wyszła za mąż

źródło: hexjam.com

Jakiś czas temu odwiedził nas taki powiedzmy… przyjaciel rodziny. Facet jest najspokojniejszym facetem, jakiego znam. Nigdy nie widziałam go zdenerwowanego, zniecierpliwionego, czy zabieganego. Taka chodząca oaza spokoju z życiowym mottem „take it easy”.
W związku z powyższym nazwijmy go Dynamit 😛
Dynamit ma siostrzenicę Polę*. Dziewczyna odkąd tylko pamiętam jeździ po świecie i z każdych nowych wakacji wraca zakochana na zabój. Ostatnio zarejestrowałam dwóch „najwspanialszych pod słońcem” Egipcjan, Turka i Greka 😀 I tak wysyła im oczywiście pieniądze, wspiera edukację, działalność gospodarczą, chorą mamę i takie tam inne oczywiste kwestie, które należy wesprzeć finansowo 😛 Ostatnio była znów w Egipcie. Trochę dłużej, niż zwykle, co oznaczało ni mniej ni więcej, że znów jest zakochana. Nic nowego. Za jakiś czas będzie kolejny. Może w końcu czas na Hiszpana…
-Mówiłem wam, że Pola wróciła już z tych wakacji z Egipcie?- pyta się mnie i Rodzicielki Dynamit.
-O! No w końcu!- odpowiadam- coś jej długo teraz zeszło, chyba z ponad miesiąc, prawda?
-No jakoś tak. Przyjechała razem z Mahmoudem- odpowiada ze stoickim spokojem.
-Jakim Mahmoudem?! Kto to jest Mahmoud?!-pytam nie powiem, ale będąc w lekkim szoku, bo dziewczyna może i się zakochiwała, ale z tego co kojarzę, to żadnego z tych swoich miłości nie przywiozła do Polski.
-Pytasz, Chomikowa kto to jest Mahmoud? A to jest jej mąż.
KTO?!-równocześnie wykrzykujemy z Rodzicielką- jaki mąż?!
-No mąż. Przyjechała z dwiema walizkami i z mężem. Wprowadziła go do mieszkania i przedstawiła rodzicom jako męża.
Różnych rzeczy bym się spodziewała po dziewczynie, ale nie tego…
-Dynamit! Ale to może jakiś fikcyjny ten ślub?! Kiedy oni się pobrali i GDZIE?- dopytuję, bo to mi się to kupy nie trzyma.
-Gdzie? Chyba w Kairze a kiedy? No jak się okazuje 7 lat temu.
Zamarłam.
Przecież ona w tym czasie była już… prawie wszędzie. Zakochiwała się, odkochiwała i tylko pieniądze z jej konta znikały.
Ciszę przerywa zszokowana Rodzicielka:
-Co ty opowiadasz?! Jak to wzięła ślub?! ŚLUB?! Jak to mogła wziąć ślub?
-Mamo, powtarzasz się.
-Bo zdenerwowana jestem i nie potrafię słów dobrać. DYNAMIT! No jak to ŚLUB?
-No po prostu. Wzięła ślub- i gestem iście teatralnym sięgnął po papierosa, czym zamknął dyskusję pozostawiając mnie i Rodzicielkę w osłupieniu.
Nic dodać, nic ująć.
Po kilku dniach udało nam się ustalić, że szczęśliwi małżonkowie mieszkają w 3-pokojowym mieszkaniu wraz z rodzicami Poli. Że też mnie nie było przy tym, kiedy Pola przedstawiała rodzinie swojego MĘŻA 😀

