wstyd i wyzwanie w Budapeszcie

12633110_1083813751663946_705033288_oWyjazd do Budapesztu nadszedł w doskonałym czasie. Podłamana wszelkimi ostatnimi wydarzeniami z radością spakowałam podręczny bagaż i pognałam Pędzidłem na lotnisko. Znacie moje podejście do latania i samolotów. Skoro mój mózg na lotnisku odmawia współpracy, wolę być tam odpowiednio wcześnie, aby ogarnąć siebie, bagaż i bilety. Siebie. Siebie PRZEDE WSZYSTKIM.
Wiecznie Niezadowolona z narzeczonym mówi, żebym w ogóle się nie martwiła o ich przyjazd, ponieważ oni mają prawie 300 km do lotniska, więc wyruszą odpowiednio wcześnie i na pewno będą wcześniej ode mnie. Oczywiście wyruszyli za późno.
Na lotnisku, jak grzeczna dziewczynka objęłam panowanie nad jedną z ławeczek i zajęłam się nerwowym OCZEKIWANIEM. Obok mnie rozpanoszyła się jakaś rodzina. Wyglądają na artystów. Artystów Arabów. Są dość głośni, ale mówią po polsku. Słyszę, że muszą iść kupić coś do picia. Idą wszyscy zostawiając swój CAŁY bagaż koło mnie. Bez paniki, Chomikowa. I tak jesteś spanikowana, więc po co ci jeszcze dodatkowy powód do stresu? Tym bardziej, że pieluch ze sobą nie nosisz.
Spokój. Spokój przede wszystkim.
Bagażami w ciągu 40 sekund zainteresowała się ochrona lotniska.
-Czy to pani bagaże?- pytają się oczywiście mnie.
-Bożesz, nie, nie moje. Tu była taka rodzina. Podobno poszli po wodę.
-Bagaże powinni wziąć ze sobą- odpowiada najspokojniej pod słońcem ochroniarz.
Ale ja spokojna nie jestem. Nie chcę przy tym być. Nie chcę tego widzieć. Chcę ŻYĆ. Obieram kierunek „toaleta”. To jest najbezpieczniejsze miejsce pod słońcem. Toaleta. Mogę udać, że poprawiam makijaż. Mogę udać, że szykuję się na wylot do najwspanialszego narzeczonego i muszę wyglądać BOSKO. W toalecie mogę WSZYSTKO.
Po 10 minutach decyduję się zbadać sytuację przy ławeczkach. Po bagażach i rodzinie ani śladu. I całe szczęście.
Wiecznie Niezadowolona z narzeczonym wbiegają na lotnisko 40 minut przed odlotem. Pierwszy raz lecę bez bagażu rejestrowanego, więc nie za bardzo wiem co i jak. Oni też nie. W pośpiechu i panice udaje nam się przejść przez kontrolę bagażu. Mamy 25 minut do odlotu. Chcę biec do bramek.
-A ty gdzie, Chomikowa?!- dopada do mnie Wiecznie Niezadowolona- Przecież musimy kupić flaszki na bezcłówce!
-Jakie flaszki?! Po co teraz???
-Dla Rozsądnego i jego rodziny! No i na drogę koniecznie!
-Naprawdę musimy TERAZ?! Kupimy w Budapeszcie!
-Nie. Idziemy teraz. Mamy jeszcze czas.
Z zapasem alkoholu chyba na cały miesiąc, biegniemy do bramki. Ja już mam dość. Nienawidzę samolotów. Nienawidzę latać. Nienawidzę biegać.
W ostatniej chwili dopadamy do bramki.
Pasażerów w samolocie błagam, aby zamienili się ze mną miejscami i pozwolili siedzieć przy przejściu a nie przy oknie. Moja panika sięga zenitu. Chce mi się po prostu płakać. Nie wyję i nie krzyczę tylko dlatego, bo boję się, że ktoś mnie sfilmuje i będę bohaterką na youtubie. Zatykam uszy, zaciskam oczy i przeżywam start.
-Kochani, to mój ostatni lot bez alkoholu- poważnie informuję znajomych w trakcie lotu.
Wiecznie Niezadowolona bierze sprawę w swoje ręce i znika w toalecie. Wraca po 5 minutach i daje mi butelkę Coca-Coli.
-Pij, Chomikowa. Tylko porządnie.
No chwała. Coca-Cola i wiśniówka. Ten zestaw pozwala mi przeżyć lądowanie.
Z lotniska odbiera nas Rozsądny i od razu zabiera na zwiedzanie. Wzgórze Gellerta. Wiecznie Niezadowolona z narzeczonym nie odejmuje butelki z alkoholem od ust. Ja się rozkoszuję widokami i faktem, że jestem daleko od wszystkich problemów. Kątem oka zauważam, że narzeczony Wiecznie Niezadowolonej lekko się chwieje. Nie mój facet, nie mój problem.
W drodze do domu Rozsądnego, moja urocza parka nie odmawia sobie alkoholu. Kiedy docieramy w końcu na miejsce, ukochany koleżanki nie wysiada z auta, tylko z niego wypada……..
Matko… jaki WSTYD. Jak teraz go przedstawić całej rodzinie? Co z nim zrobić? I jak on tego dokonał? Jeszcze 40 minut temu prowadziłam z nim dialog a teraz jest NIEPRZYTOMNY.
-Aaaaa jjjjjaaaaaa tu zostaję-oznajmia kompletnie nieprzytomny.
Jak dla mnie, to może i tu zamarznąć, tylko koszty przewozu zwłok do Polski mogą wszystkich przerosnąć. Wciągamy faceta do domu i rzucamy na pierwsze lepsze łóżko. Wiecznie Niezadowolona jest o dziwo bardzo spokojna. Razem wszystkich przepraszamy i uśmiechamy się najszerzej, jak to tylko możliwe.
Pięknie.
Po kolacji facet trochę przytomnieje i siada koło mnie na kanapie. Bardzo dokładnie mi się przygląda i podejmuje cholernie dla mnie niespodziewaną decyzję, że mnie pocałuje.
-Ej! Ej! EJ!!!!-krzyczę do gościa i w tej samej chwili nie wiadomo skąd doskakuje do nas niczym młoda łania Wiecznie Niezadowolona.
-Skarbie, kochanie. Popatrz na mnie-dziewczyna odciąga chłopa ode mnie i odwraca jego ledwo przytomną głowę w swoją stronę-Ja jestem tutaj. Tam jest nasz Chomiczek a ja tutaj. Mnie możesz całować, ale Chomiczka raczej niekoniecznie.
Zarąbiście.
Szukam ukrytej kamery.
-Rozsądny, mówiłeś, że masz winko, tak? Zmieniłam zdanie. CHCĘ winko.

