o rozmowach internetowych

źródło: www.natemat.pl
źródło: www.natemat.pl

Żeby nie było nudno, oraz żebym już nie musiała opróżniać barka Rodzicielki, panów z randek internetowych zaczęłam staranniej badać. Bez wcześniejszej rozmowy przez telefon lub choćby rozmowy na gg NIGDZIE nie idę.
Piszą do mnie różne postacie… Ciekawe bardzo… Zabawne jest też to, że napisał do mnie facet, z który byłam na randce dobre 5-6 lat temu 😀  Oj, zapamiętałam pana, zapamiętałam… Ale najwidoczniej jednak za mało JA się wyryłam w jego psychice, że mnie nie kojarzył i znów bzdurnie do mnie napisał… Oj! Zapomniałabym! Był też taki facet (nie chcę nikogo urazić, ale jak na pierwszy rzut a ewidentny gej…), który UWAGA! Projektuje buty (leżę na biurku jak długa :-D) i który chętnie zabierze mnie na wesele jego kolegi, ale muszę założyć buty jego projektu… 😀 Jeśli on się mnie głupio pyta, to czemu ja miałabym zadawać rozsądne pytania? Pytam się więc, czy mi w takim razie zapłaci za ten modelling i za całe towarzystwo 😛 Nie odpisał 😀 Chyba z rozpaczy wyleję morze łez 😛
Tak czy siak, wśród tych wszystkich dziwnych wiadomości pojawia się jak jedna w miarę normalna. Facet ma dość miłą twarz, potrafi sklecić zdania, więc daję mu szansę i przeciągam naszą korespondencję na kilka dni, żeby dobrze człowieka wybadać, bo kolejnej nieudanej randki mogę nie znieść a poza tym zapasy z barku Rodzicielki się kurczą 😉
Pan Potencjalny przeszedł przez szereg testów psychologicznych zbudowanych przez Chomikową i w końcu próbujemy umówić się na spotkanie. Po wymianie kilku maili otrzymuję kolejną wiadomość: „Mam nadzieję, że mogę liczyć na to, że będziemy tego wieczoru bardzo niegrzeczni?”
Nie wiem, może coś sobie wmawiam…? Muszę się upewnić: „Czy ja dobrze rozumiem…?” Odpisuje bardzo szybko: „Nie wiem co rozumiesz, ale podobasz mi się i chciałabym coś mieć z tego spotkania.”
Taaaak… Ja też czuję, że chciałabym z  tego wszystkiego coś mieć. Najlepiej święty spokój.
Wściekłam się. Ale jeszcze nie tak, żeby czymkolwiek rzucać oprócz przekleństwami. Mam dość. Wyłączam komputer. Do końca dnia jedynie sięgam do bloga w telefonie.
Do kolejnego dnia złość mi przeszła, ale pozostał jakiś lęk i niechęć… Boję się patrzeć w skrzynkę odbiorczą i na to, co mogę w niej zastać… O dziwo! Znajduję tam wiadomość od całkiem przyzwoitego faceta. Michał. Zasłużył na podanie swojego imienia jak mało kto. Chłopak nie chce marnować czasu na pisanie maili, więc proponuje albo rozmowę telefoniczną albo choćby gg. Telefonu od razu ode mnie nie dostanie, więc umawiamy się na gg na godzinę 21.00. Popołudniami pracuję, więc bardzo się spieszę do domu, żeby się nie spóźnić. Uważam, że najważniejszy w życiu jest szacunek dla drugiej osoby, szacunek dla czasu jaki  mi poświęca. Dobiegam do komputera punktualnie na 21.00. Nie odpisuje. Czekam 20 minut. Wystarczy.
Następnego dnia dostaję wiadomość, że miał trening i nie mógł być na 21.00. Świetnie. No gościu, masz pierwszego sporego minusa, bo nie sądzę, abyś o treningu dowiedział się w ostatniej chwili…
Potencjalny: Wydajesz się być bardzo zdecydowana, masz taki charakter?
Chomikowa: Tak, wiem czego chcę od życia i szkoda mi czasu na jego marnowanie. Nie wiedziałeś o treningu wcześniej? Umawialiśmy się na 21.00.
Potencjalny: Więc zdecydowałaś się znaleźć facet. Długo szukasz? Jesteś wybredna?
Oczywiście unika tematu wystawienia mnie do wiatru. Jakie to odważne, jakie to męskie…
Chomikowa: Długo, to bardzo nieokreślony czas. Jak dla mnie wystarczająco. Wybredna…? Po prostu wiem, czego oczekuję. A Ty?
Potencjalny: Ja też zdecydowanie szukam dziewczyny. Oczekuję, że będziemy się dobrze rozumieć i miło spędzać czas.
Później rozmowa dotyka pracy zawodowej. Opowiada mi o swojej pracy, w której udziela kredytów i ma świetną zabawę z tego jak przedsiębiorstwa łapią się na niektóre haczyki. Taki mężczyzna z poczuciem sprawiedliwości, punktualny, uczciwy… Same cnoty! Ideał! Ale to nie wszystko!
Potencjalny: Masz imię wpisane w gg jak gwiazda filmów erotycznych, wiesz?
Dobra, szczerze! Osoby, z którymi miałam przyjemność wymienić się jakąkolwiek korespondencją mailową wiedzą, że podpisuję się jako Kxxx. Tak samo jak w gg… CZY TO MOŻE PRZYWODZIĆ NA MYŚL SKOJARZENIA EROTYCZNE?! Bo może ja już myślę jak zakonnica, hm? Może naprawdę jestem już tak spaczona przez rok bycia kobietą samotną, że myślenie mam iście chrześcijańskie i absolutnie nie kojarzące się z seksem? A w sumie powinno być całkiem odwrotne 😛 Ale coś zaczęłam odchodzić od tematu rozmowy na gg  warto opisać resztę, WARTO!
Chomikowa: To rozumiem, że skoro na myśli masz same przyjemności, to masz ochotę poruszyć dalej temat?
Potencjalny: Czemu się boczysz? Mam nadziej, że lubisz tę sferę kontaktów damsko-męskich?
I szlag mnie trafia. Ja już przez to przechodziłam całkiem niedawno i myślałam, że mnie ten absurd ominie, ale jak widać NIEKONIECZNIE.
Chomikowa: A może porozmawiamy o tym, jakie tematy powinno się poruszać z obcymi ludźmi a jakie nie?
Potencjalny: Boisz się tego tematu?
Chomikowa: Nie, nie boję się. Mogę o tym rozmawiać godzinami, tak samo jak godzinami mogę uprawiać seks ale to nie znaczy, że z obcym dla mnie człowiekiem mam o tym rozmawiać. Jeśli chcesz ze mnie zrobić zabawkę erotyczną i tylko po to do mnie piszesz, to źle trafiłeś. Przykro mi.
Potencjalny: Ale co masz na myśli pisząc „zabawka erotyczna”?
Idiota. Doprawdy.
Sama nie wiem czemu nadal kontynuuję rozmowę… Zapewne z wrodzonego masochizmu.
Chomikowa: Mam na myśli to, że nie szukam nikogo tylko do łóżka. Jeśli mam cokolwiek stworzyć, to będzie to normalny związek a nie coś, co jest oparte na seksie.
Potencjalny: Ale jak Ty chcesz tworzyć cokolwiek nie na seksie? To na czym chcesz budować związek? Przecież związku nie można zbudować na niczym innym jak nie na seksie.
No proszę, człowiek uczy się przez całe życie. Ileż to się można dowiedzieć nowych rzeczy będąc zalogowanym na portalu internetowym….
Chomikowa: Na zaufaniu? Poczuciu bezpieczeństwa? Wspólnych tematach? Fascynacji? Chyba na tym buduje się związek, ale widzę że się mylę, tak?
Potencjalny: Wiesz… takie rzeczy to ja mam z kumplami. Związek opiera się na atrakcyjności fizycznej.
Chomikowa: Czyli rozumiem, że na pierwszej randce spotykasz kobietę- fajna laska-
zgrabna, uśmiechnięta. Może za dużo z nią nie pogadasz, ale przecież jest
atrakcyjna, więc laskę ciągniesz do łóżka, bo przecież jest atrakcyjna.
Potencjalny: Wiesz, muszę mieć o czym pogadać z dziewczyną, ale atrakcyjność fizyczna jest najważniejsza. Nie będę się spotykał z brzydulą. A seks to biologia. Na nim opiera się całe życie.
Słuchajcie… żeby gość jeszcze był jakimś ciachem, za którym z cieknącą śliną oglądają się słodkie blondyneczki, ale NIE! Toto zwykłe takie! Nic specjalnego! Taka sierota boska!
Chomikowa: Napisałeś, że seks to biologia. Generalnie całe życie uważałam, że seks to najcudowniejszy dodatek do uczucia, ale jak widać wszyscy sprowadzają mnie na ziemię.
Potencjalny: To dobre przeświadczenie. Pozwala ci czuć się dobrze, prawda?
 I tu zostałam doprowadzona do ostateczności… Zasłużyłeś sobie, facet na wpis na bloga. Będziesz tam widniał po wsze czasy.
Chomikowa!: Ah! Jak to cudnie, że mogę tutaj z tobą pisać! Ja dobrze, że cię poznałam! Czy ty wiesz na ile spraw ty mi oczy otworzyłeś? Ja nawet nie wiem czy ja ci się kiedykolwiek odwdzięczę!
Potencjalny: Bo oboje na coś liczymy, prawda? Cieszę się! Mam nadzieję że nie uważasz mnie za prostaka? Skądże… gdzieżby!
Bo ja lubię rozmawiać, lubię mieć kogoś, z kim napiję się kawy, ale szukam atrakcyjnej kobiety i dlatego napisałem do ciebie. Chciałbym uniknąć oglądania się na ulicy za innymi dziewczynami a przy tobie nie będę musiał.

