To miało być w miarę spokojne grudniowe popołudnie. Rodzicielka z Przyszywanym Ojcem w szpitalu na zabiegu a ja walcząca w kuchni z niesprawiedliwym podziałem obowiązków w kuchni 😛 Już miałam sięgać po kawał karczku, z którego miało powstać coś zjadliwego, gdy na ratunek zadzwonił mi Smarcik (telefon dla jasności 😉 ). Rodzicielka. Jakże by inaczej…
-Słuchaj, dziecko…
Bardzo nie lubię tego tonu głosu. Słyszałam go dwa razy w życiu. Raz, gdy mi powiedziała, że zmarła prababcia a drugi, gdy dziadek był bardzo ciężko chory i nikt nie dawał mu szansy na choćby 2 dni życia.
Troszkę sztywnieję, bo przecież są w szpitalu na poważnym zabiegu.
-No dawaj, matka….
-Włamali się do Pani Babci. I ja nic nie wiem więcej. Policji jeszcze nie ma, ale ona jest tam sama. Dziecko, zrób coś może z tym wszystkim, bo mnie łeb już nie pracuje…
Pani Babcia to mama Przyszywanego Ojca. Bardzo ją lubię. Pełna energii i ciekawa postać. Nie to, co moje „rodzone” babcie… Spinam się i jadę do kobieciny, bo akurat tego dnia NIKT nie był w stanie do niej podjechać i zająć się całą sytuacją. Po drodze myślę sobie, jakie to cholernie niesprawiedliwe, że okradają samotną starszą panią, która każdy grosz, który jej zostaje, to oddaje wnukom lub dzieciom, a sama żyje… nazwijmy to jak należy w miejscach publicznie dostępnych nazywać- „SKROMNIE.”
Na miejsce docieram błyskawicznie. Otwieram drzwi wejściowe i jestem załamana. Biorę głęboki wdech jak przed zanurzeniem się na głębokość co najmniej 15 metrów głębokiej krystalicznej wody. Tylko, że to nie moja magiczna Turcja, czy choćby Grecja… W przedpokój należałoby tylko rzucić granat. On by zrobił największy porządek. Pokój dzienny nie wygląda lepiej. Z szafek jest wyrzucone prawie wszystko. Kanapa stoi otwarta. Lampa przewrócona, krzesła jakby je pijany mąż w szale rzucał o podłogę. Sypialnia to jak miejsce zabaw 3-latka. Wszystkie drobiazgi ze skrzyni z materiałami do szycia leżą w artystycznym nieładzie. Z szafki nocnej powypadały wszystkie leki. Pościel gdzieś między szafką a łóżkiem. Telewizor… Jak to telewizor? Radio…????
-Pani Babciu- czy cokolwiek ukradli? Coś zginęło? Przecież jest telewizor, jest radio…
-No właśnie nie. Mam wszystko. Nawet pieniądze, które miałam odłożone na rachunki leżą w szafie nieruszone.
UFFF!!!
Lawiruję między tym cholernym nieładem i udaję się do kuchni. To jedyne miejsce, gdzie chyba nikt nie wszedł. Siadam odrobinę zrezygnowana na krzesełku i zbieram myśli. Najważniejsze, że nic nie zginęło, nikomu nic się nie stało. Teraz tylko muszę ogarnąć poddenerwowaną Panią Babcię i poczekać na Policję. Herbata. Zrobimy gorącą herbatę. Ona jest dobra na takie chwile.
Wysyłam smsa do znajomego policjanta i pytam, ile czasu możemy czekać na przyjazd Policji. Muszę mieć jakiś plan i pomyśleć jak ten wieczór wziąć w swoje ręce.
„Chomikowa, zależy ile było dzisiaj włamań w tym rejonie. Ale na pewno ze 2 godziny będziesz czekać.” Co ja mam tu zrobić przez te 2 godziny? Chyba tylko rozpalić ognisko na środku pokoju, bo nie widzę innej możliwości. A na to wszystko Pani Babcia chodzi i krzyczy. Nie, nie- nie krzyczy na mnie czy na całą sytuację, ona po prostu bardzo głośno mówi. Tak ma 🙂 Generalnie mnie to bawi, ale nie tego wieczoru. Kobiecina wykonuje bardzo dużo nie zsynchronizowanych ruchów i próbuje za wszelką cenę wydedukować jak ci ludzie dostali się do jej mieszkania, bo drzwi są nienaruszone. Okna też. Tylko jedno z tyłu bloku jest otwarte. Tamtędy wyszłi, ale jak weszli…? I czemu NICZEGO nie zabrali??? Nie widzę żadnych śladów, niczego… Ja do tego nie dojdę. Zresztą jakie to ma teraz znaczenie?