Rano przychodzi do mnie Wiecznie Niezadowolona.
-Słuchaj,mam problem z moim facetem.
-To chyba nie tylko jeden… Co? Uznał, że spędzi weekend w waszym pokoju, bo troszkę mu WSTYD?
-Żebyś wiedziała…
-Może jak mu powiesz, że nie tylko jemu jest wstyd za to, co wczoraj wyprawiał, to będzie mu lepiej…?- pytam ironicznie.
-Ej! To jest MYŚL!- odpowiada pełna radości i biegnie do pokoju.
Po 5 minutach na śniadaniu pojawił się cały komplet polskich turystów 😛 Przy stole planujemy cały dzień. Najpierw Parlament, Plac Bohaterów a na koniec termy 🙂
W drodze do Parlamentu Wiecznie Niezadowolona zmieniła zdanie.
-Nie, to bez sensu. My nie chcemy oglądać Parlamentu. Najpierw pojedźmy na zamek.
Jedziemy.
Zamek Królewski nie zrobił na mnie oszałamiającego wrażenia. Może dlatego, że było mi zimno i padał śnieg z deszczem 😛 Ale nie tylko ja mam takie zdanie. Decydujemy się zostawić Parlament na dzień następny i od razu udać się do term. Węgry słyną z wielu źródeł termalnych. Uwierzcie mi- to doskonałe miejsce na relaks 🙂 Kąpiel w zewnętrznym basenie ukoi nerwy po odstaniu 55 minut w kolejce po bilety 😛
Kolejnego poranka budzę się podekscytowana możliwością zwiedzenia Parlamentu.
-Wiecie co?- zagaduje narzeczony Wiecznie Niezadowolonej- my wolimy iść na termy, niż zwiedzać. Później możemy jechać do Wyszehradu i na sanki.
Szlag mnie trafi.
Rozsądny jako główny przewodnik dwoi się i troi jak to wszystko pogodzić. Zakochanych podwozimy do term a ja z Rozsądnym wpadamy do metra, żeby jak najszybciej zobaczyć Parlament i Bazylikę Św. Stefana.
Jestem ZAUROCZONA. Po placu przed Parlamentem poruszam się jak nieprzytomnie zakochana turystka. Jest naprawdę cudowny. Dokładnie taki, jak go przedstawiają przewodniki.
W Wyszehradzie na sanki oczywiście nie poszliśmy… Rozsądnego podziwiałam za spokój i opanowanie. Jak ja bym tak zmieniała co chwilę zdanie, to Rodzicielka na bank zaprowadziłaby mnie na tory kolejowe i przywiązała do szyn.
Reszta pobytu przebiegła bez żadnych problemów. To, że moja cudowna parka zmienia co 2 godziny zdanie, potraktowałam jako wyzwanie. Nie chciałam się denerwować. Po co? Przecież muszę wrócić samolotem do Polski… Tam stracę wszystkie nerwy.
Jak myślicie? Kiedy dostaliśmy się na pokład samolotu? Oczywiście, że znów ostatni. Przecież moja ukochana parka gołąbków przed wylotem musiała zjeść posiłek. CIEPŁY POSIŁEK, żaden inny. Zdania nie chcieli zmienić 😛

wakacje w Bułgarii- informacje

Od kilku tygodni biura podróży zachęcają nas do kupna wycieczki poprzez oferty „first minute”. Dla tych, których kusi kupno wakacji w jakiejś tam promocji i poważnie myślą o urlopie w Bułgarii, przygotowałam kilka wskazówek, i co wydaje się bardzo ważne- informacji o hotelach.
Bułgaria jest świetnym kierunkiem dla początkujących podróżników i dla osób, które chcą uniknąć upałów rzędu 40 stopni przy jednoczesnej gwarancji pogody (w sezonie generalnie nie pada, ale zdarza się, że słońce przykryte jest chmurami nawet przez 3-4 dni z rzędu). Do tego ceny są naprawdę przystępne. Ceny produktów spożywczych, czy odzieży są porównywalne do tych w Polsce. Jeśli natomiast ktoś już wcześniej podróżował i był w Grecji, Turcji, czy Hiszpanii, to może się Bułgarią troszkę rozczarować…

Słoneczny Brzeg. Część plaży.
Słoneczny Brzeg. Część plaży.

