o rozmowach internetowych

źródło: www.natemat.pl
źródło: www.natemat.pl

Żeby nie było nudno, oraz żebym już nie musiała opróżniać barka Rodzicielki, panów z randek internetowych zaczęłam staranniej badać. Bez wcześniejszej rozmowy przez telefon lub choćby rozmowy na gg NIGDZIE nie idę.
Piszą do mnie różne postacie… Ciekawe bardzo… Zabawne jest też to, że napisał do mnie facet, z który byłam na randce dobre 5-6 lat temu 😀  Oj, zapamiętałam pana, zapamiętałam… Ale najwidoczniej jednak za mało JA się wyryłam w jego psychice, że mnie nie kojarzył i znów bzdurnie do mnie napisał… Oj! Zapomniałabym! Był też taki facet (nie chcę nikogo urazić, ale jak na pierwszy rzut a ewidentny gej…), który UWAGA! Projektuje buty (leżę na biurku jak długa :-D) i który chętnie zabierze mnie na wesele jego kolegi, ale muszę założyć buty jego projektu… 😀 Jeśli on się mnie głupio pyta, to czemu ja miałabym zadawać rozsądne pytania? Pytam się więc, czy mi w takim razie zapłaci za ten modelling i za całe towarzystwo 😛 Nie odpisał 😀 Chyba z rozpaczy wyleję morze łez 😛
Tak czy siak, wśród tych wszystkich dziwnych wiadomości pojawia się jak jedna w miarę normalna. Facet ma dość miłą twarz, potrafi sklecić zdania, więc daję mu szansę i przeciągam naszą korespondencję na kilka dni, żeby dobrze człowieka wybadać, bo kolejnej nieudanej randki mogę nie znieść a poza tym zapasy z barku Rodzicielki się kurczą 😉
Pan Potencjalny przeszedł przez szereg testów psychologicznych zbudowanych przez Chomikową i w końcu próbujemy umówić się na spotkanie. Po wymianie kilku maili otrzymuję kolejną wiadomość: „Mam nadzieję, że mogę liczyć na to, że będziemy tego wieczoru bardzo niegrzeczni?”
Nie wiem, może coś sobie wmawiam…? Muszę się upewnić: „Czy ja dobrze rozumiem…?” Odpisuje bardzo szybko: „Nie wiem co rozumiesz, ale podobasz mi się i chciałabym coś mieć z tego spotkania.”
Taaaak… Ja też czuję, że chciałabym z  tego wszystkiego coś mieć. Najlepiej święty spokój.
Wściekłam się. Ale jeszcze nie tak, żeby czymkolwiek rzucać oprócz przekleństwami. Mam dość. Wyłączam komputer. Do końca dnia jedynie sięgam do bloga w telefonie.
Do kolejnego dnia złość mi przeszła, ale pozostał jakiś lęk i niechęć… Boję się patrzeć w skrzynkę odbiorczą i na to, co mogę w niej zastać… O dziwo! Znajduję tam wiadomość od całkiem przyzwoitego faceta. Michał. Zasłużył na podanie swojego imienia jak mało kto. Chłopak nie chce marnować czasu na pisanie maili, więc proponuje albo rozmowę telefoniczną albo choćby gg. Telefonu od razu ode mnie nie dostanie, więc umawiamy się na gg na godzinę 21.00. Popołudniami pracuję, więc bardzo się spieszę do domu, żeby się nie spóźnić. Uważam, że najważniejszy w życiu jest szacunek dla drugiej osoby, szacunek dla czasu jaki  mi poświęca. Dobiegam do komputera punktualnie na 21.00. Nie odpisuje. Czekam 20 minut. Wystarczy.
Następnego dnia dostaję wiadomość, że miał trening i nie mógł być na 21.00. Świetnie. No gościu, masz pierwszego sporego minusa, bo nie sądzę, abyś o treningu dowiedział się w ostatniej chwili…
Potencjalny: Wydajesz się być bardzo zdecydowana, masz taki charakter?
Chomikowa: Tak, wiem czego chcę od życia i szkoda mi czasu na jego marnowanie. Nie wiedziałeś o treningu wcześniej? Umawialiśmy się na 21.00.
Potencjalny: Więc zdecydowałaś się znaleźć facet. Długo szukasz? Jesteś wybredna?
Oczywiście unika tematu wystawienia mnie do wiatru. Jakie to odważne, jakie to męskie…
Chomikowa: Długo, to bardzo nieokreślony czas. Jak dla mnie wystarczająco. Wybredna…? Po prostu wiem, czego oczekuję. A Ty?
Potencjalny: Ja też zdecydowanie szukam dziewczyny. Oczekuję, że będziemy się dobrze rozumieć i miło spędzać czas.
Później rozmowa dotyka pracy zawodowej. Opowiada mi o swojej pracy, w której udziela kredytów i ma świetną zabawę z tego jak przedsiębiorstwa łapią się na niektóre haczyki. Taki mężczyzna z poczuciem sprawiedliwości, punktualny, uczciwy… Same cnoty! Ideał! Ale to nie wszystko!
