Po moim ostatnim rozstaniu, które miał miejsce już dość dawno temu (i zresztą przeorało mnie okrutnie, ale to zupełnie inna historia, która na pewno nie jest bajką) znów powróciłam do randkowania. No bo przecież trzeba walczyć o swoje marzenia i dzielnie iść do przodu. Taaa…
te wszystkie motywujące hasła to też jest kwestia do przedyskutowania i przeanalizowania.
Coraz mniej spotkań okazuje się być tragedią już po trzech minutach tak jak to często bywało w przeszłości. Nie wiem z czego to wynika. Może ja się mniej denerwuję, może ostrożniej dobieram osoby z którymi chcę się umówić. Nie wiem. Fakt faktem- tragedie okazują się być później. Wchodzę w relację z nowym człowiekiem, który oczywiście ma już za sobą jakąś przeszłość. Niektórzy są po rozwodach, niektórzy po wyjściu z kilkuletnich związków, część z nich doczekała się dzieci a część nie. Niestety wchodząc z kimś takim w relację muszę wykazywać się większą czujnością, niż zwykle. Bo dlaczego doszło do rozstania? Przyczyn może być mnóstwo a na szczerą odpowiedź nie za często można liczyć… Bo kto się przyzna, że został przyłapany na zdradzie? Albo kto przyzna, że jest toksykiem?
Poznaję Tomasza. Jest miły, bardzo inteligentny, przystojny(!), sprawia wrażenie opiekuńczego, ma pasję i stałą pracę (!). Prawie idealny. Pytam się go dlaczego niedawno rozwiódł się z żoną tym bardziej, że mają 6-letniego synka. Nie liczę na szczerą odpowiedź, ale coś mi odpowiedź na pewno podsunie.
-Wiesz, Chomik, ona się wiecznie wszystkiego czepiała. Była dzieckiem DDA i miała skłonności depresyjne. Ciągle coś sobie wymyślała.
Skłonności depresyjne… Hm. Wiem, że depresja nie bierze się znikąd. Wiem, że można z niej wyjść, ale trzeba mieć wsparcie i brać leki…
Z Tomaszem zaczynam się spotykać. Imponuje mi swoją wiedzą, zorganizowaniem i zaradnością. Imponuje mi też tym jak mówi ciepło o swoim synku i jak konsekwentnie podchodzi do jego wychowywania. O byłej żonie mówi rzadko a jak mówi, to tylko to, że się ciągle czepia.
Mijają tygodnie. Jest środek lata. Umawiamy się na mieście. Mimo pośpiechu i robieniu wszystkiego w tempie totalnie przyspieszonym, spóźniam się na spotkanie 7 minut.
-Przepraszam cię, Tomasz za spóźnienie, ale nie dałam rady szybciej.
Tomasz jest ewidentnie zły. żeby nie określić … wkurwiony.
-Czy ty wiesz ile jest dzisiaj stopni? Stałem w tym upale i nawet nie miałem gdzie się schować w cieniu. Pod jakimś drzewem jak idiota stałem- wyrzuca mi z prędkością karabinu maszynowego.
-Rozumiem, ale to tylko 7 minut. Napij się wody, włączę klimatyzację w samochodzie i zaraz będziemy nad zalewem.
-Co mi teraz po klimatyzacji, skoro jestem ugotowany? Nienawidzę jak się ludzie spóźniają i nie szanują czasu innych.
Świetnie, Chomik. Palą ci się wszystkie twoje alarmowe lampki w głowie…
-Ja też nie lubię spóźnialstwa, ale widzimy się chyba 20-sty raz i to pierwsze spóźnienie, więc mógłbyś być bardziej wyrozumiały. Przeprosiłam. Żyjmy dalej- proszę go i staram się być spokojna, ale jednak jestem poddenerwowana.
Mijają minuty i słyszę, że prowadząc samochód powinnam trzymać się bliżej prawej krawędzi jezdni a kierunkowskaz włączać szybciej.
No dobra. Wystarczy.
-Czy ja ciebie prosiłam o jakieś wskazówki jak się prowadzi samochód? Bo chyba nie, więc nie wiem skąd u ciebie potrzeba instruowania mnie.
-Bo wiem lepiej i mam większe doświadczenie, więc możesz mądrzejszej osoby posłuchać.
I to było preludium do późniejszych akcji.
Usłyszałam przytyk, że jednak nie jestem taka mądra jak uważał (nie znam się na astronomii tak jak on), czepiam się głupot (np. nie spodobało mi się, że komplementował przy mnie moją koleżankę) itp.
Nasz znajomość trwała kilka tygodni. Nigdy nie chciałam z nim walczyć i nigdy nie dążyłam do kłótni. Wiem jednak, że życie z takim człowiekiem na BANK doprowadziłoby mnie do depresji tak jak jego byłą żonę.
