kim jesteśmy dzięki pieniądzom?

źródło: www.demotywatory.pl
źródło: www.demotywatory.pl

Chodzimy codziennie do roboty, dwoimy się i troimy, żeby zarobić jak najwięcej pieniędzy. Idziemy na studia, na kursy, na szkolenia językowe, szukamy znajomości, szukamy nowych sposobów na zarobienie tych wartościowych papierków.  Zestresowani, zmęczeni, pełni obaw funkcjonujemy jak zmechanizowane roboty tylko dlatego, bo potrzebujemy kolejne 100, 500, 1000 zł na mniejsze, bądź większe COŚ.
I tak tocząc tą walkę, jak żuczek toczący jedno wielkie G***  albo tą kasę nam się udaje zarobić albo nie… Bo że każdy jakąś chce mieć przy sobie to sprawa bezdyskusyjna. Przecież musimy mieć za co jeść, musimy opłacić rachunki wszelkie, musimy mieć w co się ubrać, musimy mieć na samochód, musimy mieć na wakacje, na wakacje za granicą, na większy samochód, na markowe perfumy, na alkohole z początku XX wieku, na telewizory zajmujące połowę ściany, na najnowszy sprzęt audio i na brak miejsca na zdjęcia rodziny postawione gdzieś w okolicach tego telewizora Full HD czy jakieś tam inne litery z alfabetu wyznaczające najnowszy trend. I musimy mieć też pieniądze na… miłość, której się przecież nie da kupić…
Ale do czego zmierzam. Moje pytanie brzmi: PO CO TO WSZYSTKO? Czy pieniądze są wyznacznikiem CZŁOWIEKA? Uważam, że pokazują to, czy człowiek jest choć trochę zaradny (sama nie mogę zrozumieć ludzi, którzy siedzą miesiącami na bezrobociu i nie potrafią bądź też nie chcą w tym czasie zarobić choćby 700zł), ale czy coś więcej? Czy są lepsi? Czy chcą czuć się lepsi..? Ja sama nie chcę zarabiać dziesiątek tysięcy. Chciałabym móc opłacać rachunki, postawić malutki żółty domek i zdecydować się na dziecko. To wszystko. Wiem, ze w dzisiejszych czasach trzeba mieć sporo pieniędzy, żeby móc sobie właśnie na to pozwolić, ale to podstawowe plany prawie każdego Polaka, Polki. Na ten moment nie mogę sobie pozwolić na połowę tych „marzeń”. Nie mogę, ale przecież się staram. Do kur*** nędzy się staram. I wiem, że mi się uda. Te podstawowe „marzenia” spełnię. Reszty nie chcę. Czy to błąd? Czy jestem nikim nie marząc o nowych telewizorach, samochodach…? Dlaczego pytam…? Pytam, bo cholernie często słyszę, że jestem nikim bez pieniędzy. „Ciebie prawie na nic nie stać, to co ty masz za życie?!”, „Nie potrafisz zarobić prawdziwych pieniędzy, więc w ogóle się nie odzywaj!” lub też: „Jesteś sierotą żyjąc jak żyjesz” „Póki nie zaczniesz zarabiać, to jesteś niczym”. „Zacznij w końcu zarabiać jakieś normalne pieniądze a nie zajmujesz się jakimiś blogami, z których nic nie masz!”. I mnie się robi gorąco od tych wszystkich zdań. Świetna sprawa na rozgrzanie w zimowe wieczory, ale może bez upokarzania…?  Już pomijam fakt, że uważam, iż takie rzeczy to się słyszy od człowieka ubogiego emocjonalnie, dla którego pieniądze są tylko ważne, ale może się mylę? Może to JA jestem cholernym nieudacznikiem przywiązującym zbyt dużą wagę do spokoju psychicznego? Może to, że nie zarabiam 4-10 tysięcy złotych czyni mnie na tle polskiego społeczeństwa kobietą nieudolną…?
Kim jestem? Chomikowa, KIM JESTEŚ bez tych tysięcy na koncie…? Bez nowego samochodu, bez wakacji w Hiszpanii i bez najnowszego sprzętu audio…? Bo że emocjonalnie spokojna, to NIC nie znaczy, więc KIM…?

58 odpowiedzi na “kim jesteśmy dzięki pieniądzom?”

