Skoro pisałam niedawno, że kosmetyczki nie mają w kontaktach ze mną zbyt dużej siły przebicia, bo neguję prawie wszystko co mi do tej pory radziły, to nietrudno się domyślić, że kosmetyki do makijażu oraz sam makijaż nie spędza mi snu z powiek i nie jest najważniejszą kwestią w moim życiu 😉 Wystarczy, że chcąc poskromić moją problematyczną cerę, muszę zarzucić na twarz 3 rodzaje kremów. Na resztę trochę szkoda mi życia, cierpliwości… i może też umiejętności 😛
Moja N. natomiast ma i cierpliwość, i umiejętności, i chęci. Już w podstawówce troszkę jej zazdrościłam umiejętności plastycznych. Narysowanie kota czy psa nie sprawiało jej jakiś wielkich trudności. Coś tam pokreskowała i wychodziło, to co miało wyjść. Moje kreski za cholerę nawet nie chciały przypominać zwierzaka. Przypominały raczej stworzenie z chorobą popromienną 😛
Moja N. swój talent zaczęła wykorzystywać w sztuce wykonywania makijażu. Tak, tak Panowie- w SZTUCE. Bo nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z tego, że wykonanie profesjonalnego makijażu, to nie tylko pomachanie pędzelkiem po twarzy i pokręcenie zalotką przy rzęsach. Przeglądając pobieżnie filmy z You Tuba (które nota bene dostałam od mojej N 😛 ) z instrukcją wykonania prawdziwego makijażu, dowiedziałam się, że nie mam niezbędnych do tejże czynności:
-przynajmniej 30 pędzelków różnej grubości, wielkości, koloru
-kilku gąbek różnych kolorów, kształtów, grubości . GĄBEK?????
-pudrów przynajmniej w 7 odcieniach (ale, kiedy ja mam karnację skóry taką samą od prawie już 30 lat, to po cholerę mi aż tyle odcieni…?)
-fluidów w odcieniach przeróżnych (tu wraca pytanie powyżej)
-bazy pod makijaż (na te moje kremy jeszcze bazę miałabym pierdyknąć???)
-jakiś takich mazi, co to mają chyba 3 odcienie i mają służyć skorygowaniu owalu twarzy (naprawdę nie wiem jak to się profesjonalnie nazywa i chyba NIE CHCĘ WIEDZIEĆ)
-różu oczywiście w odcieniach wszelakich
-brązerów również w odcieniach wszelakich
-korektorów pod oczy najlepiej w 3 odcieniach (korektora kiedyś używałam w podstawówce do ukrywania błędów ortograficznych, ale tutaj…? Jakie błędy ma ukryć? Chyba tylko błąd wyboru partnera życiowego, który odznacza się podkrążonymi i opuchniętymi powiekami )
-tuszów przynajmniej 3 rodzaje
-kredek sama nie wiem po co i na co
-oraz oczywiście cieni do powiek w barwach całego świata 😛
-rany boskie… zapomniałabym o pudrze rozświetlającym 😛 Moja N.by mi tego nie wybaczyła 😉
Cały ten zestaw przypomina trochę sprzęt do robót budowlanych, ale nie… On ma sprawić, że kobiety będą piękniejsze. Dobra, dobra! Frazes, że każda kobieta jest piękna (tylko potrzeba odpowiedniej ilości alkoholu) jest oklepany i wymyśliła go chyba kobieta pokroju posłanki Pawłowicz. Bo chcemy być piękne. Chcemy się podobać, chcemy słuchać komplementów na temat swojej urody, chcemy czuć na sobie wzrok pożądania. Ktoś mi tu zaraz na pewno zarzuci, że takie postrzeganie świata i urody jest puste i proste. Może i jest, ale my sami zrobiliśmy sobie z niego bagno i musimy się nauczyć w tym bagnie poruszać. Ja również. Jak przystało na pustą i prostą babę (zaoszczędzę Wam wymyślania nowych epitetów 😛 ), dla której jedną z podstawowych wartości jest PIĘKNO, od czasu do czasu chcę wyglądać PIĘKNIE.
