facet dla Chomikowej

źródło: f.kafeteria.pl
źródło: f.kafeteria.pl

Męczy mnie to. Jak Bozię kocham jestem już zmęczona tym, że wszyscy są zmęczeni moją „samotnością”. I jestem wyczerpana tym KOGO próbują mi „dopasować”. Bo próbują od wieków całych. Najgorsza w tym wszystkim jest chyba Rodzicielka, bo oczywiście ona by chciała dla swojej księżniczki księcia z bajki. Tylko że ona chyba sobie nie zdaje sobie sprawy z tego jak trudno żyje się książętom  i księżniczkom. Spójrzcie choćby na taką Kate i Williama. Nie dość, że dziewczyna urodziła kilka godzin wstecz dzieciaka, to już po 10 godzinach wyszła ze szpitala wymalowana i upiękniona, żeby pomachać oszołomom krzyczącym pod oknem szpitala 😛 Przecież to może człowieka WYKOŃCZYĆ! 😛 Według Rodzicielki mój przyszły ukochany ma być mądry, czuły, dobrze zarabiać, najlepiej żeby był brunetem, oczywiście musi być dowcipny, obowiązkowo musi lubić podróżować, gotować też dobrze by było żeby potrafił. O prawie jazdy i samochodzie nie będę wspominać, bo to przecież OCZYWISTE. Co prawda nic mi Rodzicielka nie wspominała o umiejętnościach jakie facet powinien mieć w łóżku… ale obawiam się, że jakby jakimś cudem dowiedziała się, że w łóżku to tak… hmmm… ognia nie ma, to zrobiłaby wszystko, żebyśmy się rozstali 😛 No i MUSI mnie kochać. No a jakże…
To by chyba z tej wyliczanki było wszystko… Siet! ZAPOMNIAŁAM! Przecież książę dla Chomikowej przede wszystkim MUSI być WYSOKI.
I tu jest pies pogrzebany.
Bo wybaczcie. Ale jeśli facet ma mieć wszystkie wyżej wymienione zalety, to już raczej wysoki nie będzie. Może inaczej- NA BANK już wysoki nie będzie. Rodzicielka chyba się z tym pogodzić nie może, ale chyba w końcu będzie musiała 😛 Zresztą nie tylko Rodzicielka ma jakiś wypaczony obraz mojego Potencjalnego. Generalnie, jak ktoś mi próbuje kogoś podsunąć pod nos, to najczęściej pierwszym argumentem rzucanym mi w twarz jest to, że gość jest WYSOKI. Okej… a RESZTA???? I wtedy szybciutko okazuje się, że Potencjalny zaraz po tej wspaniałej cesze jaką jest wzrost ma same WADY. O założonej policyjnej kartotece nie wspominając 😛

Ostatnio spotkałam się z moimi dziewczynami.
-Chomiczku, a ty pamiętasz tego Tadka, o którym ci wspominałam?
-No tak, pewnie. Przecież ja go gdzieś chyba widziałam nawet u ciebie w znajomych na portalu społecznościowym. Tylko wiesz co..? Wybacz, ale coś mi się wydaje, że facet nie jest jednak normalny do końca…
-Czy normalny… Wiesz, no faktycznie jak się z nim dłużej siedzi, to ma jakieś dziwne zachowania… Jakiś taki czujny jest i ciągle podkreśla jaki z niego dobry człowiek. To chyba nie jest normalne, prawda?
-Tylko po tych dwóch cechach, to ciężko określić… Ja też na pierwszy rzut oka normalna nie jestem- odpowiadam zgodnie z prawdą zresztą- ale podobno jednak daje się mnie lubić 😛
-Kurde, Chomikowa! Ale on tak mi do ciebie pasuje! Może i jest jakiś rozchwiany emocjonalnie, ale…
Patrzę się na nią jak na kompletną wariatkę i wybucham śmiechem.
-No mała! Ja ci bardzo dziękuję! Czyli że świetnie byśmy do siebie pasowali? On rozchwiany emocjonalnie, ja rozchwiana emocjonalnie… Tak?
-Nie, nie! Ja nie to miałam na myśli!- odpowiada szczerze się zaśmiewając- Ja miałam na myśli tylko to, że on wysoki jest i dlatego bym go widziała koło ciebie…