JAKIM CUDEM ta kobieta wytrzymała z nim tyle lat i jeszcze zrobiła sobie z nim dziecko? Tomasz był typowym narcyzem. Życie z takim człowiekiem może dobić. Spada samoocena, człowiek zaczyna wątpić w siebie i w swoje postrzeganie świata. Depresja praktycznie nieunikniona.
Kto tkwi latami w takiej relacji?
Kilka tygodni temu rozmawiałam z moją dobrą znajomą. Rozpaczała po rozstaniu. Po 6 miesiącach znajomości zostawił ją facet.
-Chomik, jak go znam wiele lat. On mi mówił, że zawsze się we mnie podkochiwał, więc dałam mu szansę i też się w końcu zakochałam. A on mnie zostawił- mówi do mnie załamana i widzę, że zaraz się rozpłacze, więc zmieniam temat.
Od słowa do słowa, od zdania do zdania i dowiaduję się, że ten chłopak co ją zostawił nie miał nigdy czasu odwieźć ją do jej domu. Mieszkając kilka kilometrów od niej miał dla niej czas tylko raz w tygodniu, bo w inne dni był z kumplami na siłowni albo w pracy. Po wspólnej nocy potrafił jej powiedzieć, że było okej, ale mogło być lepiej.
Otwieram szeroko oczy ze zdumienia.
-Ej! Mała! Facet tak naprawdę tobą gardził a ty rozpaczasz po jego odejściu??? Po kimś takim?! Ja rozumiem, jakbyś rozpaczała, bo był dobrym człowiekiem i było ci z nim dobrze, ale przecież tobie dobrze z nim nie było! Czy ten facet wniósł w twoje życie coś pozytywnego? Bo nawet w łóżku słyszę, że bez rewelacji.
Dziewczyna zastanawia się chwilę.
-Wiesz, Chomik… No w sumie to nie wniósł.
-I ty za nim płaczesz? I ty z nim byłaś 6 miesięcy?!
Ja też nie jestem święta. Ja też wybaczałam rzeczy, których wybaczać nie powinnam. Ale ogarniałam się dość szybko. Ostrzegałam i jak ktoś mi drugi raz zrobił krzywdę, to już nie dawałam się wciągać w głębsze bagno.
Bardzo często słyszę ile rzeczy kobiety wytrzymują w związkach. Są dla swoich partnerów niewidoczne, dają się oszukiwać, dają się okłamywać a nawet poniżać. Wybaczają zdrady. Są dla swoich mężów sprzątaczkami, kucharkami i od lat nie usłyszały od nich choćby jednego komplementu. Jeśli miesiąc po porodzie nie chcą uprawiać seksu, to słyszą wyrzuty. Tkwią w związkach, gdzie są od zawsze kontrolowane. Nie mogą wrócić do domu później, niż o północy nie wspominając o wyjeździe z koleżankami na weekend. I robią sobie z tymi mężczyznami dziecko a nawet dwoje lub troje.
SERIO?!
Później w końcu po wielu latach dochodzi do rozstania, facet trafia na taką Chomikową i jest ciężko zaskoczony, że ta stawia opór lub coś jej nie pasuje. Przecież „była” nie miała z tym problemu. A POWINNA!
Często to my-kobiety jesteśmy sobie winne. Gdybyśmy może tak często nie przymykały na wiele rzeczy oczu, to nie wyglądałoby to tak źle. Boimy się samotności, wykluczenia ze społeczeństwa jako te samotne i tkwimy w czymś, co nas wykańcza a przy okazji uczymy facetów, że wiele rzeczy, które nie powinny mieć miejsca są czymś na porządku dziennym.
Rób swoje, Chomik. Ja Ci nie będę wciskać kitu, że w końcu znajdziesz tego jedynego ( bo czy ja wróżka jestem?) ale może po drodze paru wychowasz…? Dasz im do myślenia?
Jak tam przepoczwarzanie? Czy motyl wystawił chociaż czułki?
Dziękuję,że mi nie mówisz że wszystko będzie dobrze ?
Tak-czułki powoli się wyłaniają. Dziękuję Ci??
Cześć ChomiQ
Dawno Cię nie czytałem
Sam mógłbym dopisać niejedno do tego, co napisałaś, przytoczyć niejedna historię. Dziwne, ale czasem okazuje się, że kobiety też potrafią „dać do wiwatu”.
Czasem bolesne jest jak człowiek dowiaduje się, że ktoś kogo się dobrze (AKURAT!!!) znało, ukazuje w realnym życiu inną twarz.
Taka prośba – dla odmiany napisz coś pozytywnego. O kimś komu wyszło, komu się udało.
Jeśli mój wpis Cię jakoś uraził (a nie było to moją intencją) wykasuj go bez wahania.
PS. A wpisując się trochę w to co naklikałaś… Do dzisiaj w pewnym towarzystwie do dzisiaj „drzemy łacha” z jednego pana, który rozwodząc się wieki temu (na prawdę dawno) o swojej byłej na szczęście (na szczęście dla niej) wyraził się słowami:
„Wy jej nie znacie. Ona nie jest taka słodka i takim aniołkiem za jakigo ją macie. Ooooooo nieeeee! Przy rowodze pokazała zęby!”
