Jesteś pomocna, miła, uśmiechnięta. Do tego gotowa na poświęcenia i nigdy nie wypowiesz słowa „nie”. Tak? Ja też tak mam.
No to mamy problem. Nie martw się, RAZEM mamy problem 😛
Mogłoby się wydawać, że bycie miłym, uśmiechniętym, empatycznym to świetne cechy charakteru. Pewnie, że świetne, ale… Ale mam wrażenie, że czasem wbrew sobie. Jakiś czas temu stałam w kolejce po frytki. Nowiusieńkie, bialusieńkie buciki na nogach. Zdążyłam pomyśleć, żeby nikt mnie nie nadepnął. I nadepnął. A raczej zdeptał. Pan był tak zajęty gorącą dyskusją ze swoją partnerką, że zdeptał mnie chyba ze 3 razy. Moje śliczniusie, bialusie buciki nie miały nic wspólnego z nowością. I co? Zamiast wyrazić swoje niezadowolenie, to powiedziałam „nic się nie stało” i to jeszcze z uśmiechem na ustach. A stało. Znam osoby, które w takiej sytuacji zażądałyby pieniędzy na nowe buty albo przynajmniej na pralnię. Do tego nawrzeszczałyby na deptacza, Powinnam tak zrobić, ale nie zrobiłam. Nie chciałam robić afery i zamieszania wokół własnej osoby. Po prostu nie umiałam.
Mam problem 🙁
Moja znajoma ma 5-letnie dziecko. Ukochane, wyczekane. Feliks wymusza na mamusi prezenty i spędzanie z nią każdej wolnej chwili. I co? I mamusia nie potrafi synkowi odmówić. Znajoma jest na każde zawołanie swojego synka, jak służąca. Widzę, że jest wyczerpana a kiedy pytam się, dlaczego to robi, bo przecież wychowuje małe terroryściątko, to ta mi mówi, że nie potrafi mu odmówić, bo tak bardzo go kocha.
Chyba też ma problem, prawda..? Jak to dobrze, że nie jestem sama 😉
Ale nie ma się, co śmiać… Jestem w ciągłym stresie, bo chciałabym, żeby wszyscy byli zadowoleni- szef, szefowa, turyści, koledzy i koleżanki z pracy. Dwoję się i troję. Rzadko odmawiam pomocy, chyba że jestem już na skraju. Ostatnio w kompletnym biegu pomagałam jednej pani zainstalować aplikację facebooka na swoim telefonie, bo tak bardzo chciała z tej pięknej Grecji wrzucić zdjęcia na swoją tablicę a coś jej nie szło. Nieważne, że już byłam spóźniona na kolejne spotkanie, i że musiałam iść w końcu do toalety… Chciałam, żeby pani była zadowolona.
Udało się. Piękne zdjęcia na fb wrzucone 😛 Ciekawe czy pani turystka nie poskarży się w biurze, że rezydentka jej pomagała w biegu…
Muszę nad sobą popracować, ale boję się, że kogoś rozczaruję, zezłoszczę lub zasmucę. A ja tak bardzo lubię, kiedy wszyscy wokół mnie są zadowoleni… Podobno to domena mojego znaku zodiaku. Albo efekt wychowania 😛 Albo… albo psycholog na pewno odnalazłby odpowiednie określenie mojego zaburzenia i znalazł sposób, żeby mnie uszczęśliwić.
W sumie to samo może zrobić czekolada 😀
Asertywność? -ZERO
Asertywność- doskonale znamy to słowo. Tyle w ostatnich latach się o niej mówi (prawie tyle samo co o Natalii Siwiec 😛 ). Tyle osób się szkoli, aby potrafiło nie tylko znać definicję tego słowa, ale też stosować tę umiejętność na co dzień…
W dzisiejszych czasach, kiedy tak bardzo każdy pnie się do przodu, „walczy” o bycie najważniejszym, bierze udział w tej cichej „agresji”, niezmiernie ważne jest bycie ASERTYWNYM…
Właśnie…
Odkąd pamiętam, to miałam problem z mówieniem „nie”. Tak, JA miałam i …mam problem z mówieniem „NIE”. Pamiętam w mojej pierwszej pracy, kiedy koleżanka mnie poprosiła, żebym ją zastąpiła jednego dnia. Oznaczało to dla mnie pracę z rozwścieczonymi dzieciakami przez 9 godzin prawie nonstop. Koszmar. Wiedziałam, że nic z tego kompletnie mieć nie będę- nic oprócz bólu głowy, zszarganych nerwów i… wdzięczności starszej koleżanki (???) Oczywiście, że NIE ODMÓWIŁAM. Ha! Mało tego! Następnego dnia z uśmiechem na ustach powiedziałam jej, że „było super!”. Pewnie, że super- najbardziej wtedy, gdy jeden jej uczeń wybiegł z klasy i zaginął w akcji. Woźna szukała dzieciaka przez dobre 45 minut a ja już oczami wyobraźni wiedziałam obraz rzeczywistości oglądany zza więziennych krat… Bajka. Tak więc „było super”.
