Od czasu do czasu zdarzy mi się zaproszenie na jakże miłe i ciepłe spotkanie z potencjalnym pracodawcą zwane potocznie i może nawet profesjonalnie rozmową kwalifikacyjną. Mam już za sobą dwie rozmowy kwalifikacyjne, które dam sobie rękę uciąć, że odbyły się tylko po to, aby proces rekrutacji „odbębnić” i móc wpisać w dokumenty, że „nie odnaleziono pracownika z odpowiednimi kwalifikacjami”. Ale że pieniądze wpłynęły na konto pracodawcy to osobna sprawa. Szkoda tylko tych potencjalnych pracowników. Szkoda ich czasu, pieniędzy wydanych na dojazd i tej nadziei, że „a może teraz się uda”. Ale to przecież nic nowego, że drugiego człowieka ma się najczęściej głęboko w 4 literach (cisną mi się na opuszki palców bardziej niecenzuralne sformułowania, ale przecież tak publicznie to nie wypada 😉 ). Jakie to szczęście, że ja wysoka jestem, to się nie zawsze się mieszczę w tych rejonach 😛
I tak kilka dni temu zostałam zaproszona na kolejną rozmowę kwalifikacyjną. Bardzo się zdziwiłam, że już następnego dnia po wysłaniu dokumentów aplikacyjnych odebrałam telefon z zaproszeniem na spotkanie… za 20 h. Świetnie. Za dużo czasu na przygotowanie się, to nie dają…
Docieram moim Pędzidłem następnego dnia na umówione miejsce. Z podniecenia nie zauważam, że jadę drogą jednokierunkową i prawie powoduję kolejny wypadek w tym roku 😛 Matko kochana… chyba jednak coś mam w tym życiu jeszcze do zaliczenia, skoro ŻYJĘ cała i na dodatek zdrowa 😉
Punktualnie o umówionej godzinie do „pokoju zwierzeń” zaprasza mnie jakaś kobieta z facetem. Wiecie jak to jest z tym pierwszym wrażeniem, prawda? No właśnie- tak więc nie wiem jak ja, ale ONI nie zrobili na mnie najlepszego pierwszego wrażenia 😀 Ta dziewczyna jeszcze jak cię mogę, ale ten facet… Przyszło takie Toto nieszczęście. Nie kwapił się, aby podać mi rękę na powitanie. Stał na środku pokoju najbliżej mnie i się patrzył. Uśmiech trzymałam na twarzy jak długo się tylko dało, ale NO BŁAGAM! Jego towarzyszka w końcu chyba zrozumiała, że coś jest nie tak i przejęla inicjatywę. Przywitała się ze mną, przedstawiła, po czym rękę podał mi jej towarzysz. No i podał mi FLAKA. NIENAWIDZĘ, kiedy facet podaje mi flaka na dzień dobry. Facet wyższy i większy ode mnie a rączuchnę mi podaje jak… no jak cipa no. W tyłku ci się, Chomikowa poprzewracało. Zamiast się cieszyć, ze w ogóle ktoś myśli o zatrudnieniu twojej osoby, to ty się czepiasz rączuchny i całej tej budyniowej postaci.
Podczas rozmowy padają raczej pytania, których się spodziewałam. Mało co mnie zaskakuje. Podczas rozmowy Pan Toto na moim CV robi masę notatek. Rysuje chmurki, stawia kilka strzałek, wykrzykników… cóż za kreatywny człowiek 😛 Jeszcze brakuje obok mojego zdjęcia serduszek i kwiatuszków 😛
Nagle pada stricte specjalistyczne pytanie. Nie wymagają doświadczenia w tym zakresie, ale pytanie szczegółowe zadają. Dobra. Coś na ten temat wiem, ale na przygotowanie się nie miałam zbyt dużo czasu, więc nie jest to dla mnie najłatwiejsza sprawa. Odpowiadam zgodnie z prawdą, że na tyle na ile zdążyłam się od wczoraj przygotować, to jest to wszystko, co mogę powiedzieć na powyższy temat. Rekruter a zarazem moja przyszła potencjalna kierowniczka zaczyna się lekko podśmiewać. Nie robi to na mnie wrażenia, bo mnie tez się zdarza podśmiewać z różnych rzeczy i tak naprawdę ledwo się pohamowuję, żeby tutaj też nie palnąć czegoś, co mogłoby mnie rozbawić i pozbawić marzeń o pracy 😉 Pani jednak widzę, że się coraz bardziej rozkręca, co jednak nie przeszkadza jej zadać mi kolejnego pytania:
-Pani pierwszą pracą było szkolnictwo. Powiem szczerze, że pani druga praca nie miała w ogóle związku z nauczaniem. Dlaczego zdecydowała się pani zmienić zawód?
