Dominika *
Śliczna, szczupła i mądra kobieta. Rozwiodła się, kiedy jej syn miał 2 latka. Mąż nie wykazywał szczególnego zainteresowania ani rodziną ani pracą. Póki żyli jej rodzice, Dominika dawała radę ogarniać rzeczywistość. Wspierali ją finansowo, bo przecież na byłego męża na pewno nie mogła w tej kwestii liczyć, pomagali przy wychowywaniu syna i zabierali na wakacje nad morzem. Kiedy zabrakło rodziców, Dominika została z całym swoim życiem kompletnie sama. Dorastający syn, praca jedna i druga, mieszkanie, samochód, lekarze, rachunki. Życie. Nigdy nie pojawił się ktoś, kto mógłby wkroczyć tak na 100% w jej codzienność.
Dominika co wieczór kładła się do łóżka sama. Nie mogła spać. Zmartwienia, problemy i niejasna przyszłość przysłaniały jej nadchodzące sny. Oczywiście, że chciała, aby koło niej był ktoś, kto choćby zainteresuje się tym, czy już lepiej się czuje po zabiegu, nie wspominając o śnie obok kogoś, kto kocha… Nie miała czasu o tym myśleć a co dopiero marzyć.
We wtorek po kursie, który prowadziła, podszedł do niej Paweł. Jako jeden z nielicznych, podziękował jej za profesjonalnie poprowadzone zajęcia i… zaprosił na kawę. Odmówiła. Znała dobrze takie historie z mężczyznami, którzy nosili obrączki na palcu. Jej kuzynka tkwi w takiej relacji już 3 lata…
Po tygodniu zdobył jej numer telefonu.
-Pani Dominiko, czemu pani nie chce iść ze mną po prostu na kawę? Na pewno znajdzie pani godzinkę, żeby po prostu wyjść z domu i miło spędzić czas?
Poszła, bo faktycznie już nie pamiętała kiedy ostatnio pomalowała usta szminką i wyszła do kawiarni po prostu na kawę.
To był wyjątkowo udany wieczór. Bardzo dawno nie śmiała się w głos. Bardzo dawno nikt się jej nie pytał jaką czekoladę lubi najbardziej i nikt nie pytał o syna.
Dzwonił codziennie. Codziennie pytał jak jej mija dzień i codziennie życzył jej miłych snów. Martwił się o nią. Wysyłał do lekarza, kiedy źle się czuła. Jak nikt… nigdy. Mówił, że jest wyjątkowa, i że… kocha ją całym sercem, bo żona jest zupełnie inna i tak naprawdę nic ich nigdy nie łączyło.
Słyszała żonę, kiedy do niego dzwoniła. Wyzywała go. Krzyczała, poniżała.
-Dlaczego ty z nią jesteś?- odważyła się kiedyś zapytać.
-Ona taka jest przez chorobę. Ma problemy z hormonami i dlatego jest w niej tyle złości.
Srutututu. A jakże.
Po telefonie, który odebrała od jego małżonki chciała od niego odejść. Przyleciał do niej z Belgii i stał pod blokiem. Ze łzami w oczach powiedział jej, że nie może bez niej żyć. Obiecał, że odejdzie od żony jak tylko dzieci dorosną.
Mijają lata.
Nie łudzi się już, że odejdzie od żony. Zbiera siły, żeby to skończyć.
-Wiesz… może on lubi, kiedy się nim poniewiera tak jak żona nim poniewiera?-zadaje mi pytanie.
-Nie wiem… Ale może coś w tym jest. Wiem, że im bardziej jesteśmy dla nich podłe, tym oni są dla nas milsi. Chyba coś w tym jest, że mężczyźni kochają złośnice.
-Przecież byłoby mu dobrze ze mną. Ale nie chce. Jego wybór. Ja już się nie łudzę. Muszę się tylko jakoś zebrać w sobie na ten cichy telefon i na te puste dni.