    1. Piosenki nie zaśpiewam, bo głosu nie mam 😀 zresztą dbam o zdrowie psychiczne innych ludzi, więc nie będę ich katować piosenką 😉

  1. Nie można zadowolić wszystkich kosztem siebie. Ważne żebyś to TY wiedziała co jest dla Ciebie najcenniejsze 🙂 Niestety dzisiejszy zwariowany świat obraca się w większości wokół pieniędzy. Generalnie liczy się tylko mieć a nie być. Nie daj się zwariować i wciągnąć w to chore podejście do życia. Postępuj zawsze w zgodzie z samą sobą a poczujesz szczęście 🙂 i tego Ci życzę z całego serca. A Ci wszyscy doradcy, którzy generalnie wiedzą niby lepiej jak masz żyć i co robić niech spadają na drzewo 😉

  2. Po co są pieniądze…
    Dają poczucie bezpieczeństwa.
    Czynią życie łatwiejszym.
    Pozwalają na realizację części marzeń.
    I są dla części ludzi tym, czym ogon dla pawia…
    O człowieku faktycznie mówią w zasadzie tyle czy jest zaradny.
    Nie wiem od kogo słyszysz te teksty o byciu nikim bez kasy, ale śmierdzi mi to strasznym kompleksem…
    I staropolskim „zastaw się a postaw się” :).

    A dlaczego nie chciałabyś zarabiać dziesiątek tysięcy? Przecież pieniądze nie przeszkadzają na ogół…

    1. Pieniądze dają poczucie bezpieczeństwa? Ale tylko poniekąd… bo opłacisz za nie rachunki, kupisz leki, jedzenie. A co z resztą? Zdrowia w przypadku śmiertelnej choroby mi nie zapewnią, nie zagwarantują mi tego, że samochód we mnie nie wjedzie, że nikt mnie na ulicy nie napadnie etc.
      Nie chciałabym zarabiać dziesiątek tysięcy, bo wiem czym byłoby to okupione… Najpierw kredytem i to bardzo wysokim, który spłacałabym… zapewne długo (sama kwestia spłaty kredytu dobija), na pewno dodatkowym studiami lub chociaż kursami (znów w plecy kilka pięknych miesięcy) a potem ciężką pracą po przynajmniej 12 godzin. Znów miałabym tracić kolejne lata życia na nieżycie? Ja już straciłam prawie 20 lat na ciągłą naukę, na prace różne, na brak przyjaciół i wszystkie wieczory spędzane w domu. Już nie chcę. Dopiero od jakiś 5-7 lat ŻYJĘ przez duże Ż. 🙂 Oczywiście, gdyby mi ktoś powiedział, że jeśli poświęcę rok, dwa lata życia i będę zarabiać te dziesiątki tysięcy, to może i bym się poświęciła, ale nikt mi gwarancji NIE DA a ja nie chcę tracić kolejnych lat młodego życia na zamknięcie się w 4 ścianach 🙂

      1. Pewnie, że pieniądze nie zapewniają nieśmiertelności czy końskiego zdrowia.
        Ale na to wpływu zbyt wielkiego nie mamy (choć mając więcej pieniędzy można sobie pozwolić na więcej wolnego czasu, ruchu, lepszej jakości jedzenie itp.), więc mało kto akurat tym się najbardziej martwi.
        Raczej są myśli „a jak mnie z roboty wyrzucą?”, „a jak coś mi się stanie to co z rodziną?”, „a jak mnie mąż/żona zostawi – co ja wtedy zrobię?”, „przecież ZUS zbankrutuje, za co będę żył na emeryturze?” itp.

        A z tymi zarobkami – czyli jednak byś chciała, ale nie chcesz poświęcać kolejnych lat na naukę itp.
        I słusznie – lista zawodów, w których zarabia się dziesiątki tysięcy jest mocno ograniczona i z tego co się domyślam – w żadnym z nich się nie kształciłaś.
        Jest inna metoda – własna firma. Choć to czy się uda zarabiać naprawdę poważne pieniądze to wypadkowa inteligencji, pracy, uporu i szczęścia.
        I każdy musi sobie odpowiedzieć sam – czy chce mieć sporo czasu na przyjemności i żyć jak żyje czy jednak chciałby czegoś, czego dotychczasowe życie mu nie zapewnia, a dadzą mu to pieniądze.
        Każde podejście ma swoje plusy… Ja czasem zazdroszczę kolegom, którzy nie mają wielkich planów, a za to mają mnóstwo wolnego czasu, motor, konsolę, i duuużo urlopu :).