To z czym na pewno wygrywa Bułgaria, to przepiękne PIASZCZYSTE plaże (największa i najszersza w Słonecznym Brzegu, troszkę mniejsza, ale mniej zaludniona w Irakli a najpiękniejsza w Bułgarii prawie pod samą granicą z Turcją- Sinemorec ), idealne dla małych dzieci i tatusiów, którzy

Irakli
Irakli

uwielbiają robić zamki z piasków 😉
Gdzie jechać?
Na imprezę, to tylko do Słonecznego Brzegu. Tam nie ma nic, oprócz dyskotek, knajp, hoteli i plaży 😛 Jeśli ktoś marzy o spacerach z dziećmi, to NA PEWNO nie tam. Podobnie przedstawiają się Złote Piaski, choć są już spokojniejsze od Słonecznego

Sinemorec
Sinemorec

Brzegu i istnieje możliwość spacerowania z wózkiem. W Słonecznym Brzegu takiej opcji NIE MA.
Jedyny hotel w Złotych Piaskach, który dobrze poznałam i który mogę spokojnie polecić do Hotel Madara http://www.booking.com/hotel/bg/park-madara.pl.html
Jedzenie jak na mój gust całkiem w porządku, do plaży tylko 500 m. Plaża szeroka i całkiem ładna. Leżaki na plaży płatne (hotel nie ma swojej plaży). WI-FI (jakże istotna dla nas kwestia 🙂 ) darmowe tylko w okolicy recepcji. Obsługa miła i dość uprzejma 😉

Pomiędzy Złotymi Piaskami a Słonecznym Brzegiem jest bardzo przyjemna miejscowość Obzor. Nie jest już tam tak tłoczno jak w większych miastach i spokojnie można pospacerować z wózkiem. Dyskoteki też się znajdą 😉 Hotele, które tam bym poleciła, to na pewno Club Hotel Miramar http://www.booking.com/hotel/bg/club-miramar.pl.html  Jedzenie serwują naprawdę smaczne. Plaża jest zaraz przy hotelu i leżaki są w cenie pokoju. WI-FI darmowe również 🙂 Obsługa uprzejma.
Kolejny hotel w Obzorze to kompleks Sol Luna Mare i Sol Luna Bay. http://www.booking.com/hotel/bg/sol-luna-bay.pl.html
Jedzenie SUPER 🙂 Uwielbiałam tam jeść posiłki 🙂 Hotel z własną plażą, więc leżaki w cenie. WI-FI niestety bezpłatne tylko w okolicach recepcji. Obsługa bardzo pomocna.
Bardzo blisko już Słonecznego Brzegu znajduje się miejscowość Elenite. Tam jest też kompleks hoteli pod tą samą nazwą. Błagam… NIE KUPUJCIE tam wakacji! Tam nic nie działa 😛 Próbuję znaleźć coś, co mogłabym tam polecić, ale… Może i hotel ma swoją plażę, ale… Jest cholernie wąska 😛 Cała reszta tam leży i kwiczy. Nie wiem jakim cudem te hotele tam jeszcze stoją i żaden zrozpaczony turysta bądź rezydent nie podłożył tam bomby 😛 Elenite OMIJAMY SZEROKIM ŁUKIEM.
Zaraz koło Elenite jest bardzo przyjemna miejscowość Sveti Vlas. Niesamowicie polubiłam to miasteczko. Co prawda żaden hotel, który poznałam nie leżał nad samą plażą, ale Sveti Vlas posiada inne zalety 🙂 Przede wszystkim znajduje się zaraz koło Słonecznego Brzegu, więc jeśli ktoś chce mieszkać w miarę spokojnej okolicy, ale liczy też na łatwy dojazd w imprezownię, jaką jest Słonecznym Brzeg, to poleciłabym właśnie to miasteczko. Hotel godny polecenia to Caesar Palace http://www.booking.com/hotel/bg/ceasar-palace.pl.html?aid=356997;label=gog235jc-hotel-XX-bg-ceasarNpalace-unspec-pl-com-L%3Apl-O%3Aunk-B%3Aunk-N%3AXX-S%3Abo-U%3AXX;sid=906847478ec9a3895a18ea7ae69fa691;dcid=4;dist=0&sb_price_type=total&type=total&
Jedzenie bardzo w porządku. WI-FI bezpłatne tylko w obrębie recepcji. Pomimo tego, że hotel jest przy samej plaży, to leżaki niestety są płatne. Hotel jednak nadrabia przepięknymi widokami (jest zbudowany na wzniesieniu) na morze. Obsługa również miła 🙂
Słoneczny Brzeg. Kraina rozpusty i seksu 😀 Legenda głosi, że leżąc na plaży w Słonecznym Brzegu można zajść w ciążę 😉 Coś w tym jest…
Hotele, które znam i które mogę polecić to na pewno Evrika Beach http://www.booking.com/hotel/bg/evrika.pl.html Bardzo duży wybór smacznego jedzenia. Hotel ma do dyspozycji własną plażę, więc leżaki są darmowe. WI-FI niestety jest dodatkowo płatne na terenie CAŁEGO hotelu. Obsługa w porządku. Pomimo tego, że hotel znajduje się blisko centrum, to nie słychać rozlegającej się głośnej muzyki.
Hotel, który może i nie jest najpiękniejszy i najbardziej komfortowy, ale który zdobył jednak moje serce, to Sun City http://www.booking.com/hotel/bg/sun-city.pl.html
Jedzenie jak na hotel 3-gwiazdkowy bardzo smaczne (często tam wybierałam się na lunch czy kolację). Do plaży niestety jakieś 400 metrów (leżaki na plaży płatne), to hotel nadrabiał darmowym WI-FI na terenie całego obiektu. Obsługa również bardzo miła i pomocna 🙂 Poza tym hotel jest położony jakieś 100 metrów od głównej ulicy, więc hałas dobiegający z dyskotek nas nie zabije 😉

