Wczesny wieczór. Spokojny, cichy. Gdzieś za oknem słychać śpiew ptaków. Jak nic idzie wiosna, wszystko budzi się do życia. Z większym spokojem, niż ostatnio siadam do komputera. Do swojego świata. Fejs. Tam się wszystko rozgrywa. Tam najszybciej człowiek się dowie o narodzinach dzieci, o ślubach, rozstaniach, podróżach. Życie.
Status „w związku”.
Zakochał się.
Czytaj dalej „chomikowa zalana łzami ;)”
4 minuty rozmowy…………
W życiu przecież ważne są rozmowy. Mniej lub te bardziej ważne. Łatwiejsze i te wypowiadane z łomotem serca. Te, które wnoszą w naszą codzienność uśmiech i te, które wnoszą łzy. Wszystkie nieodłącznym elementem naszego życia…
Pełna niepewności i z drżącymi dłońmi sięgam po czarny telefon. „Never stop dreaming” z obudowy zdaje mi parzyć palce.
Zielony punkt. Namacalny aż do szpiku kości. To nieprawdopodobne, jak szybko dźwięk może pokonać 8.000 km… Zawsze byłam pod wrażeniem połączenia techniki z szeptem i biciem serca.
-Tak… Wiem…- przerywane ciszą i wspólnym lękiem w głosie.- W każdej chwili byłem z tobą szczery… Teraz też…Rozumiem cię… Dużo o tobie myślałem… Naprawdę przepraszam. Bardzo cię przepraszam…
Dotknąć tego czerwonego punktu. Tak bardzo chcę dotknąć tego czerwonego punktu. Czytaj dalej „4 minuty rozmowy…………”
samotny/zdesperowany?
Kto jak kto, ale akurat ja dobrze wiem jak to jest być bez pary, singlem czy samotnym (jak zwał, tak zwał 😛 ). Wiem, że wcale nie jest dobrze. Wcale nie jest kolorowo, nie jest pięknie i nie jest odświętnie. Pokuszę się o stwierdzenie, że jest do dupy 😛 i rozumiem, że chyba nikt nie chce być sam. Jest masa mniej lub bardziej pomysłowych idei zmiany statusu z „wolny” na „w związku”. Ludzie logują się na randkach internetowych, szukają szczęścia na przystankach autobusowych, na imprezach, w pracy, w szkole, muzeach czy Bóg wie gdzie jeszcze 😉 lub…
Czytaj dalej „samotny/zdesperowany?”
naiwnie? o pomocy wszelakiej
Mam w sobie bardzo duże pokłady empatii i współczucia. Na widok zbłąkanego psa, czy kota serce łamie mi się na pół. Wylewam łzy nad zdjęciem dziecka, które straciło swoich rodziców. Mam w sobie pełno zrozumienia i współczucia dla starszych ludzi. I pomagam jak tylko mogę i kiedy tylko mogę. Może żyję w świecie utopii, ale wydawało mi się, że jednak sporo w nas ludziach jakiejś mądrości życiowej a co za tym idzie rozsądnej pomocy.
Czytaj dalej „naiwnie? o pomocy wszelakiej”
„podsłuchane” przed koncertem
No proszę… Kto by pomyślał, że w oczekiwaniu na koncert stanę się niechcianym świadkiem ubiegłej nocy jednej z dziewczyn, która również przyszła posłuchać jednego ze swoich ulubionych zespołów.
Dość elegancko ubrana. Nienachalny makijaż, włosy upięte w kitkę, w ręku telefon. Mojej uwadze umyka moment, kiedy telefon dzwoni lub kiedy ona wybiera numer z kontaktów. Niezauważona niestety nie może być jej rozmowa. Dziewczyna stoi niecałe 2 metry od mnie i od jakiś 15 innych osób. Jej głos jest wyraźny. Wcale nie jest skrępowana tym, że przynajmniej 15 innych osób słyszy każde jej słowo. Może wcale nie jest świadoma, że jest aktorką małego, prywatnego teatru.
