przecież jest tak pięknie…

Dwoje ludzi… Zastanawiające. Próbuję nie brać tego jakoś uczuciowo. Chciałabym podejść do tematu pragmatycznie… Jedno samo już od dłuższego czasu. Drugie podobnie. Jakoś pewnie przez przypadek gdzieś na siebie wpadli. Tak to już jest w tych opowieściach miłosnych. Zawsze gdzieś jakoś przez przypadek. Zbiegiem okoliczności. Niechcący.  Mają sobie tyle do powiedzenia. Śmieją się, żartują. Ona widać, że ostrożnie przechyla głowę, nieśmiało spogląda na niego i cały czas się śmieje. Tak miło patrzeć na kobietę, która dużo się śmieje, dzięki mężczyźnie. Ja sama zawsze miałam „problem” z takimi facetami. Wystarczyło, że cały wieczór inteligentnie rozbawiał mnie do łez i byłam zakochana po uszy… 🙂 Tak- zdarzyło się.
Patrzę na niego. Stara się, ale nie widzę tej samej iskry, która bije z jej oczu. Przecież  ciągle rozmawiają. O wszystkim. Oglądają te same filmy, omawiają ich treść. Słuchają tej samej muzyki. Potrafią bez końca wymieniać się linkami z ostatnio wysłuchanych utworów. Ale co najgorsze… Ostatnio zaczęli umawiać się na randki. Nie, nie wspólne. Dlaczego? Pytam DLACZEGO? Patrzę na nich z boku i widzę ludzi, którzy wspaniale się ze sobą dogadują. Gdzieś kiedyś może byli pogubieni ale teraz…. Aż serce ściska, kiedy się rozstają. Co się dzieje? Gdzie i kiedy coś poszło nie tak…? Moja N. mi mówi, że to przez chemię a raczej jej brak. Głupiutki Chomiczku… nie tylko N. tak mówi. Ty przecież też tak mówisz. Tylko nie wierzysz, żeby to miała być przyjaźń, bo ona w przyjaźnie damsko-męskie nie wierzy. Zresztą ja przecież widzę w jej oczach, że to nie jest przyjaźń. Właśnie dlatego nie wierzę w te przyjaźnie…
Pytam się więc CO POSZŁO NIE TAK…? Dlaczego dwoje ludzi tak idealnie dopasowanych gdzieś się mija…? To naprawdę ta chemia, której gdzieś zabrakło…? Przez tą chemię rozejdą się każde w swoją stronę poszukując feromonów, endorfin i Bóg wie czego jeszcze? Nie chce mi się wierzyć, że nawet nie próbują. Tyle czasu już nie próbują, stawiając sprawę na półce „przegrane”…
To nie są dla mnie „dobre dni”… Zaczęłam dużo myśleć. Nie wiem po co. Powiedzenie „myślenie sprawia ból” doskonale się u mnie sprawdza. Przecież jestem szczęśliwa. Szczęście bije z mojej twarzy, DO CHOLERY.
-Pamiętasz, Chomikowa mojego znajomego, którego Ci przedstawiałam?- pyta znajoma.
-Tak, pewnie, że pamiętam. Dość miły człowiek.
-Może was umówię? Przemek chętnie z tobą pójdzie na kawę.
Uśmiecham się nieśmiało. Ze smutkiem.
-Nie, dzięki. Powiedz, że jestem zajęta.
Okłam go po prostu. Perfidnie w oczy powiedz kłamstwo. To nic takiego. Kwestia wprawy.

Siedzę na fotelu u fryzjerki. Ma być pięknie. Za chwilkę będę jedną z najładniejszych na osiedlu. Zawsze z niecierpliwością zerkam w lustro i czekam na efekt. Teraz również. Patrzę w moje odbicie i gdzieś niespodziewanie napływają mi łzy.
-Chomiczku, wszystko OK? Co się dzieje?
Biorę głęboki wdech. Czuję lakier do włosów, szampon i odżywkę innej klientki gdzieś w środku pęcherzyków płucnych. Udaje mi się powstrzymać łzy pod źrenicami. Jeszcze tego by brakowało…
-Coś ty! Przecież wszystko super! Tak wszystko pięknie jest!

Zrzucam to przygnębienie na zespół napięcia przedmiesiączkowego. Nie mam innego wytłumaczenia.
Tylko że ja NIGDY nie miałam czegoś takiego, jak zespół napięcia przedmiesiączkowego.

99 odpowiedzi na “przecież jest tak pięknie…”

  1. Ludzie, nie wiedzieć czemu, mijają się. Idealne dopasowanie koleżeńskie wydaje się nie dość dobrym spoiwem. Dotrą kiedyś do pełnoletności w innym wymiarze, tej w dorosłości. Wówczas stwierdzą i ona, i on, że gdyby udało się zrobic jeden krok wiecej, wymknęliby się samotności.
    Oby przebudzenie nie zastało ich w objęciach siateczki zmarszczek…

    1. witam Cię Bello:)
      Myślę, że to chyba jednak chodzi o brak tej chemii i to z tego co widzę to tylko z jednej strony tej chemii nie ma. Szkoda.

      1. niestety bez chemii to się nie da. Tak jak bez mąki ciasta się nie zrobi… Ale czasami i chemia jest ale ludzie są skazani na niepowodzenie z racji sytuacji życiowych w których się znajdują.

  2. no niestety, ale chemii nie przeskoczy się, a to ważny aspekt życia, pomimo genialnego dogadywania się, bo, powiedzmy sobie szczerze, rozmowa to nie wszystko 🙂
    wiem coś o tym ………….

    poza tym jak coś kończy się, to po to by coś się zaczęło ………..:)

    a poza tym, będę powtarzać, lepiej nie myśleć, nie myśleć, nie ………żyć, po prostu żyć i cieszyć się dobrymi chwilami

    Niech uśmiech Ci wraca :))))))))))

    🙂

    1. Prawda…? Chemii się nie przeskoczy. Szkoda.
      Arte… ale mnie przeraża to nie myślenie. jeszcze trochę i będę wypruta z wszelkich uczuć. Nie wiem czy chcę.

      1. Nie myslenie to nasz naturalny stan, wtedy czujemy radosc i milosc wypelniajace cialo, nasza psychike. Niestety to co wiekszosc ludzi bierze za nie myslenie, to odwrotna reakcja na nadmierne myslenie, ktore ma swoje zrodlo w nadmiarze pragnien, lekow zamknietych w ciele jako energia elektromagnetyczna, ktore rozpoznajemy poprzez uczucia. Ten process to jest jak chustawka – deska podparta w srodku. Najpierw szybujemu do gory i potem na dol. Nasze myslenie to powoduje. Nie ma odwrotu …. jesli sie nie umie neutralizowac myslenia. Neutralnosc to lekarstwo na to. Tego sie trzeba nauczyc ….. i bedzie wiecej spokojnych, milych dni 🙂

          1. To zrob tak (jesli mi zaufasz 🙂 Kazda swoja wolna chwile poswiec na „zobaczenie siebie” w pracy, ktora spelnia wszystkie Twoje pragnienia, gdzie bedziesz otoczona ludzmi kochajacymi, szczerymi. Praca ta bedzie dobrze wynagrodzona i nie bedziesz nawet swiadoma jak czas w niej bedzie szybko mijal. Nie stawiaj ZADNYCH ograniczen myslowych co do tego co masz robic – daj zyciu, harmonii wybrac to co jest odpowiednie dla Ciebie TERAZ. Twoje marzenia i mysli maja byc skupione na TERAZ – chwili obecnej – zakladajac ze Ty ta prace juz MASZ !!!!! Nie ze kiedys sie pojawi !!!! TYLKO TU I TERAZ !!!! (to bardzo wazne). Gdy bedziesz tak myslec to pojawia sie mysli ktore beda Tobie mowic dlaczego to nie jest wykonalne. Te mysli sa z Twojej przeszlosci, starego doswiadczenie lub od innych „fachowcow” i wszystkie to negatyw. Odbijaj je poprzez neutralizacje, jesli mysl mowi ze cos jest niemozliwe to uzyj przeciwnosci – to wyzeruje obudwie polaryzacje. Zajrzyj do bloga o lataniu i skorzystaj z tego co napisalem. Kazda mysl mozesz przypisac do uczucia i jak to uczucie rozpoznasz, to mozesz cale uczucie usunac – a za tym poleca tysiace innych mysli (ograniczen) i bedziesz blizej celu niz dalej. Jesli bedziesz wytrwala to dostaniesz to co chcesz, a moze to przyjsc do Ciebie droga jaka sobie nawet nie mozesz jeszcze wyobrazic. Zbyt duzo zajeloby mi opisanie dlaczego tak nalezy robic, wiec to pomine. Jesli zrozumiesz ze nie pragne Ciebie oszukac, a chce Twojego dobra, to moze znajdziesz w Sobie odwage by sprobowac ?

