Mam ewidentnie dość słuchania o RODZINIE. Rzeczownik odmieniany przez wszystkie przypadki w TV. Może awersję mam dlatego, bo sama takowej nie posiadam, a może po prostu gdzieś już mi się ulało. Robienie z rodziny świętości wszelakiej szczególnie w przypadku, gdy Prezes Najwyższy Jaśniepań Pieprznięty Na Łeb Walnięty takowej nie posiada, jest niezaprzeczalnym i jawnym przykładem dwulicowości. Będzie teraz bez pompatycznych przykładów RODZINY. WSZĘDZIE, ale to WSZĘDZIE można znaleźć rodzinne opakowania. Opakowanie szamponu do włosów, słoik majonezu, szafa rodzinna, obiad też oczywiście rodzinny. Zniżki do muzeum czy na siłownię (!) też są rodzinne. Tramwajem też jeżdżą przede wszystkim rodziny, bo zniżki na bilety są dla RODZIN. Szlag by to najjaśniejszy trafił. Ja jako singielka jestem na tym cholernym polskim świecie NIEZAUWAŻALNA. Podatki płacą regularnie, z PIT-a rozliczam się zawsze na czas, nakręcam gospodarkę kupując wiele niepotrzebnych mi rzeczy. Ja TEŻ opłacam te wszystkie ulgi rodzinne, wspieram swoimi podatkami 500+, to pytam się DLACZEGO jestem dla tego świata kompletnie niezauważalna? A żyję poprawnie. Nikogo nie okradam, nikogo nie krzywdzę, choć mam chwilami ogromną ochotę. Żyły sobie wypruwam, aby wszyscy dookoła byli zadowoleni i aby mój mały świat był udany. Ale co to za świat. Pojedynczy. Bez RODZINY.
Tłem rodziny są nierzadko podbite oczy, stany lękowe u dzieci, kobiety niosące na swoich ramionach całe domy, kredyty, firmy, opiekę nad niedołężnymi rodzicami, niepełnosprawnymi dziećmi. Rodzinka.
Współcześni chłopcy nie wiedzą jak rozpocząć znajomość albo jak dać dziewczynie do zrozumienia, że im się podoba. Nie wspominając o umiejętności wymiany przepalonej żarówki w salonie. Ile razy widziałam, kiedy para zakochanych nastolatków wsiada do tramwaju, to pierwszy najczęściej wsiada chłopak. Odnajduje wolne miejsce i sadowi swój tyłek nie oglądając się nawet za swoją ukochaną. Zgadnijmy, jakiego ojca w domu ma ten chłopak. I czego on się od niego nauczył… Mam swoje przypuszczenia co do tatusia. Nie ja jedna zapewne.
Priorytetem wcale nie jest rodzina, o której tak głośno mówi się w TV. Priorytetem jest nowy samochód, podróż w najdalszy i najdziwniej brzmiący zakątek świata i najlepiej młodsza o 20 lat kochanka. Słowo RODZINA jest tylko łatą na tym cholernie niedoskonałym świecie.
Marzy mi się bliskość, czułość, poświęcana nawzajem uwaga. Ludzie, którzy nie muszą nosić tego słowa na sztandarach. Gdzie rodzina nie jest kartą przetargową. Gdzie jest coś, co jest PRAWDZIWE.
Naiwna może ja.
Prawdziwości szukam i oczekuję.
Ale czego szukać, kiedy przykładem z góry jest samotny, zgorzkniały, homofobiczny samotny pan z kotem.
Szafujący słowem RODZINA.
Co do tych chłopaków wsiadających, jako pierwsi do tramwajów, to ja bym się zapytał jaką mają matkę. Wśród wielu znanych mi rodzin syn dla matki jest królem, córka dodatkiem….
Mamusią ktoś powinien potrząsnąć (mąż czy partner) a ojciec dziecka przekazywać synowi podstawowe zasady obcowania z kobietami.
nie przejmuj się – zawsze może być gorzej… słyszałaś o „bykowym”?
NIE WKUR*** MNIE…..
Słyszałam :/
„Priorytetem jest … i najlepiej młodsza o 20 lat kochanka” przepraszam, że nieśmiało zapytam, a ta kochanka to kto? Manekin? Lalka z wystawy? Kosmitka?
bo czegoś nie rozumiem.