Sama nie wiem, czemu się zgodziłam, aby druga randka była u niego w domu. W sumie to jasne, że jak zaprasza do domu, to randka ma się skończyć w łóżku, ale ja jakoś nie pomyślałam. I wiesz, on w sumie tylko dał mi buzi w policzek, zdjął ze mnie płaszcz i od razu powiedział, żebym zobaczyła wyremontowaną sypialnię.
Stary numer 😀
To ja mu mówię, że na pewno sypialnia jest bardzo ładna, ale nie muszę jej dzisiaj oglądać, ale on mówi, że szkoda by było, żebym nie zobaczyła sypialni, w którą włożył tyle pracy i pieniędzy. No to ja wchodzę do środka, mówię, że faktycznie ładna- światła przygaszone, masa już nadpalonych świeczek na parapecie (Casanova się trafił 😀 ), fajny obraz i wielkie łóżko. Na co on mi mówi, żebym zobaczyła jakie fajne jest łóżko i się na nim położyła. Wiesz, trochę nie chciałam, bo miałam wrażenie, że on tylko zmierza do jednego, ale skoro już tam poszłam, to co miałam zrobić? Położyłam się na tym łóżku a on obok mnie. Zaczął mnie smyrać i rozpinać sweter. Nie byłam wcale przekonana, bo to przecież dopiero druga randka. Znam go tylko tydzień. I tak zaczął mnie całować, aż poszliśmy na całość. Wiesz, szału nie było, ale przecież chyba sama tego chciałam. Wszystko ci zresztą opowiem jak się spotkamy, bo idę już na salę i muszę kończyć.
Rozłącz.
Koniec przedstawienia.
Komuś błąkał się uśmiech pod nosem, ktoś udawał, że nie słyszy, ktoś że nie jest zainteresowany. Ja się zastanawiam czy ona była świadoma tego, że wszyscy słyszeli opowieść o czymś, co powinno pozostać tylko miedzy nią i tym facetem lub ewentualnie jeszcze najbliższą przyjaciółką. A może ona doskonale sobie zdawała z tego sprawę, tylko nie robiło to na niej żadnego wrażenia…? W dzisiejszych czasach lubimy udostępniać innym swoją prywatną część życia, intymną. Gdzie rodzice, którzy uczą, że o pewnych rzeczach lepiej nie mówić? A już na pewno nie o tym, że na drugiej randce ktoś „się bzyknął”. Nie wyobrażam sobie, żebym miała opowiadać obcym ludziom, co i jak robiłam z facetem ubiegłej nocy, zeszłego tygodnia, czy miesiąca.
A może tylko urodziłam się o te 10-15 lat za wcześnie? Może, gdybym przyszła na świat w latach 90-tych, moje podejście do publikowania intymnych kwestii byłoby zupełnie inne.
A może najzwyczajniej w świecie niektórym brakuje wyobraźni…
rozmemłana emocjonalnie, czyli Poliglota część kolejna
Sprawy się komplikują jeszcze bardziej, niż mogłam przypuszczać… Od momentu, kiedy facet do mnie zadzwonił i mi zakomunikował, że ROZSTAŁ SIĘ ZE SWOJĄ WIELKĄ MIŁOŚCIĄ, o której oczywiście wcześniej nie pisnął ani słowa, swoją nieustająca obecnością nie pozwala mi ogarnąć emocjonalnego bałaganu.
Naprawdę byłam przekonana, że po jego telefonie, w którym przepraszał za 4-godzinną wymianę sms-ów, już nigdy więcej nie będzie miał odwagi się do mnie odezwać. Tym bardziej, że podczas tych wszystkich wiadomości napisałam mu, że bardzo mi się nie podoba jego podejście do kobiet i związków a flirtowanie z dziewczyną, podczas trwania związku z MIŁOŚCIĄ ŻYCIA (BŁAGAM!) jest delikatnie mówiąc nie na miejscu.
Ocknij się, Chomikowa! Nie wszyscy mają w sobie tak wysoko rozwinięty poziom samokrytyki, jak ty.