            Rodowici „czerwonoskurzy indianie” gdy potrzeba bylo deszczu, odprawiali swoj slynny taniec. Robili to w kregu z kamieni i podczas tanca ….. wyobrazali sobie ze tancza po kostki w deszczu, ze woda rozbryzguje sie na uderzenie kazdej stopy o ziemie. Im bardziej bylo to widoczne w ich umyslach tym szybciej …. pola zostaly nawadniane.

            Sprawdz Sama czy to tylko bajki, czy moze jest w tym COS, o czym niewielu ma pojecie 🙂

            1. Alez oczywiście, że ja już wiele razy widziałam siebie w tej pięknej i wymarzonej pracy. Jak byłam na rozmowie kwalifikacyjnej w tej wymarzonej pracy to aż kwitłam z radości, że zaraz będe ją mieć i jak widać nadal jestem BEZ. Poza tym nie sądze, aby od mojego myślenia i wyobrażania sobie mojej idealnej pracy zatrudnili mnie w takowej ;P
              Ale nie zmienia to faktu, że jeszcze wierzę, że w tej idealnej pracy będę 😉

              1. Przeczytaj uwaznie ………wszystko co napisalem dzisiaj o myslach i uczuciach. Odnies hustawke uczuciowa o ktorej napisalem do tego zdania :
                „Jak byłam na rozmowie kwalifikacyjnej w tej wymarzonej pracy to aż kwitłam z radości, że zaraz będe ją mieć i jak widać nadal jestem BEZ.” Przypomnij sobie radosc i smutek jaki czulas.
                Wiara jest GLUPOTA !!! (Tu nie pisze tego by Ciebie obrazic). Wiara jest tam samo destrukcyjna jak jej przeciwnosc – zwatpienie. Jesli myslimy TYLKO negatywnie (niewiara), lub pozytywnie (wiara) to ma to te same dzialanie – NEGATYWNE dla nas. NEUTRALNOSC to rownowaga pozytywu jak i negatywu (yin/yang po chinsku). Uzywaj ZAWSZE obydwu … a dalej zajedziesz i nie bedziesz musiala dlugo na wiele rzeczy czekac. I zaznaczam jak zwykle – nie wierz w to co pisze a sprawdz! Daj sobie tylko sporo czasu bo nie wiesz co masz w „srodku”. jak zastosujesz zasady o ktorych wspomnialem to moze zobaczysz efekty. Wszystko jest w Twoich rekach …. i TYLKO w Twoim mysleniu, pozytywnym, negatywnym lub neutralnym 🙂

              2. ale napisałeś, że mam myśleć, że znajdę tą wymarzoną pracę. Dla mnie to to samo, co wiara. Myślenie, że będzie się miało to czego się chce to dla mnie wiara w to, że się to będzie mieć.

              3. Myslenie ze sie bedzie miec, a myslenie ze sie JUZ TO MA – to dwie rozne rzeczy!!! Ja nie napisalem ze masz myslec ze ZNAJDZIESZ prace (czas przyszly !!!!) Zostan z tym poprzednim zdaniem dluzej – daj mu uwage, obejrzyj go – nie mysl !!!!
                Wiara to zakladanie czegos w przyszlosci !!!. To nie dziala bo przyszlosci NIE MA – jest tylko terazniejszosc w ktorj zawarta jest CALA przeszlosci i przyszlosc – a ta ostatnia jest ciagle „plynna” zalezna od myslenia dzialania zrobionego w przeszlosci, ktora sie manifestuje w terazniejszosci, gdzie mozemy poczynic zmiany i wplynac na przyszlosc (tu pisze o psychice czlowieka, ktora sie przejawia na zewnatrz). Wszystko sie zawsze dzieje TERAZ nigdy w przeszlosci lub przyszlosci. Nawet jak myslisz o tym co sie juz stalo to przywolujesz pamiec tego do TERAZ. O przyszlosci (wiara) tez myslisz TERAZ. TYLKO TERAZ jest realne.

              4. Aaa- mam myślec, że mam… ale to wstawac codziennie o 6 rano i wychodzić do tej pracy…? Bo jak się wczuję w temat to jeszcze powędruję do tej pracy i zaparzę sobie u nich poranną kawę…….

              5. Mozesz zaparzyc nawet dwie kawy 🙂

                Ty masz zlikwidowac negatywy ktore sa w Tobie (a to TYLKO mysli i uczucia) ktore nie daja Tobie tego co chcesz – bo myslalas jenostronnie (jedna polaryzacja (albo wiara (pozytywem) lub negatywem (zwatpieniem). Twoje mysli to POTEGA – one TYLKO tworza Twoja przyszlosc. Zanim ruszysz palcem jest najpierw mysl. zaprogramowano Ciebie by zyc jak zyjesz w domu, szkole, kosciele. Ja Tobie mowie ze mozesz inaczej. ale musisz chceiec to Sama sprawdzic. Jak narazie to uwazasz to za bzdury. Zawsze mozesz tak myslec. Ale jak duzo potrzeba by sprawdzic to o czym pisalem? Nie musisz duzo robic TYLKO myslec, obesrwowac co sie w mumysle pojawi, wykopac kazdy negatyw i …. zycie pokaze Tobie efekty. Robi to kazdego dnia, tylko nie jestes swiadoma ze przezywasz Swoje myslenie w kazdej chwili, sekundzie. Jak nieduzo trzeba by to sprawdzic…..

              6. Ale jak ja mam do cholery myślec, że mam tę pracę???? Rozumiem, że mam wykopać negatywy (bo cały czas to robię, ale czasem hormonów się nie przechytrzy 😛 ) ale nie mogę myśleć, że mam pracę…

              7. Chomikowo! Nie wiem ile wiosen masz „w kalendarzu” ale mysle ze mozesz sobie przypomniec jak marzylas w dziecinstwie, czyz nie?. Tworzylas obraz czegos co chcialas. Mozesz to teraz uzywac. Wyobraz sobie miejsce pracy, ludzi usmiechniete twarze, mila atmosfere … itp.Jesli chcesz myslec o tym, to tez mozesz. Tylko nie limituj siebie w tym o czym bedziesz myslala. nP. mam prace w sklepie – to limitacja. Ty miej TYLKO dobra, ciekawa, prace. Nie badz specyficzna. ja wiem ze to bedzie dziwne na poczatki. Przyzwyczaisz sie. Zobaczysz. Obserwuj tylko mysli na NIE, jakie sie beda pojawiac. i daj im kopa, jaka metoda Ci latwiej. Proste jak drut, tylko na poczatku dziwne. Poizniej stanie sie norma, zobaczysz. To jak chodzeniem. Nie nauczylas sie od razu. Postaw pierwszy krok, a przyjda nastepne. beda upadki, ale wstan i proboj dalej. Potrafisz Uszy do gory. przeciez jestes Chomikowa !!!

              8. Minimax… no czyli jednak mam uzyć tej wyobraźni.” Wyobraz sobie miejsce pracy, ludzi usmiechniete twarze, mila atmosfere … itp.Jesli chcesz myslec o tym, to tez mozesz”- ja tak właśnie robię. I nie widzę siebie w sklepie. Widzę siebie w dobrej pracy, czyli WYOBRAZAM ją sobie. Tylko te wyobrażenia raczej mi tej pracy nie dadzą 😉 Obawiam się, że jak będe już na ostrzu noża (czyli bez środków do życia, co nastąpi jakoś za pół roku, jeśli normalnej i dobrej pracy nie znajdę), to wyladuję w tym cholernym sklepie jako sprzedawczyni.

