To, że osoby tworzące związek partnerski/ małżeński czy jakikolwiek inny 😉 różnią się od siebie zawsze pod wieloma względami, to nic nowego. Ameryki jak zwykle nie odkrywam 😛 Co jednak, jeśli różnią się od siebie… BARDZO?
Mówicie, że przeciwieństwa się przyciągają, ale … Ale dla mnie to jedno z kolejnych „pierdu, pierdu” 😉 Bo może i na początku znajomości, kiedy nasz rozum obezwładniła chemia, to te przeciwieństwa wydają się pasjonujące, ale z biegiem czasu…
Kurczę, no z biegiem czasu, to chyba tylko pozostaje siekiera lub ewentualnie pozew rozwodowy 😉
Patrzę na tych ludzi, którzy gdzieś tam „przechodzą przez moje ręce” i czasem aż mi szczęka opada za nisko. Bo patrzę na te rodziny i małżeństwa i zastanawiam się „JAKIM CUDEM DO CHOLERY?!”
Ona szara, smutna, cicha. Tak bardzo NIJAKA. On wesoły, pełen energii, zapału i pomysłów na wycieczki. Ona chce leżeć na plaży i odpoczywać. On patrzy na mnie szukając porozumienia w moich oczach a ja zerkam na znudzoną szarą, nijaką i zmęczoną świeżo poślubioną małżonkę, która jest ewidentnie niezainteresowana. CZYMKOLWIEK.
Ona z dzieckiem uwieszonym na szyi. Butelką z mlekiem w ręku, maskotką zaczepioną na ramieniu i zmartwieniem na twarzy. On z rozbieganymi oczętami. Tylko szuka okazji, żeby się wyrwać.
-Pani Chomikowa, gdzie tu można iść na dobre piwo?
-Gdzie chcesz iść???- wtrąca małżonka.
-Na piwo chcę iść.
-SAM?- rozpacz maluje się na twarzy matki jego dziecka.
-Przecież ty zostaniesz z dzieckiem. Jak zwykle zresztą.
A ja nie wiem nawet, co mam zrobić. Odpowiadać na pytanie męża, czy udać że pytania nie słyszałam i się ulotnić…?
-W barze hotelowym mają państwo pod dostatkiem piwa. Zawsze można dokupić coś w markeciku obok…
On do mnie wydzwania, co 10 minut z dziką awanturą o byle g*** Jest wredny, nieprzyjemny i sprawia wrażenie chorego psychicznie. Czepia się wszystkiego. Mam wrażenie, że uznał, że zostanę jego ofiarą w czasie jego pobytu na wakacjach. Jego żona cicha, spokojna. Nieśmiało próbuje mu uświadomić, żeby dał sobie spokój.
-Nie dam sobie spokoju! Ta pani jest tu po to, żebyśmy mieli wszystko, za co zapłaciliśmy!
I pan mi zatruwał 2 tygodnie. Małżonki już na oczy nie widziałam… Może leżała pobita w pokoju…? A może psychicznie odpoczywała od walniętego męża?
I tak te związki pełne dopasowania funkcjonują…. A może to za duże słowo „funkcjonują”? Może oni właśnie wcale nie funkcjonują..?
„Kurczę, no z biegiem czasu, to chyba tylko pozostaje siekiera lub ewentualnie pozew rozwodowy”
A jeśli osoby są do siebie zbyt podobne??:D
To chyba na pozew nie ma co liczyć;p
zależy od typu osobowości 😉
hmm… biorąc pod uwagę moją osobowość, to rzeczywiście byłaby raczej Siekierezada;d
hmmm…to musisz poszukać cichej,spokojnej,opanowanej,wyrozumiałej kobiety:P
cicha woda brzegi rwie…;D Więc nie wiem, czy to dobry pomysł;d
takie są najlepsze 😉
Hahaha. Która to wytrzyma 😀
ciosy siekierą?? raczej żadna;d
Różnice mogą być fajne, ale przeciwieństwa to dla mnie za wiele. My z mężem jesteśmy do siebie dość podobni pod wieloma względami i nie wyobrażam sobie związku z kimś, kto byłby totalnie inny niż ja, lubiłby inne rzecz, miałby inny pomysł na życie.
