To ju minął rok od kiedy babcia wyszła po operacji biodra ze szpitala. Operacja biodra, kontakty z personelem szpitala, który chorował na COVID-19, mieszanki leków uspokajających i nasennych, które otrzymywała w szpitalu i babci lat 86 nie ruszyło NIC. Niemiecki rocznik. Takich mało co rusza.
Trzeba jednak przyznać, że miesiąc leżenia w szpitalu trochę życia z babci wyciągnął. Może gdyby odwiedziny w szpitalach nie były zakazane z powodu COVID-19, to rodzina szybciej babcię by z łóżka podniosła i czujniejszym okiem patrzyła na leki, które babcia otrzymuje dzień w dzień a przez które majaczyła i nie mogła złapać kontaktu z rzeczywistością.
Zatrudniłyśmy opiekunkę.
Polecona.
Podobno będzie chodzić z babcią na spacery, ćwiczyć i inne tego typu pierdu pierdu osoby, która chce znaleźć pracę. Trochę jak na pierwszej randce- masa pierdół, które mają się nijak z rzeczywistością. Za każdym razem, kiedy wcześniej przychodzimy do babci, to babcia leży. Na spacer przez opiekunkę też nie została zabrana ani razu. To ja rok temu na siłę ciągnęłam babcię po parkach, żeby się rozruszała. Po „przeleżanej” zimie już ledwo ciągnie stopami.
-Babciu, proszę cię- nie wstawaj sama, tylko mnie zawołaj.
-Tak, dobrze, dobrze- odpowiada jak dziecko po czym mija minuta i już słyszę z kuchni jak sama szoruje. Biegnę.
-Babciu, prosiłam cię, żebyś sama nie wstawała. Gdzie chcesz iść?
-Do łazienki.
-Byłaś 30 min.temu.
-Nie byłam.
-Byłaś, tylko nie pamiętasz.
-Ale ja muszę, bo mi się chce.
Ok. Idziemy. Wracamy.
Mija 20 minut babcia znów szoruje.
-Gdzie ty znów babciu idziesz?
-Do łazienki, bo muszę.
-Nie musisz, bo byłaś 20 minut temu.
-Będziesz mi opowiadać!- Zaczyna na mnie podnosić głos.
Ok. Idziemy do łazienki.
I tak historia się powtarza jeszcze 3 razy.
-Wnusiu, o której jutro wstajesz?- Pyta pod każdy wieczór, który z nią spędzam.
-Babciu, o 4.30.
-Rety! Jak wcześnie! Trzeba budzik nastawić!
Jeszcze pół roku temu próbowałam zagrać w tę grę i dawałam jej budzik do ogarnięcia. Obracała zegarek w rękach w każdą możliwą stronę i po 10 minutach rezygnowała ze słowami „Nie umiem go nakręcić”. Mijało 10 minut i znów pytanie:
-O której jutro wstajesz?
-O 4.30.
-Rety! Jak wcześnie! Trzeba budzik nastawić!
Gra z budzikiem się powtarza. Siadam bezradnie przy stole i chowam twarz w rękach.
Kiedy gra z budzikiem dobiega końca pada kolejne pytanie:
-Wstaniesz jutro sama?
-Tak, babciu- wstaję sama już jakieś 25 lat. Wstanę sama też jutro.
-Nie gniewaj się, ja już stara jestem.
-O której jutro wstajesz?
-O 4.30-odpowiadam z cierpliwością, ale jednak już lekko podłamana.
-To trzeba…
Tak, babciu zegarek nastawiłam.
-A śniadanko jutro ci muszę zrobić?
Babcia niczego sama do jedzenia już sobie nie robi jakieś 2 lata. Nawet herbaty. Wzdycham.
-Zrobię sobie sama.
-Widzisz… prowadzi dialog próbując założyć piżamę tył na przód- jaka ty jesteś zorganizowana, wnusiu.
No jestem. Samodzielne śniadania i budzik ogarnęłam mając jakieś 10-13 lat i tak na szczęście sobie radzę do dzisiaj…
-Wnusiu, a o której ty jutro wstajesz?
To naprawdę niesamowite. Nie wiem jaki jest sens dożywać do czasu, kiedy się nie pamięta, że przez ponad 50 lat miało się męża, jeździło się na wakacje w okolice Spały i niecałą minutę temu zadało się pytanie po raz nie wiem który.
-O 4.30, budzik już nastawiłam, śniadanie zrobię sobie sama i nie musisz wstawać rano.
-Ale ty, wnusiu sobie sama ze wszystkim radzisz.
Nie radzę sobie.
Wcale sobie ze swoim życiem nie radzę.
Jestem naiwna. Czasem głupia. Choć naprawdę się staram.
-Chomik, ty jesteś taki dobry człowiek- usłyszałam kiedyś od niego.
Odpowiedziałam milczeniem. Bo moją dobrocią mogę sobie co najwyżej podetrzeć tyłek.
Na szczęście budzik umiem sobie nastawić.