(nie)pedagogiczne dialogi mięsne ;)

źródło: Internet

 

Jednym z powodów, dla których zdecydowałam rozstać się z pracą w szkole było to, że musiałam tam grać kogoś, kim nie jestem. Dzieciaki bardzo często są zabawne. Nie wiedzą, co można mówić na forum publicznym a czego nie. A rodzice często wcale nie są lepsi 😉 A znacie mnie już troszkę, więc wiecie, że do poważnych osób nie należę 😉 Uwielbiam się śmieć, uwielbiam ironizować i wyśmiewać ludzkie przywary. W szkole nie mogłam tego robić. Musiałam się powstrzymywać przed atakami śmiechu i przed typowym dla mnie ironizowaniem. Nie chcę dzisiaj tłumaczyć dlaczego i w ogóle jak to. Kto posiada dzieci lub miał z nimi kiedykolwiek do czynienia, to wie dlaczego 😉
Popołudniami, kilka razy w tygodniu pracuję z 10-letnią dziewczynką. Z reguły jest wtedy pod opieką dziadka, o którym już wspominałam tutaj: http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2014/10/01/efekty-treningu/ lub starszawej sąsiadki (ciocia Jadzia). Dziadka generalnie UWIELBIAM 😀 Facet jest emerytowanym wojskowym, więc na pewno jest dość specyficzny. Wszystko wie najlepiej, do tego jest uroczo złośliwy i mimo swoich 60 lat gra faceta w najlepszej formie 😉 Poza tym dokarmia Chomiczka różnymi pysznościami, bo mówi, że jestem za chuda jak na mój wzrost 😛 Tak więc zawsze mogę liczyć na schabowego ze smażoną kapustką i ciasto na deser… I dupsko rośnie. A nie ma, że „nie”. Wojskowy od razu po swojemu podnosi głos i mówi, że z nim się w dyskusje nie wchodzi i mam JEŚĆ.
TAK JEST!
Kilka dni temu w trakcie pracy z dziewczynką, Mała przerywa ćwiczenie i mówi:
-Pani Chomiczku! Ja zupełnie zapomniałam pani opowiedzieć!- mówi jak zwykle zaaferowana w typowy dla 10-letniego dziecka sposób- pani wie, jak dziadek nieładnie ostatnio powiedział na ciocię Jadzię? Tak bardzo nieładnie!
-Oj, Mała… jak tak bardzo nieładnie, to może mi lepiej nie powtarzaj, dobrze?-wchodzę w rolę najlepszego pedagoga pod słońcem, choć ciekawość zżera mnie od środka prawie jak wódka 😛
-Ale dziadek nie powiedział brzydkiego słowa, tylko tak ciocię Jadzię nazwał od mięsa.
OD MIĘSA? Cholera, jednak zaczyna być ciekawie. Bo ciocia Jadzia do szczuplaczków nie należy a dziadek jest miłośnikiem zdrowego stylu życia, więc już oczami wyobraźni widzę tego faceta jak w swoim wojskowym, szturmowym stylu mówi o Pani Jadzi „pasztecik” lub „klopsik”.
-To jak? Powiedział pewnie, że wygląda jak „klops” lub „kotlecik”?- wnikam jak totalna idiotka. No własnie dlatego ja się na nauczyciela NIE NADAJĘ. Temat powinnam zamknąć a nie go drążyć. I wiem, że to nie skończy się dobrze.
-Nie! Powiedział na nią….-tu się pojawia konspiracyjny szept- BALERON.

WIEDZIAŁAM! Wybucham takim niekontrolowanym śmiechem, że zastanawiam się tylko, czy ktoś zaraz nie wpadnie do nas do pokoju. Zalewam się łzami i nie mogę się uspokoić. Dziecko spogląda na mnie ze zdziwieniem. Bo przecież „dziadek tak nieładnie powiedział na ciocię a Pani Chomiczkowa się zaśmiewa do łez”.

Jesteś do du*** pedagogiem, Chomikowa.
Cóż 😛 Nie potnę się z tego powodu.
Kiedy już powycierałam łzy i jakoś byłam w stanie poprowadzić resztę zajęć, bardzo pedagogicznie odpowiadam Małej:
-Faktycznie. Dziadek nieładnie powiedział na ciocię. Lepiej jej tego nie powtarzać, bo może być jej przykro.

Swoją drogą dziadek musi uwielbiać ciocię Jadzię 😀

——————————————————————————–
Na Audioblog jest dostępne kolejne nagranie Chomikowej. Tym razem o kolejnej niezbyt udanej randce. Natomiast w zakładce „zrecenzowane przez Chomikową” można już przeczytać całą recenzję książki „Wyspa Łza”.