A jednak istniej,ą takie związki, które są kompletnie różne…
też nie wyobrażam sobie życia z kimś zupełnie innym. Zwariowałabym…
Pozdarwiam 🙂
zgadza się…ludzi musi COŚ łączyć – wspólna pasja,zainteresowania itd. ale jeżeli chodzi o podobieństwo charakteru a raczej jego siłę to może być ciekawie 😉
ponoć obecnie związki najlepiej cementuje kredyt… ;>
otóż to…to takie COŚ co powoduje,że ludzie żyją obok siebie a nie razem…i tak później funkcjonują te małżeństwa…
… i że nie opuszczę Cię, póki kredyt nas nie rozłączy??
Teraz czekam na Twoją odpowiedź;p
Podpowiem – zaczyna się od „coś w tym stylu…”
Wybacz – nie mogłem się powstrzymać;p
hahaha 🙂 wiem wiem…powtarzam się…typowa kobieta 😉 ale to przez brak cierpliwości i brak snu… a że tak zapytam nieśmiało – to jakaś propozycja czy jak ??? 😀
bardzo mi przykro, jednakże ostatnio kupiłem sobie na raty loda miętowego z kawałkami czekolady – zostało mi już tylko 501 rat w wysokości 0,01 gr miesięcznie… Może później – banki nie lubią 2 kredytów w tym samym czasie…
wiesz…czasmi jednak warto zaryzykować…później może być już za późno… kupiłeś sobie loda na raty?jakkolwiek dziwnie to brzmi,ja robię lepsze:D
otóż to…kredyt to takie COŚ co powoduje,że ludzie żyją obok siebie a nie razem…i tak później te małżeństwa funkcjonują…
… i że nie opuszczę Cię, póki kredyt nas nie rozłączy??
coś w tym stylu…dobrze wiesz jakie są realia zarobkowe jeżeli chodzi o kobiety a mężczyzn…i później taka szara myszka tkwi w takim syfie,bo boi się,że sobie nie poradzi sama,z dziećmi,z połową kredytu a szanowny małżonek jeszcze do tego wszystkiego miga się od płacenia alimentów…no żyć – nie umierać…
NIestety masz rację… Dlatego każda kobieta powinna mieć jakiś swój grosz i rozwijac się, aby w razie czego nie zostać właśnie pod miotłą u mężusia,
owszem,powinna…ale skoro się kocha to się wierzy,ufa,idzie na kompromis…a potem brutalne przebudzenie jak się kończy wielka miłość…
Przeciwieństwa rzeczywiście się przyciągają.
Do tego stopnia, że jest nieustanne tarcie 🙂
Przeżyłem jeden taki związek – bardzo sobie chwalę. Dzięki temu wiem czego bym nigdy więcej nie chciał 🙂
Generalnie są punkty kluczowe, przy których partnerzy muszą się ze sobą zgadzać.
Przykładowo wychowywanie dzieci czy priorytety życiowe.
A parę różnic też się przyda. Wtedy przynajmniej nie duplikuje się kompetencji 🙂
A że są takie małżeństwa… no cóż, czasem od zjedzenia czegoś niestrawnego do sraczki jest tyle czasu, że zdążymy popełnić błąd i ubrać białe spodnie 🙂
Właśnie-czasem choć na chwilę jest dobrze wejść w taki kompletnie niedopasowany związek-wiemy, czego na bank nie chcemy 😉 byle na chwilę 😉
Masz rację, byle na chwilę 🙂
4 lata to w sumie chwila w porównaniu do istnienia wszechświata 😀
O rany boskie… 4 lata??? Masochista 😛
„Z daleka widok jest piękny” lecz gdyby się tak z bliska przyjrzeć to z większością relacji międzyludzkich jest „coś” nie tak – zdecydowanie nie tak jak być powinno… Nie ma jednego uniwersalnego algorytmu działania i zestawu racjonalnych wytycznych odnośnie „partnera idealnego”… Ludzie mimo iż mają utopijny zestaw cech w głowie to w konfrontacji z brutalnością życia w znacznym stopniu obniżają oczekiwania zdeterminiowani obawą przed samotnością… A może jednak czasami, a może nawet częściej niż tylko czasami życie „singla” byłoby zdrowsze i szczęśliwsze niż w braku dopasowania wciąż trwanie…? Nie o to chodzi aby kogoś „mieć” z kimś „być” ale aby z życia możliwie wiele radości, satysfakcji i szczęscia czerpać… Oczywiście życie to niezwykle trudna sztuka wyboru i to co jednych dziwi dla innych jest niezauważalne lub przynajmniej w nadmiernej tolerancji znacząco rozcieńczone… Każdy ponosi konsekwencje swoich własnych decyzji… „Syndrom ofiary”, patologiczny altruzim i niegasnąca chęć uszczęśliwiania innych kosztem siebie samego bywa niekiedy największą motywacją aby trwać w „czymś” to z logicznych powodów utrzymywanie przy życiu być nie powinno…
Oczywiście, że nie ma jednoznacznego algorytmu działania… Ale są jakieś ramy, w których się poruszamy. Doświadczenie coś nam powinno podpowiadać…
A swoją drogą zastanawiam się jak się czują ludzie w tych swoich niedopasowanych związkach… Czy czują się bezpiecznie… No cholera! Czy są po prostu szczęśliwi.
