wnuczka z wizytą u dziadków

babciaKorzystając z faktu, że mam bardzo dużo czasu wolnego a dziadkowie po mojej ostatniej wizycie wypoczynkowej w szpitalu bardzo się o mnie martwili, podjęłam decyzję o odwiedzinach najstarszych członków mojej rodziny.
Zakupiłam godzinny bilet tramwajowy, wzięłam ze sobą prowiant, książkę, telefon z dostępem do blogów i RUSZYŁAM w świat 😛

Upocona, wytrzęsiona i odrobinę obolała (jeszcze wtedy niektóre narządy wewnętrzne przypominały mi o tym, że niedawno wyciągnięto mnie z rowu 😛 ) dotarłam do ukochanych dziadków. Babcia ze łzami w oczach wycałowuje mnie i ściska. Dziadek częstuje czereśniami (jest to jeden ze sposobów pokazania jak kocha swoją wnuczkę). Taki piękny wstęp, jak w książkach dla dzieci z bajkami.
Oznajmiam dziadkom, że muszę wejść do kilku sklepów (na mojej wsi mam tylko jeden sklepik) i kupić do lodówki kilka rzeczy. Pytam również czy czegoś nie potrzebują, co mogłabym im ze sklepu przynieść.
-Tylko nie kupuj nic ciężkiego! Nie możesz dźwigać! I wiesz, Wnusiu, to ja z tobą pójdę, bo też coś muszę kupić a sama to jakoś się boję.
Babcia ponad miesiąc temu miała zabieg laserowego usuwania zaćmy. Od czasu tej jak to nazywa „operacji” mówi, że boli ją głowa, że bolą ją oczy, że jej słabo, że „czego ona tam nie przeżyła na tym stole OPERACYJNYM” itp. Wzdycham sobie cichuteńko, bo to dla mnie nic nowego. Babcia swój stan zdrowia przeżywa od … jak wiem z innych rodzinnych źródeł- dobrych 45-ciu lat.
Ruszamy na zakupy. Babcia trzyma mnie pod rękę, bo jak to określiła boi się chodzić przez tą OPERACJĘ. Dobrze…
-Chomiczku, tylko nie kupuj sobie ciężkich rzeczy! Bo cię wszystko boli a ty dźwigać nie możesz! Chodź tutaj do spożywczego, to kupię kilogram truskawek, to sobie zjemy.
Pakuję do torebki truskawki, chleb, musztardę i jakąś tam pierdołę.
-To chodź jeszcze wejdziemy do piekarni i kupię mąkę. A Ty Wnusiu nic nie chcesz? Może coś ci kupię? Tylko, żebyś nie dźwigała!
-Możesz mi wziąć rogala i drożdże, to porządzę trochę w kuchni.
Po drodze kupujemy jeszcze jakieś drobiazgi, po czym babcia mnie informuje, że musi jeszcze kupić mleko w drugim końcu osiedla a 3 kg ziemniaków weźmiemy na samym końcu u Pana Marka, żebym co?- Tak, nie dźwigała 😛
W końcu udaje nam się dotrzeć do Pana Marka.
-O! Pani Chomikowa! Matko kochana! Jak się pani czuje? Bo to straszne było, co panią spotkało! Pani wie co babcia przeżywała?
Patrzę mu prosto w oczy i nawet nie mrugnę. Milczę i zastanawiam się jak to możliwe, aby ta starsza kobieta, która wisi mi na ręku była spokrewniona z moją Rodzicielką i ze mną oczywiście. W kolejce stoi jakaś kobieta i zagaduje babcię:
-Ooo! To ta pani wnuczka co taki ciężki wypadek miała?! Widzi pani jak to dobrze, że nic więcej jej się nie stało? Ale jak chodzi, to nie było tak źle.
??????!!!
Boję się odwrócić w którąkolwiek ze stron, bo dopadnie do mnie znów jakiś obcy człowiek i będzie się mnie pytać jak ja się czuję po wypadku. Ściągam wzrokiem Pana Marka i patrzę mu pytająco w oczy. Pan Marek porozumiewawczo kiwa głową.
Całe osiedle wie.
Całe osiedle myśli, że cudem uszłam z życiem.
Całe osiedle współczuje mojej babci CIĘZKIEJ OPERACJI OCZU, PO KTÓREJ JUŻ NIC NIE WIDZI (!)
Wstyd mi przed całym osiedlem.
Babcia pakuje mi do torby 3 kg ziemniaków, trochę marchwi, trochę ogórków i kilka jabłek. Jestem obładowana jak wielbłąd na pustyni.
-Ojej! Wnusiu! Co cię boli?! Widzisz, ty nie powinnaś jeszcze chodzić. Taki ciężki wypadek!