To nawiązując do Twojego poprzedniego wpisu, kobiety same się nie szanują, więc nie dziwi, że tego szacunku nie spotykają, nie zaznają
Też mnie te „dżentelmieny” w tramwaju i nie tylko wpieniają, ale jeśli zacierają się tradycyjne różnice między kobietami i mężczyznami, to nie dziw się, że faceci tych kobiet nie traktują tak jak chciałbyś żeby były traktowane.
Zobacz na ilu polach faceci wypierają kobiety. Takie zawody, które kiedyś byy typowo męskie (lekarz, nauczyciel) są już sfeminizowane. Coraz mocniej panie poczynają sobie w wojsku, policji, polityce. Nie ma się co dziwić, że ta (tu brakuje NIEdźwiedziowi słowa), niezwykłość, magia, tajemniczość Kobiety współczesnym wymoczkom (bo facetem tego czegoś nazwać się nie da) ucieka.
Ale zgadzam się, że to wynosi się z domu. tyle na ten temat 🙂
Kochanki bardzo często na początku nie wiedzą, że facet, w którym się zakochały ma rodzinę.
„Kochanki bardzo często na początku nie wiedzą, że facet, w którym się zakochały ma rodzinę.”, często dowiadując się, że ma rodzinę dalej to ciągną, co więcej okłamują się (same siebie), że zajmą miejsce tej … niedobrej żony,
Gorzej, bo nie raz i nie dwa zaczynają wiedząc, że facet ma rodzinę.
Temat stary jak świat.
Ale prawdziwą tragedią jest fakt, że kochanka ciągnie ten układ, pomimo tego, że wie, że facet i tak wróci do rodziny („Dekalog 3” Kieślowskiego -fajnie do tego nawiązuje).
A tak naprawdę w tym wszystkim żal tej rodziny, zwłaszcza dzieci, bo to one z tego bałaganu wychodzą najbardziej poranione
Jeśli dzieci w ogóle o czymkolwiek się dowiedzą, bo idąc Twoim torem, to jednak się nie dowiedzą.
A donośnie kochanek, to ciągną, bo są zakochane, bo się łudzą, bo on opowiada, że zostawi żonę.
„A donośnie kochanek, to ciągną, bo są zakochane, bo się łudzą, bo on opowiada, że zostawi żonę.” – to tym bardziej są głupie:
1 – nigdy nie zbudujesz swojego szczęścia na nieszczęściu drugiego człowieka.
2 – gdyby facet na prawdę chciał odejść od żony, to najpierw by odszedł, a dopiero potem próbował układać sobie życie z kimś innym. A jeżeli kolejność jest odwrotna – to po prostu zwykły drań. Żona gotuje, sprząta, dba o dzieci, a kochanka {wybacz proszę sformułowanie} opcja bezpieczniejsza i TAŃSZA niż, że to tak enigmatycznie ujmę „abonament w agencji towarzyskiej”
3. Sprawa najważniejsza
„Jeśli dzieci w ogóle o czymkolwiek się dowiedzą, bo idąc Twoim torem, to jednak się nie dowiedzą.”
Dzieci rzeczywiście późno (często jako dorośli ludzie) się dowiadują, albo wcale, ale moim zdaniem wychowują się w wypaczonej rodzinie, w skrzywionym środowisku, w miejscu z … deficytem miłości. I właśnie przez to często są skrzywdzone w stosunku do dzieci wychowanych w normalnych rodzinach. Mówię o rodzinach z normalnymi relacjami.
PS. I tu otworzyłem puszkę Pandory „a co Niedźwiedź rozumiesz przez rodziny z normalnymi relacjami”
Dobrej nocy 🙂
Wiesz NIEdźwiedź- łatwo się mówi, że jest się naiwnym jak się w tym nie jest, jak się nie jest zakochanym. Dlatego te „relacje” rozpadają się, kiedy zakochanie mija. Znam kobiety, które były lub są kochankami. Dwie z nich od ponad 10 lat są same. Same wychowują dzieci, ze wszystkim są SAME. Nawet nie mają rodziców. To są kobiety inteligentne, radzą sobie z wieloma sprawami. Ogarniają samochody, remonty, dzieci, choroby, i swoją pracę. Ale ILE MOŻNA???? Nawet nie masz pojęcia NIEdźwiedź jak ciężkie jest życie samotnej kobiety, której nikt nie przytula, nikt w niczym nie pomaga, która ledwo wiąże koniec z końcem, która ZE WSZYSTKIM CIĘGLE JEST SAMA. Pojawia się miły, zadbany facet, który zaprasza na kolacje. Jest szarmancki, proponuje pomoc w tym lub tamtym, przytula, zabiera do kina, w którym się nie było już jakieś 3 lata. Po 4 miesiącach okazuje się, że ma rodzinę. Oczywiście, że próbują to zakończyć, ale on płacze i błaga i mówi, że kocha. No i co teraz? Samotność jest straszna. Samotność i trudy codzienności są straszne. Ja tych kobiet nie bronię. Ale też nie będę rzucać w nie kamieniami.