Wiem, że byłoby mu lepiej. Jestem tego pewna. A może byłoby mu nudno? Bycie z mądrą, miłą, śliczną kobietą jest na dłuższą metę nudne… Przytulam Dominikę i sama mam łzy w oczach. Samotność jest okrutna.
Tosia*
Rozwodzi się z mężem, kiedy córka ma 5 lat. Ma dość jego lenistwa i braku zainteresowania córką. To dzielna twarda babka. Zakłada swoją małą firmę i idzie na studia. Nie ma czasu na myślenie o miłości. Zresztą jakoś nikt nie wystaje pod jej drzwiami z bukietem róż i pierścionkiem zaręczynowym. Musi organizować opiekę nad córeczką, opłacać rachunki i myśleć o zabezpieczeniu przyszłości sobie i córce.
Mijają lata i Tosia dojrzewa do tego, żeby kogoś mieć. Próbuje kogoś poznać wśród bliższych i dalszych znajomych. Jak już się trafia ktoś bez obrączki na dłoni, to próbuje się „przytulić” do jej pieniędzy i zaradności życiowej. Loguje się na portalu randkowym. jedna randka, druga, trzecia, czwarta, dziesiąta, trzydziesta…
-Chomik, przecież ja widzę, że im chodzi tylko o to, żeby mnie przelecieć. I część z nich jawnie mi mówi o tym, że ma żonę. Chcę kogoś na stałe. Chcę mieć z kim zjeść kolację i chcę, żeby ten ktoś potrafił utrzymać młotek w dłoni. Nie chcę już więcej sama wszystkoego ogarniać. Mam pokaleczone dłonie od tych śrubokrętów i brakuje mi czasu na życie. A ja chcę żyć i chcę mieć do kogo się przytulić wieczorem. I niech ten ktoś po prostu wybierze film, który razem obejrzymy.
-Wiem.
Obie w tej samej chwili spojrzałyśmy na filtr kabinowy, który leży w mojej podręcznej torebce.
-Sama będziesz go wymieniać?
-W którymś samochodzie sama wymieniałam. Nie pamiętam już w którym. W tym postaram się też sama to zrobić.
Na Tosi drodze pojawił się mężczyzna. Był dokładnie w jej typie. Zaradny, inteligentny, dowcipny i…wpatrzony w Tosię. Bez obrączki. O żonie powiedział jej po kilku tygodniach. Wtedy, kiedy pokochała go całą sobą. Czuła, że to niemożliwe, żeby taki facet był sam, ale nie chciała wiedzieć. Po 20 latach bycia samą w końcu pojawił się człowiek, dla którego mogłaby dużo poświęcić. Martwił się o nią, pomagał, dzwonił i mówił, że jego małżeństwo to pomyłka.
-A czemu się nie rozwiedziesz?-zapytała któregoś dnia.
-Nie wiem… Po prostu nie wiem.
Tosia zebrała w sobie bardzo dużo siły, żeby po kilku tygodniach pożegnać jedynego faceta, którego naprawdę kochała.
Mijają lata a Tosia nadal jest sama. Zadzwonił do niej kilka dni temu. Widziałam, że jedna z najtwardszych babek, które znam, ledwo powstrzymała łzy w oczach.
Obie inteligentne, śliczne, miłe, mądre i zaradne. Nic ich nie niszczy, oprócz samotności.
Rozsądny.
Znacie go.
Inteligentny, miły, rozsądny chłopak, który bardzo chce być kochanym. Trochę podobny do mnie.
-Wiesz Chomik, jestem w końcu naprawdę zakochany-pisał do mnie.
-SUPER! W końcu!-naprawdę się ucieszyłam, bo kto jak kto ale Rozsądny zasługuje na jakąś fajną, rozsądną 😉 dziewczynę. – To opowiadaj kto to, jak to i w ogóle jak to się stało, że się poznaliście?
-Jest moją sąsiadką. To Polka! Wiesz- Polak – Węgier dwa bratanki 🙂
-Oj, ciągnie cię do tych Polek, ciągnie!- żartuję odrobinę.