              9. Nie sposob tu napisac wszystkiego na blogu. Jak chcesz wymienic opinie to masz moj email. Zapewniam ze nie gryze 🙂

                Co jest rowniez wazne w tym staraniu sie o cos w zyciu to pojecie czym jest strach. A kazda watpiaca mysl, ma tam swoje zrodlo.
                Strach odbiera, blokuje nam prawie wszystko co wartosciowe i powoduje ze czekanie na cos, czego swiadomie chcemy przedluza sie i w efekcie czesto nie dostajemy tego czego chcemy, a tylko namiastke tego. Malo kto rozpoznaje strach w sobie. Ja nigdy nie myslalem ze mialem go tak duzo. Im bardziej poddajemy sie strachowi, czyli myslom wyplywajacym z tej emocji i martwimy sie to sciagamy do siebie to o czym myslimy wtedy. Czyli jesli sie boisz ze cos zlego sie stanie to to bedzie manifestowane w zyciu. Tylko odwrocenie sie od negatywu pomoze. Ale do tego potrzebne jest zrozumienie jak to w nas dziala. Wiedza o Sobie jest bezcenna – bo przeklada sie na wszystko co przezywamy.

      2. Cos jeszcze dopisze. Uczucia sa tworzone przez mysli – TYLKO. Gdy mysli tworza uczucie to trwac ono bedzie tylko wtedy gdy nasze myslenie je dalej napedza. Uczucie mozna zmienic zmieniajac myslenie, po 4-5 sekundach pojawia sie nowe, zalezne od mysli jakie je tworza. Jesli cos czujemy przez dluzszy czas, szczegolnie gdy zmieniamy myslenie i to uczucie dalej jest, to jest to zamknieta w ciele emocja (enegia zgromadzona jak w baterii, akululatorze).
        Przyklad:
        Dziecko biegnie i upada kaleczac sobie np. kolano. Pojawia sie grymas, czesto placz i jesli ktos dorosly jest w poblizu to ten placz moze trwac dosc dlugo (dziecko uzala sie nad soba i szuka pociechy). Jesli nie ma nikogo w poblizu, to czesto dziecko podniesie sie szybko i pobiegnie dalej bawic. Zmiana mysli, ciekawosc i chec zabawy powoduje, ze szybko uraz jest zapomniany. U dziecka nie ma jeszcze duzo zgromadzonych w ciele emocji i te uczucia sa naturalnie zmieniane w kilkosekundowym czasie, jesli dziecko umie to zrobic i nie ma wpojonych zlych nawykow.

  3. Chomiczku,

    Pragnienie bycia kochanym/a jest tak gleboko zakorzenione w nas i tak wielkie, ze Row Marianski w porownaniu do tego jest tylko “malym rowem”. Sam to odkrylem w sobie, wiec nie sa to puste slowa. Tak jest u kazdego, domyslam sie. Te pustke zapelniamy od czasu do czasu zakochujac sie w kims, ale NIGDY zadna taka milosc nie wypelni tej odchlani w nas. NIE moze. Tak jak na wampira dziala tylko “swiecona woda” i dobrze naostrzony drewniany kolek, tak na wypelnienie tej potrzeby bycia kochanym, jedynym antidotum jest zrozumienie, ze ta pustka jest falszywa. Wziecie samei idei za fakt nic nie zmieni. To tylko dodatkowy klocek lego w scianie, ktora sami budujemy, oddzielajacej nas od tego kim naprawde jestesmy i ktora sprawia, ze ten row jeszcze glebszym sie staje. Panaceum na to jest TYLKO percepcja faktu, jedynej realnosci, ktora stanie sie TYLKO, gdy swiadomie rozbierzemy sciane ktora przez niezrozumienie cale zycie budowalismy. To mozna zaczac robic znowu TYLKO po intelektualnym zrozumieniu, ze myslami i uczuciami, naszymi pragnieniami i lekami budujemy te sciane.

    Przytocze teraz fragment ktory zamiescilem kiedys na innym blogu.

    Kazdy chyba jezdzil rowerem wiec ponizsze porownanie powino byc dla wiekszosci zrozumiale. Zeby jechac rowerem nalezy pedalowac. Im mocniej pedalujemy tym wieksza predkosc rozwijamy, ale gdy przestaniemy …. rower jeszcze przez jakis czas bedzie jechal, by w koncu sie zatrzymac. W dokladnie w ten sam sposob napedzamy swoje pragnienia (bycia kochanym, zdobycia materialnych dobr .. itp) a do tego wykorzystujemy mysli. One sa tym “rowerem” wewnatrz nas. Mysli to energia i one sprawiaja ze caly swiat sie “kreci”, a nasze cialo wprawiane jest w ruch i zaczynamy dzialac by osiagnac to co pragniemy. Im czesciej myslimy o czyms, tym wiecej motywacji mamy do dzialania i szybciej sprawiamy ze to sie dla nas zmaterializuje. W mlodosci nasiakamy od innych duza iloscia negatywnego myslenia (polaczenia mysli ze strachem, zloscia, zalem, apatia) i stad pojawia sie pozniej duzo negatywnych mysli typu: on mnie nie kocha, to mi sie nie uda … itp. Te mysli sprawiaja ze to co chcemy dostac oddala sie troche od nas i moze do nas nie trafic – jesli poddamy sie temu nastrojowi “defetyzmu” i pozwolimy tym myslom sie rozwijac. Gdy tego nie zrobimy to .. wczesniej czy pozniej osiagniemy cel. Jak koncowy efekt bedzie wygladal, zalezy od relacji myslowo/uczuciowego pozytywu i negatywu w nas. Zeby miec kontrole nad zyciem trzeba poznac siebie – swoje myslenie, a to zajmuje troche czasu. Trzeba sie nauczyc robic porzadek w naszym ogrodku myslowo uczuciowym, podlewac (dawac nasza uwage) temu co warte, a wyplewiac chwasty.

    Normalnie pojeta milosc i zaduzenie w drugiej osobie, pochodzi wlasnie od naszego myslenia. Im wiecej marzymy o ksieciu/ksiezniczce, wyobrazamy sobie jak to wspaniale bedzie, jak bedzie nas on nosil na rekach, obsypyweal kwiatami, kochal do bialego rana… itp. (a tak w rzeczywistosci nie jest – czyli sie to nie dzieje naprawde) …. tym bardziej naciagamy w sobie gume, ktora wczesniej czy pozniej strzeli w odwrotna strone i … mamy depresje. Im bardziej napedzilismy sie w przesadny pozytyw, tym bolesniejszy bedzie negatyw. Kazda mysl zawsze sklada sie z negatywu i pozytywu (takie jest prawo w materialnym swiecie) – czyli milosc i nienawisc sa jednym – jak moneta ktora ma dwie strony. Musimy doswiadczyc jednego i drugiego i nie ma od tego ucieczki, jest jedynie przesuniecie w czasie, ktory sprawia ze wydaja sie byc niezalezne – a tak nie jest. W momecie dostania zabawki mamy radosc z jej posiadania i w tym samy momencie zapisany nam jest smutek, ktory przezyjemy gdy ja stracimy. Co mozemy zrobic by nie cierpiec niepotrzebnie (a tego sie trzeba uczyc na wlasnych bledach) to zbalansowac swoje myslenie – czyli byc neutralnym. Brac rzeczywistosc taka jak jest, a nie tworzyc sobie w glowie obraz ktory nie istnieje. Wszystko co w zyciu przezywamy jest tylko i wylacznie efektem naszego myslenia.

    Milosc majaca swoje zrodlo w naszym mysleniu, oczekiwaniu by ktos nam cos dal, czego sami nie mamy, jest jak narkotyk. Jesli druga osoba nam to daje, to czujemy sie kochani. A jesli nie? Zazdrosc, zlosc i podobne temu uczucia wyrastaja jak grzyby po deszczu. Czy warto jest w zyciu byc narkomanem?