Docieramy do mieszkania. Rozładowuję zakupy i siadam do herbaty. Dziadek zagaduje Wnusię:
-To co ty teraz zrobisz bez samochodu? Jak będziesz jeździła z pracy do pracy?
-Dziadku, będę musiała coś kupić, ale dopiero jak sprzedam tego grata. Przecież będę musiała.
-A ciebie będzie na to stać? Może będziesz od cioci pożyczać samochód? (pragnę zauważyć, że ciocia porusza się samochodem non stop)
-Pożyczyć? To chyba musiałaby mi DAĆ ten samochód, żebym codziennie nim jeździła.
-A da ci? Może ci da?
Litości…………
-Dziadek! Czyś ty oszalał? To nie jest fundacja charytatywna, żeby mi dała SAMOCHÓD. SAMOCHÓD, dziadku. Nie krem do rąk, nie 100zł w prezencie na urodziny, tylko SAMOCHÓD.
-To może Przyszywany Ojciec odda ci swój?- zadaje typowe dla niego pytanie.
Robi mi się gorąco. Zastanawiam się co to za jakiś absurdalny dialog… Kiedy próbuję jakoś ogarnąć myśli i dociec przyczynę złośliwości dziadka, babcia dołącza się do rozmowy:
-Ja wiem Chomiczku, że nie masz samochodu, ale ja będę musiała jechać na cmentarz. Ja sama nie pojadę, bo się boję przez tą OPERACJĘ- mówi głosem umierającej kobiety.
-Babciu, to mam po ciebie przyjechać? Zabrać cię na ten cmentarz, odwieźć i wrócić do siebie? I to wszystko naszym MPK w 1 dzień?
-No tak, dziecko, bo ja się boję. Ja sama ledwo chodzę a już tam nie byłam kilka miesięcy.
-Babciu! Ale to jest dla mnie do pokonania prawie 80km! Ja przypominam, że NIE MAM SAMOCHODU.
-Ale masz czas, przecież jesteś na zwolnieniu.

Rozbolała mnie głowa. Cholernie. Muszę wziąć tabletkę. Nie, ja już dostałam temperatury. Ta sama reakcja, co na telefon z pracy.

Wracam do dziadka do kuchni. Próbuję jakoś ogarnąć bałagan, swoje myśli i złość. Dziadek jak gdyby nigdy nic, najspokojniej w świecie spożywa jabłko. Nagle czuję, że obrywam jakimś drobiazgiem w stopę. To pestka od jabłka.
-Dziadek! Co ty wyprawiasz? Dlaczego plujesz pestkami?
-A nie wolno mi?
-Wszystko ci wolno, ale podłoga to chyba nie jest miejsce na pestki?
-A gdzie?
-Z tego, co wiem to takie rzeczy wyrzuca się do śmietnika, ale młoda jestem, więc mogę się mylić…
Poddałam się. Ewidentnie się poddałam.

W domu pytam się Rodzicielki co oznaczał pierwszy dialog z dziadkiem. W końcu to jej ociec. Lepiej go zna.
-Przecież wiesz, że on całe życie był złośliwy. Na starość jest jeszcze gorszy.
-A może to nie złośliwość, tylko on po postu nie kojarzy? Może on pewnych rzeczy nie rozumie? Ma swoje lata przecież- próbuję dziadka usprawiedliwić. Przecież to DZIADEK. MÓJ.
-I dlatego, dziecko ty się na sędziego nie nadajesz. Ty byś tylko dobro chciała wśród ludzi widzieć a tu taki zonk.

