Znam siebie dość dobrze. Przecież ja nawet siebie lubię. Nie, że jestem w sobie zakochana i nie chciałabym nic zmieniać, ale nawet lubię. Najbardziej lubię w sobie to, że NIE MAM sobie nic do zarzucenia. Nikomu nigdy nie zrobiłam krzywdy. Nawet nieumyślnie. Nie. Jestem z tego naprawdę dumna. Świadoma jestem jednak tego, że mam wady. Już pomijam te, że czasem panikuję, że czasem mi się nie chce, i że boję się odpowiedzialnych stanowisk w pracy 😉 POMIJAM 😛 Zasadniczą wadą jest to, że brakuje mi ODWAGI. Odwagi w traktowaniu ludzi tak jak oni mnie traktują. Czytaj dalej „odwagi, chomik, ODWAGI”
te niezwykłe kobiety
Po powrocie do domku (swoją drogą w podróżowaniu jednym z najpiękniejszych momentów jest powrót do domku 🙂 ) czekał na mnie stos gazet do przejrzenia. Na tematy polityczne nie byłam jeszcze gotowa, więc dla relaksu zerknęłam w artykuły „życie”, „portrety”. Jedna aktorka opowiada jak ciężko jej było żyć, zanim odniosła sukces zawodowy . Inna spełniona bohaterka kolejnego artykułu opowiada jak wyglądała jej droga do firmy, której jest właścicielką i która zatrudnia 100 osób. W kolejnej gazecie znów ktoś zmienia swoje życie i jest szczęśliwy.
Swoją drogą, ciekawe, ile tysięcy złotych ci wszyscy ludzie sukcesu musieli włożyć w to swoje szczęście zawodowe :/ Bo wierzyć mi się nie chce, że sukces przyszedł tylko razem z ciężką pracą. Bez funduszy ciężką pracą to można sobie tylko zaorać pole. Z pomocą silnej kobity rzecz jasna 😉
Czytaj dalej „te niezwykłe kobiety”
inne podziękowania dla czytelników ;)
Tworzę tę moją pisaninę na niecodziennych-notatkach już 2 lata. Wspominałam już nie raz, że blog w mniejszym lub większym stopniu przyczynił się do zmian (tylko dobrych) w moim życiu, ale nie przypuszczałam, że wpłynie na moje postrzeganie świata i postrzeganie… siebie.
Te wszystkie dyskusje, które tutaj toczymy, otworzyły mi oczy na bardzo wiele kwestii. Tyle razy dawaliście mi wirtualnego „kopa” na otrzeźwienie i tyle razy wirtualnie mnie motywowaliście, że słowa komentujących autentycznie zaczęły towarzyszyć mi w życiu. Ostatnio siedziałam w kolejce do lekarza. Jak wygląda kolejka do lekarza w Polsce każdy wie- dziesiątki osób mniej lub bardziej cierpliwie siedzących w poczekalni z kartą pacjenta w ręku lub wynikami badań. Niektórzy drepczą, inni spacerują, jeszcze inni wymieniają się mało optymistycznymi poglądami na temat naszej służby zdrowia a jeszcze inni… kłócą się. Początkowo wybrałam opcję grzecznego i cierpliwego oczekiwania na swoją kolej z książką w ręku. I tak, jak przystało na Chomikową grzecznie sobie siedziałam i czytałam.
-Która z pań jest ostatnia?-zadała pytanie Pięknie Wypachniona I Wymalowana Pani W Okresie Menopauzalnym Z Wielką Kopertą Badań W Ręku.
-Ja- odpowiedziała dziewczyna siedząca obok mnie.
-Ale ja byłam na godzinę 12.00, więc teraz ja wchodzę- zakomunikowała.
-Nie, proszę pani, ponieważ ja byłam zapisana na 11.30 i nadal czekam na swoją kolej- broni swojej pozycji dziewczyna.
Patrzę na godzinę. Jest 11.50, więc babsko i tak powinno siedzieć z tyłkiem i czekać choćby 10 minut na swoją kolej. Zresztą w kolejce jestem jeszcze JA-CHOMIKOWA, która została zapisana na 11.45. Nie spieszy mi się. Mogłabym babsko przepuścić, gdyby grzecznie zapytała, czy może, ale grzeczna nie jest. Nie przepuszczę.
-Proszę pani, ja jestem zapisana na 11.45, więc w kolejce jestem jeszcze ja. Poza tym jest dopiero 11.50, więc i tak nie jest to jeszcze pani kolej- WTRĄCAM SIĘ! TAK!- Chomikowa wtrąciła się w nieprzyjemną wymianę zdań.
