co czuje, a nienawiść to też uczucie. Najgorzej jak człowieka dopadnie obojętność. I przy okazji takich opowieści zawsze piszę, że najbardziej żal dzieci…
a ile lat ma ten jego syn?
Idealizuję? Tati! Jak można godzic się na życie pod jednym dachem z kimś, kogo się nienawidzi? To okropne słowo! Komuś, kogo się nienawidzi nie życzy się niczego dobrego. Na tym NIE polega rodzina. Ja nie mówię o wielkich miłościach, bo to mija, ale o przyjaźni l, lubieniu się. Ktoś kogo się nienawidzi jest wrogiem…
Niekoniecznie. Nienawiść może być stanem przejściowym. Owszem, to chore tak żyć ale mówię Ci – nie oni pierwsi, nie ostatni. Terapia jak nic by się im przydała ale do tego trzeba dojrzeć. A pojawienie się dziecka weryfikuje uczucie dorosłych. Znam to z autopsji.
I jeszcze jedno – on jej nienawidzi jako osoby czy nienawidzi jej za to co mówi o ich dziecku? Bo to różnica.
Nie wiem… Dla mnie jakakolwiek forma nienawiści jest nie do przyjęcia…
Bo idealizujesz…
Wiesz, co jest najgorsze? Jemu coś w tej sytuacji PASUJE. Gdyby nie to, prawdopodobnie by zakończył ten związek. Da się sprawy pookładać tak, by opieka była przyznana ojcu. Natomiast mam wrażenie, ze ten facet w chory sposób delektuje się ta sytuacją. Ma swoją miłość, ma swoją nienawiść. Ma emocje w życiu. Może to gościu z zaburzeniami ze spektrum borderline?
A dziecko… Dziecko prawdopodobnie w tym wszystkim wyrasta nasiąkając takim własnie widzeniem świata. Będzie kochać ślepo tatusia i nienawidzić tej ździry, matki..
Ale to już tyle razy omawialiśmy, że facetom dużo do szczęścia nie brakuje 🙂 Nawet jak są nieszczęśliwi, to… są szczęśliwi 😉 Zresztą z tego, co zrozumiałam, to zastanawia się nad odejściem, bo przecież tata Mu powiedział, że lepsze znane zło, niż nieznane…
A że dziecko wyratsa nasiąkając tym wszystkim… właśnie. Jak oni się nie rozejdą, to dzieciak dorośnie nie wiedząc jakie emocje powinny dominować w rodzinie.
Szczerze, on jest największym idiotą na świecie i chyba głupszym niż ona. Bo ona sobie nie radzi, a nie pomyślał że ma depresję poporodową? Depresja poporodowa nie jest tylko po porodzie i może trwać lata. A tutaj wielce tatuś bo on sobie radzi. Skoro ona nie ma cierpliwości do dziecka, nie radzi sobie i mówi w akcie desperacji że zrobi sobie drugie (bo tak to jest kurwa aktem desperacji), a on twierdzi że jej nienawidzi, zamiast zauważyć że dziewczyna ma problem z pokochaniem własnego dziecka to sorki ale NIE DORÓSŁ do ojcostwa.
Ale tak lepiej jest nienawidzić niż zauważyć że sam pewnie pogarsza jeszcze sprawę…. Barwo, no po prostu brawo…
Gdybyś powiedziała takie słowa o swoim dziecku, nie zastanowiłabyś SAMA dlaczego tak czujesz, co jest nie tak? Jeśli masz rację i ona ma depresję, to on nie może zrobić nic. Ewentualnie zasugerować. Ale to za mało.
Czasami niestety jest tak, że w XXI wieku kobiety nie wiedzą czym jest depresja poporodowa, albo po prostu myślą że trafia się od razu po porodzie i trwa chwilę. On właśnie może zrobić bardzo dużo. Kwestia chęci a nie tekstów nienawidzę jej, albo dawania do zrozumienia że sobie nie radzi i on jest lepszym rodzicem.
Pal sześć depresja się zdarza, ale ja i tak uważam że on słabo dorósł do ojcostwa. O ile w ogóle. Bo ojcostwo to nie tylko bycie ojcem, ale to także granie w jednej drużynie z matką, to wspólne wychowywanie dziecka….