No rzeczywiście . Facio przyprawił kobiecie rogi z …. (lepiej przemilczeć kim), a potem jeszcze, jadąc Gombrowiczem, przyprawił taką gębę, że żal gadać zdziwiony, że kobieta nie pozwoliła sobie kołków na głowie ciosać i robić z siebie kpiny.
Jak się skończyła ich historia (na tyle co mi powiedzieli wspólni znajomi) ona w końcu spotkała właściwego człowieka, i założyła nową rodzinę, a on?
„Uszczęśliwił” po drodze jeszcze kilka kobiet, ale to już znam z opowieści innych ludzi.
Cieszę się,że jednak nadal do mnie zaglądasz ?
Udało się tej kobiecie. To bardzo dobra wiadomość ? Lubię,kiedy wychodzi życie tym pokrzywdzonym.
Szkoda tylko tych „uszczęśliwianych” po drodze kobiet….
Noooo, czasem jeszcze zaglądam, ale tak rzadko piszesz, że trudno wyczuć kiedy będzie nowy wpis ( 🙂 )
„Szkoda tylko tych „uszczęśliwianych” po drodze kobiet…. „- powiem szczerze, że nie zawsze.
Już tłumaczę czemu nie zawsze, bo skoro jest tak naiwna, że daje się nabrać na „bo to zła kobieta była” – wiem, że to brzmi dziwnie, ale czemu takiej kobiecie nie zaświeci się lampka? Czemu brnie w związek patrząc na typa bezkrytycznie?
Albo gorszy przypadek, wie kobieta, że taki gościu jest w związku (często małżeńskim) próbuje „odbić” faceta tej pierwszej. I nie zastanowi się, że taki wiarołomca skoro raz zdradzi, to jej też szanować nie będzie?
A jeśli chodzi o ten konkretny przypadek to miał (ma?) facet bajer i wszyscy, którzy go poznali byli pod wrażeniem – skracając – JAKI to IDEAŁ.
Wiem… rzadko piszę. Moje życie to od dłuższego czasu tylko praca… a o niej nie chcę pisać.
Ale złe kobiety też są. Może faktycznie facet trafił na tą złą. I powiem Ci,że syn mojego Przyszywanego czyli mój Przyszywany Brat na taką wariatkę trafił… I sam wychowuje synka… ?? Rzadko się zdarza ale zdarza. Tak więc jak by mi facet powiedział,że ex jest wariatką to po prostu byłabym czujna. Ale żeby od razu mu nie wierzyć…? A te kobiety co to próbują odbić faceta, który jest żonaty… Cóż. I ona i on bez winy nie są.
„Moje życie to od dłuższego czasu tylko praca… ” – o żesz Ty ChomiQ, Ty materialistko, co Ty z kasą będziesz robić, Tyyyyyyyyyyyyy
„Przyszywany Brat na taką wariatkę trafił…” – no cóż przypadki chodzą po ludziach, Mówi się, że beczkę soli z kimś zjesz, a człowieka nie poznasz. Zdarza się, że ludzie po ślubie zrzucają maski. Szczerze powiedziawszy to tego nie rozumiem. Po co, ktoś udaje? Przecież w końcu wyjdzie, że jest się innym niż to się przedstawia. No co ktoś taki liczy? Czy tacy ludzie wychodzą z założenia, że lepiej być po przejściach niż singlem? Nie rozumiem takich postaw.
A czasem, po prostu wiążą się ze sobą ludzie, którzy razem być nie powinni. Ot.. życie
Rzeczywiście, każdy z nas popełnia błędy i to na różnych polach.
Czy to kupując mieszkanie, samochód, wybierając zawód, czy sukienkę na imprezę. W wyborze partnera życiowego też człowiek ma prawo się pomylić. Nikt komuś takiemu nie zabrania, nie tyle poprawić błędu, co bardziej zaczynać od nowa. Często te drugie związki są szczęśliwe i udane, ludzie wiedzą na co zwracać uwagę, czego się wystrzegać, co po prostu jest ważne. Nikt nie ma prawa takiego człowieka oceniać, a już broń Boże ganić.
Opisywałaś kobiety, które brnęły w związki bez przyszłości. Każdy potrzebuje czułości, uwagi, czuć się kimś wyjątkowym. Człowiek w stanie zakochania, wielu rzeczy nie widzi, wiele faktów interpretuje inaczej niż wyglądają na prawdę. Dopiero proza życia budzi ludzi z tego dziwnego stanu, czasem niestety budzi boleśnie. Jak to szło? Już wiem
„Miłość jest światłem życia, a małżeństwo to rachunek za prąd”
Wszystkim życzę, żeby ten rachunek płacili jak najdłużej i jak najszczerzej, z poczuciem … dobrze zainwestowanych … uczuć 🙂