Potencjalny: Masz imię wpisane w gg jak gwiazda filmów erotycznych, wiesz?
Dobra, szczerze! Osoby, z którymi miałam przyjemność wymienić się jakąkolwiek korespondencją mailową wiedzą, że podpisuję się jako Kxxx. Tak samo jak w gg… CZY TO MOŻE PRZYWODZIĆ NA MYŚL SKOJARZENIA EROTYCZNE?! Bo może ja już myślę jak zakonnica, hm? Może naprawdę jestem już tak spaczona przez rok bycia kobietą samotną, że myślenie mam iście chrześcijańskie i absolutnie nie kojarzące się z seksem? A w sumie powinno być całkiem odwrotne 😛 Ale coś zaczęłam odchodzić od tematu rozmowy na gg  warto opisać resztę, WARTO!
Chomikowa: To rozumiem, że skoro na myśli masz same przyjemności, to masz ochotę poruszyć dalej temat?
Potencjalny: Czemu się boczysz? Mam nadziej, że lubisz tę sferę kontaktów damsko-męskich?
I szlag mnie trafia. Ja już przez to przechodziłam całkiem niedawno i myślałam, że mnie ten absurd ominie, ale jak widać NIEKONIECZNIE.
Chomikowa: A może porozmawiamy o tym, jakie tematy powinno się poruszać z obcymi ludźmi a jakie nie?
Potencjalny: Boisz się tego tematu?
Chomikowa: Nie, nie boję się. Mogę o tym rozmawiać godzinami, tak samo jak godzinami mogę uprawiać seks ale to nie znaczy, że z obcym dla mnie człowiekiem mam o tym rozmawiać. Jeśli chcesz ze mnie zrobić zabawkę erotyczną i tylko po to do mnie piszesz, to źle trafiłeś. Przykro mi.
Potencjalny: Ale co masz na myśli pisząc „zabawka erotyczna”?
Idiota. Doprawdy.
Sama nie wiem czemu nadal kontynuuję rozmowę… Zapewne z wrodzonego masochizmu.
Chomikowa: Mam na myśli to, że nie szukam nikogo tylko do łóżka. Jeśli mam cokolwiek stworzyć, to będzie to normalny związek a nie coś, co jest oparte na seksie.
Potencjalny: Ale jak Ty chcesz tworzyć cokolwiek nie na seksie? To na czym chcesz budować związek? Przecież związku nie można zbudować na niczym innym jak nie na seksie.
No proszę, człowiek uczy się przez całe życie. Ileż to się można dowiedzieć nowych rzeczy będąc zalogowanym na portalu internetowym….
Chomikowa: Na zaufaniu? Poczuciu bezpieczeństwa? Wspólnych tematach? Fascynacji? Chyba na tym buduje się związek, ale widzę że się mylę, tak?
Potencjalny: Wiesz… takie rzeczy to ja mam z kumplami. Związek opiera się na atrakcyjności fizycznej.
Chomikowa: Czyli rozumiem, że na pierwszej randce spotykasz kobietę- fajna laska-
zgrabna, uśmiechnięta. Może za dużo z nią nie pogadasz, ale przecież jest
atrakcyjna, więc laskę ciągniesz do łóżka, bo przecież jest atrakcyjna.
Potencjalny: Wiesz, muszę mieć o czym pogadać z dziewczyną, ale atrakcyjność fizyczna jest najważniejsza. Nie będę się spotykał z brzydulą. A seks to biologia. Na nim opiera się całe życie.
Słuchajcie… żeby gość jeszcze był jakimś ciachem, za którym z cieknącą śliną oglądają się słodkie blondyneczki, ale NIE! Toto zwykłe takie! Nic specjalnego! Taka sierota boska!
Chomikowa: Napisałeś, że seks to biologia. Generalnie całe życie uważałam, że seks to najcudowniejszy dodatek do uczucia, ale jak widać wszyscy sprowadzają mnie na ziemię.
Potencjalny: To dobre przeświadczenie. Pozwala ci czuć się dobrze, prawda?
 I tu zostałam doprowadzona do ostateczności… Zasłużyłeś sobie, facet na wpis na bloga. Będziesz tam widniał po wsze czasy.
Chomikowa!: Ah! Jak to cudnie, że mogę tutaj z tobą pisać! Ja dobrze, że cię poznałam! Czy ty wiesz na ile spraw ty mi oczy otworzyłeś? Ja nawet nie wiem czy ja ci się kiedykolwiek odwdzięczę!
Potencjalny: Bo oboje na coś liczymy, prawda? Cieszę się! Mam nadzieję że nie uważasz mnie za prostaka? Skądże… gdzieżby!
Bo ja lubię rozmawiać, lubię mieć kogoś, z kim napiję się kawy, ale szukam atrakcyjnej kobiety i dlatego napisałem do ciebie. Chciałbym uniknąć oglądania się na ulicy za innymi dziewczynami a przy tobie nie będę musiał.