Prostak. Idiota. Cham. Kompletnie bezwartościowy typ. Czekaj ty!
Chomikowa: Cudnie! Ty wiesz jaka ja się teraz czuję dowartościowana? Aż dziw bierze, że taki mężczyzna chciał do mnie napisać i chciałby się ze mną pokazać na ulicy! Nie usnę Michaś, wiesz?
Potencjalny: Jesteś ładna i bardzo wysoka, dlatego mam pewność, że nie będę się przy tobie oglądał za innymi. Dlatego napisałem właśnie do ciebie.
Chomikowa: W naszym mieście jest masa ładniejszych ode mnie, więc mogę dać sobie wszystko poucinać, że będziesz się za innymi oglądał.
Potencjalny: Pozwól, że ja ocenię, czy są ładniejsze od ciebie.
WYSTARCZY!
Chomikowa: Nie, ja już na nic nie pozwolę. Nie widzę dla nas jakiejkolwiek przyszłości. Mam nadzieję, że nie natknę się na ciebie nawet w kolejce po mięso. A w przyszłości życzę ci, aby żadna kobieta która będzie z tobą w mieście, nie obejrzała się za żadnym innym przystojniejszym facetem. Bo są ich setki. Dobranoc.

I znów poszłam po wino.  Tak dalej być już po prostu nie może. Przede mną ostatnia randka. Wystarczy. Decyzja podjęta.
Bo przecież ja skończę na ODWYKU!

 

lubisz seks, prawda???

źródło: www.urodaizdrowie.pl
źródło: www.urodaizdrowie.pl

Już kilka razy poruszałam tutaj temat braku znajomości powszechnie znanych zasad kultury. Podawałam różne przykłady i nawet przez dłuższy czas udawało mi się nie mieć do czynienia z zachowaniami wartych opisania i wykpienia tutaj na blogu. Wszystko, póki nie umówiłam się z jednym dżentelmenem na spotkanie. Niby niezobowiązujące, ale… wiadomo 😉
Spotkanie bardzo miłe, ciekawe. Sporo tematów do rozmów, intersujące dialogi itd. Jak w romantycznym filmie 😉 Po całym spotkaniu czekałam na znak od ciekawego dżentelmena. I tak po dwóch dniach na pasku startowym mojego komputera pojawiła się piękna żółta migająca koperta z wiadomością od tegoż pana. Odrobinkę podekscytowana otworzyłam wiadomość i rozpoczęłam rozmowę.
Po standardowej wymianie uprzejmości (jak to wspaniale, że są jeszcze mężczyźni, którzy pamiętają o miłym słowie i dbają o samopoczucie kobiety!) ni stąd ni zowąd pada pytanie:
– Masz piegi na całym ciele?
To pytanie już powinno być dla mnie ostrzeżeniem. Ta maleńka żółta żaróweczka, która zapaliła mi się po przeczytaniu tego pytania nie oświetliła wystarczająco jasnym światłem pozostałych wątpliwości…
Pełno piegów. Pieg piegiem piegi pogania. Jak mroczki, które przesłoniły mi zdrowy rozsądek, kiedy cię poznawałam 😛
– A jaki masz brzuch? Płaski, czy z „oponką”?
Myślałam, że już nic mnie w życiu nie zaskoczy; że żadne pytanie nie jest w stanie zbić mnie z tropu a jednak… Trwało chwilę, zanim się ocknęłam, zorientowałam, że pytanie faktycznie padło i teraz dżentelmen oczekuje na moją odpowiedź.
Tylko oponki. Ja generalnie cała jestem, jak postać Oponki Michelin 😛
-A jaka jest twoja ulubiona część ciała mężczyzny?
Leżę. Leżę na biurku. To się naprawdę dzieje. Ten facet- TEN szarmancki, kulturalny mężczyzna, który dbał przez kilka godzin o moje dobre samopoczucie, właśnie zadaje mi jedno z najbardziej niedorzecznych pytań.
Jak już się podnoszę z tego biurka, odpowiadam mu na to pytanie i zżera mnie ciekawość jakie będą następne, bo czuję, że to będzie jedna z „najciekawszych” rozmów na gg w moim życiu 😛
Palec wskazujący. Nikt mnie tak nie rozpala, jak mężczyzna, który z gracją i finezją dłubie w nosie np. stojąc samochodem w korku. Mrau!
-Zdaje mi się, że lubisz seks, prawda?
Ciekawe po czym wysnuł takie wnioski? Po sposobie, w jaki spożyłam grecką sałatkę? Czy może po tym, z jaką namiętnością zakładam nogę na nogę? Bo ja kolacje z mężczyznami, z którymi czuję, że kiedykolwiek pójdę do łóżka, spożywam jak Sharon Stone w tej słynnej scenie „Nagiego Instynktu” (wybaczcie brak odnośnika 😛 )
Nic innego w życiu nie robię, tylko uprawiam seks i o niczym innym nie myślę. Moje myśli krążą tylko i wyłącznie wokół seksu. Co rusz wymyślam nowe pozycje i nowe miejsca, w których mogłabym „poświntuszyć”.  I WSZYSTKO mi się z nim kojarzy 😛
Taka prawda! A jak!
I PEREŁKA na koniec:
-Lubisz się ubierać w takie seksowne ciuszki? Wiesz o co mi chodzi, prawda?
Bujną mam wyobraźnię. Niestety bardzo BUJNĄ. I widzę siebie w tych lateksowych geterkach z pejczem w ręku i na niemiłosiernych obcasach, w których za cholerę nie mogę utrzymać równowagi. Scena godna nakręcenia 😛 Dam sobie rękę uciąć, że umarłabym ze śmiechu i z pikantnych chwil zrobiłaby się nieudana komedia.

Świetnie.