________________________________
*imię zmienione

znam ten scenariusz…

game of thrones got drunk drinking drink
źródło: giphy.com

Wiecie co jest najgorsze w życiu 30-letniej singielki?- weekendy. W tygodniu mam sporo zajęć: praca, kursy etc. Nie mam za bardzo (jak każdy z nas) czasu na pierdoły. Gorzej, kiedy przychodzi weekend. Prace domowe poodrabiane, mieszkanie wysprzątane, babcia odwiedzona, książki wyczytane, basen zaliczony, moje dziewczyny na randkach i co…? Robi się godzina 20.00 i co…?  I tak któryś z kolei weekend. Oszalałam. Jeszcze jeden nic nie wnoszący w moje życie wieczór i wyprowadzą mnie z chałupy obwiązaną w kaftan bezpieczeństwa. Dlatego też m.in. tak, jak wspominałam w jednym z ostatnich wpisów, http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2015/10/30/wsciekla-rozgoryczona-nowa-chomikowa/ wybrałam się na randkę z facetem, który podobał mi się od dłuższego czasu. Co prawda istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że jest w jakimś związku, ale poziom desperacji zbliżał się do poziomu „uwaga! Niebezpieczeństwo!” i nie powstrzymał przed wyjściem z domu.
Romeo przybył punktualnie, wsadził w swój samochód i zabrał do bardzo przyjemnej knajpki na końcu miasta. Nasze rozmowy były ucztą intelektualną. O sprawach dla mnie niepojętych opowiadał z tak doskonale dobranym słownictwem, że mogłabym słuchać jego opowieści nawet o powstaniu Wszechświata. Trochę żartował, opowiadał o pracy, o planach dalekich i bliższych a ja ostrożnie, w zachwycie przechylałam głowę. Nie byłabym sobą, gdybym nie szukała czegoś, do czego mogłabym się „przyczepić”, znaleźć jakiś punkt, który pozwoliłby mi powiedzieć „znów nie ten”. I niczego takiego nie znalazłam. Nawet cholerna sałatka była pyszna! Sałatka! Takie zielone coś!
Szlag by to.
Było prawie idealnie.
Bardzo tego potrzebowałam, bardzo.
A dlaczego „prawie’? Bo raptem po 2 godzinach tak cudnego spotkania powiedział, że czas się zbierać.
???!!!! Matko kochana! Nie jest wystarczająco cudnie?! Coś ze mną nie tak? No dobrze, może nie jestem najpiękniejszą kobietą na tej ziemi i nie najinteligentniejszą, ale przecież…!
Coś jest NIE TAK. Resztki rozumu podpowiadają mi CO, ale ja nie chcę o tym wiedzieć.
W panice dokończyłam kawę, porwałam torebkę i rozczarowana poczłapałam do drzwi wyjściowych.
-Chomikowa, sporo o sobie ci opowiedziałem, ale może chciałabyś wiedzieć o mnie coś jeszcze? Nie ma jakiegoś pytania, które chciałabyś mi zadać?-pyta w samochodzie.
No jasne.
Wszystko jasne jak słońce.
Panika.
Tysiąc myśli na sekundę…
-Wiesz… Nie, nie chcę wiedzieć niczego więcej.
Brawo Chomikowa.
Gromkie brawa za odwagę…

2 dni później dostaję smsa: „Kiedy się zobaczymy?
Cała ja chcę pobiec na spotkanie jak na skrzydłach. Nawet w tej chwili. Wystarczy, że założę moją ulubioną sukienkę i buty. Rzęsy pociągnę tuszem a spód nadgarstka spryskam ulubionymi perfumami. Będę gotowa w 15 minut. Daj mi tylko 15 minut.
Zwlekam z odpowiedzią. Liczę na to, że wydarzy się cud i to on za mnie odpisze prawidłową odpowiedź.
-„Jestem wolna w sobotę”
-„W takim razie sobota. Po drodze jeszcze zadzwonię”.