    Zeby poznac drugiego czlowieka dobrze trzeba czasu. Kazdy z nas jest w pewnym sensie klebkiem oczekiwan, przywiazan i awersji do rzeczy i ludzi. To poznaje sie w drugiej osobie po czasie i obserwacji faktow, a nie naszych wyobrarzen o nim/niej, lub na podstawie slow ukochanej osoby. Czy spotkanie mezczyzny ktory zapala do Ciebie uczuciem nagle i w takiej samej proporcji jak Ty do niego jest gwarantem ze ta milosc przetrwa? Wielu mezczyzn jak i kobiet, ktorzy nagle rozpalili w sobie uczucie, przestaje “pedalowac” po 2 -3 latach i szuka nastepnego “kwiatka” liczac ze juz tam znajdzie to czego naprawde szuka – przekonujac sie w efekcie, ze i tam tego nie ma (bo byc nie moze). Ale sa tacy cyklisci co potrafia pedalowac przez cale zycie 🙂

    Wolnosc w zwiazku dwojga ludzi jest moim zdaniem jedna z najwazniejszych rzeczy. Nie mam tu na mysli zle pojetej wolnosci – robie co chce i jak mi sie podoba. Jesli dwoje ludzi dazy sie uczuciem, to nie beda robic tego co rani druga osobe, ale nie beda sobie stawac na drodze w realizowaniu marzen, a wrecz przeciwnie beda sobie pomagac na dobre i na zle. To jednak w duzej mierze zalezy nie od uczucia a od madrosci zyciowej danej osoby.

    Tak naprawde wolni jestesmy tylko wtedy gdy pozbywamy sie totalnie przywiazania do ludzi i rzeczy – a to przywiazanie jest tylko w naszym umysle. Sami stajemy sie niewolnikami i sami mozemy przywrocic sobie swobode – choc dla wielu jest to bardzo ciezkie do osiagniecia. Jesli nosimy w sobie mase pragnienia, by ktos nam cos dal (milosc, pieniadze, powazanie…) to druga osoba odbiera to podswiadomie (czasami widzi to swiadomie) i czuje sie juz skrepowana (traci poczucie bycia wolnym). Jest to jedna z przyczyn szybkiego rozpadu zwiazkow.

    Prawdziwa wolnosc – to zarazem ta JEDYNA i niezalezna od niczego MILOSC, harmonia, spokoj. To jest to kim Chomiczku jestes !!!!!!!!!!!!!!! Wiem ze ciezko to przelknac, zaakceptowac, gdy chandra i smutek, od czasu do czasu zakryta przez chwilowa radosc lub inne pojawiajace sie uczucia, jest Twoim codziennym chlebem powszednim. A taka jest prawda. Uciekamy od tych nieprzyjemnych uczuc w ksiazki, TV, kino, imprezki, itd. Tworzymy sobie iluzje w glowie, byleby nie bylo konfrontacji z ….. bolem…….. jaki ciagle nosimy w sobie. Wszystkie pozytywne uczucia jakie tworzymy poprzez ucieczke pojawiaja sie na tle tego cierpienia, ktore jest z tylu – ktore daje to tlo. Ale TAK nie musi BYC. To mozna zmienic, ale potrzeba zrozumienia, checi, wytrwalosci …. i pewnedgo dnia odkryjemy SKARB, ktorego nigdy nie stracilismy, ktory tylko zostal “kurzem pokryty” i nigdy nie zmatowial, nie utracil swojego blasku, polysku i piekna. Odkrycie tego leczy wszyskie utrapienia, problemy wlacznie z sercowymi 🙂 Swiat nie bylby taki szary gdyby kazdy byl swiadomy tego kim naprawde jest.

    Pzdrv goraco i zycze duzo pogodnych dni 🙂

  4. Chomiczku ……………………………………………………………………………………………………………..
    kocham Cię moja Maleńka dziewczynko …
    tak po prostu…
    Ale jaszcze będzie pięknie…no będzie…
    musi byc…
    nosz q…

    1. Alu Kochana… My tu ciągle sobie mówimy, że w końcu musi być dobrze… Ja się staram, jak mogę. Już nawet myśleć przestaję a tu jakoś ciągle niekoniecznie…
      No nic. Pozostaje mieć cięgle nadzieję, w końcu ona umiera ostatnia 😉

      1. Jesli nie jestesmy wolni od wszystkich emocji zamknietych w ciele, ktore przynosza nasze codzienne mysli …. to brak mysli przez jakis czas oznacza, ze konrolujemy je, blokujemy z jakiegos powodu. To nie jest dobra droga. To dziala jak tama na rzece – tworzy presje, nacisk, konflikt – a ta bedzie sie objawiac niezbyt przyjemnymi uczuciami. Mysli trzeba TYLKO uwaznie obserwowac, nie wdawac sie w dywagacje z niczym co do glowy naplywa … i wtedy nie kontrolujemy, oceniamy, hamujemy przeplyw energi emocjonalnej, a „otwieramy” szerzej wrota w „wewnetrznej tamie”. To kiedys przyniesie stan bez mysli – a z tym bezprzyczynowa ciagla radosc i milosc 🙂

  5. Bywają dni, że każdy z nas może poczuć samotność nawet będąc w związku. Miałaś gorszy dzień, a do tego poszukiwanie pracy cię dołuje. Znajdziesz prace i znajdziesz faceta, będzie chemia i będziecie się dobrze czuć w swoim towarzystwie. Pozdrawiam

  6. A może czasem, zanim wszystko stanie się tak jak powinno, musi się totalnie zwalić? Musimy znaleźć się na krawędzi rozpaczy i smutku, beznadziei i utraty wiary? Nie zawsze tak jest, ale czasem dopiero od dna możemy się odbić. Mam nadzieję, że tym razem tak nie będzie. Dopiero z perspektywy czasu widać co było dla nas dobre i że na ogół nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Żeby chociaż to gadanie (pisanie) jakkolwiek pomagało…

    1. Bardzo madry punkt poruszylas Nitko.
      Tak sie dzieje gdy boimy sie zmian, trzymamy sie tylko starego myslenia i dzialania … i czesto nastepuje zalamanie, zawalenie – nasze sztywne myslenie i dzialanie to Tworzy. Zycie jest ciagla przemiana i gdy nie umiemy sie przystosowac to efekty sa bolesne. Sam to przezylem i wiem z doswiadczenia. Dla mnie bylo to bardzo bolesne … ale przynioslo ogromna zmiane. Nie zawsze do tego musi dojsc, jesli sami pozwolimy sobie na zmiane, szukaznie, sprawdzanie. Inaczej egoizm (sztywne przekonania i wiara) doprowadza do ruiny. Wtedy tylko branie wszystkiego takim jak sie dzieje, bez proby ratunku, rzucania siebie jak ryba bez wody (czyli wpadanie w zlosc, frustracje, zal, apatie) moze zalagodzic sytuacje. Dobity egoizm topnieje i… harmonia zaczyna dzialac, wszystko samo sie uklada…….. do czasu jak egoizm sie znowu odbudyje (powstanie z popiolow) i na abarot …. przychodzi ruina w roznej postaci….. az zrozumiemy co te ruine przynosi…… a to bardzo ciezka nauka.

      Pzdrv

    2. Niteczko 🙂 Mam nadzieję, że nie dojdę do kompletnego dna (bo zawsze może być jeszcze gorzej) i nie będę musiała az stamtąd się odbijać… Wystarczy mi to, co teraz 😉

  7. Chemia…
    Chemia jest przereklamowana.
    Motyle w brzuchu, myślenie przez większość dnia o drugiej osobie, zaskakiwanie, wymyślanie…
    Owszem, miły stan.
    Ale nijak się ma do późniejszego życia.
    Całe to zauroczenie trwa z pół roku, może rok. Patrzymy przez różowe okulary, nasz partner jawi nam się niczym anioł zesłany wprost z niebios.
    To jest prozaC życia :).
    A później jest proza życia… niby podobne, ale jak inne.

