inne podziękowania dla czytelników ;)

disney ariel mermaid little mermaid shy
źródło: giphy.com

Tworzę tę moją pisaninę na niecodziennych-notatkach już 2 lata. Wspominałam już nie raz, że blog w mniejszym lub większym stopniu przyczynił się do zmian (tylko dobrych) w moim życiu, ale nie przypuszczałam, że wpłynie na moje postrzeganie świata i postrzeganie… siebie.

Te wszystkie dyskusje, które tutaj toczymy, otworzyły mi oczy na bardzo wiele kwestii. Tyle razy dawaliście mi wirtualnego „kopa” na otrzeźwienie i tyle razy wirtualnie mnie motywowaliście, że słowa komentujących autentycznie zaczęły towarzyszyć mi w życiu. Ostatnio siedziałam w kolejce do lekarza. Jak wygląda kolejka do lekarza w Polsce każdy wie- dziesiątki osób mniej lub bardziej cierpliwie siedzących w poczekalni z kartą pacjenta w ręku lub wynikami badań. Niektórzy drepczą, inni spacerują, jeszcze inni wymieniają się mało optymistycznymi poglądami na temat naszej służby zdrowia a jeszcze inni… kłócą się. Początkowo wybrałam opcję grzecznego i cierpliwego oczekiwania na swoją kolej z książką w ręku. I tak, jak przystało na Chomikową grzecznie sobie siedziałam i czytałam.
-Która z pań jest ostatnia?-zadała pytanie Pięknie Wypachniona I Wymalowana Pani W Okresie Menopauzalnym Z Wielką Kopertą Badań W Ręku.
-Ja- odpowiedziała dziewczyna siedząca obok mnie.
-Ale ja byłam na godzinę 12.00, więc teraz ja wchodzę- zakomunikowała.
-Nie, proszę pani, ponieważ ja byłam zapisana na 11.30 i nadal czekam na swoją kolej- broni swojej pozycji dziewczyna.
Patrzę na godzinę. Jest 11.50, więc babsko i tak powinno siedzieć z tyłkiem i czekać choćby 10 minut na swoją kolej. Zresztą w kolejce jestem jeszcze JA-CHOMIKOWA, która została zapisana na 11.45. Nie spieszy mi się. Mogłabym babsko przepuścić, gdyby grzecznie zapytała, czy może, ale grzeczna nie jest. Nie przepuszczę.
-Proszę pani, ja jestem zapisana na 11.45, więc w kolejce jestem jeszcze ja. Poza tym jest dopiero 11.50, więc i tak nie jest to jeszcze pani kolej- WTRĄCAM SIĘ! TAK!- Chomikowa wtrąciła się w nieprzyjemną wymianę zdań.
Zaczynałam być z siebie dumna!
Babsko jednak nie odsunęło się od drzwi. Warowała przy gabinecie niczym cerber nieopodal Styksu.
Po niedługim czasie drzwi od gabinetu otworzyły się i wyszła z niego pacjentka. Babsko łokciem przepchnęło dziewczynę, która powinna teraz wejść i siłą wtarabaniła się do gabinetu lekarza.
Klasa.
Dziewczyna spojrzała się na mnie i bezradnie rozłożyła ręce.
-Widziała pani, przecież nie będę się z nią bić.
-Widziałam. Głupszemu niestety trzeba ustąpić- odpowiedziałam najspokojniej, jak potrafiłam, choć przyznam, że czerwona ze złości.
Po jakiś 15 minutach babsko wyszło od lekarza. No! Chomikowa! Czego cię uczyli na blogu? Walcz o swoje!
-Wie pani co?- podchodzę do Pięknie Wypachnionej i Wymalowanej Pani W Okresie Menopauzalnym Z Wielką Kopertą Badań W Ręku- jest pani po prostu… BEZCZELNA!
-Dokładnie! Wtórowały mi inne pacjentki! Bezczelna!
Z uczuciem triumfu spoczęłam znów na swoim żółtym, plastikowym krzesełeczku 😉 i pogrążyłam się w lekturze.