Wtedy zaślepiona rządzą spojrzeń i podniesienia poczucia własnej wartości, udaję się do mojej N. po make-up.
I zawsze zapominam, że to miał być OSTATNI RAZ 😀
Moja N. posiada w swoim zestawie do makijażu wszystko, co powinna posiadać kobieta. Są gąbeczki, pędzelki, pudry, kredki i wszystko inne, co już wymieniłam 😛 Zagadką tylko dla mnie pozostaje to, jak ona się w tym odnajduje… Niedawno kupiła sobie jakiś nowy tusz, który chciałam wypróbować. Korzystając z kilku minut samotności w jej mieszkaniu, podczas których usypiała swojego synka, udałam się do jej tajemnej szuflady, w której to miał leżeć TUSZ. Otworzyłam cudo i… od razu się zniechęciłam. Próbowałam ogarnąć te wszystkie drobiazgi i co rusz wzrok mi uciekał w nową przegródkę. Minęło chyba z 5 minut niepokojącej ciszy i moja N.wyłoniła się z pokoju dziecinnego:
-Chomikowa, no znalazłaś ty ten tusz, czy umarłaś?- wyrwało mnie z letargu.
-Tak! Tak! Mam już! Pewnie!-skłamałam…
Robiąc w panice większy burdel w tych jej przegródkach, niż w mojej szufladzie z bielizną, w końcu w moje ręce wpadł poszukiwany tusz. Nawiasem mówiąc stał się moim numerem jeden wśród wszystkich tuszów, które znam 🙂
Nie wiem jak ona to ogarnia, ale jednak ogarnia.
Wybierając się na Sylwestra poprosiłam chyba po raz drugi czy trzeci, aby mnie umalowała na to jakże wielkie wyjście 😀
-Mała, tylko ja cię proszę! Nie zrób ze mnie dziwki, bo ja wiem jak ty bardzo lubisz rzucać mi na powieki barwy całego świata.
-Jakiej dziwki? Przecież ja cię zawsze maluję tak jak ty chcesz!- oburza się moja blondynka.
-No niby jak ja chcę, ale masz tendencję do zarzucania mi na powieki zbyt duże ilości no wszystkiego.- bronię się odrobinkę i już zaczyna mi się przypominać dlaczego ja jednak nie stanę się miłośniczką makijażu…
-Gadasz głupoty, Chomikowa! Będziesz pięknie wyglądać! Zrobimy z ciebie bóstwo!- i już się cieszy. Nawet dla tej jej radochy warto się z nią umówić na ten makijaż 😀
-Bóstwo…? Z g***na bata nie ukręcisz…- ripostuję w swoim stylu- ale zobaczmy na cię stać.
Już po pierwszych 10 minutach mam dość. Nie chce mi się sztywno siedzieć. Kark mnie boli. Do tego powaga N.mnie przygniata.
-N.a czy ja naprawdę muszę mieć korektor pod oczami i puder? Przecież mi się pory pozamykają i pryszczy dostanę.
Jeszcze pryszczy mi brakuje:P
-Nie dyskutuj Chomikowa. Po jednym wieczorze nie dostaniesz. Siedź cicho.
Siedzę.
I mi sztywno i każdy jej dotyk jest dla mnie ciężarem nie do udźwignięcia.
-N.no ile jeszcze? Długooooo….????
-Chomik! No przecież dopiero pół godziny tu siedzisz! Jestem… no może w połowie.
-Ale mnie się siku chce.
-Dobra, to rób.
-Może jednak wytrzymam… N.tylko ja cię błagam- ogranicz to wszystko do minimum. Ja wierzę w te twoje umiejętności, ale cudów nie zdziałasz…- próbuję się już wykręcić, bo i pić mi się chce i siku coraz bardziej.
-Ale ty marudna jesteś, Chomikowa, wiesz?
WIEM!
-A ty uparta niemiłosiernie, wiesz?