-W ogóle nie rozwijałam się w tej pracy. Nie chciałam dłużej robić czegoś, co nie pozwalało mi zdobywać nowego doświadczenia i rozwijać skrzydeł. Dlatego podjęłam kolejne studia i zdecydowałam się zmienić zawód. Jednak bardzo dużo mnie ta praca nauczyła. Nabyłam wiele umiejętności, które są niezbędne w pracy i w kontaktach z ludźmi.
I tutaj Panią Rekruter rozbawiłam już niemiłosiernie. Pokłada się prawie na biurku z radochy. No proszę, Chomikowa. Masz jednak talent do do rozbawiania ludzi. Nawet niechcący…
Generalnie mam ochotę się zwinąć i jechać do domku. Nie wiem czy jest sens jeszcze tam siedzieć i brać w tym wszystkim udział. Pan Toto mnie dobija swoim wyglądem i nijakością a Pani Rekruter i tak nie ma z nami kontaktu, bo się zaśmiewa. Chyba zaczynam być zła. Mam poczucie straconego czasu, a przecież dałam z siebie sporo. Nie wiem po co. Jak zwykle zresztą.
Pani Rekruter w końcu się jakoś ogarnia i zadaje mi pytanie:
-Z naszej strony to wszystko. Czy chciałaby pani się czegoś jeszcze dowiedzieć?
-Tak, chciałabym wiedzieć, czy jeśli zostanę zaproszona na kolejny etap rekrutacji, to czy również będę miała jeden dzień na przygotowanie się do spotkania? Bo powiem państwu szczerze, że nie dajecie państwo potencjalnemu pracownikowi zbyt dużo czasu na przygotowanie się do rozmowy.- zadaję pytanie naprawdę spokojnie i z nieukrywaną ciekawością. Dobrze wiem, że nie powinnam mówić takich rzeczy, ale zaczęłam tracić cierpliwość. Skoro potencjalna kierowniczka jest taką wesołą osobą, to może zrozumie, co chcę powiedzieć…?
No i widzę, że tym pytaniem dobiłam rozmówczynię, bo znów nie jest w stanie ze śmiechu powiedzieć ani jednego zdania.
No i git.
To ja już chyba pójdę. Może flaszkę kupię z tej radochy po drodze, bo co mi pozostaje? Skoro tak rozbawiam ludzi, to jest co celebrować 😛
Na koniec potencjalna pani kierownik już w miarę spokojnie informuje mnie, że bardzo ją zainteresowałam swoją osobą, i że wzorowo przeszłam jeden test.
Nie chciałam już pytać ile było tych testów po drodze, że zdałam tylko jeden 😛 Pożegnałam się z uśmiechem, znów uścisnęłam flaka panu budyniowemu i pognałam do Pędzidła.
No rumaku! To do domku! Jest szansa, że tam nikt nie będzie się z ciebie śmiał, Chomikowa 😛 Tym razem JA kogoś wyśmieję 🙂
Zapewne wzorowo przeszłaś ten „śmiechowy” test 😀 Przecież zawsze mogłaś wyjść, rzucając w stronę rekruterów z bożej łaski kilka mało pochlebnych uwag na temat ich profesjonalizmu ;). Ale daj znać, jak się potoczą dalej losy tej rekrutacji :D.
PS A ja znów w pracy, do poniedziałku Dania a później się okaże – Niemcy lub Szwecja :).
