nocne rozmowy z taksówkarzem

taksiWychodzę w nocy z imprezy. Miasto cudownie pachnie  nadchodzącym latem. Ten błogi zapach wilgotnego powietrza osuszanego zbliżającym się ciepłem… 🙂 Już dawno nie było mi tak spokojnie, jak przez te kilkanaście minut.
W tym rewelacyjnym nastroju wsiadam do taksówki. Proszę kierowcę, żeby otworzył mi okno, bo chcę czuć to moje miasto.
-Ale mgła się zrobiła po tych ulewach. Już na szczęście ma się zrobić bardzo ładnie, bo wystarczy tego deszczu.
-Ma pan rację, ale my i tak nie mamy co narzekać. Na południu to ludzie w pełni strachu żyją. Te potoczki to już w rzeki się porozpływały. Współczuję tym ludziom. My nie mamy co narzekać- powodzie nam nie grożą, tsunami i trzęsienia ziemi też nie. Miasto jest beznadziejne, ale chociaż pod tym względem bezpieczne 😉
-Oj, ma pani rację. Ja pamiętam chyba w 2010 roku na południu jak pozalewało miasta. Całą piwnicę mi zalało. Ale okolicę miałem piękną. -panu widzę, że się na wspomnienia zebrało…
-A to pan z południa? Matko kochana, co pana do tego syficznego miasta przygnało?
-No a jak pani myśli? Co dojrzałego mężczyznę mobilizuje do zmiany miejsca zamieszkania?
-Kobieta… albo pieniądze.
-Kobieta.
I mówi to z takim spokojem, ciepłem w głosie. I uczuciem. Jeszcze przyjemniej mi się robi na duszy.
-I dobrze tu panu?
-Pewnie, że dobrze.  A pani nie?
-Mnie? Niekoniecznie… W sumie nic mnie tu nie trzyma… Ale panu życzę w takim razie jak najwięcej szczęścia. Niech wam się tu dobrze żyje 🙂

Wysiadam na tej mojej wsi i tak bardzo się cieszę, że niektórzy doceniają to, co mają. Na schodach zastaję drącego się kota Rodzicielki. „Chodź sierściuchu, dostaniesz michę”. Niech też ma coś z tego życia 🙂
Tak mi spokojnie…