Prostak. Idiota. Cham. Kompletnie bezwartościowy typ. Czekaj ty!
Chomikowa: Cudnie! Ty wiesz jaka ja się teraz czuję dowartościowana? Aż dziw bierze, że taki mężczyzna chciał do mnie napisać i chciałby się ze mną pokazać na ulicy! Nie usnę Michaś, wiesz?
Potencjalny: Jesteś ładna i bardzo wysoka, dlatego mam pewność, że nie będę się przy tobie oglądał za innymi. Dlatego napisałem właśnie do ciebie.
Chomikowa: W naszym mieście jest masa ładniejszych ode mnie, więc mogę dać sobie wszystko poucinać, że będziesz się za innymi oglądał.
Potencjalny: Pozwól, że ja ocenię, czy są ładniejsze od ciebie.
WYSTARCZY!
Chomikowa: Nie, ja już na nic nie pozwolę. Nie widzę dla nas jakiejkolwiek przyszłości. Mam nadzieję, że nie natknę się na ciebie nawet w kolejce po mięso. A w przyszłości życzę ci, aby żadna kobieta która będzie z tobą w mieście, nie obejrzała się za żadnym innym przystojniejszym facetem. Bo są ich setki. Dobranoc.

I znów poszłam po wino.  Tak dalej być już po prostu nie może. Przede mną ostatnia randka. Wystarczy. Decyzja podjęta.
Bo przecież ja skończę na ODWYKU!

 

że ja niby mam wymagania???

Koleżanki nadal martwią o tę moją samotność… Moja N. się nawet mnie nie zapytała, czy skoro mam tyyyyle wolnego czasu (tyle, to znaczy ile? Czy ja się skarżę na NUDĘ? 😉 ), to nie mogłabym sobie spróbować poszukać jakiegoś księcia i zalogować się na jakimś portalu.
-Książąt w dzisiejszych czasach nie ma. Tak samo jak rycerzy. Wszyscy wyginęli razem ze smokami. Ja już to nawet ostatnio omówiłam z kilkoma osobami- oświecam nieoświeconą.
-No dobrze, dobrze. Ja cię nie namawiam.
Widzę, że jest rozczarowana. Cóż, ja też już wiele razy byłam rozczarowana i stąd jestem w punkcie, w którym jestem.
Temat elegancko zamknęłyśmy.
W mniej więcej tym samym czasie spotkałam się z moją drugą koleżanką (ta od kulturalnego kierowcy). Dziewczyna jest zalogowana na jakimś portalu i tam próbuje znaleźć mężczyznę swojego życia.
-Chomiczku, a może ty byś się zalogowała, hm? Ja wiem jak to brzmi, ale może chociaż tobie się uda…?
-Ja ci bardzo dziękuję za troskę, ale chyba jednak na razie nie.
-Ale słuchaj, tu jest wielu facetów. I wysocy, i niscy i niektórzy mają nawet poczucie humoru i PRACĘ!
Oooo, ta „praca” mnie urzekła 😛
-Ja wiem jak to jest na tych portalach, miałam w swoim życiu epizod związany z portalem randkowym, więc doskonale wiem czym to pachnie i wiem, że ja na dzień dzisiejszy mam na to straszne uczulenie i brakuje mi cierpliwości a poza tym nie ręczę za siebie w momencie, gdyby się mnie facet zapytał czy mam tatuaż albo ile zarabiam 😛
-Ale ty uparta jesteś…
-Jestem, owszem.
-Chodź, ja ci chociaż kilku pokażę, takich wysokich specjalnie dla ciebie znajdziemy. Ja się nawet z jednym takim wysokim widziałam, to pomyślałam od razu o tobie!
-O mnie?! Kobieto, to TY masz sobie faceta znaleźć, to ty szukasz miłości a o mnie myślisz jak idziesz na randki????
-No tak wyszło. Nie zmieniaj tematu.
Otwiera komputer a ja głęboko wzdycham.
-Ty Chomikowa przestań wzdychać! Nie dyskutuj!
-Ja? Gdzieżbym śmiała! Ja w ogóle daleka jestem od dyskusji, ale wzdychać mi nie zabraniaj!
Wklepuje kryteria. Nie może być o głowę niższy! A resztę jakoś się dopasuje 😛
Wyświetla się kilkadziesiąt facetów. Przeglądamy, przeglądamy a mnie się coraz bardziej NIE CHCE.