Nieee… no to zarąbiście! Biorę go! Wystarczy, że jest WYSOKI. Ale to, że ja bym po tygodniu znajomości była bardziej rozchwiana (nie tylko emocjonalnie 😛 ) od Potencjalnego lub co gorsza miała myśli samobójcze, to PIKUŚ. Ważne, żeby był WYSOKI. Pffff 😛
———————————————
W aplikacji Audio-blog możecie wysłuchać niepublikowanej recenzji książki Dominiki Słowik „Atlas: Doppelganger”. Recenzja w niecodziennych-notatkach ukaże się niebawem 😉

Chomikowa ze wzrostem na świętą…

źródło: pixabay.com
źródło: pixabay.com

Sobota. Godzina 9.00. Sms. „Chomiczku, o której u mnie dzisiaj będziecie?” Moja Matka Polka zapomniała, że ci, co nie posiadają dzieci, to w weekend wstają najwcześniej o 9.30 😛 Z półprzymkniętymi powiekami, na macanego odpisuję jej na wiadomość. Teraz idź spać Chomikowa, idź spać. Masz czas, żeby przespać najbliższe nic nie wnoszące w Twoje życie godziny przynajmniej do 15.00. Po prostu śpij.
Budzę się w południe i wcale nie chcę wstawać. Chcę zostać w łóżku. Czuję się zmęczona brakiem życia. Potrzebuję jakiegoś tchnienia, które pobudzi mnie całą do patrzenia, słuchania, działania… Chcę po prostu jakiejś emocji…
Do Matki Polki docieram z Blondyną po południu. Stawiam na ławę zrobioną sałatkę makaronową, na którą nota bene rzuciłam się dzień wcześniej, wyżerając jak prosiak połowę półmiska cudownego MAKARONU 😛 Siadam bez życia i patrzę na jednego malucha grzecznie śpiącego w łóżeczku i starszego rozrabiakę walczącego z zestawem klocków Lego. I nic… Coś we mnie pęka. Rzucam się do nogi Matki Polki:
-Powiedz mi, że dobrą zrobiłam sałatkę. Dobrą, prawda????- pytam jak rozkapryszony 5-letni bachor.
-Oczywiście, Chomiczku, że pyszna. Ja wiem, że ty nie gotujesz, ale jak już coś zrobisz, to naprawdę jest dobre. Co się z tobą dzieje?- pyta, kiedy ja nie chcę się odczepić od jej nogi. Jak pijawka, która przyssała się do nogi, żeby wyssać z niej całe dobrodziejstwo świeżości 😛
-Co się dzieje? No właśnie NIC SIĘ NIE DZIEJE! Podporządkowałam swoje ostatnie tygodnie znalezieniu roboty tam,gdzie jest słońce i teraz to już tylko CZEKAM. Już nic nie jestem w stanie zrobić. Siedzę w domu i CZEKAM. Chyba na cud. Ja już nawet mój kurs językowy traktuję jako mega rozrywkę, więc wyobraźcie sobie!

O 18.00 dostaję smsa ratującego mój stan psychiczny „Chomikowa, znów rozstałam się z moim facetem. Idę z kumpelą w miasto. Idziesz?”