Tośmy sobie powrzucały.
Zeszłam z krzesełka po 1 godzinie i 15 minutach ze zdrętwiałym tyłkiem, obolałym karkiem i pełnym pęcherzem.
-Wyglądasz bosko, Chomikowa- oznajmia pełna dumy i radości moja N.
-Cieszę się, ze chociaż w makijażu 😛 A teraz wypad mi z tej łazienki, bo muszę usiąść na toalecie. Później się pozachwycam nad sobą i twoim dziełem.
Dobra,przyznaję, że po lekkim otrzepaniu twarzy z pudru, wyglądam lepiej, niż zwykle. No wyglądam. Wszystko jest dopracowane, wychuchane i pasuje do typu urody. Ale na litość boską ponad godzina w łazience?! Przecież przez ten czas można stworzyć prawie całą notkę na bloga! Można książkę poczytać, popłakać, pośmiać się, zakochać się. No nawet dzieciaka można spłodzić! I pomyśleć, że niektóre kobiety tak codziennie… Każdy poranek przed pójściem do pracy, czy szkoły…
Może i jesteś, Chomikowa brzydsza, ale na pewno wyspana i spokojniejsza 😉
——————————————————————————
Jola z Audiobloga przypomina (czuwa kobieta, CZUWA 😉 ), że pod poprzednią notką możecie w komentarzu wpisać pytanie, które mi zada podczas wywiadu za kilka dni. Każde pytanie zostanie przeczytane wraz z imieniem autora (nickiem) i nazwą jego bloga. Zapraszamy 🙂
uwielbiam Cię za ten dystans do siebie;)
Jakbym się nie zdystansowała, to pewnie ze 3 razy już bym się okopała w ogródku 😉
1) Jest sprzęt do korygowania owalu twarzy… Nazywa się KOSA… Owal twarzy skorygowany na stałe;p
2) Chciał zrobić z Ciebie bóstwo?? Skandynawskie, celtyckie czy pogańskie??:D
3) MAM GENIALNEGO POMYSŁA!!
„-Może jednak wytrzymam… N.tylko ja cię błagam- ogranicz to wszystko do minimum. Ja wierzę w te twoje umiejętności, ale cudów nie zdziałasz…- próbuję się już wykręcić, bo i pić mi się chce i siku coraz bardziej.”
A może chciałabyś się napić wody?? Nie bez powodu wspomniała Ci o tym KOSMETYCZKA… 😛
Wiesz co…? To już nie pierwszy raz, kiedy mi tutaj piszesz o kosie tudzież innym ostrym narzędziu… I ja się tak zaczęłam czuć troszkę ZAGROŻONA! 😛
nigdy nie wiesz kto się kryje po drugiej stronie monitora ;P
Z moimi gabarytami to ciężko mi się za tym monitorem ukryć;p
Widzisz ja makijaż ograniczam do minimum 🙂 Podkład na twarz, korektor pod oczy, puder i tusz do rzęs. 🙂 W sumie nawet lubie standardy mojej pracy w której wszystkie wyglądamy naturalnie bez czarnych kresek na okach i wszystkich kolorów tęczy na powiekach 🙂
I dzięki temu chomikowa jestem:
1. wyspana
2.bogatsza o kilkaset złotych które trzeba wydać na kosmetyki.
A na specjalne wieczory stawiam też na bardziej naturalny wygląd, jedynie usta są całą ozdobą w iście malinowym kolorze.
Cieszę się że mój mężczyzna należy do tych co lubi naturalne kobiety.
Właśnie Martynika! Bo te kosmetyki ile muszą kosztować! To idzie nawet w tysiące złotych!
A jakiś róż? Bo ja róż jeszcze mam… Takie SZALEŃSTWO 😀 ale korektora nigdy nie użyłam…
Nie no różu nie mam i jestem w stanie przeżyć. Jak się wysypiam to korektora pod oczy nie używam. On tylko tak jest awaryjnie w kosmetyczce 🙂
Ja tak jak Martyniki maz jestem “naturalista”.