Myślę że to najwyższy czas, żeby dżentelmena uświadomić, że zabawki erotycznej ze mnie NIE BĘDZIE. Pod zły adres trafił. Cóż. Znów muszę kogoś rozczarować…
Mój rozmówca jest BARDZO zaskoczony, że taka wykształcona, inteligentna i współczesna (ach! och!) kobieta mogła go tak ŹLE odebrać i wziąć za kogoś, kim nie jest!
Litości…

Rozmawiam z moją N.
-Chomiczku, no a nie mogłaś zaszaleć i spróbować jakby to było? Przecież mówiłaś, że był taki kulturalny i w ogóle?
Właśnie, taki kulturalny… Nie wiem… A może ja tak fatalnie prowadzę rozmowę, że facetom nie pozostaje już nic innego, jak tylko zaproponowanie wspólnego pójścia do łóżka?
-Pogięło cię?
-Może trochę…
-A ty mi powiedz co ja bym z nim w łóżku miała robić za 5-10 lat, jeśli on już teraz ubrałby mnie w lateksy, dał pejcz do ręki i szpile, w których na bank połamałabym nogi?
-Nie wiem. Ty mi powiedz, bo chyba masz już sporo pomysłów, prawda?- pyta zadziornie.
-No chyba przybiłabym go krzyżem do ściany i smyrała piórkiem po stopach 😛 W szpilach i lateksie oczywiście.

spotkanie dwóch światów

Mój świat… Wbrew pozorom wcale niepoukładany. Świat w zawieszeniu i oczekiwaniu. Nawet dobrze sama nie wiem na co. Chyba na coś lepszego. Wartego łez, walki i wyrzeczeń. Nauczona w nim żyć. Taki mój świat…
Nie tak dawno temu poznałam człowieka. Z zupełnie innej bajki. Na pewno nie mojej. Jego bajka nawet nie była napisana na kolejnej stronie po mojej. Nawet nie była  w tym samym rozdziale. Ale była w tej samej książce. A główny bohater jakimś cudem dotarł do mojego świata. Mojego małego, chomikowego świata…
-Chomikowa, dlaczego nie chcesz się ze mną umówić? Co ci we mnie tak bardzo przeszkadza?- Książe z innej bajki zadaje mi konkretne pytanie a ja szukam w głowie konkretnego wyjaśnienia…
-Masz wadę. Bardzo dużą i nie do przeskoczenia.- mówię prawdę, ale troszkę wymijającą. Liczę na to, że nie będzie wnikał w temat i może jakoś odpuści.
-Tak bardzo przeszkadza ci to, że mam dziecko?
-To mi w ogóle nie przeszkadza. Przecież z matką dziecka się rozstałeś. Twoją wadą jest to, że masz zbyt dużo cyferek na koncie bankowym.
-To jest dla ciebie wada? Nie przypuszczałem, że jakiejkolwiek kobiecie to może przeszkadzać….Inaczej- to jest wabik na kobiety. Nie jedna nawet próbowała mnie z tych cyferek wydoić… A dla ciebie to wada?- nie kryje zaskoczenia.
-Tak, bo twój świat jest zupełnie inny od mojego. Twoje życie jest zupełnie inne i nie widzę tego, jak moglibyśmy te dwa światy ze sobą połączyć.
-Ale czy po mnie widać, że mam tyle tych cyferek na koncie? Powiedziałabyś, że ten facet jest bogaczem? Przecież ostatnio ja się nawet poruszam tramwajem. Zresztą najwięcej pieniędzy to mam na lokatach.
Nooo… ja też miałam kiedyś pieniądze na lokacie. SKO w szkole podstawowej. Zebrane 35 zł wydałam na zdrapki 😛
Faktycznie. Tych pieniędzy po nim nie widać. Tzn. na pewno nie na pierwszy rzut oka… Skoro tak mnie namawia, to znaczy że bardzo chce się spotkać. W głowie huczą mi zdania wypowiadane przez najbliższych o uporządkowaniu życia. Nie chcę spędzić kolejnego wieczoru w domu. Chcę wyjść. A że akurat z nim… Najwyżej znów wrócę do domu rozczarowana i przygnębiona.
Bardzo się stara, pyta jakie miejsca lubię i gdzie najchętniej spędziłabym z nim czas. Czuję, że chce dobrze wypaść. Naprawdę to czuję. Widzę, że chce, aby wieczór wypadł dobrze. Kiedy ktokolwiek był zainteresowany tym co chcę zjeść i gdzie… i kiedy ktoś chciał to wszystko samemu zorganizować…