Bardzo dobry (nie wiem czy nie najlepszy) hotel w Słonecznym Brzegu, to na pewno Barcelo http://www.booking.com/hotel/bg/barcelo-royal-beach.pl.htmlhttp://    Jedzenie bardzo smaczne i duży wybór. WI-FI bezpłatne na terenie recepcji i basenów. Do plaży 100 metrów, ale leżaki dodatkowo płatne. Obsługa BARDZO profesjonalna i pomocna.
I jeśli chodzi o Słoneczny Brzeg, to by było tyle 😉 Jak ognia unikamy hotelu Victoria Palace! Jedzenie fatalne, obsługa w ogóle nie ogarnia tego, co się tam dzieje a w pokojach panuje brud i grzyb. FUJ!
Zaraz za Słonecznym Brzegiem mamy bardzo fajną miejscowość Nessebyr (jego stara część znajduje się na liście UNESCO). Jest odrobinę spokojniejszy od Słonecznego Brzegu i bez problemu uliczkami można poruszać się wózkiem.
Hotel, który bardzo polubiłam, to Bilyana Beach http://www.booking.com/hotel/bg/bilyana-beach.pl.html
Jest położony nad samą plażą i ma wspaniały widok na starą część Nessebyru. Jedzenie smaczne. WI-FI darmowe przy recepcji. Hotel ma bardzo przyjemną plażę, ale niestety tylko część leżaków jest darmowa. Obsługa przyjazna i pomocna.

Jakieś 20 km od Nessebyru znajduje się miejscowość Pomorie. Miasteczko idealne dla rodzin z dziećmi. Śliczne uliczki idealne do spacerowania, mnóstwo knajpek i brak dyskotek 😉 Hotel, który polecam to Sunset Resort http://www.booking.com/hotel/bg/sunset-resort.pl.html
Jedzenie wyśmienite 🙂 Hotel posiada swoją plażę, więc leżaki darmowe. WI-Fi niestety bezpłatne tylko w okolicach recepcji. Obsługa bardzo profesjonalna. Jakimś tam minusem hotelu jest odległość do… WSZYSTKIEGO 😛 Do centrum Pomorii jakieś 4 km. Do pierwszych sklepów jakieś 500 metrów. Ale hotel jest ogromny i na jego terenie jest wszystko (łącznie z małą dyskoteką).

Z hoteli, które znam, i które nie sprawią nikomu przykrej niespodzianki, to by było wszystko 😉 Tak było w zeszłym sezonie. Oczywiście w 2016 roku coś się może zmienić (np.opłata za WI-FI). Kucharz też się może w hotelach zmienić, więc tam, gdzie jedzenie było w zeszłym roku wyśmienite, w tym może być już mniej 😉
Wybierając się do Bułgarii na urlop (mówię o wybrzeżu), na pewno trzeba pamiętać o tym, że ten kraj dopiero zaczął się znów rozwijać turystycznie. To nie jest to samo, co było 30 lat temu. Bułgaria stała się znów popularnym kierunkiem turystycznym jakieś 5 lat temu. Nie ma więc co liczyć na pełen profesjonalizm i jakość obsługi porównywalnej do tej w Grecji, czy Turcji. Ale czy to naprawdę jest takie ważne? Ważne jest to, żeby odpocząć 🙂

Jeśli ktoś miałby jakieś pytania dotyczące urlopu w Bułgarii, to zapraszam do napisania maila 🙂 W miarę możliwości postaram się pomóc i odpowiedzieć na nurtujące pytania 🙂
Każdy ma teraz czas, żeby zastanowić się nad wakacjami w Bułgarii a ja tymczasem lecę (tak, znów cholera jasna LECĘ) do Budapesztu 🙂

