Pamiętacie zapewne, że jestem na diecie…? Trudno o czymś takim zapomnieć. To przecież trochę jak trauma… A tego się nie zapomina. Gdzieś tam głęboko w psychice się zagnieżdża i wychodzi na wierzch w najmniej spodziewanym momencie… Człowiek zaczyna czuć, że się dusi, serce zaczyna bić w zawrotnym tempie (nie, nie o zakochaniu tu piszę 😛 ), poci się, blednie (kurczę- faktycznie objawy trochę też jak u kogoś zamroczonego miłością)… I tak dalej, i tak dalej… Tak, czy siak. Dieta WYKAŃCZA.
Do mojej N. w odwiedziny już chodzę z własnym wyszynkiem. Muszę się jakoś zabezpieczyć, bo zawsze, kiedy u niej jestem, to mi proponuje obiad. Mam wrażenie, że to jej zostało jeszcze z czasów, kiedy ogarniała ją nade mną litość z powodów mojego kompletnego nieradzenia sobie w kuchni. Pierwszy raz, kiedy z mojej torby wyjęłam banana i jogurt naturalny, N. popatrzyła na mnie jak skończoną idiotkę.
-Ale ty serio zamierzasz to teraz zjeść?- pyta się mnie troszkę zaniepokojona.
-Mam jeść co 2 godziny, więc sorry, ale właśnie nadszedł ten moment 😛 Ale SPOKO- wzięłam podwójną porcję. Dla ciebie też wystarczy!
-Nie, nie… Ja to wiesz…. Dziękuję. Zresztą ryba mi się piecze na obiad, więc cóż… Chomikowa, ale swoje danie będziesz musiała spożyć SAMA.
Jakoś mnie nie zaskoczyła jej odmowa 😛
Wczoraj weszłam do kuchni Rodzicielki. Na stole zobaczyłam charakterystycznie owinięty PAKUNEK. Bożesz… CIASTO! Prawie strącam wszystko, co znajduje się na stole i dopadam do mojego ukochanego ciasta bezowego. Patrzę i łykam śliny. Tylko jedną łyżeczką… Wezmę jedną łyżeczkę. Nikt nie zauważy… Zresztą tylko jedna łyżeczka to nie grzech, prawda…?
-Dziecko, ty sobie ukrój, jak człowiek cały kawałek i weź talerzyk.-Rodzicielka stara się kierować rozsądkiem i moim dobrem 😛
-Zwariowałaś?! Cały kawałek?! Nie po to mamlę surowe warzywa i odmawiam sobie tych cholernych czekoladek, żeby teraz zjeść CAŁY kawałek!
W mojej rodzinie zawsze panowało przekonanie, że jak jest problem, czy dopada człowieka smutek, to trzeba go zapchać i zdusić czymś słodkim. Najtańsze i najprzyjemniejsze wyjście z sytuacji… Tak więc moja dieta w mojej rodzinie nie spotyka się ze zrozumieniem 😛
Odkładam ciasto na bok. Może jutro będę miała większą ochotę, to jutro sobie pozwolę na tą jedną łyżeczkę.
-Dziecko! Co się z tobą dzieje?! Ty nie możesz sobie ciągle wszystkiego odmawiać! Co ty masz z tego życia?! Żebyś ty chociaż z tej siłowni wracała uśmiechnięta a ty wracasz zdołowana!
-A co ty myślisz?! Że mnie to radochę sprawia? Już zrezygnowałam z jednego wyjścia na siłownię na rzecz basenu. Daję radę. Zresztą, mamo nie oszukujmy się! Właśnie tak powinno wyglądać racjonalne żywienie- bez słodyczy i z posiłkiem co 2-2,5 h.
-Ale ja nie mogę na to patrzeć! Ty już nic z tego życia nie masz! Ty jak w jakiejś ASCEZIE żyjesz!
Ascezie, ascezie… No ja wiem, że z przyjemności to mi tylko mój blog pozostał, ale żeby w ASCEZIE…?!
Zresztą, gdzieś mi ktoś tutaj polecał jakiś świetny WIBRATOR… Zaraz, zaraz… Gdzieś tu było…
😉 😛
Jak to mówią niektórzy, kobiety całe życie mają coś wspólnego z dietą. Albo są na diecie, albo zaraz zaczynają dietę albo właśnie skończyły :)). Należy pamiętać, że my kobiety, no dobra może ja tylko jestem na diecie gdy wszyscy patrzą a gdy nikogo nie ma to pochłaniam swoje przysmaki (świeżutki chlebek z powidłami śliwkowymi lub też z boczkiem właśnie upieczonym). Nie wiem jak Ty ale moja silna wola raczej gdzieś po drodze zmieniła nazwę na słabą wolę i nie pomaga mi w „ascezie” jakiejkolwiek diety a wręcz przeciwnie kusi na każdym kroku. Podziwiam wszystkie kobiety, które wytrzymują drakońskie wyrzeczenia – ja odpadam w przedbiegach. Wysiłek fizyczny to co innego – to bardzo lubię i stosuję 3 razy w tygodniu, ale tylko dlatego, że mogę przez to wyrwać się z domu (chłop i dwójka dzieci to nie do końca odpowiednie klimaty na wypoczynek i czas dla siebie).
Moja babcia zawsze powtarzała ” każda z nas ma święte prawo do przyjemności – dla jednych to jest pałac, lub wyjazd na wczasy dla innych chwila z książką lub kawałek ciasta”. Tego się będę trzymać a Tobie Chomikowa życzę patrzenia na świat bez subiektywizmu w oczach – to nas pogrubia i postarza – a wszystkie kobiety są piękne :))
Faktycznie coś w tym jest- kobiety zawsze mają coś wspólnego z dietami… żeby tak mężczyźni mieli te same problemy… Ale oni zawsze są przystojni… 😛 A nie wolałabyś w formie wypoczynku iśc na lody??? 🙂
Poprawka. Mój chłop jest na diecie. Faceci też czasem walczą z kilogramami.