W sobotę dokładnie wybieram garderobę. Najlepsza bielizna, ulubiona sukienka, delikatna biżuteria, najdroższe kosmetyki. Każdy detal jest dopasowany idealnie. Tylko ja idealna nie jestem. Jak zwykle…
Nie wiem kiedy wziął mnie za rękę. Na środku Starego Miasta całował.
Fatalny moment. Wybrałam jeden z najgorszych:
-Masz żonę, prawda?- pytam i nawet na niego nie patrzę. Chyba za bardzo boję się odpowiedzi…
– Nie będę cię oszukiwał. Mam partnerkę od wielu lat i 9-letniego syna.
SYNA????
Nie może być gorzej. To znaczy może. Przecież mógł mi powiedzieć, że ma narzeczonego.
-Syna?! Dlaczego nie masz fotelika w samochodzie????
-Bo syn jeździ tylko z moją partnerką i tam jest fotelik. Chomikowa- patrzy mi w oczy- czy to coś zmienia?
Matko kochana… To WSZYSTKO zmienia. Co prawda świat nie przestanie się kręcić, ale w dzisiejszym wieczorze to zmienia WSZYSTKO.
-Tak, Romeo… niestety zmienia. Znam scenariusz, jaki by powstał do tego filmu. Choćbym bardzo chciała w nim zagrać, to nie mogę.

Ktoś się jakiś czas temu mnie pytał o randkę, na którą szykowałam się… o wiele za długo.
-Nie, nic z tego nie będzie. On ma rodzinę.
-Noż, cholera jasna… To może chociaż seks?
-No jak seks? Jak idę z kimś do łóżka, to coś muszę do faceta czuć a jak czuję i idę z nim do łóżka, to w niedługim czasie się zakocham a jak się zakocham w zajętym facecie, to…
-Tak, tak… to wiem. A gdyby jednak on cię pokochał?
-Pokochał. Chyba zamroczył. Na pewno jeszcze by mi dawał nadzieję, ze rodzinę dla mnie zostawi. Nawet by mówił, że z partnerką nic go już od dawna nie łączy a ja po roku spotkałabym go na mieście z ciężarną ukochaną. Przecież nic go z nią nie łączy.
Znam doskonale ten scenariusz.