Aż tu NAGLE!
Wyświetla mi się profil całkiem ciekawego człowieka. Wierny, czuły, sarkastyczny! Inteligencja bije z jego twarzy, DOWCIP SIĘ go trzyma! Nie wiem co prawda czy zna podstawowe zasady kultury i czy przypadkiem nie jest wielbicielem Coli 😛 Ale magnetyzuje mnie ta wymarzona partnerka! Już się odnajduję w jego wszystkich wymaganiach! Toż to on mnie opisuje! Ten jego ideał to JA! Już normalnie widzę nas przed ołtarzem 😛 Już wybieram suknię ślubną. Już szykuję listę gości weselnych. Już słyszę marsz weselny. Już wybieram imiona dla naszych pięknych i idealnych dzieci… gdy doczytuję na samym dole (tak jak w umowach- drobnym druczkiem) „Moja wymarzona musi kochać psy”.
?!
Zarąbiście.
A co, jeśli wymarzona ma alergie na wszystkie czworonogi???? No kocha psy, kocha, ale ma ALERGIĘ!
Prycham z niedowierzania.
No żeby dyskwalifikować człowieka z powodu ALERGII?! Niewiarygodne.
😛

zaskoczył mnie…

 

gentJuż trochę siedziałam w domu na zwolnieniu. Najwyższy czas ruszyć tyłek z domu i poczuć ile ma się lat 😉 Posłuchać nowinek z życia wziętych, utyskiwań na męski naród i wyśmiać świat 😉 Z koleżanką umówiłam się do miasta. Z nóg już prawie zniknęły mi siniaki, więc nareszcie mogłam założyć ulubioną spódniczkę i idealną bluzkę. Istne szaleństwo 😛
W moim mieście otwarto kilka nowych knajp i wyremontowanych ulic. Coś w tym mieście zaczęło być znów modne. Miasto jakby zaczęło być modne. Młodzi ludzie zaczęli pojawiać się w knajpkach. Jak dla mnie- coś bardzo nowego. Dziwnie mi odnaleźć się na ulicach mojego miasta pełnych młodych ludzi. Moja koleżanka również jest zaskoczona. Pozytywnie. Uznałyśmy, że jest to w takim razie doskonały wieczór na to, aby ODŻYĆ 🙂
Wybieramy się do jednej z najpopularniejszych knajpek. Siadamy przy stoliku na powietrzu. Wyjmuję aparat fotograficzny przyciągając tym samym turystów (!!!), którzy proszą nas o zrobienie kilku pamiątkowych zdjęć (na szczęście nie ze mną jak z misiem z Zakopanego 😉 ). Śmiejemy się, zamieniamy kilka słów. Wieczór mija w bardzo dobrych nastrojach, póki nie zadaję koleżance PYTANIA. O etap poszukiwań miłości swojego życia.  Koleżanka już się nie śmieje tak uroczo, jak jeszcze minutę temu. Masz Chomikowa nauczkę- nie psuj ludziom nastroju takimi pytaniami 😛
-Chomikowa, ja nie wiem… Może coś jest ze mną nie tak… Może ja mam wymagana zbyt duże i dlatego to mi nie idzie…
-Ty masz duże?!- wybucham śmiechem- Myślę, że nie większe od moich, ale to przecież normalne. Nie wymagasz przecież Bóg wie czego. Co ci nie idzie? Zaraz przeanalizujemy sprawy i zobaczymy na jakim poziomie są te twoje WYMAGANIA. Dajesz kochana, dajesz! 🙂
-Właśnie, ty masz większe doświadczenie, to może mi coś poradzisz. Wierzę w ciebie, Chomiczku.
Oho! To większe doświadczenie, to jakoś mnie trochę spoliczkowało… Zebrałam doświadczenie, ale wcale nie na własną prośbę. Może odrobinkę 😛  Życie, no życie… Nieistotne.
-Słuchaj Chomiczku, spotykam się z takim jednym. Całkiem fajny facet. Byliśmy już chyba na 6-ciu czy 7-miu randkach- rozpoczyna opowieść a ja zamieniam się w słuch. W końcu mam DORADZIĆ, więc muszę być CZUJNA.
-I wiesz, on jest taki chyba nieśmiały jak ja.
Ojejkuuu… z nieśmiałymi to jest problem. Wzdycham głęboko. Koleżanka patrzy na mnie pytająco z błaganiem w oczach.
-Rozumiem, że w takim razie nawet nie spróbował cię pocałować…?
-Coś ty!
FATALNIE… To znaczy tylko myślę 😛 Na szczęście udało mi się nie powiedzieć tego na głos 😛
-No dobrze, ale czujesz, ze coś może z tego być? Nie wiem, jakieś gesty? Dotyk? Coś? Bo wiesz… ja bym nie wytrzymała aż tylu randek z niewiedzą i plątaniem się naokoło siebie.
-No właśnie! Ja też nie wiem czy tak długo dam radę. Jak dla mnie to jest zainteresowany… dzwoni itp…