Chomikowa jak zakochana turystka

źródło: własne
źródło: własne

Tyle ludzi, będąc na wakacjach w Bułgarii, wybiera coś więcej i kieruje swoje kroki w stronę Istambułu. Dlaczego więc i ja nie miałabym spełnić mojego marzenia i nie zobaczyć miasta leżącego na granicy dwóch kontynentów? Przecież taka okazja może się już w moim życiu nie powtórzyć. A ja nienawidzę nie korzystać z okazji, które stoją mi pod nosem.
JADĘ. Będę w końcu rozkapryszoną turystką i POJADĘ.
-Szefowo maaa……..-zaciągam jak standardowy pracownik korporacji, który żyły sobie wypruwał i raptem zamarzyły mu się AŻ 2 dni wolnego.- To mój ostatni tydzień tutaj. Wiesz, że o nic przez ten czas nie prosiłam. Tak teraz cię proszę. Nie, ja cię nie proszę, ja cię BŁAGAM. Potrzebuję dwóch dni wolnego.
-Na co?
-Na Istambuł…
-Jedź.
Tak po prostu…?????
Mało mam czasu na zorganizowanie sobie spełnienia marzenia… Wszystko mi komplikują turyści, którzy ciągle coś gubią i ciągle po coś niezmiernie ważnego do mnie dzwonią. W pośpiechu udaje mi się załatwić bilet. W pośpiechu umawiam się z moimi dziewczynami na zwiedzanie i w pośpiechu otrzymuję informację o miejscu zbiórki. Jestem tak zaaferowana tym, że jadę w to niesamowite miejsce z ludźmi, których uwielbiam, że… gubię bilet i nawet wiem gdzie…
-Misho, rany boskie- dzwonię do biura godzinę przed zbiórką- zgubiłam bilet.
-Jak to się stało?- dopytuje
-Czy to naprawdę takie ważne? Zdarza się! Turyści ciągle gubią, to i ja zgubiłam. W tej chwili pewnie spływa gdzieś do Morza Czarnego. Nie zadawaj, proszę więcej pytań.
-Nie śmiałbym. Jedź. Załatwione.
Ufff.
Pędzę na dworzec. Siadam na ławce, rozglądam się dookoła i tak mi dobrze… Z błogiego stanu wyrywa mnie dźwięk telefonu.
-Chomikowa! Cholera jasna! Gdzie ty jesteś?!- krzyczy mi do słuchawki koleżanka.
-No jak to gdzie? Czekam na was na Dworcu Centralnym- odpowiadam z rozbrajającą szczerością.
-Jakim dworcu? Miałaś być na przystanku w centrum a nie na Dworcu Centralnym!
O fuck…
Jakie to szczęście, że tutaj prawie wszędzie jest blisko.
Zdyszana dobiegam do autokaru. Siedzenia są numerowane i przydzielone. Oczywiście przydzielono mi chłopca. DUŻEGO. Zajął połowę mojego fotela i cały swój. Kiedy spał, to piszczał. Jak można się domyślić- ja nie spałam…
Nad ranem docieramy do hotelu, w którym czeka na nas śniadanie. Z okien restauracji rozciąga się widok na port Morza Marmara. Dopiero wschodzi słońce. Statki tak pięknie mienią się na wodzie tysiącami świateł. Przed portem widzę masę czerwonych dachów z od niechcenia wystającymi antenami. Jak w filmie… Wierzyć mi się nie chce, że może być tak pięknie.
-Chomiczku mój, zobacz jak cudownie. A to dopiero początek!- w pełni zachwytu krzyczy do mnie moje Agniątko.
-Widzę, przecież widzę…- i gdzieś w gardle grzęzną mi słowa.


Najpierw jedziemy zatłoczonymi ulicami do Błękitnego Meczetu. Staję na placu pomiędzy Błękitnym Meczetem a Hagią Sofią i uwierzyć nie mogę w to, że jestem w tym miejscu… Wiedziałam, że będzie pięknie. Wiedziałam, że… ale łzy jakoś gdzieś same…
-Ty mi tam nie becz ukradkiem, bo ja wszystko widzę, tylko wyjmij aparat i RÓB ZDJĘCIA, Chomikowa.- do porządku mnie przywołuje Agniątko.
Dobrze, już dobrze! Jak to dobrze, że jest ktoś, kto mnie przywołuje do porządku 😛

Oczywiście, aby wejść do Błękitnego Meczetu, muszę mieć wszystko pozakrywane. Dostaję coś, co przypomina spadochron z kapturem i zakładam to na siebie. Świątynię przykrywa przepiękna kopuła. Wznoszę cały czas głowę do góry, przez co z głowy spada mi chusta. Nawet tego nie poczułam, ale usłyszałam karcące krzyki jednego chyba z pracowników. Nie znam wielu słów z języka tureckiego, ale jego krzyk i wymowne wymachiwania rąk od razu dały mi do zrozumienia, że cholernie mocno grzeszę i NATYCHMIAST muszę założyć chustę na głowę, bo jeśli tego nie zrobię, to grozi mi co najmniej ukamienowanie 😛

Pomiędzy zwiedzaniem Hagii Sofii a Topkapi mamy niecałą godzinę wolnego.
-Proszę państwa! Ci, którzy wykupili zwiedzanie Topkapi, spotykają się tutaj o godzinie 13.00 a ci, którzy wykupili tylko rejs po Bosforze, mają czas do 18.00- wykrzykuje do nas pani przewodnik.
-To na którą ci, co mają tylko rejs po Bosforze?- pyta jeden z turystów.
-Na 18.00, proszę pana. Tylko proszę się nie spóźnić.
-A ci, co zwiedzają Topkapi?- dopytuje jeszcze inny.
Nie wytrzymam. Jak z dziećmi.
Na zbiórkę się spóźniam.
Jak dziecko.
Mea culpa.

