Przyjechała do mnie koleżanka, którą poznałam w Bułgarii. Nie widziałyśmy się 2 lata, więc wiedziałam, że spędzimy w moim mieście cały jeden miły i wesoły dzień. rozplanowałam gdzie ją zabiorę, gdzie zjemy i co jej pokażę. Cały jeden dzień na nogach w mieście. Ha!
Koleżanka jak zawsze przyjechała ślicznie ubrana w krótką sukienkę, eleganckim makijażu i szerokim uśmiechem na twarzy. Cała ona. Uśmiechnięta, miła, dobrze ubrana. Mogę mieć przy niej kompleksy, bo moja szafa wymaga totalnego odświeżenia. Szafka z butami również. (Swoją drogą- przez całe wakacje szukałam czerwonych lub różowych butów z odkrytym palcem i nie na niebotycznym obcasie. I wiecie co? NIE ZNALAZŁAM. A byłam gotowa wydać na te cholerne buty nawet 700zł, byleby tylko BYŁY. Jeszcze takich dla Chomikowej nie stworzyli :/ )
kobiety muszą znać prawdę
Każda kobieta chce być kochana. Miłością wielką, namiętną, do końca życia. I SZCZERĄ.
BANAŁ.
Chcemy wierzyć w te ogromne męskie miłości, w te bajki, które nam opowiadają mężczyźni już na drugiej randce, po to tylko, żeby nas zaciągnąć do łóżka. Tak bardzo przywykłyśmy do tych bajek, że kiedy któryś z nich chce być z nami szczery i nie snuje opowieści o wielkiej miłości, która rozjaśniła im życiową drogę, niczym księżyc w pełni oświetlający zagubionym drogę w ciemnym lesie codzienności 😛 to nie potrafimy się w tym odnaleźć.
Zadzwonił do mnie zza wielkiej wody Prawie Idealny. Babiarz okrutny. Mistrz w swoim fachu. Krążą legendy, że kiedyś była taka, która mu nie uległa.
Miała na imię Chomikowa 😀
Mimo wszystko UWIELBIAM GO. Uwielbiam słuchać jego opowieści o nowych podbojach miłosnych, bawią mnie jego zdjęcia, które mi wysyła z kolejną „tą jedyną” (co oni mają z tym wysyłaniem mi zdjęć z laskami???) i o nowych tekstach, którymi podrywa kolejne ofiary na jedną noc. Ale w tych wszystkich jego podrywach nigdy nie usłyszałam, żeby którejkolwiek powiedział, że ją kocha lub coś z tych rzeczy. I chyba żadna go do tej pory się go o to nie pytała, albo może nie była tak zdziwiona odpowiedzią. Aż do wczoraj….
-Chomik! No słuchaj! Leżę sobie wczoraj po całkiem niezłym seksie z jedną panną i ona raptem się mnie pyta, czy ja jestem w niej zakochany.
Wybucham śmiechem 😀 Matko, jakie to typowe 😀
-Baby to mają wyczucie chwili, prawda?- pytam, kiedy już mogę złapać oddech- A ty oczywiście wyjmujesz z majtek pierścionek zaręczynowy i opowiadasz o miłości aż po grób?- ironizuję.
-Taaa. Trochę mnie znasz- odpowiada bardzo ubawiony- ale ty, Chomikowa słuchaj, bo dalszy ciąg jest lepszy. Mówię, że oczywiście nie jestem zakochany a ta cała w szoku! Mówi, że to NIEMOŻLIWE, żebym jej nie kochał! Czujesz?!
-Uuu, kochany! To wyrwałeś chyba niezłą pannę, którą każdy adorował słowami „kocham cię”. Albo jest taka boska, że faktycznie się w niej zakochiwali.
-Chomikowa, czy ja kiedyś spotykałem się z jakąś panną wybrakowaną? Zresztą słuchaj dalej! Ona się mnie pyta, czy ja w ogóle kiedykolwiek kochałem jakąś kobietę. No to ja znów mówię, że „nieeeeee”. Przecież nie będę jej wciskał kitów. A ta ma oczy już szerokie jak nasze pięciozłotówki, po czym mi mówi, że ja w takim razie jestem gejem. GEJEM! CZUJESZ?! JA!!!
Ja się znów pokładam ze śmiechu. Jego życie towarzyskie nadaje się na książkę, o czym zresztą go poinformowałam 😀
-Chomikowa, to nie wszystko- kontynuuje wesoły Prawie Idealny- ona mi normalnie wmawiała, że ja MUSZĘ być gejem, skoro jej nie kocham, aż się zacząłem denerwować!
-Ty?! Przecież ty jesteś oazą spokoju!
-Właśnie! Ale jak się nie denerwować, kiedy ona tak się nakręciła, że to wszystko zaczęło się robić NIESMACZNE? Ja gejem!