Matko kochana! Pewnie, że IDĘ! BIEGNĘ! Tylko sukienkę zarzucę i już pędzę! Jak ja potrzebowałam wyjść do LUDZI, do miasta! PĘDZĘ na tych swoich Chomikowych długich nóżkach, PĘDZĘ! Tylko se zębów nie wychlaśnij, Chomikowa na tym świeżym śniegu… Zdążyłam pomyśleć.
To nieprawdopodobne jak szybko człowiek może zobaczyć swoje długaśne nogi w powietrzu na wysokości twarzy…
Leżę…
A na niebie pełno chmur… Jak nic przypierdzieli śniegiem i znajdą mnie dopiero na wiosnę. Zbierając resztki rozumu i łapiąc oddech podejmuję pierwszą próbę. Rękoma ruszam?- wszystko git. Tyłek-boli, ale to normalne. Jest wielki, więc musi boleć. Nogi- spoko. To pozbieraj te zwłoki, Chomikowa i leć na tramwaj!
Jak gdyby nigdy nic podnoszę się z chodnika i doczołguję na przystanek tramwajowy. Nic mnie nie powstrzyma przed wyjściem do ludzi. NIC. Muszę coś przecież ze sobą zrobić, bo niedługo zakup biletu tramwajowego zacznie mnie napawać lękiem 😛
Masa ludzi w knajpie na początku mnie onieśmiela. Podczas rozmowy z dziewczynami, podchodzi do mnie jakiś chłopak. Przyszedł sam i w ogóle tu nie pasuje. Pyta się mnie, czy skoro jest koło mnie trochę wolnego miejsca, to może się przysiąść. Obiecuje nie przeszkadzać w babskim spotkaniu i oferuje ewentualne przypilnowanie stolika. Chłopak wzbudza we mnie dużą sympatię i zaufanie. Może dlatego, ze bardzo przypomina mojego „byłego” i ma nawet tak samo na imię. Siet.
-Chłopaku, czemu przyszedłeś tu sam? To nie jest miejsce, gdzie można na spokojnie wypić piwo- pytam- Tu się za chwilę rozkręci impreza.
-Mieszkam niedaleko i bardzo lubię tę knajpę. Zamiast znów siedzieć przed TV, wolę tutaj przyjść i popatrzeć jak ludzie się uśmiechają. Czasem z kimś pogadam, tak jak z tobą. Czasem już o północy wrócę do domu. Smutne, prawda?
Co ja mam chłopakowi powiedzieć? Smutne. Pewnie, że smutne. Tak, jak i moje życie ostatnio, ale ja jeszcze nie jestem na etapie wychodzenia samej na imprezy…
Zamieniam z chłopakiem jeszcze kilka zdań i wiem, że jest dość wartościowym człowiekiem, który idealnie pasowałby do mojej koleżanki! 🙂 Po mistrzowsku usuwam się na bok i robię miejsce dla kumpeli.
Po 5-ciu godzinach rozmowy (koleżanki na parkiecie w sumie nie było- tak była zajęta rozmową 🙂 ) wziąl od niej numer telefonu i umówili się na spotkanie 🙂
YES, YES! 🙂 🙂 🙂 Aż mi serce rośnie!
Nagle podbiega do mnie jakaś dziewczyna. Łapie mnie za rękę i krzyczy! Zaznaczam, że wygląda naprawdę na trzeźwą.
-Ej! Mój kumpel obserwuje cię już od jakiegoś czasu i nie może wyjść ze zdumienia, że ty taka wysoka jesteś!
Ooo… tego już dawno nie było! Już prawie zapomniałam, że mam ponad 180 cm. Jak to dobrze, że są jeszcze na tym świecie istoty, które mi o tym przypomną 😛
