Obejrzałam ostatnio film . Pierwszy od jakiś 4 miesięcy. Nareszcie poczułam jakieś emocje, bo jedyne, co ostatnio odczuwam, to pot lejący się po moim tyłku. Może i Grecja jest piękna. Może i Grecy są przyjemniejsi, niż Bułgarzy, ale niestety to nie jest miejsce dla mnie. Mózg mi się gotuje powyżej 35 stopni a tu jest cały czas powyżej 35 stopni. Często jest powyżej 40 stopni. Nie, nie! Urodziłam się w Polsce z jasną karnacją skóry. Życie w temperaturze powyżej 35 stopni jest NIENATURALNE. Jakbym tam na górze chcieli, żebym funkcjonowała w terenach upalnych, to urodziłabym się z ciemną karnacją skóry lub jako murzynka. Nic z tych rzeczy. Wychodzi na to, że Polska jest dla mnie krajem idealnym 😛
Odbiegłam od tematu 😛
Film, który obejrzałam kilka dni temu nosi tytuł „Day before me”. Kobitki, jeśli lubicie sobie poryczeć wieczorami, to jest to idealny film dla was. Oczywiście jest tam wątek miłosny, ale ja bardziej skupiłam się na wątku chęci życia, albo raczej śmierci… 29-letni chłopak, który żyje pełnią życia ulega wypadkowi. Oczywiście jest sparaliżowany i może poruszać jedynie kciukiem. Rodzina zatrudnia młodą dziewczynę, która ma mu towarzyszyć w ciągu dnia, pilnować, żeby nie popełnił samobójstwa i pomóc odnaleźć sens życia. Bo chłopak nie chce żyć. Skontaktował się już z odpowiednimi środkami, które zajmują się eutanazją…
Nie chcę dyskutować o eutanazji. To są drażliwe tematy, więc wolę ich tutaj nie poruszać. Ja się tylko zastanawiam, jakich argumentów próbowałabym użyć, żeby przekonać młodego człowieka, który jeszcze nie tak dawno żył pełnią życia, że mimo wszystko nadal warto żyć.
Zabrałabym go na pewno w piękną podróż (może i do Grecji 😉 ) z cichą nadzieją, że starczy funduszy na dalszą rehabilitację 😛 Udawałabym, że nie widzę jak ludzie z litością patrzą na naszą walkę z wózkiem inwalidzkim. Opowiadałabym masę dziwnych dowcipów, nauczyłabym się piec najlepsze ciasta, stawałabym na rzęsach, żeby udowodnić, że warto żyć, spuszczając wzrok za każdym razem, kiedy widziałabym rozczarowanie w jego oczach.
NIE WIEM jakich użyłabym słów, nie wiem. NAPRAWDĘ. Tak bardzo chciałabym wiedzieć, co powiedzieć w takiej sytuacji drugiemu człowiekowi, ale NIE WIEM. Nie wiem jak przekonać człowieka, który jest pozbawiony prawie wszystkiego, że jednak warto żyć.
Bo wcale nie wiem, czy warto…
Dziękuję, że chodzę, czuję, smakuję, dotykam, widzę, słyszę. Mogę żyć pełnią życia.
Nawet, jak mi pot się leje po tyłku 😉
Witaj, „Greczynko”:), Kalispera!
Sezon powoli dobiega końca, te dwa miesiące jeszcze wytrzymasz. A jak ci źle, pomyśl o deszczowym Londynie.Wolałabyś mgiełkę i codzienny deszczyk?
W Polsce najdziwniejsze lato stulecia.W sensie: pogodzie brak stabilności.
Jak wychodzi się do pracy, należy ubrać się na celublkę i adekwatnie rozbierać/ubierać w ciągu dnia. W ubiegłym tygodniu zostałam zaproszona do Niedzicy na koncert Staszka Sojki ( Sonety Szekspirowskie), z którego wróciłam z kosmicznym katarem, bo zamiast swetra i dżinsó wybrałam zwiewną, letnią sukienkę z dekoltem. No i jestem teraz „mega pociągająca”.Nie wiem już sama, co lepsze: pot lejący się po t….. czy marznięcie? Chętnie obejrzę zrecenzowany na blogu film.
Trzymaj się tam!
Ps Może zajrzysz na nowy blog, skoro tyle się naprawcowałam przy przenosinach? Czekam na rewizytę:)))
Słyszałam, że pogoda jest fatalna w Polsce… To trzeba nosić zawsze ze sobą jakiś sweterek! Taka duża dziewczynka a nie pomyślała 😉
Postaram się wejść, postaram….
Zastanawiam się nad sensem leżenia bez ruchu i cierpienia nie tylko sparaliżowanej, ale również całej rodziny, bo oni też lekko nie mają patrząc na dramat najbliższej im osoby.