-I co zrobiłeś?
-Kurde… opuściłem jej domostwo, bo kompletnie się zniesmaczyłem. Odechciało mi się kobiet na jakieś 2 tygodnie.
-Chłopaku, ty za długo w tych Stanach siedzisz. Kiedy lecisz dalej?
-Właśnie! To był gwóźdź do trumny. Decyzja podjęta. Za tydzień lecę albo do Meksyku, albo na Kubę. Będę pił, to co się pije i będę palił, to co się tam pali.
-I będziesz uprawiał seks z pięknymi kobietami.
-Będę!
-I będziesz mi wysyłał kolejne zdjęcia z twojego pięknego życia.
-Będę!
-Spadaj.
Tak sobie myślę o tych wszystkich biednych, wykorzystanych (na własne życzenie) dziewczynkach, które dziwią się i płaczą, kiedy okazuje się, że facet, z którymi spędziły jedną lub dwie noce jedyne plany jakie ma na przyszłość, to te jak „wyrwać” kolejną pannę. Czy one naprawdę nie potrafią wyczuć, że ten konkretny podryw jest podrywem tylko na raz…? Czy może są tak naiwne i liczą, że „akurat może mnie się uda”? Kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że jednak nic z tego nie będzie, trzeba się upewnić pytaniem „czy mnie kochasz?” Najlepiej zaraz po seksie 😀
rola kobiety a sposób na podryw
Rodzicielka zaczyna się coraz bardziej niepokoić. Jak jeszcze 2 lata temu słyszałam, że mam duuużo czasu na to, żeby się kimś związać, i żebym się takimi bzdurami nie zamartwiała , „bo na pewno ktoś się nawinie” i w ogóle „jest masa ważniejszych spraw w życiu”, tak od kilku miesięcy dostrzegam w oku matki własnej obawę.
Nie lubię, kiedy Rodzicielka ma obawy, bo granica między obawą a zatruciem mi życia jest ledwo dostrzegalna. Będzie mnie zamęczać, dawać złote rady, póki nie zmięknie mi serce i nie ulegnę…
Od ostatniego pojękiwania, że mogłabym sobie kogoś znaleźć, czekałam tylko na jakiś mały wybuszek niezadowolenia, że NIC z tym NIE ROBIĘ. No i się doczekałam. Kilka dni temu ni stąd ni zowąd pada długo wykluwająca się myśl:
-Dziecko! A ty nie możesz iść gdzieś do jakiejś galerii i rzucić pod nogi jakiegoś faceta książki?- Że niby tak przypadkiem i coś?
Wolę jednak nie reagować. Udam, że nie słyszałam, bo zaraz będę musiała jej tłumaczyć, że życie to NIE KOMEDIA ROMANTYCZNA, a nie mam na to ani siły, ani ochoty.
-Nie udawaj, że mnie nie słyszysz! Matka do ciebie mówi! Idź gdzieś i rzuć jakieś książki pod nogi jakiegoś faceta! Tak się robi!
-Ciebie już kompletnie pogięło?! KTO tak robi? Chyba te siksy, co zrobieniem loda chcą zarobić na nową sukienkę! OGARNIJ SIĘ.
-O, widzisz! Taką ładną sukienkę ostatnio widziałam dla ciebie… – nie daję matce swojej własnej dokończyć zdania, które bezmyślnie zaraz wypłynie z jej ust i paraliżuję ją wzrokiem.- No dobra, wcale nie była taka ładna… Ale co ci szkodzi spróbować? A może kogoś poznasz?
-MATKA! Jak ty to sobie wyobrażasz, że tak niby przechodzę i rzucam niby przypadkiem mu jakieś gazety pod nogi?
-Nie gazety, tylko KSIĄŻKI! Żeby wiedział, żeś OCZYTANA i chodzisz do księgarni!
-Kiedy ja ostatnio już NIE CHODZĘ, bo mnie dołują ceny książek i się tylko tam wkurzam.
-Dziecko, nie wymyślaj.
-Nie, ciebie już kompletnie pogięło- odpowiadam tonem kompletnie załamanym i zrezygnowanym.- Nie uważasz, że to troszkę trąca DESPERACJĄ?!
-Może troszkę, ale nie jesteś zdesperowana?
-Wiesz co? SPADAJ.
Zamykam dyskusję, trzaskam tyłkiem i udaję się do siebie.
Dni mijały a my do tematu na szczęście nie wracałyśmy. Wczoraj wybrałam się na basen. Zrelaksowana, zadowolona z życia i z faktu, że kilkanaście kalorii z mojego tyłka poszło precz, płacąc w recepcji za parking tak mi się poplątały paluszki, że portfel wypadł mi z rąk a z niego wszystkie monety…
W recepcji stało 3 panów. Jak myślicie? Ktokolwiek pomógł mi te pieniądze zbierać?