        1. Taj, masz absolutną rację- mając dużo pieniędzy mamy więcej wolnego czasu. Tylko tak naprawdę kto ma tej kasy tyle, że może sobie pozwolić na większą ilość wolnego czasu? Chyba tylko ci prawdziwi „milionerzy” a takich nawet w Polsce jest chyba tylko 100… I również się z Tobą zgodzę, że zarobienie poważnej kasy to kwestia wypadkowej inteligencji, umiejętności, szczęścia… Ale i to jest okupione cholerną ilością czasu. Wiesz… znam kilku mężczyzn, którzy przez 20 lat pracowali cholernie ciężko, żeby zarobić na kolejny samochód, na studia dla dzieci, na ich kieszonkowe, na nowy sprzęt audio, na motory. Zarabiali po te 20 tysięcy miesięcznie, ale nie było ich w domu po 12-15 godzin. A co teraz? Teraz są po zawałach, bez żony oczywiście, bo która będzie chciała faceta, którego NIE MA? I bez dzieci, bo dla dziś dorosłych dzieci tatuś to tylko portfel. Ci mężczyźni potracili w trakcie pracy swoich jedynych przyjaciół, bo nie mieli dla nich kompletnie czasu. I teraz są kompletnie sami. Z resztkami odłożonych pieniędzy i SAMI. I jeden z nich właśnie mówi mi, że jestem nikim bez pieniędzy…
          A SokoleOko, ci Twoi koledzy to pewnie samotni lub z co najwyżej jednym dzieckiem, prawda? Życie to kwestia wyborów… Tylko tak myślę, że oni za 20 lat będą mieli co wspominać, o czym opowiadać. Bo o czym będzie opowiadał ten, który spędził swoje życie w pracy…? Co opowie wnukom, co będzie wspominał…? Tak jak ja nie mam w sumie dobrych wspomnień z okresu liceum, z początku studiów, kiedy chowałam się przed ludźmi w naukę i w pracę. Znajomi siadają przy piwie i opowiadają sobie co szalonego robili mając naście lat a ja w sumie nie mam co opowiadać. I chyba nie chcę za 20 lat nie mieć co opowiadać mojemu dziecku, czy znajomym przy winie lub grillu.
          najlepiej chyba byłoby wygrać w totką 😀 Ale też nie za dużo, żeby mi się we łbie nie przewróciło 😀

          1. Nie trzeba być zaraz milionerem, żeby sobie pozwolić na więcej wolnego czasu.
            Choć fakt – trzeba przynajmniej przyzwoicie zarabiać. Wariant „od pierwszego do pierwszego” odpada.
            Cóż, panowie którzy pracowali po 20 lat po 12-15 godzin… ciekawe czym się kierowali decydując się na rezygnację z życia rodzinnego itp. Co chcieli osiągnąć i dlaczego nie wyszło lub dlaczego nie potrafili sobie powiedzieć „dość”…
            Ja bym się na taki wariant nie pisał, ale ludzie są różni i mają odmienne potrzeby.

            Że Ci jeden z takich ludzi mówi „jesteś nikim bez pieniędzy”, to się nie dziw – ludzie mają przecież tendencję do racjonalizacji własnych wyborów. Inaczej depresja i ciężkie problemy psychiczne.
            Zobacz – większość ludzi na pytanie o ponowną szansę na przeżycie swojego życia odpowiada, że niczego by nie zmienili 🙂
            Skoro więc człowiek przehandlował zdrowie, rodzinę, przyjaciół i młodość za pieniądze, to nie dziw się że będzie Ci narzucał własny tok myślenia i system wartości – jedyny słuszny z jego punktu widzenia.

            Koledzy z mnóstwem wolnego czasu oczywiście bezdzietni :). Jak ktoś ma – choćby jedno – czasu przez wiele lat ma zdecydowanie mniej :).

            Wiesz – ja też nie mam wielkich szalonych opowieści z czasów młodości, też słucham po części z zazdrością…
            Ale ja ich nie mam, bo zwyczajnie rozsądek mi nie pozwalał – żadnego uciekania w naukę :).
            Czy będę miał co wspominać na stare lata?
            Mam nadzieję… Choć to nie będą raczej „szalone przygody Sokolego Oka”.
            Prędzej „1000 rzeczy, których spróbowałem” 🙂

            1. Kurczę, nie znam ludzi i nie słyszałam o takich, którzy zarabialiby porządne pieniądze (powiedzmy między 10-50 tysięcy) i mieliby więcej, niż jeden wolny dzień w tygodniu… A nawet jak już jest ten jakiś wolny dzień, to telefony im dzwonią średnio co 1-2 h 😉 matko, jak mnie denerwują dzwoniące bez przerwy telefony 😛
              Coś Ty! Ludzie pod koniec swojego życia z reguły mówią, że żałują, że nie poświęcali więcej czasu rodzinie!
              Pewnie masz rację, że jak ktoś przeżył swoje życie w jakiś sposób, to jest to dla niego jedyny dobry sposób. Tylko naprawdę będąc teraz samemu nie widzi tego, że swoje życie spieprzył????
              „1000 rzeczy, których spróbowałem”??? 😀 Czy były to rzeczy, dzięki którym miałeś stać się milionerem? 😀

              1. Znasz… 🙂
                Hmm… pod koniec życia powiadasz… może, ja akurat zrobiłem podsumowanie respondentów w wieku co najwyżej średnim 🙂
                Tak czy inaczej tamci, którzy Ci trują o wspaniałości bycia obrzydliwie bogatym – raczej jeszcze u kresu żywota nie są. Zapytaj ich na łożu śmierci, może wtedy coś sensownego powiedzą :).
                A próbuję raczej rzeczy, które budżet uszczuplają… Nie mam obsesji bycia milionerem 🙂