Nie wiem, czy to widziałaś, ale trzeba brać przykład z najlepszych, więc proszę bardzo 😀
http://m.youtube.com/watch?v=jyjuUHNwWD4
Nie musisz dziękować 😛
Hahaha! No wiesz… jeśli ja od tego racjonalnego żywienia nie będę miała za 15 lat ani jednej zmarszczki i tak mi się pięknie skóra ponaciąga wokół oczu i na szyi, to ja jednak postawię na ten SPORT 😀
No nie ma rady…
Na nadmiar tu i ówdzie są w zasadzie 2 metody.
Dieta albo ruch…
Dieta nie dla mnie – nie lubię być głodny. A jeść lubię i lubić nie przestanę.
Ruch – też lubię. I ma to jeszcze tą dobrą cechę, że jak na przykład łażę po górach, to nie czuję głodu… Niestety nie mam czasu…
Pozostaje polubić swoje kilogramy do momentu aż będę mógł się oddać większej aktywności fizycznej 🙂
Ty wybrałaś wariant „łoś & go” czyli 2 w 1… ale że ani dieta nie jest Ci miła ani siłownia – o długofalowe efekty może być ciężko.
No ale może chociaż krótkofalowe będą… wtedy szybko znaleźć faceta, wziąć ślub, urodzić dziecko i można tyć do woli 😀
Tak, też zdecydowanie wolę spacerowanie… ale nie po grach 😛 Zwiedzać, łazić i PŁYWAĆ, ale tylko w ciepłej wodzie 😀 Taka ze mnie wygodna d***a 😉
Oj, to jest straszne z tym zaniedbaniem siebie po ślubie… Nie ma się co dziwić, że te misiaczki później szukają wyjścia z sytuacji. Nawet w innym partnerze.
Taaa, spacerować… a za spacer po parkingu minus 😀
Cóż, ja z kolei nie rozumiem „misiaczków” szukających pocieszenia w ramionach innej…
No chyba, że faktycznie ślub brali „z ładną miską”, a zawartość nie miała dla nich większego znaczenia…
Albo kobieta faktycznie oszukiwała i starała się tylko do ślubu…
Mówiłam, że jestem cholernie wybredna ;P No spacer po parkingu to jednak nie jest to, co chomiki lubia najbardziej 😉
Oj! Oj! To tycie po ślubie dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn 🙂
Pozwól, że zacytuję coś w temacie tycia mężczyzn 😀
(…)
Ostatni zjawili się przedstawiciele Pięciu Rodzin z Nowego Jorku i Toma Hagena uderzyło to, o ile bardziej imponująca, dostojna była owa piątka niż ludzie spoza miasta, prowincjusze. Po pierwsze, pięciu nowojorskich donów pasowało do starej tradycji sycylijskiej, byli to „panowie z brzuchem”, co w przenośni oznaczało siłę i dzielność, a dosłownie fizyczną tuszę, tak jakby jedno szło w parze z drugim, co istotnie zdarzało się na Sycylii. Pięciu nowojorskich donów byli to tędzy, korpulentni mężczyźni o masywnych, lwich głowach i wydatnych rysach – mięsistych, królewskich nosach, grubych wargach, ciężko pofałdowanych policzkach. Nie byli za dobrze ubrani ani wypielęgnowani; wyglądali na ludzi nieuznających bzdur, pracowitych, pozbawionych próżności.
(…)
Mario Puzo – Ojciec Chrzestny. Dziękuję, dobranoc 😀
A może zamiast się odchudzać, to po prostu popracować nad charakterem i/lub osobowością, a wtedy te desperackie zamiary znalezienia jakiegokolwiek chłopa będą miały szansę powodzenia? To taka luźna dygresja po przeczytaniu wpisów autorki i komentarzy czytelników. Skoro ma się za sobą jakieś nieudane związki, kilka (kilkanaście? dziesiątki?) nieudanych randek, na których ciągle trafiają się jacyś nieudacznicy, to być może problem leży w Tobie? A nie w tym, że nie ma już odpowiednich facetów na świecie, bo tacy są, podobnie jak fajne kobitki.
Kurczę, jak miło czytać, że ktoś przejrzał nie tylko jeden wpis, a do tego nawet zadał sobie tyle trudu, żeby poczytać komentarze i podpisać się swoim pseudonimem 🙂 Takie zaangażowanie cieszy każdego bloggera 🙂
A skoro mowa o zaangażowaniu, to ja Ci za dobre rady bardzo dziękuję i tak pomyślałam, że może wybiorę się do jakiegoś psychologa…? Tylko nie znam żadnego dobrego… a Ty na pewno znasz niejednego 😛 To może mi polecisz?
No tak, Chomikowa masz w dowodzie, zatem argument o pisaniu pod pseudonimem jest niebywale mocny. Rozczaruję Cię, ale także nie znam psychologów. Po prostu szukanie faceta i jednoczesne czekanie na księcia z bajki, kończy się tak jak w Twoim przypadku. I to nie jest żaden zarzut z mojej strony, tylko stwierdzenie faktu – nie ma się ani o co obrażać, ani robić wycieczek osobistych. Poza tym, skoro piszesz bloga i sama dzielisz się swoim życiem, to trudno jest mieć za złe, że może przeczytać to każdy i odebrać po swojemu. W końcu nie jest to pamiętnik, ale rzecz powszechnie dostępna.
A wiesz, że w dowodzie nie stoi „Chomikowa”? Zgadza się, że „nie jest to pamiętnik, ale rzecz powszechnie dostępna”, tylko jak komuś się blog nie podoba, to nie musi go czytać, ani opinii swoich uzewnętrzniać i pluć jadem dookoła. Poza tym Pani Chomikowa jest tutaj gospodynią. I było nie było to ona dyktuje warunki. I w kolejnym wpisie może sobie zażyczyć „od dzisiaj proszę Pani Chomikowa”. Tyle w temacie.
Ależ blog bardzo mi się podoba i zamierzam zaglądać regularnie. Według Ciebie, można „uzewnętrzniać” swoje zdanie jeżeli coś się podoba – ciekawe podejście i wewnętrzna sprzeczność zarazem, gdyż skoro Tobie się nie podoba to co piszę, to czemu to czytasz i się uzewnętrzniasz?