Na umówione spotkanie docieram punktualnie. Czeka. CZERWONE SPODNIE?! Zerkam na nie chyba zbyt mało dyskretnie 😛
-Tak, wiem- założyłem czerwone spodnie. Podobno tylko geje je noszą.
-Podobno…
-Zobacz jak bardzo muszę być pewien swojej seksualności, że założyłem czerwone spodnie. Przeszkadzają ci?-zadaje pytanie i naprawdę oczekuje na nie odpowiedzi.
-Najważniejsze, że nie przyszedłeś w dresach. Cała reszta jest zawsze do zaakceptowania- odpowiadam zgodnie z prawdą.
-Natomiast ty bardzo ładnie wyglądasz… choć myślałem, że się bardziej „wylaszczysz”.
-Bardziej mówisz… Kobiety z reguły spotykają się z tobą prosto od fryzjera, kosmetyczki i w spódniczkach ledwo przykrywających tyłek, prawda? Tak próbują cię zdobyć?
-Nie przeczę.
-A czy ty w ogóle masz z nimi o czym pogadać?
-No właśnie nie często… stąd miejsce, w którym jestem. Pytanie tylko czy cię nie wystraszę. Tylko nie zamykaj się na mnie. Bo ja otwarty jestem, zawsze mówię co myślę i otwieram się na samym początku. U ciebie liczę na to samo.
-Ale ja cię prawie nie znam… Jak mam się otworzyć i o wszystkim ci opowiadać na samym początku? Nie wiem czy potrafię… Spróbuj mnie nauczyć.
I rozmawiamy. O prawie wszystkim. Szukam czegoś, do czego mogę się „doczepić”. Szukam, ale ciężko mi to znaleźć. Wszystko jest tak, jak powinno. Słucham o jego życiu, o córeczce za którą oddałby życie, o studiach we Francji i o pracy…
-Mam teraz bardzo dużo pracy. Szukam pracowników. Ale powiem ci Chomiczku, że ludzie nie doceniają tej pracy. Nie doceniają tego, że zarabiają na samym początku 5 tysięcy złotych i dostają ode mnie służbowe auto prosto z salonu.
-Wiesz, jak ty młodym ludziom na starcie taką kasę fundujesz, to może im się w dupach poprzewracać. – otwieram człowiekowi oczy na świat, bo widzę, że chyba w jakiejś utopii chce funkcjonować.
-Ale Ty, Chomiczku mówiłaś, że chcesz pracę zmienić. Nie chciałabyś u mnie pracować? No powiedz, nie chciałabyś???
Że co? Że jak..???? To rozmowa kwalifikacyjna? Nie sądziłam, że w ten sposób będą odzywać się na moje CV, które rozsyłam po całej Polsce… Ale ja jestem bardzo nieodpowiednio ubrana jak na rozmowę kwalifikacyjną. Zresztą ja W OGÓLE po tym winie nie nadaję się na rozmowę kwalifikacyjną…
-A czy ja bym się do tej pracy nadawała? Tu trzeba mieć gadane itp…
-Myślę, że nadawałabyś się. Najważniejsze, że doceniałabyś tę robotę. Nieważne. A to co ty byś chciała robić w życiu? Jakiej ty pracy szukasz?
Jakiejkowiek, byleby z daleka od oślicy. No ale tego mu przecież nie powiem…
-Wiesz… ja mam dużo znajomości w tym mieście. Bardzo dużo kontaktów. Powiedz mi, czym chcesz się zajmować i będziesz się tym zajmować.- kontynuuje.
A mnie się oczy bardzo szeroko otwierają. Szukam myśli w mojej głowie. Szukam słów. Książe z innej bajki, ba! Z innego świata chce dać mi pracę o jakiej marzę… Oczywiście. A ja w zamian co? Będę spełniać jego fantazje seksualne? Bo za darmo na tym świecie to już nawet w gębę nie można dostać a co dopiero wymarzoną robotę.
-Nie wiesz Chomiczku, że w życiu trzeba mieć oczy szeroko otwarte i mówić głośno o tym, o czym się marzy? Każdy spotyka na swojej drodze kogoś, kto zmienia jego życie. Trzeba tylko głośno mówić o tym, czego się chce i o czym się marzy. O czym marzysz? Jakie masz Chomiczku marzenie?
A mnie się chce płakać.
Jeszcze z rok temu miałam marzenia. Od kilku miesięcy już nie… Żeby spełniać marzenia trzeba mieć pieniądze a mnie się one kurczą… I chyba za długo milczę, bo Książe z innej bajki ponawia swoje pytanie
-Mów o twoim marzeniu. Głośno a się spełni.
-Marzę o podróży dookoła świata.- wyrzucam z siebie zwerbalizowane marzenie niczym strzał z karabinu maszynowego.
-Mówię ci, że się spełni.
Chcę tego na piśmie. Jakby co, to wiem kogo będę mogła pozwać za niespełnione marzenia 😛
I opowiada. Opowiada o tym ilu ludzi spotkał na swojej drodze, dzięki którym jest w miejscu, w którym jest. Opowiada o swojej fundacji charytatywnej. A ja próbuję to wszystko ogarnąć. Co ja tu robię? Co to za człowiek? Gdzie miejsce na moje cholernie nudne życie? O czym ja mam takiemu człowiekowi opowiadać? Kim mam być? Zabawką erotyczną? Bo nie sądzę, aby kimkolwiek innym… Ja? Taki nikt, kto nawet nie potrafi zobaczyć przed oczami swoich marzeń…? Zaczynam się zamykać w sobie, co natychmiast dostrzega.
-Dlaczego się zamykasz? Znów się ode mnie odsunęłaś. Nie bój się. Żyj tym wieczorem. Zobacz jaki piękny wieczór. Jak ciepło. Jaka piękna muzyka gra. Przestań wszystko analizować i ŻYJ.
-Taki z ciebie entuzjasta carpe diem? Zawsze sobie pozwalasz na życie chwilą? Ty możesz. Ja nie. Muszę myśleć o tym, co będzie jutro, pojutrze, za rok. Muszę, bo jednym posunięciem mogę sobie spieprzyć życie a mnie na to nie stać.- tłumaczę. Tłumaczę jak jakaś przyzwoitka i stara baba. I taka się poczułam. I zrobiło mi się przykro. Bo taka prawda… Zawsze analizuję problemy, zawsze podejmuję racjonalne decyzje. Cholerna racjonalistka. Banalna dziewczyna. Sztywna, banalna dziewczyna. Cała ja.
-Wiesz Chomiczku… Obyś teraz nie uciekła, ale ja ci coś powiem- mam nowotwór. Nieoperacyjny. Do obserwacji od ponad roku. Nie wiem, co będzie za rok. Ale jak widać nie załamuję się i żyję i chcę brać z tego życia co się da. Zresztą zawsze taki byłem.
Dostałam tą informacją, jak obuchem w łeb. Muszę jakoś zareagować. A jakoś… nie wiem jak. O co w tym wszystkim chodzi? Czy to jakiś fragment filmu? A co z wynagrodzeniem za taką rolę? Czy dostanę chociaż jakąś kasę za ten film???? A może choćby Oskara???
-Wiedziałem… już kompletnie się zamknęłaś w sobie.
Niech go szlag. Język ciała też ma opanowany. Faktycznie- jestem zamknięta podwójnie. Ale czemu on się dziwi? Prawie go nie znam. Nie znam tego świata, próbuję się odnaleźć w tej swojej niepewności. Bo jak mam reagować kiedy on we mnie rzuca takimi informacjami? I oczekuje, że rzucę się na niego w podzięce, czy z litości..? Tak- jestem NIEUFNA. Znam go kilka dni, co o nim wiem..? Prawie nic…
Zadaję mu kilka pytań odnośnie tego nowotworu i zbieram informacje do kupy. Nie jest tak źle. Będzie żył. Zmieniamy temat i klimat. Rozmowa się toczy, ja się często śmieję. Nie mogę mieć o nic pretensji. Wszystko jest tak jak być powinno. Wszystko jest ciekawe. Jego życie jest ciekawe, jego podejście do wielu spraw jest ciekawe. Tylko czego on ode mnie chce…?
-Nie chcesz mi jeszcze uciec? Nie zanudzam cię?- pyta
-Jakbym chciała uciec, to bym uciekła już dawno temu. Skoro jestem z tobą dłużej, niż 2 godziny, to znaczy, że naprawdę dobrze się bawię.
-Naprawdę? Bo szczerze ci powiem, że jestem niepewny tego, czy ci ze mną dobrze. Nie wyglądasz na uradowaną.
-Nie?- jestem szczerze zaskoczona. – to znaczy co? Mam się jeszcze szerzej uśmiechać? Mam robić z siebie słodką idiotkę i mam się na tobie uwiesić? Nie mam szpilek, więc wybacz, ale ten manewr bez szpilek mi nie wyjdzie 😛
-Kogo?
No tak, on bloga nie czyta (i chwała!), więc o słodkiej idiotce nic nie wie 😛
-Nieważne, zapomnij.
-Na pewno dobrze się bawisz? Jak chciałabyś spędzić resztę wieczoru? Bo mam nadzieję, że mi nie uciekniesz?
-Chcę iść potańczyć.

Jestem rozpieszczana, czuję się jak Julia Roberts z Pretty Girl, jestem w zupełnie innym świecie i… dobrze się bawię, choć czuję się bardzo niepewnie…
Dobrze po północy uznaję, że czas zakończyć tę bajkę i decyduję o powrocie do domu.
-Na pewno dobrze się bawiłaś? Bo skoro już uciekasz…
-Człowieku! Spędziłam z tobą 7 godzin! Nie pamiętam z kim tyle czasu spędziłam a ty uważasz, że ja nie bawiłam się dobrze? Co ty mówisz?
Nie rozumiem… Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że próbuje mieć dzisiaj w nocy ze mnie gadżet erotyczny. Założę się, że po takich wieczorach jak ten, te wypielęgnowane dziewczyny pchały mu się do wyra. A ja się na gadżety nie nadaję. Za wysoka jestem na gadżet 😛
No a poza tym przecież ja taka racjonalna nudna baba jestem… Z zupełnie innej bajki. A dwóch różnych bajek jeszcze nikt nie połączył w jedną zgraną całość… Taki pisarz się jeszcze nie trafił.

„a ty czemu jesteś sama”?

divorce-partyUmówiłam się z moim dawnym znajomym. Nazwijmy go Czarny jak Lis (z wiadomych racji 😉 ) Znam chłopaka od… uuu od bardzo dawna 😛 Jedno z moich pierwszych wspomnień dotyczy naszej zabawy w saloniku w drewnianym domku na wakacjach. Ja się bawię ludzikami a on mnie wali samochodzikiem po głowie. Potem było coraz gorzej, ale na szczęście się nie pozabijaliśmy 😉 Zabawy w „podchody”, gra w ping-ponga, pierwszy wypady alkoholowe itp. Każde wakacje w podobnym gronie. Później dorośliśmy, życie zaczęło przybierać innych barw i kontakt troszkę się urwał. 3 lata temu spotkałam go w mieście. Przedstawił mi kobietę, która stała obok niego i pokazał zdjęcia usg ich maleństwa. Ślub, dzieci… Taka kolej życia. „Tak, gratuluję, oczywiście. Niech maleństwo zdrowo rośnie”. A wy obyście się nie rozwiedli…
Czarny jak Lis przypomniał sobie o mojej osobie z racji właśnie… rozwodu. Bo papiery są już w sądzie.
-Wiesz co Chomiczku? Jak mi napisałaś wiadomość, żebym się nie zamartwiał tym rozwodem, że jeszcze życie przede mną, to zauważyłem, że jako jedyna nie głaskałaś mnie po głowie, tylko rzeczowo podeszłaś do tematu.
-Czarny, bo nie ty pierwszy i nie ostatni niestety… Nie wiem, co tam się u was zadziało i nie chcę wiedzieć, ale skoro została podjęta decyzja o rozwodzie, to musiał być konkretny powód.
-Nie mogła znieść tego, że piszę sobie e-maile z innymi kobietami…
Mówiłam, że NIE CHCĘ WIEDZIEĆ! Nie chcę, nie chcę…
-Słuchaj… nie wiem jak wyglądały te twoje e-maile… Ale jeśli poświęcałeś wieczory na pisanie wiadomości z innymi dziewczynami, to mogę twoją żonę zrozumieć. Żadna z nas nie lubi konkurencji. A wy macie coś takiego, że lubicie się po ślubie dowartościowywać. Jeśli twoja żona miała do tego kompleksy, to jestem w stanie ją zrozumieć. Ale jak już powiedziałam, nie było mnie przy tym, nie ma i nie będzie.
Co ja będę dorosłemu facetowi tłumaczyć zawiłości kobiecej logiki. Mam jednak nieodparte wrażenie, że każde nieodpowiednie męskie zachowanie jest przez nich odbierane za „przecież nic się nie stało”.
Czarny wzdycha. Ja wzdycham. Widzę, ze szuka w moich oczach zrozumienia. A ja NIE ROZUMIEM.
-Dobra Czarny- z ręką na sercu-czy każda z tych wiadomości wysyłanych do koleżanek  była czysta jak łza…?- już w ogóle pomijam fakt zaglądania komukolwiek w e-maile czy telefony, ale może skoro to robiła, to może miała ku temu mocne podejrzenia…?
-No nie była…-jakiż smutek w jego oczętach!
Dziękuję. Więcej pytań nie mam. Dajce mi w końcu tę sałatkę.