Odnośnie tych panów mogłabym napisać więcej złego, ale to inna bajka.
„To są kobiety inteligentne…”
ale naiwne ChomiczQ, NAIWNE
Ty się skupiasz na niełatwym losie kobiet, których hmmm… pragnienie miłości, bliskości, ciepła – zostało w tak cyniczny sposób wykorzystane.
Ja z kolei pokazuję drugą stronę, żony, matki, która często „umęczona kieratem życia codziennego”, może nie jest już tak atrakcyjna fizycznie jak przed ślubem, a do tego jeszcze jedna kwestia, człowiek ma to w swojej naturze, że po jakimś czasie potrzebuje (ujmę to tak) nowych wyzwań. Tak się dzieje z ubraniem, samochodem, często mieszkaniem, pracą…. Stąd wiele osób nie potrafi (albo nie chce) oprzeć się pokusie spróbowania czegoś innego (sorry za słowo czegoś; ale to i tak lepiej brzmi niż „oprzeć się pokusie spróbowania czegoś innego”.
Stąd taki typ ma kochankę, ale żony nie opuści. A jeśli nawet kochance uda się typa „odbić” to zraniona zostaje żona (a często i dzieci).
Postaw się w roli żony opuszczonej dla młodszej kochanki. Czy o niej nie mogłabyś napisać tego samego co napisałaś o tych Twoich dwóch znajomych?
„Same wychowują dzieci, ze wszystkim są SAME.
To są kobiety inteligentne, radzą sobie z wieloma sprawami. Ogarniają samochody, remonty, dzieci, choroby, i swoją pracę. Ale ILE MOŻNA????
Nawet nie masz pojęcia jak ciężkie jest życie samotnej kobiety, której nikt nie przytula, nikt w niczym nie pomaga, która ledwo wiąże koniec z końcem, która ZE WSZYSTKIM CIĘGLE JEST SAMA”
Ja wiem i pamiętam o tych żonach, które zostają same z dziećmi. Choć statystyki pokazują, że w większości same nie zostają, bo mężowie do tych kochanek nie odchodzą. Możemy tworzyć całą analizę dlaczego stało się to czy tamto. To, że ludzie lubią zdobywać nowe rzeczy i nowe kobiety też się zgadzam. Dlatego zresztą myślę, że małżeństwo do śmierci w większości przypadków istnieć nie powinno, bo to nie jest w naturze człowieka. Może lepiej by było jakby każdy co 5-15 lat zmieniałby partnera. Jakby to było legalne i łatwe, to może mniej by było łez.
Jeszcze odnośnie tych dzieci. Dzieci czują, że u rodziców coś jest nie tak. Widzą, że nie ma czulości, że są kłótnie. Moja N.mi powiedziała, że od bardzo wielu lat modliła się o rozwód swoich rodziców, bo mimo że tam jakiś wielkich awantur nie było, agresji też nie i zdrad, to czuła, że nie było dobrze i uciekła stamtąd jak tylko szybko mogła. I to co się działo u N.jest „ksiązkowe”.Jej rodzice rozwiedli się w końcu po 30 latach. Wiesz co takie małżeństwo sobie zafundowało i dzieciom? A mogli rozstać się 25 lat wcześniej i zafundowac sobie nawzajem lepsze życie i swoim dzieciom.
Podsumowując-to że po zdradzie rodzina się nie rozpada, to nie jest powiedziane, że stało się dobrze. Bo atmosfera w rodzinie byla i będzie zła jeszcze bardzo długo, co dzieci doskinale będą czuć.
To jest odpowiedź na wpis
chomikowa
17 MAJA, 2020 O 6:29 PM
Chyba z niczym się nie zgadzam z tego co teraz napisałaś.
