Boję się nadchodzących miesięcy. Boję się jesieni i zimy.
Tych ciemnych dni.
Boję się zimnych i cichych wieczorów. Czytaj dalej „zbiór wszystkich samotności”
mnogość wszystkich rozczarowań
Szkoda mi jej. Naprawdę mi jej szkoda. Ja tyle razy przeżyłam rozczarowania, że jakoś sobie z nimi radzę. Mniej lub bardziej boleśnie, ale radzę. Ona już nie powinna. Nie zasłużyła sobie na to wszystko i nie powinna…
Nie mam dobrego dnia. Chodzą za mną marzenia, które cały czas odkładam i rozczarowania codziennością. Może też dlatego tyle we mnie zrozumienia. Bo ile można być rozczarowanym. Ile można odkładać marzenia o normalnym życiu.
miłością upodlona
Kobiety dla miłości są w stanie zrobić wszystko. Dać im tylko odrobinę nadziei na to, że będą kochane a one zrobią wszystko.
Iza Roberta poznała na portalu internetowym. Zaimponował jej swoją męskością i szybkością podejmowania decyzji. W jej życiu byli sami nieudacznicy niepotrafiący wyartykułować nic poza „Co dzisiaj na obiad”? Robert za to artykułował swoje potrzeby doskonale.
Na pierwszą randkę poszli na imprezę. Tak się z nim odstresowywała po pracy, że noc spędziła z nim w jego nowym mieszkaniu. Nie, że Robert jakoś bardzo tego chciał. Był przecież w stanie poczekać do drugiej randki. Ale samo wyszło. Przecież „zaopiekuj się mną”, które powiedziała pijana w taksówce oznacza tylko seks. W „takim” stanie seks nie może być dobry. On po prostu ma być.
-„Dzisiaj zrobisz mi loda”- pisał w SMSie a ona jak ta grzeczna łania jechała do niego po pracy. Lód był zaraz po wejściu. Potem seks w przedpokoju, kuchni i salonie. Prawie nigdy nie było gry wstępnej. Po prostu kazał jej się rozebrać a potem zrywał z niej majtki. Był cholernie silny. I cholernie pewny siebie. A czasem nawet kochany. Potrafił przecież powiedzieć, że jeśli zależy jej na rodzinie, to on może dać jej dziecko.
Czytaj dalej „miłością upodlona”
sama, rozczarowana i załamana
Dobra, czas się przyznać przed samą sobą- to nie jest najlepszy okres w moim życiu. Poziom rozczarowań i lęków związanych z przyszłością nabrał tak szerokich rozmiarów, że zaczęłam porównywanie w aptekach cen Xanaxu 😛 Uwierzcie mi- jeśli radość sprawia mi pójście do pacy i czuję lęk poza nią, to znaczy, ze NIE JEST DOBRZE 😛
W sytuacjach beznadziejnych ratunkiem bywa dla mnie Prawie Idealny. Wspominałam o nim już wiele razy. Facet dla kobiety IDEALNY. Całkiem przystojny, zabawny, niegłupi, miły, sympatyczny, ciągle uśmiechnięty, z niesamowitą bajerą i… z jedną wadą. Uwielbia wszystkie kobiety. A kobiety uwielbiają jego. Tylko, że on każdą kolejną wielbi najwyżej 2 miesiące i przechodzi do ubóstwiania kolejnej.
Po jego nieudanych próbach podrywu Chomikowej (przygód na kilka tygodni nigdy nie szukałam) stworzyliśmy bardzo fajną relację. To on mi ratował tyłek (niemały przypominam) w Bułgarii, to ja go kryłam przed byłymi ukochanymi i tylko my nie działaliśmy sobie nigdy na nerwy. Uwielbiam jego poczucie humoru i podejście do życia. Kiedy już mi nic na poprawę humoru nie pomaga (z alkoholem włącznie), dzwonię do Prawie Idealnego. Wiem, że postawi mnie na nogi.
Kilka miesięcy temu, kiedy odwiedzałam go na Mazurach, oznajmił, że czas zaprzestać hulaszczego życia i znaleźć sobie kobietę na stałe. Taką, z którą założy rodzinę, bo on chce mieć dzieci. Kocha dzieci i chce je wychowywać.
Podniosłam lewą brew w oznace ogromnego zdziwienia, niedowierzania i kpiny 😛
Co jak co, ale szybciej ja zostanę panią dyrektor w mojej firmie, zbuduję dom i urodzę dwójkę dzieci, niż on się ustatkuje. I w sumie bardzo dobrze. Kocham go takiego nieustatkowanego 🙂 Dzięki temu jest moją jedyną ostoją w tym singlowym świecie. Dzieci niech sobie płodzi, ale niech reszta pozostanie bez zmian. Czytaj dalej „sama, rozczarowana i załamana”
sexy chomikowa…?