              2. Znam? 😀 No chyba że tak… ale oni i tak co wspominali, że ciągle pracują (czasem nawet do późnych godzin nocnych), więc coś mi si nie zgadza 😉
                nie masz obsesji bycia milionerem? No proszzzz…. 😉

  3. Pieniądze to zawsze ciężki temat. Łatwo powiedzieć „pieniądze szczęścia nie dają” jak się ma co jeść i gdzie spać. Niemniej ocenianie innych (jako ludzi) przez pryzmat zarabianej kasy mówiąc eufemistycznie nie należy do intelektualnie głębokich przemyśleń.
    Szkoda czasu na zawracanie sobie głowy takimi ludzmi.

    1. A co jeśli ludzie sami zawracają Tobie głowę? Każda droga ucieczki zamknięta cholernym szlabanem z łysym karkiem przy nim 😉 Nijak uciec się nie da 😉

      1. Sporo zależy od tego kto to mówi. Inaczej jest gdy rozmawiasz z nadętym bucem, który wykorzystuje okazję żeby dopiec gorszym od niego (wedle jego mniemania).
        Inna gdy jest to bliższa osoba, której na Tobie zależy, choć ze względu na frustrację mówi nie do końca to o czym myśli.

        Najgorzej jest w przypadku bliskiej osoby która nie wyraża tym źle artykuowanej troski a jedynie lekceważenie. Przed takimi rzeczywiście może być problem z ucieczką, ale czasem zamiast ucieczki czy agresji pomaga powierdzienie prawdy – tego że jego słowa w niczym nie pomagaja a tylko ranią (choć im starszy i bardziej uparty/zgorzkniały „adwersarz” tym mniejsza szansa, że coś przebije się do jego czaszki).

      1. Po co komu pieniądze? To zależy. Mi pieniądze sprawiają przyjemność. Jestem przyzwyczajona od dziecka do bardzo dobrych warunków, nieco rozpuszczona przyznam. Uwielbiam dbać o siebie, lubię skoczyć do dobrego fryzjera, na zakupy, to wszystko kosztuje sporo. Nie spotkałam się na szczęście z ludźmi, którzy by komuś przytykali z powodu „niedostatecznego” statusu materialnego i sama nigdy tego nie robiłam- to słabe. Spróbowałam sponsoringu, może wcale nie z myślą o pieniądzach akurat, ale teraz jeśli decyduję się na jakieś spotkanie, to tylko za bardzo dobrą kasę. Nie chcę się umawiać za kiepskie pieniądze nawet jak seks jest super- to dla mnie zaskakujące, pierwszy raz w życiu coś takiego mi się przydarzyło. Zastanawiałam się, dlaczego tak się dzieje, że nawet najlepszy seks w życiu nie jest w stanie sprawić, że z chęcią i przyjemnością przyjdę na płatne spotkanie, pfu nie jest w stanie sprawić że w ogóle się pojawię, jeśli finansowo mi się nie kalkuluje… Cóż pieniądze robią coś takiego dziwnego z relacją, że nawet jest jest super to i tak mam ochotę skończyć jak najszybciej, wziąć kasę i do domu. Na pewno długie rozmowy i przytulanie to coś czego nienawidzę przy takich spotkaniach (normalnie uwielbiam). Nie lubię zaprzyjaźniania się w takich relacjach, bo jest ono udawane i zwyczajnie mnie denerwuję. Ogólnie mam mieszane uczucia, teraz mam chwilową przerwę choć ofert bardzo dużo 😉 Jeśli akurat nie mam na to ochoty żadne pieniądze nie są w stanie mnie zachęcić. Ogólnie zauważyłam też, że od dawna zwracam uwagę na status materialny mężczyzny, z którym się umawiam i jednak jeśli jest kiepski to możemy się tylko kolegować- nie ma to nic wspólnego ze sponsoringiem, tzn miałam tak już dużo wcześniej przed spróbowaniem. Jak wcześniej było wspomniane pieniądze dają wrażenie, że ktoś jest zaradny- a facet dla mnie zaradny być musi. Jeśli chodzi o „nieromantyczne” relacje z ludźmi to ich status materialny nie robi mi żadnej różnicy w większości przypadków 😉

          1. To to jeszcze nic… Za kilka lat się zakocha, a tu ups – w każdym miejscu może wpaść na sponsora…

            Hmm – ale to też świetny przykład dla mnie… Myślałem, że jestem sam, bo chodzi o moje 112 kg/165 cm wzrostu… a tutaj starczy gruby portfel…