Ha! Ja się w ogóle NIE NADAJĘ. Ja się nawet na wizyty u dziadków NIE NADAJĘ. Ukrzyżujcie mnie. Proszę bardzo.

cudnie, że nie tylko ja trafiam w pudło ;)

nieudana-randkaJakiś czas temu wybrałam się z moimi dziewczynami na jednodniową wycieczkę. Dużo czasu na opowieści, wyśmianie życia i określenie planów na przyszłość bliższą lub dalszą.
Oczywiście musiał się również pojawić temat prób odnalezienie swojej miłości.
-Z kim ty tak ostatnio pisałaś te smsy, że nie można się było z tobą skontaktować? Opowiadaj kochana!- jak zwykle moja ciekawość bierze górę 😉
-A daj spokój. Umówiłam się z takim jednym, ale to była kompletna porażka.
-Ale CZEMU?- wnikam w temat, bo wiem, że koleżanka należy do bardziej wybrednych kobiet, niż ja, więc chcę wiedzieć czemu kolejny facet okazał się niewypałem.
Tak zaczyna się opowieść samotnej kobiety, która stara się znaleźć człowieka, z którym mogłaby ułożyć sobie życie i kupić w końcu swoje wymarzone mieszkanie z dala od rodziców.
” Szłam po chrześniaka do szkoły. Pod szkołą zbiórkę miała akurat jakaś klasa a on był jej wychowawcą. Zgadaliśmy się i umówiliśmy na kawę .* Wczoraj spotkaliśmy się w tej mojej ulubionej kawiarni. Wiecie, nawet fajnie było- wesoło. Przyszedł zadbany, wyszykowany. Mówię wam, że naprawdę było fajnie! Gadaliśmy ponad 3 godziny i poszliśmy na spacer do parku. W trakcie randki zadzwoniły do mnie moje dziewczyny z pracy.** No chciały się ze mną spotkać akurat tego wieczoru. Facet słyszał rozmowę, więc zaproponował, żebyśmy się wszyscy spotkali na jakieś piwo.***
I oczywiście jedno, piwo, drugie… On się zaczął robić odrobinę nachalny i widząc, że nie jestem aż tak pozytywnie nastawiona na jego gesty, zajął się Magdą. Z knajpy wyszli razem. Ot, TYLE.”

Wybucham śmiechem.
Zła reakcja, bo koleżanka od nieszczęśliwej randki karci mnie wzrokiem. Co ja na to poradzę, że już tak mam i wybucham śmiechem wtedy, kiedy nie powinnam?!
-Chomikowa, to NIE JEST ŚMIESZNE!- nadal mnie karci.
-Wiem mała, wiem… Ale ja nawet nie jestem zaskoczona! Bawi mnie to, że takie rzeczy nadal się zdarzają i to, że na szczęście nie ja jedna przeżyłam randki z koszmaru.
-Ja bardzo dziękuję za takie randki. Ile może być niepowodzeń???-widzę, że zaczyna ją ogarniać  lekka frustracja.
-Mała, a która to twoja randka po tym całym nieszczęsnym Radku?**** Trzecia? Czwarta? Wybacz, ale doświadczenie w nieudanych randkach dopiero zbierasz i wierz mi, że może być gorzej. A poza tym lepiej, że ten facet okazał się debilem już teraz, niż za rok lub dwa, prawda?
-No prawda, prawda.

Z tej całej opowieści znalazłam dla siebie JEDNO duże pocieszenie- nie tylko ja przyciągam
a) nieudaczników życiowych
b) rasowych dupków

———————————————————————————————————

*zaskoczona jestem niemiłosiernie, że ta dziewczyna wychwyciła jakiegoś gościa ot tak- po prostu
**pytanie: kto odbiera na randce telefony od znajomych…
*** WTF????
**** facet mamił ją i kręcił przez prawie 5 lat. Dziewczę się ogarnęło dopiero wtedy, jak kretyn powiedział jej, że bierze ślub (nie z nią oczywiście)