-Coś w was jest, co mnie pociąga 😉 Ale jest problem- ona ma męża. Nie raz widziałem, jak wychodziła z domu ze łzami w oczach. Wiem, że jest z nim nieszczęśliwa i chcę sprawić, żeby została ze mną.
Nie sprawił….
-Chomik… Co jest nie tak ze mną, że nikt mnie nie chce?
-Kur*** mać. Nie wiem.
Zresztą nie do mnie to pytanie. Ja w ogóle już nic nie wiem.
-Znów będę kogoś szukać. Jestem już tym wszystkim zmęczony. Fuck. Zmęczony.
Wiem.
Wiem.
Naprawdę wiem.
Samotność jest straszna.
Cisza w telefonie rozrywa umysł.
Poczucie, że nikt nie jest zainteresowany twoim życiem, uderza w klatkę piersiową i rozrywa serce na kawałki. Cisza na „dzień dobry” i cisza na „dobranoc”. Cisza w każdej ważnej chwili życia.
Drzwi gabinetu lekarskiego, które się otwierają po badaniu i korytarz bez ani jednej znajomej twarzy. Któreś wyniki badań i brak osoby do której można zadzwonić i powiedzieć, że jest tak i tak.
Cisza.
Nie będę już nigdy nikogo osądzać.
———————–
*Imiona zmienione
Cóż mogę powiedzieć, takie mamy czasy, takie społeczeństwo, no i ciężko jest żyć samemu jak sama wiesz. Chociaż do tego też można się przyzwyczaić.
W sumie do wszystkiego można….
Niby można się do wszystkiego przyzwyczaić, alr wiesz… chyba nie ma osoby, która tak naprawdę chce żyć sama. Może sobie wmawiać, że chxe ale ja w to raczej nie wierzę.
No cóż… Samo życie…
Wg mnie największym skurwysyństwem jest rozkochać w sobie drugiego człowieka, a po jakimś czasie – tadam, mam męża/żonę. Podziwiam Twoich znajomych że się wymiksowali z tych znajomości.
Też często się zastanawiałam czemu ludzie się nie rozwodzą, skoro nie chcą być już razem. Okazuje się że powód jest mega prozaiczny – ale po co? Nie potrzebują rozwodu. Niech ta druga strona wniesie pozew, zapłaci koszty, itd.
A poza tym w dzisiejszych czasach ludzie, poza nielicznymi wyjątkami, są mega egoistami…
Masz rację-ludzie są bardzo egoistyczni. Zresztą z natury jesteśmy egoistyczni… Tylko… Jeśli wiemy że kogoś zranimy swoją „miłością”, to swój egoizm powinniśmy na chwilę schować.
Mówisz, że ludzie nie potrzebują rozwodu… Zadowalają się byle czym. I takie byle jakie prowadzą….
Smutne to, ale bardzo prawdziwe. I nie ma żadnej dobrej recepty – samotność jest chorobą współczesnej cywilizacji…
Byłam ciekawa Twojego komentarza… To mówisz, że wcześniej nie było takiej samotności.?
Wcześniej było inaczej. Nie było komputerów i internetu, ludzie spotykali się częściej, poza tym konieczne było posiadanie małżonka i dzieci by przetrwać. Dzisiaj są pensje, emerytury itd., więc samemu można przeżyć.
Ale z drugiej strony wcale nie wiem czy ludzie wtedy byli szczęśliwi. Byli ze sobą, bo tak „trzeba było”…
Uproszczona wersja teorii darwinizmu – człowiek jest w stanie dostosować się do wszystkiego… nawet do samotności…
Czym jest samotność? Po Twojemu oczywiście .
brakiem kogoś, do kogo można się odezwać – zarówno, jak jest dobrze, jak i wtedy, gdy jest gorzej… Zwykły telefon potrafi wiele zdziałać… Jeśli nie ma, do kogo zadzwonić – wtedy jest samotność
To odsetek ludzi samotnych jest znikomy. Chyba że za telefonem do tej osoby i wygadaniu się, oczekujesz czegoś więcej?
