Podobno jak się wchodzi w nową relację, należy mentalnie pożeganać się ze wszystkimi złymi emocjami, które zostały z nami po poprzednich związkach. Wchodzimy z ufnością, otwartością lecz nie naiwnością.
No to wchodzę.
Już i tak wcześniej przeorana, ze stanami depresyjnymi, po kursie wiązania sobie sznura na szyi z ufnością, wyrozumiałością wchodzę w kolejną relację.
Poznaję dzieci, byłą żonę, rodzeństwo, wujka, ciocię, mamusię i prawie zabiera mnie na grób zmarłego ojca. No lepiej być nie może.
Może, może.
Może nie mieć problemów z zaangażowaniem i uciekać i wracać. Może odbierać telefon jak się do niego dzwoni. Może po prostu być, kiedy jest potrzebny. Tyle prostych punktów.
Takie pojawianie się i znikanie potrafi przeorać drugiego człowieka. Tym bardziej, że przy każdym pojawieniu się mówi mądre rzeczy, że wie i rozumie i że generalnie zapisał się na terapię, bo ma problem z przywiązaniem.
Bosko.
Tylko, że takie patrzenie na relację tylko ze swojej perspektywy jest dla mnie lekkim egoizmem. Totalnym brakiem empatii również. Dociera to do mnie po kilku miesiącach. Znów otwieram szeroko oczy, żegnam się na zawsze po czym dostaję życzenia na Walentynki a potem na święta.
Serio?
Nie dociera albo dotrzeć nie chce.
Mijają kolejne tygodnie, kiedy ja już naprawdę sobie życie poukładałam po swojemu, stworzyłam nowe plany na przyszłość i znów dostaję wyrwaną z dupy wiadomość. Już nawet nie reaguję, zastanawia mnie tylko co siedzi w głowie takiego człowieka i kiedy tak mu się w niej popieprzyło? Przecież nie mogło być tak zawsze, bo poprzednia kobieta wytrzymała z nim ponad 15 lat. Masochistka? Może i tak, ale masochistyczne zachowania trwające tyle lat to już chyba by było zaburzeniem na miarę szpitala psychiatrycznego….
Kilka dni temu zadzwonił do mnie telefon.
Jestem tak zdezorientowana jego imieniem wyświetlonym na ekranie telefonu, że odbieram połączenie.
-Cześć Chomik- mówi wesoło jak to zawsze on- jesteś może w domu?
-A jakie to ma znaczenie?- Pytam oschle, bo już zdążyłam oprzytomnieć.
-Chomik, ja ci jestem winien 20 złotych i to mnie bardzo męczy, więc podjadę do ciebie i ci oddam, ok.?
Zamykam oczy i nie wierzę jak bardzo absurdalny pretekst można wymyślić.
-Słuchaj facet, naprawdę ja sobie życia nie poukładam za te 20zł, więc daruj sobie.
-Okej, ja rozumiem, że nie chcesz mnie widzieć, ale to może ktoś jest u ciebie w domu i bym podrzucił, co?- Nie poddaje się.
-Możesz mi blikiem przelać te pieniądze jak bardzo potrzebujesz i naprawdę daruj sobie.
-Nie, no…- Chwilę się zastanawia- Ja jestem 2 kilometry od ciebie. Będę za 10 minut.
Ja wiem, ze on będzie. I wiem, że jest w stanie zrobić przedstawienie na pół osiedla, więc mówię, żeby był za 10 minut.
Pod bramą staje jak zawsze uśmiechnięty.
-Ślicznie wyglądasz, Chomik.
-Wiem. Zawsze wyglądam ślicznie.
Przyznaje mi rację i otwiera szeroko ręce w geście głębokiego przytulenia.
PRZYTULENIA!
No miś kochany przytulić się chciał! Jedyne na P co bym mogła mu zafundować to Podpalenie.
-Czy ja mam Chomik już sobie pójść?- Pyta niewinnie.
-Tak, masz już sobie pójść.
Przytulenia. Doprawdy.
Misiaczek, cholera jasna.
Współczuję kolesiowi… tyle miesięcy, możliwe, że tyle nieprzespanych nocy… z powodu 20 zł…
Prawda? W sumie sama zaczęłam mu współczuć.
Ja napiszę brzydko. Tępić takich. Ileż razy sam miałem ochotę skontaktować się z jakąś „byłą” i pogadać, zapytać co tam słychać. Fajnie brzmi. Ale tak naprawdę to nie przypadkowe spotkanie tylko wchodzenie z premedytacją w czyjeś życie i emocje. Po co je rozwalać. Trzeba też mieć szacunek do drugiego człowieka. I… do siebie 🙂
Gilliat! Lata, Chłopaku, lata! Miło Cię widzieć 🙂
Ja się zawsze zastanawiam czemu tak powszechne jest to KONTAKTOWANIE się z „byłymi”? Co ma to wnieść w życie ich obojga? No chyba tylko poczucie „jak odpisze, to znaczy, że jestem taki zarąbisty, że aż trudno mi się oprzeć”…. :/