Ostatnie dni w Polsce.
Pamiętam, kiedy ponad rok temu wściekła na całe swoje życie, na brak chęci i przede wszystkim siły do podejmowania jakichkolwiek działań, trafiłam w sklepie na podkoszulkę z napisem „Someday I’ll fly away„. Stanęłam w przymierzalni i się popłakałam. Tak bardzo wszystko było nie tak, jak powinno. I tak bardzo chciałam, żeby w moim życiu pojawił się jakiś impuls, który pozwoli mi zadziałać, uciec i coś zrobić. Bardzo wierzyłam, że nadejdzie dzień, kiedy się uda. Ta podkoszulka miała być moją motywacją i nadzieją.
Leci ze mną 🙂
Przygotowania do wyjazdu rozpoczęły się już kilka tygodni temu, ale tak naprawdę ten tydzień kopie mnie po tyłku. Najbardziej bałam się powiedzieć dziadkom, że wyjeżdżam. Dla nich wyjazd jakikolwiek i gdziekolwiek to „niebezpieczna zachcianka”. Życie powinno się spędzać z rodziną. I Sierściem (kotem). W domu rzecz jasna. Czułam, że babcia wpadnie w rozpacz a dziadek niebezpiecznie się nadnie i nie odezwie się ani do mnie ani do Rodzicielki przez wiele miesięcy…
-Dziadki! Dostałam pracę, o którą się starałam- informuję ich dość ostrożnie.
-O, no to dobrze, Wnusiu. To gdzie będziesz pracować?- pyta babcia.
Biorę głęboki wdech. 1,2,3,4…
-Bałkany, babciu- poszło. Ufff. To teraz szybko uciec i nie słuchać tego, co mnie czeka…
-A! No to pięknie! Tam jest podobno bardzo ładnie!- ekscytuje się babcia a ja oczom własnym nie wierzę. Gdzie łzy, rozpacz, wyrzuty?
I tak mijały tygodnie. Czasem tylko dziadek zadał mi jakieś nieprzytomne pytanie:
-To gdzie ty, Malutka będziesz tą stewardessą?
-Na jak długo jedziesz na te wakacje? Na 2 tygodnie?
-A jak cię tam gdzieś sprzedadzą?
Cierpliwie odpowiadałam na pytania, tłumaczyłam i wydawało mi się, że jakoś sytuację ogarnęłam.
Ostatnie dni przed wylotem to już jazda bez trzymanki. Jestem na ekstremalnej huśtawce emocjonalnej. Ekscytacja miesza mi się z głębokim lękiem. Najbliżsi mi nie pomagają. Moje dziewczyny żegnają mnie ze łzami w oczach. Rodzicielka widzę, że plącze się chaotycznie po domu bez jasnego celu. Moja N. cały czas mi wmawia, że ja tam zostanę i ona tego nie zniesie. Przyszywany Ojciec zabrania mi wracać do Polski. A ja zaczynam już tęsknić nawet za dzieciakami moich dziewczyn 😛
Wczoraj dziadek zadzwonił do Rodzicielki.
-I jak się teraz z tym czujesz?
-Ale z czym, tato?
-Z tym, że pozwoliłaś, aby twoje jedyne dziecko wyjechało do pracy w burdelu.
Nooo… To zanim ja dotrę do tej pracy w „burdelu” najpierw muszę znaleźć samolot, w który mam się przesiąść gdzieś w głębokiej Europie… A biorąc pod uwagę to, że nie jestem w stanie znaleźć wyjścia z Dworca Centralnego w Warszawie, to nie wiem jakim cudem z moim panicznym lękiem do samolotów i latania znajdę w ciągu 30 minut na obcym lotnisku samolot, w który mam się przesiąść… 😛
Następny wpis, jak się ogarnę na miejscu 😉
—————————-
W zakładce „Zrecenzowane przez Chomikową” możecie znaleźć recenzję debiutanckiej książki Dominiki Słowik pt. „Atlas: Doppelganger”.
Szerokiej drogi Chomiczku! Uśmiech otwiera wiele drzwi i możliwości i wierzę, że go Tobie nie zabraknie! Czekam na wieści z dalekich krain 😀
Wieści będą z pewnością 🙂 Trzymaj kciuki mocno!
Kochana głowa do góry!! Jesteś dzielnym Chomiczkiem i dasz sobie radę, skoro nawet ja nie zgubiłam się na Dworcu Centralnym w Warszawie (a gubię się w swoim małym mieście) , to i Ty poradzisz sobie za granicą.
A Bałkany są piękne i ludzie przyjaźni. Zobaczysz, że znajdziesz tam swoje miejsce na ziemi i będzie Ci dobrze jak nigdy dotąd.