Egipski Bazar uderzył mnie swoim ogromem i głosami ludzi w sam środek klatki piersiowej. Tysiące przypraw, dziesiątki ryb, owoce morza, słodycze, herbata, kawa i setki ludzi.Obraz 1017
-Skąd jesteś?! Piękna! Spróbuj tej chałwy!- tak zachęcają do zakupów Turcy. Jak mi tego brakowało! Jak na to czekałam! Próbuję wszystkiego, co podsuwają mi do ust. Jestem kompletnie oszołomiona zapachami i kolorami. Jakby mi któryś z nich powiedział, żebym poszła z nim do domu, to poczłapałabym za nim, jak naiwna owieczka za pasterzem.
Kupiłam chałwę i dziesiątki przypraw.
Może nauczę się gotować? 😛

W pośpiechu biegniemy do autokaru.
Gdzie jest do cholery moja bluza?!
-Pani Przewodnik! Proszę Pani!- ja w poprzednim autokarze zostawiłam bluzę! Gdzie jest poprzedni autokar?
-A mówiłam, Pani Chomikowa, żeby niczego nie zostawiać, bo już tam nie wrócimy, no mówiłam przecież!- karci mnie przewodniczka.
-No może i pani mówiła, ale ja… ZASNĘŁAM przecież nooo…
-Przecież pani jest rozkojarzona, jakby pani zakochana była! Albo i gorzej!

Nie zaprzeczam! Bo jestem! Jestem zakochana bez pamięci w tym klimacie tego wielomilionowego miasta. Miasta, w którym mężczyźni biją się na przystanku autobusowym tylko dlatego, bo jeden drugiemu podał złą godzinę. Miasta, w którym czerwone światło na ulicy nie istnieje. Miasta, w którym na ulicy mijają się czule tulące się do siebie zakochane pary oraz kobiety całe zakryte z burkach. Miasta, w którym wbrew pozorom każdy ma prawo poczuć się jak u siebie.

-Pani Chomikowa, pani może niech się trzyma blisko mnie, bo mam dziwne przeczucie, że mi tu pani gdzieś zginie. Gorzej, niż turysta. Pani rezydent. Pięknie, Pani Chomikowa!- znów mnie karci przewodniczka.
Kiedy ja zakochana… Zakochanym się wybacza! 😉

-Jak było w Istambule?- pyta Dan.
-Było… idealnie, wiesz?
-Tak mało ideałów w naszym życiu, prawda? Dobrze cię tu znów widzieć, Chomikowa. 

Chomikowym okiem o Bułgarii

źródło: własne
źródło: własne

Moja przygoda z Bałkanami powoli dobiega końca.
Na szczęście.

Większość czasu spędziłam w Bułgarii. Tej stricte turystycznej. Rejon Złotych Piasków, Słonecznego Brzegu. W tym roku Bułgaria ze względu na powolną agonię turystki w Tunezji i Turcji, stała się kierunkiem bardzo popularnym dla osób z niezbyt głęboką kieszenią. Tylko moje biuro turystyczne gościło tygodniowo od 1500-2400 Polaków.
I połowa z nich wracała rozczarowana.
To nie jest kraj przyjazny turystom. Phi! To nie jest kraj przyjazny ludziom 😉 Zwróćmy uwagę na powierzchnię będącej w Unii Europejskiej Bułgarii- jeśli na 111.000 km ² przypada jakieś 7 mln mieszkańców (dla porównania Polska to ok.312.000 km ² i jakieś 38 mln mieszkańców). Jakoś tłumów w tym kraju nie widzę. Wszyscy uciekają. Gdzie się da. Od mieszańców często słyszę o amerykańskim śnie.  Dla nich to raj, cel. Albo chociaż Anglia i Niemcy. Byleby nie tutaj. I uciekają. Przemieszczając się pomiędzy większymi miastami, przez okno samochodu widzę tylko pustkę. Nietkniętą przez ludzką rękę, dziką Bułgarię. Piękną Bułgarię. Niepokojąco piękną. 
Życie w Bułgarii nie jest łatwe. Przez wiele miesięcy brakowało mi jednego dobrego słowa na określenie codzienności w tym kraju. Kilka dni temu, kiedy stałam z szefową pod jednym z hoteli i rozmawiałam o ciągłych walkach, jakie tu wszyscy toczymy ze wszystkim, powiedziała że jest zmęczona ogarniającą nas SZARPANINĄ. Bingo!  
Życie tutaj to SZARPANINA… Ci, co nie wyemigrowali, to oszukują, kombinują i olewają. Co się da. Z jednej strony nie ma się co dziwić. My- Polacy też tacy byliśmy jeszcze 20-30 lat temu. Pełni zmęczenia niepowodzeniami, walczący o przetrwanie w feralnej rzeczywistości. Walczący jakkolwiek. Nawet nielegalnymi środkami.
Nielegalne środki to tutaj chleb powszedni. Słoneczny Brzeg i Złote Piaski pełne są luksusowych aut. Właścicielami raczej nie są menadżerowie hoteli 😛 Nie są też nimi rezydenci 😛 Właścicielami jest mafia. Narkotyki i broń można kupić… może nie prawie wszędzie, ale wystarczy popytać. Na większych imprezach wystarczy tylko popatrzeć po kieszeniach niektórych panów. Nie trzymają tam portfeli ani gazu pieprzowego. I na pewno nie wahają się tych zabawek używać…
Jakiś czas temu podczas nocnego transferu na lotnisko widzieliśmy pod jednym z naszych hoteli pełno policji i spanikowanych turystów. 5 minut wcześniej w hotelu miała miejsce strzelanina. Do recepcji wbiegło dwóch facetów strzelających do policji właśnie. Nie, nie oglądali się na turystów siedzących w recepcji. Phi! Ciekawe o co poszło… Mniemam, że tym razem nie o kobietę 😀
Jakimś cudem nikt nie został ranny. Jakimś cudem nie wspominali też o tym w polskiej TV 😛 Rodzicielka na bank kazałaby mi spakować walizki I NATYCHMIAST wracać do kraju 😛
Po całej akcji nieśmiało zapytaliśmy się szefostwa o możliwość otrzymania kamizelek kuloodpornych. Nie wiem czemu, ale nasz wniosek nie został rozpatrzony pozytywnie 😉