Ależ ja już Ci mogę powiedzieć, ze dostałam informację, że już kogoś zatrudnili 😀 a przeciez miał być kolejny etap 😀 też myślę, ze tym testem był ten wybuch śmiechu, ale po co to opanowanie miałoby mi być w tej pracy, to nie wiem…
No ja własnie z zaciekawieniem przeglądam filmy 🙂
Chomikowo, wiem czemu swoim pedzidlem nie nadzialas sie na inny pojazd, albo nie zmiotlas z drogi jakiegos zamyslonego jak Ty przechodnia. Jak widac na blogu, Twoim powolaniem jest zajac sie pisaniem, kabaretem albo jednym i drugim jednoczesnie! I to jak mawiaja rosjanie na “full-time”. Nie marnuj czasu na nic innego. Gary zostaw Rodzicielce i daj poniesc sie wenie tworczej. Jak masz opory to zacznij od skosumownia tej flaszki co po drodze do domu mialas zakupic. Masz ja mam nadzieje? Jak nie, to nie marnuj czasu i pedz do monopolowego! Pedz …….. ale powoli! Jak wypijesz sama te flache, a to doradzam, to na tej jednej poprzestan. Miej wzglad na swoja watrobe. Jak rano czacha Ci bedzie pekala… to pamietaj, wszystko co piekne rodzi sie w bolu !!! Popatrz na kazde dziecko – gdyby nie epidural to nie byloby wyjatkow od regoly 🙂
Pięknie porównałeś życie do porodu 🙂 Na full-time powiadasz? 😀 Życie to jeden wielki kabaret, więc nie wiem czy jeszcze taką Chomikową pchać w to bagno 😉
Flaszkę jednak sobie darowałam tym razem… ale co ma wisieć nie utonie 😉 zresztą flaszkę trzeba strzelić w doborowym towarzystwie a nie tylko z Pędzidłem u boku… jeszcze bym się nadziała na Panów Policjantów… i myślę, że tym razem nawet granie słodkiej idiotki by mi nie pomogło 😉
A to za przeproszeniem „państwowe” miejsce pracz czy sektor prywatny?
Tym razem sektor prywatny. A jest w ogóle jakas reguła…?
Jest. W prywatnych firmach celem pracy jest efektywność. W państwowych – funkcjonowanie; oczywiście jak się jest nieefektywnym, to skarb państwa dopłaci… w przeciwieństwie do prywatnych firm – tam HR’owiec jak się grzebie to na ogół leci na dywanik albo dostaje kopa w dupsko.
Mam dla Ciebie długofalowy plan działania:
1) Nie opijaj każdego (nie)udanego spotkania, tylko odkładaj sobie tą kasę na specjalny fundusz
2) Po upływie określonego czasu – będzie Cię stać na kupienie Polmosu
3) Wzorem jednego klauna nie wiedzieć czemu nazywanego politykiem załóż ruch swojego imienia
4) Dostań się do Sejmu
5) … już nie będziesz się musiała martwić o pracę…
Rodzicielka radzia mi wstąpić do jakiejś partii. Ale uznałam, że ja jestem na politykę zbyt uczciwa i nie umiem przede wszystkim kłamac 😉
To wstąp do KNP skoro jesteś uczciwa.
Zostawmy tę politykę. Chyba że założę Partię Wolnych Chomików 😉
PWC?? Chyba ten skrót jest już zajęty przez jakąś firmę;p
Sama jesteś świetną partią;)
To jest właśnie jeden z powodów, dla których ciągle siedzę cicho na tyłku w obecnej pracy. Nie wiem czy byłabym zdolna znieść którykolwiek z testów takich komisji rekrutacyjnych. Nie mówiąc już o szopce, o której wspomniałaś na początku. Niestety czasami cały proces jest aranżowany też tylko po to, żeby przyjąć już z góry wybraną osobę – no ale wymogi są jakie są to konkurs rozpisać trzeba. Pamiętam jak na rozmowie kwalifikacyjnej na poprzednim stanowisku pracy komisja kazała mi przetłumaczyć coś na angielski (chociaż w tamtej pracy nie było to do niczego potrzebne). Produkowałam się jak umiałam a po kilku tygodniach, jak już pracowałam zorientowałam się, że żadna z osób, która były wtedy w komisji nie znała angielskiego. No, dobra jedna babka potrafiła się przedstawić i zapytać „How do you do? ” ale nic więcej. Równie dobrze mogłam gadać bzdury. Szkoda, że jakieś normalności nie może w tym wszystkim być.