Nie ma partnerów idealnych to prawda. Zgadzam się również że mimo różnic dwoje ludzi powinni mieć też wspólne punkty zaczepienia. Związek to sztuka kompromisów, ale nie może być też tak że jedna osoba idzie na kompromis cały czas. W związku najważniejsze jest by nie zatracić własnego ja, a przy tym dopasować się z partnerem. I myślę że to dopasowywanie się trwa całe życie.
Amen Kochana 😉
Z tymi przeciwnościami częściowo się zgodzę, twierdzę tak, patrząc na swój długoletni związek. Ja postrzelona, roztrzepana, dużo i szybko mówiąca 🙂 Duży spokojny, zrównoważony, opanowany…Jak go określiła moja krewna „przy nim czas zwalnia” … Ale faktycznie – masz rację – jeśli para ma odrębne preferencje jak chodzi o spędzanie wolnego czasu to nie da się tego sklecić i pogodzić.
Haha, wlaśnie czasem też się zastanawiam jakim cudem takie pary dają radę być razem 😀 Ja jestem z tych spokojnych (ktoś mi tu nawet powiedział, że ja nawet spokojnie się poruszam 😀 ) i w towarzystwie kogoś roztrzepanego na dłuższą metę się męczę, więc z wariatem być bym nie mogła 😉
Różnice są fajne, ale bez wspólnych punktów, nie wyjdzie.
Ale jak charaktery są kompletnie różne?
idealny partner powinien mieć przyciągająco-uzupełniający charakter 😉 i tak się teraz zastanawiam,czy ludzie AŻ tak bardzo różnią się od siebie?czy to nie jest kwestia szukania dziury w całym?
Zapraszam do zabawy :
https://rudablondynkalodz.wordpress.com/2015/08/26/druga-spowiedz-blogowa/#more-2105
też się często zastanawiam nad tym, jak AŻ TAKIE SKRAJNOŚCI są w stanie wytrzymać ze sobą na co dzień… uważam, że przeciwieństwa faktycznie się przyciągają, ale nie skrajności… bo jeśli w związku jedno nawija jak katarynka, a drugie jest typem milczka, to za chwilę oboje wylądują w wariatkowie… 😀
Właśnie!!! 😀 Ja bym zwariowała z kompletnym przeciwieństwem mnie.
Patrząc na lawinowo rosnącą liczbę rozwodów, to większość ludzi jest niedobrana, niedopasowana, itp. Ale też niektóre z tych niedopasowanych związków potrafią przetrwać ze sobą długie lata. Sądzę, że każdy związek jest jakąś wypadkową różnych interesów – niekoniecznie osób bezpośrednio zaangażowanych w relację. Niełatwo się wyplątać, lepiej jakoś sobie poukładać tak, aby być jak najmniej stratnym. Poza tym ludzie nie lubią wychodzić ze swojej strefy komfortu, czyli z tego, co jest im znane, nawet jeżeli bardzo boli. Ile ludzi tkwi latami w nielubianej, niszczącej ich życie pracy? Pewnie więcej, niż w nieudanych małżeństwach…
Oj, Hegemonie,masz absolutną rację. Rozwodów jest sporo… Choć czasem jak patrzę na niektórych,to rozwodów powinno być jeszcze więcej. Ale jak sam napisałeś-czasem tych ludzi łączą wspólne interesy- kredyt na przykład 😛
Jest jeszcze inna opcja: z biegiem czasu idzie się z samym sobą na kompromis, czasem następuje przyzwyczajenie, a czasem każde żyje swoim życiem. Można tak do końca. Pod jednym wszak warunkiem: trzeba się wzajemnie lubić.
P.S. Świetnie się Ciebie czyta! Wrzucam do swoich ulubionych, by nie przeoczyć nowego wpisu. Serdeczności.
Nie wiem jak można się przyzwyczaić do czegoś,co mas denerwuje itp… Choć nie jest niemożliwe 😉
Zapraszamczęściej! 🙂