W Twoim rozumowaniu tkwi jedna, ale zasadnicza sprzeczność. Według Ciebie, skoro coś mi się nie podoba i nie muszę tego czytać, ani „opinii swoich uzewnętrzniać” to powiedz mi, po co Ty czytasz moje wpisy i uzewnętrzniasz swoją opinię, skoro Ci się nie podobają?
Chomikowa, jak już znajdziesz jakiegoś dobrego psychologa zajmującego się problemami z charakterem uniemożliwiającym znalezienie księcia, to rzuć mnie kontaktem!! 😀
Czyli idziemy RAZEM! 😀
czyli terapia grupowa? Będzie taniej! 😀
Taa… „może problem leży w Tobie”…
Nie to, żebym zniechęcał kogokolwiek do „szukania belki we własnym oku”, zastanawiania się nad własnym charakterem/życiem/podejściem do świata.
I niejednokrotnie mieliśmy z Chomikową odmienne zdania na pewne kwestie – co może jej nie przekonuje, ale pokazuje jak różnie mogą myśleć ludzie.
Ale będąc stałym czytelnikiem i znając trochę podejście Chomikowej do świata – stawiałbym na to, że to nie ona jest tu problemem.
Owszem – ma wymagania. O których spełnienie może być trudno z racji „przebranego towaru”.
Czy to oznacza, że powinna teraz zgodzić się na kogoś, kto:
a) jest pierdołą życiową
b) nie potrafi się zachować nawet na pierwszych randkach
c) nie nadaje się na ojca
d) odrzuca aparycją
Moim zdaniem nie…
A jak się trafi ktoś sensowny, to na pewno Chomikowa da mu szansę 🙂
daj spokój z tłumaczeniem – i tak pan alfa i omega to oleje, bo nikt tutaj do pięt mu nie dorasta inteligencją ani życiowym doświadczeniem…
A dlaczego akurat pan, a nie pani?
Zobaczymy… przecież nie wysnuł(a?) takiego wniosku na podstawie 3-5 wpisów na blogu… Pewnie ma jakieś argumenty. Szkoda, że nie pojawiły się one już w pierwszym wpisie i trzeba „ciągnąć za język”, ale czas specjalistów jest na wagę złota i widać szkoda mu (jej?) było czasu na rozpisywanie się 🙂
Towarzystwo wzajemnej adoracji…
Oooo matko. Spuść bloga z oka na 1,5 godziny a po powrocie zastaniesz bardzo niemiłą atmosferę.
UWAGA! Po pierwsze bardzo dziękuję moim stałym czytelnikom za wsparcie w postaci konkretnych argumentów. Jesteście jak zawsze nieocenieni 🙂
Po drugie to niestety bardzo częste, że ludzie, którzy wchodzą pierwszy raz na bloga, oceniają jego autora po jednym, najwyżej dwóch wpisach. A to już błąd. Autora Odensese zapraszam do przeczytania WSZYSTKICH wpisów (jak to właśnie czynią członkowie koła wzajemnej adoracji, którzy są ze mną od początku powstania tego bloga) a potem ewentualnego oceniania mojej osoby. Poza tym przypominam Ci, Odensese, że to jest blog pisany bardzo często z sarkazmem i przymrużeniem oka, co często dla niektórych czytelników czyni bloga niezrozumiałym… Weź to pod uwagę.
Okej. I już bez sprzeczek mi tutaj! 🙂 Idziemy na lampkę wina 🙂
Wino lub piwo – co za dyskryminacja abstynentów…
Czemu pan, a nie pani?? Jakoś mam takie dziwne przeczucie, że Chomiczek nasz drogi zranił czyjąś męską dumę…
„A nie w tym, że nie ma już odpowiednich facetów na świecie, bo tacy są, podobnie jak fajne kobitki.” – tekst o dziewczynach wygląda mi na doklejony na siłę…
Kółko wzajemnej adoracji?? Hmm… chyba jednak ktoś tu przesadził twierdząc, że czytał tego bloga… Zwłaszcza biorąc pod uwagę niektóre wpisy paru osób…
Phoenix, specjalnie dla Ciebie mam przepyszny sok ze świeżych owoców. Dopiero co wyszedł z sokowirówki 😉
I już zakończmy te sprzeczki, proszę Cię. Bardzo Wam tutaj dziękuję za wsparcie, ale skoro jesteśmy u mnie a ja cenię sobie spokój i harmonię, tak proszę o zaniechanie sporów 😉
Co do tego soku – mam nadzieję, że to słynny cziterski sok z gumijagód;D
Co do reszty – wybacz, ale jestem uczulony na osoby, które wiedzą wszystko o wszystkich… Dotyczy to zarówno osób, które na podstawie jednego wpisu wiedza już o danej osobie wszystko, jak i na tych, którzy oceniają wszystkich kibiców na podstawie tylko i wyłącznie przekazów mediów goniących za sensacją, seksem i krwią…
Gumijagód? Ja to piłam w dzieciństwie i przepisu już nie pamiętam… WYBACZ 😉
Jakie wino, jaka zgoda ? Ja już widły i pochodnie przygotowałem. Do tego dwa rzędy krzeseł dla widzów i bilety na sprzedaż 😛 .
Psujesz mi interes 😉 .
😀 😀
Bardzo Cię przepraszam, że popsułam Ci przedstawienie 😛
Kochany! Ja zresztą chciałabym zauważyć, że to nie pierwszy raz, kiedy chcesz się wzbogacić na moim nieszczęściu! Własną piersią wykarmiłam potwora…
😉
No wiesz…jakie znowu nieszczęście?
To wszystko tylko z pożytkiem dla Ciebie. Pamiętaj, że lud potrzebuje chleba i igrzysk. Wielbicieli opowieści z magla jest 1000x więcej niż miłośników Chopina.
Pomyśl o tych rzeszach nowych czytelników i gigantycznych wpływach z reklam ;).