    Niestety – chemia pojawia się w momencie poznawania nowej osoby. Magia nieznanego, chęć poznania, niepewność „czy się spodobam”. To wszystko powoduje, że się staramy, że nam zależy, że „jest chemia”.
    Nawet seks na początku bardzo ładnie łączy w pary.
    A jak ludzie się znają dobrze… ba – przyjaźnią… tam miejsca na chemię brak. No bo gdzie tu miejsce na dodatkowe starania skoro się znamy, wiemy co lubimy… nie ma ryzyka odrzucenia, można na siebie liczyć.
    Uważam, że jeżeli ktoś się sprawdził jako przyjaciel, to jak najbardziej można spróbować stworzyć z nim coś więcej. Szanse są duże.
    Właśnie dlatego, że dobrowolnie i bez seksualnych zależności stworzyli coś wartościowego, mogą na siebie liczyć, dobrze się czują w swoim towarzystwie…
    Jeżeli tylko mają zbieżne poglądy na to jak chcieliby wychować dzieci i jakie mają plany na przyszłość – warto.
    A chemia… no motyli nie będzie. Za to będzie coś zdecydowanie większego 🙂

    1. Mówisz, że chemia jest przereklamowana? Ale 90% ludzi właśnie nią się kieruje, kiedy chce w coś wejść. Jakkolwiek to brzmi 😉 A pewnie, gdyby w opisanym u mnie przypadku oboje chcieli coś tworzyć, to by to tworzyli. A obawiam się, że z ich dwojga, to tylko jedna osoba chciałaby coś budować. Dla drugiej jest to tylko przyjaźń.
      Z całą resztą się z Tobą zgadzam 🙂 Po całym zauroczeniu ważne są inne kwestie i to one decydują o tym, czy związek będzie trwać czy nie.

      1. Ja wiem, że właśnie tym się ludzie kierują.
        Zresztą – chemia pojawia się automatycznie jak poznajemy nową osobę, która nam się w jakiś sposób podoba.
        Znamy ten schemat, jesteśmy nim karmieni… nic dziwnego, że powielamy.
        Tym niemniej nie uważam, żeby chemia była niezbędna. Ona tylko ułatwia… wyłącza rozum i hamulce. I często prowadzi na manowce.

        Często tak jest, że ludzie nie są przekonani do pomysłu związania się z przyjacielem.
        „A jak nam nie wyjdzie i go/ją stracę?”
        „No ale nie czuję chemii!”
        „Ale to jest była/były kogośtam…”
        Wyżej wymienieni – jeżeli faktycznie tak się lubią… może po prostu musi paść taka propozycja z którejś ze stron?

        1. Schemat znamy, ale jest on cholernie przyjemny 🙂 Kto nie lubi tej chemii… chociaż zresztą wydaje mi się, że nawet ludzie, którzy się znaja jakiś czas i zaczynają jednak tworzyć związek, to jakieś tam „motyle” się pojawiają i fascynacja tym wszystkim nowym.
          A ci z opowieści… Pewnie odwagi zabraknie. Pewnie wszystko umrze śmiercią naturalną. To nie są dzieci, które miałyby sobie mówić o swoich uczuciach. Przecież wszystko widać.

          1. „Wszystko widać”…
            Przeceniasz możliwości „widzenia” mężczyzn 🙂
            Zresztą przyczyny mogą być różne… najprościej zapytać.
            Oczywiście jest ryzyko, że się usłyszy odpowiedź z cyklu „jesteś dla mnie za grzeczny” 🙂
            Albo „a bo jak nam nie wyjdzie to Cię stracę”…
            Cóż – wtedy przynajmniej jest z czym polemizować.

            A „motyle”… no nie, niekoniecznie. Choć na pewno jest kilka ciekawych rzeczy do odkrycia, co sporo radości sprawia 🙂

            1. Najprościej zapytać … 🙂 Oj, SokoleOko- gdyby tak wszyscy pytali w momencie, gdy są niepewni tego wszystkiego, to świat wyglądałby zupełnie inaczej 😉 uż widzę Ciebie lub siebie siedząca naprzeciwko tej osoby, która nas zachwyca i zadajemy jej/jemu pytanie „Czy mamy szanse być razem?” Wybacz, ale ja bym chyba nie dała rady ;D
              Nie wiem… myślę, że gdyby tam coś miało być, to już by było.

              1. Kurde… zadałem kiedyś mniej więcej takie pytanie.
                Choć fakt, aż tak mi nie zależało…
                Usłyszałem właśnie, że „za grzeczny” i „przyjaciel i w dodatku współlokator” 😀

              2. O rany! Odwagę miałeś 😉 Nie wiem czy później wybranka zmieniła zdanie,ale czy no właśnie-nie uważasz, że gdyby naprawdę była zainteresowana,to coś już wcześniej by z tego było?

              3. Nie no… to nie była super-poważna rozmowa, więc aż takiej odwagi to nie wymagało. Choć chciałem uzyskać odpowiedź i ją dostałem.

                I faktycznie – gdyby była naprawdę zainteresowana, to już wcześniej mogliśmy być razem.
                Co nie zmienia faktu, że później jednak udało się dziewczę namówić i wcale nie było źle – ani ja za grzeczny, ani się nasza przyjaźń nie rozpadła 🙂

        2. Gdzieś kiedyś czytałem o jakimś królu, z dynastii Jagiellonów zdaje się, którego wygląd przyszłej małżonki, delikatnie mówiąc, nie poruszył wcale. Z bólem serca ożenił się z nią (polityka w końcu)…tworząc po latach bardzo udany i szczęśliwy związek.

          Na dłuższą metę chemia nic nie znaczy, bo jest tylko spoiwem które ma skleić na początek…ale z drugiej w naszych czasach i w naszej kulturze nie postawisz nikogo przed faktem dokonanym i nie będziesz go przymuszał do szczęścia.

          1. też mi się obiło o uszy o takim królu 🙂 Jednemu się udało- to już „coś” 😉 Zresztą… biorąc pod uwagę to, co się działo jeszcze jakieś 100 lat temu w Polsce, gdy małżeństwa z reguły były aranżowane przez rodziców (co nadal ma miejsce w innych krajach), to jakoś ludzie te rodziny zakładali i nawet dawali radę się nie pozabijać 😉 Tylko ilość dzieci z poza łoża małżeńskiego była chyba większa, niż teraz 😉 Chociaż… może to tylko efekt doskonałej antykoncepcji we współczesnym swiecie… Nie wiem już sama 😉 Myśli mi się kłębią i trudno mi je ustawić w posłuszeństwie 😉

            1. To może by do sejmu wprowadzić prorodzinny projekt o losowaniu współmałżonka 😉 ? Co roku jakiś procent niezwiązanych urzędowo 25+ dostawałby skierowanie (coś jak wezwania do wojska 😛 ) i brałoby udział w losowaniu drugiej połowy na szczeblu wojewódzkim. Można by dodatkowo o tym robić jakiś reality show, to może by się samo sfinansowało 😉 .
              Tak to byśmy wysunęli na czołówkę frontu walki z chemią wszelaką 🙂

              1. 😀 Słuchaj, Ty to Chłopaku zgłoś gdzieś do jakiegoś Ministerstwa 😀 Jest to projekt doskonały i gwarantuje wzrost populacji polskiej. Co się będą, cholera jasna pasożyty społeczne pod postacią singli plątały po tej Polsce! Będą się dzieci rodzić, będzie się gospodarka rozwijać. Ha! taka prawie że utopia. „Prawie”, bo we więzieniach może miejsc brakować dla tych, co to zostali skazani za przemoc domową 😉

              2. A pewnie, że zgłoszę. Taki to będzie projekt obywatelski. Tylko 100 tysięcy podpisów muszę zebrać. Pomożesz 😀 ?

              3. Chcesz mi zycie zrujnować???? A co, jak mi wylosują takie niestęśtie 160 cm, łyse, z poczuciem humoru Najwyższego Kaczyńskiego??? Bedziesz mi paczki do tego więzienia przynosił???? 😛

              4. Nigdy nie wiesz czy po 5 latach związku z takim niepozornym nie stwierdziłabyś, że to miłość Twojego życia 😉

              5. Po 2 latach leczyłabym się psychiatrycznie lub siedziała w tym więzieniu 😉 Nie wiem co lepsze… zalezy jakie leki by mi przepisał psychiatra 😉

  8. oho…ktoś tu widzę wrócił do mojego ulubionego nastroju…a już się obawiałem, że nie będzie dywagacji moralnych 😉

  9. Co sprawia, że patrzysz na jednego człowieka i nie wiedząc o nim nic w jednej chwili widzisz całe swoje alternatywne życie u jego boku, a drugim razem rozmawiasz z kimś, świetnie się dogadujesz i nawet przystojny z niego facete więc myślisz sobie „może umówię go z moją koleżanką”? Tego chyba nikt do końca wyjaśnić nie potrafi. Mówi się, że to chemia. Może to właśnie to. Niewyczuwalne świadomie coś co ta osoba wydziela. Może jakiś schemat, który gdzieś w dzieciństwie wbił się w głowę i człowiek nie potrafi go pokonać, bo nie wie nawet, że on istnieje. Pewnie romatycy powiedzieliby, że to dusze, które znają się od wielu wcieleń i szukają za każdym razem. Jedno jest pewne, między osobami musi się wytworzyć to ulotne coś. Jeśli chociaż z jednej strony tego zabraknie to nic ze związku nie będzie. Czasami jest tak, że to coś jest a później się ulatnia i wszystko też się rozpada.
    W przypadku, który podałaś za przykład być może fizycznie ona mu się nie podoba. Może wie, że szukałby w życiu czegoś innego i nie chce dziewczyny skrzywdzić. Nie zawsze samotność to wystarczający powód by pchać się w związek, który do końca człowieka nie zadowala.
    Co do Twojego stanu, ja to nazywam depresją. Też mi się zdarza i nie ma nic wspólnego z cyklem hormonalnym. Niby nic się nie dzieje. Niby wszystko jest ok. Niby jeszcze wczoraj człowiek był szczęśliwy a jednak ma poczucie, że życie jakoś inaczej powinno wyglądać.