Nie polemizuję ze stwierdzeniem „statystyki pokazują, że w większości same nie zostają, bo mężowie do tych kochanek nie odchodzą”. Nie znam tych statystyk, więc trudno mi się do tego odnieść. Chociaż tutaj problem można rozbić na co najmniej dwa odrębne wątki. Jak zdefiniować słowo „kochanka”? Kogoś, z kimś relację ciągnie się w zasadzie tylko dla seksu, czy to budowanie równoległej relacji (lepszej wersji nieudanego małżeństwa). Bo jak zakwalifikować osobę od jednego, czy dwóch „skoków w bok”? Pytanie następne, po co człowiek miałby odchodzić? Tylko dla seksu? A może po to żeby miał kto wysłuchać? A może żeby mieć lepszą kuchnię na stałe? A teraz znowu popatrzmy na osobę zdradzaną? Z różnych względów (najczęściej finansowych) godzi się na taki układ, cierpi, ale w nim tkwi. Czy uczucia tej osoby nie są ważne? Bo co? Życie codzienne mnie przytłacza, nie pozwala rozwinąć skrzydeł, to ja cię zostawię? Dostaniesz trochę kasy, dzieci też dostaną, a ja będę się „realizować”? No nie? Ja tego nie widzę. Co po latach powiedzieć dziecku? Już dorosłemu? Miałem w d… twoje problemy, po co miałem siedzieć nad twoimi lekcjami? Po co miałem się martwić twoją chorobą? Lepiej było z kumplami iść do knajpy, z nową d…ą się zadawać. Matka była od tego żeby czarną robotę odwalać. Nie CHOMIK, NIE, NIE, NIE.
„To, że ludzie lubią zdobywać nowe rzeczy i nowe kobiety też się zgadzam.” A ja się nie zgadzam. Przyznaję, że jest w człowieku dążenie do nowego, ale nie wszystko ma być nowe. „zdobywać nowe rzeczy i nowe kobiety” no właśnie. Tutaj jest ta subtelna różnica. Kobieta to nie rzecz. HALLO JA FACET TO PISZĘ. KOBIETA TO NIE RZECZ. Samochód ci się znudzi to zmień, mieszkanie, garnitur, zegarek owszem. Ale nie drugi człowiek. Człowiek to nie rzecz.
Skrócę „małżeństwo do śmierci … istnieć nie powinno, … lepiej by było jakby każdy co 5-15 lat zmieniałby partnera.” Wyobrażasz sobie święta? Wigilię? Urodziny? Zakładamy, że człowiek zawiera małżeństwo w wieku 25 lat. Przy średniej życia ok 75 daje to ok 3-4 małżeństwa. Jesteś w stanie połapać się kto jest kim w tym galimatiasie? Urodziny „tatusia”. I nie wiesz kim jest ten bajtel, który pęta się gdzieś w drugim pokoju, wnuk? pasierb? syn? Syn pasierba? „córka siostry żony szwagra Romana?” A teraz lepsze. Powiedz mi jak wyglądałoby dziedziczenie w takiej „rodzinie”. Sorry, ja się na to nie piszę.
Wiesz. Sam jestem w małżeństwie kilkanaście lat i jedno wiem. Nie jest tak, że jest bez przerwy różowo, cukierkowo, słodko. Dowcip o tym co się dzieje z miodem z miodowego miesiąca nie wziął się z niczego. Ale wiem, że o małżeństwo trzeba dbać. Bardziej niż o ulubionego kwiatka na parapecie, bardziej niż o rybki w akwarium, czy bardziej niż o samochód. Przepraszam, to truizm. Kwiatka, rybki czy samochód da się zastąpić innym modelem, egzemplarzem, w zasadzie bez żalu. Nowe małżeństwo nawet jeśli jest lepsze niż to poprzednie i nawet jeśli już jest idealne, to niestety ma za sobą przykre doświadczenia z poprzedniego związku. I ten ideał nowego związku niesie za sobą ból związku poprzedniego.
„A mogli rozstać się 25 lat wcześniej i zafundowac sobie nawzajem lepsze życie i swoim dzieciom.” A kto powiedział, kto zagwarantuje, że to życie dzieci 25 lat wcześniej byłoby lepsze? N. tak to teraz ocenia, bo ma swoją rodzinę, męża i dziecko. Przez to, bez względu jak by nie kochała rodziców, problemy (a jeśli nie problemy to CODZIENNOŚĆ) jej małżeństwa są jej bliższe niż problemy (codzienność) jej rodziców.