Swoją drogą mogli by w telewizji zrobić to samo. Wyobrażam sobie jak np. Tomasz Lis w swoim programie w pewnym momencie stwierdza: „panowie, widzę że nie możecie dojść do porozumienia. Zarządzam zatem sąd boży”. Następnie wysypuje na środku pałki, łańcuchy, kastety i jesteśmy świadkami scen rodem z filmów 'Hunger games’. Strzelam w ciemno, że oglądalność skoczyłaby conajmniej pięciokrotnie.
No i wejście do polityki osobników w stylu Tomasza Adamka wzbudzałoby strach konkurencji a nie uśmiechy politowania 😛 .
zamawiam stołeczek w pierwszym rzędzie,bo w moim wieku wzrok płata figle. Proszę o numer konta do przelewu na ewnetualne wpisowe. Nie chce na tzw krzywy ryj a wódki i różańca nie odmawiam. Wole obejrzec Was a nie Szpilke jakąsik. Mam nadzieję, że zabawy z publicznością w cenie wstępu.
Pozdroionka
parę lat temu telewizornia pokazywała obrady ukraińskiego sejmu… doszło do konkretnej nawalanki… Tylko jeden poseł stał oparty o ścianę i nie reagował… to był W. Kliczko;D
O proszę i już pierwsi chętni są. Starababa – jako dla jednej z pierwszych klientek skrzynka zgniłych pomidorów do rzucania w przegranych gratis (mogą też być jajka ale to akurat dodatkowo płatne).
A Ty Chomiczku nie wybrzydzaj tylko widły w garść i dźgaj interlokutorów 😛 .
Ale Wy mi psujecie mój PR! Bo ja przecież osoba bezkonfliktowa, kulturalna, która chciałaby świat zbawić spokojem i logiczną dyskusją a Wy mi tutaj o jakiś igrzyskach śmierci i to U MNIE! Na tej mojej sielance! A co najciekawsze, to mamy już widownię i menadżera a jakoś nikt nie chce zostać uczestnikiem tej rzeźni 😛 Bo na pewno nie taki biedny, wystraszony chomiczek 😛
DO ODWAŻNYCH ŚWIAT NALEŻY!! Zastanawiam się tylko, po cholerę miałbym Wami rządzić…;p
Chomiczku nasz drogi – nie psujemy Ci PR, tylko staramy się zapewnić większą popularność;)
Wystawiając chomika na rzeźnię 😛 No naprawdę 😛
Nie na rzeźnię, tylko na pobieranie pieniędzy za udostępnienie terenu;D
Abstrahując od tego czy Chomikowej potrzebna dieta czy nie, z jednej strony masz trochę racji a z drugiej chyba trochę zbyt idealistycznie spoglądasz na świat.
Faktycznie dobrze jest spoglądać uważnie na siebie, wyciągać wnioski i pracować nad sobą jednakże świat jest niestety tak skonstruowany, że sam charakter niewiele znaczy tam gdzie do głosu dochodzą geny (no prawie…złym charakterem można skutecznie odstraszyć choć i to nie zawsze). Do tego dochodzi szereg innych czynników ze szczęściem na czele (statystycznie ludzkość nie wymrze, ale ktoś spotka swoją drugą połówkę w wieku 17 lat, ktoś w wieku 27 a ktoś nigdy… ) i zrzucanie winy na osobowość kogoś kogo się w sumie nie zna jest spłycaniem problemu.
No i nie nazywajmy jednego spotkania związkiem. Poza tym, nie wiem jak Tobie się układa (bez fałszywej uprzejmości, mam nadzieję, że jak najlepiej) ale te 5-10 związków w życiu (coś co jednak trwa, dajmy na to więcej niż miesiąc) to nic nadzwyczajnego … przynajmniej w obecnych czasach.
Oj doskonale Cię rozumiem, uwielbiam jeść!
Chociaż oprócz jedzenia są też jeszcze inne przyjemności i nie mają nic wspólnego z ascezą…
Gdybyś potrzebowała porady co do wibratora pytaj śmiało ; D
Wiedziałam, że na Ciebie będę mogła w tej kwestii liczyć 😀 😉
Ech dieta, to kojarzy się strasznie 🙁 Diety mają to do siebie, że po prostu nie działają. Dlatego dobrze być dietetykiem, ponieważ pracę będzie się miało zawsze. Szczególnie, że produktach typu fit, bez cukru, diet jest najwięcej świństwa nie mającego nic wspólnego z jedzeniem… Jedyne skuteczne działanie, to tzw. zmiana nawyków żywieniowych 🙂
Wlaśnie! To jest straszne, że w tych produktach fit jest najwięcej chemii. Ktoś mi ostatnio powiedział, że nawet w jogurtach naturalnych 0% jest spora część tablicy Mendelejewa.
Tak, Hegemonie- właśnie jestem na początku drogi w zmianach nawyków żywieniowych. Mam nadzieję, że mi to nie wyjdzie bokiem 😛
niestety ale we wszystkim co jest „smakowe” poza tym ze jest sporo chemii która nadaje ten smak to jest baaaardzo dużo cukru.
Jak coś ma 0% tłuszczu, to musi tam być tablica Mendelejewa, nie ma wyjścia. Poza tym to nie tłuszcze tuczą, tylko chemia i nadmiar węglowodanów…
A źle dobrane nawyki żywieniowe, to nie bokiem wychodzą, tylko zupełnie gdzie indziej 🙂
Po pierwsze jogurty 0% są kompletnie bezwartościowe dla organizmu, ponieważ witaminy rozpuszczają się w tłuszczach. Jeżeli więc do sałatki dodamy jogurt 0%, to wszystko co wartościowe przeleci przez nas jak przez sito. Po drugie tłuszcz jest nośnikiem smaku. Jeśli jakiś produkt ma go mało, to nie smakuje dobrze. Wtedy producent musi coś do tego jogurtu dodać, żeby smakował. Najczęściej dodaje cukier i syrop glukozowo-fruktozowy. Do tego dorzuca koszenilę, żeby jogurcik miał ładny różowiótki kolorek, zagęstnik typu guma guar i w taki oto sposób mamy pyszny jogurt „truskawkowy”. Po trzecie tuczy nas syrop glukozowo-fruktozowy i wysoko przetworzone jedzenie z przewagą tłuszczy i bezwartościowych węglowodanów. Nie znaczy to jednak, że węglowodany czy tłuszcze należy wyeliminować kompletnie z diety. Trzeba jeść wszystkie grupy tzn. białka, tłuszcze i węglowodany, ale zdrowe. Tzn. np. wołowinę zamiast schabowego w panierce, olej rzepakowy lub oliwę zamiast smalcu, razowe pieczywo z mąki pełnoziarnisrej zamiast białej buły.