Po dwóch dniach błogiej ciszy dostałam wiadomość, w której wysłał mi zdjęcie samochodu jego marzeń.
–Jak wrócę po tych 10 miesiącach za granicą, to właśnie taki sobie kupię, Chomikowa.
Niesamowite…
-Patrząc na cenę, to chyba nie będziesz spożywał posiłków, żeby to sobie kupić. Radzę już teraz nauczyć się łowić ryby.
-Coś tam jeszcze wezmę kredytu i kupię. To jest miłość! Muszę go mieć!
-Aaaa… miłość! No to tak. Chociaż znając ciebie, miłością za chwilę zapałasz do pięciu innych samochodów.
-Co ty taka uszczypliwa?
No proszę, nawet wyczuł złośliwość. Jednak głupi nie jest.
–Wiesz co? Wybacz, ale jestem wyjątkowo zajęta i nie mam czasu na konwersacje.
Tak, wiem. Mogłam być bardziej bezpośrednia i najzwyczajniej w świecie mu napisać „NIGDY WIĘCEJ DO MNIE NIE PISZ I NIE DZWOŃ”, ale przecież GŁUPI NIE JEST. Nie jest i tym niestety mi zaimponował jakiś czas temu. Jeszcze wtedy, kiedy nie wiedziałam, że to zakompleksiony flirciarz, i że zafunduje mi jazdę emocjonalną.
–Spoko, odezwę się. Miłego wieczoru, Chomiczku!
Nie mogę się doczekać.
Następny dzień. A raczej późny wieczór. Północ 😛 SMS! Stało się coś, na bank. Ostatni czas, kiedy dostałam wiadomość o północy (nie licząc sylwestra 😛 ) dostałam… w Bułgarii, kiedy zaginęły bliźniaczki…
–Pozdrowienia z (tu pada nazwa mojego miasta)!
Do wiadomości załączone było ZDJĘCIE Z JAKĄŚ DZIEWCZYNĄ!
Oczom własnym nie wierzę. Jestem zła, zniesmaczona i załamana. Ręce opadły mi już kompletnie. Czy ktoś jest mi w stanie wytłumaczyć po co otrzymałam to zdjęcie z informacją, że jest w moim mieście? Wybaczcie, ale moja wyobraźnia właśnie napotkała na granicę i już nie posunie się ani kroku dalej. No to po co????
Na wiadomość nie odpisałam. Następnego dnia telefonu nie odbierałam. W końcu przyszła wiadomość, że mnie przeprasza za brak informacji, że będzie w moim mieście. Znowu mnie przeprasza. Mam wrażenie, że powinien mnie przeprosić za swoją obecność w moim życiu. Nie chciał, to nie poinformował! Spoko, nie umarłam! Po co tylko ciągle do mnie pisze lub dzwoni????
Jestem zmęczona tą relacją. Czuję się oszukana i na jakiś sposób wykorzystana. Jak zwykle. To już druga relacja w ostatnim czasie, która powinna się zakończyć, a której niestety nie mogę radykalnie uciąć. Nie zniosłabym setek pytań od Wiecznie Niezadowolonej, Prawie Idealnego i innych. Nie wiem, czy umiałabym z nich wybrnąć…
I tak pozostaje mi na dzień dzisiejszy zajadanie się herbatnikami i nerwowe zerkanie na telefon. Jest wieczór, więc za chwilę znów przyjdzie jakaś wiadomość…
Otóż to.
–Co robisz, Chomiczku? Napisz coś w końcu do mnie i się uśmiechnij.
No żessssszzzz… A ja znów bez Ferrero 🙁
obcokrajowiec…? Potencjalny Idealny…? ;)
Wbiegam zmachana do jednego z moich ulubionych hoteli. Taki malutki, cichy, spokojny… Niewiele ludzi, ale atmosfera miła, rodzinna, pełna ciepła. Przy basenie mijam jakiegoś chłopaka, który mówi mi po angielsku „dzień dobry”.