Kolejny weekend za mną…

zakochana Blondynka i świetlana przyszłość Chomikowej

źródło: giphy.com

W weekend spotkałam się z Moją Blondyną. Jakaś kawa, zakupy, pierdu, pierdu. I jak bumerang wrócił temat Zaślepionego. Temat Zaślepionego ciągnie się już dobre 3 lata.
Swoją drogą tylko ta dziewczyna potrafi wszystko tak rozwlec w czasie… Chłopak próbuje ją zdobyć już właśnie jakieś 3 lata. Dobra- idealny nie jest, ale Moja Blondynka też nie 😉 Tak więc jak na moje Chomikowe oko pasują do siebie IDEALNIE. Dziewczyna kołuje nim, kręci, odrzuca, flirtuje, po czym dla odmiany znów kołuje, kręci tylko po to, żeby za chwilę śmiertelnie się na niego obrazić. A on? A on nadal wierny jak pies.
Jakiś rok temu podczas kolejnej rozmowy straciłam cierpliwość, bo mi się chłopaka autentycznie szkoda zrobiło.
-Laska! A możesz mi wyjaśnić czemu ty nie chcesz z nim być? Czego mu brakuje?!
-Bo on mnie za dobrze zna.
-Proszę cię! Nie doprowadzaj mnie do szału!- zaczynam podnosić na Blondynę głos, co oznacza, że naprawdę tracę cierpliwość- Ty się powinnaś cieszyć, że on dobrze cię znając nadal chce z tobą być! Bo ja bym nie chciała, zabiłabym cię.
-Oj, nie przesadzaj… Jestem troszkę zakręcona i niezdecydowana, ale żeby zabić…?
-Tak! Bo ty robisz facetowi wodę z mózgu! Radek też ci tak robił i ile się z niego leczyłaś?! Jak możesz tak robić komuś innemu? Zaślepiony to nie jest zły chłopak, on sobie na to nie zasłużył!
-Nie krzycz na mnie, Chomikowa!-Blondyna widzę, że też mimo szczerej miłości do mnie również zaczęła tracić cierpliwość.
-Bo ja ciebie nie rozumiem! Skoro nie chcesz z nim być, to czemu z nim flirtujesz i dajesz mu nadzieje?!
-Ja mu niczego nie obiecywałam.
Dostaję szału. To nie jest zła dziewczyna. Naprawdę nie jest. Raz została mocno skrzywdzona przez Radka (na własną prośbę zresztą, bo mnie nie słuchała) i od tego czasu coś się z nią porobiło.
-Ale cały czas odpisując na jego smsy i umawiając się z nim na którąś tam z kolei kawę (o wspólnych wakacjach do cholery nie wspominając!) dajesz mu nadzieję, że jednak coś z tego będzie a sama zresztą mówisz, że go lubisz, to czemu NIE CHCESZ spróbować?
-Bo on mnie zostawi.
-Bredzisz. Skąd wiesz? A nawet jeśli, to TRUDNO. Świat się nie skończy, uwierz mi.
-Dobra, nie będę z tobą gadać na ten temat.
Proszszszszszsz…….
I nie gadałyśmy. Dobre kilka miesięcy. Aż w ten weekend znów niestety wrócił temat Zaślepionego.
-Wiesz Chomikowa, to taki dobry chłopak i tak fajnie nam się znów gada.
Biorę głęboki wdech. Nie chcę się nic odzywać, bo zaraz znów się pokłócimy.
-To nic nowego, Blondyna.
-No właśnie… To niesamowite, że on tak dobrze mnie zna. On czyta już w moich myślach, wiesz?- zamyśla mi się.
Obserwuję ją, bo przy temacie Zaślepionego zdarzyło się to tylko raz a potem i tak nic z tego nie było. Przy okazji oczywiście przeglądam sukienki, które są BOSKIE… Tylko gdzie ja bym takie cacuszka założyła… 🙁 Chyba tylko na Sylwestra, którego spędzę znów nie wiadomo jak…
-To chyba dobrze, że… tak dobrze cię zna, nie uważasz?
-No nie wiem, czy dobrze… I używa nowych perfum… Pachnie w nich BOSKO. Wyprzystojniał…
-Matko kochana, to się z nim chociaż prześpij- daję radę ostateczną, bo już mi sił brak.
Blondyna jednak obrzuca mnie wzrokiem śmierci.
-A ty co taka święta?! Ty mnie tak nie karć wzrokiem! Nie masz 15 lat i dziewicą też nie jesteś! Jak nie wiesz co z nim zrobić, to się z nim prześpij. Może wtedy będziesz wiedziała.
Jejku… SPÓDNICZKA! Czarna! Potrzebuję czarną spódniczkę…. ale mam taką już niebieską i szarą… Ale czarnej nie mam. Blondyna jako głos rozsądku przypomniała mi, że mam taką niebieską i szarą. Niech ją szlag. Rozsądek zwycięża… 🙁
-Nie pójdę z nim do łóżka- odpowiada, ale coś nie jest przekonana.
-A niby czemu NIE?!- pytam podirytowana i bardzo mnie ciekawi jaką wymówką mnie teraz poczęstuje.
-A no nie wiem. Na pewno jest dobry w łóżku… Ale co jak mnie zostawi? Co jak nam nie wyjdzie?
-To świat się NIE SKOŃCZY! Radek też cię zrobił w trąbę i popatrz- jesteś tu i teraz ze mną na zakupach. Zobacz jak jest fajnie- ciuchy przymierzamy, kawę pijemy, śmiejemy się. Żyjesz i jest dobrze. Jak nie wyjdzie, to pójdziesz na wino, trochę popłaczesz i świat się będzie dalej kręcił.
-Pójdę na wino z tobą, Chomikowa.
-Oczywiście, że ze mną. Ze mną się chodzi na wina wszelakie 🙂
– Jak to dobrze, że cię mam, Chomikowa! Ty mi zawsze humor poprawisz!
-To czasem posłuchaj rad cioci Chomikowej. Kto, jak kto ale ja mam za sobą tyle rozstań, że wiem jak to działa. Ogarnij się więc i zrób coś z tym wszystkim. W jedną albo drugą stronę. Nie można tak kołować człowiekiem.
-Może i powinnam, ale mnie przeraża to, że on mnie tak dobrze zna, i że wszyscy nas widzą jako przyszłą parę…
-Bo PASUJECIE do siebie a on cię naprawdę musi kochać. Pomyśl jaki skarb jest koło ciebie a ty nie chcesz mu nawet dac szansy, bo…? Bo co jak cię zostawi? Błagam cię.