„Zresztą ryba mi się piecze na obiad, więc cóż… ” Nie chcę wyjść na upierdliwca, ale z tego o mi wiadomo to rybę się smaży… Ale czepiać się nie zamierzam. Może w Chomikland ryby się piecze ;P
Obawiam się, że tylko w NIEdźwiedźlandii nie piecze się ryb…
Ba, prawdziwe niedźwiedzie to wyłącznie na surowo 😀
Ale reszta świata potrafi piec ryby… popytaj wujka googla i zachęcam do eksperymentów… smacznego 🙂
Hahaha. Tak Niedźwiedziu- ludzie ryby też pieką 😀 Nie tylko w Chomikland :-DTak jest zdrowiej 🙂 I czym Cię jeszcze mogę zaskoczyć, to niektórzy jak są na DIETACH (taaak, właśnie…), to filety rybne robią też na parze… 😉 Straszne, ale prawdziwe 😉
Wwwwwwwwwwwwwmorde, że tak powiem. Chciałem wyjść na chojraka wyszedłem na buraka. Swoją drogą też jestem na „diecie”. Jak ostatnio miałem podwyższony cholesterol, to teraz będzie mi on uszami kapał 🙁 A moje dzieci już śpiewają „hop sa sa hop sa sa, my nie chcemy grubasa”. Ale za to wino – to pomysł OK. Taka dieta może być. Ale pączki się smaży i niech się nikt zaprzeczać nie odważy 😉 Smacznego 🙂
Pączki? To tak na ten cholesterol??? 😀
Ryba na parze jest ohydna, ale grillowany pstrąg, albo pieczony łosoś to już inna sprawa:-)
Filet rybny na prze jak jest dobrze przyprawiony to nie jest zły 😉 Zresztą ja nigdy wybredna za bardzo nie byłam w jedzeniu, więc mi sporo rzeczy smakuje 😉
Ale pieczone lub grillowane to BAJKA 🙂
Witaj i pamiętaj
chłop nie pies, na kości się nie rzuci.
Pozdro
Inna wersja tego samego „Kochanego ciałka nigdy za wiele” 😉
„Kości zostały rzucone”- powiedział mąż rzucając chudą żonę… 😉
Dieta, dietą, ale czasami trzeba coś dobrego zjeść, żeby sobie nastrój poprawić. Ja osobiście muszę, bo inaczej jestem nie do zniesienia. Pozdrawiam
Prawda…? Takie ciasteczko malusie, ale ciasteczko. Od razu uśmiech i błogość gości w sercu 😉
Pozdrawiam Cię, Pelasiu 🙂
Czy ten blog jest kontynuacją bloga notatnik-kobiety?
zależy kto pyta……… 😉
Czasami i komentarze i wpis są równie emocjonujące 🙂
Chomiczku widzę, żeś nabył stałego czytelnika i co ważne!-ten nie dość, że pisaty, to jeszcze miał niezłe wejście 😉
😀 Obawiam się, Alu że już nie będzie regularnym czytelnikiem, bo mogły go/ją troszkę „wystraszyć” wypowiedzi starszych czytelników…
Cóż 😉
Ale jak wszystko kulturalnie! Jestem pod wrażeniem i cieszę się niezmiernie 🙂
A czego tu się bać? Zawsze pozostaje w gotowości do dyskusji.
Aaa jednak! To zapraszam, zapraszam 🙂
No patrz 🙂 i On jeszcze cierpliwy i konsekwentny jest 😉
Miło..miło 😀
Chomikowo, jeśli Twój trener Ci wmówił, że optymalne dla człowieka jest jedzenie co 2-3 godziny to.. Cię okłamał. To jest optymalne dla wyczynowych sportowców na sterydach którzy mają zupełnie inaczej działający organizm (podkręcony układ hormonalny). Kup sobie jakiś podstawowy podręcznik do fizjologii trawienia to sama do tego dojdziesz a trenera zmień na takiego który nie uczył się z kursu korespondencyjnego.
Dieta może być lekka, łatwa i przyjemna i.. zdrowa. Poczytaj trochę na ten temat to przestaniesz się męczyć bez sensu. Szczególnie, że wielkiej wiedzy to nie wymaga.
Wiele osób, które wyszło od dietetyka, to właśnie byli przestawiani na jedzenie co 2-2,5 h… I szczerze mówiąc mnie to jedzenie naprawdę odpowiada. Zabronione mam tylko makarony, ziemniaki, jasne pieczywo i wszystko, co jest smażone. Tylko słodyczy mi czasem brakuje, ale to jest chyba zabronione w każdej diecie 😉
Co prawda laikiem jestem jeśli chodzi o tego typu sprawy ale mi też się te 2-2,5 wydają niepotrzebne, o ile rzeczywiście nie uprawiasz jakiegoś sportu zawodowo.
Ze swego doświadczenia powiem tyle: swoją wagą się nigdy nie przejmowałem, póki w pewnym momencie nie zaczęła zbliżać się do 100. Olewanie olewaniem, ale 3 cyfrowy być mimo wszystko nie chciałem.
Jako, że w słowniku nie miałem słowa dieta, postanowiłem po prostu mniej jeść 😛 . Śniadanie zostawiłem sobie bez zmian, posiłki w środku dnia trochę obciąłem, a kolację zupełnie wyrzuciłem (ogólnie zrezygnowałem z jedzenia czegokolwiek po 19). No i przy okazji wszystkie słodkie rzeczy mocno ograniczyłem (nie ma co świrować, raz na jakiś czas można).