Natchniona ostatnim triumfem 😉 postanowiłam, że trzeba jednak coś w tym swoim życiu zmienić. Nie można ciągle siedzieć cichutko z podkulonym ogonem. Trzeba zacząć wierzyć w swoje siły; zapomnieć choć trochę o kompleksach; przyjmować komplementy z uśmiechem i nie uciekać przed każdym miłym słowem. Wiary, Chomikowa! WIARY w prawdziwość tych słów!
Kilka dni temu spotkałam się z moją grupą z kursu językowego na piwie. I wiecie co?  W życiu bym się nie spodziewała, że usłyszę tyle miłych słów.
-Chomiczku! Nie wyjeżdżaj! Bez ciebie to nie będzie już ten sam kurs!!!- przekrzykiwali się. A ja? Mocno w szoku powinnam zaprzeczyć, zmienić temat, ale pamiętając o tym, że zaraz dostałabym wirtualnego kopniaka na blogu 😉 uśmiechnęłam się szeroko pokazując mój aparat w całej okazałości 😛 i serdecznie podziękowałam za tyle miłych słów.
Ha! ZWYCIĘSTWO! 😉 I chyba podziałało nieźle, bo później na osobności wysłuchałam tyle miłych słów, jak nigdy przez całe swoje życie 😉

Chyba to troszkę Wasza zasługa, co? 😉

Ale! Żebyście mi tutaj nie obrośli w piórka za bardzo! Jeszcze 2, 3 lata temu wierzyłam w prawdziwą miłość. Taką wiecie- z prawdziwym, szczerym uczuciem i innym pierdu, pierdu 😉
Odkąd piszę bloga- już się nad tą miłością BARDZO mocno zastanawiam….

rzucić komplementem jak mięsem

reaction excited awww the nanny fran drescher
źródło: giphy.com

Po co mówimy komplementy i komu? Po to, żeby dowartościować rozmówcę; żeby sprawić mu przyjemność; żeby mieć z tego jakieś profity (np.ślepo komplementując szefa/szefową lub próbując kogoś zaciągnąć do łóżka 😉 )
I wszystko super, tylko że komplementowanie nie jest wcale taką prostą sprawą, jak mogłoby się wydawać. Bo trzeba umieć to robić a jeśli komplementujemy do tego osobę w miarę rozsądną i inteligentną, to tym bardziej nad miłym słowem musimy się choć chwilę zastanowić.
Trzymajmy się kilku zasad:
1. Nie strzelamy komplementami, jak z karabinu maszynowego.
Kiedy coś naprawdę doceniamy? Wtedy, kiedy nie mamy tego na co dzień. Tyczy się to również komplementów.
Pamiętam, jak byłam kiedyś na randce z jednym panem. Znaliśmy się tydzień a to była nasza pierwsza randka. W ciągu dwóch godzin spotkania usłyszałam, że: jestem piękna, inteligentna, dowcipna, mądra, miła, cudnie roześmiana, wartościowa, urocza i coś tam jeszcze. Wybaczcie, ale przy „mądra” byłam już mocno podirytowana. Bo co ten człowiek może o mnie wiedzieć po tych kilku wspólnie spędzonych godzinach? Może co najwyżej stwierdzić, że ładnie wyglądam i tego komplementu na początek bym się trzymała 😛
Z tą częstotliwością można niestety przegiąć w drugą stronę i też trzeba na to uważać… Kilka lat temu byłam w związku, na którym bardzo mi zależało. Starałam się być „naj”, ale ciągle nie mogłam „zasłużyć” na dobre słowo. Kiedy po kilku miesiącach w końcu usłyszałam, że wyglądam bardzo ładnie, to usiadłam i się popłakałam. Już ładnie nie wyglądałam 😛
2. Unikać banalnych komplementów.
Przede wszystkim należy do nich „jesteś ładna”. Nie tak dawno znajomy ubiegał się o bliższy kontakt z Chomikową. Gadaliśmy przez telefon, smsowaliśmy. I te smsy właśnie mnie dobiły. Zbyt często czytałam komplementy dotyczące mojej urody, a że chciałam dać chłopakowi szansę napisałam: „uroda jest cholernie ulotna. Nie jesteś głupim facetem, więc wiesz o takich rzeczach”. Co otrzymałam w odpowiedzi? „I właśnie dlatego, bo jest ulotna, to trzeba ją doceniać!” Ręce mi opadły… Dobra, ja rozumiem- może nie mam innych zalet, ale nawet jeśli tylko chciał mnie zaciągnąć do łóżka, to mógłby się odrobinę wysilić i choćby KŁAMAĆ 😉
Gdzieś na jakimś blogu kiedyś czytałam, że dziewczyna ma znajomego, który każdej dziewczynie mówi, że jest mądra 😀 Nawet, jak nie jest 😀 Cwaniak! Ale właśnie takie cwaniaki z reguły dostają, czego chcą…
3. Starajmy się, aby komplement był prawdziwy.
Jestem bardzo wyczulona na komplementy. Wiem, może nie jest to zdrowe i świadczy o posiadaniu wielu kompleksów, ale zawsze staram się „wybadać” po co ten komplement został wypowiedziany i czy aby na pewno w dobrej wierze. Jeśli więc ktoś mi po kilku godzinach znajomości powie, że jestem mądra, to wiem już na kogo trafiłam 😉 Do łóżka łatwo się nie dam zaciągnąć 😛 A za wszelkie inne usługi wystawię fakturę 😛
4. Panie nie mogą zapominać o komplementowaniu panów.
Wbrew pozorom, mężczyźni UWIELBIAJĄ słyszeć komplementy a ja uwielbiam im je mówić. Niewiele jest ciekawszych widoków od tych, kiedy facet po usłyszanym komplemencie rośnie przynajmniej o 5 cm 😉 i ten zbłąkany, pełen satysfakcji uśmieszek na twarzy… BOSKIE 😀
„To niesamowite, że tak dobrze sobie radzisz z wymianą kół w samochodzie”. „Rury, złącza, gratowniki i inne pierdolniki?- podziwiam cię za wiedzę w tym zakresie”. Dziewczyny, naprawdę polecam 🙂 I to nie tylko na początku znajomości z naszym wspaniałym mężczyzną. O tych komplementach nie możemy zapomnieć nawet po wielu latach związku.