31 odpowiedzi na “(nie)pedagogiczne dialogi mięsne ;)”

    1. Dzieciaki potrafią rozbroić niektórymi słowami. I teraz jak zachować powagę w takich sytuacjach? 😉
      Zajrzę do Ciebie na pewno 🙂 Pozdrawiam!

  1. oj te Dzieci…założę się,że przy najbliższej okazji ciocia Jadzia dowie się o tym jak została nazwana,oj dowie się;) moja Córka,lat 3,wczoraj na spacerze została zaczepiona przez miłą starsza panią,która chciała ją zabrać,bo skoro nie chcesz iść z mamusią to pójdziesz ze mną(uwielbiam takie sytuacje,mnie już zaczyna język świerzbić ale czekam na rozwój sytuacji) a moja Córka z pięknym uśmiechem na twrzy mówi do pani:nie pójdę z tobą,bo jesteś brzydka!!! no i pani bez słowa poszła w swoją stronę:) oczywiście zaczęłam Córce tłumaczyć,że nie ma brzydkich ludzi,że ktoś może nam się nie podobać ,że ewentualnie ktoś może być nieładny ,na co Ona:ta pani była brzydka i koniec…szczera do bólu;)

  2. 😀 Takie małe dzieciaki są na tyle fajne, że nie potrafią jeszcze kłamać. A swoją drogą „uwielbiam” te teksty starszych pan, które straszą dzieci tym, że się je „zabierze” lub „porwie”.

  3. Ech, nie ma czegoś co jest pedagogiczne, a co niepedagogiczne. Uczę ludzi od wielu, wielu lat, na różnych szczeblach edukacji i poza nią (szczególnie poza nią!) i muszę Ci powiedzieć, że najważniejsze, to być autentycznym, a nie pedagogicznym, naprawdę 🙂
    Jednak ta ciocia Jadzia musi przypominać baleron, jeżeli tak się roześmiałaś? 🙂

    1. Przypomina… no nie da się ukryć… 😉 I uwierz mi jak to określenie pasowało na słowa, które padają z ust właśnie ów dziadka… 😀

  4. Chomikowa jaka Ty płodna jesteś w tym tygodniu:)
    Na dzieciach kompletnie się nie znam więc niewiele mogę powiedzieć w tym temacie oprócz chyba tego, że sama raczej też bym się nie nadawała do zachowywania powagi w takich sytuacjach:)
    A co do starszych pań i ich zagadywania w głupi sposób to naprawdę chyba rodzice powinni takim osobom mówić co o tym myślą. Może jakby takiej się głupio kilka razy zrobiło to by nie wpadała na „genialne sposoby straszenia”.
    Swoją drogą kiedyś w autobusie jechała starsza para z dzieckiem (na oko on po 60-siątce a ona ok.50-siątki, dziecko jakieś 3-4 lata). Dziecko chciało siedzieć samo a kobieta mu tłumaczyła, że musi na kolanach bo nie ma miejsca. W pewnym momencie wtrąciła się obca babka „dziecko Ty się ciesz, że babcia pozwala Ci siedzieć, bo małe dzieci stać powinny” (nawet się z nią zgadzam bo mnie w tym wieku tak uczono ale nie o tym). Potem coś tam zagadywać zaczęła do dziecka a na koniec zaproponowała mu cukierek. Na to mężczyzna: „musisz zapytać czy mamusia Ci pozwoli”. No to babszytlek rozgląda się za mamusią, a dziecko jakby nigdy nic do kobiety, u której na kolanach siedziało: „Mamo mogę?”. Myślałam, że na cały autobus parsknę na widok miny tej obcej babki:)

    1. Już w tym tygodniu chyba nie będę płodzić 😉
      Właśnie ze względu na takie „nieporozumienia” już wolę nikogo nie nazywać „tatą, „mamą”, „babcią”, „Dziadkiem”, „siostrą”, „bratem” 😉 Bo to nigdy nic nie wiadomo 😉

    1. Szczerość w tym zawodzie??? Raczej trzeba być pod tym względem delikatnym 😉 wielu rzeczy nie powiesz dziecku i szczerze nie pośmiejesz się z wielu spraw. To,co dla dorosłych bywa zabawne,dla dzieci jest bardzo poważne. Jak z tym baleronem na przykład 😉

      1. Wiadomo, czasami trzeba pewne rzeczy przemilczeć, albo obrócić w żart, ale nie kłamać i nie wciskać „kitu”, bo dziecko i tak cię rozszyfruje, albo skonfrontuje z inną wypowiedzią.