Trudno grać w jednej drużynie z matką która tak traktuje swoje dziecko. Wydaje mi się że może chodzić o zazdrość z jej strony. Skoro ojciec jest w nim zakochany i nie widzi świata poza nim…
No że jest trochę niepoważny, to na pewno. Nie sądzę, aby to była depresja. Ona sobie po prostu nie radzi z wychowaniem dziecka. Jak na mój gust dzieciak ma ADHD podsycane jeszcze przez tatusia. Zgadzam się z Tobą- oni oboje powinni razem w tym być a nie są. Już wcześniej próbowałam gdzieś przemycić jakieś woje „dobre rady”, ale On nie chciał słuchać.
I tu wchodzimy w tematykę kobiet, które nie powinny były zostać matkami, a zostały. Z jakiegoś powodu, może mając wizję stereotypu w głowie. A lepiej byłoby dla wszystkich, a przede wszystkim dla tego dziecka, żeby akurat w tym obszarze postawiły na odmienność. Szkoda dzieciaka. Już nawet nie faceta, bo on na to patrzą, ale nie robiąc nic pozwala, żal dzieciaka.
nie radzi sobie z dzieckiem, które sprawia problemy. Jak na mój gust powinni szukać rozwiązania problemu u psychologów, ale nie… No szkoda.
Człowiek, który rzuca takie teksty między kawą a umową (i to do bądź co bądź obcej osoby) na pewno nie jest w stanie obiektywnie i rzeczowo ocenić sytuacji jaka panuje w jego domu. I może nawet nie chce. Jest cała masa osób, które uwielbiają oczerniać innych, bo myślą, że w ten sposób się sami wybielą…
Pojawienie się nowego czlonka rodziny zawsze przewraca świat rodziców do góry nogami… niektórzy już go potem nigdy porządnie nie poukładają. 🙁
Pojedyńcza, bardzo możliwe, że masz dużo racji. Nie wiem tego. Nie wiem na 100% co się w tej rodzinie dzieje. Wiem, że oboje sobie nie radzą z trudnym dzieckiem i wiem, że słowa „nienawidzę” według mnie dyskwalifikują człowieka do życia z drugim człowiekiem.
Po zastanowieniu doszłam do wniosku, że przecież to ON mówi, że ona sobie nie radzi, że nie lubi, nie kocha swojego dziecka. A może jest tak, ze wszystko z matką jest w porządku, tylko On uważa, że jest inaczej? Znam wiele przypadków takich skrajnych zachowań ojców – każda próba WYCHOWYWANIA DZIECKA, stawiania granic etc, etc – jest odbierana jako brak miłości do tego dziecka za strony matki.
Tako rzecze NIEdźwiedź (znowu jedyny facet na forum)
1. Nie wiem co połączyło tych dwoje, ale to nie nazywa się MIŁOŚĆ.
2. Ona nie dorosła do tego żeby by matką, on nie dorósł do tego żeby być ojcem – obawiam się, że już nie dorosną do bycia rodzicami.
3. Prędzej czy później w tej „rodzinie” dojdzie do tragedii.
4.Dzieciak już ma spaczoną psychikę i trudno (zastanawiałem się nad słowem NIGDY) będzie żeby wyrósł na normalnego człowieka, który kiedyś stworzy normalną relację z innymi ludźmi.
PS. (zamiast punktu nr 5) Zaraz rozpęta się burza na forum, ale ze mną od dziecka coś nie tak, kiedy wszystkich dookoła paraliżuje strach mnie pioruny (nie wiem czemu akurat pioruny) jarały …
„Pioruny jarały” 😀
A ja się z Tobą w sumie zgadzam, jeśli chodzi o te wszystkie punkty… Nie chcę tutaj za bardzo ich analizować i oceniać, bo nie znam tej całej sytuacji z bliska. Znam tylko wyrywki, które opowiada mi znajomy. Ale że dzieciak jest i będzie spaczony, to na bank… Szkoda mi go.
Znasz ten kawałek Misie Hej? Idealnie pasuje do tej historii opisanej przez Chomikową. A my sobie możemy gdybać.
Ps. Pioruny są fascynujące ?
„Misie Hej”? Nie znam.
Podepnij linka z YT, Chomikowa się nie pogniewa.
A spróbowałaby tylko się pogniewać, to …
To CO?! 😛
😀
Nie zadawaj tak pytań, bo usłyszysz jajco 😛
NIEdźwiedź tak nie powie.