            1. Wziąłeś to za bardzo do siebie.
              To taki specyficzny model, za wysokie progi dla nas 😀

              A wpadanie na sponsora… świat jest mały, ale nie aż tak.
              Zresztą – jest ryzyko, są emocje… a o nie Blondi póki co chodzi…

              Ty się phoenix nie użalaj nad tym, że starczy gruby portfel – świata przez to nie zmienisz 🙂

              1. Źle nie będzie z tym wpadaniem na siebie, dwa kierunki, zajęcia do 20tej, jeżeli w ogóle jeszcze znajdę gdzieś czas na takie spotkania, to raczej będzie to i tak bardzo ograniczone.
                Coś czuję, że będzie koniec z cotygodniowym szałem zakupów ;D

  4. Myślę, że to zależy od środowiska, w jakim człowiek się obraca.
    Wiadomo, że ważne jest, żeby mieć na zaspokojenie podstawowych potrzeb, jak mieszkanie, czy jedzenie.
    Ale to z tym dużym ekranem telewizora, czy coś, to wiadomo.
    Jeśli uważasz, że „straciłaś” lata, które poświęciłaś na naukę, to sama się wstawiasz do takiego kąta 😉
    Ja mam sporo przyjaciół, którzy nie mają za dużo kasy i nie jest też ona dla nich chyba najważniejsza. Patrz na przykład muzyków grających klasykę 😉
    Nie mówię już o akademikach, którzy wolą zajmować się badaniami, za mniej pieniędzy, niż zarabianiem kasy w przemyśle.
    Pozdrawiam 🙂

    1. Nie że straciłam lata tylko na naukę. Ja pracowałam i się uczyłam i nie miałam żadnego innego życia. Rzadko wychodziłam gdziekolwiek,co wynikało z braku czasu na cokolwiek i braku też czasu na pracę nad swoimi słabościami i poznawanie ludzi. To nie było normalne życie jakie prowadzi młodzież czy studenci. I ja tak nie chcę spędzić reszty życia. Wiem,że niektórzy za marne pieniądze np.prowadzą jakieś badania i chwała im za to,bo chcą to robić i lubią to. Inni pracują po to,żeby mieć. Ich wybór…

      1. To musiałaś płacić za studia, czy dlaczego tyle pracowałaś, że nie miałaś na nic czasu, nawet, żeby iść czasami z kimś na piwo, czy kawę?
        Nie wiem, tak się pytam, bo znam też ludzi, którzy na okrągło pracują, ale na piwo mogą jeszcze wyskoczyć, mimo, że mają dwójkę dzieci. To znaczy, nie na piwo, ale mają czasami jeszcze czas, żeby pogadać 😉
        Może Ty sama siebie tak gonisz?

        1. właśnie ja siebie nie gonię, ja nawet nie chcę gonić. Kiedyś goniłam (studia dzienne, ale musiałam każdą wolną chwilę spędzać na dorabianiu, żeby kupić sobie nowe spodnie, czy jakiś kosmetyk) i nawet może nie chciałam mieć czasu na poznawanie nowych ludzi, bo się ich bałam. Przeżyłam to i w końcu zmieniłam, bo nie tak powinno wyglądać życie młodego człowieka.

  5. Moja Droga, w takim układzie ja też jestem sierotą, ale dobrze mi z tym. Gdybym planowała dziecko pewnie byłoby mi gorzej (absolutnie nie piszę tego, by Cię dołować!), bo wiadomo, że utrzymanie go nie jest tanie a sobie można też wielu rzeczy odmówić w gorszy materialnie czas.

    Nie powiem, że jest mi finansowo ciężko, ale jest mi na styk 🙂 . Pewnie mogłabym wydawać mniej, ale co to by było za życie, gdybym miała wszystkiego sobie odmawiać? Czy chciałabym zarabiać nieco więcej? Pewnie. I jest duża szansa, że przynajmniej Mąż wkrótce będzie. Ale wcale nie chcę większego mieszkania, samochodu, telewizora, zagranicznych wojaży. Chcę częściej chodzić do teatru i restauracji a przede wszystkim chcę móc coś odłożyć. I tyle.

    Pieniądze są niezbędne, nie ma co się oszukiwać. Byle tylko nie zaczęły przesłaniać nam świata.

    Pozdrawiam 🙂 .

    1. właśnie… to mąż z reguły zarabia więcej… I to na męża spada ta odpowiedzialnośc dostarczenia do chałupki większej ilości pieniędzy. A co ma zrobić singielka…? Ma się roztroić, żeby zarabiać więcej kasy…? Ma poświęcić każdą chwilę na to, żeby tą kasę zarabiać? Bo że kobietom jest troszkę trudniej zarobić większe pieniądze wiadomo nie od dziś.
      To w takim razie życzę Ci tych restauracji i teatrów 🙂
      Pozdrawiam.