Kilka minut temu dostałam smsa od Blondyny. „Ja pierdzielę. Jestem przerażona. Spędziłam z Zaślepionym cały weekend i jestem spanikowana. On jest wspaniały, męski, podniecający i taki kochany. Całuje świetnie! Już sobie wyobrażam jaki musi być w łóżku! I chyba ja też jestem zakochana! Chomiczku, dziękuję ci za tą naszą ostatnią rozmowę! Dziękuję!”
3 lata na to czekałam….
I w tej chwili coś sobie uświadomiłam… Moja Blondyna to była ostatnia dziewczyna z mojego otoczenia, która nie miała partnera… Właśnie otworzyła się przede mną perspektywa spędzania wszystkich wolnych wieczorów z Trytkiem, czyli kotem Rodzicielki i Przyszywanego Ojca.

Bosko.
Tak, użalam się nad sobą.

nie pytaj więcej…

źródło: gifsgallery.com

Minęło tyle czasu… Tyle wydarzeń… Tyle miesięcy, lat, uśmiechów, planów, spotkań, wyznań i uczuć… Tyle wszystkiego… innego. I nagle na ulicy pełnej samochodów, ludzi, rozmów, telefonów…
-N… Spotkałam go dzisiaj, wiesz…?
-Oj… Niedobrze, Chomiczku- N. się martwi. Wiem, że się martwi, dobrze ją znam.
-A sama się mnie o niego ostatnio pytałaś! Sama pytałaś!- oskarżam ją, jakby to jej była wina, że wszystko wygląda jak wygląda…
-Wiem, no wiem przecież! Pytałam…
-Nie pytaj więcej, proszę cię… Nie pytaj.

rozłącz…

źródło: własne
źródło: własne

Czerwone pole na dotykowym wyświetlaczu. Teraz wszystko musi być szybkie, dotykowe, zbliżeniowe. Jednym dotykiem połącz, jednym dotykiem rozłącz.
Rozłącz…
W ciemnym oknie tli się tylko małe światło. Płomień świecy świadkiem dzisiejszego wieczoru. Jeszcze nigdy świadkiem szczęśliwego zakończenia… Wystarczy jeden podmuch, by go zgasić. Taki jego sens? Taki mały jeden podmuch a tyle energii, aby znów go rozniecić…
Ja już nie mam tyle siły i zapału… I nie mam wiary.
Przed chwilą tyle wypowiedzianych pięknych słów. Nie dałoby się ukryć, że dzięki niemu jestem bardziej, mocniej, do głębi, do cna…
Mogłabym wejść w ogień i miłością góry przenosić. Mogłabym swoim szczęściem oświetlić najciemniejszą bezgwiezdną noc. Mogłabym zniknąć w jego nierównym, pełnym namiętności oddechu. Brałabym każdy uśmiech, każdy gest i każde słowo w zamian dając siebie. Tylko siebie. Z zachłannością nie zasnęlibyśmy żadnej nocy. Z pasją odkrywalibyśmy każdy milimetr siebie a ja ze spełnieniem spojrzałabym w swoje odbicie w jego źrenicach… Przy nim bym się zapomniała. Byłby wszystkim…

Mogłabym umrzeć z miłości.
Mogłabym.
Tylko nie mam nadziei.

Rozłącz…

oceńmy ich. Wydajmy wyrok.