W obecnej pracy jest podobnie. Koleżanka nie jeden raz mnie prosiła, żebym jej pomogła. Bardzo ją lubię. Jest cudowną kobietą i chyba dlatego jeszcze ani razu jej nie odmówiłam, mimo że oznacza to dla mnie brak przerwy i ewentualnie pozostanie dłużej w pracy. Jakoś nie mam nigdy serca jej odmówić. Raz próbowałam jakoś jej tłumaczyć, że chyba nie dam rady… I to jej rozczarowanie wypisane jakby fluoroscencyjnym mazakiem na twarzy… „Tak, pewnie- już ci wpisuję te papiery”.
Pamiętam kilka lat temu, kiedy przyjechał do mnie kompletnie niezapowiedziany znajomy. Zapraszam go, bo wiem, że to ten typ, który lubi zaskakiwać i nie zapowiadać rzeczy, które ma zaplanowane. Totalne zaskoczenie zafundował mi po godzinie kolejny raz. Wyszłam do kuchni zrobić coś do picia. Wracam do pokoju i oczom moim ukazuje się taki oto obrazek: całkiem nagi mężczyzna zalega na moim łóżku. NAGI! Na łóżku! MOIM ŁÓŻKU!
Stoję z filiżankami na środku pokoju i zastanawiam się gdzie jest ekipa od programów TV z ukrytą kamerą.
I jaki dialog prowadzi „mistrzyni asertywności”?
-Pogięło cię, prawda?
-Nie mów, że nie masz ochoty?
-Zwariowałeś? Ja cię bardzo proszę, ty się ubierz. Nie tak miało wyglądać to spotkanie… bla bla bla- tłumaczę mu i tłumaczę. I niech mi ktoś wyjaśni, czemu najzwyczajniej w świecie nie walnęłam go w pysk, nie powiedziałam stanowczo i ASERTYWNIE: „NIE!” i coś w stylu „Proszę, WYJDŹ”? No, czemu? Ech…
Facet się ubrał a ja jeszcze z nim wypiłam kawę. Muszę chyba robić doskonałą kawę 😛
Ile razy po nieudanej kompletnie randce zgadzałam się na kolejną? Wszystko mi krzyczy gdzieś w środku „Nie, nie, nie! Daj spokój! To nie ma najmniejszego sensu. Tylko sobie dziewczyno czas marnujesz” i pali się mnóstwo awaryjnych światełek w głowie.
-To zobaczymy się jeszcze, prawda?
Patrzę na tą zbolałą minę, tysiące próśb wypisanych w oczach…
-Tak, pewnie. Pa!
„Mistrzyni asertywności” siedzi właśnie przy biurku i klepie w klawiaturę. Brawo dziewczyno, brawo- możesz być z siebie DUMNA 😛
Kilka dni temu spotkałam na siłowni znajomego jeszcze z czasów licealnych. Troszkę rozmawiamy, wspominamy. Wiele słów o niczym. Nieopatrznie mówię, że brakuje mi gry w squasha.
-Naprawdę? To świetnie się składa! Zagramy razem jakoś za tydzień?
Nie, nie zagramy. Boże, ja nie chcę! Nie czuję tego. Przecież to jest FACET z górą mięśni! Jak mi przepierdzieli tą sprężystą piłką, to będę kaleką do końca życia! 😛
-Spoko, to się zgadamy.
Ponowne gratulacje dla samej siebie. Sierota. Już zamawiam pogotowie ratunkowe.
Odmawiam chyba tylko ludziom, którzy są mi bardzo bliscy. I to też nie zawsze, bo potem mam straszne wyrzuty sumienia.
Ale! Jaka ja byłam z siebie dumna, kiedy przyczołgał się do mnie kierownik z innego działu mówiąc, żebym wykonała za niego jeden projekt, bo kończyłam studia w tym zakresie i na pewno świetnie sobie poradzę a ja widząc siebie wieczorami piszącą ankiety i ewaluacje, zachowałam resztki świadomości i mu ODMÓWIŁAM. Jest! Jest progres! Jeszcze jakieś 10 lat pracy nad sobą, medytacji i wizyt u psychologa, to może zacznę z odwagą mówić „A może jednak nie…?” 😛