    1. Pewnie masz sporo racji Jane. Pewnie najlepiej by było, żeby jednak kontakt urwali, bo dla Niej to tkwienie w czymś, co się nie wydarzy.
      Depresja…? Chyba jest dłuższa. Choć w okresie jesienno-zimowym nie jest trudno o depresję. Kurdę.

      1. Dla niej pewnie byłoby lepiej, żeby kontakt urwali. Obawiam się jednak, że to właśnie ona będzie ten kontakt podtrzymywać. Bo może kiedyś… W końcu pewnie to jej oczekiwanie umrze śmiercią naturalną. Może też zabić je pojawienie się innej kobiety w jego życiu. W najlepszym wypadku w jej życiu pojawi się ktoś.
        Niektóre osoby potrafią jakoś tak przemyślanie podejść do tematu związku, na zasadzie „dobra jest, miła, ładna, to czego więcej szukać?” ( to samo w męskiej wersji). Zawsze jednak mam wrażenie, że to takie patykiem na wodzie pisane, bo co jak pojawi się ktoś, kto zawróci takiej osobie w głowie?
        Wszystko przez ten okres jesienno – zimowy. W nocy umysł inaczej pracuje i łatwiej popada w stan umartwienia a teraz noc trwa długo…

        1. Czy ja wiem czy takie „patykiem po wodzie?”
          Zawsze po iluś tam latach związku pojawia się rutyna, brak efektu nowości…
          I wtedy ludzie są podatni na „zawrócenie w głowie” – bo nowe, inne, interesujące.
          Dotknąć to może każdego – czy to zakochanego „z chemią” czy „z głową” 🙂

          Moim zdaniem raczej ludzie którzy prezentują „przemyślane” podejście do tematu maja większe szanse, żeby oprzeć się pokusie. Właśnie dlatego, że poważnie przemyśleli związek z tą a nie inną osobą, wzięli pod uwagę wady i zalety… Nie ma ryzyka, że różowe okulary spadną i będzie się miało ochotę uciec z krzykiem 🙂
          Choć pewności nie ma nikt – jak człowieka trafi strzała amora to i rozum niewiele może 🙂

        2. To dość mądra dziewczyna i z tego, co wiem to już sama próbuje ten kontakt urywać i ograniczać. Dla własnego zdrowia. Bardzo mądre posunięcie. Sama też bym tak pewnie robiła……
          A co do tego związku „patykiem pisanego”, to wiesz… jak wygaśnie chemia, to też możemy być podatni na nową „chemię”. Trzeba tylko trochę rozsądku. Wiedzieć, kiedy się wycofać.
          Pisac łatwo…

          1. Może to tylko ja tak odbieram, że bez chemii samą logiką nie na długo da się coś zbudować. Owszem chemia z czasem wygasa ale wtedy jest już przywiązanie, zaangażowanie. Oczywiście zawsze można być podatnym na nową chemię ale wydaje mi się, że to trochę jak ze szczepionką, po kilku chemiach człowiek wie, że to kiedyś minie. Jeśli zaś się tej chemii nie przeżyje to się za nią tęskni.

      2. Niestety masz rację. Ciężko jest coś zbudować gdy budować chce tylko jedna osoba a drugiej wystarczy to co mają. Kto tu ma rację i kto powinien dla czyjego dobra ulec…a żadne tu przecież źle nie czyni?

        Jane mądrze pisze, to zaangażowana strona będzie walczyć o kontakt, chociaż powinna być osobą która go zakończy. Dla własnego dobra i zdrowia…może nie tyle zerwać i uciec (bo myśli „co jeśli?” będą prześladować przez długi czas), co raczej zebrać się na szczerość i porozmawiać.
        Z przyjacielem jest o tyle łatwiej, bo nie będzie obojętny, nie będzie chciał skrzywdzić. I może na początku jest strach przed odpowiedzią której nie chcemy słyszeć ale jeśli potrafimy ją zaakceptować to potem przychodzi ulga, że mamy to już za sobą.

        Sam miałem nieprzyjemność doświadczyć tego z obu stron. Pal licho jak mnie trafi. Postawię sprawę jasno i w razie czego jakoś się pozbieram. W drugą stronę miałem wyrzuty sumienia, że nie mogę dać z siebie więcej i ktoś inny przez to cierpi. A kobiecie generalnie trudniej powiedzieć to pierwsze słowo.

        1. Takitam… zebrać się na szczerość…? Ile ludzi ma w sobie tyle odwagi, żeby zebrać się w sobie i powiedzieć co się czuje…? Ja np. nie mam tej siły i chyba nie dałabym rady postawić „sprawy jasno”. Jeśli nie widziałabym wyraźnych znaków od faceta, to uznałabym po prostu, że nie jest mną zainteresowany i z podkulonym ogonem ograniczałabym kontakt. To wszystko przez ten jakiś lęk przed odrzuceniem… Pewnie te wstrętne chochliki zwane kompleksami dolewają oliwy do ognia 😉

          Oj, masz rację… też mam straszne wyrzuty sumienia, gdy nie mogę dać z siebie więcej, niż ktoś by oczekiwał. Już raz nawet wyczuwałam, że ktoś chce ze mną przejść przez taką okropną rozmowę i wymigiwałam się jak tylko się dało, żeby tylko nie musieć przez to przechodzić 😉 OKROPNE… Najgorsze, że do tematu próbował wracać kilka razy. Wyrzuty sumienia głębokie na odległość Rowu Mariańskiego 😉

          1. Takie rozmowy zawsze są trudne. Takitam ma rację, że kobiecie ciężej się zebrać na odwagę. Ma też rację, że takie wyjście byłoby najlepsze. Szczera rozmowa i potem jakoś sobie dam radę. Najczęściej jednak kończy się cierpieniem w milczeniu.
            Mam nadzieję Chomikowa, że ta dziewczyna zdobędzie się na ograniczenie i zerwanie tej znajomości a nie będzie tylko sobie obiecywać, że to zrobi. Z uczuciami niestety czasami jest tak, że nawet gdy wiemy, że dla naszego własnego dobra należałoby coś zrobić i obiecujemy sobie, że teraz to już na pewno postąpimy tak jak należy, to jednak zawsze znajdzie się powód by tego nie robić.

              1. Myślę, że to po części kwestia tego czego uczy nas kultura. Kobieta ma jakiś wewnętrzny opór przed otwartym postawieniem sprawy. Gdzieś tam drzemie w większości z nas streotyp, że to mężczyzna ma być aktywną stroną. Powiedzenie, nawet do przyjaciela „zakochałam się w Tobie” albo „mam nadzieję na coś więcej” jakoś kłóci się z tym wewnętrznym streotypem.

              2. No nie wiem… Ja tam bym po prostu nie miała odwagi, bo myślę, że zrobiłabym z siebie idiotkę… bo skoro facet nie daje zbyt wielu znaków, że jest zainteresowany, to skąd miałoby wziąć mi się w głowie, że chciałby spróbować ze mną coś tworzyć..?