Prawdę powiedziawszy, nie wiadomo, jak człowiek wówczas by się zachował i czego pragnął…
Serdecznie pozdrawiam.
Zdaje mi się, że też nie chciałoby mi się żyć…
Pozdrawiam gorąco!
Upały są fajne 🙂 na krótką metę. W Polsce już jesiennie. Film chętnie przy okazji obejrzę 🙂 a jak główny bohater miał niby popełnić samobójstwo skoro ruszał tylko kciukiem ?
Ciekawe jaka będzie jesień w tym roku…
Ruszał też trochę głową i na pewno ustami. Jak się bardzo chce, to można wszystko … 😉
Powiedzieć komuś kto rusza tylko kciukiem,że warto żyć…Nie odważyłabym się.
Ale zobacz Chomiś jakie to dziwne – ile ludzi zdrowych,młodych na własne życzenie zamyka się w domu i spedza życie przed komputerem…Czy to nie jest tak,że doceniamy coś/kogoś kiedy już to/go straciliśmy?
Nie doceniają tego, że mogą WSZYSTKO i dlatego marnują życie. Nie nam ich oceniać, może to ich jedyny świat…
Buziaki!
Buziole ;*
Kiedyś się zastanawiałam jak to jest, że jedni potrafią zachować radość życia, choćby nie było ku temu racjonalnych powodów, a inni – choć świat im się ściele pod stopy – nie chcą, nie umieją żyć. Nie znalazłam dobrej odpowiedzi, poza refleksją, ze to jak z kolorem oczu – nie wybiera się tego, to się po prostu ma (albo nie ma).
Myślę, że ja próbowałabym powołać się na Stephena Hawkinga – od wielu lat sparaliżowanego, a jednak odnoszącego sukcesy naukowca, szczęśliwego małżonka, celebrytę, człowieka, któremu kalectwo w niczym nie przeszkodziło. Jasne, nie każdy może być genialnym fizykiem. Ale każdy ma jakieś talenty, które można rozwijać – jeśli nie dla sukcesów, to dla własnej frajdy 🙂
Hawking ma pasję i dla niej żyje. Gdyby Jego pasją były narty lub piłka nożna, to pewnie nie dałby rady dalej funkcjonować…
Nie wiem, czy potrzebne byłyby słowa…
Podejrzewam, że w takiej sytuacji rodzi się raczej uczucie „Jestem zbędny i nikomu niepotrzebny”… a wtedy ważniejsza jest obecność…
Takie uczucie pojawia się nie tylko u ludzi sparaliżowanych…
I to jest bardzo przygnębiające uczucie…
;*
przygnębiające… ale świadomość obecności drugiej osoby bardzo pomaga 😉
Owszem,pomaga.Czasami to najważniejsze co człowiek ma…
W tym filmie obecność drugiej osoby nie pomogła. Nawet miłość.
I chyba rozumiem…
Miłość jest przereklamowana,obie to wiemy.
Przyjaźń – taka szczera i prawdziwa,to jest w cenie i o takiej obecności drugiego człowieka mówię 😉
Może i przyjaźń. Choć w takich sytuacjach przyjaźń też nie jest łatwa i mało która daje radę unieść ten ciężar….
A co jest dzisiaj łatwe?Źle zabrzmiało to pytanie 😀
Życie nie jest łatwe 😉
Trudna sprawa. Muszę obejrzeć film. Sens życia to ciekawy temat. Nie chcę przekonywać, że zawsze się jakiś sens znajdzie, bo to pewnie nieprawda, ale chyba zawsze warto go szukać.
Pewnie, że warto 🙂 Ale nie zawsze się go znajduje…
O sensie życia decydujemy sami, sposobem w jaki żyjemy. To jak to robimy stanowi o jego sensie. Urodziłam się kaleką, zaczęłam chodzić mając 5 lat. Nigdy nie robiłam tego tak jak normalni ludzie, ale perspektywa wózka stanęła mi przed oczami dopiero teraz, w wieku 61 lat. Wielu rzeczy w życiu żałowałam ale nie tego, że żyję. Jest tak jak powiedziałaś, życie JEST PIĘKNE.
To cudownie, że dostrzegłaś, że życie jest piękne 🙂
Wiesz… tak sobie myślę, że sam wózek jeszcze nie jest tragedią. Tragedią jest jak nie jest się w stanie zrobić nic samodzielnie…
Ja też nie jestem przekonana czy warto żyć ale argument miałabym chyba tylko jeden. Póki żyjesz wszystko może się wydarzyć. Gdy umrzesz nic się więcej nie wydarzy.