Znajomy popadł jednak w jakąś melancholię i ciągnie depresyjny nastrój. Na nic moje próby zmiany tematu, obrócenia wszystkiego w żart…
-Wiesz Chomiczku… jak się ludziom z naszego dzieciństwa życie pogmatwało… Pamiętasz Magdę i Adama?
-Pewnie, że pamiętam! Jacy piękni, jacy radośni! Sprawiali wrażenie bardzo dobranej pary. Może ciut za wcześnie wzięli się za zakładanie rodziny, ale ich wybór. Ich miłość. Z tego, co słyszałam, to mają bliźniaki?
-No mają, albo raczej teraz już tylko Magda ma…
Nie wierzę…
-Adam zakochał się w koleżance z pracy-kontynuuje tę niezwykle barwną opowieść Czarny- ona też zostawiła swojego męża dla niego. Czy muszę ci mówić w jakim stanie psychicznym jest Magda?
-Domyślam się… Oj, domyślam…
Jak bardzo się cieszę, że nie jestem na jej miejscu. Za nic w świecie nie chciałabym zostać sama z bliźniakami… Ja rozumiem, że ludzie się rozstają, że nie potrafią dłużej ze sobą żyć. Naprawdę jestem w stanie to zrozumieć. Ale już po 3 latach od przysięgi przed ołtarzem?! Czy oni byli pod wpływem jakiś środków odurzających??? Czy ktoś ich do czegokolwiek zmuszał??? Gdzie szacunek do drugiej osoby…?
-I wiesz- ich rodzice jeszcze nie zdążyli spłacić kredytu z wesela.
Trzeba było nie robić wesela. Mogli wyjechać w podróż poślubną za tę kasę lub odłożyć na bliźniaki.
-A pamiętasz brata Magdy? Przemka?
Pamiętam, choć w tej chwili nie wiem czy chcę pamiętać i czy chcę cokolwiek o nim wiedzieć… chcę moją SAŁATKĘ.
-No pamiętam… też się rozwiódł?- pytam, ale wcale nie jestem zainteresowana, bo już czuję jaka będzie odpowiedź.
-A nie! Ten to nie miał żony, ale ma dziecko, którego nie widuje… Przytrafiło się, kiedy próbował się pogodzić z byłą narzeczoną.
Coś nowego…
-Skoro dziecka nie widuje, to rozumiem, że się NIE POGODZILI? Może powinni jeszcze raz spróbować i „na zgodę” machnąć sobie jeszcze jedno niczemu winne dziecko?- ironizuję. Bo szlag mnie już trafił.
Jeszcze jedna opowieść z życia wzięta i nasze spotkanie skończę nie nad sałatką, ale nad mieszanką alkoholową.
-Dobra Chomiczku, wystarczy już o mnie i o znajomych. Powiedz mi lepiej… CZEMU TY JESTEŚ SAMA?

Bystry nigdy nie był 😛

*imiona pozmieniałam

desperat z desperatką

desperatPrzybiega do mnie wczoraj podekscytowana Rodzicielka. Patrzę na jej radość i czekam z niecierpliwością co mi oznajmi, bo jak na moje oko, to co najmniej w Totka wreszcie wygrała.
-Słuchaj, dziecko!
-Słucham… jak zawsze słucham…
-W necie na tych randkowych stronach znalazłam takiego faceta w sam raz dla CIEBIE! Mówię ci, że ci się spodoba! Pracę ma, motocykl i w ogóle!
-Oooo, matka! Rozpieszczasz mnie normalnie!- troszeczkę jej dogryzam, ale to z miłości 😛 – Pracę ma, pewnie jeszcze nawet koszulę ma, ale… CO…?
-Ale on nie z Polski i nie mówi po polsku… Ale to chyba nie jest duży problem?
-No duży nie… Ale o filozofii egzystencjalnej z nim nie pogadam, o budowie silnika też nie 😛
-To nawet po polsku z nim o tym nie pogadasz 😛 I co? I co? Może napiszesz do niego?
-Może…
-Dziecko, zrób coś do cholery ze swoim życiem! Próbuj!
Bierze mnie na zmartwioną matkę… Nie lubię tego.
-No popatrz tylko!- kontynuuje nie bacząc na moje zniechęcenie- On zdesperowany, ty zdesperowana! Może coś z tego będzie!

No tak… biorąc pod uwagę powyższe kryteria, to  mamy OGROMNE szanse stworzyć RODZINĘ 😛

jeden z ostatnich dni

obrz2Powrót do pracy po miesięcznym zwolnieniu nie był najłatwiejszy, ale wiedziałam czego się spodziewać, więc z w miarę wysoko podniesioną głową podreptałam do roboty. Trafiłam na czas urlopów i … zwolnień. Ciężki czas i mnóstwo pracy. I wcale mnie to nie przerażało. Mogę pracować i mogę mieć zawalone biurko dokumentami, byleby tylko nikt nade mną nie stał, nie poganiał i nie straszył zwolnieniem, jak to ma w swoim zwyczaju czynić Oślica.
Atmosfera w zakładzie prawie niczym się nie różniła od tej, jaka była przed wypadkiem, tylko Maczo miał więcej pracy. Zastępował kierowniczkę i bardzo dobrze mu to szło. Radził się mnie w pewnych kwestiach i opowiadał jakie bzdury się dzieją podczas zebrań zarządu. Naprawdę dobrze nam się pracowało. Sama byłam zaskoczona efektem moich spostrzeżeń. Odcięliśmy się od naszego działu i wspieraliśmy nawzajem. Byłam bardzo miło zaskoczona zmianą w zachowaniu Maczo i w jego stylu pracy.
Po całym intensywnym tygodniu dostałam wiadomość, że czeka mnie kara za to, że miesiąc byłam na zwolnieniu. Nic nowego. Spodziewałam się tego. Jeszcze nie trafił się u nas pracownik, który po dłuższym, niż tygodniowym zwolnieniu nie zostałby oddelegowany do innego działu lub zwolniony. Brałam to pod uwagę, więc nawet nie byłam tyle zaskoczona, co zła i cholernie rozgoryczona. Czy Maczo wiedział o tych planach wobec mnie? Od razu zauważył, że jest ze mną coś nie tak. Stałam zamyślona przy ksero i zbierałam myśli.
-Chomik, co się z tobą dzieje? Wszystko jest dobrze? Potrzebujesz czegoś?
To była taka prawdziwa troska. Nic z podtekstem (!)
-Nie, wszystko okej. Głowa mnie bardzo boli i to dlatego. Trochę źle się czuję, ale to przejdzie.
-Szkoda mi ciebie. Przytuliłbym cię, ale wiem, że ty nie będziesz chciała.
-No widzisz? Jak ty mnie już dobrze znasz.- uśmiecham się. Szczerze się uśmiecham.
Stoi bardzo blisko mnie. Rozmawiamy szeptem, żeby nikt z działu z pokoju obok nas nie usłyszał.
-Chomiczku, a powiedz mi tak szczerze dlaczego ty nie uległaś? Tyle razy cię namawiałem? Ile jest powodów dla których mnie odtrącasz? Czy to dlatego, że jestem te 2 cm niższy od ciebie?
Śmieję się. Czy on naprawdę uważa, że jego rodzina to nie problem?
-Nie, 2 cm to żadna różnica.
-To dlaczego? Ile jest tych powodów? Jeden? Powiedz, że jeden?
-Dwa największe powody- oba mają ręce i nogi. Jeszcze jakieś drobiazgi by się też znalazły.
-To już mnie trochę podbudowałaś. Gdybym nie miał rodziny, to inaczej by to wyglądało, prawda?
-Nie wiem. Nie myślałam o tym i nie ma sensu o tym myśleć.
Nie chcę wchodzić z nim w dyskusję, bo to najprawdopodobniej ostatni dzień naszej wspólnej pracy. Jest mi przykro. Jest mi cholernie przykro.
Maczo mnie obejmuje a mnie się chce płakać. Tak cholernie potrzebuję, żeby mnie ktoś przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Potrzebuję odrobiny wsparcia. Taka jestem w sobie silna, że nie pamiętam jak to jest, kiedy mężczyzna zdejmuje z kobiety całą odpowiedzialność. ZAPOMNIAŁAM.
Biorę głęboki wdech i zdejmuję jego rękę z mojej talii. Siadam do biurka. Wszystko wraca do normy. Pracujemy szybko i dość efektywnie. Intensywnie piszemy pisma i przerzucamy wszystkie dokumenty. Mimo wszystko musimy jednak zostać w zakładzie chwilę dłużej. Cały czas się zastanawiam czy on wie, że to nasz ostatni dzień wspólnej pracy. Nie sądzę…
Kompletnie sami w całym budynku. Cisza. Czuję, że on na siłę przedłuża nasze wyjście z pracy. Dobrze nam się rozmawia. I o pracy i o wszystkim. Muszę podjąć decyzję o wyjściu, bo nie ma sensu przedłużać spraw nieuniknionych. Podaje mi torbę, otwiera mi drzwi, jak zwykle mówi jakiś komplement i wychodzimy na parking. W tym jest zawsze dobry. To właśnie to kręci kobiety- to jego traktowanie kobiety jak prawdziwą damę. Gdyby się czasem zamknął i nie gadał bzdur, mógłby mieć prawie każdą.
Na parkingu nie ma nikogo. Wszyscy już w drodze do domu. Jest jakaś dziwna atmosfera… Coś wisi w powietrzu a ja wiem, że muszę to zdmuchnąć.
-Pocałuj mnie. Chociaż pocałuj. Ile mam cię prosić?