Turcja, Flagi, Cudzoziemców, Niemcy, Obejmują
źródło: pixabay.com

Zanim rozpoczęłam pracę, miałam tygodniowe szkolenie. Mieszkaliśmy w hotelu, w pokojach dwuosobowych. Jako współlokatorkę dostałam Agniątko. Niezmiernie miłe, ciepłe i dobre dziewczę.
Wiecie jak to jest, kiedy zaczyna się mieszkać z kimś obcym- po jakimś czasie zaczynają padać pytania o związki, miłości itd. To NORMALNE. U mnie jak ogólnie wiadomo za dużo do opowiadania nie było 😛 O wszelkich nieudanych randkach i rozwianych nadziejach myślę, że jest za wcześnie opowiadać 😛 a koleżanka w sumie ograniczyła się tylko do informacji, że od roku jest w związku. I to by było na tyle. Żadnych zdjęć, opowieści o pięknej miłości i innych tego typu pierdół. Za język z reguły nie ciągnę. Będzie chciała powiedzieć więcej, to powie.
Po jakimś czasie dziewczyna sama wyjęła swój telefon i pokazała mi „człowieka, Chomikowa którego kocham tak mocno, jak nikogo do tej pory”.
I oczom mym ukazało się fantastyczne ciacho. Pierwsze zdjęcie- boski. Drugie- jeszcze bardziej boski, trzecie- wpatrzony w Agniątko Adonis. Matko kochana! Czemu ona takiego faceta ukrywa?! Jak szybko o tym pomyślałam, tak szybko mnie olśniło…
-Mała, a skąd on jest? Bo Europejczykiem z dziada-pradziada to chyba niekoniecznie…?
-Widzisz, Chomiczku…-i spuszcza wzrok jak małolata zapytana o pierwszy pocałunek- on pochodzi z tych dla nas zakazanych rejonów Iraku, Iranu, Palestyny.
No tak. Jasne.
Nie, wcale nie jasne. Ciemne i to jeszcze bardziej, niż kolor jego skóry.
Od razu robi mi się cholernie przykro. Za nią i za nich. Bo oni się kochają. Na szczęście nie jest im dane żyć w Polsce, bo tutaj na pewno nie daliby rady być razem dłużej, niż 2 miesiące. Zostaliby zgnębieni. I tak czuję, że Agniątko właśnie zostało przez swoją rodzinę i znajomych zgnębiona. Inaczej nie potrafię wytłumaczyć jej smutku…
Dopiero po kilku miesiącach zdobywania jej zaufania, dziewczyna opowiedziała mi o tym jak ciężko rodzina i znajomi reagują na jej związek z obcokrajowcem i to jeszcze „TAKIM”. Ilość wypowiedzianych zdań, pretensji, łez i żalu doprowadziła ją prawie że do depresji.
Tak łatwo nam włazić z buciorami w czyjeś życie. Taki łatwo nam przypinać innym łatki. Oceniać, mówić jak mają żyć, z kim chodzić do łóżka i w jakich pozycjach płodzić dzieci. To takie proste. Zatruć komuś życie.
Na wycieczce do Istambułu byłam świadkiem jak połowa turystów z mojego autokaru cały czas krytykowała ten naród. Bo przechodzą na czerwonym świetle jak osły; bo prowadzą samochody jak samobójcy- terroryści; bo zamiast po Bożemu siedzieć wieczorami w domu, to oni wyłażą jak szczury na ulice; bo najgorsze co się może przytrafić Polce, to związek z takim „arabusem”.
-No właśnie! A już najgorsze jak się taka Polka zwiąże z takim Irakijczykiem lub Palestyńczykiem. Gorzej być nie może!- dokrzykuje załamane Agniątko.
A mnie się serce łamie… Bo to taka dobra dziewczyna. Zasługuje na wiele pięknych chwil, zasługuje na normalną miłość a co ma? Ciągłą walkę o swoją miłość. I to nie tylko ona. O swoją miłość walczy codziennie tysiące par. Bo ona jeździ na wózku inwalidzkim; bo on jest jeszcze nierozwiedziony; bo ona jest wyższa od niego; bo on jest dla niej za gruby; bo ona jest starsza; bo on jest… ona jest… tysiące przykładów.