-Tak, tak. Dzień dobry!- odpowiadam z profesjonalnym uśmiechem i biegnę dalej.
Dopadam do szefowej recepcji i zamawiam śniadanie na wynos dla nieokiełznanych turystów z Polski. Chwilkę sobie rozmawiamy i znów widzę tego chłopaka.
-Ale jesteś wysoka! To niesprawiedliwe! Ile facetów chciałoby być chociaż twojego wzrostu… Ja sam chyba jestem niższy. Zresztą nieważne. Pierwszy raz cię tu widzę.- zagaduje chłopaczyna.
-To samo mogę powiedzieć o tobie! – zaśmiewam się- A myślę, że jestem tu zdecydowanie dłużej od ciebie.
-No tak, z pewnością- i pokazuje na mój uniform, z czego oboje się śmiejemy.
I tak nam miło się zaśmiewało i tak nam miło się rozmawiało, że nie zauważyłam jak minęło dobre 15 minut. Chłopak zaczął robić na mnie wrażenie. Kulturalny, miły, uśmiechnięty. I dłoń mi uścisnął jak prawdziwy facet a nie jak baba. Tylko, że… no co mi po gościu, który pewnie jest z jakiś Czech, Szwecji czy innego świetnego kraju położonego z 1000 kilometrów od Polski… Jak szybko to sobie uświadomiłam, tak szybko odechciało mi się prowadzić konwersację…
-Chomikowa…- dopada do mnie nagle szefowa recepcji- A czemu wy gadacie po angielsku? Przecież wy oboje z Polski jesteście. – I patrzy na mnie jak na idiotkę.
Ja oczy otwieram cholernie szeroko, Potencjalny Ideał również i oboje znów wybuchamy śmiechem…
-Chomikowa, spóźniłaś się na dyżur- dopada do mnie moja szefowa tym razem.
SIET. Jaka raptem czujna…
-Jejku, WIEM! WIEM! Ale ja nie mogłam wcześniej! Bo się prawie zakochałam! I zagadałam z NIM!
-Ty, Chomikowa?! To ja bym ci nawet wybaczyła, jakbyś w ogóle się na tym dyżurze nie pojawiła- odpowiada szefowa ze śmiechem.
Uwielbiam ją!
Potencjalny Ideał…
Zadzwoni? 😉
Bo dziewczyna się obrazi
Jak na 1,5 miesiąca siedzenia na Bałkanach, nie mam zbyt dużych powodów, żeby narzekać na polskich turystów. Z reguły są uśmiechnięci i wyrozumiali. „Z reguły” powtarzam 😉 Najciekawsze doświadczenia mam póki co z ludźmi starszymi. Zresztą na ten moment tutaj najwięcej teraz takich osób tutaj przyjeżdża. Pewnie w szczycie sezonu to się zmieni.
O godzinie 22.00 odbieram telefon. Jestem troszkę zlękniona, bo o takiej godzinie to tylko mógł mieć miejsce jakiś wypadek.
-Pani Chomikowa?
-Tak, słucham pana, co się stało?
-Pani Chomikowa, ja dzwonię z hotelu w miejscowości (tu pada nazwa) i ja mam taki problem.
Oho! Problem ma. No z pewnością MA. Inaczej nie dzwoniłby do mnie o 22.00.
-Słucham pana.
-Bo ja zgubiłem telefon. Wie pani, ja pomimo moich 77 lat jestem nadal czynny zawodowo i ja tam mam wszystkie kontakty z pracy.
Na szczęście to tylko telefon!
-A kopii kontaktów na komputerze pewnie pan sobie nie zostawił…?- pytanie zadaję retoryczne, bo jak gość ma 77 lat, to czarno to widzę.
-Nie, no co pani? Ale jakby pani mogła zadzwonić na ten mój telefon, to może ktoś, kto go znalazł, to go odbierze?
Pewnie, że mogę. Dzwonię kilka razy i oczywiście telefon wyłączony. Zostawiam wiadomość na poczcie głosowej, choć sama nie wiem po co…
-Bardzo mi przykro, ale telefon jest niestety wyłączony.- oznajmiam turyście.