-No popatrz! Można mnie poobserwować całkiem jak małpkę w zoo, prawda?
Na te słowa podchodzi do mnie rzeczony kumpel.
-Matko Boska! Dziewczyno! Ja tak już patrzę i patrzę a ty obcasów nawet nie masz! To niesamowite, wiesz?- oznajmia cały uradowany- Ile ty masz wzrostu?
Patrzę się na niego troszkę jak na idiotę. Bo skoro tak zaczyna ze mną rozmowę, to chyba nie prezentuje inteligencji najwyższych lotów, prawda?
-Matko Boska? Ty nie rób ze mnie świętej już po kilku zdaniach, bo się zaczerwienię.
-Ale ja się serio pytam? Ile masz wzrostu 184, 185 cm?
-Jak w mordę strzelił. A ty co? Geodeta, że tak ci dobrze pomiary idą?
-A nie, sam mam 184, więc mogłem celnie strzelić.
Pewnie. Sobie w kolano.
Łapie mnie druga znajoma i pyta się, czy może iść potańczyć z jakimś facetem, bo nie chce mnie samej zostawiać. Idzie uradowana z moim błogosławieństwem. Niech idzie i niech sobie też w końcu kogoś znajdzie, a nie od 6 lat kołuje się z facetem, który zostawia ją średnio co pół roku. Ja sobie jakoś poradzę.
W drodze do baru mijam kilku obcokrajowców. Z doświadczenia wiem, że lepiej z takimi nie nawiązywać kontaktu wzrokowego, bo potem żyć mi nie dadzą przez resztę imprezy. Chomikowa, focus na podłogę, na podłogę.
-Oh! My God! Bella! So tall and bella!- ktoś mi krzyczy w ucho.
Teraz to już nawet God? Pójdę na ołtarz jak nic… Spoglądam na obcokrajowca i bawi mnie swoim wyrazem twarzy. Niektórzy mają w sobie coś takiego, że samym wyrazem twarzy wzbudzają sympatię. Chłopak do tego tak się wygłupia, że zaśmiewam się przez dłuższą chwilę. Z Włochem bawię się naprawdę dobrze przez resztę wieczoru. Nie wiem nawet czy nie za dobrze.
Moje dziewczyny wyszły z knajpy umówione z nowo poznanymi facetami na telefon i na kolacje. Jestem nieprawdopodobnie szczęśliwa 🙂
Śnieg sypał całą noc. Taksówkarz przywiózł mnie do domu nad ranem.
-Pani to taka normalna dziewczyna. Proszę wybaczyć moje niedyskretne pytanie, ale ile ma pani lat?
-Ojojoj! Wie pan, że każda kobieta dociera do takiego momentu w swoim życiu, że musi określić to ile ma lat i się tego trzymać aż do śmierci?
-No mówię, że pani to taka normalna, wesoła osoba. Dla mnie widzę, że jest pani za młoda,  zresztą ja żonaty jestem, ale mam takiego wysokiego syna, który nie może poznać takiej normalnej dziewczyny, jak pani. Teraz te młode kobiety to jakieś zgłupiałe chodzą. Rozumie pani?
-Rozumiem, rozumiem. Ale to wcale nie znaczy, ze ja mądra jestem 😉 Zresztą syn, skoro ma 25 lat, to jest sporo młodszy ode mnie. Ja już kremy przeciwzmarszczkowe pod oczy kupuję niestety…
-A no widzi pani… To ja życzę pani wszystkiego dobrego i UŚMIECHU!