Nadszedł moment zmęczenia wszystkimi ostatnimi randkami. Logując się na portal randkowy zapomniałam, jak bardzo może mnie to znów przemielić psychicznie.
Fakt, że każdy z facetów, z którym się umówiłam piał nad moją osobowością i kobiecością, nie poprawiał mojego samopoczucia i poczucia własnej wartości. Myśli skupiłam nad tym jednym, który zrobił mi emocjonalną rozpierduchę i… wyjechał na 3 tygodnie.
Zostałam sama, zagubiona, zestresowana wszystkim, co mnie ostatnio otacza i… umówiłam się z człowiekiem, który podobał mi się od dłuższego czasu, ale jakoś ciągle nie mieliśmy czasu na spotkanie.
Weszłam do kawiarni dziwnie pewna siebie. Może dlatego, że wcale mi nie zależało. Zależy mi jedynie na stabilności, której tym spotkaniem sobie nie zapewnię, ale może jednak wniesie coś pozytywnego w moje popierniczone od dłuższego czasu życie 😛
Usiadł obok mnie naprawdę przystojny facet. Twardy i zasadniczy, ale jednocześnie miły, uśmiechnięty. Świetny kandydat na takiego, który mógłby mną sponiewierać.
W łóżku 😛 Czytaj dalej „sexy chomikowa…?”
gdy człowiek się zmienia
Podobno ludzie się nie zmieniają. Psychologia mówi, że większość naszego „charakteru” jest uwarunkowana w genach, część w wychowaniu a reszta w środowisku, w jakim żyjemy. Ja sama wychodzę z założenia, że mogą nam się zmienić pewne poglądy i sposób podejścia do różnych spraw. Tylko, że ten sposób podejścia do wielu spraw może tak zakręcić naszym życiem, że staniemy się zupełnie innymi ludźmi…
Spotkałam się ostatnio ze znajomym. Po wielu latach rozwodzi się ze swoją żoną. Czytaj dalej „gdy człowiek się zmienia”
samotny/zdesperowany?
Kto jak kto, ale akurat ja dobrze wiem jak to jest być bez pary, singlem czy samotnym (jak zwał, tak zwał 😛 ). Wiem, że wcale nie jest dobrze. Wcale nie jest kolorowo, nie jest pięknie i nie jest odświętnie. Pokuszę się o stwierdzenie, że jest do dupy 😛 i rozumiem, że chyba nikt nie chce być sam. Jest masa mniej lub bardziej pomysłowych idei zmiany statusu z „wolny” na „w związku”. Ludzie logują się na randkach internetowych, szukają szczęścia na przystankach autobusowych, na imprezach, w pracy, w szkole, muzeach czy Bóg wie gdzie jeszcze 😉 lub…
Czytaj dalej „samotny/zdesperowany?”
z życia rezydentki w szczycie sezonu
Nareszcie wygospodarowałam godzinkę, żeby coś tutaj naskrobać. Mocno się zastanawiałam jakim złotym wpisem tu błysnąć, co opisać z mojego życia, co by tu wyśmiać… Przeanalizowałam ostatnie 2 tygodnie mojego życia i szybko doszłam do wniosku, że nie wydarzyło się NIC. Oprócz walki z turystami, karaluchami, opóźnionymi lotami, overbookingami i doglądaniem małych kotów, nie dzieje się NIC. Najzwyczajniej w świecie na całą resztę nie mam czasu. Zaczynam pracę o 9.00 i kończę o 22.00. W międzyczasie wysłuchuję bluźnierstw na linie lotnicze, na hotele i generalnie, że wszystko jest straszne…
Takie życie rezydentki 🙂
wielkie, chodzące zmartwienie
Kiedy obchodziłam swoje 30-ste urodziny, coś w mojej głowie „kliknęło”. Do 30-stki nie działo się nic niepokojącego i nic nie zapowiadało żadnych zmian. Nadszedł TEN dzień i nagle mój rozum przestawił się na funkcję „zamartwiania i niepokoju”.
Nie jest dobrze.
Powiem więcej- jest coraz gorzej… 🙁
Fakt, że jestem tysiące kilometrów od domu, nie ułatwia mi sprawy. Boję się o Rodzicielkę, o Przyszywanego Ojca, o dom i o moje relacje z przyjaciółkami. Będąc na miejscu, wszystko jako-tako kontrolowałam. Miałam czas na spotkania, na organizację mojego życia, „czuwałam”. Tutaj- w Grecji doświadczam totalnej rozpierduchy. I boję się.
rozmemłana emocjonalnie, czyli Poliglota część kolejna
Sprawy się komplikują jeszcze bardziej, niż mogłam przypuszczać… Od momentu, kiedy facet do mnie zadzwonił i mi zakomunikował, że ROZSTAŁ SIĘ ZE SWOJĄ WIELKĄ MIŁOŚCIĄ, o której oczywiście wcześniej nie pisnął ani słowa, swoją nieustająca obecnością nie pozwala mi ogarnąć emocjonalnego bałaganu.
