Wstyd się przyznać, ale znowu to zrobiłam. I to nie sama- zrobiłam to z nim.
Z premedytacją i pełnym zaangażowaniem.
Ponownie poszliśmy na lekcje tańca. Czytaj dalej „między lekcjami tańca a pornografią”
Chomikowa na pokazie chippendalsów.
No i stało się. W ogóle się nie spodziewałam. Nic a nic! Już bardziej rozglądałam się za jakimś klubem Go Go, do którego mogłabym zaciągnąć kumpla z teamu (zaciągnąć to złe słowo, bo chłopakowi na moją propozycję wspólnych odwiedzin w/w klubu aż się oczy zaświeciły. Warunek jest tylko jeden- to ja muszę wszystko postawić. Cokolwiek macie na myśli 😛 ) Kilka dni temu podczas służbowej kolacji z grupą Polaków, natchniona bardzo przyjemną, taneczną muzyką dochodzącą z jakiegoś klubu, postanowiłam właśnie tam spędzić resztę wieczoru z całą grupą. Pewnym krokiem przekroczyłam próg klubu i… zamurowało mnie 😛 Na scenie stało tzw. „namiętne męskie ciacho” w czymś obcisłym skórzanym (to miała być chyba imitacja skórzanej kurtki 😛 ) i bardzo sprawnie przemawiało do publiki w języku angielskim, rosyjskim i niemieckim. Szacun! Bardzo niepewnie zerknęłam na moją grupę Polaków… Myślałam, że jak szybko tam weszliśmy, tak szybko nas stamtąd wymiecie, ale… MYLIŁAM SIĘ. Panie ochoczo zajęły miejsca (kto by pomyślał 😛 ) a panowie chyba nie mieli innego wyjścia, jak tylko usadowić się koło nich. W końcu do północy drinki były za pół ceny 😛 Najpierw na scenę wyciągnęli jedną Niemkę. Wyciągnęli to jednak znów złe słowo… Ona bardzo chętnie za rączkę poczłapała za „ciachem” prowadzącym. Facet wykonywał naokoło niej przeróżne figury. Prężył się, wyginał… Skubany ma kondycję 😛 Punktem kulminacyjnym opisywanego występu była imitacja ruchów kopulacyjnych. Parka leżała na podłodze i na komendę prowadzącego przedstawiała przeróżne namiętne pozycje seksualne.
Nooooo….
Przerwa na reklamę, czyli czas, żeby się napić. Rozglądam się po sali. Widzę kilka par. Namiętnie się całują. Wydaje mi się, że przyszli tu po to, żeby wieczorem mieć w końcu pierwszy raz od wielu miesięcy udany seks. Ten wieczór to dla nich gra wstępna. Smutne trochę. -Chomikowa! Chodź teraz pójdziemy na scenę! Chodź!- ciągnie mnie koleżanka z teamu za rękę. Jak to MY pójdziemy?! Ja NIGDZIE SIĘ NIE RUSZAM. Ja się mogę jedynie ruszyć do swojego hotelu do łóżka, bo padnięta jestem i chyba już mi wystarczy. -Chomikowa! No nie bądź drętwa! Nie potrafisz się bawić!- zaczyna już mnie atakować, co wcale mi się nie podoba. -Chyba sobie jaja robisz?!- ja bym miała iść na scenę i dotykać jakiegoś faceta, którego w ciągu tygodnia obmacywało ponad tysiąc łapsk?! To ja już wolę iść do centrum i sobie pomacać ten posąg nagiego gościa, który wszyscy macają. NIGDZIE NIE IDĘ. Obrażona. Zaraz znów będzie, że się bawić nie potrafię. Pewnie, że nie potrafię. Nie potrafię pić prawie codziennie i udawać 15-latkę spuszczoną z łańcucha.
Część druga występów się zaczęła. Teraz potrzebują dwóch kobiet na scenie. Koleżanka poszła i to bardzo chętnie. Jakoś mnie to nie dziwi. Tańczą, znów udają ruchy kopulacyjne a mnie łapie takie ziewanie, że zbieram się do siebie do hotelu, który już zaczęłam nazywać swoim domem. Nie potrzeba mi gier wstępnych. Mało mi ostatnio trzeba. Chyba mogłabym się tylko przytulić. Choćby do poduszki. Taka moja pozycja seksualna na Bałkanach 😛
tańczący z Chomikową ;)
Uwielbiam tańczyć 🙂 To jest mój sposób na odzyskanie uśmiechu i energii. Gdybym nie miała powyżej 180 cm wzrostu, to zapewne poszłabym w taniec zawodowy albo na pewno poświęciłabym bardzo dużo czasu tańcu towarzyskiemu. A że niestety jest jak jest… W podstawówce, kiedy chodziłam na lekcje tańca towarzyskiego, to z powodu niechęci chłopaków do udziału w w/w zajęciach, instruktor zawsze mnie wybierał na partnera dla którejś z koleżanek.