Nie jestem koneserem sztucznosci: sztucznych biustow, posladkow, rzes, czy usmiechow.
Dopoki inzynieria genetyczna nie stworzy pomadkek, kremow, tuszow o nazwach : wrazliwosc, subtelnosc, delikatnosc, troskliwosc, czulosc, dobre serce, pogodnosc, ktore wraz z ich uzyciem, sprawia ze cechy te beda bardziej sie uwidacznialy w zachowaniu kobiety je uzywajace – pozostane minimalista – ktory ceni sobie gdy kobieta nimi emanuje, a nie zaslania ich brak sztucznym “tynkiem”.
Dobra,dobra! 😉 ale jakbys poznal ta wrazliwa,pelna ciepla i radosci naturalna kobiete z nadwaga i powiedzmy problemami z cera,to juz widze jak ja ciagniesz na kawe 😉
Dlatego propaguje metode pozwalajaca zrozumiec dlaczego jest u czlowieka nadwaga, choroby itp. Jak do ludzi prawdziwie dotrze, ze emocje to glowna przyczyna tego i mozna to zmienic, pozbyc sie emocjonalnego bagazu, zrzucic nadwage – a za tym cera sama sie poprawi, to …. w relacjach damsko-meskich takich dylematow jakie przedstawilas mi, nie byloby 🙂
Czy ja wybralym taka osoba za partnerke ? Wszystko zalezaloby od tego jaki sygnal odbieraloby moje serce, a nie umysl. Umysl to mysli – tak zwana chemia. Mysli oceniaja, porownuja – dziela kobiety na piekne , brzydkie, chciane – niechciane. Serce WIE. Tam nie ma decyzji. Cos sie tam nagle rodzi, pojawia, nie mozna tego wytlumaczyc …. a jest BEZSPRZECZNE.
Gdybym ten sygnal dostal, to nie byloby znaczenia, czy kobieta ma nadwage, czy nie. A na kawe ja bym nie zaprosil. bo nie pijam kawy 🙂
Myślę, że jednak Twoje serce w tymże przypadku sygnału by Ci nie wysłało 😉
Mylisz sie, bo mnie nie znasz 😉 Dlaczego? Bo ten sygnal nie ma swojego zrodla w naszym materialnym mysleniu. W tym robimy wybory i decydujemy. Taki sygnal o jakim napisalem, ma zrodlo w naszej niematerialnej stronie i w tym nie ma decyzji. Cos sie pojawia i nie mozna tego odwrocic. To po prostu jest. To nie znaczy ze pozniej nie mozna decydowac inaczej – urzywajac myslenia i dzialania po tym. Mozna pojsc za glosem serca, lub to probowac zagluszyc w sobie. Jak to bedzie skuteczne ? Sam nie wiem. Nie musialem jeszcze tego robic.
Gdy „serce” cos mowi, to wyglad czlowieka nie ma wtedy znaczenia. Aparycje mozna zawsze troche skorygowac. Na pewnym etapie rozwoju czlowieka nasz wyglad przestaje miec takie znaczenie. Moze czlowiek musi do tego „dorosnac”. Lester Levenson w swojej ksiazce „No attachments, no aversions” wspominal, ze po jego samorealizacji, najpierw widzial w kobiecie „potencjal milosci”, a wyglad dopiero potem. Ja jeszcze nie jestem tam gdzie on zaszedl 🙂
I tyle na temat teorii 😉
Coś w tym musi być. Czasami to „pierwsze spojrzenie” dostrzega w drugim człowieku więcej niż urodę. Ja gdy spotkałam mojego Pana usłyszałam jego ciepły głos w pierwszej kolejności. Był wieczór ciemno było więc za dużo zobaczyć się nie dało. I wiecie co? To głos poruszył tą strunę w sercu, a później zobaczyłam jego roześmiane oczy.