Naprawdę byłam przekonana, że po jego telefonie, w którym przepraszał za 4-godzinną wymianę sms-ów, już nigdy więcej nie będzie miał odwagi się do mnie odezwać. Tym bardziej, że podczas tych wszystkich wiadomości napisałam mu, że bardzo mi się nie podoba jego podejście do kobiet i związków a flirtowanie z dziewczyną, podczas trwania związku z MIŁOŚCIĄ ŻYCIA (BŁAGAM!) jest delikatnie mówiąc nie na miejscu.
Ocknij się, Chomikowa! Nie wszyscy mają w sobie tak wysoko rozwinięty poziom samokrytyki, jak ty.
Po dwóch dniach błogiej ciszy dostałam wiadomość, w której wysłał mi zdjęcie samochodu jego marzeń.
–Jak wrócę po tych 10 miesiącach za granicą, to właśnie taki sobie kupię, Chomikowa.
Niesamowite…
-Patrząc na cenę, to chyba nie będziesz spożywał posiłków, żeby to sobie kupić. Radzę już teraz nauczyć się łowić ryby.
-Coś tam jeszcze wezmę kredytu i kupię. To jest miłość! Muszę go mieć!
-Aaaa… miłość! No to tak. Chociaż znając ciebie, miłością za chwilę zapałasz do pięciu innych samochodów.
-Co ty taka uszczypliwa?
No proszę, nawet wyczuł złośliwość. Jednak głupi nie jest.
–Wiesz co? Wybacz, ale jestem wyjątkowo zajęta i nie mam czasu na konwersacje.
Tak, wiem. Mogłam być bardziej bezpośrednia i najzwyczajniej w świecie mu napisać „NIGDY WIĘCEJ DO MNIE NIE PISZ I NIE DZWOŃ”, ale przecież GŁUPI NIE JEST. Nie jest i tym niestety mi zaimponował jakiś czas temu. Jeszcze wtedy, kiedy nie wiedziałam, że to zakompleksiony flirciarz, i że zafunduje mi jazdę emocjonalną.
–Spoko, odezwę się. Miłego wieczoru, Chomiczku!
Nie mogę się doczekać.
Następny dzień. A raczej późny wieczór. Północ 😛 SMS! Stało się coś, na bank. Ostatni czas, kiedy dostałam wiadomość o północy (nie licząc sylwestra 😛 ) dostałam… w Bułgarii, kiedy zaginęły bliźniaczki…
–Pozdrowienia z (tu pada nazwa mojego miasta)!
Do wiadomości załączone było ZDJĘCIE Z JAKĄŚ DZIEWCZYNĄ!
Oczom własnym nie wierzę. Jestem zła, zniesmaczona i załamana. Ręce opadły mi już kompletnie. Czy ktoś jest mi w stanie wytłumaczyć po co otrzymałam to zdjęcie z informacją, że jest w moim mieście? Wybaczcie, ale moja wyobraźnia właśnie napotkała na granicę i już nie posunie się ani kroku dalej. No to po co????
Na wiadomość nie odpisałam. Następnego dnia telefonu nie odbierałam. W końcu przyszła wiadomość, że mnie przeprasza za brak informacji, że będzie w moim mieście. Znowu mnie przeprasza. Mam wrażenie, że powinien mnie przeprosić za swoją obecność w moim życiu. Nie chciał, to nie poinformował! Spoko, nie umarłam! Po co tylko ciągle do mnie pisze lub dzwoni????
Jestem zmęczona tą relacją. Czuję się oszukana i na jakiś sposób wykorzystana. Jak zwykle. To już druga relacja w ostatnim czasie, która powinna się zakończyć, a której niestety nie mogę radykalnie uciąć. Nie zniosłabym setek pytań od Wiecznie Niezadowolonej, Prawie Idealnego i innych. Nie wiem, czy umiałabym z nich wybrnąć…
I tak pozostaje mi na dzień dzisiejszy zajadanie się herbatnikami i nerwowe zerkanie na telefon. Jest wieczór, więc za chwilę znów przyjdzie jakaś wiadomość…
Otóż to.
–Co robisz, Chomiczku? Napisz coś w końcu do mnie i się uśmiechnij.
No żessssszzzz… A ja znów bez Ferrero 🙁