6-9 miesięcy i 10 kilo mniej potem więcej. Potem nabrałem ochoty na więcej ruchu i nieco bardziej zdrowe odżywianie (ale też bez przesady) i kolejne kilogramy poleciały same.
Bez żadnych diet i wyrzeczeń, zupełnie jak naturalna kolej rzeczy.
Jak to co 2-2,5 h jedzenie niepotrzebne…? To jeszcze jedzenia chcesz mnie POZBAWIĆ? Słodyczy NIET, smażonego NIET i generalnie jedzenie NIET? 😛 Ja się dzisiaj po tych Twoich komentarzach naprawdę zastanawiam Takitam czy Ty jeszcze mój przyjaciel, czy już prawdziwy WRÓG 😉
Tak na serio. Jak ktoś ma nadwagę, to nie jest trudno zrzucić pierwsze kilogramy. Później ciężko je utrzymać. Oczywiście sporo też zależy od przemiany materii. Ja mam fatalną. Do tej pory, jak patrzę na ludzi, którzy zjadają bułę z masłem na śniadanie, potem przegryzają słodką bułkę, jadają dwudaniowy obiad i kolację, to mam łzy w oczach. Dodam, że ich jedynym sportem są spacery z psem i zakupy 😉 Ja bym przy takim sposobie żywienia była grubsza, niż wyższa.
Acha- te posiłki co 2-2,5h to nie są „typowe” posiłki 😉 3 razy są to owoce/sparzane warzywa, 1-2 razy jogurt z musli. A typowe posiłki tak naprawdę mam 2-3 (normalne śniadanie i coś na ciepło z mięsem i kaszą/ ryżem). To nie jest żarcie 😉 Ważne jest te to, żeby się nie przejadać a nie dopuścić do tego, żeby być głodnym. A że trochę sportu uprawiam, więc takie jedzenie jest naprawdę dla mnie spoko. Ci, co zawodowo uprawiają sport, to myślę, że jedzą większe porcje 😉
Ciekawe, że jeszcze nie udało się czegoś takiego znaleźć, jak ” wolna przemiana materii”.
Z tego co widziałem w różnych programach dokumentarnych, to „wolna przemiana materii”, to najczęściej oszukiwanie siebie samego, co do ilości i kaloryczności produktów, które się je.
Na BBC było parę fajnych programów na ten temat (można łatwo znaleźć na youtube) 😉
No BŁAGAM Cię- nie znasz ludzi, którzy pożeraj na śniadanie pół bochenka chleba z kiełbachą, przegryzają słodką bułką, na obiad wciągają dwa dania, na podwieczorek budyń a na kolację drugie pół bochenka chleba a są chudzi jak szczapy? To się nazywa świetna przemiana materii. Pozazdrościć. Ja przy połowie tego byłabym grubsza, niż wyższa 😛
Trudno wyczuć, znałem jednego, który sporo jadł, ale też się sporo ruszał, więc się nie liczy 😉
Przemiana materii jest wolniejsza, jak człek się nie rusza. Podobno coś tam odkryli, że to też geny, ale najczęściej to zjedzone kalorie robią ubranka nocą mniejsze 😉
Często ludziom się wydaje, że jak coś zdrowe, na przykład owoce, to to wcale nie tuczy 😉 Albo małe ciasteczko, to „ono prawie wcale nic nie ma” 😉 Na tych filmach z BBC widać było fajnie, jak ludzie sami się oszukują. A ci, którzy mniej ważyli, jedli mniej, przy tej samej ilości ruchu. Nie mówię, że nie ma zupełnie nic, w tej przemianie materii, ale najczęściej zwala się na to niewłaściwe odżywianie i zbyt małą ilość ruchu. Cudów nie ma, choć fajnie by było 😉
No pewnie, że trzeba się ruszać. Ja to rozumiem i rozumiem jedzenie zdrowych rzeczy. Żarłam sporo smażonego i kochałam kaweł słodkiego codziennie. To był błąd. Dlatego trochę cierpię zmieniając swoje nawyki żywieniowe. Bo że muszę je zmienić to bezdyskusyjne 😉
Fajny blog 🙂 prawie jak o mnie tyle, że mam trochę mniej cm wzrostu i trochę więcej lat ;-).pozdrawiam
A dziękuję, dziękuję 🙂 I zapraszam w takim razie częściej -po uśmiech 🙂
Mam tą samą przypadłość. Chomikowa młoda to wnerwia się na propozycje sexu a jak będzie w naszym wieku to nazwie to fuks hehe. Nie zdaje sobie sprawy, że tacy, którzy o tym gadają to tzw jebak teoretyk. Są fajni faceci, 1 listopada nawet mieli święto.
Pozdro
Hahaha. No proszę Cię- na pewno jeszcze jacyś przeżyli (nie licząc tych żonatych 😉 )
Ejj no przegapiłem swoje święto?? A jakieś życzenia, czy coś…
1.11 dniem fajnych facetów… jakoś dziwnie to brzmi… Aczkolwiek… np. 9.11 jest Światowy Dzień Gry Wstępnej…
http://www.kalbi.pl/kalendarz-swiat-nietypowych-2014
Pamiętajcie, by dzień święty święcić;p A jak któraś przedstawicielka miałaby z tym problem – chętnie pomogę;p… Tak, wiem – troszkę się zagalopowałem;D
(oczywiście chodziło mi o przedstawicielkę płci piękniej… klawiatura mi 2 słowa zjadła;D)
Grę wstępną wymyślili faceci, którzy muszą sobie dopomóc:) Przez takich gości kobity wymyśliły sobie zastępstwo (wibratory), jakąs koleżanka Chomikowej poleca. Ja pewnikiem niedługo będę musiała płacić to może też się zgłosze.
Hahaha.
proszę Cię, nie zniżaj się do poziomu facetów i nie płać za takie „przyjemności” Już lepszy ten wibrator. Przynajmniej na 100% się nie zawiedziesz 😉
taa, ino cza dobre baterie kupić, bo też można się wnerwić. Tu kolega sympatyczny służy niby pomocą, ale czy On nekrofil? Może Ty Chomikowa się jeszcze załapiesz.