Dobra odpowiedź.
O sytuacji oczywiście z niesamowitą satysfakcją opowiadam Rodzicielce. Z posępną miną wysłuchała opowieści, na co do kuchni wbiegł Przyszywany Ojciec, który z radością małego dzieciaka podsumował podsłuchaną rozmowę:
-Pewnie, że nikt nie pomógł! Ty, Chomik głupia jesteś! To baby są od sprzątania a nie chłopy!
Dobrze mieć pod jednym dachem chociaż jednego chłopa. Poszerza perspektywę 😛
Rodzicielka a media społecznościowe
Ogólnie wiemy, że Internet jest wykorzystywany w obecnych czasach do… wszystkiego. Szukamy informacji, rozrywki i kontaktu ONLINE. Gdzie? W mediach społecznościowych.
Moja Rodzicielka również szuka kontaktu. ONLINE.
Jeszcze za czasów słynnej naszej-klasy wpoiłam Rodzicielce najważniejszą zasadę „od profilu własnej córki trzymaj się z daleka”. Inne zasady zdawały się być zbyt skomplikowane, żeby je tłumaczyć kobiecie, która… spójrzmy prawdzie w oczy- nastolatką już nie jest… Lub po prostu jeszcze nie istniały.
Dopiero od czasów słynnego „fejsa” zaczęły pojawiać się problemy. Bo Rodzicielka od czasów mojej nieobecności w ojczyźnie, fejsa pokochała całym sercem. Tylko, że bez wzajemności.
Posiadając konta na profilach społecznościowych powinniśmy podporządkować się pewnym zasadom (niekoniecznie pisanym), które tam TEŻ obowiązują.
1.Przede wszystkim pamiętajmy, że nie jesteśmy tam ANONIMOWI.
2. Jeśli w realnym życiu nie utrzymujemy z kimś bliskich lub serdecznych kontaktów, to taka sama relacja występuje na portalu społecznościowym.
3. Kiedy kogoś nie znamy a nie jest on/ona osobą publiczną, to nie szturgajmy na wszystkie strony jego profilu i nie zostawiajmy tam zbyt wielu śladów po sobie…
4. Nie wrzucajmy zdjęć osób, które wcześniej nie wyraziły zgody na ich publikację!
5. Jak ktoś jest znajomym córki/syna lub kogokolwiek innego z naszych znajomych czy rodziny, to nie znaczy, że możemy swobodnie poruszać się po jego profilu! Nie wiemy jakie ich łączą relacje!*
5. Jeśli ktoś jest „online” to nie oznacza to, że akurat może prowadzić godzinną rozmowę na czacie lub gdziekolwiek indziej 😛
Moja Rodzicielka o niektórych z tych zasad zdaje się nie wiedzieć… lub nie pamiętać. Na jedno wychodzi 😛 Coś jej się nie podoba?- daje temu wyraz. Coś jej się podoba?- tym bardziej wszyscy się o tym dowiedzą. „Lajkuje” co popadnie i gdzie popadnie. Słoniki, kotki, żabki, dowcipy, filmiki, wydarzenia, o których nie ma zielonego pojęcia „ale przecież tam jest wstawiony taki ładny obrazek”, udostępnia reklamy produktów, o których istnieniu nie ma pojęcia „bo mi się samo kliknęło i nie wiedziałam jak usunąć” a jako zdjęcie profilowe ustawia sobie Minionka…
Zęby zaciskałam i tłumaczyłam sobie, że „w tym wieku to już tak jest, i że matkę własną trzeba kochać taką jaką jest, bo innej się nie ma;) „.
Do czasu, jak mi nie zaczęła szaleć po profilu MOJEGO znajomego, który wolałabym, żeby pozostał DALEKIM znajomym. Jakim cudem doszła do tego profilu, nie wiem do tej pory. Zapewne ona sama też nie. Natomiast znajomy, który ma być przypominam DALEKIM znajomym, przypomniał sobie o moim istnieniu NATYCHMIAST.
-Chomikowa! Co u ciebie? Widziałem, że twoja mama lubi u mnie bywać (…) to może i my w końcu się spotkamy na jakieś piwko, hm?- zagaduje.
-Musisz jej to wybaczyć… Jeszcze nie przyswoiła, że jak się kogoś nie zna, to nie włazi się do niego z buciorami… A ja przepraszam cię bardzo, ale jeszcze nie wróciłam z Bułgarii- kłamię. Czasem mi się zdarza…-Ale jak tylko wrócę, to postaram się dać ci znać-brnę w kłamstwo dalej.
-Spoko, nie ma problemu! Tylko się odezwij, bo naprawdę dawno cię nie widziałem i boję się, że zapomnę jak wyglądasz.