-Wie pani… to fatalnie. Bo już pal sześć z tymi kontaktami z pracy, ale ja mam w Polsce dziewczynę i nie znam jej numeru telefonu… I teraz zanim ja do Polski wrócę, to ona na pewno się na mnie obrazi.
Aaaaa. Leżę! 😀 Dziewczynę ma! 😀 Jaki gość 😀
-Eee, jak kocha, to może się nie obrazi?- staram się go pocieszyć.
-No co pani? Pani sama jest kobietą, to nie wie pani, że wy to się w takich sytuacjach obrażacie?
-No tak. Ma pan rację. Jest prawdopodobieństwo, że się obrazi. Ale kupi pan jej bukiet kwiatów i będzie dobrze.
-Będę musiał tak zrobić……. Znów narozrabiałem. Tym razem mi nie wybaczy…
Znów? 😀 To jednak może nawet tych kwiatów „dziewczyna” nie przyjąć 😉
ZAMKNIJ w końcu tę buzię!
Umówiłam się ze znajomą. Znajoma jest znajomą od wielu, wielu lat. I chyba bardziej jest tą znajomą z sentymentu, niż z jakiegokolwiek innego powodu 😛 Bo dziewczyna ma wadę. Wadę, której niestety nie daję rady PRZEMILCZEĆ. Mianowicie znajomej niestety nie zamyka się buziuchna…
Gdyby dziewczyna nie próbowała usilnie utrzymywać ze mną kontaktu, to ja bym zapewne się poddała. Uciekłabym w swoją ciszę i zwyczajny świat dźwięków przeciętnych 😛 Ale NIESTETY.
W meetingach z koleżanką przybrałam taktykę umawiania się u niej w domu. Mogę wtedy ewakuować się w dowolnej chwili- czyli najdalej po dwóch godzinach słuchania o ciotkach i pociotkach; coraz to nowszych facetach, którzy się w niej podkochują (chciałabym zauważyć, że dziewczyna mimo swoich 30 lat w prawdziwym związku jeszcze nie była); sąsiadkach; serialach, które obejrzeć MUSZĘ, kotach; dorywczych pracach; chorobach; butach; romansie fryzjerki; facetach, którzy się w niej podkochują; butach; facetach, którzy się w niej podkochują; butach……….
Tym razem niestety mój wrodzony brak asertywności zmusił mnie do zorganizowania spotkania u mnie w domu. Mając świadomość tego, że znajoma nie zna granicy, w której meeting należałoby zakończyć, zapobiegawczo zaprosiłam ją do siebie dopiero na godzinę 19.00. Przecież chyba każdy z odrobiną przyzwoitości, kto został zaproszony TYLKO na kawę, opuści czyjąś chałupę w okolicach godziny 22.00?! Wyjątkiem są oczywiście bardzo miłe spotkania i poczucie, że spotkanie jest tak ciekawe, że pan(i) domu nakłania gości do dłuższego pozostania w domostwie. Mylę się?
Tak więc ja nie nakłaniałam.
😛
Dziewczę zadowolone przybyło przed czasem.
-Chomikowa! Ja ja dawno u ciebie nie byłam! Wieki całe!- już ja dobrze pilnowałam tych „wieków”.- Chomikowa, jak ja nigdy nie lubiłam tych schodów do ciebie. Coś byś może wreszcie z nimi zrobiła, bo po pijaku, to się nie da po nich wejść!* Jak ja się cieszę, ze się w końcu widzimy! Teraz jak wyjedziesz, to znów nie będziemy miały czasu na spotkanie. W sumie niedaleko siebie mieszkamy, ale jakoś nie mamy czasu się spotkać, no widzisz, Chomikowa.
