Zbliża się sezon letni, gdy za granicą pojawia się masa ogłoszeń o pracę sezonową przy zbiorze truskawek, mniejszych robotach budowlanych czy pomocy w hotelach. I zaraz potem czytamy w Internecie o haniebnych warunkach w jakich żyją nasi rodacy.
Czytaj dalej „bo Polska to taki przyjazny kraj”
polski turysta na wakacjach. Z babcią w tle :P
Ostatnimi tygodniami bardzo wkręciłam się w turystykę. Czytałam, chodziłam na kursy i castingi ( do tej pory wierzyć mi się nie chce, że w Warszawie tak się też nazywa rozmowę kwalifikacyjną 😛 ), poznałam kilka świetnych osób i miałam możliwość wymienienia się spostrzeżeniami oraz doświadczeniami związanymi z podróżowaniem i obserwacją turystów.
Na podstawie tych doświadczeń zebranych z różnych źródeł, z przykrością muszę stwierdzić, że Polak-turysta to generalnie frustrat i idiota. Oczywiście bardzo w tej chwili generalizuję, ale nie da się ukryć, że kiedy rozpoczynamy „urlopowanie”, to jakby automatycznie rozum zostawiamy gdzieś w okolicy klatki schodowej naszego mieszkania. Bo o zakręceniu wody, gazu, domknięciu okien z reguły pamiętamy. I to by było na tyle 😛
Taka prozaiczna kwestia: komu zdarzyło się nie wiedzieć, jak nazywa się hotel, do którego jedzie albo nie mieć pojęcia jak się nazywa miejscowość, w której ów hotel STOI? 😀 Ba! Czasem ktoś nawet nie wie z jakiego biura podróży wykupił wycieczkę… Chwilami się zastanawiam jakim cudem taki turysta wsiadł na pokład właściwego samolotu. A, przepraszam… przecież ktoś stoi na lotnisku „w bramce” i sprawdza bilety. CHWAŁA! W przeciwnym wypadku jeszcze ktoś by wylądował w jakimś dzikim Wietnamie zamiast w tej magicznej Hiszpanii. Dopiero by mieli pretensje do biura podróży (automatycznie by się takiemu turyście przypomniało jak się nazywa biuro podróży, które miało go w tej Hiszpanii zakwaterować 😛 ) ! Już by reklamacje zaczęli pisać i domagać się zwrotu kosztów wycieczki, bo wsiedli nie w ten samolot!
Pamiętam, jak kilka lat temu poleciałam do Grecji. Leciałam na wakacje sama, więc wolałam wykupić wycieczkę w biurze podróży i nie martwić się o zakwaterowanie oraz transfer z lotniska do hotelu. W pełni uśmiechnięta i rozluźniona po spokojnym locie samolotem (leki na uspokojenie naprawdę potrafią działać CUDA 😛 ) wsiadłam do autokaru, który zawiózł mnie do hotelu. Rezydentka kilka razy powtarzała który hotel jest w jakiej miejscowości. Pod każdym hotelem przypominała jego nazwę. Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy jakieś 3 godziny po zameldowaniu się w moim hotelu, byłam świadkiem dzikiej awantury turystów z rezydentką. Zapamiętałam ich bardzo dobrze, bo w autokarze byli dość nieprzyjemni. Cały czas komentowali niewygodne siedzenia i długość trasy z lotniska do hotelu. Co się okazało? Parka pomyliła hotel, w którym miała być zakwaterowana. Wysiedli o jeden hotel za wcześnie. Do kogo mieli pretensje? OCZYWIŚCIE, że do rezydentki (sic!) Bo jak to mieli czekać 2 godziny na autokar, który specjalnie po nich przyjedzie?! I dlaczego ona NIE SPRAWDZIŁA, gdzie powinni wysiąść?! Szkoda mi było tej dziewczyny bardzo, bo darli się na nią niemiłosiernie. Aż dziw bierze, że jej nie pobili lub chociażby nie nabili na pal…
To, że polski turysta narzeka na jedzenie, to temat oklepany jak koński zadek 😛 Osobiście tylko raz rozmawiałam z turystami, którzy mieli dość monotonnych śniadań i kolacji. Ciekawa jestem, czy kiedykolwiek nocowali w polskim hotelu dłużej, niż 3 noce. Hotele mają po prostu taki standard! Przecież nie będą nam fundować jedzenia, takiego jak w domu, bo to HOTEL a nie DOM z obiadkiem od mamusi… Oczywiście, jeśli wykupimy sobie tygodniowe wakacje w 5-gwiazdkowym hotelu za 6.000 zł od osoby w jednym z Europejskich państw, to możemy kręcić nosem na jedzenie, z którym coś jest nie tak, ale BŁAGAM- wakacje za 2.300 od osoby na pewno nie zagwarantują nam bogatego menu, widoku z tarasu na morze lub ocean, nowiuśkiego wyposażenia w pokojach, codziennej wymiany ręczników, limuzyny, która będzie nas podwozić w dowolne miejsce (pod warunkiem, że będzie to limuzyna o standardzie egipskim, patrz zdjęcie j.w. 😛 ) darmowych drinków (chyba że pędzonych na paliwie 😛 ) oraz erotycznego masażu w all inclusive 😛 Przykro mi- NIE MA TAKIEJ OPCJI 😛
Teraz troszkę na poważnie. Turysta niestety w ogóle nie pamięta o czymś tak istotnym jak ubezpieczenie. Albo nie chce pamiętać. Albo po prostu się nie orientuje. Ubezpieczenie, które otrzymujemy „w pakiecie” z wycieczką obejmuje TYLKO leczenie ambulatoryjne, czyli takie do 24 h ( i to też do określonej w ubezpieczeniu kwoty). Ewentualny pobyt w szpitalu może okazać się wydatkiem, który uniemożliwi nam podróżowanie przez następne… 100 lat. A co z (tfu! tfu!) śmiercią…? Ubezpieczenie nie obejmuje transportu zwłok do kraju. A jest to impreza niestety BARDZO kosztowna. Znajoma opowiadała mi, jak jej kuzyn wyjechał z rodziną na narty. Jego babcia nie czuła się najlepiej, więc nie chciał jej zostawiać w domu samej. Wykupili sobie wycieczkę w Alpy z dojazdem własnym. Babcia niestety w drodze powrotnej zmarła. Niewiele myśląc (BARDZO NIEWIELE), ale pamiętając o kosztach transportu zwłok do kraju, wrzucili babcię w samochodowy bagażnik na dachu… Los chciał, że w czasie rodzinnej wizyty w parkingowej toalecie, samochód został przez jakiegoś bezczelnego i cóż… pechowego złodzieja skradziony…
Mogło się zdarzyć, prawda? 😛
Ile w tej opowieści jest prawdy, to NIE WIEM. Biorąc jednak pod uwagę pomysłowość rodaków, spore są szanse na to, że opowieść ma w sobie sporo prawdy 😛 Poza tym na pewno jest to powiastka pouczająca i motywująca do wykupienia dodatkowego ubezpieczenia przed wyjazdem na zagraniczny urlop 😛
Pamiętajmy o ROZSĄDKU wybierając się na wakacje. Nie wydzierajmy się na innych i nie róbmy z siebie idiotów… Zresztą nigdy nie wiadomo, czy gdzieś po drodze nie traficie na Chomikową, która nie akceptując braku kultury i ROZUMU, opisze zaobserwowaną scenkę w niecodziennych-notatkach 😉
A tak swoją drogą… BARDZO wiele bym dała za to, żeby zobaczyć minę złodziei po otworzeniu bagażnika 😛
—————————————————
Zapraszam na fb 🙂