Zależy Jane jak Ci tam w tej pracy jest. Jak nie ma tragedii, to można siedzieć. Ja bym za nic w świecie nie chciała wrócić do poprzedniej roboty. Za nic w świecie nie chciałabym znów przezywac tego poniżenia i upodlenia. No na pewno nie za takie pieniądze. To ja już wolę łazić po tych rozmowach kwalifikacyjnych 😉 Przynajmniej jest o czym pisac 😉
Swieta zblizaja sie wielkimi krokami i choc ja osobiscie ich nie obchodze, to niemniej chcialby zyczyc Wam Wszystkim duzo pogodnych, radosnych i cieplych chwil wsrod Wam bliskich jak i obcych ludzi, a specjalnie dla Matki Zalozycielki zyczenia duzej ilosci wylanych lez ……….. tym razem TYLKO ze szczescia. Jak najwiecej usmiechu Chomiczku !!! 🙂 🙂 🙂
Dziękuję Ci bardzo! 🙂
Spokoju dla Was tam 🙂
Jak nie chcesz narażać się na takie rozmowy, które świetnie nadają się na literaturę, ale dla człowieka, który szuka pracy niczym przyjemnym nie są, to zmień sposób poszukiwania pracy. Naprawdę, rozsyłanie CV, to jeden z najgorszych sposobów na dostanie dobrej pracy…
Pewnie Hegemonie 😉 juz myślałam o tym, żeby stanąć gdzieś na środku najdłuższej i najbardziej ruchliwej ulicy w stroju Mikołajowej i zacząc śpiewać Merry Christmas 😉 i zagrozić, że nie przestanę, póki ktoś mnie zatrudni 😉
Jest to pomysł oryginalny, niewątpliwie, zależy tylko jak śpiewasz, bo się może okazać, że zrobisz karierę w show biznesie 🙂
Niewątpliwie nie zrobię 😉
Ja tam po prostu skorzystałam z agencji pracy 🙂
Ehh, sama radość widzę…
Ciekawe jakich cech szukają u potencjalnego pracownika, że tak sobie radośnie do tematu podchodzą.
A facet pewnie był człowiekiem, który faktycznie coś tam robi… i wypchnęli go na rozmowy kwalifikacyjne 🙂
Sama radość dla takiego jegomościa 🙂
No trudno, może w nowym roku… Czasem cuda się potrafią dziać jak się nowy budżet pojawia 🙂
Hahaha. Tak- jak się nowy budżet pojawia, to same cuda moga się dziać w firmach 😉 Mogą zwalniać na przykład 😉 Mnie już cierpliwość się kończy. Nie wiem czy nie skończę tam, gdzie wiecznie świeci słońce. Może będę sprzątać, ale za to w BIKINI 😀
No i parz – podstawowy plus Twojego aktualnego stanu – jak będą zwalniać, to na pewno nie Ciebie 😀
A jak chcesz sprzątać w bikini, to wiesz… wcale tak daleko nie musisz wyjeżdżać 😀
Proszę jaki optymista mi się tu trafił 😀 Faktycznie- jak będą zwalniać, to nie mnie 😀
Kurczę, wolę światło sloneczne do tego bikini, niż światło żarówki- jarzeniówki ;D
No trudno, to nie będę Wrocławia zachwalał 🙂
Tylko jak już wyemigrujesz to nie zapomnij o pisaniu bloga 🙂
aaa- czyli sprzątać w bikini miałabym we Wrocławiu? 😀 O blogu nie zapomnę never ever 🙂
Jak SokoleOko nie chce zachwalac Wroclawia, to ja to uczynie, bo miasto to bardzo cieplo wspominam – tam pierwszy raz na oczy przejrzalem, a nawet nie wiem w ktorym szpitalu 🙂 Mam jeszcze w domu zdjecie ze slynnego wroclawskiego zoo – ujezdzam ronczego rumaka niewielkiego wzrostu, bo i jam wtedy byl lilipucich rozmiarow 🙂 Nie wiem jak teraz, ale pewno warto byloby to zoo zobaczyc. Mysle ze SokoleOko oprowadzilby Ciebie Chomikowo w ciekawsze miejsca, a jest ich tam bez liku.