Trzymam kciuki i pooooowoodzenia Maleńka. Jestem z Ciebie dumna, że się odważyłaś!
p.s. Jak będziesz lecieć, to wyglądaj na ziemi mojego balkonu, ja tam stoję i macham do Ciebie :*
Alu Kochana… Ty to mnie zawsze rozczulasz :*
Zazdroszczę ci Chomiczku 🙂 Spokojnie sobie dasz radę ze wszystkim! Jeśli jednak nie trafisz do swojego samolotu lub przypadkiem wylądujesz w innym to nic straconego… Będziesz miała o czym pisać 🙂
hahaha. Mam tylko nadzieję, że nie wyląduję w jakimś Mozambiku 😀 Tam chyba nawet netu nie mają 😛
…czy tylko ja miałem tą przerażającą wizję, że Chomikowa tak się zgubi na lotnisku, że wsiądzie w samolot do Katowic??:D
Leć i baw się grzecznie (hmm… grzeczna zabawa w burdelu??:D MAM POMYSŁA!! następnym razem, jak będziesz chciała się wbić do klubu gogo to mów, że Ty tam w celach zdobycia wiedzy teoretycznej;p) i bezpiecznie (ponoć jesteś umówiona z tati na wino, a Ona ostatnio przejawia jakieś mordercze skłonności i chce dusić innych czytelników bloga, więc może lepiej się z Nią spotkaj… ;p)
hmmmmm tylko jednego 😉 ale po tym komentarzu jesteś następny w kolejce 🙂 tyle że My jesteśmy umówieni na lody więc jesteś pierwszy…dalej masz ochotę na lody w moim towarzystwie? 😀
Owszem – dalej mam na to ochotę;) Wiesz chyba, że do odważnych świat należy… A mnie odrobina zachłanności nie zaszkodzi;D
chcesz zjeść moją porcję?! co to to nie 😉 i tak,do odważnych świat należy…muszę tylko znaleźć odpowiednią koszulkę 🙂
Co Wy z tymi Katowicami? 😛 Z Bogiem sprawa jakby to były Katowice gdzie po polsku gadają a nie jakiś Mozambik 😛 Tam od razu bym pewnie poszła do kotła na obiad 😀
Lęk przed nieznanym to normalna rzecz :). Ale sama zobaczysz, że po kilku pierwszych dniach po lęku pozostaną tylko wspomnienia. Lęk można też przemóc wyrobami akcyzowymi na bazie spirytusu, ale tego akurat nie polecam :-P.
Postaraj się tylko o odrobinę spokoju i opanowania na tym lotnisku i sama się przekonasz, że ta przesiadka nie będzie taka straszna. Masz pół godziny, a przypomnij sobie co mówił kiedyś trener Wenta podczas pamiętnego meczu piłkarzy ręcznych z Norwegią – zespół miał 15 sekund na strzelenie bramki i to było według niego bardzo dużo czasu :-P.
Tak czy inaczej, trzymam kciuki za Twoją wyprawę, a przede wszystkim satysfakcji z Twojej nowej pracy :-). I oczywiście daj znać, jak już się ogarniesz na tych Bałkanach :-).
Ech, ale napisałem :-/. Miało być o tym, żeby Twoja nowa praca okazała się satysfakcjonująca 😀
Wiesz, że ja tam tez będę prowadząca samochód? Musze się więc niestety prowadzić dobrze 😀 😛 Nie wiem, kiedy będzie mi dane „zaświętować”. A poza tym proszę trzymać za mnie kciuki 😉
Ściskam ciepło!
ja się oczywiście tradycyjnie poryczałam,bo też nie wiem co począć dalej ze swoim życiem…i zaczęłam się zastanawiać gdzie ja będę za rok? i co usłyszałam od Przyjaciela – będziesz tam gdzie chcesz być… żeby tylko nie mieć w sobie tyle strachu… Chomikowa a jak wylądujesz w Katowicach to daj znać,przygarnę Cię do siebie 😉
tati, no Ty mi tu znów beczysz…??? Zaraz się okaże, że mój blog to wyciskacz łez 😛
A tak na serio, to Twój przyjaciel powiedział Ci bardzo mądrą rzecz. Tylko wiesz- trzeba mocno chcieć. Katowice? Tati, jak wyląduję w Katowicach, to masz jak w banku, że biję do Ciebie 😀
ojjjjjjjj no widzisz taka płaczliwa się zrobiłam ostatnio ale to dobrze,to znaczy że jeszcze czuję i żyję…a takie wpisy zmuszają mnie do reflesksji…i masz rację – Twój blog to wyciskacz łez ale jednak częściej ze śmiechu 😉
No ufff, Tati, ufff 😉 Bierz życie w garśc i dasz radę ze wszystkim 🙂
taki mam zamiar Chomiczku 🙂 trzymaj się tam i jeszcze raz – uważaj na Siebie 😉
…oraz na wszystkich wokół… jeśli będziesz prowadziła auto – na Bałkanach mają ponoć luźne podejście do przepisów;D
To będę jeździć na wrotkach 😛
:-*
Po prostu powodzenie 🙂 I gratuluję odwagi 🙂
Odwagi? Odważna to bym była, jakbym tak nie przeżywala tych lotów 😛 hegemon, Twoje kciuki też mi są potrzebne!
Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą!
Dasz radę, dobiegniesz do odpowiedniej bramki na lotnisku… i będziesz diamentem 🙂
Pół godziny to naprawdę sporo czasu, nie bój nic… a przesiadki nie masz na Heathrow 🙂
I najważniejsze – spakuj dużo dobrego humoru. Adversarius ma rację – z uśmiechem na twarzy da się bardzo dużo załatwić. Wiem to z własnego doświadczenia, a nie jestem powabną dziewoją 😀
Bydzie dobrze, za tydzień chcę ten „burdel” ogarnięty i wpis na blogu w stylu „ale tu zajebosko” 😀
Kurczaki… aż Ci zazdroszczę 🙂
Czy ja już wspominałam, że Cię tutaj uwielbiam? 🙂
Sama sobie bym zazdrościła, gdyby nie pewne mankamenty podróży 😉
Nie wspominałaś… to nasz pierwszy raz 😀
Pomyśl – dwa starty, dwa lądowania, a później już same powody do uśmiechu 🙂
Już nie wspominając, że samych lotów też niektórzy zazdroszczą 🙂
No i zawsze to okazja, żeby odrobinę pobujać w obłokach 😀
Uśmiech, głowa w górę, cyc do przodu i świat Twój 🙂
Nawet kciuków nie muszę trzymać 🙂
Też się boję latać Chomiczku:(
Wpadaj do mnie.
A gdzie to ja mam wpadać? razem poboimy się latać? 😉
Tak. A potem zostaniemy stewardessami;)
Trzymam kciuki za bezpieczną podróż! 🙂 Lotniska nie gryzą, czasami próbują ucapić za nogawkę, ale ogólnie są przyjazne. Będzie dobrze i wyczekuję wieści jak się już ogarniesz 😀 Ciekawam.
Wiem, że nie gryzą, ale strach ma WIELKIE oczy 😉
Chomikowa, po pierwsze głowa do góry, przed tobą nowy rozdział w życiu. Po drugie lotnisko to jak dworzec PKP z tym że ludzie są bardziej skorzy do pomocy. Jak nie będziesz wiedziała gdzie iść to wystarczy że się zapytasz. Wszystkie informacje masz na bilecie, a te informacje wyświetlają się na tablicach elektronicznych i dodatkowo mówią gdzie się udać. A jak będziesz miała nr gate to wtedy patrzasz do góry na znaki i kierujesz się zgodnie z nimi. Nawet poruszanie się pomiędzy terminalami jest do ogarnięcia. A w razie czego jak już będziesz miała problem to zadzwoń do mnie, pomogę ci. Nr tel. wyślę ci mailem.
Po za tym nie przyznawaj się że z Polszy jesteś. Leć po angielsku ze wszystkim 🙂 Niestety z doświadczenia wiem, a przejechałam pół świata, że Polacy nadal nie są mile odbierani za granicą. Zwłaszcza jeśli chodzi o Europę.
Wiem że będziesz miała co opowiadać. 🙂 A także mam nadzieje że to będzie przygoda twojego życia 🙂
To nie jest mój pierwszy lot, więc coś tam wiem… Dam radę. Pewnie, że dam! Bardzo Ci dzí!iękuję! :-*
A co Ty tam będziesz robić? 🙂
Pracować z turystami 😉
Będzie dobrze. Dużo słońca, endorfiny, więc dobry nastrój murowany. Uśmiech na twarzy i te Bałkany Twoje 🙂
I właśnie z tym uśmiechem będziesz się od tych małych ale ambitnych przystojniaków opędzać 🙂 No chyba że znajdzie się wyrośnięty a wtedy… 😉
Powodzenia
Obym tylko te powody do uśmiechu miała 😉 wtedy świat będzie mój, jak to powiedziałeś 😉 Pozdrawiam ciepło!
