Dzieje się w tej naszej służbie zdrowia, oj dzieje… Jak nie strajkują pielęgniarki, to ratownicy medyczni a jak nie ratownicy, to teraz młodzi lekarze. Ależ to roszczeniowe grupy zawodowe w tej służbie zdrowia. BYDLAKI niewdzięczne! Niech się cieszą, że w tym nomen omen chorym kraju w ogóle mają pracę a nie im się jeszcze podwyżek zachciewa. Że niby ciężkie studia pokończyli i nie zarabiają kokosów? A kto w tym kraju nie skończył ciężkich studiów?
Ja na przykład. I każdy, kto studiował humanistyczne kierunki.
Czytaj dalej „czy lekarzom się należy…?”
piekę ciasto, czyli JA SIĘ NIE PODDAJĘ
No dobra. Nadszedł ten moment. Broniłam się przed nim wiele, wiele lat, ale trzeba było stawić czoła wyzwaniu, które już bardzo długi czas chodziło mi po głowie.
UPIEKĘ CIASTO.
SERNIKA przede wszystkim.
Podstawowe zupy ogarniam, drugie dania też uklecę, jakieś ciasto drożdżowe, czy zebrę też ogarniam. Czas podnieść poziom! Jest urlop, jest trochę wolnego czasu. To kiedy, jak nie teraz?!
Czytaj dalej „piekę ciasto, czyli JA SIĘ NIE PODDAJĘ”
mam talent
Jakieś kilka lat temu (tak myślę, bo wcześniej o tym nie mówiono) odkryto, że każdy z nas ma jakiś talent.
Rozdziawiłam buzię ze zdziwienia, bo przecież 30 lat żyłam na tym świecie w przekonaniu, że ja talentu żadnego NIE MAM. Śpiewać- NIE UMIEM. Oczywiście, że jako dziecko byłam przekonana, że śpiewam lepiej od Edyty Górniak (nie wiem jakim cudem moja rodzina przetrwała te głośne jęki umierającego kota) a może i nawet od Whitney Houston, ale codzienność zweryfikowała mój „talent” 😉
Odnośnie malowania, czy tam rysowania, to jednak od dzieciaka byłam przekonana, że coś tam jest nie tak, bo Rodzicielka zalewała się łzami śmiechu za każdym razem, kiedy podsuwałam jej dumnie jakiś mój rysunek. Możliwe, że to jednak przez te sytuacje do tej pory mam niewiele wiary w siebie 😛 Chociaż jeśli chodzi o malowanie, to może i lepiej 😛
W sporcie też nie miałam szans być mocna… Mieszkałam do 14 roku życia z babcią, która pasła mnie jak małą świnkę, więc wyglądałam jak wyglądałam i szans na karierę sportową nie miałam 😛 a jak już moja główka zaczęła rozumować samodzielnie i zaczęłam zmieniać styl jedzenia, przy czym chudnąć, to było za późno 😛
chyba potrzebuję urlopu
Dobra. Przyznaję. Jestem zmęczona. Nie mogę powiedzieć, że jakoś praca mnie wykańcza, ale chyba wykańcza mnie wstawania dużo przed 6.00 rano :/ Może powinnam kłaść się spać po 20.00. Ale JAK? Przecież życie się dopiero zaczyna o takiej godzinie! Najlepsze telefony odbieram o tej godzinie! Nie mogę kłaść się spać o 20.00. Ale nie mogę też chodzić nieprzytomna całe dnie…..
Po pracy chodzę do drugiej pracy i znalazłam sobie jeszcze trzecią pracę. A co 😛 Może w końcu osiągnę światowy sukces 😀 Jeśli wcześniej nie wyląduję na OIOM-ie 😛 To chyba właśnie na takim etapie ludzie zaczynają sięgać po narkotyki 😛
Czytaj dalej „chyba potrzebuję urlopu”
kurs na wychowanie
Chcesz być księgową? Musisz przez pół roku chodzić na kurs.
Chcesz prawo jazdy? Na cokolwiek. Musisz zrobić kurs.
Masz ochotę być instruktorem? Czegokolwiek. Kilka weekendów musisz poświęcić na kurs przygotowawczy.
Kimkolwiek chcesz być, to musisz skończyć studia. Albo przynajmniej jakiś kurs.
Chcesz zostać rodzicem?
No właśnie.