-Tak, tak, ale pocałować to cię nie chce, nie wspominając o czymś więcej. Sierota.
Fuck! Moje myli poszły w eter. Na szczęście koleżanka wybucha śmichem. Ufff.
-Mała, to może weź go pocałuj ty…????- walnęłam, bo wiem, że tego nie zrobi. Zbyt nieśmiałe toto.
-Zwariowałaś?!
Odrobinę 😛
-Matko, to może mu powiedz, żeby cię pocałował?! No wóz albo przewóz! Czasu nie marnuj na chłopa nieśmiałego tudzież niezdecydowanego! Ja bym tyle czasu nie wytrzymała, nie ma takiej opcji. Życie jest jedno!
-Ale ty byłaś w takiej sytuacji?
-Byłam. Oj, BYŁAM!
-I co, i co????
-Mówię, że ja bym długo nie wytrzymała!
-Pocałowałaś go? Do łóżka zaciągnęłaś?
-Zgwałciłaś od razu! 😀 Ty mi tutaj nie imputuj moja kochana!
Wybuchamy śmiechem. Nie wiem, czy to efekt drugiego piwa… Czy po prostu życie nas bawi.
-Ja ci mówię, że jak sprawy nie weźmiesz w swoje ręce, to będziecie tak łazić i łazić koło siebie a z tego co ja wiem to ty chodzić za dużo nie lubisz. Idziesz gdzieś, jak MUSISZ 😉
-Ojejku, ty to Chomiczku odważniejsza jesteś… ja chyba nie umiem, nie wiem. Martwi mnie to…
A mnie martwi jej zamartwianie się…
-Laska, ja nie jestem odważniejsza, mnie życia na bzdury szkoda i na łażenie. Ja leżeć wolę 😛 😉 Dobra, ty sytuację przemyśl i powiedz mi czy jeszcze z kimś się umówiłaś ostatnio. Mów, mów 😀 Bo czuję, że może być wesoło 😀
-Tak, ale to była porażka. Wytrzymałam 5 minut.
-Ile?!
-No 5… Może i mało, ale to nie miało sensu.
Wybucham niepohamowanym śmiechem. Ludzie na mnie patrzą a ja się pokładam na stoliku.
-Kochana! Jesteś moim mistrzem! I ty niby taka nieśmiała! Trzeba mieć to 'coś’, żeby zakończyć spotkanie po 5 minutach! Moją najkrótsza randka trwała 45 minut i naprawdę nie dałam rady ani minuty dłużej. Zresztą uważam, że każdy zasługuje chociaż na godzinę, chyba że jest kompletnym niewypałem! 😀 Co się stało?
-Usiedliśmy a on się mnie zapytał czy mam jakiś tatuaż.
-???? Tak prosto z mostu? A jakie to ma znaczenie? Nie jesteś wydziarana na całym ciele, więc chyba to nie ma znaczenia…?
-No dla niego chyba ma. Oj, jak mi się ciśnienie podniosło a ja się denerwować nie mogę. Mówię mu, że nie mam, ale moim największym marzeniem jest mieć jeden duży tatuaż, który sobie zrobię.
-MOJA MISTRZYNI! I co???
-I zapadła niezręczna cisza, więc co ja będę w ciszy siedzieć. Podziękowałam za Colę, której jeszcze mi kelnerka nie przyniosła i poszłam.
Kiedy pohamowuję wybuch śmiechu (ktoś mi ostatnio powiedział, ze to chyba niemożliwe, żeby tak wybuchać śmiechem i czy aby na pewno nie robię z siebie w takich sytuacjach „słodkiej idiotki”, więc wzięłam sobie tę „uwagę” do serca i wybuch śmiechu zdusiłam w zarodku 😉 ), zadaję jej pytanie: JAK TO MOŻLIWE, ŻE 30-STOPARO-LATEK KUPIŁ JEJ COLĘ?
-No normalnie. Ja tam nie naciągam nikogo. Zresztą mogę za siebie zapłacić. On zamówił dla siebie Colę, to co ja miałam wziąć?
-Wiesz, no ja też mogę za siebie zapłacić, ale COLA? Może chociaż kawa…???? Rany boskie. Całe szczęście, że cię do Mc Donalda nie wziął… Ma facet GEST… Wybacz, ale Cola mi się kojarzy z randką dla 13-latków. Odpadam. Następny!
-Właśnie, NASTĘPNY! I nawet w drzwiach mnie nie przepuścił, pchał się pierwszy jak jakieś nieokrzesane dziecko.
-Widzisz… Ja już chyba nie mam cierpliwości na to wszystko. Może za krótko jestem sama. Te rozczarowania. Wiem, nie jestem idealna i zapewne nie jeden mówił kumplowi jak bardzo go rozczarowałam, ale kurczę… no jakieś elementarne zasady kultury, nie wiem…
Za kilka minut próbowałam się wydostać z knajpy. Nie byłam w stanie, bo wpadło do knajpy stado bydła. Nawet nie byli specjalnie pijani. Stałam na środku niezauważona (nie da się mnie nie zauważyć, NIE DA ), tylko dwóch z nich mnie potrąciło i pobiegło w bliżej nieokreśloną stronę knajpy.
Bajka panowie. Ech…