NIGDY
-Co?
-Jajco!
to nie w stylu NIEdźwiedzia 😀
PS. Nie wiem, co? Może np. NIEdźwiedź śpiewać zacznie…
Tak wiem, NIEdźwiedź to pełna kulturka ale mnie podkusiło ??
https://www.youtube.com/watch?v=1Q3N1oAGIu4
Mówisz i masz 😀
NIEdźwiedź „pomyślał” (czasownik nie na miejscu)
Kawałek znam, to czasy mojego LO, pierwszego RMF-u (Jędrych, Pawlik. Brian Scott, Mec, Sołtys….) ech czasy
PS. Moje pierwsze skojarzenie to piosenka dla dzieci „jadą, jadą misie…” – no przecież napisałem, że czasownik „pomyślał” jest tu nie na miejscu….
A piosenka jest potwierdzeniem, mojego pkt. nr 1
NAJWAŻNIEJSZE (ech NIEdżwiedż i ten jego PESEL)
Dziękuję tati 🙂
Dzięki Ci, tego dzisiaj potrzebowałam ???jadą jadą misie ??
Tak, wiem – ten czasownik absolutnie nie pasuje do mężczyzn.
No właśnie ten kawałek pięknie pasuje do tego co napisałeś. Ale w sumie czym jest miłość? Jak ją zdefiniować? Co to znaczy kochać?
Kochać – każdy rozumie inaczej
I trudno zdefiniować,
Łatwiej napisać, kocham więc…
Chociaż miłość jest wtedy gdy działa w obie strony.
Bo gdy stara się tylko jedna osoba… to jakby ze skóry nie wyłaziła, w końcu nie da rady i to co do tej pory było miłością (albo wydawało się, że jest) zmienia się w coś niedobrego. I może wtedy jest tak jak Chomikowa napisała w swoim wpisie, zmienia się w „nienawidzę jej”
Przykre…
ale jak napisałem, definicja miłości, u każdego wygląda inaczej,
Pewnie w wielu przypadkach podobnie, ale mimo wszystko inaczej
[zdanie NIEdźwiedzia, wcale nie ma przymusu się z nim zgadzać]
No i pięknie, tylko troszkę Cię podpuściłam. Wróć teraz do punktu 1. 😉
Generalnie nie nam oceniać, zwłaszcza że nie znamy sytuacji ale zauważyłam stereotypowe myślenie że kobieta ma prawo powiedzieć o swoim dziecku wszystko, bo je urodziła a facet, co z tego że ojciec, nie może nic czuć, bo nie dojrzał do roli ojca.
tati
Nie wiem w jaki sposób mnie podpuściłaś.
I nie wiem jak mam wrócić do pkt. nr 1.
Ja myślę (tak mi się wydaje), że gdyby tych dwoje połączyła miłość, to jakie by to dziecko nie było, to ta para „dmuchałaby w tę samą trąbkę”
A sama wiesz, że ludzie łączą się z różnych powodów: a to seks, a może żeby ktoś ugotował, posprzątał, gwoździa przybił, a bo wszystkie koleżanki ze szkoły już mają obrączkę, tylko ja sama…, a to presja rodziny …. i wiele, wiele innych powodów…)
A wracając do początku „ab ovo” (NIEdźwiedź erudycją błysnął…) jeżeli ludzi połączy miłość, to wszystko inne da się pokonać, i nie żali się człowiek np. pani od faktur (ChomiQ nie mam tu zamiaru w żaden sposób w Ciebie uderzać)tylko sam szuka rozwiązania, a jak nawet próbuje problem rozwiązać „na zewnątrz” to
na pewno nie za plecami tej drugiej osoby
[prywatne zdanie NIEdźwiedzia, wcale …]
Chodzi mi o to że to co ich połączyło to na pewno nie miłość. Sam tak napisałeś. Dlatego zapytałam jak zdefiniować ową miłość. Wychodzi na to że każdy będzie ją definiował po swojemu. I takie nasze zbójeckie prawo. A miłość ma to do siebie że się kończy. W tym przypadku po urodzeniu dziecka ale to są tylko nasze domysły.
Zresztą, zostawmy to. To ich problemy a Chomikowa ma to do siebie że ludzie lubią się jej zwierzać, nawet ci obcy.