Czytaj dalej „kurs na wychowanie”
poświęcili swoje życie
Koleżanka z pracy opowiadała mi o swojej siostrze, która mając lat 32 otrzymała pozew rozwodowy i… świat jej się załamał dokumentnie…
Wzdycham sobie głęboko w pracowniczej kuchni nad kubkiem pysznej kawy.
-Ja się domyślałam, że rozwód to bardzo ciężka sprawa. Mnie każde rozstanie bardzo sponiewierało, więc rozwód to musi być w ogóle tragedia, ale wiesz, że nie ma rzeczy w życiu, której nie da się ogarnąć. Rozwód jest na pewno jedną z nich-wymądrzam się.
-Ale wiesz, Chomik- to jest jedna z tych, które poświęciły się rodzinie…
-Ojej! NIE!-Mówię załamana.
Nienawidzę, jak ktoś się poświęca czemukolwiek lub komukolwiek. To jest jak balansowanie nad przepaścią. Wystarczy tylko jedno małe potknięcie i można stoczyć się na sam dół.
-No właśnie, Chomik. Oni wzięli ślub jakoś zaraz po studiach. Szybko urodziła się Paulinka, a moja siostra nie zdążyła nawet popracować w zawodzie, tylko już tak została w domu.
-I co się stało? Czemu się rozwodzą?
-Rok temu okazało się, że facet sypia z koleżanką z pracy. Moja siostra się o tym dowiedziała, ale próbowała jakoś to małżeństwo ratować. No to on się jednak namyślił i złożył sam pozew o rozwód.
Czytaj dalej „poświęcili swoje życie”
dni, których nie znamy
Stoję nad blatem w ogromnej kuchni. W ręku trzymam profesjonalny nóż kuchenny. Profesjonalnym kuchennym nożem (takim, którym najlepiej dźgnąć niewiernego męża 😛 ) siekam już którąś z kolei kapustę. Nie przepadam za kuchnią i za gotowaniem a za godzinę rozpocznę szkolenie dla osób, które będą niedługo otwierać lokal gastronomiczny.
Jestem cholernie zaskoczona.
Całym moim dotychczasowym życiorysem.
Jakby mi ktoś podczas moich studiów powiedział, że nauczycielką na pewno nie zostanę do końca życia, to bym mu powiedziała „Bujaj się. Właśnie, że zostanę.” Szybciej bym się spodziewała, że w jakiejkolwiek pracy zostanę doprowadzona do szału przez szefa, który mi zaproponuje szybki numerek, niż przez Oślicę, której wiedza ogranicza się do adresowania kopert. Nie przewidziałam wypadku samochodowego, który wniósł wiele zmian w moje życie. No i na pewno NIGDY nie myślałam, o tym, żeby wyjechać sama za granicę do pracy.
NIGDY.
Czytaj dalej „dni, których nie znamy”
smutne to… czyli życie na diecie
Wspominałam już nie raz, że jestem na wiecznej diecie. Usilnie próbuję zmienić styl życia i sprawić, aby świat stał się piękniejszy. Jeśli nie te w głowie, to może ten na zewnątrz 😛 Jeśli będę szczupła, to świat stanie się piękniejszy 😛
Z pewnością.
Chyba tylko po przyjęciu kilku opakowań leków przepisanych przez psychiatrę 😛
W październiku odrzuciłam cukier. Przyznaję- NIE BYŁO łatwo. Chodziłam rozdrażniona i zdołowana. Jak narkoman na detoksie 😛 Po dwóch tygodniach detoksu zaczęło być ze mną coraz lepiej. Już nie miałam łez w oczach na widok czekolady, czy batoników, ale moje życie stało się jakieś takie… BEZBARWNE i smutne. Czytaj dalej „smutne to… czyli życie na diecie”
chomikowa wzbudza nieśmiałość i lęk…
Przyznaję się bez bicia, że nie mam o sobie najlepszego zdania. Zawsze dążę do tego, żeby być lepszą. Chcę dawać z siebie więcej. Chcę dawać ludziom uśmiech i chcę, żeby czuli się przy mnie dobrze. Taki mam niestety znak zodiaku. Mogę wszystko zgonić na datę urodzenia a nie na chorobę psychiczną, uffff 😉
I miałam wrażenie, że ludziom nie jest jakoś przy mnie źle… Skoro wszyscy bezdomni i potrzebujący swoim radarem potrafią mnie wytropić na ulicy w odległości 100 metrów, żeby poprosić o wsparcie (pieniądze rzecz jasna), to miałam się za osobę, która wzbudza… nie wiem… zaufanie? Żeby nie rzec litość 😛
I jednak w mojej nowej pracy okoliczności pokazały mi jak bardzo się MYLIŁAM. Bo wzbudzam LĘK.