W Bułgarii usłyszałam komplement, który myślę, że zapadł mi w pamięci na wiele lat: „Wiesz, Chomikowa, jesteś taka zmęczona i zła a ciągle się uśmiechasz. Aż mnie się zachciewa mimo wszystko uśmiechnąć”. Niby nic, a takie PRAWDZIWE i MIŁE.
Takich komplementów się trzymajmy 🙂
Słowami niecenzuralnymi rzucałam w samochodzie 😛

faceta-nieszczęścia przygód ciąg dalszy

źródło: Internet
źródło: Internet

Z pewnością pamiętacie Faceta- Nieszczęście, o którym wspominałam m.in. tutaj: http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2015/03/02/kolejny-przyklad-faceta-nieszczescia/
Otóż przygoda Justyny z Nieszczęściem miała niestety ciąg dalszy. Po ich ostatnim pożegnaniu i jego „rozterkach” dotyczących potencjalnego związku z Justyną, nie obiecywałyśmy sobie po tym facecie zbyt wiele…
W ciągu dwóch tygodni zadzwonił do Justyny AŻ 2 razy (jest progres 😛 ), tylko że rozmowy trwały od 2-5 minut i nie zaowocowały umówieniem się na spotkanie (jakże by inaczej…). Jak nietrudno się domyślić ów Nieszczęście znów spotkałyśmy w naszej ulubionej knajpie. Chłopczyna niezmiernie ucieszyła się na nasz widok i wpakowała się do naszego stolika umiejętnie rozpychając swoim tyłkiem przestrzeń pomiędzy mną a Justyną…
-A może byś się chociaż z nami przywitał, hm?- zagaduję jeszcze dość przyjaźnie do Nieszczęścia.
-A pewnie, sorka Chomikowa! To żółwik!- strzelamy żółwika, po czym pytam się już na poważnie:
-To może teraz przywitamy się, jak przystało na ludzi dorosłych i chociaż podamy sobie rękę?
Słuchajcie… nie wiem. Może jestem już za stara, może byt zmanierowana, ale naprawdę lubię się witać z ludźmi jak przystało na ludzi, to znaczy podając sobie rękę lub dając buziaka w policzek. Jak nie ma tego wprowadzenia do kontaktu, to czuję się niezręcznie. Bez tego elementu powitalnego to spotkanie przypomina mi jedzenie obiadu bez sztućców lub kładzenie się do łóżka bez umytych zębów 😛
-Chomikowa, odpada, bo mam kurzajki- odpowiada mi rozbawiona chłopczyna. A mnie to jakoś nie bawi… Bo może to nie jest wcale żart?
-To dawaj buziaka- i już nadstawiam policzek, kiedy słyszę jeszcze bardziej rozbawione:
-Chomikowa, gorzej! Bo mam afty!
WTF?!
Teksty tak mnie zniechęciły, że wymiotło mnie od stolika, który przecież sama jeszcze dzień wcześniej rezerwowałam 😐 Uznałam, że chwilowo każde miejsce będzie dobre, ale na pewno nie przy MOIM stoliku.
Po godzinie plątania się po knajpie, dyskusji z towarzyszkami wieczoru o sprawach zarówno dość przyziemnych jak i o wyższości wibratora nad potencjalnym partnerem 😉 postanowiłam wrócić do bądź co bądź, ale też MOJEGO stolika.
Wepchnęłam pupsko koło Nieszczęścia, zamoczyłam usta w napoju i usłyszałam od niezmiernie zmartwionego dorosłego mężczyzny (!)
-Chomikowa! No i ty mi powiedz, co ja mam z tą Justyną zrobić, żebym jej nie stracił?
?!
Przecież ja chyba będę musiała się zacząć czymś odurzać, żeby znosić takie teksty… Patrzę na niego z takim rozczarowaniem, że Toto małe zrobiło się przy tym stoliku jeszcze mniejsze…
