takt zagubiony

źródło:pixabay.com

Matko kochana… Jestem coraz starsza (dobra- nazywajmy rzeczy po imieniu, bo i tak już mi to zostało ostatnio przez dwóch facetów określone- STARA) i rok w rok widzę jak się zmieniam. Widzę siebie spokojniejszą, pokorniejszą, bardziej wyrozumiałą ale też odważniejszą, stanowczą. Jasno określiłam swoje plany i marzenia. Wiem do czego dążę i czego pragnę. Wiem co mogę powiedzieć, aby zawalczyć o siebie i czego nie mówić, aby nikomu nie sprawić moimi słowami krzywdy. Cóż… może nieskromnie powiem, że jestem mądrzejsza 😉
O wielu osobach jednak nie mogę tego powiedzieć… Szczerze… Jak ktoś ma 40 lat i nadal nie wie, czy chce mieć dzieci… to tam pod sufitem jest wszystko ok…? Jeśli ktoś marzy o posiadaniu dzieci a tkwi w związku z partnerem/partnerką, która jasno określiła, że tych dzieci nie chce mieć, to gdzie mądrość walko i swoje „ja”?

Matko kochana, siedzę w biurze z nową koleżanką- wariatką. Dziewczyna ma 40 lat, siedzi w pokoju przez 9h dziennie ze mną i z jeszcze jedną koleżanką, która jeszcze dzieci nie posiada i mówi, że ona sobie nie wyobraża na stare lata czyli po 35 roku życia brać się za dzieci. I klepie tym jęzorem bezmyślnie i klepie. Warto się czasem zastanowić nad tym ile drugie osoby przechodzą w życiu i ile ich kosztowało siedzenie w miejscu, w którym siedzą. Nie wyobrażam sobie klepnąć bezmyślnie, że głupotą jest dla mnie brać ślub przed 30-stką, kiedy jeszcze mało się wie czego się od życia i tej drugie osoby tak naprawdę chce. Gdzieś również usłyszałam, że jeśli przed 40-stką nie zostaje się kierownikiem czy menedżerem, to się już im nie zostanie albo jest się po prosty bezużytecznym. Jej… wychodzi na to, że życiem się żyje tylko do 40-stki. Potem to już tylko czarny worek i piach…

 

Czemu nie uczą w szkołach taktu? Albo czemu nie ma jakiś obowiązkowych kursów wskazujących jakie słowa/ czyny mogą ranić? Albo które „przekonania” są mylne i nie warto o nich mówić głośno, bo życie często pokazuje coś innego.
Do tematu jeszcze na pewno wrócę, bo dam sobie kończyny poucinać, że w najbliższym czasie usłyszę jeszcze dużo kwestii, których usłyszeć nie powinnam, bo są najzwyczajniej w świecie bezsensowne i mają się nijak do rzeczywistości.








6 odpowiedzi na “takt zagubiony”

      1. na swoją obronę mam remont mieszkania (pierwszy od prawie 30 lat… rocznica stuknie w tuż przed Bożym Narodzeniem;)… a skoro mam przejąć mieszkanie za te lat oby jak najwięcej – to staram się dopilnować 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.