Niczego nieświadoma, jak rozbrykana owieczka na łące, zajrzałam do jednego z moich ulubionych tygodników. Przeglądam stronę po stronie, popijając kawę z mojego cudownego nowiuśkiego ekspresu i nagle oczom moim ukazują się literki ułożone w idealny przepis na… żonę, proszę państwa.
Nie, nie na sernik, nie na ogórkową, nie bigosik, tylko na ŻONĘ taka z krwi i kości. Bigos sam się z tego zrobił i to taki wywołujący torsje. Czytaj dalej „przepis na żonę, czyli znów szlag mnie trafił”
rozłącz…
Czerwone pole na dotykowym wyświetlaczu. Teraz wszystko musi być szybkie, dotykowe, zbliżeniowe. Jednym dotykiem połącz, jednym dotykiem rozłącz.
Rozłącz…
W ciemnym oknie tli się tylko małe światło. Płomień świecy świadkiem dzisiejszego wieczoru. Jeszcze nigdy świadkiem szczęśliwego zakończenia… Wystarczy jeden podmuch, by go zgasić. Taki jego sens? Taki mały jeden podmuch a tyle energii, aby znów go rozniecić…
Ja już nie mam tyle siły i zapału… I nie mam wiary.
Przed chwilą tyle wypowiedzianych pięknych słów. Nie dałoby się ukryć, że dzięki niemu jestem bardziej, mocniej, do głębi, do cna…
Mogłabym wejść w ogień i miłością góry przenosić. Mogłabym swoim szczęściem oświetlić najciemniejszą bezgwiezdną noc. Mogłabym zniknąć w jego nierównym, pełnym namiętności oddechu. Brałabym każdy uśmiech, każdy gest i każde słowo w zamian dając siebie. Tylko siebie. Z zachłannością nie zasnęlibyśmy żadnej nocy. Z pasją odkrywalibyśmy każdy milimetr siebie a ja ze spełnieniem spojrzałabym w swoje odbicie w jego źrenicach… Przy nim bym się zapomniała. Byłby wszystkim…
Mogłabym umrzeć z miłości.
Mogłabym.
Tylko nie mam nadziei.
Rozłącz…
dwa razy do tej samej rzeki się NIE WCHODZI, czyli ucz się na błędach
Kilka miesięcy temu pisałam o facecie, któremu raptem po dobrych 6 latach przypomniało się o moim istnieniu http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2014/07/17/po-tylu-latach/ Przypominacz okazał się dość upartą postacią i nie dawał mi spokoju przez dobre kilka miesięcy. Bo przecież „my musimy się spotkać” i „skoro przez tyle lat trzymam twoje zdjęcia, to znaczy, że przez te lata nie mogłem o tobie zapomnieć”. Nie, no bajka. Już wybieram suknię ślubną i szykuję listę gości weselnych 😛 Niech no tylko Rodzicielkę o wszystkim poinformuję. Z pewnością podskoczy z radości i z miejsca da mi błogosławieństwo 😛
Przez grzeczność i swoją własną głupotę nie pogoniłam go na koniec świata. Co więcej, spędzając kilka dni w jego mieście, zaproponowałam spotkanie. Był niezwykle zaskoczony propozycją (jak to? Przecież chyba do tego dążył?), ale wyraził ogromną chęć spotkania.
No i niech to szlag.
Już po kilku minutach przypomniałam sobie, z jakiego powodu byłam tym człowiekiem tak mocno zachwycona. Już pomijam fakt, że spełniał moje wszelkie wymagania odnośnie prezencji 😛 Ponadto rozmowa z nim to prawdziwa intelektualna uczta. Ogólnie rzecz biorąc nie za bardzo miałam się do czego przyczepić, choć BARDZO chciałam 😛 No dobra, nie posiada „motoru” 😛 Ale myślę, że biorąc pod uwagę masę innych jego zalet, jednak potrafiłabym się bez tego obyć 😉
Przypominacz po spotkaniu odprowadził mnie do Pędzidła i podziękował za poświęcony mu czas.
-Chomiczku, wiem że jutro wyjeżdżasz, ale jakbyś miała czas, to bardzo chętnie bym się jeszcze jutro z tobą zobaczył, choćby na kilka minut. Gdybyś podjechała pod moją pracę, to postaram się urwać się na godzinkę i jeszcze z tobą pogadać.- zagadał do mnie i spojrzał na mnie tym swoim maślanym wzrokiem.
-Dobrze, Przypominacz. Jak znajdę tylko chwilę, to postaram się podjechać.
I znalazłam czas. Wpakowałam się w moje kochane Pędzidło i podjechałam. Głupia Chomikowa. A co sobie obiecałaś? Czym się kierujesz w życiu? Niby ROZSĄDKIEM 😀 Pfffff 😀
Podobno nie był w stanie urwać się z pracy choćby na minutę.
Nie był też już w stanie odpisać mi na smsa, w którym mu napisałam, że bardzo mi przykro, ale muszę już jechać. Generalnie nie był w stanie już później w ogóle się do mnie odezwać i choćby przeprosić. Generalnie zrobił ze mną to samo, co 6 lat temu. Generalnie ZNIKNĄŁ bez słowa. Chyba znów przestraszył się tego, że z „kimś może być tak miło i dobrze”. Nawet zaskoczona nie jestem. Odrobinę wściekła 😛 ale chyba tylko na siebie.
Jeśli jeszcze KIEDYKOLWIEK w życiu najdzie mnie choćby najmniejsza ochota zamoczenia najmniejszego palucha od stopy w tej samej rzece, to swoje kroki skieruję do barku 😛
—————————————————
Zapraszam do posłuchania bloga w aplikacji Audio-blog 🙂