Szkoda, że normalnym ludziom trudno jest kogoś znaleźć.
Świat nad ranem w niedzielę wygląda pięknie. Puch śnieżny pokrył drzewa i chodniki. Wiatr delikatnie przesuwał chmury. Spojrzałam na lśniący księżyc wystawiając policzki do wiatru. Delikatny i ciepły jak powiew wiosny. Nareszcie tak mi spokojnie i ciepło w środku. Jakby mi serducho ktoś przykrył pierzyną… 🙂

———————————————————————
Zapraszam do polubienia strony Chomikowej na fb 🙂

długością świat kobiety (chomikowej) stoi ;)

coco-balcony-429Ile to już było dyskusji na świecie odnośnie DŁUGOŚCI wszelakich 😉 Najczęściej osoby, którym zada się pytanie „Czy długość twoim zdaniem ma znaczenie”, to te z kompleksami odpowiedzą, że długość znaczenia NIE MA. W porządku, mają przecież prawo mieć swoje zdanie. W wolnym kraju żyjemy, nieprawdaż? Beznadziejnym ale WOLNYM 🙂 Oj, zresztą mam  wrażenie, że opinie w tej kwestii będą podzielone pół na pół, to znaczy kobiety będą mówiły, że MA znaczenie a mężczyźni, że NIE MA.
Ja swoje skromne zdanie w tej kwestii mam. Z racji, że jestem kobietą, powinnam uważać, że długość jest w pewnych kwestiach najważniejsza 😉 Doświadczenie jednak mówi mi, że… WCALE NIEKONIECZNIE.
Kiedy rozpoczęłam drugą pracę jako pracownik swojego szefa, zostałam po niedługim czasie ochrzczona przez niego „Długa”. Z racji wiadomych 😉 Po kilku miesiącach nawet przestałam reagować na swoje imię czy też nazwisko. Dla mojego Szefa i mojego działu byłam po prostu Długą. I co bardzo dziwne, niezrozumiałe wręcz dla nieświadomej niczego kobiety mój ówczesny Szef lubił najbardziej jak się nosiłam krótko (nie, nie chodzi mi o krótką smycz, którą nosi u mnie każdy pracownik 😛 ).  Dla jasności- krótkie spódniczki mam na myśli. Im krótsza, tym dłuższe westchnienie wydobywało się z piersi Szefa. Cóż za paradoks.
Podobno długie kobiety powinny nosić wszystko krótkie. Nie wiem… Jest w tym sporo prawdy i racji, ale… Czy krótki obcas wygląda dobrze na stopie jakiejkolwiek kobiety…? Długa kobieta chce wyglądać seksownie i przy tym wszystkim nie wychlasnąć sobie zębów… Ma jakiekolwiek wyjście z sytuacji? Nie ma. Musi nauczyć się chodzić w butach na obcasie (nawet mimo lęku wysokości). Chyba że w tej krótkiej bajeranckiej spódniczce chce wyglądać jak kaczka 😛
Długa kobieta jednak chce czasem przełamać wszelkie stereotypy i wszelkie „to wypada, to nie wypada”. Ujrzała pewnego dnia przepiękną, BAJECZNĄ sukienkę. Długą w dodatku. Pamiętając, że kobieta długa ma nosić wszystko krótkie, obchodziła ją jak pies obwąchujący drzewo na rogu. Biorąc pod uwagę to, że w jej szafie wisi jedna cudna, długa sukienka, w której przechadzała się o wschodzie słońca po plażach Grecji, odważyła się wziąć sukienkę z wieszakiem i pomaszerować do lustra. Całej scenie przyglądała się starsza pani. Gdzieś kątem oka obserwowała Długą i w jej głowie kręciła się myśl. Długa z coraz większym zadowoleniem przeglądała się w lustrze i właśnie podejmowała decyzję o kupnie jednej z najpiękniejszych sukienek pod słońcem. Ostatni uśmiech samej do siebie i … Nagle!
-Taka długa baba i jeszcze chce sobie taką kieckę kupić! Mało ci centymetrów? Jeszcze się będziesz wydłużać?!
Troszkę zdębiałam. Spojrzałam pytająco na starszą panią i przestałam już być pewna czegokolwiek. Nawet tego, że ta sukienka jest najpiękniejsza pod słońcem.
-Nie, ja tylko tak sobie patrzę- odparłam jak zbity pies i… odłożyłam sukienkę na swoje miejsce. Nie, nie był to koszyk na moje zakupy.
Tak, jeszcze wtedy było mi przykro. Tak samo, jak wtedy, gdy chciałam sobie kupić jeansy. Najzwyklejsze ciemne jeansy. Jak zwykle ciężko było znaleźć coś dla kobiety ponad 180 cm wzrostu z kobiecymi BIODRAMI.
-Przepraszam, czy będą jeansy na mnie?- pytam w sklepie tylko z ubraniami jeansowymi.
-Dla pani? Proszę pani, takich damskich spodni to się nie szyje!
-Nie? A co ja mam na sobie, proszę pana? Obszyty namiot?
Odeszłam i autentycznie chciało mi się płakać… I to był chyba ostatni raz, kiedy dałam sobie „pojeździć” komuś po mojej psychice z powodu jakiejkolwiek długości 😉 Długość długością, ale życie życiem. Pamiętam, kiedy mój bardzo przeszły „narzeczony” stał koło łóżka i przez dłuższą chwilę obserwował jak leniwie wyciągam się na pościeli. Po chwili z pełnym niedowierzaniem rzekł:
-Dziewczyno, gdzie ty się zaczynasz a gdzie kończysz…?????
Popłakałam się. Ze śmiechu 😀 To był chyba przełomowy moment w moim myśleniu.

Zakładam moją ulubioną długą spódnicę, buty na lekkim obcasie, układam włosy, maluję moje DŁUGIE rzęsy i wychodzę do miasta na spotkanie ze znajomymi.

Czy jakakolwiek długość ma znaczenie?
Nie ma.
🙂