  5. Gdy jestem w parku z moimi dziećmi i obserwuje te kilkuletnie jeszcze bawiące się wokoło, to przychodzi mi takie porównanie. Przypominają mi one rwący górski potok, czysty jak łza, wijący się we wszystkie strony, pełen bąbelków od wody zakręcającej się o kamienie i wydający kojący dla duszy szum wody. Takie małe jeszcze brzdące, jak ten strumień górski biegają we wszystkich kierunkach, śmiejąc się przy tym nieustannie i ta ich radość udziela się człowiekowi nawet gdy zawędrował do parku z ciężarem na piersi. Nie ma dla nich rzeczy niemożliwych i jak ta woda wijąca się wokół kamieni, one potrafią podołać wszystkim przeszkodom na drodze, nie robiąc sobie krzywdy. Nie czuja strachu prawie przed niczym i potrafią swoja szczerością i ciekawymi pytaniami rozbroić człowieka jak saper minę. Czasami rozmawiając z niektórymi, człowiek widzi ze to co w takim małym ciałku jest ukryte, nie jest takie głupie i nierozwinięte jakby się wielu rodzicom wydawało. Dzieci potrafią dać dużo radości i uśmiechu …. jak w Twoim przypadku.
    Pijmy wiec z tego strumienia pełnymi kubkami…. dopóki nie wyschnie,…… lub “woda” nie zmieni koloru i zapachu, jak zabrudzi się tymi nieczystościami jaki cywilizowany świat oferuje.

      1. Własne wydaja się bliższe, bo zanim jeszcze się pojawia to chcemy je mieć, pragniemy tego – a to są myśli, te startują uczucia i tworzy się to przywiązanie i poczucie wyjątkowości – nawet jak ta istotka jest tylko w sferze planowania. Jak matka natura potwierdziła że nowe życie się już rozwija w mamy ciele i potem po urodzeniu, to przez ten cały czas też ciągle o dziecku myśleliśmy i dokładaliśmy tylko do tego co nas z nim łączy. Stad bierze się ta „inność”.
        Wszystkie dzieci w które inwestujemy nasze uczucia staja się fajne, nawet jak nie są własne. Potrzeba na to tylko trochę czasu. Im takie szkraby są mniejsze, tym szybciej to się staje, bo nie maja wielu psychicznych oporów, są bardziej ufne i szybciej nas wpuszczają do swojego „kręgu uczuciowego”. Starsze potrzebują więcej czasu by nas zaakceptować i odwzajemnić to co im oferujemy. To jakie relacje mamy z dziećmi „nie swoimi”, moim zdaniem zależny bardziej od czystości i jakości naszych uczuć. Im bardziej prawdziwe, nie skalkulowane sytuacja, tym ta wieź będzie głębsza.

    1. Czyli byłoby wesoło a to bardzo ważne! 🙂 Trzeba obśmiać wiele spraw, żeby nie zwariować 🙂 tylko nie klopsikuj mi tutaj 😉

  6. Hmm…tak refleksyjnie sobie myślę,że osoby starsze są bardziej bezpośrednie od nas,prawie jak dzieci(o ile nie dopadną ich choroby wieku starczego). Im już tak bardzo nie zależy na tym, kto co o nich powie,liczy sie dla nich „luksus psychiczny”(oczywiście w większości przypadków)…mogłabym pisać i pisać na temat, bo pracuje w „domu seniora”,ale mi sie nie chce dzisiaj… Chomiczku ktoś tam wyżej napisał że liczy sie autentycznosc przy tej pracy no i ma rację;-)

      1. Lekko nie jest,pomimo faktu że w „serwisie” w kuchni robię,aaaale za to jak jest śmiesznie czasem;-)nie narzekam,przynajmniej nie muszę pampersow zmieniac(hura!)

  7. Uwielbiam małe dzieci! Trzeba przyznać, że są niewiarygodnie autentyczne i szczere, ale też i wymagają tego samego, bo fałsz wyczują od razu.
    Kiedy dzieci mojej siostry były małe, to zanim przeszłam przez korytarz, to wiedziałam wszystko. Gdy miałam swoje dzieci, to one były takie same 😀

  8. hahahahahaha

    teksty niczym strzały znikąd, 🙂

    dzisiaj syn mi powiedział: – jesteś mistrzynią tekstów

    zagięłam jego ojca słowem, ha! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.