Mafia jak mafia, ale o terrorystach też nie powinniśmy zapominać 😉 Mówi się, że Bułgaria jest wolna od zagrożeń terrorystycznych.
Nie jest.
Niedawno na granicy z Macedonią zatrzymano kilku panów, którzy podawali się za uchodźców. W telefonach mieli masę filmików (instruktaży? 😛 ), w których głównym motywem było ucinanie głów. Niewiernym rzecz jasna 😛 Nie jestem rasistką, ale po sierpniowej akcji poszukiwania w kurortach turystycznych nad Morzem Czarnym dwóch terrorystów z Turcji, zaczęłam bardzo czujnie przyglądać się wszystkim turystom z ciemniejszą karnacją skóry 😛 Taki maluśki przejaw paniki ;P
Dobra… nastraszyłam.
Wiem.
To nie jest idealny kraj. Ale gwarantuje turystom słońce i niedrogie warunki przetrwania 😉 Jeśli ktoś nie oczekuje spektakularnych krajobrazów i miejsc z nieprawdopodobną historią, to Bułgaria jest dla niego dobrą opcją i zaznaczam NIEDROGĄ.  Przepraszam- nie może też oczekiwać, że hotel będzie czysty a obsługa z nieprzerwanym uśmiechem będzie mu nadskakiwać i rozwiązywać wszelkie problemy 😛

Bułgaria mimo wszystko może być też piękna. I jest. Ta naturalna, dzika… Najpiękniejsza późnym wieczorem. W samochodzie z otwartym dachem mknącym po pustej ulicy. Bilion gwiazd na niebie nieporównywalna do żadnego cztero-, pięcio-, sześcio-, czy wyimaginowanego siedmio-gwiazdkowego hotelu………..
🙂

 

polski turysta na wakacjach. Z babcią w tle :P

IMG_7307Ostatnimi tygodniami bardzo wkręciłam się w turystykę. Czytałam, chodziłam na kursy i castingi ( do tej pory wierzyć mi się nie chce, że w Warszawie tak się też nazywa rozmowę kwalifikacyjną 😛 ), poznałam kilka świetnych osób i miałam możliwość wymienienia się spostrzeżeniami oraz doświadczeniami związanymi z podróżowaniem i obserwacją turystów.
Na podstawie tych doświadczeń zebranych z różnych źródeł, z przykrością muszę stwierdzić, że Polak-turysta to generalnie frustrat i idiota. Oczywiście bardzo w tej chwili generalizuję, ale nie da się ukryć, że kiedy rozpoczynamy „urlopowanie”, to jakby automatycznie rozum zostawiamy gdzieś w okolicy klatki schodowej naszego mieszkania. Bo o zakręceniu wody, gazu, domknięciu okien z reguły pamiętamy. I to by było na tyle 😛
Taka prozaiczna kwestia: komu zdarzyło się nie wiedzieć, jak nazywa się hotel, do którego jedzie albo  nie mieć pojęcia jak się nazywa miejscowość, w której ów hotel STOI? 😀 Ba! Czasem ktoś nawet nie wie z jakiego biura podróży wykupił wycieczkę… Chwilami się zastanawiam jakim cudem taki turysta wsiadł na pokład właściwego samolotu. A, przepraszam… przecież ktoś stoi na lotnisku „w bramce” i sprawdza bilety. CHWAŁA! W przeciwnym wypadku jeszcze ktoś by wylądował w jakimś dzikim Wietnamie zamiast w tej magicznej Hiszpanii. Dopiero by mieli pretensje do biura podróży (automatycznie by się takiemu turyście przypomniało jak się nazywa biuro podróży, które miało go w tej Hiszpanii zakwaterować 😛 ) ! Już by reklamacje zaczęli pisać i domagać się zwrotu kosztów wycieczki, bo wsiedli nie w ten samolot!
Pamiętam, jak kilka lat temu poleciałam do Grecji. Leciałam na wakacje sama, więc wolałam wykupić wycieczkę w biurze podróży i nie martwić się o zakwaterowanie oraz transfer z lotniska do hotelu. W pełni uśmiechnięta i rozluźniona po spokojnym locie samolotem (leki na uspokojenie naprawdę potrafią działać CUDA 😛 ) wsiadłam do autokaru, który zawiózł mnie do hotelu. Rezydentka kilka razy powtarzała który hotel jest w jakiej miejscowości. Pod każdym hotelem przypominała jego nazwę. Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy jakieś 3 godziny po zameldowaniu się w moim hotelu, byłam świadkiem dzikiej awantury turystów z rezydentką. Zapamiętałam ich bardzo dobrze, bo w autokarze byli dość nieprzyjemni. Cały czas komentowali niewygodne siedzenia i długość trasy z lotniska do hotelu. Co się okazało? Parka pomyliła hotel, w którym miała być zakwaterowana. Wysiedli o jeden hotel za wcześnie. Do kogo mieli pretensje? OCZYWIŚCIE, że do rezydentki (sic!) Bo jak toIMG_2999 mieli czekać 2 godziny na autokar, który specjalnie po nich przyjedzie?! I dlaczego ona NIE SPRAWDZIŁA, gdzie powinni wysiąść?! Szkoda mi było tej dziewczyny bardzo, bo darli się na nią niemiłosiernie. Aż dziw bierze, że jej nie pobili lub chociażby nie nabili na pal…