„Podsumowując-to że po zdradzie rodzina się nie rozpada, to nie jest powiedziane, że stało się dobrze. Bo atmosfera w rodzinie byla i będzie zła jeszcze bardzo długo, co dzieci doskinale będą czuć.” Qrde, jednak. Jest coś, z czym się zgodziłem. Zgadzam się z tym co teraz napisałaś. Zdrada nie jest niczym dobrym. Pytanie dlaczego do niej doszło? Ale to już materiał na bardzo długi, długi wpis.
wiesz co mi się bardzo nie podoba w Twojej aktualnej polemice? To, że za to zło obwiniasz kochankę (kurczę, i jest to ona- kobieta). To wszystko to jej wina. Jej wina, bo się zakochała w facecie, który myślała, że jest WOLNY.
Nie mówię o jednorazowych skokach w bok. To też inna bajka. Ale jednorazowy skok w bok ma większe szanse zostać „niezauważonym” w małżeństwie.
Błagam Cię, NIEdźwiedź… Dobrze wiesz, że monogamia nie jest w naturze człowieka. Dlatego lepiej, kiedy ludzie wybierają miłość swojego życia po 30-stce. Mają kilka związków za sobą i większe szanse na stworzenie relacji do końca życia.
„Skrócę „małżeństwo do śmierci … istnieć nie powinno, … lepiej by było jakby każdy co 5-15 lat zmieniałby partnera.” Wyobrażasz sobie święta? Wigilię? Urodziny? Zakładamy, że człowiek zawiera małżeństwo w wieku 25 lat. Przy średniej życia ok 75 daje to ok 3-4 małżeństwa. Jesteś w stanie połapać się kto jest kim w tym galimatiasie? Urodziny „tatusia”. I nie wiesz kim jest ten bajtel, który pęta się gdzieś w drugim pokoju, wnuk? pasierb? syn? Syn pasierba? „córka siostry żony szwagra Romana?” A teraz lepsze. Powiedz mi jak wyglądałoby dziedziczenie w takiej „rodzinie”. Sorry, ja się na to nie piszę.”- Eeee tam! Przesadzasz! To dopiero by była duża fajna rodzina 😀 🙂
„NIEdźwiedź
17 MAJA, 2020 O 8:57 PM”
Popieram ten wpis…
Znowu milion wątków i znowu wpis na kilometr…
„wiesz co mi się bardzo nie podoba w Twojej aktualnej polemice” ChomiczQ, ale chyba na tym polega polemika, że ktoś prezentuje odmienne zdanie. Jeśli będziemy pisać „po myśli” Szanownej Gospodyni bloga, to już będzie raczej nie polemika, a towarzystwo wzajemnej adoracji (już nas chyba ktoś tak nazywał, jakaś Twoja „wielbicielka”). No chyba, że we wpisach mamy się tyko zgadzać z Tobą… to w takim razie poproszę o dosłowne tego wyartykułowanie.
„za to zło obwiniasz kochankę” – nie jest moją intencją obwinianie kogokolwiek, powiem więcej, nie chcę nawet oceniać ludzkich wyborów. Bo co do jednego jesteśmy zgodni sytuacja, w której występuje kochanka/kochanek jest sytuacją złą. I tu raczej trzeba się zastanowić, dlaczego człowiek szuka poza małżeństwem tego czegoś, czego mu brakuje w stałym związku (albo nie szuka, ale poddaje się temu czemuś). Tu jest problem. NIEdźwiedź jest już starszym człowiekiem, ma siwe włosy i wiele rzeczy widział.
To co teraz napiszę, nie jest z filmów, czy tanich romansideł. Ja naprawdę widziałem ludzkie dramaty. Takie moje szczęście, że ludzie lubią mi się „wyspowiadać”. Widziałem człowieka, który kamerierę naukową „położył” żeby ratować małżeństwo. „Bo skoro ja poświęciłem się doktoratowi, to ona uznała, że praca jest ważniejsza od niej. A ja walczyłem o naszą przyszłość, o miejsce na uczelni…”
„Winą’ innego faceta było to, że jako szef poważnej firmy za mało żonie i dzieciom czasu poświęcał. Więc znalazła kogoś kto miał ten czas, ale tylko dla niej. A po rozwodzie, kiedy trzeba było sprzedać dom, stoczyć batalię o dzieci, kiedy pani już została przy tylko swojej pensji i rzeczywiście sama musiała się dziećmi zająć to straciła w oczach „przytulacza” na atrakcyjności i całkiem już przestała go obchodzić. Nie jest miło odbierać telefon od takiej kobiety i słyszeć „NIEdźwiedź, bo on sobie twoje zdanie zawsze cenił, ty mu wytłumacz, że to nie tak jak on myśli, że nie możemy przekreślić tych wspólnych lat…” To nie fantazja, to rzeczywistość. Tak było. I to nie raz.