No jasne.
Nie ma co się dziwić, że kiedy tylko mam okazję, to wychodzę z dziewczynami do knajpy, żeby potańczyć. Pokołysać się, pokręcić tyłkiem, poczuć rytm i odpłynąć… 🙂 Prawdopodobieństwo, że cały wieczór przetańczymy tylko w swoim- kobiecym gronie jest… znikome. Jakiś osobnik płci przeciwnej mniej lub bardziej odważnie w końcu się przyczłapie 🙂 I w sumie SUPER 🙂 Uwielbiam patrzeć jak gdzieś zerka z końca sali w moją stronę, potem niby nigdy-nic zbliża się do mnie, bacznie obserwuje czy dużo jest ode mnie niższy lub czy jest w jego mniemaniu prawdziwym maczo i jednak głowę ma odrobinę wyżej od mojej 😉 Później z reguły bardzo nieśmiało proszą do tańca LUB!- co też się zdarza- szarpią za rękę i PORYWAJĄ (dosłownie!) na środek parkietu. Okej, okej! Byleby to wszystko było właśnie… w RYTMIE 😛
Te setki godzin spędzonych na parkietach wszelakich, dały mi możliwość posegregowania kilku najbardziej charakterystycznych partnerów tańca i ich zaszufladkowania 😉 Jakie to u mnie typowe 😛
1. Maczo
Ten typ ma to do siebie, że najpierw przez dłuższy czas obserwuje rybki w akwarium. Nie jedną wyłowi wzrokiem, puści do niej oczko lub zalotnie się do niej uśmiechnie. Ale nie! Nie myślcie sobie, że to właśnie ta jedna stanie się jego zdobyczą do końca wieczoru! On tak będzie „podpuszczał” kilka rybek, aż natchniony odpowiednią ilością alkoholu podpłynie do jednej z nich. On z reguły nie prosi do tańca. On bez pytania bierze, to co do niego „należy”. Jeśli nie dostanie w gębę od faceta, któremu wyrwał partnerkę z rąk, to taniec z wybranką będzie pełen namiętności i pewności siebie. Najczęściej nie będzie mieć trudności ze złapaniem rytmu, nie podepcze partnerce stóp ani nie uderzy jej łokciem w twarz (choć niestety nie jest to regułą, bo zdarzają się też Maczo, którzy mają po prostu zbyt mocno wywindowane poczucie pewności siebie na parkiecie). Jeśli partnerka nie wykaże zbyt dużego zainteresowania osobnikiem Maczo, to ten w dość szybkim tempie wyłowi sobie następną „ofiarę” z akwarium.