      1. Z reguły, ale nie zawsze, chociaż faceci raczej nie lubią, kiedy to partnerka zarabia więcej. U nas to akurat Mąż ma bardziej konkretny zawód i większe możliwości zmiany pracy, czy jakiejś dodatkowej fuchy.

        Co ma zrobić singielka? Znaleźć męża 😉 ? A tak całkiem poważnie, zdaję sobie sprawę, że w pojedynkę jest dużo trudniej, bo pensja jedna a wydatków tak naprawdę niewiele mniej na jedną osobę, niż na dwie… Mieszkałam jakiś czas sama, znam ten ból. Pozostaje mieć nadzieję, że przyszłość przyniesie zmiany na lepsze.

        Również pozdrawiam 🙂 .

    1. Znam dziewczyny, które wolały zrobić kilkudniową głodówkę, byle ich dzieci miały co jeść… Ale sobą nie handlowały…
      A znam też takie, które idą na całość za nowe buty…

      Jak widać – nie dla wszystkich pieniądze są najważniejsze w życiu…

    2. Znam dwie kobiety, które koszą grubą kasę w branży produkcyjnej. I co chwila wydzwaniają do nich headhunterzy z nową propozycją pracy. Są to wysokiej klasy specjalistki po kilku podyplomówkach. Dla nich wyrzucenie tysiaka lub dwóch podczas wypadu na ciuchowe zakupy do galerii to pryszcz. Ale nie ma nic za darmo. Jedna mimo przekroczenia 30tki wciąż jest sama. Druga właśnie się rozwodzi. W pracy spędzają większość swojego życia. Nadgodziny i praca w weekendy to norma. Jedna musiała wymienić zwykłą pralkę na pralko-suszarkę, bo żyje ciągle w delegacji, więc ciuchy nie nadążają jej schnąć między jednym lotem a drugim. Obie są przeraźliwie chude i obie palą. Obie jeśli poznają jakiegoś faceta, to zawsze on zarabia mniej od niej i prędzej czy później jej przestaje to pasować że go utrzymuje. Obie mają full kasy i same spłacają kredyt na mieszkania. Obie bardzo rzadko mają czas żeby te pieniądze wydawać. Najczęściej są mega zmęczone.

      1. Kobiety karierowiczki… Fajnie, że mogą przez to przejść. Tzn. trochę zazdroszczę im tego, że same doszły do tego do czego doszły. Tylko, że jak sama zauważyłaś jest to okupione… samotnością. Umiem być sama, więc przez jakiś czas pewnie bym tak wytrzymała zbierając kasę na koncie. Pytanie tylko jak długo…

  6. Witaj Chomiczku w świecie ( jak to ładnie nazwałaś) kobiet nieudolnych 🙂 Jednak zgodnie z obowiązującymi w naszym kraju realiami, to moze i obie jesteśmy nieudolne, ale czy przez to mniej szczęśliwe? Bo czy pieniądze, ale tak naprawdę sprawiają, że jesteśmy szczęśliwe? Tylko tego potrzebujemy do szczęśliwego życia? Czy pieniądze są w stanie sprawić, że nie będziemy samotne i dadzą nam bliskość, ciepło i miłość?
    Może i tak, ale ja nie mam ich aż tyle, by to sobie kupić 😉
    Dadzą nam możliwości, dadzą nam spokój, dadzą poczucie bezpieczeństwa finansowego, ale co z resztą?
    Maleńka ja myślę tak jak i Ty- forsę trzeba mieć, bez tego nic…ale tej trzeba mieć tyle, żeby móc spokojnie popłacić rachunki, by starczyło na dobre życie i żeby mieć własny kąt i móc od czasu do czasu pozwolić sobie na fajną rozrywkę.
    Tyle i tylko tyle…

    1. wiesz co Alu? Mam wrażenie, że to kobiety potrafią żyć bez tych dziesiątek tysięcy, że to dla kobiet są ważniejsze kwestie spokoju emocjonalnego, spotkań z rodziną.
      A ten własny kąt i rozrywka, to masz rację. Tylko widzisz- dla niektórych własny kąt to mieszkanie a dla innych wypasiona chałupa na 150 metrów z nowym samochodem itp. 😉 I jak tu przetłumaczyć, że niekoniecznie to jest najważniejsze?

  7. Ja już dawno odpowiedziałam sobie na to pytanie (wiesz, stara jestem 🙂 ). Też słyszałam, że marnuje potencjał, że mogłabym świat zdobywać, ble, ble, ble… A ja nie chcę! Chce żyć tak, żeby wiedzieć, że żyję i wciąż jestem człowiekiem, a nie maszynką do zarabiania pieniędzy. I naprawdę mi się to udaje. Mam tyle pieniędzy, że przed pierwszym nie wpadam w panikę i to mi w zupełności wystarczy. Do szału doprowadzają mnie ludzie, którzy chcą wiedzieć, gdzie pracuję, a potem pytają, gdzie jeszcze. Mam jedną pracę. Wystarcza mi w zupełności. Też się kiedyś zastanawiałam, czy coś ze mną jest nie tak, że nie mam potrzeby gromadzenia majątku i robienia kariery. Może tak, może nie. Kwestia dyskusyjna. Ale osobiście mam wrażenie, że moje ego jest na tyle duże, że nie musi szukać potwierdzenia wielkości w marce samochodu, miejscu zamieszkania i cenie pierścionka. Tyle.