W mieście spędziłam z koleżanką więcej czasu, niż planowałam. Wypiłyśmy też więcej, niż planowałyśmy. Wieczór był boski, ciepły, gwarny. Nie chciało się wracać do domu. Brat koleżanki zaoferował odwiezienie dwóch wesołych, lekko już zagubionych dziewczyn do domu. Czekałyśmy na niego na parkingu. Gdy się pojawił jego srebrny pojazd, powoli szłyśmy w jego stronę. Chłopak szybko zaparkował i wysiadł z samochodu. Ruszył w naszym kierunku.
-Po cholerę ten facet do nas idzie? Przecież nie mamy żadnych zakupów, które miałby od nas odebrać… Wnosić nas do samochodu też nie musi, bo jeszcze jesteśmy w stanie wykonać ten manewr samodzielnie, więc PO CO?- takie zdania mi się plątały w myślach.
A on do mnie podszedł i się PRZEDSTAWIŁ, po czym otworzył drzwi do samochodu i ZAPROSIŁ do środka.
Opadła mi szczęka…….. Przez chwilę nie mogłam się pozbierać.

Przecież on nie zrobił niczego tak bardzo nadzwyczajnego. On tylko zrobił, to co powinno się zrobić. A ja musiałam szybko zbierać szczękę z chodnika, bo chyba drugi raz w ciągu całego mojego dorosłego życia, facet wyszedł z samochodu, żeby się przedstawić i ze mną przywitać.
Zaskoczył mnie! A mnie trudno jest zaskoczyć.
Kulturą osobistą mnie zaskoczył. Znajomością pewnych zasad.
Może jest jeszcze szansa dla ludzkości…
😛

„zapraszam do siebie na kawę”

kawa czyNasza polska gościnność ma to do siebie, że często zapraszamy kogoś bardziej lub mniej znajomego do siebie w swoje własne wychuchane cztery kąty. Szykujemy herbatę, kawę, ciasta, ciasteczka, drinki, drineczki tylko po to, aby nasz gość czuł się u nas w domu jak u siebie. I żeby oczywiście wizytę wspominał długo. A najlepiej żeby czuł jeszcze odrobinę zazdrości odnośnie lepszego jedzenia, lepszej jakości drinków czy w ogóle lepszego wszystkiego, bo leży to w naturze Polaka, że chce mieć lepiej, niż inny 😉
Sprawa ma się zupełnie inaczej, kiedy zaproszenie do mieszkania na przysłowiową kawę lub herbatę może być odebrane dwuznacznie…