Chomikowa, co ci zależy? Zabaw się. To twój ostatni dzień z nim. Pierwszy raz w życiu się zabaw, zaszalej. Co ci zależy??? Schowaj swoje zasady, swoje zmartwienia dnia następnego i ŻYJ.

Wsiadam do samochodu. Jest mi z tego wszystkiego tak cholernie przykro. Jestem pełna rozgoryczenia. Ruszam  z piskiem opon. Macham mu na pożegnanie, jak gdyby nigdy nic. Chcę być już w domu. Moim domu…

Chomikowa na rozmowie kwalifikacyjnej

rozmowaNareszcie po wielu żmudnych tygodniach rozsyłania CV i listów motywacyjnych zostałam zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną. Ogłoszenie o pracy było stworzone dla mnie, wręcz krzyczało „Chomikowa, Chomikowa! To ja dla ciebie tutaj zostałam stworzona, dla ciebie i pod ciebie, chodź do mnie i zaopiekuj się mną!”. Pędzę! Pędzę! Jestem stworzona do opieki nad nową pracą! Jestem w ogóle stworzona do ZMIANY tej cholernej pracy.
Nawet się specjalnie nie stresuję. Przecież nie zależy od tego moje życie. Przecież mniej więcej wiem, o co zostanę zapytana. A poza tym przeszłam w swoim życiu przez tyle randek, że już żadna rozmowa mnie nie zdziwi i nie zaskoczy 😛
Z pracy wyrywam się kilka minut wcześniej (akurat Maczo pełnił rolę kierownika, więc z czystym sumieniem mogłam wyjść o której chcę). W samochodzie zakładam elegancką białą spódniczkę, zmieniam stanik, aby był pod kolor bluzki (muszę przejrzeń zasoby Internetu, bo panowie, którzy akurat budowali blok naprzeciwko firmy, w której chciałabym pracować na BANK zrobili mi zdjęcia), bluzkę, biorę łyk wody i dostojnym krokiem prę do przodu 🙂
Zostaję zaproszona do przyjemnego pokoju i oczekuję na właściciela firmy. Po niecałych 10 minutach (z nudów już myślałam, żeby zacząć przeglądać blog w telefonie 😉 ) wita się ze mną uśmiechnięty mężczyzna. Witamy się, odstawiamy standardową szopkę przedwstępną, po czym pada pytanie numer 1:
– Pani Chomikowa (umarłabym, gdyby naprawdę tak się do mnie zwrócił 😀 ), aktualnie pani pracuje w… w… jaka długa nazwa…, więc nie jest pani bezrobotna. Czemu chce pani zmienić pracę?
Bo jeszcze dwa miesiące pracy z Oślicą i albo wyląduję w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, albo w zamkniętym zakładzie karnym za morderstwo. Każdy ma jakieś granice. Zaczynam być zdesperowana i już myślę o pracy na kasie z Biedronce, ale nie wiem czy z wykształceniem wyższym i podyplomowym to mnie przyjmą… Dlatego pozostajecie mi WY 😛 Jako OSTATNIA DESKA RATUNKU.
– Pracowała pani wcześniej w szkole. Czemu zmieniła pani zawód?
Bo bym gnoja, który sikał do kosza na śmieci zatłukła a jego matkę za sam wygląd wsadziła do więzienia i wykastrowała jak kocicę, bo tacy ludzie dzieci mieć nie powinni.
-Czy wie pani czym się zajmujemy?
Pewnie, że wiem. Każdy głupi wie. Niepokoi mnie jedynie to, że macie do czynienia z rodzicami dzieci. Nie wiem czy nie stanę się nieobliczalna. Ale pan wydaje się normalny. Najważniejsze, żeby pan był normalny! To mnie podnosi na duchu! Niech mnie pan przyjmie, pliiiiissss…
-Jakie ma pani zalety, które ułatwiłyby pani pracę na tym stanowisku?
O rety! Ja mogę mówić cały wieczór o moich zaletach! Ja mam same zalety! Jestem mądra, dowcipna, piękna, robię świetną jajecznicę i inne rzeczy świetnie robię 😉 , świetnie udaję zainteresowanie, umiem pisać bloga… tzn. wydaje mi się, że umiem. Ale to znaczy, że SKROMNA JESTEM a to na pewno jest bardzo ważne w pracy! Nie jest…? Hmmm… I zapomniałabym! Najważniejsze! Prawie ze wszystkimi się dogaduję, tylko z szefową nie za bardzo i tu wracamy do punktu wyjścia… Bo wie pan, PAN MNIE MUSI PRZYJĄĆ, BO JA JĄ ZATŁUKĘ.
Tak więc widzi pan… SAME ZALETY! To na pewno przez to jestem singielką 😛
-A jakie ma pani wady, które mogłyby pani utrudniać pracę na tym stanowisku?
Panie, jakie WADY? Toż to ja idealna jestem! Niech pan zapyta tych, co mojego bloga czytają! Bo kto mnie zna lepiej od nich! WAD NIE POSIADAM. Chodzący IDEAŁ. I dlatego jestem singielką 😛
To rozmowa kwalifikacyjna a nie rozmowa w sprawie ślubu…? Ojej… pomyliło mi się już wszystko…
-A ile chciałaby pani zarabiać?
Tyle, żeby mi na chleb i moje Pędzidło starczyło… O wakacjach już przestałam marzyć, bo samej na wakacje nie wyjadę a na pewno nie za granicę. A urlop w Polsce to się nie liczy, bo pada deszcz. Tak więc na pewno nie mniej, niż teraz. Nie mogę mniej. No chyba, że mi pan zagwarantuje, że Oślicy już więcej na oczy nie zobaczę, to przemyślę niższe wynagrodzenie, obiecuję. Ale za darmo to ja też nie chcę. Wiem… mam wymagania, prawda? Bardzo dużo wymagam- normalnej atmosfery i jako-takiego wynagrodzenia…
-A to czemu nie chciałaby pani więcej zarabiać?
Pewnie, żebym chciała, ale warunki mamy jakie mamy. Jak sobie znajdę bogatego męża (jest pan bogaty???), to nie będę myśleć o tym, że nie wyjadę na zagraniczny urlop, tylko wyjadę. Chcę, żeby mnie było stać na Pędzidło i na mnie. Z całą resztą będę sobie jakoś radzić.
-A jakie są pani warunki mieszkaniowe? Mieszka pani sama, z rodzicami?
Yyyyy????????
A jednak coś mnie zaskoczyło na tej rozmowie… Zawsze trafi się jakiś kwiatuszek, który swym zapachem i wyglądem powali kobietę na glebę. Czemu miało służyć to pytanie? Ktoś wie…?
To jednak nie jest pan bogaty, skoro  szuka pan swojego lokum…? A może dla swoich dzieci? Czy dla współpracowników? Będziemy pracować u mnie w domu? Ale z kim? Z panem? U MNIE???? Ale ja nie gotuję, tzn. kiepsko. Ale chleb już potrafię upiec! A poza tym skoro rodziców mam na dole, to w nocy wszystko słychać. Więc ja w nocy PRACOWAĆ nie mogę. A w ogóle o jakiej my pracy mówimy…? Bo miała być związana z tym, co robię teraz w pracy a nie z tym, co mam na myśli…
-Czy ma pani jakieś pytania?
Pytań może niekoniecznie, ale niech mnie pan przyjmie. Proszę, błagam. Tak, ja wiem, że się uczepiłam pana nogi, ale mnie BARDZO zależy. Jestem w patowej sytuacji. Za chwilę mnie zwolnią. kolega z pracy zaczął się zachowywać podejrzanie uroczo, to nic dobrego nie wróży. Poza tym ciągle kogoś zwalniają. Ja już nie mogę… Ale niech mi pan da dokończyć a nie strąca mnie pan ze swojej nogi. No błagam pana… Dobrze, już wychodzę, niech mnie pan tak nie popycha… Ale ja będę grzeczna, ja rodziców z domu wyrzucę, więc w nocy też będę mogła pracować, ale pod warunkiem, że jest pan bogaty i nie ma pan żony i dzieci. Zęby pan ma, potrafi pan zdania składać, więc SPOKO.
To JAK? MAM TĘ ROBOTĘ????????