Znam też faceta, który został porzucony przez żonę. Zmieniła pracę, zmieniła też i faceta. Nie wybaczył jej, że go zdradziła. Klawiatura nie przyjmie tego co on o niej wygadywał. Na pytanie „A ty? Zdradziłeś ją kiedykolwiek?” odpowiedział „Tak, ale to się nie liczy, to było co innego”
Kogo obwinić? Jak to ocenić? Ja się tego nie podejmuję. Ja mam tą przypadłość, że takie rzeczy dzieją się koło mnie i czasem ktoś się wypłacze (kobiety też) w mój rękaw. Abo ovo – są numery telefonów, z których życzenia, urodzinowe, czy świątecznie nie koniecznie mnie cieszą.
„monogamia nie jest w naturze człowieka” – nie wiem nie znam, aż tak dobrze ludzkiej natury. Ja postawiłem na monogamię i nie mam problemów, rodzaju, że lepiej jednak wrócić do poprzedniego związku, albo szukać lepszej opcji.
„lepiej, kiedy ludzie wybierają miłość swojego życia po 30-stce” – nie wiem, czy 30 jest właściwą liczbą. Zobacz jednak, że nawet prawo, czy to świeckie (18 i 21 lat w Polsce), czy przepisy religijne (i to dotyczy różnych wyznań), jednak wymuszają jakieś limity wieku przed zawarciem związku małżeńskiego. Czyli, w mojej ocenie, każą do wybory partnera życiowego podejść poważnie i odpowiedzialnie. Osobiście znam ludzi, którzy są ze sobą od szkoły podstawowej (fakt, że nie jest to powszechne zjawisko, ale znam kilka takich par).
Wątek dziedziczenia. Nie tylko kasę, nieruchomości czy inne dobra się dziedziczy. Długi też. To dopiero ludzie mają jazdę. Weź dojdź końca kto po kim ma długi dziedziczyć w galimatiasie tzw. Rodzin patchworkowych, zmiana żony co 5-10 lat… brrrrrr Co 5-10 lat nowa teściowa BRRR….
Koalicja byłych żon… DRAMAT, koalicja byłych teściowych … język polski nie zna słowa, które dałoby radę oddać to … zjawisko
Phoenix(L)k
19 maja, 2020 o 5:58 am
„NIEdźwiedź
17 MAJA, 2020 O 8:57 PM”
Popieram ten wpis…
Phoenix(L)k – dzięki Chłopie. Uwierz, że mi tego trzeba było. Raz jeszcze dziękuję.
„Zobacz na ilu polach faceci wypierają kobiety. ”
miało być
„Zobacz na ilu polach kobiety wypierają facetów . ”
Przepraszam, przejęzyczenie, a w zasadzie … przeklawiszenie (ha, ha, ha – NIEdźwiedź słowotwórca )
starczyłoby zmienić „ci” na „tów” w słowie faceci…;)
Phoenix(L)k, zamiast odpowiedzi taki oto dowcip.
Rzecz się dzieje na Śląsku, babcia z wnuczkiem na spacerze w parku.
– Jeeee baba patrz, jak ładny ptok!
Na to odzywa się facet siedzący obok.
– Chłopczyku nie mówi się ptok, tylko ptak.
– Jeeee baba patrz, gooroool !
od 5 minut zastanawiam się, co/kto to jest garal… 😀
gorol
gorol
ptok – ptak
gorol = garal…
o curwa ale kyrk…;D
I jeszcze jedno, nie byłbym NIEdźwiedziem, gdybym tego nie napisał.
„Jak się to wszystko skończy, pojedziemy z całą rodziną na [niestety nie] długie wakacje, ale za to wszyscy razem i NA PEWNO w tym samym kierunku”
Ot, taki NIEdźwiedziowy kaprys. Musiałem to napisać. Lepiej się z tym poczułem
Poczułeś lepiej? 🙂
No przecież napisałem „Lepiej się z tym poczułem”
To było pytanie retoryczne 😛