Miłego popołudnia ☺️
„Miłość, to najstraszniejsza choroba – dwoje ludzi na raz kładzie do łóżka”
albo
„Miłość i zatwardzenie to dwa uściski, jeden mięśnia sercowego, a drugi to koszki stolcowej ….”
OK, ale nie o takie definicje miłości chodziło, teraz już na poważnie, naprawdę.
Miłość, dla każdego znaczy co innego, jak mnie się to wydaje, jak już pisałem.
To musi działać w obie strony, bo jeżeli tylko jedna osoba będzie „dokładać do tego ogniska” to prędzej, czy później się wypali.
To taki stan, kiedy człowiek potrafi postawić my nad ja, nasze nad moje.
W miłości człowiek się nie poświęca, tzn. nie traktuje tego co robi jako poświęcenie „ja przez ciebie/was, zrezygnowałem/am z…” nie, to już jest zaprzeczenie postawienia my nad ja..
Nie poświęcenie – a świadomy wybór (np. nie zrobię kariery naukowej, albo zrobię ją później…, bo dla nas {mnie, ciebie, dzieci, naszej rodziny} lepiej będzie jeżeli więcej czasu spędzę z wami, i nie czuję się pokrzywdzony/na tym, że przez ciebie/was nie mam tego, nie osiągnęłam/nałem … – nie, to już nie jest miłość.
To taki stan, gdzie ludzie sobie nie robią przykrości, a w zasadzie nie robią ich świadomie.
Wiesz dobrze tati, że w związku nie da się nie „nadepnąć na odcisk”, ale nawet jak się to zdarzy, to osoba „nadeptująca” jest w stanie wytłumaczyć (wytłumaczyć, a nie wmawiać żeby się tylko wybielić), że to nie było rozmyślnie.
Ludzie lata żyją ze sobą i często potrafią się zaskakiwać i to zaskoczyć spontanicznie, i żeby była jasność zaskoczyć i pozytywnie (by tylko tak), ale i niestety negatywnie. Ale jak ten negatyw się trafi, potrafię przeprosić i wtyłumaczyć, dlaczego tak to wyszło, a nie inaczej, a druga „połowa” wie, że nie jest okłamywana.
I tu następna cecha miłości – zaufanie; ufam i wiem, że jest mi ufane
OK, trochę za długi ten wpis.
Jak to wygląda u NIEdźwiedzia (żeby za dużo o sobie nie napisać; psotaram się którtko.
Ja lubię spędzać czas z moją druga połową i z naszymi dziećmi.
Po prostu uwielbiam na nie patrzeć, nic nie muszę mówić, ja po prostu lubię patrzeć.
I codziennie Bogu dziękuję za to, że je mam, że mam dla kogo rano się budzić, że chcę do domu wracać, zaraz i to jak najszybciej.
PS. Długo czekałem na moją Kobietę, ale WARTO BYŁO, naprawdę.
Po prostu trafiłem na TĘ WŁAŚCIWĄ OSOBĘ
No i z tego co napisałeś wnioskuję że oboje jesteście szczęściarzami ale z drugiej strony – jak dbasz tak masz. Nic tylko gratulować i życzyć Wam aby Wasza miłość nigdy nie zgasła.
Wybacz Tati, ale wyjątkowo nie podziękuję za życzenia, OK?
Zgadzam się, jestem szczęściarzem, co do „drugiej połowy”, to trzeba by Ją o to było zapytać, ale pewnie się z Tobą zgodzi i powie „tak Tati, NIEdźwiedź jest szczęściarzem” 🙂
Ale raz jeszcze napiszę najważniejsze
Trafiłem na właściwą osobę
Taki skromny czy taki zakompleksiony? Myślisz że Twoja Kobieta nie uważa się za szczęściarę mając Ciebie? To co napisałeś trochę mi się kłóci z Twoją definicją miłości.
No, ja też jestem przerażona, choć też ciekawa, jak to wygląda od strony tej kobiety.
Pewnie zupełnie inaczej…
No i wspólna egzystencja ma sens ?? toż to nie życie tylko udręka
Właśnie! Tego słowa mi brakowało! To udręka! A tyle ludzi w tym zyje! I narzekają na swoje życie, jakby nie mogli tego po prosu skończyć.