Oczywiście, że „nie mamy”. Jestem cholernie „zabieganą” Chomikową, która ABSOLUTNIE nie jest w stanie znaleźć choćby dwóch godzin na „pogaduszki” 😛
-Wiesz, Chomikowa, musimy sobie wreszcie porządnie pogadać. Tym bardziej teraz, kiedy ty na takie Bałkany lecisz- zabrzmiało jak groźba- Ale żeś sobie wymyśliła z tymi Bałkanami, wiesz? Czekaj, gdzie ja te buty mam tu zdjąć? Czy nie zdejmować? Bo ja pamiętam, że u ciebie się nie zdejmuje. O czym to ja mówiłam…? A widzisz, Chomikowa! Bo ja……………………….
Bożesz…. 😥
Przez pierwsze półtorej godziny autentycznie starałam się słuchać jej monologu. Nawet kiwałam ze zrozumieniem głową na to, co znajoma wyrzucała z siebie z prędkością karabinu maszynowego. Z racji, że niestety nie miałam okazji otworzyć ust choćby na wypowiedzenie dwóch zdań, to zjadłam prawie całe naszykowane ciasto. W końcu czymś się zająć MUSIAŁAM!
Po dwóch godzinach już jej w ogóle nie słuchałam. Co więcej- zaczęłam ostentacyjnie ziewać. W ogóle jej to nie zraziło.
W trzeciej godzinie poczułam prawdziwe zmęczenie. Wzięłam do ręki telefon i zaczęłam pisać wiadomości na WhatsAppie. Koleżanka tymczasem w ogóle sobie nie przeszkadzała (!) Przez chwilę nawet mnie to rozbawiło. Bo przewidziałam każdy fragment tego spotkania. Wiedziałam, że nie będę w stanie zainteresować dziewczyny jakąkolwiek moją wypowiedzią. Postanowiłam nawet sprawdzić czy aby na pewno się nie mylę… Jaką informacją możemy zainteresować drugą osobę NAJBARDZIEJ?- Owszem, wiadomością, że jest się w ciąży np. z żonatym facetem LUB! Że się pisze BLOGA 😀
-Piękna, a ja ci wspominałam kiedykolwiek, że piszę bloga?- gdzieś udaje mi się wtrącić w czasie, kiedy dziewczę nabiera powietrza w płuca.
-A, serio? No i słuchaj- tata wziął kocicę od sąsiadów i poszedł ją wykastrować. Wiesz, ja nie wiedziałam jak się teraz kastruje koty………….
Wybucham śmiechem 😀 WIEDZIAŁAM 😀
Początek czwartej godziny już był nie do zniesienia. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Byłam już trzy razy w toalecie, żeby tylko nie musieć jej słuchać. Podeszłam dwa razy do komputera, żeby sprawdzić pocztę. Szukałam sposobu na to, żeby już zakończyć tę farsę. Jej głos wywiercał mi w mózgu ogromną dziurę. Pierwszy raz w życiu czułam fizyczny ból, jaki sprawił mi dźwięk. Głos. Tylko głos.
O godzinie 23.00 już nie byłam w stanie tego znieść. PIERWSZY RAZ w życiu wyprosiłam gościa z mojego domu.
-Wiesz, ja cię bardzo przepraszam, ale ja już jestem padnięta. Musimy się pożegnać.
-No właśnie widzę, Chomikowa, że ziewasz od ponad dwóch godzin.
Litości!
Szybko podaję dziewczynie torebkę, palto. Buty prawie jej zakładam i odprowadzam na dół pod drzwi.
-Dziecko, a może ty idź ją odprowadź pod furtkę, bo jeszcze nie daj Boże ci się wróci- dopada do mnie Rodzicielka.
Gdzieś się zaczęłam zastanawiać, czy ludzie którym nie zamyka się buzia zdają sobie sprawę z tego, że NIKT ICH NIE SŁUCHA? Człowiek jest w stanie się skupić powiedzmy na godzinę (i to i tak tylko wtedy, jak jest dobrze zmotywowany). Pozostały czas będzie sobie robił w głowie plan rzeczy, które ma zrobić w domu, przypomni sobie fabułę filmu, który go nie zainteresował, ułoży nowy przepis na ciasto, zaliczy szybki seks z sąsiadką/ sąsiadem ale NA BANK nie będzie słuchał tego, co ta druga osoba KLEPIE.