Widzieliśmy się raz, później wyjechał na poligon i rozmawialiśmy tylko przez tel. Po półtorej miesiąca go znów zobaczyłam. I powiem wam że przed spotkaniem za cholere nie byłam w stanie odpowiedzieć na pytanie jak ten człowiek wygląda hahaha. I co? I jest i go kocham, a czy on przystojny? No cóż dla mnie jest najprzystojniejszy na świecie, bo w sumie pierw pokochałam go na odległość i ta uroda nie ma dla mnie znaczenia 😉
Martyniko, od wieków wiadomo, że facet musi być tylko ładniejszy od małpy 😉 Ale przyznaj, że jakby miał 150 cm wzrostu, był otyły, łysy i jeszcze z zezem, to mógłby mieć głos jak najlepszy radiowiec a raczej nie dałabyś mu szans 😉
Zresztą kobiety troszkę na ten wygląd patrzą „pobłażliwiej” 😉 Tutaj link do pewnego eksperymentu, w którym pokazano jak kobiety zachowują się na randce w ciemno z facetem, który okazał się być otyłym a jak mężczyźni reagują na otyłe kobiety.
https://www.youtube.com/watch?v=2alnVIj1Jf8
https://www.youtube.com/watch?v=iUy3_kBme4M
No cóż przyznam ci rację, biorąc pod uwagę iż noszę szpilki i w nich mam średnio 180 to jednak nie chciałabym faceta o 30cm mniejszego ode mnie 🙂 Łysy może być. Z zezem gorzej już bo ciężko by było mi określić czy patrzy na mnie czy może na kobietę obok. A otyłość się da załatwić. Kazałabym mu chodzić ze mną na siłownię dla towarzystwa 🙂
Oto przyklad, ze gdy serce podpowiada, ze ta osoba jest ta jedyna, to wiele innych wzgledow schodzi na boczny tor.
Dowodzi tez, ze czasami kobiety sa naprawde bardziej poblazliwe wzgledem meskiego wygladu:
https://www.youtube.com/watch?v=quAddzjBYw0
Witaj 🙂
Bardzo lubię Twoje poczucie humoru, zaglądając do Ciebie nie raz mam uśmiech od ucha do ucha.
A ja tam lubię się z rana pomiziać po twarzy mięciutkim pędzlem z pudrem. Mam pomalowaną twarz (podkład, korektor pod oczy, puder i róź na policzki), tusz na rzęsy i pomadka na usta. I czuje się jak milion $
Pozdrawiam,
Witam Cię serdecznie:)
własnie, i co to jest w tym, że kobieta od razu czuje się piękniejsza, warta większych pieniędzy, niż przeciętne wynagrodzenie… 😉
Wydaje mi się, że dobrze po prostu o siebie dbać i spędzić trochę czasu tylko ze sobą. Dla jednych będzie to makijaż a dla drugich coś innego.
hm….ja to dumna jestem, ze w końcu tusz kupiłam i czasami się jakoś tam maznę, choć już wpadam w ten wiek, że muszę się mazać częściej 🙂
a dla Waszej wytrwałości -szacun- tyle czasu siedzieć na miejscu i tyle czasu makijaż robić – wow 🙂
aaa, czyli Ty z tych full natura 😀 I dobrze- mąz się chociaż nie dziwi gdzie jest ta kobieta, którą zabrał na pierwszą randkę 😉
hihihih i dzięki temu jak zobaczy mnie rano – nie krzyczy :D:D:D
Czyli chłop do wszystkiego się może przyzwyczaić 😉 ;D
a no może, a jaki zdziwiony jest jak już ten makijaż się na twarzyczce pojawi hahah
Ile ludzi tyle upodobań i potrzeb. Nie każdy makijaż robi się godzinę i wątpię by większość pań poświęcała cenne ranne minuty na takie malowanie. Mój mąż też jest zwolennikiem mnie w „naturze” co jednak nie zmienia faktu, że się maluje i to z wielką przyjemnością, jak tylko mam na to czas, bo ja wolę swoją podrasowaną wersję 😉 Wiec panowie, świat nie kręci się wokół was i czasem robimy coś tylko dla siebie.