    1. Kurczę, Wiedźmo… a jeśli tak Ci mówią, że możesz ten świat zdobywać, to może nie musiałabyś jednak wkładać tyle wysiłku i czasu w to wszystko? 😉 Może wtedy by się opłaciło? Bo wiesz- jak mnie by ktoś powiedział, że „zdobędę świat” w powiedzmy w 2 lata, to może i bym się zdecydowała 🙂
      Ale cieszę się, że nie wszyscy biega na oślep za tymi pieniędzmi 🙂

      1. Zdobywanie świata zajmuje bardzo dużo czasu, a mnie się go nie chce tracić na pierdoły. Więc niech inni zdobywają świat, a ja sobie po prostu pożyję. 🙂

  8. „Money, money, money
    Always sunny
    In the rich man’s world(…)”
    Taaa… coś w tym jest. Ale czy za pieniądze można kupić miłość? Zaufanie? Szacunek? Nie sądzę…

        1. Ja nawet nie mam kasy, za którą mogłabym te substytuty sobie załatwić 😀 więc nie ma o czym dywagować 😉
          Jak tam na północy? 🙂

          1. Aj tam, jeszcze wszystko przed Tobą ;). Chociaż przyznam, że moja decyzja o „przebranżowieniu” była też podyktowana względami finansowymi. Z urzędowej pensji rzadko udawało się coś odłożyć, a jakoś specjalnie nie żyłem ponad stan ;).
            A na północy to nie wiem co się teraz dzieje, bo od ponad tygodnia znów kursuję między Danią a Niemcami, i bardzo mnie to cieszy :P.

  9. Tobie takie pytania zadają inni a ja tak często mówię sama sobie. Co prawda moje marzenia są nieco inne od Twoich ale takie, które wydaje mi się podstawowe a jednocześnie nieosiągalne to stan, w którym nie musiałabym się martwić, że jak coś wysiądzie to posypie się cały miesięczny budżet, takie, że będę mogła iść do sklepu i kupić to czego akurat potrzebuję bez liczenia czy na pewno mnie stać bo przecież trzeba coś innego. I chciałabym to osiągnąć sama, bez oglądania się na potencjalnego partnera i jego pensję. Jak na razie udaje mi się samej utrzymać, zrobić opłaty i nawet czasami coś odłożyć. Zawsze jednak kosztuje to rezygnację z czegoś.

    1. Ale widzisz- no ja też bym chciała, żeby mi starczało do 1-szego… No i chciałabym mieć ten mały żółty domek, ale to bez tej drugiej „półówki” to wiem, ze nie osiągnę. Szkoda, że w sumie kobietom jest trochę trudnej, niż facetom… Życie 😉

      1. Masz rację, domek (nawet mały) trudno samemu osiągnąć (chyba, że się odziedziczy albo w totka wygra).
        Też mam nieodparte wrażenie, że facetowi jest w życiu zazwyczaj trochę łatwiej. Chociażby w tym, że zawsze jakąś pracę znajdzie ( może więcej fizycznych prac wykonywać, jest bezpieczniejszy dla pracodawcy bo nie rodzi dzieci i raczej nieczęsto chodzi na zwolnienia na dziecko, a w przypadku rozwodu zazwyczaj jedynie płaci alimenty a cały ciężar opieki spada na kobietę, co znowu pociąga za sobą ryzyko dla pracodawcy).

  10. No to teraz pojechałaś po bandzie Ja znam odpowiedz na nurtujące cię pytanie kim jesteś ? KIM więc jesteś : Obywatelką Polską z poczuciem własnej wartości o i tyle ode mnie pozdrawiam serdecznie