I zwiąż się teraz z kimś takim węzłem małżeńskim. Jak nie rozwód, to alkoholizm lub inna choroba psychiczna jest niejako wpisana w ten związek drobnym druczkiem 😛
*Oczywiście, ze się DA. Na czworakach wszystko się da 😀
faceta-nieszczęścia przygód ciąg dalszy
Z pewnością pamiętacie Faceta- Nieszczęście, o którym wspominałam m.in. tutaj: http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2015/03/02/kolejny-przyklad-faceta-nieszczescia/
Otóż przygoda Justyny z Nieszczęściem miała niestety ciąg dalszy. Po ich ostatnim pożegnaniu i jego „rozterkach” dotyczących potencjalnego związku z Justyną, nie obiecywałyśmy sobie po tym facecie zbyt wiele…
W ciągu dwóch tygodni zadzwonił do Justyny AŻ 2 razy (jest progres 😛 ), tylko że rozmowy trwały od 2-5 minut i nie zaowocowały umówieniem się na spotkanie (jakże by inaczej…). Jak nietrudno się domyślić ów Nieszczęście znów spotkałyśmy w naszej ulubionej knajpie. Chłopczyna niezmiernie ucieszyła się na nasz widok i wpakowała się do naszego stolika umiejętnie rozpychając swoim tyłkiem przestrzeń pomiędzy mną a Justyną…
-A może byś się chociaż z nami przywitał, hm?- zagaduję jeszcze dość przyjaźnie do Nieszczęścia.
-A pewnie, sorka Chomikowa! To żółwik!- strzelamy żółwika, po czym pytam się już na poważnie:
-To może teraz przywitamy się, jak przystało na ludzi dorosłych i chociaż podamy sobie rękę?
Słuchajcie… nie wiem. Może jestem już za stara, może byt zmanierowana, ale naprawdę lubię się witać z ludźmi jak przystało na ludzi, to znaczy podając sobie rękę lub dając buziaka w policzek. Jak nie ma tego wprowadzenia do kontaktu, to czuję się niezręcznie. Bez tego elementu powitalnego to spotkanie przypomina mi jedzenie obiadu bez sztućców lub kładzenie się do łóżka bez umytych zębów 😛
-Chomikowa, odpada, bo mam kurzajki- odpowiada mi rozbawiona chłopczyna. A mnie to jakoś nie bawi… Bo może to nie jest wcale żart?
-To dawaj buziaka- i już nadstawiam policzek, kiedy słyszę jeszcze bardziej rozbawione:
-Chomikowa, gorzej! Bo mam afty!
WTF?!
Teksty tak mnie zniechęciły, że wymiotło mnie od stolika, który przecież sama jeszcze dzień wcześniej rezerwowałam 😐 Uznałam, że chwilowo każde miejsce będzie dobre, ale na pewno nie przy MOIM stoliku.
Po godzinie plątania się po knajpie, dyskusji z towarzyszkami wieczoru o sprawach zarówno dość przyziemnych jak i o wyższości wibratora nad potencjalnym partnerem 😉 postanowiłam wrócić do bądź co bądź, ale też MOJEGO stolika.
Wepchnęłam pupsko koło Nieszczęścia, zamoczyłam usta w napoju i usłyszałam od niezmiernie zmartwionego dorosłego mężczyzny (!)
-Chomikowa! No i ty mi powiedz, co ja mam z tą Justyną zrobić, żebym jej nie stracił?
?!
Przecież ja chyba będę musiała się zacząć czymś odurzać, żeby znosić takie teksty… Patrzę na niego z takim rozczarowaniem, że Toto małe zrobiło się przy tym stoliku jeszcze mniejsze…
-Chłopie! No ja cię BARDZO proszę! Wybacz, ale ja już nic więcej ci nie pomogę i nie doradzę.