W ciągu ostatnich dni z kolegą z innego działu zostałam oddelegowana do pracy w innym oddziale naszego zakładu. Wiąże się to ze służbowymi wyjazdami poza miasto. Umówiliśmy się, że startować będziemy spod mojego domu i dojeżdżać będziemy jednym samochodem. Osobą jestem towarzyską, kolegę lubię, więc wypadałoby chłopaka po skończonej całodniowej robocie zaprosić choćby na chwilę do siebie na kawę czy tam herbatę. WYPADAŁOBY, ale… Ale doświadczenie mi zaraz pozapalało wszystkie awaryjne lampki, przypominając że tego typu zaproszenia różnie się kończą…
Jeszcze jako niezbyt zorientowane w życiu dziewczę spotykałam się dość niezobowiązująco z pewnym panem. Zaproszenie na herbatę do mieszkania odebrałam dość swobodnie…
Oj, jak ja się nagimnastykowałam! „Ale że miała być herbata”, „Ale ja alkohol bardzo dziękuję, chcesz mnie spić?”, „Sypialnia?! Ale mnie jest bardzo dobrze w salonie i nie, nie lubię na podłodze”, „Oczywiście, że się wymiguję i nie, nie ćwiczyłam akrobatyki, to moja niechęć do łóżka dzisiejszego wieczoru rozbudza we mnie umiejętność takiego wyginania się” 😛 Tak, było to bardzo męczące 😛
Od tego momentu, jeśli chodzi o zaproszenia na kawę, herbatę, czy jakiekolwiek inne ciasteczka, stałam się kobietą bardzo CZUJNĄ na polską gościnność. Ale jak pokazywały moje kolejne lata spotkań z mężczyznami, czujną niewystarczająco… Wspominałam już o znajomym, którego zostawiłam w salonie na chwilę samego a po powrocie z kuchni zastałam gościa nagiego na moim łóżku. Taaa. „No, ale miała być herbata”, „Nie rób sobie jaj i się ubierz”, „Wbrew pozorom nie mam zamiaru iść dzisiaj z tobą do łóżka”, „Nie, wcale ze sobą nie walczę, ja w ogóle żyję w zgodzie ze sobą”, „Ubierz się do cholery!”
Ktoś wcale nieproszony też u mnie „gościł”. U Rodzicielki i Przyszywanego Ojca odbywał się grill z jakimiś dziwnymi znajomymi. W grillu oczywiście ja też uczestniczyłam (czego jak czego ale grilla sobie nie odmawiam 😉 ). Gośćmi była jedno młode małżeństwo. On zachowywał się bardzo podejrzanie, głośno, za bardzo zwracał na siebie uwagę, atakował mnie jakimiś aluzjami, za nic mając swoją młodą małżonkę obok. Uznałam, że cała impreza zrobiła się cholernie niesmaczna i udałam się na swoje pokoje szukając świętego spokoju. Po jakimś czasie usłyszałam kroki po schodach prowadzących na moje piętro. Robię się sztywna sama w sobie. „Z całym szacunkiem, ale ja ciebie tutaj nie zapraszałam”, „Ale ja cię proszę, nie próbuj mnie dotykać”, „Nie, nie zabawię się. Wyrosłam z zabawek 20 lat temu”, „Żona ciebie czeka na dole. Jak to nie czeka?! POJECHAŁA?!”, „Idź już i nie pij więcej”, „Masz natychmiast stąd wyjść! Nie chcę cię tu widzieć!”. Awantura. „Nie chcę tego faceta już NIGDY więcej pod moim dachem! Co jak co, ale to jest MÓJ DOM i nie życzę go sobie nigdy więcej pod moim dachem! Rozumiecie?! I nawet nie próbujcie mnie namawiać na jakiegokolwiek grilla, w którym on będzie uczestniczył!” „Nie, nic mi nie zrobił, ale dużo nie brakowało! Pod moim dachem!”.