Nekrofil?? Ciężko byłoby drugą połówkę najpierw zaprosić do kina, czy na kawę, no nie??:)
Nie – to, że ostatnio odpuściłem sobie Pratchetta i Dicka na rzecz Kinga i Mastertona o niczym jeszcze nie świadczy;)
Ja żem noddała w wątpliwość Twoja nekrofilie. Autorzey w deche. Jest ok, że to nie romansidła,ale chyba skutkiem ubocznym jest chęć przypalania boczków
Masz rację – Masterton ma czasem chore opisy zgonów…;D
W zasadzie dobry wibrator nie jest zły, prawda drogie Panie? A pod wieloma względami nawet lepszy od faceta. Nie trzeba mu gotować, prać (zwłaszcza skarpetek), czy prasować. Nie chrapie, nie chodzi z kolegami na piwo, chyba nawet meczów nie ogląda. Tylko jakoś tak „niewyjściowo” zabierać go na imprezę ze sobą, a i psa na spacer nie wyprowadzi. Albo wyobraźcie sobie wesele kuzynki … Gryzeldy. Jak z nim zatańczyć? Twista, czy rock’n roll’a? No chyba, że lambadę. Dla nie zdecydowanych (bo nie wiem, czy przeważą argumenty ZA czy PRZECIW) poniżej dwa filmiki „instruktażowe”. Dobrej zabawy
http://www.youtube.com/watch?v=doIFfFD9Wis
http://www.youtube.com/watch?v=5orGjfIejzw
😀 😀 😀
Na imprezę zawsze można wziąć kumpla, najlepiej takiego ciachowego 😉 Podobno są też portale, które wynajmują panów z odpowiednim wyglądem i z odpowiednimi umiejętnościami (np. tanca rock’n rolla 😀 )
Az tej samej serii:
https://www.youtube.com/watch?v=dYTxN-rIVZM
wibrator zamiast faceta, długopis zamiast cygareta, jedzenie w tabletkach, ebooki zamiast książki, żeby sie facet odezwał musi dziabnąć dopalacza. Czas się zbierać z tego łez padołu….
Chomikowa a Ty naprawdę tej diety potrzebujesz? Trochę ta Twoja przygoda z odchudzaniem już trwa i skoro te trzy kilogramy nadal są ( przy innym odżywianiu i ćwiczeniach) to może po prostu powinny być i tak jest prawidłowo?
Swoją drogą ja ostatnio stosuję dietę pt. ” jak już jeść to coś naprawdę samcznego”(oczywiście nie w jakiś kosmicznych ilościach), a jako, że takich rzeczy naprawdę niewiele jest to i mniej jem. Do tego zaczęłam regularnie biegać ( trzy razy w tygodniu) i widzę, że to naprawdę działa. Nie dość, że nie chodzę wkurzona, nie męczy mnie dyscyplina żywienia to jeszcze uda i tyłek mi zmalały ( a to tam widziałam problem). W dodatku zauważyłam, że bieganie jakoś pomaga na moje jesienne bóle głowy( może to kwestia dotlenienia się).
Szczerze Ci powiem, że ja zawsze szybko tyłam. Jak jadłam normalnie, czyli 3-4 posiłki dziennie łącznie z jakimś ziemniakiem, czy czymś tam, to niestety tyłam. Muszę się przestawić z tym żarciem i już całkiem dobrze mi to idzie. Czasem tylko słodyczy mi brakuje, ale już i tak nie cieknie mi ślinka na widok każdego cukierka 😉
Biegałam przez prawie rok. Faktyczne figura się zmieniła, ale to nie było dla mnie… Teraz wchodzę pod górkę i to mi zdecydowanie bardziej podchodzi 😉 Poza tym naprawdę widzę efekty tych ćwiczeń. I właśnie tak jak Ty- chciałabym tyłek zmniejszyć jeszcze trochę, bo najwięcej to mi oczywiście z cycków zeszło 😛 I muszę przejść na poziom wyżej, bo te już mnie nudzą po prostu. Tak więc szczerze mówiąc to wszystko MA sens, tylko ja sobie troszkę marudzę na blogu 😉
podobno przeszczepiają tłuszcz z brzucha pod oczy i może w cycki i gra i bucy. Nie wypłukuje się jak botoksy i coś tam, coś tam. Ja materiał już mam, mogę nawet być dawcą dla potrzebujących, czyli plusy są.
A ja myślałam, że szybkie przybieranie to przypadłość takich krasnoludków jak ja. A tu proszę, wysokie dziewczyny też mają z tym problem. Pocieszające;)
Ze słodyczami jest tak, że jak na dłuższy czas je odstawisz to przestaje do nich ciągnąć. Najgorzej jest na początku. Ja mam problem ze słodzonymi napojami. No za cholerę nie daję rady ich tak całkiem nie pić. Ograniczyć dam radę ale w gorsze dni w połowie dnia pracy taka szlaneczka coli to cuda lepsze sprawia niż kawa:)
Pomarudzić dobra rzecz. Ja tam często marudzę w rzeczywistości:) Co do ćwiczeń to podobno trzeba tak właśnie po miesiącu coś zmieniać, żeby się nie znużyć. Ja pewnie na zimę też wrócę do siłowni.
Faktycznie masz rację, że jak się w końcu uda te słodycze odstawić, to potem jest lepiej 🙂 Jak z fajkami 🙂 To jest uzależnienie od cukru… 🙁 U mnie najgorszy był pierwszy tydzień. A teraz to już całkiem spoko, choć dzisiaj wciągnęłam 5 ptasich mleczek… NIe wiem co mnie opętało ;/
Potwierdzam, od słodkiego smaku trudniej jest się odzwyczaić niż od słonego, ale jest to możliwe. Właściwie ten pęd do słodyczy to jest bardziej kwestia psychiki, niż realnej potrzeby. Plusem odstawienia cukru jest to, że potem niewiele ci tego słodkiego smaku do szczęścia potrzeba i przestajesz o tym cukrze myśleć. Cola? Nie bardzo, chyba że z whisky:-) Duet idealny:-) W pracy zdecydowanie kawka z mleczkiem i bez cukru:-) Bez kawy nie ma roboty. Ba, życia nie ma. Kawa musi być:-)
COLA Z WHISKY! 🙂 Moi kochani czytelnicy wiedzą, co jest najlepsze 🙂
No proszę, a już myślałam, że tylko ja whiskacza piję:) Na wszystkich imprezach patrzą na mnie jak na alkoholika jak zamiast babskiego malibu z mleczkiem czy innego modżajto;) , proszę o szkocką z colą:)
Bośta nie piły orzechówki z mlekiem, już mam jęzor do kolan.