              3. W takiej sytuacji z propozycją/sugestią musi wyjść strona, której bardziej zależy.

                Jeżeli są przyjaciółmi – jedno nie chce drugiemu zrobić krzywdy.
                A próba bycia razem to spore zobowiązanie.
                Przecież w taki związek trzeba zainwestować czas, poświęcić wolność. I jest ryzyko, że któreś z takiego związku wyjdzie poranione – właśnie to, któremu bardziej zależy.

                Dlatego ciężko oczekiwać od faceta, że sam zaproponuje dziewczynie, która do niego coś czuje, że może spróbują…
                Z jego punktu widzenia byłoby to duże ryzyko, że zrobi jej krzywdę. Zbyt duże.

                To ona musi przekonać go, że chce spróbować – nawet jeżeli ryzykuje, że „zmarnuje” rok i wpadnie w depresję.

              4. No oczywiście, że w tym wypadku kobieta (czyli ta, której bardziej zależy) musiałaby zainicjować taką rozmowę. Tylko że ona widzi że zainteresowanie tego faceta jest raczej czysto przyjacielskie. No ja np. na jej miejscu nie miałabym odwagi, bo skoro facet nie robi nic poza przyjacielskie kontakty, to raczej nie jest zainteresowany. I te ich randki z innymi… No tragedia.

              5. No i nie musi być zainteresowany. Raczej doprowadzony do stanu „a co mi szkodzi w sumie?” 🙂
                A później… różnie może być 🙂

              6. „A co mi szkodzi”? Straszne 😛 Nie chciałabym wchodzić w coś takiego i codziennie się zastanawiać czy mnie pokocha czy może to dzisiaj mnie zostawi 😉

              7. No pewnie… bez sensu…
                lepiej od razu uciec i nawet nie spróbować 🙂

                Choć fakt – jak jednej stronie bardzo zależy, to kiepsko.

              8. Spróbować i potem ryczeć przez dwa miesiące? No nie wiem… Jak na początku nie pokochał, to nie sądzę, żeby później pokochał… Ja już tak raz w życiu czekałam aż mnie taki jeden pokocha. Źle to się skończyło i nie chciałabym tego powtarzać 😉

              9. A wiesz, że każde zakochanie niesie ryzyko ryczenia? 🙂

                Może lepiej ogłosić singielstwo 😀

                Pokocha lub nie… Ciebie nie pokochał, a ja mogę podać inny przykład, gdzie jednak pokochał…

                W filmie Forest Gump padła kwestia „życie jest jak pudełko czekoladek – nigdy nie wiesz na co trafisz”.
                Dodałbym do tego, że jakiś zgrywus dorzucił tam gówno zawinięte w papierek…
                Ale czy to zaraz powód, żeby nie jeść czekolady? 😀

              10. Pewnie, że każde zakochanie niesie ryzyko rozczarowania, ale zastanawianie się ciągle „już kocha, czy jeszcze nie?” „może jednak nie pokocha?” „co zrobić,aby być jeszcze doskonalszą?” nie byłoby na moje siły- tu jest chyba większe ryzyko, że się jednak nie uda. Przecież oni się znają i to nie miesiąc, więc mniej więcej wiedzą czy coś może z tego być. No ja np. zawsze w takich wypadkach wiem- albo mi iskrzy na początku albo już mi nie zaiskrzy 😉

              11. Chomiczku… takich rzeczy nie wie nikt… nawet Ty 🙂

                A w związku trzeba być sobą, a nie chodzącą doskonałością 🙂

              12. no ale jak kochasz… to przecież chcesz być dla Tej Osoby kimś doskonałym i wartym tej miłości, hm? Tym bardziej, jeśli ma Cię dopiero pokochać (sic! ). Starasz się itd, czyż nie…?

              13. Doskonałym? Nie…
                Bo doskonałość nie istnieje – my sami nie do końca wiemy czego chcemy lub zmieniają się nam potrzeby w zależności od nastroju i faz księżyca.

                Albo mnie ktoś pokocha takim jakim jestem (choć oczywiście z drobnymi modyfikacjami – nie warto bronić przywileju zostawiania brudnych gaci i skarpet gdzie popadnie jak ostatniego bastionu wolności 😀 ), albo szlag mnie trafi w którymśtam roku udawania kogoś, kim nie jestem i nie chcę być.

              14. SokoleOko, nie wierzę, że gdy kogoś kochasz, to nie starasz się dla niego? Nie wierzę, że dla miłości nie nauczysz się choćby podstaw języka chińskiego 😛 jeśli ja jestem w stanie iść do kuchni i od czasu do czasu coś ugotować (i to coś zjadliwego 😉 ), to naprawdę jest to „coś”. Nie pójdę do kuchni dla nikogo, kogo nie kocham. Zrobisz różne rzeczy dla kogoś, kogo kochasz. Tylko dlatego, że kochasz tą osobę. I dla tej osoby jesteś w stanie sprzątnąc te cholerne skarpetki, które stoją w kącie 😛 będąc z kimś, kogo kochasz nie jesteś taki sam, jak wtedy gdy byłeś singlem. Człowiek się po prostu STARA. Jeśli nie chce tej osoby stracić rzecz jasna 😛

              15. Podsumowując wszystko zgadzam się w całości z Chomikową. Może dla faceta kobieta doprowadzona do stanu „a co mi szkodzi spróbować” jest ok. Myślę jednak, że większość kobiet nie chciałaby być taką panią „a co mi szkodzi” dla faceta. Większość z nas, jeśli nie wszystkie, chce być tą jedyną, kochaną, dla której facet jest zdolny góry przenosić. Nie twierdzę, że każdy facet to wie od razu. Jednak jeśli po jakimś czasie znajomości tego nie wie to raczej to nie jest ta osoba… Ja będąc panią „a co mi szkodzi” czułabym się przez całe życie jak nagroda pocieszenia. Zastanawiałabym się czy naprawdę jestem taka kiepska, że nie zasługuję na faceta, który będzie ze mną dla mnie samej a nie dlatego, że nikogo lepszego nie znalazł.

              16. Ehh… no przecież mowa tu ciągle o samej próbie bycia razem.
                Nie twierdzę, że tak ma wyglądać całe życie… Bo jeżeli faktycznie miłość się nie pojawi, to to nie ma sensu.
                Ale miłość pojawia się później i trzeba dać sobie szansę na sprawdzenie się.
                I czy tą szansę damy sobie w wyniku „chemii” czy rozsądku – nie ma moim zdaniem znaczenia.
                Ale od czegoś trzeba zacząć.

                Chomikowa – pewnie, że się staram. Ale bardzo rzadko robię coś wbrew sobie.
                Jeżeli nie lubisz gotować – zgodzisz się na rolę kury domowej gotującej codziennie obiadki mężowi?
                Jeżeli ja nie lubię sprzątać – będę co tydzień robił generalne porządki?
                Możemy udawać przez rok, dwa… żeby się wydawało, że już jesteśmy po prostu cód, miód i orzeszki.
                Ale po kilku latach takiego udawania albo zgorzkniejemy, albo przestaniemy udawać. I w obu przypadkach partner ma prawo czuć się oszukany.
                Więc tak – masz rację. Staram się. Ale pewnych granic nie przekraczać nie należy.

              17. Zależy o co pytasz. Czy o to co łączy kobietę i mężczyznę czy o to co może łączyć człowieka z inną żywą istotą i nie ma podtekstu erotycznego. Między kobietą i mężczyzną to coś co łączy troskę, oddanie z pożądaniem i z czasem przeradza się w to drugie uczucie, którym jest taka miłość jaką można czuć zarówno do mężczyzny jak i do dziecka, zwierzęcia czy każdej istoty. Polega ona na tym, że gdy ta druga istota cierpi to człowiek gotowy byłby się z nią zamienić. A gdyby mu powiedziano, że może oddać kilka lat własnego życia by ta istota żyła dłużej to nie musiałby się długo zastanawiać by się zgodzić. I nigdy za nic na świecie nie skrzywdziłoby się tej istoty. Wierz mi, że takie uczucie istnieje. Czy może się zdarzyć między kobietą i mężczyzną? A czemu nie? Skoro można tak pokochać psa, kota czy gryzonia to dlaczego by nie partnera życiowego?