Zaczynałam być z siebie dumna!
Babsko jednak nie odsunęło się od drzwi. Warowała przy gabinecie niczym cerber nieopodal Styksu.
Po niedługim czasie drzwi od gabinetu otworzyły się i wyszła z niego pacjentka. Babsko łokciem przepchnęło dziewczynę, która powinna teraz wejść i siłą wtarabaniła się do gabinetu lekarza.
Klasa.
Dziewczyna spojrzała się na mnie i bezradnie rozłożyła ręce.
-Widziała pani, przecież nie będę się z nią bić.
-Widziałam. Głupszemu niestety trzeba ustąpić- odpowiedziałam najspokojniej, jak potrafiłam, choć przyznam, że czerwona ze złości.
Po jakiś 15 minutach babsko wyszło od lekarza. No! Chomikowa! Czego cię uczyli na blogu? Walcz o swoje!
-Wie pani co?- podchodzę do Pięknie Wypachnionej i Wymalowanej Pani W Okresie Menopauzalnym Z Wielką Kopertą Badań W Ręku- jest pani po prostu… BEZCZELNA!
-Dokładnie! Wtórowały mi inne pacjentki! Bezczelna!
Z uczuciem triumfu spoczęłam znów na swoim żółtym, plastikowym krzesełeczku 😉 i pogrążyłam się w lekturze.
Natchniona ostatnim triumfem 😉 postanowiłam, że trzeba jednak coś w tym swoim życiu zmienić. Nie można ciągle siedzieć cichutko z podkulonym ogonem. Trzeba zacząć wierzyć w swoje siły; zapomnieć choć trochę o kompleksach; przyjmować komplementy z uśmiechem i nie uciekać przed każdym miłym słowem. Wiary, Chomikowa! WIARY w prawdziwość tych słów!
Kilka dni temu spotkałam się z moją grupą z kursu językowego na piwie. I wiecie co? W życiu bym się nie spodziewała, że usłyszę tyle miłych słów.
-Chomiczku! Nie wyjeżdżaj! Bez ciebie to nie będzie już ten sam kurs!!!- przekrzykiwali się. A ja? Mocno w szoku powinnam zaprzeczyć, zmienić temat, ale pamiętając o tym, że zaraz dostałabym wirtualnego kopniaka na blogu 😉 uśmiechnęłam się szeroko pokazując mój aparat w całej okazałości 😛 i serdecznie podziękowałam za tyle miłych słów.
Ha! ZWYCIĘSTWO! 😉 I chyba podziałało nieźle, bo później na osobności wysłuchałam tyle miłych słów, jak nigdy przez całe swoje życie 😉
Chyba to troszkę Wasza zasługa, co? 😉
Ale! Żebyście mi tutaj nie obrośli w piórka za bardzo! Jeszcze 2, 3 lata temu wierzyłam w prawdziwą miłość. Taką wiecie- z prawdziwym, szczerym uczuciem i innym pierdu, pierdu 😉
Odkąd piszę bloga- już się nad tą miłością BARDZO mocno zastanawiam….
tolerancyjna Chomikowa uciekła z tramwaju…..
Troszkę już mnie znacie. Wiecie, że do życia podchodzę dość realnie. Coś, co da się obliczyć, zbadać, doświadczyć i racjonalnie wytłumaczyć ma dla mnie rację bytu. Reszta już niekoniecznie 😉 Tak samo podchodzę do tolerancji i akceptacji ( w szerokim tego słowa znaczeniu). Staram się nikogo nie szufladkować i nie generalizować. To, że ktoś mieszka dajmy na to w Warszawie nie znaczy, że musi być nadęty. Urodzonemu na wsi nie musi „wystawać słoma z butów”. Nie każdy Polak jest złodziejem. Nie w każdym „Ruskim” budzą się mordercze instynkty na widok Polaka oraz nie każdy muzułmanin musi być terrorystą…
Proszę, ukamienujcie mnie za naiwność i głupią tolerancję.