Samotność jest straszna, to prawda. Klasykiem jest też to, że żonaci faceci zdradzający żony, zawsze o swoich ślubnych opowiadają niestworzone rzeczy. 🙂 Och, życie.
Nie zawsze, ale owszem- bardzo często opowiadają niestworzone rzeczy… Jakby chcieli się wybielić.
Zagłuszają w ten sposób wyrzuty sumienia.
O tak! Też tak myślę. 🙂
I zawsze w tle ta wredna żona… a może ona jest wredna dlatego, że jej mąż, miłość jej życia, facet który ślubował, że aż do śmierci itd. nagle postanowił wykonać skok w bok…?
To niby jest takie proste: kończę jeden związek, zaczynam kolejny – żadnych symultanicznych relacji. Ale wielu jest tak właśnie najwygodniej – żona w domu i kochanka na boku to wspaniałe uzupełnienie i urozmaicenie. Ale wiele kobiet się na to zgadza – właśnie z samotności, z poczucia ogromnej pustki, potrzeby bliskości… udają że tej obrączki na palcu nie ma i brną w coś, co nie ma przyszłości i nie może się skończyć dobrze.
A może wredna, bo zwyczajnie trochę lat minęło i zaczyna się marudzenie jako podstawowy sposób „motywowania” małżonka?
Znowu wstałeś za późno.
Nie wyrzuciłeś śmieci.
Kiedy wreszcie przeczyścisz odpływ w kabinie?
Ile razy mówiłam, żebyś brudne gacie wrzucał do kosza?
Miałeś przebrać dzieci, za 10 minut wychodzimy!
Niestety bardzo łatwo wpaść w rutynę i zacząć wykorzystywać nagminnie tą dość skuteczną broń.
Do tego fochy, ciche dni…
Naprawdę kobiety potrafią być wredne i całkiem skutecznie usprawiedliwiać taką postawę klasycznym „a bo on…”
Czasem taki jegomość spotyka kogoś i dostaje tą dawkę miłości i czułości, której potrzebuje. A do żony wraca, bo tam dom, dzieci…
Jasne, są tacy, którym tak zwyczajnie wygodnie.
Ale są tacy, którzy gdzieś po drodze popełnili kilka mniejszych błędów i teraz mają takie niezbyt udane, poskładane ze skrawków życie.
Zapomniałeś jeszcze dodać że kochankę nigdy nie boli głowa…
Cóż… Sokole, no wszystko ok, ale trzeba pamiętać, źe codzienność to nie to samo co motylki na początku. Wszyscy mamy swoje humory. Ale jeśli tak strasznie męczy nas czyjeś marudzenie lub fakt, że znów nasza połówka nie wyniosła śmieci a rozmowy nic nie wnoszą, to nie wiem czy chcemy się tak męczyć do końca życia ? bo co? Przez to marudzenie i nie wyniesione śmieci będziemy sobie załatwiać kochanków i kochanki raz na kilka lat?
A dzieci… Dzieci są niesamowite i wyczuwają kiedy wśród dorosłych jest coś nie tak. A jak będą mieć swoje 15-20-30 lat to będą to widzieć doskonale. I będą mieć pretensje do rodziców, źe rodzina wyglądała tak a nie inaczej.
No niewątpliwie należy sobie takie pytanie zadać. Bo siedzieć do końca życia w takim chorym układzie… no nie bardzo ma to sens.
Ale dopóki dzieci są małe – nawet jeżeli czują, że coś jest nie tak – wydaje mi się, że jednak warto z nimi zostać.
Szczególnie, że część kobiet ma tendencję do utrudniania za wszelką cenę kontaktów.
No i z kochanką chyba łatwiej znosić „przeciwności losu”…
Oj, Sokole… A czy myśli się o uczuciach „tej trzeciej” lub „tego trzeciego”? Bo co z „moimi dziećmi”, „lepiej przeciwności losu znosi się z kochankiem/kochanką”. No chyba że układ jest dobrze omówiony i ustalony…
Ja wiem, że ludzie dla swoich połówek bywają wredni. Naprawdę wiem… Ale jak ktoś jest wredny, marudny itp.i pomimo prowadzonych rozmów naprawczych nic się nie zmienia, to jak właśnie napisałas-czas zmienić związek. A nie ludzie tkwią w tych swoich wyimaginowanych związkach z kochankami i lekami na uspokojenie.