-Chłopie! No ja cię BARDZO proszę! Wybacz, ale ja już nic więcej ci nie pomogę i nie doradzę.
Bo co mam mu powiedzieć? Ja go nie zmienię. Jak ktoś się urodził nieszczęściem, to orłem nie umrze 😛
Wyciągam telefon i udaję NIEZMIERNIE zajętą odpisywaniem na wiadomości. I tak mimochodem słyszę chłopczynę, który karmi Justynę takim oto tekstem:
-Ty wiesz Justyna, że byłabyś świetnym przedstawicielem konduktu pogrzebowego?
Z wrażenia aż mi mój ukochany telefon wypadł z rąk! Jak Bozię kocham! Przerażona i w lekkim szoku pakuję się pod stolik prezentując całej sali moją bieliznę.
Na ratunek pod stolik pakuje się do mnie znajoma.
-Chomik! Ogarnij się! Co ty wyprawiasz? Majtki ci widać przecież jak się tak wypinasz!
-Ty mi tu nie o majtkach, jak ja usłyszałam taki komplement kierowany w stronę Justyny, że aż mój smartphonik z rąk mi wypadł!
-Co ty gadasz? Co on jej powiedział?
– Że nadawałaby się na przedstawiciela konduktu pogrzebowego!
-Wiedziałam! Ja ci mówiłam, Chomikowa, że z nim jest coś NIE TAK! Wiesz co on mi powiedział kilka minut temu?- Że mam uszy jak elf! Chomikowa! Czy ja naprawdę mam uszy jak elf???? Ja mam tyle kompleksów Chomiczku mój, że ja nie chcę jeszcze myśleć o uszach!- dziewczę jest zmartwione nie na żarty.
-Popieprzyło cię?! Jaki elf?! Przecież ty śliczna jesteś! I głupia widzę… Dobra, to miejmy to za sobą- a na mnie co powiedział? Pewnie, że wielka jestem?
-Oczywiście, ze coś było, że długa jesteś, ale generalnie to mi powiedział, że jesteś jak walkiria.
-Jak kto? To jakieś boginki były, ale wcale nie wiem czy pozytywne. Gdzie jest ten cholerny telefon, bo muszę to wygooglać, żeby mieć pewność że mnie nie obraził na amen!
-Chomik! To szukaj tego telefonu, bo my cały czas siedzimy pod stołem! Boziu… Chomiczku, czy ja naprawdę mam uszy jak elf…? Bo mnie się już płakać chce…
-Ty mi tu nie Boziuj i nie Chomiczkuj. Masz śliczne uszy!- zagaduję ją, bo naprawdę zaraz się popłacze i macam w ciemnościach podłogę w poszukiwaniu mojego telefonu- Mam! Wyłazimy stąd, bo obciach na całą knajpę.

Wydostaję się na powierzchnię i obserwuję Justynę. Jeszcze siedzi. Dziwię się, bo po takim komplemencie z ust faceta, to ja już bym leżała.
Biorę dziewczynę na stronę.
-Justyna, u ciebie na pewno jest OK? Bo ja usłyszałam jaki ci walnął komplement, więc może już wystarczy?
Tak, Chomikowa, wystarczy. Ty nie słyszałaś wszystkiego. On się mnie zapytał, czy jutro nie poszłabym z nim na cmentarz. Może i on jest inteligentny, ale jedna zaleta to zdecydowanie za mało. Ja was, dziewczyny bardzo proszę- ostatni drink i idziemy do domu. Idź, Chomikowa do swojego barmana, pouśmiechajcie się tak ładnie do siebie, jak się uśmiechacie, miej coś z tych naszych wyjść i zmywamy się stąd.
-Dobrze, proszę pani. Oczywiście robimy jak prosisz!
Poszłam do barmana (boski jest… BOSKI, ale ewidentnie zajęty 🙁 ), uśmiechem numer 6 załatwiłam tańsze drinki i po kilku minutach opuszczamy knajpę.

Facet- Nieszczęście stracił w moich oczach resztki godności. Może jako kolega byłby całkiem przystępny, ale ŻADNEJ koleżance bym go nie życzyła 😛