I znowu od początku lutego pełno wszędzie informacji przypominających o nadchodzących Walentynkach. Komercjalizacja mówią. Jak się chce świętować, to się powinno świętować codziennie tę miłość.
Czytaj dalej „co z tymi Walentynkami?”
kup mi leki, Chomik
W drodze do babci (jak ten Czerwony Kapturek) minęłam ekipę filmową. Znowu pewnie jakiś serial. Seriali u nas w kraju pełen wachlarz.
Przeszył mnie bardzo nieprzyjemny dreszcz.
singiel po 30-stce
Generalnie ludzie układają sobie życie przed 30-stką. Poznają „drugą połówkę” na studiach lub imprezach studenckich. Wynajmują razem mieszkanie lub pokój, biorą kredyt potem ślub, kupują mieszkanie i rodzą im się dzieci. Idealna kolej rzeczy. Czytaj dalej „singiel po 30-stce”
wesołe jest życie singielki
-Chomik! Ale ty masz dobrze! Ja ci naprawdę zazdroszczę! Podejmujesz decyzję i DZIAŁASZ! Nikt nie jest na tobie uwieszony, nic cię nie blokuje! TY,CHOMIK MOŻESZ WSZYSTKO!
-Nie, no pewnie, że mogę… jeśli tylko do „wszystkiego” mam warunki- odpowiedziałam znajomej, gdy ta wykrzyczała mi do słuchawki telefonu same zalety mojego stanu „cywilnego”.
Z tych zalet bycia singlem/singielką korzystałam przez pierwsze 2 miesiące od rozstania prawie do utraty tchu: jedno wyjście z koleżankami; drugie wyjście z innymi koleżankami; zakupy sukienek, spódniczek, butów, torebek, toreb, apaszek, sweterków, bluzeczek, koszulek, pończoch, bielizny, kolczyków, bransoletek (i innych takich 😉 ) bez ciągłego, pełnego bólu, wyrzutu i jakże zbędnego „Znowu?” Mogłam flirtować z kim chciałam, uprawiać seks z kim chciałam i żyć jak chciałam. Ha!
Tylko, że dość szybko okazało się, że to „wszystko, co teraz mogę” wymaga
a) osoby towarzyszącej
b) dodatkowych kosztów
Nagle okazało się, że „sparowani” znajomi, z którymi przyjaźniłam się jeszcze za czasów bycia związku, dla mnie samotnej znajomymi nie chcą być. Już nie pasowałam do tego idealnego, parzystego obrazka.
Koleżanki, z którymi się przyjaźniłam a które miały jakiegoś partnera nie miały czasu, żeby poświęcić mi chwilę przynajmniej raz w tygodniu na normalne (ku tworzeniu więzi społecznych! ) spotkania. Musiałam się nauczyć chodzić sama na basen, siłownię, zakupy, spacery, nawet na kawę. Jeszcze tylko nie ogarnęłam samodzielnych wyjść do kina czy teatru. I chyba to już mnie przerasta.
Podróżowanie? Dobra-żeby zmniejszyć koszty transportu, jestem w stanie zostawić moje Pędzidło (choć z WIELKIM bólem serca) i podróżować autobusem, czy pociągiem, ale na co mi to, kiedy nocleg dla jednej osoby to cena taka sama, jak dla dwóch osób (albo tylko o jakieś 25% mniejsza). I naprawdę nie chcę słyszeć o możliwościach nocowania w hostelach z całkiem mi obcymi innymi ludźmi! Nie będę wieczorami świecić tyłkiem przed ludźmi, których imię poznałam kilka minut wcześniej a i tak już go nie pamiętam.
Ciągle słyszę o jakiś udogodnieniach i obniżkach cen dla: rodzin, matek z dziećmi, młodych małżeństw. A czemu do cholery nie ma obniżek dla singli? Czemu przed wejściem do restauracji nie ma informacji „single mile widziani”? Jak to się stało, że stoliki w knajpach, czy restauracjach dla jednej osoby to rzadkość? Dlaczego nigdy nie widziałam kredytów z „promocją specjalnie dla singli”? Czemu w transporcie publicznym są tańsze bilety grupowe lub rodzinne a nigdy nie ma tańszych biletów dla osób podróżujących samotnie? No CZEMU DO CHOLERY?
Świat nie jest stworzony dla wyrzutków społeczeństwa, jakimi są osoby samotne. Udajemy, że ich nie ma.
Tak samo, jak z chorobą weneryczną.
bo koleżanka się martwi ;)
Kiedy leżałam w szpitalu i jeszcze do tej pory odbieram masę telefonów od martwiących się członków rodziny i znajomych bliższych tudzież dalszych. I z cholernej pracy 👿 Te ostanie już postanowiłam, że nie będą przez okres zwolnienia przeze mnie odbierane. Nikt mi cyrku z mojego zdrowia robić nie będzie.
Wczoraj bardzo nieśmiało zadzwoniła do mnie koleżanka. Bardzo sympatyczna, ale też singielka. Często wyśmiewamy jej próby znalezienia sobie towarzysza życia i moje wszelkie przygody z mężczyznami 😉 Ale wracając do rozmowy. Po wszystkich nieśmiałych i kurtuazyjnych pytaniach, wybadaniu mojego stanu zdrowia psychicznego i fizycznego w końcu zadaje mi pytanie;
-Chomiczku mój, a ten facet co w Ciebie pierdol…*** to powiedz mi- chociaż jakiś fajny był…?
Hahahahahaha! Pokładam się na biurku! Tylko ona mogła mi zadać takie pytanie 😀
-Ja cię proszę! Ja się śmiać nie mogę jeszcze za bardzo, bo mnie żebra pobolewają!
-Chomiczku, to jest bardzo istotne pytanie, bo nic się nie dzieje bez przyczyny i ja tak sobie od tych kilku dni myślę o tobie i może właśnie to wszystko było po to, żebyś ty sobie kochana życie ułożyła- mówi z prawdziwą troską i aż mnie rozczula.
-Kochana, muszę cię bardzo rozczarować, ale facet z tego, co go widziałam przez może 10 sekund to niestety porażka…
-Ojej… Ale naprawdę nic a nic…?
-NIC. Takie nieszczęście bez zęba na przodzie, w ubranku robotnika. No niestety.
-Chomiczku, to FATALNIE! Ty wsiadaj w samochód i próbuj JESZCZE RAZ!
Najpierw to ja muszę skombinować drugi samochód… Ale i tak nie wiem, czy nawet dla dobra wyższego będę go kasować 😉
P.S. Rozmawiam z koleżanką dzisiaj przez telefon (ta od nieudanej randki :-P) i mówię jej, że muszę kończyć rozmowę, bo późno się robi a ja muszę jeszcze wykonać telefon do tego człowieka, co we mnie wjechał.
-Chomikowa! Właśnie, właśnie! A fajny jakiś był? Bo to bardzo ważne jest!
Aaaa! Nie wierzę! Nie jest!
Mam wrażenie, że wszyscy naokoło mnie odczuwają większą desperację z tej mojej samotności, niż ja sama… 😛 Aż się boję, że teraz będą mi kazali wjechać pod pociąg, bo tam więcej pasażerów jest i więcej możliwości 😛