              18. Właśnie Jane 🙂 Znów mnie rozumiesz 🙂 Kobieta chce być ta jedyną, ukochaną i najwsapnialszą 🙂 A nie kimś na zasadzie zapchaj-dziury;) No może i się ją pokocha, ale nie wiem czy to będzie takie trwałe. Mam wrażenie, że jakby pojawił się tylko ktoś odrobinę fajniejszy, to stałabym się juz „byłą” dziewczyną. No nie chciałabym. Zdecydowanie NIE.

              19. Myślę, dziewczyny, że jak już pokocha, to szanse na to że Was zostawi są dokładnie takie same jak w przypadku miłości wynikającej z chemii 🙂

              20. „Kobieta chce być ta jedyną, ukochaną i najwspanialszą”… a potem uważa, że jednak ten związek jest zbyt nudny…

          2. Kobieto! Puchu marny … biedaka jeszcze unikami dręczyłaś zamiast dać mu się wygadać 😛 .

            Z jednej strony, faktycznie jeśli gość w żaden sposób się nie interesuje to najprawdopodobniej nie jest zainteresowany (proste 😛 ) … ale, no właśnie… często ta zaangażowana strona nawet mimo to będzie się łudziła, póki nie dostanie prawdy prosto w twarz. Inna możliwość jest taka, że facet może być też nieco nieśmiały i potrzebować jakiejś zachęty – tu nawet nie trzeba się specjalnie otwierać, wystarczy wyjść z drobną inicjatywą (w końcu zaproszenie na kawę to nie wyznanie miłości). Jak już tu się nie uda to albo facet dupa albo faktycznie nic poważniejszego nie czuje.

            1. No wejdź w moja skórę Takitam! Przeżyłam dwie takie rozmowy z tym gościem! Trzeciej już bym nie udźwignęła 😛

              A tamci to na kawach byli, mają stały kontakt i tak… o! Wszystko wisi. Niech sobie poopowiadają jeszcze o kolejnych randkach, to już na pewno ich to do siebie zbliży 😛

  10. Mimo ze jest zbyt duzo moich wpisow na tym blogu, to dodam jeszcze ten jeden, najwyzej Chomikowa mnie zablokuje 🙂 Jesli sami chcecie …..to …….. przemyslcie moje pytania.

    Dzielimy sie tutaj swoimi opiniami, przezyciami, zauwazamy pewne zbierznosci i przeciwienstwa w tym jak postrzegamy zycie. Kiedy smiejemy sie i wyglupiamy to jest zrozumiale. Ale gdy tematy sa bardziej powazne to ….. czy to w jakis sposob ma wplyw na to jak dalej zyjemy, jakie wybory robimy? Czy tylko szukamy towarzystwa dla zabicia czasu? A moze jest inny powod dlaczego tu jestesmy?

    Czy te nasze rozmowy nie sa po czesci jak np. AAA spotkania, gdzie ludzie przebijaja sie w opisywaniu wlasnych “osiagniec” ? Ja mam duza rane na glowie, maz zrzucil mnie ze schodow …. a ja polamalam nogi w wypadku, …….. ja mam jeszcze gorzej bo jezdze na wozku inwalidzkim, mam nogi sparalizowane…… a moj znajomy zostal sam bo cala rodzina sie spalila zywcem (on ocalal bo pil z kumplami) … itp.

    A moze wystarcza nam ze wiemy ze nie cierpimy sami ? Jesli widzimy ze inni robia te same bledy co my, to nam latwiej jest zyc? Czy o to chodzi?

    A moze nie powinnismy sie wogole nad takimi pytaniami zastanawiac?

    1. A może po prostu w kupie raźniej? 🙂 Jak sam zresztą napisałeś 🙂 Minimax, nie wierzę że nie ma chwili, w której nad czymś się nie zastanawiasz, coś Cię nie zaboli itp. Zresztą gdyby tak było, to też nie byłoby Ciebie tutaj 🙂

  11. Masz sporo racji. Również uważam, że kobieta wygląda najpiękniej, gdy się smieje. Miłość nie jest matematyką, dlatego też ludzie w jej przypadku nie zawsze postępują logicznie 🙂

  12. No to Ci zazdroszczę, bo ja prawie co miesiąc mam silne objawy PMS – oj, bywam trudna w te dni (jakbym ogólnie była łatwa 😉 ).

    Kochana, czasami przychodzi taki czas, że patrzymy na życie przez łzy, ale to na szczęście mija. W moim odczuciu to może nie chemii a odwagi zabrakło – boimy się wyśmiania, odrzucenia, zranienia – często właśnie dlatego tracimy coś ważnego. A przecież od tego się nie umiera – tylko ambicja jakiś czas boli. Zyskać zawsze można więcej, niż przegrać. Przesyłam Ci moc pozytywnych myśli. Trzymaj się ciepło!

    1. Ojej… jeszcze bardziej warczysz w te dni? 😉 To ja na miejscu Twojego Męża wyprowadzałabym się na :”te dni” do piwnicy 😉
      Masz rację Mona, ambicja boli i spada poczucie własnej wartości… Nie umiałabym postawić sprawy jasno… Bo przeciez, gdyby facet chciał, to coś by z tego było. Dzwoniłby, pisał po kilka smsów w tygodniu itp- no takie standardy 😉
      A za pozytywne myśli dziękuję. Przydadzą się.

  13. Chomiczku drogi!
    Doskonale pamiętam takie stany u siebie, z różnych powodów, ale najczęściej oczywiście była to samotność. Zwykłam mawet mawiać że samotnie łatwo jest znosić porażki ( zawsze można pomóc sobie % 😉 ale naprawdę trudno jest kiedy nie ma z kim świętować sukcesów. Jeszcze jakiś czas temu to ja moglabym popełnić ten wpis ale wszystko się zmienia! i chociaż do tej pory powtarzam ze po wszystkim co przeszłam poszukując i prostujac swoje życie nie mam odwagi od tak powiedzieć komuś wszystko będzie ok bo po pierwsze taka obietnica to wielka odpowiedzialność a poza tym to chyna najbardziej irytujące co można usłyszeć 😉 ale z pełną odpowiedzialnością mogę ci powiedzieć ze trzymam kciuki i wierzę w Ciebie! pozdrawiam serdecznie!

    1. 🙂 See, wiem że w końcu będzie dobry dzień. Tylko trzeba o te dobre dni mocno walczyć. Mam nadzieję, ze siły mi tylko wystarczy. Cieszę się, że u Ciebie dobrze 🙂 Wiesz- takie słowa, że u kogoś było nie najlepiej a potem zaczęło być dobrze bardzo podnoszą na duchu 🙂
      ściskam 🙂

  14. Chomikowa,

    wiesz kiedyś miałam Przyjaciela, takiego naprawdę MEGA porządnego Przyjaciela: mogłam na niego liczyć w każdej chwili w złej, dobrej, radosnej, smutnej.. Był fajnym facetem, a tam BYŁ, jest nadal jest fajnym facetem.. Oczywiście, że się kłóciliśmy bo mieliśmy różny światopogląd. On mnie „Wychowywał” na swoją modłę.. Bo ja byłam bardo młoda i bardzo głupia, a on był 3 lata starszy ale życie go nie głaskało po głowie. Dojrzał dosyć wcześnie. Fajny facet naprawdę fajny.. No i tu mógłby być happy end Bo on wysoki i bardzo bardzo przystojna a ja cóż ja go kochałam. To była miłość wielka i piękna.. Tyle że on nie czuł tej przeklętej chemii.. Ofiarował mi przyjaźń tylko i aż.. a ja? Ja chciałam urodzić jego dzieci i się z nim zestarzeć.. Bardzo to smutne, do dziś mi smutno, bo żaden inny nie mógł, nie może się z nim równać.. i on jest sam i ja jestem sama..

    1. Smutne jest to, co piszesz… Bardzo smuci mnie też to, że jednak chemia jest najczęściej wyznacznikiem tego, czy z kimś będziemy czy nie… I ja to rozumiem, bo sama nie wyobrażam sobie bez tej chemii wchodzić w jakikolwiek związek… 🙁 Wiesz… może kiedyś jednak uznacie, że jesteście dla siebie stworzeni… Może musi to potrwac jeszcze wiele lat… Podobno wtedy ludzie wiąża się ze sobą, bo widzą to, czego nie widziało się wcześniej… Marne pocieszenie…
      Mam nadzieję, że znajdziesz innego kandydata… Trzymam kciuki 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.