Zatrzymując się jednak na chwilę przy muzułmanach. Nie oszukujmy się- jest ich w Polsce coraz więcej. Najczęściej z wymiany studenckiej. Pamiętam, że 5 lat temu, kiedy przechodziłam przez centrum mojego miasta, spotykałam najwyżej dwie osoby z ciemną karnacją skóry, która wskazywałaby na bank, że Polakami z dziada- pradziada to oni nie sa 😉 Dzisiaj takich osób widuję zdecydowanie więcej. Nie ma takiej możliwości, żeby publicznym środkiem transportu nie podróżować wraz z facetem z ciemną karnacją skóry. Od pamiętnego 11.09.2001 roku pomimo mojej ogromnej tolerancji i sympatii dla każdego obcokrajowca, na widok Araba stawałam się bardziej czujna. Wiecie- wzrok wytężony, słuch wyostrzony, bodźce odbierane nawet przez skórę 😉 Zawsze jednak rozsądek wygrywał z lękiem i potrafiłam sobie przetłumaczyć, że ta walizka, którą trzyma w dłoni na pewno nie jest walizką z bombą a pod kurtką nie jest obwieszony dynamitem 😛
Kilka dni temu usłyszeliśmy o kolejnym ataku terrorystycznym zorganizowanym przez islamistów. Wydałam z siebie głośny dźwięk westchnienia… Dobrze. Ataki terrorystyczne były zawsze. Są i będą. Tak to sobie tłumaczę w tym moim Chomikowym móżdżku, żeby nie zwariować. Tłumaczę, ale…
Kilka dni temu, wieczorem wpakowałam się w tramwaj (niesamowite, ilu młodych ludzi przemieszcza się wieczorami publicznymi środkami transportu). Chomikowa siedziała sobie najspokojniej w świecie wymieniając się wiadomościami tekstowymi w telefonie ze znajomymi. Nagle gdzieś z tyłu usłyszałam jak dwóch facetów zaczyna się o coś kłócić. Ton głosu zaczął się podnosić coraz bardziej a ilość testosteronu powoli wylewała się z wagonu. Oczywiście. Przecież jak Chomikowa wybierze się w podróż publicznymi środkami transportu, to na bank coś się musi wydarzyć. To taki standardzik.
Zaczęłam się troszkę niepokoić.
Po chwili, na przystanku, wsiadł do tramwaju jeden z tych facetów z ciemną karnacją skóry. Z plecakiem oczywiście. Oni do cholery tylko z plecakami podróżują! Moja czujność i nerwy zaczęły diametralnie wzrastać, ale jeszcze zachowałam w sobie resztki rozumu i rozsądku. Panowie z tyłu wagonu zaczęli okładać się pięściami. Kilku pasażerów zaczęło przesuwać się w moją stronę, czyli z daleka od dwóch tłuczących się idiotów. Jakby tego było mało, na kolejnym przystanku wsiadł następny Arab z telefonem przy uchu, który był znajomym tego pierwszego. Skąd to wiem? Bo dawali sobie jakieś dziwne sygnały rękoma i patrzyli w swoim kierunku (czemu nie stanęli koło siebie?- NIE WIEM). Ten z telefonem prowadził dialog bardzo głośno i bez przerwy krzyczał „Allah! Allah!”. I na nic mi się zdało moje racjonalne tłumaczenie, że oni tak gadają CIĄGLE, bo to jest jak zwykły przecinek w rozmowie, wyrażenie zaskoczenia itp. Z tramwaju mnie WYMIOTŁO (w przenośni oczywiście 😛 ). Ta racjonalna, rzeczowa i rozsądna Chomikowa uciekła z tramwaju na najbliższym przystanku. Odważnie. Bardzo odważnie………..
Jak tak dalej pójdzie, to ja z łóżka nie wyjdę i to wcale nie dlatego, bo będzie w nim jakieś rozkoszne ciacho 😛
Chociaż takim kawałkiem jabłecznika lub sernika też bym nie pogardziła;) Hmmm… 🙂
————————————————–
Lojalnie uprzedzam, że ewentualne komentarze nacechowane prymitywną ksenofobią zostaną przeze mnie zablokowane.
długością świat kobiety (chomikowej) stoi ;)
Ile to już było dyskusji na świecie odnośnie DŁUGOŚCI wszelakich 😉 Najczęściej osoby, którym zada się pytanie „Czy długość twoim zdaniem ma znaczenie”, to te z kompleksami odpowiedzą, że długość znaczenia NIE MA. W porządku, mają przecież prawo mieć swoje zdanie. W wolnym kraju żyjemy, nieprawdaż? Beznadziejnym ale WOLNYM 🙂 Oj, zresztą mam wrażenie, że opinie w tej kwestii będą podzielone pół na pół, to znaczy kobiety będą mówiły, że MA znaczenie a mężczyźni, że NIE MA.
Ja swoje skromne zdanie w tej kwestii mam. Z racji, że jestem kobietą, powinnam uważać, że długość jest w pewnych kwestiach najważniejsza 😉 Doświadczenie jednak mówi mi, że… WCALE NIEKONIECZNIE.