Kiedyś ludzie też próbowali na siłę wtargnąć w mój związek. Oceniając, przypinając łatkę i niszcząc całą radość z początków miłości. Moja N. zacytowała mi wtedy bardzo ważne słowa: „Chomikowa, nikt za ciebie nie umrze, więc niech ci nikt nie mówi jak masz żyć”.
Bo to moje życie. TYLKO moje.

miłości internetowe

Życzyć, Serce, Miłość, Dekoracja, Prezent, Uroczystość
źródło:pixabay.com

Internet daje nam masę różnych możliwości. Otwiera nam mnóstwo drzwi, podaje rękę, gdy potrzebujemy pomocy, rozśmiesza, relaksuje i… znajduje nam kogoś, kogo obdarzamy prawdziwym uczuciem.
I wszystko super. Nie wyobrażam sobie życia bez Internetu. Straciłam tutaj na tych Bałkanach bardzo dużo nerwów, żeby mieć dostęp do sieci. Już myślałam, że się poddam, bo rzucano mi kłody pod nogi na każdym kroku. Już się na ulicy zryczałam i już chciałam wracać do domu 😛 ale po wielu żmudnych godzinach podróżowania po sklepach internetowych i punktach usług mobilnych, dostęp do sieci MAM. Ufff.
Wiecie, co czułam, prawda? 😉
Skoro wszystko dobrze się skończyło, mogę każdą wolną chwilę spędzać online. Mogę obserwować, co z ludźmi robi Internet. I co robi ze moim życiem…
Nie oszukujmy się. Skoro jestem uczestnikiem życia online, to te wszystkie miłostki, miłości internetowe również mnie dotyczą. Na szczęście jestem już dużą dziewczynką i potrafię podejść do wszystkiego z rozsądkiem. Samo pisanie z kimś na komunikatorze nie sprawi, że się zakocham. Długie, a nawet tasiemcowe maile, choćby nie wiem jak były miłe i urocze też nie wzbudzą w moim sercu większych uczuć… Królowa Śniegu…? A może po prostu wiem, że to wszystko to są tylko pisane słowa… Nie ma gestów, nie ma zapachu, nie ma spojrzenia w oczy, nie ma głosu i szeptu… Jestem w stanie zrozumieć zakochanie w literkach u nastolatków, ale u ludzi dorosłych…? Dlatego mocno się dziwię, kiedy dostaję od kogoś maila z informacją, że jest zakochany w Chomikowej. Już raz nawet interweniowała małżonka zakochanego we mnie męża… Pięknie. Po prostu pięknie… Chomikowa nawet nie zdążyła się dorobić statusu kochanki a już żona „zapukała do drzwi” poczty mailowej 😛
Dobrze wiem z doświadczenia jak wyglądają te miłostki internetowe. Człowiek zakochany jest w słowie pisanym a potem dochodzi w końcu do prawdziwego spotkania i… KLAPA. BAGNO. DNO. Rozczarowanie kompletne. Jak dobrze to znam. Nagle się okazuje, że ta druga osoba ma gesty, które doprowadzają nas do kompletnego szału. Głos ma tak nieprzyjemny, że mamy ochotę zatkać uszy i uciec do najgłębszego lasu 😛 I to nic! Bo w najgorszym przypadku nasza ukochana internetowa połówka okazuje się, że ma żonę/ męża 😛 Naprawdę dorośli ludzie tego nie wiedzą? Jak można zakochać się w literkach…? Nie widząc czyjejś twarzy, nie widząc mimiki. Ba! Nie znając nawet imienia… Jest to wynikiem czego? Niedojrzałości…? Czy może strasznej samotności…? A może to jedno i drugie…?
Na tym etapie życia, na którym jestem, jestem w stanie zaakceptować jakieś tam zakochanie internetowe tylko wtedy gdy „zakochańce” mieli możliwość choćby porozmawiania na skypie. Mamy trochę więcej „danych” o tej drugiej osobie, niż tylko słowo pisane. Wiemy jak układa zdania, jakie ma gesty, jaki ma głos… Sama teraz każdą wolną chwilę spędzam na skypie. Bardzo mało tych wolnych chwil, ale raz na kilka dni mam gesty, słowa i prawdziwy uśmiech, nie ten w emotikonkach 😉 Jakie to szczęście, że mam Internet 😉
A jak tam Wasze internetowe miłości? Zakochaliście się kiedyś w literkach…? 😉