Po niecałych dwóch godzinach przyjeżdża Policja. Zaskoczyli mnie 😉 Spodziewałam się ich bardzo późnym wieczorem 😉
Pani Babcia to nie jest moja rodzina, więc ukrywam się w kuchni i udaję, że mnie nie ma 😉 Jednak kobieta tak energicznie zaczyna wszystko opowiadać, że dla Policji, która jej nie zna, staje się ona kobietą do co najmniej obowiązkowej pacyfikacji 😉 Wyłaniam się z mojego schronu 🙂
-Ja panów przepraszam, ale babcia tak po prostu ma. Ona po prostu głośno mówi i na pewno nie robi tego celowo a już na pewno, aby panów obrazić. – i strzelam na obronę Pani Babci i mojej uśmiech numer sześć. No, chłopaki… nie zawiedźcie mnie. Dajcie z siebie wszystko a ja będę najmilszą „poszkodowaną”, z jaką tylko mieliście do czynienia.
Panowie od razu jaśnieją i biorą się za robotę. W ciągu niecałych 5 minut łażenia po mieszkaniu i świeceniu latarką po oknach, pokazują mi niewidoczne dla mnie ślady włamania. Jestem naprawdę pod wrażeniem a poza tym chcę, aby zajęli się tą sprawą, bo nie chciałabym, aby Pani Babcia czuła się zagrożona i nie daj Boże nie chciała z nami zamieszkać ze strachu 😉 czas zrobić z siebie słodką idiotkę.
-Panowie, jesteście NIEPRAWDOPODOBNI. Jestem pod wrażeniem waszej pracy. No ale to przecież lata praktyki, prawda?- i znów szeroki uśmiech.
To niesamowite jak mężczyźni łapią komplementy, jak im się buzie rozjaśniają 🙂
-Wie pani, to przecież nasza praca. Robimy to codziennie. Najważniejsze, żeby to robić dobrze.
-Matko kochana! I to jeszcze panowie z powołaniem! Że też ja takich stróżów prawa nie widuję codziennie na ulicy. No ale co panowie z tym zrobią? Bo że tamci zostaną złapani, to na to nie liczę, ale niech tu chociaż jakiś radiowóz podjeżdża ze 3 razy dziennie, bo babcia sama i tyle tu ludzi na tym osiedlu mieszka…
Dorobiłam im tyle piórek, że jak nic pofruną do radiowozu.
-Oj, proszę pani- zgłosimy potrzebę i czterech dziennie patroli. A babcia niech pozakłada jakieś sygnały ostrzegawcze w mieszkaniu (ale to że jak? Żółte lampki bożonarodzeniowe wystarczą?). Bo tym razem włamywacze się wystraszyli, ale co by było, gdyby babcia nie wróciła z zakupów tak wcześnie? A tak chociaż jakiś dźwięk przy wejściu do mieszkania ich wystraszy.
-Kurczę, panowie naprawdę są niesamowici. Bardzo dziękuję za szybką interwencję i pomoc. – i znów uśmiech numer sześć. Matko, już szerzej się nie umiem uśmiechać. To wszystko, na co mnie stać.
Żegnamy się przyjaźnie. To chociaż mniej więcej wiem na czym stoję.
Spustoszenie po tornadzie ogarniam w 2 godziny. Dobrze, że to małe mieszkanie i niewiele mebli. W innym wypadku musiałabym się tam przeprowadzić 😉 Pani Babcia jest taką odważną kobietą, że ze spokojną głową zostaje na noc sama a mnie wygania do szpitala do Przyszywanego Ojca.
Niesamowita jest 🙂
A co do Policji, to muszę stanąć w ich obronie. To są normalni ludzie, jak my wszyscy. Każdy z nich popełnia jakiś błąd, jak każdy z nas w swojej pracy. Ale oni naprawdę wiedzą, co robią. Działają wedle określonych procedur ( czy my nie pracujemy wedle określonych zasad i reguł w swoich zakładach?) i starają się robić to dobrze. Przecież oni też chcą pracować. Jeśli będą ciągle partaczyć swoją pracę, to ktoś wejdzie na ich miejsce, bo wbrew temu, co słyszmy w mediach- chętnych do pracy w Policji nie brakuje.
Tak czy siak Chomikowa jest pod wrażeniem. Może nie ogromnym, ale jest 🙂