Chomiczku, odwiedzam Twój blog od dłuższego czasu. Nie komentuję Twoich wpisów, po prostu z przyjemnością je czytam. Tym razem zrobię wyjątek. Podziwiam Cię za odwagę i wzięcie swojego losu we własne ręce, niewiele ludzi tak potrafi. Na pewno dzięki temu na stare lata będziesz miała co wspominać i opowiadać swoim wnukom. Życzę powodzenia abyś odnalazła swoje miejsce na ziemi i tą drugą połówkę.
Dario, bardzo Ci dziękuję za komentarz. Nie ma co podziwiać, trzeba tylko trzymać kciuki 😉
Szczesliwej podrozy i powodzenia! Na pewno sobie poradzisz!
Jak ja wyjchalam z Polski to tez bylo duzo mieszanych uczuc. Ale pozniej juz spoko i nie zaluje!
Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć… 🙂 Pozdrawiam cieplutko 🙂
Trzymam kciuki i powodzenia!
Coby ten wylot stanowił dla Ciebie swoisty WZLOT, a nie upadek. A jeśli masz upadać to chociaż z przytupem.
Z niecierpliwością czekam na informacje o tym, jak Ci się tam układa na wstępie!
Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć 😉 Pozdrawiam!
Czytam Twoje wpisy i komentarze ( które są nieraz „powalające” na kolana) i wierzę , że sobie poradzisz ZAWSZE i wszędzie . Początki są zawsze trudne , ale później to będziesz się śmiała, ze swoich lęków. Pracuję w turystyce ponad 10 lat i wierz mi , ale już chyba nic mnie w zachowaniu turystów nie zdziwi. Wyznaję zasadę ,że wysłucham wszystkich żalów , pomogę ( o ile jest to możliwe ) , a później pożegnam z uśmiechem na ustach i „wypuszczę” drugim uchem wszystkie uwagi, licząc po cichu ,że tych najbardziej roszczeniowych gości więcej nie spotkam. Adriatyk to ledwo kałuża przy problemowych turystach . Niczym biblijny armagedon to pogoda czyli deszcz lub upał , dalej to wielkość pokoi , łóżek , pryszniców, telewizorów, odległość ” kibelka ” od umywalki , od rolki papieru toaletowego (tak , bo rękę zbyt mocno trzeba „odgiąć ” do tyłu i można złamać ) od prysznica , brak haczyków przy ręcznikach , rzadkie / gęste mydło , zbyt dużo gór ( w górach ) , zbyt głośny świergot ptaków ( w lesie ) itp. Nigdy nie bierz uwag turystów do siebie, bo dużo osób wręcz z sadystyczną przyjemnością zechce „przelać ” swoje problemy na Ciebie, aby na koniec stwierdzić ,że to Ty jesteś wszystkiemu winna. Nawet jeśli popełnisz błąd – trudno jesteś tylko człowiekiem.
Powodzenia i czekam na Twoje wpisy – z niecierpliwością .
Kurczę, wlaśnie- mieć uśmiech na twarzy i wykazać się masą cierpliwości… Trzymaj i za mnie kciuki 🙂
Nie przychodziłem pomachać na lotnisko, żeby nie uronić łzy 😛 . Teraz już pewnie na miejscu jesteś. Mam nadzieję, że podróż odbyła się bez problemów i że szybko zaaklimatyzujesz się w nowym miejscu 🙂 .
A ja tam na Ciebie czekałam……..
Byłem tam, w oddali, spoglądając przez okno w kłębiące się na horyzoncie stalowe odmęty chmur, oczyma wyobraźni omiatając podrywający się do lotu smukły kształt, który pomknął w dal niczym strzała przeznaczenia, unosząc ze sobą drobnego chomiczka o sercu przekłuwanym tysiącem włóczni niepewności i trwogi.
I nie…nic nie piłem 😛 .
hmmmm to odwodnienie powdouje żeś taki poeta ? 😉
Na szczęście albo nieszczęście taki bełkot tworzę od ręki…ale się nie ujawniam z tym zbyt często, bo serce mam miękkie i boli mnie jak inni cierpią 😛 .
jak dla mnie…to na szczęście 😉
Hahaha. Ty się marnujesz w tej robocie 😀
O tak, znalazłbym swoje powołanie w jakimś powiatowym domu kultury, gdzie bym swymi wierszami kury do snu układał 😀 .
Chomikowa,fajniutki ten chłopak 😉 dużo tam takich?
Na tę chwilę tylko tego poznałam 😉
Ja myślałam, że Ty już na miejscu jesteś. W każdym razie trzymaj się tam Chomikowa, unikaj kłopotów, baw się dobrze i poznawaj fajnych wysokich facetów:)
Tak, już na miejscu 🙂
Jak Ci tam jest? Miejsce przyjemne? Ludzie mili?
Ludzie bardzo spoko 🙂 planuję najdalej na jutro wpis.