Świetny wpis. I jednoczesnie straszny.
Kiedy pierwszy raz go przeczytałem, bardzo mnie poruszył. Ledwo powstrzymałem łzy (chociaż faceci nie powinni płakać…).
Tak mi szkoda tych osób, szczególnie ostatniego chłopaka, w którym znalazłem do siebie podobieństwo.
A końcówka to prawdziwy majstersztyk. W kilku słowach fantastycznie ujęłaś emocje, które dotyczą wielu samotnych osób (także mnie).
Nie sądziłam, że kogoś ten wpis poruszy… ja teź go pisałam z dużymi emocjami.
Każdy może od czasu do czasu płakać ? Łzy są oczyszczające.
samotność to wolność..można robić co się chce 😛 :D…..Chomiś, jeśli masz czas, rozpieszczaj siebie 😀
A propos………jestem chora, kaszel kończy się w wc (niczym po ostrej bibie) wraca On i nawet nie zapyta się jak się mam, czy coś podać, etc…. misja pana: komputerek. O tyyyyy, niedobry, ba! szujo ty jedna, ja umieram……wkurwiona wręczyłam Mu maść każąc się smarować przy czym zaserwowałam opowieść o umierających neuronach w moim zakatowanym od kaszlu, , mózgu ..walka o love codziennie…też jest męcząca, druzgocząca i rozwiedlibyśmy się, ale nam się nie chce – zresztą mamy status: ten sama komentarz w tym samym czasie na filmie: bezcenne 😛 😀
a oceniać nie ma co- bo każdy ma inną historię, pragnienia, marzenia……..
czułość, adoracja….mogę zapomnieć, nie pamiętam by było, choć cos było na początku, i tak mnie korci ten rozwód, ale te moje lenistwo jest jeszcze większe i nie mam czasu :DDDD
choć nie jest mi aż tak wesoło, bo smutne jest, słyszeć komplementy od obcych osób, a od najbliższej nie
zawsze jest coś……coś co popycha do działania
więc każdy stojąc na skrzyżowaniu dokonuje wyboru i nie będę osądzać czy słuszny był to wybór czy nie…….
Arte… czyli co? To z lenistwa? Coś w to nie wierzę ? Pytanie czy bez niego byłoby Ci lżej czy gorzej. To fundamentalne pytanie.
Z lenistwa, z lenistwa :P:D
Nie wiem. Ostatnio zaczął robić paskudną kawę.
Ale z drugiej strony wkurza mnie, a to mnie pobudza 😛 😀
Ale wiesz co? Ostatnio powiedział: – Po co ci rozwód skoro robisz co chcesz.
Fakt. Przyznałam mu rację. I nie chcę. Obiera mi pomelo.
:DDD
Wpis mi się wpasował w lekturę „Maria Skłodowska Curie” pióra Magdaleny Niedźwiedzkiej – i skoro nawet noblistka nie była odporna na urok czarusie [nie piszę o mężu, tylko tym, który pojawił się w jej życiu po śmierci Piotra] – mimo, że była jednym z najtęższych umysłów, miała silną, dotąd niemożliwą dla kobiet pozycję – zatem skoro nawet ona wpadła w idiotyczny układ i stała się kochanką – czemu do licha oceniamy te nieszczęsne „drugie”, czemu to żona jest okrutna, zła i podła? Przecież w układzie żona-on-kochanka na potępienie zasługuje wiarołomny, on łamie przysięgę, on kradnie czas przeznaczony dla dzieci, on marnuje życie kochance… Więc może za wiarołomstwo zacznijmy karać jak kiedyś 😉 i nagle panowie sobie przypomną, jak należy się zachowywać 😉
Amen! To on łamie przysięgę! To on popełnia „grzech” a ona przecież jenu na silę się nie pchała…