Kiedy rozpoczęłam drugą pracę jako pracownik swojego szefa, zostałam po niedługim czasie ochrzczona przez niego „Długa”. Z racji wiadomych 😉 Po kilku miesiącach nawet przestałam reagować na swoje imię czy też nazwisko. Dla mojego Szefa i mojego działu byłam po prostu Długą. I co bardzo dziwne, niezrozumiałe wręcz dla nieświadomej niczego kobiety mój ówczesny Szef lubił najbardziej jak się nosiłam krótko (nie, nie chodzi mi o krótką smycz, którą nosi u mnie każdy pracownik 😛 ). Dla jasności- krótkie spódniczki mam na myśli. Im krótsza, tym dłuższe westchnienie wydobywało się z piersi Szefa. Cóż za paradoks.
Podobno długie kobiety powinny nosić wszystko krótkie. Nie wiem… Jest w tym sporo prawdy i racji, ale… Czy krótki obcas wygląda dobrze na stopie jakiejkolwiek kobiety…? Długa kobieta chce wyglądać seksownie i przy tym wszystkim nie wychlasnąć sobie zębów… Ma jakiekolwiek wyjście z sytuacji? Nie ma. Musi nauczyć się chodzić w butach na obcasie (nawet mimo lęku wysokości). Chyba że w tej krótkiej bajeranckiej spódniczce chce wyglądać jak kaczka 😛
Długa kobieta jednak chce czasem przełamać wszelkie stereotypy i wszelkie „to wypada, to nie wypada”. Ujrzała pewnego dnia przepiękną, BAJECZNĄ sukienkę. Długą w dodatku. Pamiętając, że kobieta długa ma nosić wszystko krótkie, obchodziła ją jak pies obwąchujący drzewo na rogu. Biorąc pod uwagę to, że w jej szafie wisi jedna cudna, długa sukienka, w której przechadzała się o wschodzie słońca po plażach Grecji, odważyła się wziąć sukienkę z wieszakiem i pomaszerować do lustra. Całej scenie przyglądała się starsza pani. Gdzieś kątem oka obserwowała Długą i w jej głowie kręciła się myśl. Długa z coraz większym zadowoleniem przeglądała się w lustrze i właśnie podejmowała decyzję o kupnie jednej z najpiękniejszych sukienek pod słońcem. Ostatni uśmiech samej do siebie i … Nagle!
-Taka długa baba i jeszcze chce sobie taką kieckę kupić! Mało ci centymetrów? Jeszcze się będziesz wydłużać?!
Troszkę zdębiałam. Spojrzałam pytająco na starszą panią i przestałam już być pewna czegokolwiek. Nawet tego, że ta sukienka jest najpiękniejsza pod słońcem.
-Nie, ja tylko tak sobie patrzę- odparłam jak zbity pies i… odłożyłam sukienkę na swoje miejsce. Nie, nie był to koszyk na moje zakupy.
Tak, jeszcze wtedy było mi przykro. Tak samo, jak wtedy, gdy chciałam sobie kupić jeansy. Najzwyklejsze ciemne jeansy. Jak zwykle ciężko było znaleźć coś dla kobiety ponad 180 cm wzrostu z kobiecymi BIODRAMI.
-Przepraszam, czy będą jeansy na mnie?- pytam w sklepie tylko z ubraniami jeansowymi.
-Dla pani? Proszę pani, takich damskich spodni to się nie szyje!
-Nie? A co ja mam na sobie, proszę pana? Obszyty namiot?
Odeszłam i autentycznie chciało mi się płakać… I to był chyba ostatni raz, kiedy dałam sobie „pojeździć” komuś po mojej psychice z powodu jakiejkolwiek długości 😉 Długość długością, ale życie życiem. Pamiętam, kiedy mój bardzo przeszły „narzeczony” stał koło łóżka i przez dłuższą chwilę obserwował jak leniwie wyciągam się na pościeli. Po chwili z pełnym niedowierzaniem rzekł:
-Dziewczyno, gdzie ty się zaczynasz a gdzie kończysz…?????
Popłakałam się. Ze śmiechu 😀 To był chyba przełomowy moment w moim myśleniu.
Zakładam moją ulubioną długą spódnicę, buty na lekkim obcasie, układam włosy, maluję moje DŁUGIE rzęsy i wychodzę do miasta na spotkanie ze znajomymi.
Czy jakakolwiek długość ma znaczenie?
Nie ma.
🙂