Oj, znam kilka kobiet które przed wyjściem do pracy malują się godzinę… A najlepsze jest to, że efekt ŻADEN 😀
Ale Nitko, czy robiłybyśmy to wszystko naprawdę dla siebie, gdyby wokół nas nie krzyczały z plakatów piękne modelki a z TV nie wychodziły „zrobione” celebrytki tudzież prezenterki…?
No dobra przyznaję, że gdybym żyła sama na bezludnej wyspie to nie używałabym żadnych kosmetyków, wiedząc oczywiście, że już nikt mnie nigdy nie odnajdzie. Choć dziś pojechałam na zakupy nawet bez nałożenia kremu na twarz 😉 Ale wiedząc jakie efekty można osiągnąć poprzez makijaż, jak odmienia nasze samopoczucie i ile przyjemności mam z efektu jaki czasem osiągam to zdecydowanie bez makijażu żyć nie chcę. Jedno wiem na pewno, trzeba się czuć dobrze w tym w czym się chodzi, czy to ubranie czy makijaż czy fryzura.
No, ja też zboczeńcem makijażowym nie jestem; wolę sobie pospać, pomedytować i takie tam inne, zamiast pacynkować się godzinami przed lustrem, ale nie mam nic do tych pań co się pacynkują, a te co robią to w celach kamuflażowych niech pamiętają, że prędzej czy później szydło i tak wyjdzie z wora i chłop może rano zapytać: A Pani, to przepraszam, kim jest? 😉
A wiesz, że znam kobiety, które właśnie wstają rano przed facetem, żeby jeszcze zarzucić na siebie odrobinę makijażu, co by właśnie ten wymarzony nie daj Bóg nie krzyknął z przerażenia? 😀
No, ja też takie znam 🙂 Znam takie co nikomu się nie pokazują bez makijażu – to już osobiście uważam za jednostkę chorobową 🙂
Mały Piotruś widzi mamę siedzącą od pół godziny przed lustrem i pyta:
– Mama czego ty szobie buże szmarujesz?
– Mama nie smaruje sobie buzi, tylko robi makijaż syneczku.
– Acha, acha, acha. Mama, a czego ty szobie robisz ten, szama-, maka- szaka, kaszama-, makaszakakijasz?
– Żebym ładniej wyglądała syneczku.
– Acha, acha, acha. Mama, a czego ty nie wyglądasz?
Aaa, bo mama jednak nie potrafi tak sprawnie tymi wszystkimi mazidłami się pacykować 😉
Stosuję makijaż, mam kosmetyków bez liku, ale robię to szybko, bo nie mam cierpliwości. Godzinę, musieliby mnie przywiązać. Pozdrawiam i gratuluję wytrwałości.
A jednak niektóre kobiety dają radę codziennie 😉 też nie wiem jak one to robią 😉
Pozdrawiam!
Cóż, ja jestem z tych kobiet, które malują się codziennie, aczkolwiek akcesoriów zbyt wiele nie posiadam – choćby ze względu na mój minimalizm 🙂 . Wykonanie makijażu zajmuje mi około 20 minut, ale to bardzo przyjemne minuty. Lubię być „zrobiona”, to trochę moja maska dla ochrony przed światem, czuję się wtedy pewniej, agresywniej, atrakcyjniej, lepiej po prostu. Prawdziwą twarz i szczere emocje pokazuję wyłącznie w domu.
Tak długo jak Ty chyba bym nie wytrzymała „zabiegu” – no i jak już wiesz, nie pozwoliłabym nikomu macać mnie po twarzy 😉 .
Pozdrawiam.