No nie piły… i chyba nie wiedzą, co straciły… 🙂
1/3 soplicy orzech laskowy, 2/3 mleka. wytrzepać na piane. Monte, Uwaga skutek uboczny, można się uzależnić
Ah, te diety i dogadzanie sobie 😉
Wystarczy popatrzeć na amerykanów, czy Australijczyków. Oni sobie dogadzają, bo co innego w życiu mają dobrego 😉
Dopóki w miarę rozsądne odżywianie się, bez „pustych” kalorii jest nazywane „dietą”, to nic dziwnego, że mamusie dzieciom „dogadzają”, czyli wciskają im w sumie, przesadzając oczywiście trutkę 😉 Puste kalorie, czyli cukier, czy ciasta. Człowiek ma chyba zakodowane, w genach, że jak jest coś kaloryczne, to trzeba jeść, bo tak było przez tysiące lat, jak zimą było zimno, a latem trzeba było się narobić, żeby coś pożytecznego do jedzenia znaleźć. Tym bardziej, gdy większość ludzi całe życie zmuszona jest do siedzenia na tyłku, czy monotonnych czynności.
Jakoś nie wyobrażam sobie tłustych małp, takie by nie przeżyły, bo by się gałęzie pod ich ciężarem łamały. Antylopy też nie, bo by nie dały rady uciec przed tygrysem, a tłusty tygrys, to by nie dogonił nawet tłustej antylopy 😉
Ale ludzie mogą się obżerać, bo jedzenie leży wszędzie, jest bardzo tanie, im gorszej jakości, tym tańsze.
Cukier powoduje stany szczęścia, dlatego je się lody, czy czekoladę, bo to poprawia humor, na chwilę 😉
Wiadomo, w Polsce, czy Niemczech je się bardzo ciężko, ale też hindusi nie są wagi lekkiej, chociaż część jest. Pewnie zależy to od kasty.
Co do facetów, to znam wielu sportowców, którzy nie wpieprzają byle czego, bo wiedzą, że niektóre rzeczy spowodują tylko, że będą tłuści, a minerałów, czy protein i tak im będzie brakowało.
Ale, dzięki dietom i przepisom na ciasta wiele gazet może zapełnić swoje strony 😉
A warzyw nie trzeba chyba jeść na surowo 😉 Tym bardziej, że jedzenie takiej marchewki na surowo, z tego co wiem, to oprócz radości chrupania i zapychania się, niewiele chyba przynosi, bo witamina A jest rozpuszczalna w tłuszczu, itp, itd.
Pozdrawiam 🙂
A mnie się zdawa olej te diety cud. Miałam koleżankę, kawał baby, miała fajnego męża. Kobita wesoła, jajcara, mnóstwo znajomych, ponieważ zawsze można było się przy niej wyluzować. Coś walneło na stare lata i schudła 30 kg, zrobiła się taka smętna cipa, że masakra. Zrzędzi o wszystko, wnerwiona cały dzień a to jeszcze nie przekwit niestety. Ja na nadwagę nie narzekam, chociaż nie mam pojęcia co to znaczy dieta, a słodyczy nie rzucę dla nikogo. Moja siostra jest dwa razy większa od mnie i ma super zarąbistego gościa. Krotko mówiąc reguły ni ma i nie będzie.
zjedz sznikersa poczujesz się lepiej
Pozdro
Pozdro
A coś Ty! Ja dla żadnego faceta nie zamierzam się poświęcać! Zresztą dzieciaka kiedyś urodzę i na bank nie będę mieć tej figury, co tera,z więc po co to. Jeszcze mi facet powie, że zbrzydłam po porodzie i pójdzie w cholerę. A ja mu tylko walizkę pomogę pakować.
Ja to TYLKO dla siebie. Żebym chociaż jeden rok w życiu naprawdę się sobie podobała 🙂
Sobie nie będziesz się podobać, chyba, że po zmianie pci. baby już tak mają.Zawsze coś jest nie tak, albo włosy, brewki, celulit, rozstępy, żylaki itd. Ja jestem jak rodzynek, nie taka mała, tylko taka wymarszczona, ale w Twoim wieku nico mi po ciążach nie zostało, chociaż przytyłam 25 kg. Żeby taka ciula, która będzie szukać ładniejszej poszła w cholere to niestety łatwe nie jest. Jak masz GPS na paluchu to jakby kajdany.
Każda kobieta dąży do idealnej figury… z matmy wiadomo zaś, że idealną figurą jest kula… ;D
ło, widzę, że na kamieniowanie i przypalanie żywym ogniem jest więcej chętnych np dowcipasy matematyczne:)
A ja wyznaje zasadę że kochanego ciała nigdy nie za wiele. 🙂
jam nie Babinicz, by mi boczków przypalać;p
Jakaś perwersyjka zaczyna się tu wkradać.
oj tam od razu perwersja… raczej – klasyka;)
taaaa, zaraz dojdzie pejczyk i lateksik
…a innym wypomina perwersyjki…;p
Nie dałabym rady jeść co dwie godziny, ostatnio zresztą gdzieś czytałam, że zbawienny wpływ częstych posiłków to mit. Wiadomo, różne są teorie. Ale Twoja mama ma trochę racji, nie warto odmawiać sobie przyjemności. Mówię Ci to ja – hedonistka pełną gębą 😀 .
Cholera jasna, to ja Ci Hedonistko do pięt nie sięgam 😉 Ale dzisiaj znów zjadłam ptasie mleczko… 😛 fuck.