Bo co mam mu powiedzieć? Ja go nie zmienię. Jak ktoś się urodził nieszczęściem, to orłem nie umrze 😛
Wyciągam telefon i udaję NIEZMIERNIE zajętą odpisywaniem na wiadomości. I tak mimochodem słyszę chłopczynę, który karmi Justynę takim oto tekstem:
-Ty wiesz Justyna, że byłabyś świetnym przedstawicielem konduktu pogrzebowego?
Z wrażenia aż mi mój ukochany telefon wypadł z rąk! Jak Bozię kocham! Przerażona i w lekkim szoku pakuję się pod stolik prezentując całej sali moją bieliznę.
Na ratunek pod stolik pakuje się do mnie znajoma.
-Chomik! Ogarnij się! Co ty wyprawiasz? Majtki ci widać przecież jak się tak wypinasz!
-Ty mi tu nie o majtkach, jak ja usłyszałam taki komplement kierowany w stronę Justyny, że aż mój smartphonik z rąk mi wypadł!
-Co ty gadasz? Co on jej powiedział?
– Że nadawałaby się na przedstawiciela konduktu pogrzebowego!
-Wiedziałam! Ja ci mówiłam, Chomikowa, że z nim jest coś NIE TAK! Wiesz co on mi powiedział kilka minut temu?- Że mam uszy jak elf! Chomikowa! Czy ja naprawdę mam uszy jak elf???? Ja mam tyle kompleksów Chomiczku mój, że ja nie chcę jeszcze myśleć o uszach!- dziewczę jest zmartwione nie na żarty.
-Popieprzyło cię?! Jaki elf?! Przecież ty śliczna jesteś! I głupia widzę… Dobra, to miejmy to za sobą- a na mnie co powiedział? Pewnie, że wielka jestem?
-Oczywiście, ze coś było, że długa jesteś, ale generalnie to mi powiedział, że jesteś jak walkiria.
-Jak kto? To jakieś boginki były, ale wcale nie wiem czy pozytywne. Gdzie jest ten cholerny telefon, bo muszę to wygooglać, żeby mieć pewność że mnie nie obraził na amen!
-Chomik! To szukaj tego telefonu, bo my cały czas siedzimy pod stołem! Boziu… Chomiczku, czy ja naprawdę mam uszy jak elf…? Bo mnie się już płakać chce…
-Ty mi tu nie Boziuj i nie Chomiczkuj. Masz śliczne uszy!- zagaduję ją, bo naprawdę zaraz się popłacze i macam w ciemnościach podłogę w poszukiwaniu mojego telefonu- Mam! Wyłazimy stąd, bo obciach na całą knajpę.
Wydostaję się na powierzchnię i obserwuję Justynę. Jeszcze siedzi. Dziwię się, bo po takim komplemencie z ust faceta, to ja już bym leżała.
Biorę dziewczynę na stronę.
-Justyna, u ciebie na pewno jest OK? Bo ja usłyszałam jaki ci walnął komplement, więc może już wystarczy?
Tak, Chomikowa, wystarczy. Ty nie słyszałaś wszystkiego. On się mnie zapytał, czy jutro nie poszłabym z nim na cmentarz. Może i on jest inteligentny, ale jedna zaleta to zdecydowanie za mało. Ja was, dziewczyny bardzo proszę- ostatni drink i idziemy do domu. Idź, Chomikowa do swojego barmana, pouśmiechajcie się tak ładnie do siebie, jak się uśmiechacie, miej coś z tych naszych wyjść i zmywamy się stąd.
-Dobrze, proszę pani. Oczywiście robimy jak prosisz!
Poszłam do barmana (boski jest… BOSKI, ale ewidentnie zajęty 🙁 ), uśmiechem numer 6 załatwiłam tańsze drinki i po kilku minutach opuszczamy knajpę.
Facet- Nieszczęście stracił w moich oczach resztki godności. Może jako kolega byłby całkiem przystępny, ale ŻADNEJ koleżance bym go nie życzyła 😛