PIĘKNIE, Chomik. PIĘKNIE do cholery…
Pracuję w bardzo fajnej firmie. Zarówno współpracownicy jak i bezpośredni przełożony są ludźmi, do których nie mogę mieć żadnych pretensji. Wszyscy sobie pomagamy, uśmiechamy się do siebie i jesteśmy dla siebie MILI. więcej nie będę nic pisać, bo niektórzy mogą mi pozazdrościć 😉 Poczułam, że to miejsce dla mnie. W końcu gdzieś pasuję jak druga połowa jabłka 🙂 Z moim przełożonym mając złączone biurka tworzymy osobny dział i tak naprawdę jesteśmy na siebie skazani. Ale już po kilku dniach poczułam, że nadajemy na tych samych falach i nasza współpraca będzie przebiegać pozytywnie. Po jakiś dwóch tygodniach od rozpoczęcia pracy nieśmiało się mnie pyta:
-Chomik… słuchaj… jest sprawa… Czy jest szansa, żeby naszych dwóch chłopaków z magazynu jeździło z tobą autem do pracy i z pracy…?
Jestem w lekkim szoku, bo chłopaków widuję co najmniej raz dziennie i ani się żaden zająknął, że chciałby ze mną jeździć…
-Pewnie, że tak. Nie ma problemu… Ale czemu oni sami się mnie o to nie zapytają…?-pytam równie nieśmiało, bo jest to dla mnie kwestia ciut niezrozumiała…
-No co mam ci, Chomik powiedzieć? KRĘPUJĄ się ciebie-odpala a ja mało co nie spadam z krzesełka.
Za godzinę pojawiają się dwa nieszczęścia ze złożonymi z tyłu rączkami i nieśmiało pytają, czy mogą ze mną pakować się do auta.
-Matko kochana, co wy tak nieśmiało? Jasne, że możecie, nie ma żadnego problemu. Po co mam wozić powietrze ze sobą?- odpowiadam i się zaśmiewam.
Zajmuję się pracą. Mijają kolejne godziny i podchodzi do mnie właściciel firmy.
-Chomiczku kochany… jest sprawa- kolejny zagaja nieśmiało a ja już wpadam w lekką panikę.-Czy jest szansa, żeby dwóch naszych facetów z magazynu zabierało się z tobą do pracy? Kasę byś od nich dostawała oczywiście.
SERIO?
-Słuchaj, oni już u mnie byli, Baton (mój przełożony) już też się mnie w tej sprawie pytał. Wszystko załatwione. Będziemy jeździć razem- odpowiadam wesoło.
Załatwione.
Kolejnego poranka jadę z chłopakami do pracy. Nagle ten odważniejszy zagaja:
-Chomik… a jest szansa, żeby Baton też się z nami zabierał?
-A Baton potrzebuje się z nami zabierać? Spędzamy razem 8h dziennie, wczoraj omawialiśmy waszą podwózkę i ani słowa nie pisnął, że chciałby się też zabierać.
-Chomik, bo on się przecież krępuje!
Mało co nie wjeżdżam pod ciężarówkę.
Czy ja wyglądam na jakąś heterę? Przecież ja się do wszystkich uśmiecham, jestem miła. Jestem tak miła, że aż mnie czasem mdli i ktoś się KRĘPUJE?
Jeździmy wszyscy razem. Każdy każdemu załatwił u Chomikowej podwózkę.
Szaleństwo. A to podobno kobiety wszystko komplikują 😛
chomikowa zalana łzami ;)
Wczesny wieczór. Spokojny, cichy. Gdzieś za oknem słychać śpiew ptaków. Jak nic idzie wiosna, wszystko budzi się do życia. Z większym spokojem, niż ostatnio siadam do komputera. Do swojego świata. Fejs. Tam się wszystko rozgrywa. Tam najszybciej człowiek się dowie o narodzinach dzieci, o ślubach, rozstaniach, podróżach. Życie.
Status „w związku”.
Zakochał się.
Czytaj dalej „chomikowa zalana łzami ;)”