nieodpowiedzialne oswojenie…

źródło: Internet

Jestem załamana nieodpowiedzialnością ludzi. DOROSŁYCH ludzi. Bo nawet niektóre dzieci potrafią się troszczyć o swoje zabawki, nie wspominając o swoich zwierzątkach, a dorośli… Nie chcę się denerwować, pozostaje mi tylko głośno westchnąć.
Kilka lat temu spotykałam się z pewnym facetem. Spotykałam się, to właśnie zbyt duże określenie w tej sytuacji… Spotkaliśmy się 2 razy, potem wyjechał na 3 tygodnie. Przez te 3 tygodnie z moimi telefonem komórkowym nawiązałam tak bliską relację, że nie rozstawaliśmy się nawet w toalecie 😛 Wszystko przez niego. Nie mogliśmy się doczekać kolejnej wiadomości od siebie, kolejnej rozmowy telefonicznej. Zapewnieniom i tęsknotom nie było końca. A potem wrócił do domu i słuch po nim zaginął… Czytaj dalej „nieodpowiedzialne oswojenie…”

ci mężczyźni…

źródło:pixabay.com
źródło:pixabay.com

O Rozsądnym już wspominałam nie jeden raz, http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2016/03/13/taki-idealny-w-sam-raz-dla-chomikowej/ . Rozsądny jest facetem dla mnie idealnym, tylko, że… tylko że sama nie wiem co. Z Moją N. ustaliłam, że nie czuję się przy nim swobodnie. To raz a dwa chemii brak. Niech to szlag. Chemia jest wszędzie. Nawet w jabłkach i marchewkach a tu jej raptem BRAK.
Złośliwość losu.
Rozsądny w Londynie znalazł sobie dziewczynę. Polkę oczywiście. Pisał mi o niej, opowiadał o miłości i czasem prosił o przetłumaczenie na język polski kilku zdań, które gdzieś jej pisał na karteczkach. Uśmiechałam się na myśl o ich ładnej miłości i kibicowałam, pomimo tego, że z tego co wiem, to dziewczyna miała (i ma nadal) męża.
Przy okazji poziom wyrzutów sumienia  z powodu nieodwzajemnionego uczucia, zmniejszył się do poziomu akceptowanego przez mój mózg  😛
Czytaj dalej „ci mężczyźni…”

siła przyciągania

customer-magnet-1019871_1280Znacie to uczucie, kiedy ubranie się naelektryzuje i czepia się go wszystko, co tylko może? Od drobnych paproszków po większe nitki i paskudztwa. Ręką przecierasz, mokrą szmatką machasz a to tylko pogarsza sprawę. Czepia się wszystko to, co chcielibyśmy, żeby się nie czepiało.
Ja też tak mam.
Najczęściej, jeśli chodzi o nieodpowiednich facetów. Ale o tym już było wiele razy, więc nie ma, co roztrząsać tego, że Poliglota i tak się do mnie odzywa i tak, i  że liczy na to, że jednak nadchodzący sezon spędzę z nim w pracy w Hiszpanii; że zaczepi mnie na mieście największe (nie o centymetry niestety chodzi 😛 ) „nieszczęście” zagajając w najgłupszy z możliwych sposobów („O rety! Ile masz wzrostu?”) itd.
Mam znajomą. Wiecznie psuje jej się telefon. I to nie jest tak, że ta dziewczyna nie ogarnia nowinek technologicznych. Jej autentycznie ZAWSZE coś w telefonie szwankuje. Średnio raz na pół roku swój każdy kolejny nowy telefon oddaje do naprawy. A to bateria, a to oprogramowanie a to nie wiadomo co jeszcze…
-Chomik, cholera jasna! Daj mi swój numer telefonu, bo oczywiście mam zapasowego smartphona a ciągle jakoś mi umyka wgrać tam na wszelki wypadek swoje wszystkie kontakty. Nic mnie to życie nie uczy- pisze do mnie na komunikatorze.
-Laska, a ty myślałaś o jakiejś akcji zrzucania klątwy, czy egzorcyzmach?- pytam ze śmiechem, bo naprawdę bawi mnie jej los 😉
-Ty! A ty taka mądra się zrobiłaś? Może pogadamy o tym, co ciebie się trzyma całe życie, co?-odgryza się- Może pójdziemy na takie przyjęcie razem, co?
Wybuchnęłam śmiechem, bo faktycznie „taka mądra się zrobiłam”. Całe moje życie przyciągam do siebie dziwne osoby, albo ludzi z nieszczęśliwymi historiami. Ja już się zaczęłam bać kontaktów międzyludzkich! Idę ulicą i doczłapuje się do mnie jakaś babulina z potrzebą porozmawiania. Wiadomo jak wygląda babulina. Najczęściej smutna taka, zszargana życiem… Zresztą nie ma się co dziwić- w tym kraju nie znam zadowolonego emeryta. A nie, przepraszam- moja babcia cieszy się od jakiegoś pół roku ze wszystkiego. Łyka codziennie „pocieszacze” przepisane przez psychiatrę…
No to jak nie przystanąć i nie wysłuchać babuliny, która najwyraźniej „pocieszaczy” nie łyka…? I opowiada mi historię, jak to ją własna córka wyrzuciła z mieszkania i musi teraz mieszkać gdzieś, gdzie nie ma nawet bieżącej wody… Jak całe życie pełna dobroci i miłości pomagała dzieciom, wnukom a teraz spotkał ją taki los. Aż się boję spytać „Czy jakoś pomóc?”, bo może mi życia może nie starczyć na pomoc. „Nie, ona tak tylko…” A mnie się serce łamie. Wyrzutów sumienia mam jak stąd na Księżyc. Mogłabym pół Europy nimi obdarować…
I tak jest prawie cały czas. W ciągu ostatnich 4 miesięcy odebrałam tyle telefonów od znajomych, którym świat się walił, bliscy ciężko chorowali i inne nieszczęścia na nich spadały, że brakowało mi sił na walkę z codziennością. Jakbym sama miała mało zmartwień i stresów…
Haloooooo! Czy jest tu ktoś, u kogo wszystko okej?
Kto musiał wysłuchać moich wszystkich zmartwień? Padło na Moją N. Dobrze, że dziewczyna jest wrodzoną optymistką, więc jakoś zniosła te wszystkie nieszczęścia, którymi obdarowałam jej blond główkę… Ciekawe, czy ktoś jeszcze też ją obdarowuje takimi smutkami 😛
-Bo ty za miła jesteś! Po co to wszystko robisz?- pyta znajoma.
-Nie wiem! Chyba wydreptuję sobie drogę do nieba! Wiem, że jestem za dobra, że wysłuchuję itd! Wiem! Ale z drugiej strony, czy coś mi w życiu ubędzie, jak kogoś wysłucham, albo komuś sprawię przez chwilę przyjemność?
-To idź wydrepcz drogę do baru i przynieś coś nam dobrego- kwituje ze śmiechem znajoma.
Wzdycham sobie tak teraz. Może to, że koleżance ciągle psuje się telefon, to po prostu jakieś fatum. A to, że ja ciągle przyciągam ludzi z nieszczęściami, to…
To co???? Opętanie? 😛