To, że polski turysta narzeka na jedzenie, to temat oklepany jak koński zadek 😛 Osobiście tylko raz rozmawiałam z turystami, którzy mieli dość monotonnych śniadań i kolacji. Ciekawa jestem, czy kiedykolwiek nocowali w polskim hotelu dłużej, niż 3 noce. Hotele mają po prostu taki standard! Przecież nie będą nam fundować jedzenia, takiego jak w domu, bo to HOTEL a nie DOM z obiadkiem od mamusi… Oczywiście, jeśli wykupimy sobie tygodniowe wakacje w 5-gwiazdkowym hotelu za 6.000 zł od osoby w jednym z Europejskich państw, to możemy kręcić nosem na jedzenie, z którym coś jest nie tak, ale BŁAGAM- wakacje za 2.300 od osoby na pewno nie SONY DSCzagwarantują nam bogatego menu, widoku z tarasu na morze lub ocean, nowiuśkiego wyposażenia w pokojach, codziennej wymiany ręczników, limuzyny, która będzie nas podwozić w dowolne miejsce (pod warunkiem, że będzie to limuzyna o standardzie egipskim, patrz zdjęcie j.w. 😛 )  darmowych drinków (chyba że pędzonych na paliwie 😛 ) oraz erotycznego masażu w all inclusive 😛 Przykro mi- NIE MA TAKIEJ OPCJI 😛
Teraz troszkę na poważnie. Turysta niestety w ogóle nie pamięta o czymś tak istotnym jak ubezpieczenie. Albo nie chce pamiętać. Albo po prostu się nie orientuje. Ubezpieczenie, które otrzymujemy „w pakiecie” z wycieczką obejmuje TYLKO leczenie ambulatoryjne, czyli takie do 24 h ( i to też do określonej w ubezpieczeniu kwoty). Ewentualny pobyt w szpitalu może okazać się wydatkiem, który uniemożliwi nam podróżowanie przez następne… 100 lat. A co z (tfu! tfu!) śmiercią…? Ubezpieczenie nie obejmuje transportu zwłok do kraju. A jest to impreza niestety BARDZO kosztowna. Znajoma opowiadała mi, jak jej kuzyn  wyjechał z rodziną na narty. Jego babcia nie czuła się najlepiej, więc nie chciał jej zostawiać w domu samej. Wykupili sobie wycieczkę w Alpy z dojazdem własnym. Babcia niestety w drodze powrotnej zmarła. Niewiele myśląc (BARDZO NIEWIELE), ale pamiętając o kosztach transportu zwłok do kraju,  wrzucili babcię w samochodowy bagażnik na dachu… Los chciał, że w czasie rodzinnej wizyty w parkingowej toalecie, samochód został przez jakiegoś bezczelnego i cóż… pechowego złodzieja skradziony…
Mogło się zdarzyć, prawda? 😛
Ile w tej opowieści jest prawdy, to NIE WIEM. Biorąc jednak pod uwagę pomysłowość rodaków, spore są szanse na to, że opowieść ma w sobie sporo prawdy 😛 Poza tym na pewno jest to powiastka pouczająca i motywująca do wykupienia dodatkowego ubezpieczenia przed wyjazdem na zagraniczny urlop 😛
Pamiętajmy o ROZSĄDKU wybierając się na wakacje. Nie wydzierajmy się na innych i nie róbmy z siebie idiotów… Zresztą nigdy nie wiadomo, czy gdzieś po drodze nie traficie na Chomikową, która nie akceptując braku kultury i ROZUMU, opisze zaobserwowaną scenkę w niecodziennych-notatkach 😉

A tak swoją drogą… BARDZO wiele bym dała za to, żeby zobaczyć minę złodziei po otworzeniu bagażnika 😛

—————————————————
Zapraszam na fb 🙂