Ja zazdroszczę trochę N. bo chciałabym mieć i zdolności plastyczne (jakiekolwiek bo ja kota to rysuję geometycznie – kóło mniejsze na kółku dużym, dwa trójkąty to uszy, dwie kropki to oczy i po trzy proste przy linii owalnej to pyszczek – a i tak wszystko krzywe wychodzi:) ) a tym bardziej posiadać wiedzę na temat profesjonalnego makijażu, ale jakoś zawsze coś innego mam do roboty niż oglądać takie wykłady na youtubie. Może kiedyś jak będę się bardzo nudziła…
Jako, że jednak bez pewnych elementów miakijażu z domu się nie ruszałam to poszłam na łatwiznę i sobie permanentny pierdyknęłam ( oczywiście z zakupów grupowych po cenie takiej jaką to naprawdę powinno mieć ) i teraz tylko rzęsy sobie maluję. Z kremem mam ten problem, że często rano o nim zapominam, szczególnie jak jeszcze na pół śpię. Na pewno nie wyglądam tak rewelacyjnie jakbym spędziła godzinę w łazience ale… 50 – 55 minut dłużej śpię 😉
Naprawdę zdecydowałaś się na makijaż permanentny? Ja bym się trochę bała, że wyjdę na sztucznie umalowaną lalkę, która nadaje się do zarzucenia na szafę 😉 Zadowolona jesteś? Noe nie- o kremie zapomnieć to już przestępstwo, nawet dla takiego chomika jak ja 😉
Ten makijaż wbrew pozorom wyszedł o wiele delikatniejszy i bardziej naturalny od tego co sama robiłam kredką. Jestem bardzo zadowolona, bo wygoda jest ogromna a oszczędność czasu naprawdę duża. Problem jedynie jest taki, że dość szybko wytraca u mnie kolor i co jakiś czas muszę robić korektę (średnio raz na 1,5 roku) ale też po tańszej cenie więc jest to do zniesienia.
Ja wiem, że zapomnieć o kremie to przestępstwo a ja recydywistką w tym względzie jestem 😉
Idealnie się w temat tym tekstem wstrzeliłaś. Wczoraj moja córcia kazała mi usiąść, bo makijaż będzie mi robić. A całkiem spory zestaw kosmetyków – prawie pełen profesjonalizm. I ku mojemu zdziwieniu wielkie oczy mi zrobiła. 🙂 🙂
Powinnam ten komentarz pokazać mojej Rodzicielce! Tak powinna się zachowac prawdziwa mama, kiedy córka chce jej wykonać makijaż a nie wykłócać się o każdą pomalowaną rzęsę, jak czyni moja Rodzicielka 😉
O rany…
W Krakowie miałem taką fryzjerkę, która mnie trzymała na fotelu ze 40 minut.
Masakra!
Zmieniłem fryzjera jak tylko odkryłem innego w okolicy.
A ja się obcinam raz na 3 miesiące mniej więcej, a nie codziennie 🙂
Ehh, jakie to szczęście, że jednak mało która kobieta przez godzinę okupuje łazienkę…
Toć to nawet za potrzebą nie można wejść, bo będzie marudziła 😀
A może Ona tak długo Cię trzymała na tym fotelu, bo miała wobec Ciebie niecne plany…? 😉
To ja chyba jestem trochę jak Twoja mama- kosmetyków mam tyle, że 3/4 powinnam rozdać, a i tak miałabym dalej zapas na 10 lat 😉 Na punkcie makijażu mam świra, zrobiłam kurs wizażu, kiedyś malowałam na sesjach zdjęciowych;) Generalnie na urodę wydaję tyle pieniędzy, że aż robi się niedobrze… No bo jak tu przeżyć bez idealnie ufarbowanych u fryzjera włosów, regularnych wizyt u kosmetyczki, sztucznych rzęs i zawsze nienagannie pomalowanych paznokci? Ja nie potrafię;-)
Oj,moja mama to ma tylko kremy 😛 pod względem makijazu jest kompletnie niereformowalna 😛
A z tym makijazem u Ciebie,to podziwiam, że chce Ci się tyle czasu marnować i w sumie kasy też 😉
Miałabyś możliwość podesłać linki do tych stron na youtube z poradami „jak się prawidłowo malować”. Chciałabym obejrzeć sprawdzone, polecone filmiki. Pozdrawiam 🙂