po tylu latach?

Wierzyć mi się nie chce! Po 6 latach facetowi się przypomniało! Nastąpił raptem jakiś przypływ uczuć i mu się PRZYPOMNIAŁO! I jak on mnie bardzo przeprasza i jak on żałuje.
Czego?
Tego, że mnie w jajko wielkanocne zrobił.
Ile ja miałam lat 6 lat temu…???
Ojej! Niewiele 😛
O czym ja wtedy myślałam? Jakie miałam marzenia?
Pstro w głowie miałam. A teraz niewiele lepiej 😛 Jednak dwa dni po nim przepłakałam w poduszkę… a raczej w chusteczki, bo poduszek nie używam. Co na pewno… to troszkę mi się priorytety pozmieniały. Ech.

Tak więc ŻAŁUJE.
Rozkosznie.
-Ja wiem, co wtedy zrobiłem. Ja cię przepraszam, ale ja przez te lata myślałem o tobie.
-Przeprosin to ja od ciebie wcale nie oczekuję. Ja w ogóle niczego nie oczekuję. A poza tym ty się przeprowadziłeś bardzo daleko stąd.
-Ja do ciebie przyjadę. Podaj mi tylko adres i ja u ciebie będę.
-Przejedziesz 300 km, żeby ze mną POROZMAWIAĆ? Absurd.
-Nie ma rzeczy niemożliwych, wszystko jest możliwe. Przyjadę, tylko podaj mi adres.
-Oczywiście, że wszystko jest możliwe. Nawet niemożliwy kontakt z tobą stał się możliwy. A mieszkam tam, gdzie mieszkałam. Adres bez zmian.
-Ale ja przecież nigdy nie byłem u ciebie. Nie znam twojego adresu. Musisz mi podać adres i będę.
Uuuuu… FATALNIE. Nie zna adresu.
-Użyj wyobraźni 😛

P.S. Jakby ktoś nie zauważył, to Chomikowa, aby nie odstawać od reszty, pojawiła się na fejsie… 😛
Tak delikatnie daję coś do zrozumienia 😉

https://www.facebook.com/pages/Niecodzienne-notatki-blog/670020469743849

że ja niby mam wymagania???

Koleżanki nadal martwią o tę moją samotność… Moja N. się nawet mnie nie zapytała, czy skoro mam tyyyyle wolnego czasu (tyle, to znaczy ile? Czy ja się skarżę na NUDĘ? 😉 ), to nie mogłabym sobie spróbować poszukać jakiegoś księcia i zalogować się na jakimś portalu.
-Książąt w dzisiejszych czasach nie ma. Tak samo jak rycerzy. Wszyscy wyginęli razem ze smokami. Ja już to nawet ostatnio omówiłam z kilkoma osobami- oświecam nieoświeconą.
-No dobrze, dobrze. Ja cię nie namawiam.
Widzę, że jest rozczarowana. Cóż, ja też już wiele razy byłam rozczarowana i stąd jestem w punkcie, w którym jestem.
Temat elegancko zamknęłyśmy.
W mniej więcej tym samym czasie spotkałam się z moją drugą koleżanką (ta od kulturalnego kierowcy). Dziewczyna jest zalogowana na jakimś portalu i tam próbuje znaleźć mężczyznę swojego życia.
-Chomiczku, a może ty byś się zalogowała, hm? Ja wiem jak to brzmi, ale może chociaż tobie się uda…?
-Ja ci bardzo dziękuję za troskę, ale chyba jednak na razie nie.
-Ale słuchaj, tu jest wielu facetów. I wysocy, i niscy i niektórzy mają nawet poczucie humoru i PRACĘ!
Oooo, ta „praca” mnie urzekła 😛
-Ja wiem jak to jest na tych portalach, miałam w swoim życiu epizod związany z portalem randkowym, więc doskonale wiem czym to pachnie i wiem, że ja na dzień dzisiejszy mam na to straszne uczulenie i brakuje mi cierpliwości a poza tym nie ręczę za siebie w momencie, gdyby się mnie facet zapytał czy mam tatuaż albo ile zarabiam 😛
-Ale ty uparta jesteś…
-Jestem, owszem.
-Chodź, ja ci chociaż kilku pokażę, takich wysokich specjalnie dla ciebie znajdziemy. Ja się nawet z jednym takim wysokim widziałam, to pomyślałam od razu o tobie!
-O mnie?! Kobieto, to TY masz sobie faceta znaleźć, to ty szukasz miłości a o mnie myślisz jak idziesz na randki????
-No tak wyszło. Nie zmieniaj tematu.
Otwiera komputer a ja głęboko wzdycham.
-Ty Chomikowa przestań wzdychać! Nie dyskutuj!
-Ja? Gdzieżbym śmiała! Ja w ogóle daleka jestem od dyskusji, ale wzdychać mi nie zabraniaj!
Wklepuje kryteria. Nie może być o głowę niższy! A resztę jakoś się dopasuje 😛
Wyświetla się kilkadziesiąt facetów. Przeglądamy, przeglądamy a mnie się coraz bardziej NIE CHCE.