2. Wesołek
Osobiście bardzo lubię ten typ 🙂 Pomimo braku poczucia rytmu i znajomości kroków jakiegokolwiek tańca, wszystko nadrabia poczuciem humoru i urokiem osobistym 😉 Jego nogi żyją swoim życiem, jego tułów żyje swoim a partnerka albo się podda żartobliwym ruchom partnera, albo ich wspólny taniec będzie tańcem dwóch zupełnie innych bajek 😉 W Wesołkach bardzo lubię dystans, jaki mają do swoich podlegających dyskusji umiejętności tańca 😉 Wygłupiają się, żartują. Niektórzy na ucho swojej partnerce przyznają, że tańczyć kompletnie nie potrafią, ale starają się nadrobić braki uśmiechem. Śmiać się uwielbiam z sytuacji przeróżnych, więc kilka tanecznych ruchów z Wesołkami jest gwarancją dobrej zabawy 🙂
3. Treser
Oj, takiego chyba nie lubię najbardziej… Jedyne, w czym trzeba mu przyznać rację, to w tym, że poczucie rytmu ma na pewno. I pewność siebie. Myślę, ze nawet więcej tego drugiego, niż samego poczucia rytmu… Do knajpy przyszedł po to, żeby się popisać swoją umiejętnością tańca. Może nawet i grzecznie a nawet szarmancko poprosi kobietę do tańca, ale tych jego dobrych manier to by było na tyle. Popisuje się i wymachuje moimi rękoma i nogami tak, że boję się, że za chwilę zrobi ze mnie kawałek koszuli, którą prawie każdy pijak-tancerz wymachuje nad głową. A ja bardzo nie lubię tracić gruntu pod nogami. Poza tym ciągle musztruje: „Chomikowa, połóż mi tę nogę na biodrze, no wyżej! Przechyl się! No nie bój się! Przecież cię trzymam! Teraz będzie obrót. Dobrze! Wyżej tę rękę! Więcej seksu! Pięknie! Musimy się spocić, żeby to był taniec! Nie oddalaj się! Chomikowa! ” Nie, ja się nie oddalam a tylko uciekam. Bo to ma być zabawa i przyjemność a nie tresura jak na siłowni z trenerem 😛
4. Uwodziciel
Taki ma chyba największe „branie”. Bo skubanego ciężko rozszyfrować a radzi sobie na parkiecie całkiem nieźle. Zresztą nie tylko na parkiecie 😉
Nogi i biodra nawet całkiem nieźle pracują (jeśli nie rzec „aż za dobrze” 😉 ). Sam taniec przybiera postać czysto erotyczną i w sumie taki ma być- ma być grą wstępną. Ciąg dalszy w toalecie lub hotelu. W sumie która mu się oprze?- Facet ma poczucie rytmu, po drodze prawi masę komplementów. To wszystko to gra. Gra, której on dzisiaj wieczorem nie może przegrać.
5. Napalony
Tak naprawdę różni się niewiele od Uwodziciela. Uwodziciel jednak ma jakieś wyczucie, jest cierpliwy a jego gra jest opanowana do perfekcji. U Napalonego tego nie ma. On nie ma czasu, on nie ma cierpliwości. On chce JUŻ, TERAZ i NATYCHMIAST. Nie zwraca uwagi na kroki, nie zwraca uwagi na muzykę, Najważniejszym jest „zaliczenie” partnerki lub chociażby dogłębna penetracja migdałków. Łapska będzie wpychał pod bluzkę lub spódniczkę. Ciałem będzie napierał na partnerkę. OSACZY ją. Jeśli gdzieś po drodze nie dostanie w gębę, to może i nawet dobrnie do finału…
6. Nieszczęście
Już wiecie, że mam na ten typ uczulenie. Jeśli więc pierwsze wspólne kroki na parkiecie rozpoczynają się słowami „Poprowadzisz?” to już wiem, że będzie FATALNIE. Każda jego noga żyje swoim życiem- jedna tańczy rock&rolla, druga goni za melodią z „Titanica” . Tułów ma tak sztywny, jak mój dziadek, kiedy chodził w gipsie z powodu złamanego kręgosłupa. Po drodze usłyszę tysiąc komplementów na temat moich umiejętności tańca. Wypyta się mnie o wszystko. Będzie przy tym tak sztywny i zestresowany, jak 12- latek przed pierwszym pocałunkiem.
Tragedia.
7. Nawalony-ledwo przytomny
Znacie to… Chwiejny krok… nieskoordynowane ruchy, mętny wzrok. Aż przykre 😉 A do tego jeszcze próbuje tańczyć 😀 Ba! On jeszcze próbuje poderwać jakieś dziewczę! Nie dość, że poderwanie tyłka od krzesełka kiepsko mu idzie, to cała reszta jest z góry skazana na porażkę.
Jeden raz w życiu próbowałam nawet z takim zatańczyć (nie pytajcie mnie dlaczego…). Usnął mi na ramieniu….
8. Mix
Niektóre typy mogą występować w jednej postaci. Zdarza się, choć nieczęsto. Jak na moje oko, to zmiksować się nie da tylko Nieszczęścia. A może jeszcze zbyt mało w życiu widziałam? 😉
Jak myślicie?- na który typ trafiałam najczęściej? BINGO! Napaleni i Nieszczęścia do mnie lgną jak muchy do… MIODU 😛
A marzy mi się choć raz w życiu zatańczyć tak z pełną namiętnością, nie uciekając stopami przed stopami napastnika, nie ściągając niczyich łapsk w mojego tyłka. Poczuć się, jak prawdziwa kobieta na parkiecie. Ech…..