związek przerywany

Sad, Złamane Serce, Tło
źródło:pixabay.com

Siedzę z jedną zamkniętą grupą młodych ludzi na tych Bałkanach i zbieram w sobie doświadczenia ich wszystkich. A jest co zbierać i jest nad czym myśleć…
Na pewno każda osoba, która się tutaj znalazła jest na takim etapie swojego życia zawodowego lub prywatnego, że zdecydowała się na kilkumiesięczny wyjazd. Często jest to jakaś pasja do podróżowania. Chęć zdobycia doświadczenia, przeżycia przygody… Czasem jest to po prostu pasja do… UCIEKANIA.
Jak bardzo związek musi być nieudany, żeby od niego uciec na kilka miesięcy tysiące kilometrów od partnera? Oczywiście taka głupia nie jestem, żeby zapomnieć o tym, że czasem trzeba po prostu rodzinę opuścić, aby ZAROBIĆ jakikolwiek pieniądz, ale o tym przypadku akurat chciałabym chwilowo zapomnieć.

Byłam gdzieś tam naiwnie przekonana, że na takie wyjazdy decydują się generalnie single lub osoba z długim stażem małżeńskim, która albo właśnie potrzebuje pieniędzy, żeby przetrwać albo potrzebuje odpocząć 😉 A tu jednak zaskoczenie. Połowa ludzi jest w świeżych związkach.
Jak to? Przecież skazują się na… No właśnie- na co?
Za chwilę zaatakujecie biedną Chomikową, mówiąc, że przecież trzeba sobie ufać, że prawdziwa miłość przetrwa wszystko. Pierdu, pierdu.  Ja w swoim życiu stosuję zasadę ograniczonego zaufania w stosunku do wszystkich. No dobra, mam w swoim życiu może dwie, trzy osoby, którym bardzo ufam i… to by było na tyle. Raczej nikt więcej do tego szczęśliwego grona nie dołączy. Istnieją związki, w których możliwe jest 100% zaufanie…? Takie kilkumiesięczne wyjazdy nie są w stanie zepsuć dobrego związku…? Jakoś mam wątpliwość 😛 Żyję od jakiegoś czasu w zamkniętej grupie. Wszyscy  staramy się spędzać ze sobą czas i cóż… jakoś się ze sobą zżywamy. A od tego już bardzo blisko do łóżka. I nie łóżka, do którego idę po to, żeby zamknąć oczy i zregenerować siły podczas snu po ciężkim tygodniu pracy 😛 Trzeba być bardzo rozsądnym, zakochanym… I taaak. Pierdu, pierdu 😛 Ja już tu od jednej „zakochanej” osoby usłyszałam, że to, co wydarzy się na Bałkanach zostanie na Bałkanach.  A założę  się, że zapewnień o wierności, szczerej i dozgonnej miłości do swojego partnera nie ma końca.

Nie chciałabym teraz budzić we wszystkich tych osobach, które właśnie tkwią w „przerywanym” związku jakiegoś strachu, bo wierzę, że jak się jednak bardzo chce, to MOŻNA. Trzeba być jedynie cholernie czujnym i zdawać sobie sprawę z konsekwencji…
Bo c’est la vie niestety…

Mam nadzieję, że mnie nigdy nie będzie dane przerywać związku na dłużej, niż 2 miesiące…
Rzekła Chomikowa-od ponad roku singielka 😀 😛