Aż tu NAGLE!
Wyświetla mi się profil całkiem ciekawego człowieka. Wierny, czuły, sarkastyczny! Inteligencja bije z jego twarzy, DOWCIP SIĘ go trzyma! Nie wiem co prawda czy zna podstawowe zasady kultury i czy przypadkiem nie jest wielbicielem Coli 😛 Ale magnetyzuje mnie ta wymarzona partnerka! Już się odnajduję w jego wszystkich wymaganiach! Toż to on mnie opisuje! Ten jego ideał to JA! Już normalnie widzę nas przed ołtarzem 😛 Już wybieram suknię ślubną. Już szykuję listę gości weselnych. Już słyszę marsz weselny. Już wybieram imiona dla naszych pięknych i idealnych dzieci… gdy doczytuję na samym dole (tak jak w umowach- drobnym druczkiem) „Moja wymarzona musi kochać psy”.
?!
Zarąbiście.
A co, jeśli wymarzona ma alergie na wszystkie czworonogi???? No kocha psy, kocha, ale ma ALERGIĘ!
Prycham z niedowierzania.
No żeby dyskwalifikować człowieka z powodu ALERGII?! Niewiarygodne.
😛

wspomnienia o stalkingu

Twilight_StalkersJakiś czas temu w jedym z kobiecych pism czytałam artykuł o stalkingu.
Def: Stalking – termin pochodzący z języka angielskiego, który oznacza „podchody” lub „skradanie się”. (…) Obecnie stalking jest definiowany jako „złośliwe i powtarzające się nagabywanie, naprzykrzanie się czy prześladowanie, zagrażające czyjemuś bezpieczeństwu”. Stalking jest często powiązany z czynami karalnymi, tj. obrazą i zniewagą, zniszczeniem mienia, przemocą domową. Przykładowe zachowania definiowane jako stalking to śledzenie ofiary, osaczanie jej (np. poprzez ciągłe wizyty, telefony, smsy, pocztę elektroniczną, podarunki) i ciągłe, powtarzające się nagabywanie. Działania te są szczególnie niebezpieczne, gdy mogą przybrać formę przemocy fizycznej, zagrażającej życiu ofiary.W polskim kodeksie karnym stalking (zdefiniowany jako uporczywe, złośliwe nękanie mogące wywołać poczucie zagrożenia) stanowi przestępstwo, zagrożone karą pozbawienia wolności do 3 lat lub – w przypadku doprowadzenia ofiary do próby samobójczej – do 10 lat (źródło- Wikipedia).

W artykule swoje doświadczenia z prześladowcą opisuje Pani Agata- inteligentna młoda kobieta pracują w jednej z najlepszych drogerii w Polsce i ubiegająca się o stanowisko kierownicze, na które pracowała kilka lat i włożyła w nie niemało wysiłku. Pewnego dnia otrzymała mmsa ze zdjęciem przedstawiającym ją w pracy. Od tej chwili jej życie zaczynało przypominać piekło- codzienne smsy proponujące spotkanie, wyznania miłości przeplatane groźbami zabójstwa lub trwałego okaleczenia. Zdenerwowanie i strach kobiety pogłębił się, kiedy w skrzynce pocztowej znalazła martwego ptaka. Prześladowca znał jej adres zamieszkania, jej plan dnia, ulubione posiłki, ulubione knajpy, imiona rodziców… Kiedy w końcu za namową siostry udała się na Policję, funkcjonariuszka ją wyśmiała i powiedziała, że sama chciałaby mieć takiego adoratora (sic!).
Nie trzeba się domyślać, że dziewczyna się załamała, zrezygnowała z pracy, nie wychodziła z domu. Jej życie generalnie runęło w gruzach. Bajka, po prostu bajka. Wszystko przez chorego psychicznie człowieka, który powinien życie spędzić w odosobnieniu.
Czytając ten artykuł, przed oczami zaczęły mi się pojawiać wszystkie sceny z życia, w których niestety główną bohaterką byłam ja i pewien jegomość. Poznała nas nasza ówczesna wspólna koleżanka. Po niedługim okresie naszej znajomości, zaczęłam dostrzegać w nim zachowania, których nie mogłam akceptować i które nie były powszechnie uznawane za NORMALNE.  Miał w swoim zwyczaju przepytywać mnie z tego, z kim się spotkałam, ile czasu z nim spędziłam, o czym rozmawiałam… i wiele innych.  Taki malutki wywiadzik z lampką świecącą prosto w oczy.
Kontakt w końcu urwałam a raczej myślałam, że urwałam.

Pamiętam jak dziś smsy z przeróżnych numerów telefonów m.in.  o treści „Znów ufarbowałaś włosy. Chcesz się podobać facetom? Nie będziesz miała żadnego, bo zginiesz”, „Jestem o krok za tobą i zawsze będę, dopóki będziesz, suko chodzić po tym świecie” lub „A jednak znów się z nim umówiłaś. Naprawdę lubisz takich żenujących typów? On tego też pożałuje”. Akurat wtedy ten „on” pomógł mi rozwiązać sprawę. Zgłosił sprawę na Policję o nękaniu. Nas obojga. Bo jego numer telefonu i adres też zdobył.
Głuche telefony odbierali moi dziadkowie, Rodzicielka w pracy i oczywiście ja- z komórki i ze stacjonarnego.
Na poczcie e-mailowej wykupiłam usługę, która pozwalała mi śledzić ilość wejść na moją skrzynkę wraz z podanym numerem IP komputera. Byłam oszołomiona… Codziennie po 4-5 razy logował się na mojej poczcie. Czytał moje prywatne wiadomości. Hasło zmieniałam 2 razy. Miał facet zacięcie, cierpliwość i… znajomości. Sam kiedyś mi się przyznał, że w tym wszystkim pomagał mu kolega- policjant, który dostarczał mu danych telefonicznych do mojej rodziny oraz adresowych. Trafił mi się facet…  Taki nieskazitelny student Prawa i Administracji…
Ryczałam, nie spałam, łykałam leki uspokajające (mam usprawiedliwienie na skrzywienia psychiczne 😀 ) a na ulicę wychodziłam tylko ze znajomymi. Takie pełne życia 3 lata…
Pamiętam, że nękanie ograniczyło się, gdy zmieniłam numer telefonu. Abonament został wykupiony na ciotkę, żeby NIKT nie mógł dotrzeć do numeru telefonu. Nowy numer otrzymała tylko najbliższa rodzina i najbliżsi przyjaciele. Ulga jaka mi towarzyszyła przez pierwsze dni ciszy była nie do opisania… Zmieniłam adres poczty e-mail. Na portalach społecznościowych zablokowałam wszelkie informacje dla nieznajomych. Niestety nie mogłam zmusić rodziny do zmian numerów telefonów i do zmiany miejsca zamieszkania. Nawet, kiedy człowiek zaczął spotykać się z nową dziewczyną (wzięli ślub…), to mnie śledził.
W końcu sprawę zgłoszono na Policję. Nie miałam niestety zachowanych wszystkich smsów, w których grożono mi śmiercią a pocztę e-mailową przecież usunęłam. Na szczęście znajomy miał wszystkie smsy, które on otrzymał i wszystkie numery z telefonów, z których otrzymywał głuche telefony. Mój prześladowca chyba wtedy po raz pierwszy się przestraszył. Złożył oficjalne przeprosiny. Bał się, ze wyrzucą go z wymarzonych studiów… Bo przecież jak to?-najpierw jego rodzina pogodziła się z tym, że księdzem jednak nie zostanie a potem mieliby go wyrzucić z takich prestiżowych studiów… A ja po dzień dzisiejszy boję się go spotkać na ulicy.
To były czasy, kiedy rozpoczynano dopiero walkę ze stalkingiem. Dopiero zaczynało się w Polsce robić głośno o takim procederze. Prześladowcy tak naprawdę nic nie groziło… Od 2011 roku stalking jest już przestępstwem. Każdemu, kto nęka jakąś osobę oraz jej bliskich, wzbudza poprzez swoje działanie poczucie zagrożenia życia lub istotnie narusza jej prywatność grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności. Tylko, że trzeba mieć mnóstwo dowodów…

Moje 3-letnie doświadczenie związane ze stalkingiem sporo mnie nauczyło. Jestem wyczulona na różne ostrzegawcze typy zachowań. Nie daję się „przepytywać” ze spotkań z kimkolwiek (spokojnie- jestem w stanie rozróżnić zwykłe kulturalne zainteresowanie od podejrzanej dociekliwości 😉 ). Na częstszy krzyk reaguję ucieczką. I atakuję, kiedy ktoś mi próbuje zaglądać do telefonu lub próbuje naruszać moją prywatną korespondencję 😉
Tak, odrobinę jestem spaczona 😉 Jeszcze jeden taki miły człowiek w moim życiu i jest szansa, że zrezygnuję z jakiegokolwiek życia- nie tylko towarzyskiego, ale też zawodowego.