  11. Ach te pieniądze:) Buddyści mówią, że pragnienie rodzi kolejne pragnienie, a chciwość jest jak potwór o małych ustach i wielkim apetycie, który nigdy nie może się najeść. Uważam, że jest to prawda. Chciwy nigdy się nie nasyci. Nawet jak będzie mieć miliony na koncie, to wciąż będzie mu mało i będzie pragnąć więcej. Kupi nowe auto, to zaraz szlag go trafi, że sąsiad ma lepsze. Dlaczego? Bo szuka poczucia szczęścia na zewnątrz, a nie w sobie, poza tym ciągle ma nowe pragnienia. Sama mam tyle ile mam – głodna ani obdarta nie chodzę, pod mostem też nie śpię. Marzenia mam, a owszem, ale odróżniam te istotne od mniej istotnych. Mam takie wykształcenie, że mogłabym nieźle dorobić do tego co już mam, ba, otworzyć własną działalność. Nie otwieram jej jednak bo wiem, że to wiąże się ze sporym ryzykiem, a ja ryzykantką z natury nie jestem i trochę się boję koszmarów z powodu perspektywy niezapłaconych rachunków i braku zleceń. Czasami więc dorabiam, kiedy potrzebuję, ale oznacza to 13 godz. pracy na dobę i totalne odcięcie się od świata, rodziny i znajomych. Mój kręgosłup zawsze daje mi po fakcie nieźle popalić. Psyche też trochę, o ile goni mnie termin. I tu dochodzimy do sedna. Są rzeczy których za pieniądze kupić się nie da – choćby miłość czy zdrowie – i których nie warto tracić dla pieniędzy. Uważam, że lepiej być zdrowym psychicznie i fizycznie, niż tracić zdrowie dla kasy. Poza tym Steve Jobs był niewyobrażalnie bogaty i co? Zmarł na nowotwór.

  12. Chomiczku Kochany 🙂

    Bądź sobą i nigdy się nie zmieniaj, ten świat zwariował! nie kasa jest najważniejsza tylko to kim naprawdę jesteśmy. To prawda pieniądze są potrzebne aby żyć, ale jak sama napisałaś prawdziwej miłości nie kupisz, a jeśli kupisz to ona nie będzie szczera i prawdziwa. Nie daj się tym którzy tak bardzo brzydko Tobie przygadali, najpierw niech zaczną od siebie a nie robią przytyki innym. Pisz bloga bo to kochasz i rób to co Tobie daje szczęście i radość 🙂

  13. Prawie kazda nasza mysl nas ogranicza, jako ze wiekszosc z naszych mysli to negatyw. Prawie ciagle sie martwimy, ze kasy nie ma, ze czasu na nic nie ma, ze zdrowie szwankuje … itp. A ze nasze mysli tworza rzeczywistosc w 100%, to mamy to, o czym myslimy. Zeby miec kase i to, co sie chce w zyciu, trzeba poznac siebie – swoje mysli i uczucia. Trzeba zrozumiec co sami chemy, tam gleboko gdzie to jest ukryte. Tam gdzie nie chcemy zagladac, bo nie jest to przyjemne i .. boli. To co sami spychamy nieswiadomie z pola naszej swiadomosci. Tylko poznanie tych mysli, ktore w duzej mierze nie sa nasze, a nabyte od rodzicow, dziadkow, TV … itp., a potem wykopanie ich z naszego wnetrza na dobre, pozwoli nam dostac to co swiadomie chcemy, a czego podswiadomie sami sobie nie dajemy. Nikt tego za nas zrobic nie moze. Jak to sie uda, to w zyciu naszym zmiany same sie zaczynaja dziac. Pojawiaja sie nowi ludzie, sytuacje ktore zbliza nas do tego co chcemy. Sami musimy do tego dazyc, ale zaczyna byc latwiej. Bez pracy wewnatrz, cale nasze szarpanie sie na zewnatrz, czyli zmiany miejsca zamieszkania, pracy, itd… to totalna pomylka.
    Porownalbym to do rzutnika slajdow. Proby zmian w tym co na zewnatrz, czyli w swiecie w jakim zyjemy, to tak jak zmienianie obrazu, ktory ten rzutnik wyswietla na scianie, bez zmiany slajdu. Slajdy to nasze mysli. Swiat zewnetrzny to 100% odzwierciedlenia naszych pragnien, lekow, przywiazan do rzeczy i ludzi. Wszystko to znajduje sie w „srodku”, a jest odczuwalne w naszej psychice. Kazda mysl jest powiazana z uczuciem (np. apatia, zal, strach, zlosc, duma …itp). Obserwujac mysli, mozemy jak po sznurku, dojsc do uczuc ktore sa z nimi powiazane, rozpoznac je .. i usunac z naszego wnetrza razem z myslami, ktore sa z nimi polaczone. Jesli kazdego dnia bedziemy to robili, to bedzie ubywac negatywu … i po jakims czasie zycie samo sie poprawi. Jesli dodamy do tego NEUTRANE myslenie, czyli nie ocenianie siebie i innych. Nie dawanie uwagi calemu negatywowi, ktore kazdego dnia doswiadczamy – bo sami w swojej niewiedzy i glupocie go tworzymy myslac zle – to zmiany nastepowac beda szybciej. Wystarczy TYLKO myslec o tym co chcemy miec, nie dajac najmniejszej uwagi myslom negatywnym, watpiacym … miec cierpliwosc ….i czesciej usmiech bedzie goscil na naszej twarzy.

    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.