Zebys zbyt mocno za cieplymi krajami nie tesknila, to jakas palemke do pokoju mozna zakupic i przy dobrych wiatrach zima i tropiki we Wroclawiu zrobic mozna 🙂
O, wrocławianin 🙂 Zwiedziłam to miasto rok temu, zoo również 🙂 poza tym nie wiem czy SokoleOko wziąlby za mnie odpowiedzialność podczas zwiedzania Wrocławia 😉 Bywam upierdliwą turystką 😉
Tylko z urodzenia. Do 8 roku mieszkalem tam i to nie w samym Wroclawiu. Potem byla przeprowadzka pod Warszawe, a czas studiow to Bialystok. Co najciekawsze nigdy nie czulem i jest tak dalej, zadnej „przynaleznosci regionalnej” lub „klubowej”. Zawsze sie dziwilem jak ogladalem przejezdzajace wagony podmiejskiej kolei spalone po meczach Legii i Widzewa.
SokoleOko wydaje sie byc Gentelmenem z krwi i kosci, wiec mysle ze nie sprawialoby to mu klopotow. Pytanie czy Ty jeszcze raz chcialabys do Wroclawia pojechac gdyby On role przewodnika zaproponowal?
a może być solarium??;p
Łorety, Chomikowa, Ty do jakiegoś kabaretu CV wysłałaś, albo co najmniej do jakiegoś domu wariatów 😛 ? Sam może nie często chodzę na takie rozmowy, ale jeszcze nigdy mi się nie zdarzyła taka sytuacja (poza przypadkami gdzie testem było przygotowanie projektu a następnie przedstawienie go klientowi w którego wcielał się rekruter). Jak czytałem o tej pani z którą rozmawiałaś to przypomniało mi się to https://www.youtube.com/watch?v=y_bsMGsBjWc . Tyle, że to skecz a pani trochę niepoważna w rzeczywistości.
Całe życie to kabaret, więc tutaj w sumie jakoś się specjalnie nie dziwię 😉 Ile czasu miałes na tej rozmowie na przygotowanie prezentacji? A skecz, który mi wysłałeś… to właśnie dokładnie tak się czułam 😀 i to w sumie nie pierwszy raz 😛
Chomikowo Droga, ja też nienawidzę wręcz, kiedy ktoś nie umie podać ręki, tylko właśnie flaka w moją dłoń wsuwa. Niezależnie, czy to kobieta, czy mężczyzna, oczekuję silnego (z wyczuciem, wiadomo, bez łamania palców 😉 ) uścisku, inaczej delikwenta/delikwentkę oceniam od razu i bezapelacyjnie jako olamę bez charakteru. No 🙂 .
Prawda Mona? No facet wyglądający jak nieszczęście i do tego podający Ci zdechłą rybę, to jakieś nieporozumienie… I właśnie tez mam tendencję do oceniania takiej osoby od razu jako olamę bez charakteru 😀
Witaj 🙂 super piszesz 🙂 świetnie się czyta Twoje wpisy 🙂 przeczytalam je wszystkie 🙂 wypełniasz mi czas którego mam multum leżąc z córka w szpitalu. Dzięki 🙂
Kamiciu, 80 wpisów w ciągu jednego dnia? Niemożliwe… 😉 mam nadzieję, że z paskudnego szpitala szybko wyjdziecie i na spokojnie będziesz mogła do mnie zaglądać 🙂 zyczę jak najszybszego powrotu do domku!
24h leżenia w łóżku wiec mam sporo czasu a 80 wpisów to jak 80str książki, wiec można pochłonąć w kilka h jeśli właśnie LEKKO się czyta 🙂
24h leżenia…? Nie dałabym rady 🙁 Nawet czytając cokolwiek 😉
Córka ma zapalenie płuc obustronne.. Ciezko sie zamknac w czterech sterylnych scianach, zwlaszcza gdy na codzien jest sie bardzo aktywna osoba 😉 ale.. Czego nie zrobi sie dla dziecka 🙂 tak wiec czeka mnie jeszcze 9 takich samych dni 🙂 jak będziesz miała dziecko to sama zobaczysz ze dla malucha wszystko wytrzymasz i wszystko zniesiesz, byle tylko krzywda mu się nie działa:)