Taaa… już się rozpędziłam.
-MAMOOO!!!!! Cholera jasna! Co ja ci mówiłam o fejsie? NO CO?! Czemu zlajkowałaś filmy tego Kamila? Znasz go w ogóle? Wiesz kto to jest?! Dzięki twoim poczynaniom mam gościa znów na głowie!- opierniczam własną Rodzicielkę jak małe dziecko. Może się w końcu czegoś nauczy 😛
– Podobało mi się. Nie krzycz na matkę- odpowiada ze stoickim spokojem a mnie szlag trafia.
-A czy ty widziałaś, żebym ja kiedykolwiek polubiła coś u kogoś, kogo nie znam lub coś na stronie Czarnego Jak Lis? Jak nie chcę mieć kontaktów, to się nie ujawniam! Ja ci to konto w końcu usunę!
-A skąd ja miałam wiedzieć, że ten Kamil to jakiś twój cichy wielbiciel?- kontynuuje nadal ze stoickim spokojem a we mnie aż się krew buzuje.
-Wcale nie taki cichy! A poza tym nie wiesz, czy to nie seryjny morderca na przykład!- używam argumentów ostatecznych 😛
-Fb jest dla wszystkich.
-Ale nie dla ciebie.
* Jakby ktoś miał wątpliwości, to wpis zaznaczam, że jest z przymrużeniem oka 😉
———————————————————————–
Zapraszam na fb oczywiście 😉
I do posłuchania blogów w aplikacji telefonicznej Audio-blog 🙂
wściekła, rozgoryczona nowa Chomikowa
Nie pisałam? Nie prosiłam? Nie denerwowałam się? Nie ostrzegałam? OSTRZEGAŁAM przecież. I wczoraj właśnie zostałam doprowadzona do OSTATECZNOŚCI. Szlag mnie trafił najjaśniejszy. Klawiaturą pieprznęłam o biurko, rzuciłam całą piękną wiązankę słów powszechnie uważanych za obraźliwe i poszłam umyć podłogę. Tę samą, którą myłam już przedwczoraj. Musiałam się uspokoić i odreagować. Oczywiście po drodze opróżniłam lodówkę 😛 Na szczęście miałam tam tylko galaretkę i jakieś dwa zagubione plasterki wędliny 😛
Od niedawna zaczęłam dostawać maile od jakiegoś mężczyzny. Chyba próbował „zagadać” lub nawet „poderwać” autorkę tego bloga, ale szło mu to wyjątkowo nieudolnie. Ilość maili była całkiem spora i nie nadążałam nawet z odpisaniem na każdego z nich. Oczywiście ów mężczyzna (nazwijmy go Panem Nieudolnym, bo nie dość, że podryw mu nie wychodził, to jeszcze dał się złapać) nie wspomniał nic o narzeczonej, żonie czy choćby dziewczynie. Mail od żony w takim razie odrobinkę mnie zaskoczył. Ale tylko odrobinkę. W tym roku to już standard, że piszą do mnie maile kobiety doszłe, niedoszłe, zaszłe, przeszłe czy obecne facetów, z którymi mam jakoś tam do czynienia. Dzień jak co dzień.
Bez sensu. Taka gra jest kompletnie niewarta świeczki. KOMPLETNIE. Bo ja nie mam w ogóle nic a nic na swoim sumieniu. Sumienie leciusie bez żadnego bagażu. Uznałam, więc w swojej furii, że jak już mam zbierać od tych wszystkich kobiet, to chociaż muszę mieć za co. A i przy okazji może coś będę z tego mieć.
Trudno.
Jeśli ten świat nie wygląda tak, jak wpajała mi przez lata mojego dzieciństwa własna Rodzicielka, to ja muszę się nauczyć funkcjonować w tym cholernym świecie, takim jakim jest. Najwyższa pora.
Voilà, nowa ja.
Poznałam faceta. Podobał mi się od dłuższego czasu. Zdziwieni, prawda? No podobał, podobał! Całkiem inteligentny, wysoki, w miarę dowcipny, z pracą. Ha! Chyba nawet jakieś auto ma! Czego chcieć więcej? Normalnie BIORĘ. Tylko że z tego co wiem, to ma żonę czy kogoś tam………. Nihil novi.
Jutro idziemy na randkę.
To kiedy mi powie o małżonce? Jutro? Chyba nie… Na drugiej randce? Powątpiewam… Może wtedy, kiedy wylądujemy w łóżku…? Wtedy to byłoby mu głupio… Jakby do tego seks był całkiem niezły, to dopiero byłoby wstyd się przyznać… Hmmm. Nie wiem, no nie wiem.
To kiedy?
Kto da więcej? No KTO?
Szlag by to WSZYSTKO.
Ferrero- Rocher zeżarłam i nie mam już czym ukoić moich nerwów.