Nigdy później go nie widziałam. Żona od niego odeszła. No chwała.
Po tych kilku przygodach moja czujność wzrosła do poziomu czujności młodej sarny biegającej rano po leśnej łące. Nic więc dziwnego, że kilka lat później, kiedy umówiłam się na wycieczkę za miasto z pewnym człowiekiem (start wycieczki spod jego bloku), to przybyłam na spotkanie odrobinę po czasie, żeby mieć pewność, że będzie czekał na mnie już w samochodzie i na spokojnie ruszymy w drogę. Oczywiście, że spotkałam go siedzącego w samochodzie, ale z zakupami, które właśnie jeszcze musi zanieść do domu. Siet. „To ja poczekam na ciebie tutaj na dole”. „Nie, nie ma żadnego problemu”. „O matko jak ty wysoko mieszkasz…” Otwiera mi drzwi do mieszkania a ja jestem kompletnie spanikowana… Nie chcę tego wszystkiego psuć. To wszystko się kupy nie trzyma. Żeby się tylko chłopak nie rozsiadał… Stoję w przedpokoju i ani drgnę choćby centymetr dalej. Chcę wyjść i pojechać na tą cholerną wycieczkę. On się krząta po mieszkaniu.
-Zwariowałaś? Nie stój tak w przedpokoju, bo się czuję jak niegościnny Polak.
-Ależ mnie jest tu BARDZO DOBRZE, zresztą przecież wychodzimy już, prawda?
-A nie chciałabyś dobrej porannej kawy?
No kawy w przedpokoju jeszcze nie piłam… Zresztą to jest śliczny przedpokój. Jest mi tu rewelacyjnie. Macam drzwi za sobą. Są w dobrej odległości. Jak coś, to może uda mi się wybiec, ale na pewno poleję się tą gorącą kawą. Trudno, plamy z kawy schodzą lepiej, niż plamy z życiorysu. Kurczowo trzymam torebkę i nadal nie chcę wchodzić ani metr dalej. Rozglądam się w panice szukając tej cholernej sypialni. Jest dość daleko, więc ten przedpokój jest BARDZO bezpiecznym miejscem w tym mieszkaniu.
-Chodź, zobacz jakie mam płytki w kuchni. Bardzo jestem z nich dumny, bo cholernie długo ich szukałem. Zobacz czy ci się podobają.
Chce mnie złapać na płytki?! A co mnie płytki obchodzą? Matko kochana, jest tyle różnych rodzajów płytek do kuchni a on akurat teraz musiał sobie kupić i to NOWE? I muszę przejść koło SYPIALNI! No czemu, czemu? Kto wymyślił, żeby sypialnia była koło kuchni? Jak można spać koło zapachów kuchennych?! I drzwi wyjściowe są już tak daleko…
Płytki spoko. Już nawet nie pamiętam jakiego były koloru 😛
-Zrobię ci tą kawę, tak? Wypijemy i ruszamy, tak?
-Spoko, kawa i jedziemy. Jedziemy, bo późno już, ok?
I nawet mnie  nie dotknął! NIC! Co prawda to była chyba najszybsza kawa w moim życiu 😛 ale nawet nie próbował mnie dotknąć! Jaka ulga… Gdyby nie ta kawa, to może nawet i by mi ciśnienie troszkę spadło… 😉 Chłopak zdobył moje zaufanie 😉

Pytam się jak w takim razie zaproponować niezobowiązującą kawę koledze z pracy? Chyba jednak będę udawać niekulturalną i nie zaproszę go do siebie, nawet do przedpokoju 😉

Oczywiście sprawy mają się zupełnie inaczej, gdy na kawę czy herbatę bardzo chcę być zaproszona lub ja zapraszam. Czasem można być nawet tak bardzo spragnionym, że się nie dociera do kuchni 😉